Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Przedpola Horn Hill

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Nie Kwi 19, 2020 1:40 am

First topic message reminder :

~***~
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down


Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Cithria Sro Maj 06, 2020 12:15 pm

Cithria ostatnie ostatnie dwa dni spędziła na powolnym, lecz stanowczym sprawdzaniu swoich możliwości. Nie mogła odmówić drużynowemu medykowi umiejętności - w pierwszym bowiem momencie, kiedy uderzyła ją gorączka, zupełnie poważnie spodziewała się tego, że może się to dla niej nie skończyć za dobrze. A jednak jej organizm dość sprawnie się z tego wykaraskał, wspomagany staraniami Valeriana, za co już wielokrotnie mu podziękowała. Jedyne co wprawiało ją w niepokój, to stan Hektora, przy którym starała się czuwać wraz z lekarze. Przynajmniej an tyle, na ile sama była wstanie.
Może warto byłoby poprosić o pomoc tutejszego Maestera? - Zapytała, spoglądając na towarzysza niepewnie. Nie znała się na medycynie praktycznie w ogóle. Wiedziała jednak, że każdy wojownik działa lepiej, jeżeli ma drugiego woja przy sobie, który osłania jego plecy. Toteż domyślała się, że w przypadku leczenia było dość podobnie w końcu co dwie głowy to nie jedna.
Niespodziewaną wizytę przyjęła przyjaźnie. Pamiętała młodego jeszcze z turnieju w Honeyholt. I zapamiętała go jako dość przyjaznego, toteż nie miała żadnych problemów z jego obecnością.
Wierzę, że dobrze ma pójdzie - zapewniła go, przyjmując od niego jedzenie, które nie zagarnęła jednak dla siebie, a rozdzieliła po wszystkich obecnych, nie chcąc wyjść na skąpą. Wino jednak odpuściła sobie zupełnie, nie chcąc pić w obecnym stanie osłabienia. Jeszcze by się spiła dosłownie kilkoma łykami i poczęłaby robić głupie rzeczy. Za bardzo bała się, że Valerian nie pozwoli jej jutro oglądać zmagań. Już teraz odczuwała lekkie kłucie w brzuchu, kiedy myślała o tym, że nie może przyglądać się starciom towarzyszy. — A nawet jeżeli mimo wszystko nie zechcą was przyjąć, to zawsze raczej znajdzie się wolne miejsce w naszej kompanii. Możecie się czuć zaproszeni, jeżeli nie będziecie mieli lepszego pomysłu na siebie.
Prawdopodobnie gdyby byłaby w lepszej formie, to zaproponowałaby mu współpracę w walce zbiorowej. Chociaż tak jak teraz pomyślała...
Jeżeli nie macie jeszcze gotowej drużny, to mogę o was szepnąć słówko Rickardowi Tarthowi i Rufusowi Reynowi. Zapewne ich znacie, skoro widzieliście Próbę Siedmiu. Nie wydaje mi się, żeby odmówili dobremu rycerzowi wsparcia w zbiorowej.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rufus Reyne Sro Maj 06, 2020 3:31 pm

Drugi dzień turnieju upłynął Rufusowi na obserwowaniu zmagań. Z placu okalającego szranki kibicował zawzięcie wszystkim towarzyszom, ser Robinowi, ser Rickardowi i wszystkim jego przyjaciołom jacy tego dnia stawali. Było to dla niego przeżycie dużo bardziej emocjonujące niż strzelanie z łuku jakie miało miejsce pierwszego dnia, więc się nieźle rozweselił. Tak czy siak wieczorem ogłoszono pary na następny dzień i Rufus wrócił do obozu celem udania się na spoczynek.

Trzeciego dnia przyszło mu stawać naprzeciw ser Addama Pipera. Była to jedna z tych błyskawicznych walk. Ot ruszył, rozpędził się do galopu, wymierzył kopią w głowę przeciwnika i zrzucił go z konia. Okupu oczywiście nie chciał, ser Addam mógł zachować zbroję i konia, żeby sprawić się lepiej innym razem. Ser Robin za to odpadł ze zmagań, co nieco rozczarowało Rufusa, ale mówi się trudno. Popołudniu wreszcie rozpoczęły się wyścigi konne. Wszyscy wystartowali na umówiony sygnał i Reyne wysuwając się na prowadzenie wykazał się sprytem, wjeżdżając w las. Oglądał się przy tym na innych, którzy również pojechali tą samą drogą co on. To tylko utwierdzało go w przekonaniu, że jedzie właściwą trasą.
- Dziesiąty raz się tu spotykamy! - zawołał do nich po jakimś czasie. Wtedy też spiął bardziej konia i pognał przed siebie.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Sro Maj 06, 2020 9:50 pm

Wszyscy powoli zdrowieli, nawet stan Hektora się poprawiał, ale nie można było powiedzieć tego samego o jego ręce. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Akurat siedział w jego namiocie, gdy przybyła Cithria. Powiedziała mądrą rzecz, o której Rhaegar sam myślał i byłby nawet skłonny przełknąć swą dumę i poprosić lorda Tarlyego o pomoc.
- Valerian, możemy tak zrobić, jeśli się nie polepszy. Bo pamiętasz Tyriusa pod Meereen? On miał jakieś skażenie czy jak to tam się nazywało i ostatecznie stanęliśmy przed wyborem, czy amputujemy mu rękę, czy czekamy. - powiedział i posmutniał na wspomnienie starego kompana; oczywiście ciąg dalszy opowieści mówił o śmierci Tyriusa, gdyż postanowili poczekać.
- Wygrałem trochę pieniędzy, mogę też kupić jakieś specjalne medykamenty. Powiedz tylko, co mogę zrobić. - powiedział ze łzami w oczach, stracił już wielu przyjaciół, nie chciał, żeby Hektor był kolejnym martwym w ich drużynie. Jeśli Rhaegar mógł coś zrobić; poprosić maestera o pomoc, kupić leki lub narzędzia, zrobił to.

Gdy doszło już do wyścigu, Vaelaros nie za bardzo sobie radził, do tego stopnia, że w końcu zgubił się, polegając na ser Rufusie. Spróbował się cofnąć trochę i odnaleźć drogę patrząc na ślady innych uczestników, wszak końskie kopyta na pewno mocno przeorały ziemie, zwłaszcza gdy jechało tylu uczestników. Starał się nimi podążać, aż w końcu dotarłby do innej grupy.

Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Lucas Osgrey Sro Maj 06, 2020 10:06 pm

W dniu wyścigu Lucas chodził cały zarumieniony w ekscytacji. Tego dnia również pozwolono w końcu Cithrii wstać z "łóżka" i zacząć się trochę ruszać, więc tym bardziej dopisywał mu dobry humor. Tak dobry, że cały ranek i południe buzia mu się nie zamykała. A biedna Cithria musiała wysłuchiwać tej podekscytowanej paplaniny, bo któżby inny. Oprócz nawijania w kółko i w kółko Lucas sprawdzał też kilka razy stan Chyłki. Klacz była co prawda przyzwyczajona do takich wysiłków, w końcu była koniem jeździeckim i przemierzyła z nim już setki mil, ale i tak wolał mieć pewność, że tego dnia nic go nie zaskoczy.

Do wyścigu stanął, czując się względnie pewnie. Co prawda przeciwników było wielu i za pewne sporo z nich dorównywało mu umiejętnościami, ale nie zrażał się. Liczył na dobre miejsce.
Warto też napomknąć, że Lucas chyba jako jedyny ruszył do wyścigu... w hełmie. Może i wyglądało to głupio, ale od kiedy wiedział, że Gedeon jest obecny w Horn Hill, nie śmiał pokazywać się w zaludnionych miejscach z odkrytą twarzą. Wolał uniknąć złości brata, a przynajmniej przed walkami pieszymi, do których miał stanąć za kilka dni. Nie chciał psuć sobie humoru.

Lucas miał na oku grupkę przodujących rywali, wśród których bez problemu rozpoznał Rickarda oraz Gedeona. Widział też, że w pewnym momencie Rickard zboczył z trasy i wjechał w gaj. Luke miał co prawda zagwozdkę, dlaczego Rickard zdecydował się na taki krok i czy kryje się za tym jakiś cwany ruch, ale ostatecznie postanowił trzymać się cały czas głównej trasy i to nią podążył w kierunku mety.
Lucas Osgrey
Lucas Osgrey

Liczba postów : 71
Data dołączenia : 15/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Pią Maj 08, 2020 11:18 am

Valerian od początku wydawał się sceptyczny co do pomysłu zaniesienia do maestera. Wierzył w swoje umiejętności, natomiast maesterom zdawał się średnio ufać - finalnie jednak pod naciskiem Hektora zgodził się zwrócić się do uczonego o pomoc.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział ser Hektor. Poza ręką wyglądał wciąż całkiem dobrze. - Maesterzy znają się na swojej robocie. Wyleczy mnie w trymiga.
Maester przyjął oczywiście rannego u siebie - choć zwrócił uwagę, że tak późno go przyprowadzono - i obiecał zbadać problem.


Grupa rozdzieliła się. Ser Robin podążył za ser Robinem, natomiast pozostali starali się, razem z Rhaegarem, wrócić na właściwy szlak. Valyrianin okazał się dość dobrym przewodnikiem i idąc po śladach, między drzewami, w końcu doczłapał do feralnego zakrętu. Rzecz jasna miało to swoje minusy. - mieli już przynajmniej kilka minut do prowadzących


. Lucas pomknął, jak większość grupy zresztą, wzdłuż normalnej trasy. Kątem oka widział jeszcze, jak Rickard znika samotnie w gęstym lesie, odpadając z turnieju. Wszyscy wjechali do pięknej, szerokiej doliny, roztaczającej się wokół jeziora. Krystaliczna tafla wody mogłaby zostać uznana za jeden z piękniejszych cudów natury, gdyby ktokolwiek miał czas na jej kontemplację.
Na prowadzeniu utrzymywała się grupa Osgreyów i jedna z przybyszów z Valyrii - Rhaenyra. Znaleźli się u krańca jeziora i zawrócili, a ogary stawały się coraz bardziej zmęczone, rozrywając grupę na kilka części. Przodem wydarli się najszybsi, a gdzieś po środku trochę słabnący zostali Gedeon, Lucas i paru innych mniej znanych im jeźdźców.



Okrzyki, wiwaty! Ludzie im gratulowali! Przyjechali jako pierwsi, zwyciężyli! Ser Robin i ser Rufus jadąc dalej pod górę, w końcu wyszli z cienia lasu, minęli zamek rodu Tarlych i wjechali prosto na błonie turniejowe!


Rickard czmychnął w krzaczory i praktycznie niepilnowany pomknął sam, oszczędzając sobie całego objeżdżania jeziora. Musiał trochę zwolnić, żeby nie dostać przypadkiem gałęzią w łeb. Powietrze było mokre, teren wilgotny... Przez moment jego koń nawet zapadł się w podmokłej glebie, szybko jednak wydostał się zeń i pojechał dalej. W końcu wyjechał na pusty trakt i samotnie pomknął ku mecie.
Wyścig z czasem trwał. Skrót Rickarda nie dał mu aż tak wiele korzyści i w okolicy starego tartaku dopadli go dwaj towarzysze Osgreya - ser Samuel oraz ser Aramis, a także Rhaenyra. Praktycznie do końca ścigali się między sobą, przy czym tamta trójka dała prowadzić Tarthowi. Atak przypuścili dopiero na wzgórzu, pod Horn Hill. Na końcówce, gdy ogier Rickarda się zmęczył, wysunęli się zza niego i pomknęli do błoni, po zwycięstwo. Rickard próbował jeszcze ich gonić, poganiał konia jak mógł, ale ten był wyzuty z sił. Zdołał wyprzedzić jeszcze Rhaenyrę, której ogier słabł jeszcze bardziej. Widział z daleka, jak metę mija najpierw Aramis, po nim zaś Samuel. Na miejscu, jakimś cudem, widział także czekających i uśmiechających się Rufusa i Robina. Przyjechał dopiero piąty. Niedługo przyjechali kolejni - Jamie i Haegor, potem Lucas i jadący kawałek za nim Gedeon, a dalej paru innych jeźdźców, a wśród nich także ser Robert.
Lord Tarly sam chciał pogratulować zwycięzcom. Zszedł z trybuny, uśmiechnięty ruszył ku zwycięzcom...
Wtem podbiegł do niego jakiś służący!
Wyjaśnił parę słów na ucho, wprawił lorda w wyraźną konsternację. Tarly odczekał chwilę i dopiero po momencie zastanowienia ogłosił:
- Jak donieśli sędziowie z starego tartaku, a także inni zawodnicy i obserwatorzy, ser Rufus i ser Robin skrócili sobie drogę i zamiast nad jezioro, zawrócili natychmiast do nas! - zagrzmiał. - W tym wypadku zwycięstwo należeć winno do ser Aramisa, a kolejne miejsca do ser Samuela i ser Rickarda!
Gdzieś w tym momencie na błonie wjechała grupa zagubiona wcześniej z ser Rufusem i Robinem, a prowadzona przez Rhaegara. Akurat na ceremonię.


- Dziękuję Pani - młody kiwnął głową i uśmiechnął się. - Jeśli się nie uda, to będę zaszczycony - stwierdził. Na propozycję wzięcia udziału razem z Rickardem i Rufusem zareagował tylko jeszcze bardziej entuzjastycznie.
- Z wielką chęcią - krzyknął, aż podskoczył z radości. - Bardzo dziękuję Pani, bardzo.


Dzień czwarty trzeciego księżyca dziesiątego roku od Zagłady


Pierwsze chwile dnia następnego zacząć się miały od kolejnych pojedynków na kopie. Ser Samuel po trzech trafieniach wysadził ser Roberta, a ser Banan w jednym natarciu poradził sobie z ser Jamiem. Jedynym na placu boju zawodnikiem z Ziem Burzy został więc Rickard...
Również prędko nad ranem miał stanąć w szranki. Fossoway po przeciwnej stronie gotował się do natarcia. Sprawny łucznik o fenomenalnym oku ruszył do przodu na znak, mknąc ku Rickardowi. Nachylić się, trafić... Kopia uderzyła prosto w prawy bok i wysadziła go z siodła. Jonathana. Poleciał pół metru do tyłu i runął twardo na ziemię, ustępując pola kolosowi z Szafirowej Wyspy.
Do walki stanął także ser Rufus. Ser Mern Wysoki znowu uznawany był za faworyta i trybuny skandowały jego imię. Olbrzym jechał na największej klaczy, jaką Rufus kiedykolwiek widział. Przerażającą posturą i siłą dłoni gotów był do zmiażdżenia przeciwnika. Robin życzył Rufusowi jeszcze zwycięstwa przed walką.
Na dany znak ruszyli.
Pomknęli ku sobie, coraz szybciej i szybciej. Nachylili kopie... Ukłucie w barku. Potężne szarpnięcie zachwiało Rufusem w siodle, cudem tylko utrzymał się w nim. Był bardzo blisko... Sam nie poczuł niczego pod swoją kopią, była zupełnie nienaruszona. Chybił.
Zawrócili. Ruszyli znowu przeciwko sobie, żeby tylko uderzyć. Pędzili, coraz szybciej i szybciej...
Kopia z głośnym trzaskiem ułamała się o tarczę Reyne'a. Z przerażającą świadomością mógł stwierdzić, że samo jedno tylko uderzenie spowodowało straszliwy ból w ramieniu. Tak silne było to uderzenie. Kolejnego mógł nie wytrzymać.
Wymienili kopię, zawrócili, natarli. Uderzenie w pierś znowu zachwiał Rufusem. O mało nie wypadł z siodła, zachwiał się, cudem utrzymał. Tym razem jednak i on poczuł coś pod kopią. Po paru metrach obrócił głowę - olbrzym leżał na ziemi. Wygrał!
- Pieprz się! - ryknął, jeśli Rufus próbował mu pomóc. Odszedł wściekły i bez słowa zniknął. Ze swoją zbroją i koniem przysłał zaś giermka, który miał zaoferować czterdzieści dłoni za ich wykup.
Były to również pierwsze walki, które zobaczyć mogła Cithria, choć chodzenie wciąż sprawiało jej trochę bólu. Pomagał jej naturalnie Valerian, a także młody Flowers. Jedynym nieobecnym był Hektor, który został odprowadzony do zamku w Horn Hill i był leczony przez maestera. Żeby jednak cokolwiek powiedzieć, było jeszcze za wcześnie.
Do następnej rundy awansował także ser Gallan. Niedługo zapowiedziano kolejne walki, na następny dzień - ser Samuel na ten przykład trafił na Willema Peake'a; natomiast ser Rickard na ser Banana, pogromcę Jamiego. Rufus trafił na jednego z ostatnich mniej znanych rycerzy - ser George'a Pomminghama. Ser Gallan natomiast na dość trudnego przeciwnika - ser Leo Tyrella, zaprzysiężonego Wierze Wojującej.
Do Rickarda przyszło także dwóch pokonanych rycerzy. Zarówno wczorajszy, jak i ten dzisiejszy. Obaj byli gotowi wykupić swoje zbroje. John Chester za dość ładną, gładką i czystą gotów był zapłacić nawet 40 dłoni, podobnież zaś ser Jonathan Fossoway, który zresztą po zwycięstwie w turnieju łuczniczym miał w bród.
- Dzielnie walczysz, ser - stwierdził, prowadząc swojego konia. - Prawie wszędzie Cię widuję i prawie wszędzie wygrywasz - zaśmiał się. - Szkoda pewnie tych łuczniczych, ale wiadomo, że to zupełnie inna konkurencja. Tak czy inaczej, jestem pełen podziwu.


Pod wieczór zapowiedziane zaś były walki zbiorowe. Pozostało kilka ostatnich godzin przygotowań do wielkiej batalii. I ostatnie ustalenia odnośnie wszelkiego rodzaju sojuszy, w które rycerze zbierali się w dość popularnym procederze, i innego rodzaju taktyki.



Starucha
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rufus Reyne Pią Maj 08, 2020 3:11 pm

Rufus wiedziony przeczuciem pomknął przez las, wyjeżdżając na błonia turniejowe. Ha, a zatem to musiał być ten skrót, o którym mówiono na początku przed startem.
- Haha! Zwycięstwo! - zawołał tryumfalnie, przejeżdżając przez linię mety z ser Robinem zaraz za nim. Po przybyciu pozostałych zawodników jednak mina mu zrzedła, zrobił się wręcz czerwony na twarzy niczym pomidor.
- Ech, cóż za wstyd - powiedział zawiedziony, gdy lord Tary ogłosił, iż pojechali źle i wygrana w tej konkurencji im się nie należy. - Powinno wyjść inaczej - wymamrotał jeszcze do siebie, wciąż paląc się ze wstydu.

Czwartego dnia wznowiono kopie. To chyba miał być ostatni dzień ten konkurencji, a potem przerwa dwudniowa przed finałami, jeśli Reyne się dobrze orientował. Obserwował wszystkie walki aż przyszło mu stawać. Skinieniem głowy podziękował ser Robinowi za życzenia zwycięstwa i ruszył stępem na miejsce. Stawać mu przyszło przeciwko ser Mernowi Wysokiemu, iście potężnej postury rywalowi. Jego koń, wzorem właściciela, również przerastał rozmiarami tego należącego do Rufusa. Nie było to starcie proste, a każde uderzenie wstrząsało nim znacząco, by prowadzić niemalże do upadku z konia. Ostatecznie to on, zielony lew z Castamere, wysadził przeciwnika z siodła. Rzecz jasna próbował mu pomóc przynajmniej wstać, nawet pomimo obelg jakie w niego miotał powalony ser Mern Wysoki. Później zaś odmówił giermkowi przyjęcia okupu czy zbroi i konia.
- Niech ser Mern zachowa je, by móc sprawić się lepiej przy następnej okazji - powiedział mu.

Po wszystkim nastało zaś popołudnie i trzeba się było przygotować do wieczornej walki zbiorowej. To znaczy głównie wypocząć i coś wrzucić na ząb odpowiednio wcześniej, co Reyne już robił, zajadając się bułką.
- Uważam, że zanim nastanie walka zbiorowa powinniśmy zebrać się w drużynę - oświadczył pozostałym uczestnikom tej konkurencji obecnym w obozowisku.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Cithria Pią Maj 08, 2020 3:31 pm

"Ciekawe jak zareagował, kiedy dowiedział się, że w Honeyholt wysadziła go kobieta" pomyślała, przyglądając się odchodzącemu Mernowi, wsparta o ramię Flowersa. "Znając życie pewnie będzie teraz w ogóle zaprzeczy, jakobyśmy się tam w ogóle spotkali po przeciwnych stronach pola" stwierdziła, wzdychając lekko. Tak, Ser Mern zdecydowanie nie wyglądał jej na kogoś, kto wzruszyłby jedynie ramionami na takie wieści.
Pomóżcie mi wrócić do obozu - poprosiła, kiedy interesujące ją walki dobiegły końca. W normalnych okolicznościach zapewne stałaby tutaj do wieczora, jednak była świadoma tego, że nie powinna nadal się niepotrzebnie przemęczać. Toteż, współpracując ze swoimi towarzyszami, dość sprawnie i szybko wrócili do siebie.
Kiedy na miejsce wrócił też Rufus, kobieta klepnęła go lekko w ramię.
Gratuluję zwycięstwa, Ser. Mern Wysoki jest faworytem wszędzie, gdziekolwiek bym nie pojechała - powiedziała, prychając lekko pod nosem. — Może jest związany ze mną jakąś klątwą czy coś.
Na słowa o drużynie kiwnęła głową, ignorując skutecznie ukłucie żalu w brzuchu. W końcu sama najchętniej by stanęła do tej walki. Zamiast tego jednak wskazała brodą na ser Flowersa, jeżeli ten dalej był obecny.
Ser Aubrey Flowers w Honeyholt dał mi walkę wcale nie gorszą, niż moje starcie z Mernem Wysokim. Toteż sugeruję wam go zgarnąć, póki nie zrobi tego ktoś inny.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Pią Maj 08, 2020 7:15 pm

Kiedy ogłoszono, że jednak kwalifikuje się do grona zwycięzców, był w szoku. Wystartował dla zabawy i choć jeździł dobrze, to raczej ten... Po rycersku. Nie miał w wyścigach doświadczenia, koń też specjalnie się nie nadawał a przede wszystkim jego, Rickarda znaczy, bycie całkiem sporym mężczyzną zwierzakowi nie pomagało.
- Grunt, że na polu walki drogi nie gubisz. - Rzucił, zbliżywszy się do Rufusa i poklepał go po ramieniu. Nie to, że się nabijał. Raczej taki przyjacielski żart. Dla niego samego bycie trzecim niewiele znaczyło. Nawet gdyby był pierwszym, to luj, Rickard kochał walkę a nie wyścigi.

Jabłuszko może i celnie strzelał, ale w starciu z Rickardem tylko fart mógłby dać mu zwycięstwo. Tarth nie nazwałby tej walki satysfakcjonującą, ale mimo wszystko zwycięstwo było lepsze od porażki. Szkoda tylko, że jego kompanom się tak nie powiodło, naprawdę szkoda...
Ciekawą sprawą była walka ser Rufusa z ser Mernem. Gigant był naprawdę dobry, kurewsko dobry. Rickard oceniał starcie na wyrównaną konfrontację dwóch znamienitych rycerzy. Tak jest, przegrać z którymś z nich nie byłoby ujmą na honorze. Zawodem, ale nie ujmą.

Okupy oczywiście przyjął. Niektórzy ich odmawiali, ale on sam zawsze wolał mieć trochę waluty przy sobie. Tym bardziej, że nie bardzo liczył na zwycięstwo.
- Przyznam, że do turnieju łuczniczego przystąpiłem jeno dla zabawy. Nie posiadam ja, niestety, potrzebnych umiejętności w tym zakresie. Przynajmniej nie są one na poziomie kogoś takiego, jak wy. - Uśmiechnął się, gestem dłoni zapraszając, by Fossoway usiadł i napił się ale.
- Powiem szczerze, że nie liczę za bardzo na zwycięstwo. Jest tu wielu, którzy równają się ze mną umiejętnościami. W takim zaś wypadku to wiele zależy od tego... Jak by to ująć? Od szczęścia. Rozumiecie o co chodzi, nie? - Dodał. - Niemniej, zabawa jest przednia. I dziękuję wam za... hmm... komplement. - Zaśmiał się przyjaźnie.

- Aj. Moja propozycja jest taka, byśmy walczyli razem, póki nie pozbędziemy się innych. - Rzucił w odpowiedzi. - Ja, moi ziomkowie, Ty Rufusie oraz ser Robin, i Ty Rhaegarze. - Dodał. Nie był osobą dobrą w planowaniu, ale uważał, że im ich więcej, tym lepiej. Potem zaś jakoś to między sobą rozstrzygną.
Spojrzał na Cithrię a jego spojrzenie mówiło "Inaczej to pamiętam...". Ale nie miał problemu z nowym. Dodatkowy miecz to zawsze miecz.
A właśnie... Miał zamiar brać swój doskonałej roboty obuszek, nie zaś miecz. Obuszek i tarcza.



Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Pią Maj 08, 2020 9:06 pm

Mimo że Valerian trochę psioczył, w końcu, gdy Hektor się odezwał, pozwolił oddać go pod opiekę maestera. Z kolei na zamku psioczyć zaczął maester, pytając się, czemu zaprowadzono go tam tak późno, że też miał on jeszcze czelność się pytać. W każdym razie Rhaegar wierzył, że zostawia go w dobrych rękach. Pożegnał się z przyjacielem i poszedł trenować przed następnymi walkami.
Podczas wyścigu, pomimo że udało mu się odnaleźć drogę i wyprowadzić resztę, nie udało mu się jednak wygrać kompetycji. Po dotarciu na metę lord honorował właśnie zwycięzców, wśród których był Rickard. O całym zamieszaniu z Rufusem dowiedział się dopiero później, ale nie miał mu niczego za złe i też nie krytykował go za próbę oszustwa, bo nie wierzył, że byłby on do tego zdolny, był zbyt honorowy na to, więc najpewniej się po prostu zagubił.
Gdy już wszyscy byli w obozie, Rufus rzucił propozycję, o której Rhae wcześniej myślał, tak więc był jak najbardziej chętny się na nią zgodzić.
- A można, jak najbardziej, jeszcze jak! - roześmiał się, po przytoczeniu słów pewnego sławnego kaznodziei. - Wraz z moimi starymi towarzyszami, będzie nas niezła banda. Proponuję, żebyśmy ustawili się po obu stronach areny i spychali innych na środek, żeby potem tam ich pokonać i zmusić do kapitulacji. - powiedział nieco cichszym tonem, żeby nikt postronny ich nie usłyszał.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rufus Reyne Pią Maj 08, 2020 11:00 pm

- Ano, tam to zwykle droga prosta jak w mordę strzelił, heh - zaśmiał się. Ten Rickard to swój chop był, wiedział jak rozweselić we właściwych chwilach. W sumie ciekawie się ten los potoczył. Gdybym wtedy przed turniejem był w jakimś innym miejscu, to prawdopodobnie nie poznałbym tak wspaniałych i przynajmniej w części honorowych ludzi. A co gdybym nie był honorowy? No w sumie też bym ich nie poznał, bo bym nie pobiegł na pomoc potrzebującemu, bo byłoby karygodne. Dobrze, że jestem honorowy - pomyślał z zadowoleniem Rufus.

- Dziękuję, ser - odpowiedział Cithrii. - Muszę przyznać, że jest równie nieprzyjemny co klątwy w opowieściach. Zaczął lżyć na mnie, gdy chciałem mu pomóc wstać z ziemi - opowiedział. Drużyna na walki zbiorowe zaczęła się formować, więc tylko przytaknął na propozycję Rickarda i wyraził zgodę na przyjęcie ser Aubreya w ich szeregi. Jeśli Cithria go polecała, to może i będzie to człek honorowy.
- Zły pomysł, Rhaegarze - skarcił valyrianina. - Z pewnością walczących będzie tyle, że nas podzielonych na dwie części oflankują inne grupy i wyłączą z walki, więc to się nie uda. Bądźmy jak ten lodowiec na dalekiej i mroźnej północy. Stańmy w jednym rogu i posuwajmy się do przodu powoli, ale nieubłaganie - zabłysnął. - No, może jednak trochę szybciej niż powoli - dodał.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Pią Maj 08, 2020 11:34 pm

- Ta jest. - Przyznał Rufusowi. - To będzie kupa ludzi kolego, więcej niż na kopie. Nie tylko rycerze, ale i wolni zbrojni, pewnie nawet co starsi giermkowie. Niezła młócka. - Zwrócił się do srebrnowłosego. - Nie mam też pewności, czy będą cokolwiek grodzić. Mi się wydaje, że to będzie po prostu młócka na całego. I faktycznie, winniśmy kryć się nawzajem. Potem, o ile doczekamy, rozstrzygniemy to między sobą, ładnie. - Uśmiechnął się. Podobałoby mu się takie rozwiązanie jak na Próbie Siedmiu - jeden na jednego, bez wtrącania się.
- To ten... Tarcze na zewnątrz, dwuręczna wewnątrz? - Taki miał pomysł. Żeby ci z krótszą bronią podejmowali przeciwnika a ci z dłużą czekali na okazję do ciosu w łeb. Nie leżało to w koncepcji jeden na jednego, ale o ile siebie mogli być względnie pewni, to mało który przeciwnik pewnikiem nie będzie kombinował, więc do pewnego momentu i oni musieli.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Sob Maj 09, 2020 8:23 pm

Od początku myślał, że udział w tych zawodach weźmie mniejsza grupa ludzi, ale jeśli mowa była o bardzo licznych przeciwnikach, to sprawa miała się trochę inaczej. Nie miał więc powodu w dyskusji o strategii, bo w takim przypadku, przedstawiona przez Rufusa i Rickarda, była bardziej sensowna. Nie, żeby się na tym znał, ale właśnie tak brzmiało.
- No dobrze, nie wiedziałem, że będzie ich dużo więcej. Myślałem bardziej o maksimum dwudziestu ludziach, wraz z nami. - przyznał i wysłuchał propozycji z tarczami. - Brzmi dobrze, ale ja nie mam ani tarczy, ani długiej broni, proponuję więc, że będę osłaniał jedną z flanek. - zaproponował, wtem kolejno odezwali się jego towarzysze.
- Ja też mogę osłaniać flankę. - powiedziała Rhaenyra, a zaraz za nią odezwał się Haegor. - To ja stanę z tarczą! - powiedział dumnie i poklepał się po wielkiej żelaznej tarczy na swoich plecach,
- To ten, zaczynamy wybijać przeciwników od najsłabszych czy od najsilniejszych? Jeśli zaczniemy od słabszych, to nasi przeciwnicy może będą pod koniec zmęczeni i uproszczą nam zadanie. - uśmiechnął się.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Sob Maj 09, 2020 8:59 pm

- Mogę użyczyć tarcz. Mam dwie w zapasie. - Oznajmił. Akurat tak się składało, że kiedy kupowali zbroję dla Cleosa, on zakupił dwie dodatkowe tarcze. Były, rzecz jasna, pomalowane, ale to się by dało szybko załatwić - ot, maznąć na jakiś kolor. - Z doświadczenia wiem, że tarcza się przydaje, kiedy idziesz w młóckę. - Dodał. No, ale zrobią, jak będą chcieli. Do niczego ich nie zmuszał.

- Bijemy tych, którzy podejdą. - Odparł, uśmiechając się. - Słuchaj... Nie jestem znawcą tej, wojskowości. Wiem, że żołnierze w armiach formują szyki i tak walczą. Tutaj każdy może walczyć z każdym. To trochę jak pełen lisów płonący kurnik, w płonącym burdelu podczas szturmu na miasto. My łączymy się, zajmujemy jakiś taktyczny punkt i ten... próbujemy przetrwać nawałę. - Sądził, że skoro oni na to wpadli, to wpadną i inni. Wyspy na oceanie chaosu. Potem się zetrą i się obaczy.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Gedeon Osgrey Sob Maj 09, 2020 9:03 pm

Druga runda turnieju nie poszła dziedzicowi Zimnej Fosy tak dobrze jak pierwsza. Próbował jak mógł, ale poprzedniego wieczoru najwyraźniej zbytnio świętowali z jego wesołą kompanią. Toteż nie tylko nie mógł zdobyć przewagi, ale też kilkukrotnie chybiał. A jak już trafiał, to albo w tarczę przeciwnika, albo zbyt lekko.
W końcu zaczęło go też irytować to buczenie tłumu. Kultury trochę by się nauczyli. Czy ja się z nich śmieję, jak wolno w polu robią? – pomyślał sobie jeszcze nim znów ruszył na przeciwnika.
I chyba za bardzo chciał wygrać – zrobił kilka głupich błędów i zaraz walka była rozstrzygnięta. Odpadł.
- Podaj uczciwą cenę, to wykupię mój rynsztunek, acz nie zależy mi bardzo. Zawsze można zamówić nową zbroję. I gratuluję też zwycięstwa - dodał jedynie z lekkim, krzywym uśmiechem. Ciężko być pozytywnym, gdy przegrywasz w tak kiepskiej walce. I w tak beznadziejnym stylu. Choć zawsze mogło być gorzej. Można zostać wyniesionym z pola, po tym jak spadnie się na złamanie karku - próbował się pocieszać w myślach.

Następne dni

Znacznie lepiej poszło Gedeonowi na wyścigu konnym. Gdy w końcu dotarł na metę w pierwszej dziesiątce był całkiem zadowolony. A jeśli tego było mało, gdy usłyszał, że dwaj najszybsi zawodnicy, sir Rufus i sir Robin, zostali zdyskwalifikowani, zaś pierwsze i drugie miejsce przypadły jego wiernym kompanom, nie dało się ukryć radości.
- Gdyby nie to, że Sam jeszcze walczy w turnieju, to wyprawiłbym aż jakąś ucztę na waszą część! Brawo panowie - i w sumie jak powiedział, tak też potem zrobili z sir Aramisiem, spędzając wieczór po wyścigu na piciu i zabawie, przysiadając się do innych przyjezdnych na turniej i próbując zawrzeć nowe znajomości. Takie okazje były ku temu idealne.
Gedeon Osgrey
Gedeon Osgrey

Liczba postów : 119
Data dołączenia : 09/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Wto Maj 12, 2020 12:15 am

Ten sam dzień, późne popołudnie...


Gdy walka się zaczęła, grupa wyrzutków sformowała swój mur tarcz i ustawiła się w miarę z boku. Starali się odpędzać od wrogów, bijąc tylko tych, co poniewczasie sami się do nich zbliżyli. Sama walka, trzeba rzec, była zupełną jatką. Wyznaczonego pod okolicznym wzgórkiem miejsca było mniej niż ludzi na nim walczących i z samego początku, gdzieby się nie ruszyć, nie dało się odegnać się od jatki.
Do Rhaegara podbiegł jeden z wędrownych rycerzy i zaczął go bić. Tarczą sprawnie blokował uderzenia z prawej Rhaegara, ale wobec ciosów z lewej strony był bezradny. Rapier Rhaegara przynajmniej dwa razy drasnął go piersi, nim sam odpowiedział uderzeniem obuchem w bark Valyrianina (a nadmienić trzeba, że bez tarczy było go dość łatwo trafić). Generalnie przeciwnik obłożył Valearosa jeszcze kilka razy, nim Rhaegar pewnie uderzył w prawy bok,wytrącił z równowagi i ogłuszył primą.
Pewnie stali za to Rickard i Rufus. W przypadku obu taktyka była trochę prostsza i zaskakująco podobno - czekali za tarczą, aż ktoś się napatoczy i obijali go obuchami po głowie. Taktyka się sprawdziła i dopiero pod koniec, gdy czuli się trochę bardziej zmęczeni, sami również zaczęli trochę obrywać.
Tymczasem Rhaegar walczył dalej, a przeciwnicy coraz bardziej napierali. W okolice zaplątała się niewielka grupa rycerzy i postanowili spróbować zrobić wyłom w fortecy. W większym tłoku walki coraz trudniej było mu wykorzystywać swoją zwinność. Napierający rycerze (we trójkę) sprawnie zasłaniali się tarczami przed jego i jego towarzyszy ciosami. Spychany coraz bardziej próbował rozpaczliwie atakować, ale dla przeciwników pozostawał tylko odsłonięty. Najpierw jednemu przełożył primą przez głowę, aż upadł na ziemię. Po paru celnych atakach zdołał następnemu wybić z rąk tarczę (sprawnie jadąc po jego nadgarstku), ten jednak zbliżył się bardziej i zaczął go okładać raz za razem - najpierw primą w bark, potem kwartą w policzek i ponownie primą w łeb. Po tej ostatniej Rhaegar stracił przytomność i padł, a wygrany rycerz przystąpił do walki z jego sąsiadem - Haegorem.
Wyrwy, która powstała w formacji, nie dało się tak szybko załatać. Zaraz wbiegli tam kolejni rycerze i całe skrzydło Rhaegara zaczęło się rozsypywać. W jednym z krytycznych momentów jeden ze zbrojnych zaszedł od tyłu Rickarda i Rufusa, pierwszego obijając obuchem po głowie. Drugi w porę się zorientował i zręcznie założył przeciwnikowi dźwignię, powalając na ziemię. W szeregi wdarł się chaos, z którym ciężko było sobie poradzić...
W końcu wszystko zaczęło się robić coraz bardziej przejrzyste, podczas gdy kolejni rycerze legli na ziemię. Wreszcie na placu boju zostało pięć grup rycerzy wszelakich:
- Trzech w miarę zdrowych rycerzy Wiary - pośród nich zaś ser Willem Peake i ser Emmon Risley. Wszyscy dzielnie dzierżyli miecze i tarcze, zajęli pozycję na północy i zastanawiali się co począć.
- Czterech rycerzy spod herbu Tarlych - dwaj nieśli buzdygany i tarcze, jeden dzierżył wielki miecz, ostatni natomiast młot bojowy. Jednym z nich był występujący wcześniej dziedzic lorda. Zajęli pozycję na niewielkim wzgórzu na wschodzie i czekali na atak.
- Trzech wędrownych rycerzy z Zachodu (w tym ser Lancel Lot), wysłannik od Payne'a i sam lord Stackspear. Zajęli pozycje na południowym wschodzie, dzierżyli zaś przeważnie pałki i morgenszterny, a dwóch miało także tarcze. Z zaciekawieniem spoglądali to na Rickarda i Rhaegara, to zaś na Tarlych.
- Sześciu niskich wojowników z Wysp Tarczowych, siedzących na zachodzie. Słabo uzbrojeni, nieśli również pałki. Jako jedyni stali zupełnie bez szyku i w większych odległościach od siebie.
- Na południu żywi jeszcze ser Rickard, ser Rufus oraz ich żywi jeszcze towarzysze - Rhaenyra, Flowers, Robin, Haegor, ledwo trzymający się na nogach Jamie i prawie nieodczuwający trudów walki Robert.


Poza nimi na polu bitwy kręciło się jeszcze kilku rycerz - na przykład ostatni reprezentant Dorzecza - ser Addam Piper; dzielny ser Banan w złoconej czapce w kształcie sokoła i połyskującym mieczem, a także czarnoskóry Letniak z zagiętą szablą, paradujący w pięknym, czerwonym płaszczu z ptasich piór. Krążyli między wszystkimi grupami, tak jak one szukając okazji do jakiejś bitki, byleby nie zaprzepaścić od razu swoich szans. A tymczasem słońce coraz bardziej osuwało się nad horyzontem, niczym piękny żuraw czuwający nad ostatnimi potyczkami...





Starucha
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Wto Maj 12, 2020 2:27 pm

Cóż, walka zbiorowa, podobnie jak bitwa, nie tyle była sprawdzianem indywidualnych umiejętności, co grupowego działania. Oczywiście, można było przystąpić do walki samemu czy z towarzyszem u boku, ale widać doskonale po polu, co się dzieje z indywidualistami. Nie masz ugadanych kompanów, to długo waść nie pociągniesz. Nieważne jak dobry jesteś, po prostu ugniesz się pod naporem mas.

Kiedy nawała ustała i Rickard był pewien, że mają kilka konkretnych chwil - znaczy, że nikt ich na razie nie zaatakuje niespodzianie - na przegrupowanie, podniósł zasłonę hełmu i opuścił podbródek z folg, żeby złapać oddech. Kontuzja wcale mu przy tym pomocna nie była, ale jak przystało a rycerza i dużego chłopca, starał się tego nie okazywać.
Czy miał plan? Cóż... Jakiś tam by miał. Co prawda w przypadku Rickarda i Rufusa mowa jest o głupim i głupszym, ale dotąd jakoś im wychodziło, radzili sobie i nawet nie stali jak te sieroty, każdy z osobna. Chaos ich nie zeżarł - warto, żeby tak zostało.
To ten... Plan? Plan miał taki, by zostać na pozycji, przynajmniej na tę chwilę. I dalej taki sam jak ten, co był, z tym tylko, że skoro nad każdym mieli przewagę liczebną, to o ile się dało, ci najsprawniejsi winny przechwytywać nacierających oponentów, aby ci osłabieni mogli atakować ze skrzydła a ci, którzy by nie oskrzydlali, mogliby po prostu czuwać, czy aby ktoś nie próbuje wykorzystać okazji. Gorzej, jeśli wszyscy by uwzięli się na nich - wtedy jeno zwarcie szyku i obrona do upadłego.
Ale czemu się nie ruszać? Jak dla niego to była taka próba cierpliwości. Kto pierwszy opuści pozycję i się wystawi, a przy okazji starcia będzie podgryzany przez tych, co nie mają grup. Zresztą zarówno on i Jamie potrzebowali oddechu. On to szczególnie przez te żebra. Jeśli jednak już mieli się ruszyć gdzieś, to chyba najlepiej na Zachód, żeby zbliżyć się do wojaków z Tarczowych. Ale tak spokojnie, trochę po łuku. Na pewno nie powinni się rzucać na Północ, bo wpadliby między dwa zgrupowania.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Czw Maj 14, 2020 1:31 am

Dalsza walka niedługo rozpętała się na dobre. Rycerze Zachodu ruszyli na Tarlych, którzy z kolei postanowili wyjść im naprzeciw i zaatakować, schodząc ze wzgórza. Rickard i Rufus nie mieli dużo czasu by kontemplować tej sytuacji, bo przeciw nim wyruszyli także rycerze z Wysp Tarczowych, nie chcąc dać się zaskoczyć na swoich pozycjach.
Rickard natrafił na jednego z rycerzy w biegu i przewalił go całą masą swojego ciała na glebę. Dobił jeszcze dwoma uderzeniami swoim buzdyganem.
Podobnież ser Rufus - choć z początku miał problemy z walką pod słońce i nawet raz oberwał przez prawy bark, to potem zdzielił przeciwnika tarczą, tertą po policzku i primą po głowie.
Sama walka dla reszty ich towarzyszy wypadła trochę gorzej, niżby mogli się spodziewać po dotychczasowych wyczynach. W bardziej otwartej walce słabiej poradził sobie młody Aubrey, który bez szczelnej ochrony nawet przy rycerzach z Wysp Tarczowych wypadał blado. Przypadkiem także ser Robert został trafiony obuchem w łeb i przypadkiem ogłuszony.
Wtenczas i z tyłu spróbował zaatakować ich sam Letniak, szybko został jednak obezwładniony przez Rufusa i Haegora - do spółki. Pierwszy przywalił mu tarczą, drugi zaś rzucił się na niego i wywrócił.
Wtenczas skutecznie wybili się także ludzie z Zachodu, z tymi od Tarlych. Na oczach Rickarda po potężnym podbródkowym żelazną rękawicą na ziemię upadł lord Stackspear. Jego oprawca długo jednak nie nacieszył się swoim tryumfem, gdyż zaraz starł się z ser Lotem w zapasach i po chwili tarzania w błocie musiał uznać wyższość rywala. Tak więc ostatecznie na polu bitwy zostało jeszcze paru samotnych rycerzy, oni i rycerze Wiary. Potyczka była więc nieunikniona...
Rickard starł się z ser Emmonem Risleyem. W ciężkim qohorskim pancerzu, nawet pomimo wielu ran, ciężko było Tarthowi zrobić krzywdę. Choć tarczę trzymał coraz mniej pewnie, tak jak i sił trochę mu brakowało, to nie przeszkodziło mu to w solidnym spuszczeniu mu łomotu. Ostatecznie prawą kwartą w policzek powalił go na ziemię...
Ciekawiej toczyła się walka Rufusa z ser Willemem. Walkę zaczął Reyne, markując uderzenie sekundą, uderzył natomiast senatorskim w lewy bok. Schylił się przed kolejnym ciosem, zasłonił tarczą i wyprowadził kolejne uderzenie, tym razem w prawy bark. Rozjuszony Peake pchnął go tarczą i uderzył z całej siły po głowie, powodując mroczki przed oczami. Rufus ustąpił przed kolejnym ciosem, obracając się na pięcie, i trochę niepewnie uderzył w kierunku głowy. Willem zablokował cios tarczą, uderzył raz jeszcze tertą, walnął w tarczę... i dostał piękną primą po głowie, od której zemdlał.
Na placu boju pozostali więc tylko niedobitkowie, z którymi rycerze sprawnie już sobie poradzili. Po paru kolejnych walkach na placu boju została tylko zwycięska drużyna - Rickard, Rufus, Haegor, Robin i Rhaenyra. Dla wyrównania szans Haegor i Rhaenyra stanęli początkowo po stronie Rickarda, a przeciw Rufusowi i Robinowi. Rickard zmierzył się z ser Robinem i przebieg walki był podobny do tej z ser Emmonem - ciosy w jego zbroję zazwyczaj nie robiły większej szkody - a i przeciwnicy byli coraz słabsi - wystarczyło więc kilka razy przełożyć mu przez łeb, żeby padł na ziemię. Gorzej wyglądała walka zmachanego Rufusa z Haegorem. Najpierw uderzył Haegor i przełożył Rufusowi buzdygan przez czoło. Reyne skontrował i nadział się na tarczę przeciwnika, który uderzył go z lewej, sam dostał rękawicą po policzku, po czym pchnął tarczą i przełożył kwartą, pozbawiając Rufusa przytomności.
Zostało więc trzech przeciwników, z czego Rhaenyra i Haegor gotowi byli stanąć razem. Niewiele im to dało, finał był bowiem popisem Tartha.
Zwarli się blisko. Rhaenyra uderzyła, Tarth zablokował jej cios tarczą i uderzył na Haegora. Ten odskoczył, sam chcąc wyprowadzić atak, Rickard szybko jednak cofnął się, zasłonił tarczą, podszedł i wyprowadził uderzenie. Haegor zachwiał się, a Rickard odepchnął tarczą Rhaenyrę i trafił dwa razy. Musiał się zaraz bronić przed zaciekle atakującą dziewczyną, w końcu jednak sam uderzył od boku, po czym rzucił w nią swoją tarczą, wywołując krótkie zamieszanie. Chwilę wytchnienia przeznaczył na wykończenie Haegora - przyłożył mu porządnie primą i wygrał. Uchylił się przed dwoma ciosami Rhaenyry, zamarkował poziomą kwartę, ale zamiast tego przerzucił broń do lewej ręki i trochę na oślep uderzył. Dziewczyna dostała w głowę, zemdlała. Wygrał.
Niedługo przyszedł zaś czas na nagrody. Haegor i Rhaenyra dostali po sto dłoni nagrody, natomiast Rickard jako zwycięzca otrzymał osobiście od Tarly'ego uścisk dłoni, dwieście złotych monet i tajemniczy list, który poproszono lorda, aby przekazał.
Liścik:
Tymczasem Rhaegara, gdy tylko go wybudzono, przywołano do porządku tajemniczymi wieściami. Otóż maester wezwał go do siebie i ser Hektora. Nie powiedział jednak nic więcej...


Starucha


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Maj 14, 2020 9:52 am, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Czw Maj 14, 2020 5:42 am

Kiedy padł ostatni przeciwnik, rozejrzał się po okolicy, obrócił nagle do tyłu i sprawdził, czy nikt się na niego nie zasadza od dupy strony. Już im tutaj w końcu pokazali, że takie zagrania nie są wcale rzadkie. Nikogo jednak nie było. Został sam. I dobrze, bo głupio by było, gdyby wygrała baba z rapierem czy coś.
Uśmiechnął się. Nie sądził, że to on zostanie na scenie. Miła niespodzianka. Nadal to kopie pozostawały najważniejszą konkurencją, ale mimo wszystko wygrana w walce zbiorowej to też było coś, czym warto się cieszyć.
Zdjął górną część hełmu i odchylił folgi podbródka. Buzdygan powędrował w pętelkę. Tarth ruszył sprawdzić, co z jego towarzyszami. W sumie to wszystkimi towarzyszami.

Pieniądze zawsze były mile widziane. Jednak ten list... Cóż, na razie zachował to dla siebie. Przy ostatnim spotkaniu brat groził, że spróbuje znaleźć mu żonę. Ufał jednak, że wierny buzdygan go ochroni, jakby co.
Już w obozie musiał przyznać, oczywiście nad kufelkiem piwa, że zabawa była przednia. Piękne się bili... Wszyscy. Wiernie się trzymali, aż do momentu, gdzie trzeba było inaczej. Nikt nie spróbował chujowych zagrywek.
- Rufus... To z Tobą myślałem się zmierzyć na końcu. - Rzucił, klepiąc Reyna po plecach i szczerząc się. - Walczyłeś, jak przystało na lwa, druhu. Jeno pecha miałeś do oponentów. A może to szczęście... - Znowu się uśmiechnął. W końcu dobra walka nie jest zła. - Tak czy siak, ten Willem to kawał twardego skurczybyka, nie?
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Sob Maj 16, 2020 1:24 am

Dzień piąty i przedpołudnie szóstego, dziesięć lat od Podboju


W ciągu kilku następnych dni doszło do kilku pierwszych walk pieszych. Pierwsza runda, choć dla większości faworytów prosta, nie obyła się bez kilku niespodzianek i interesujących walk. Ser Willem Peake uległ Meadowsowi po emocjonującej walce, natomiast ser Robert i ser Samuel pechowo zostali ogłuszeni przez mniej znanych ser Banana i ser Uthera z Starego Miasta. Ser Rufus natomiast wygrał z jakimś biednym rycerzem z białym drzewem otoczonym czarnymi ptakami.
Tego samego dnia doszło do kolejnej rundy. Tym razem również poszło gładko, poza dwoma ciekawymi walkami - ser Rickard stoczyć miał bój ze swoim przyjacielem, Jamiem, natomiast ser Aramis dostąpił zaszczytu walki z czempionem królowej - ser Gallanem z Arbor. Pierwszy pojedynek wygrał Rickard, po męczącej i żmudnej pracy powalił Jamiego na ziemię uderzeniem tarczy po policzku, natomiast ser Gallan pewnie ogłuszył przeciwnika w głowę. Natomiast Rhaenyra po ciężkim boju musiał ulec tajemniczemu Letniakowi, z którym mieli już do czynienia w czasie walki zbiorowej. Gładko przeszli za to dalej Rhaegar, i ser Rufus.
Po tych walkach ogłoszono przerwę do dnia następnego, bo było już dość późno.
Z rana zaś doszło do kilku kolejnych walk, w których znowu nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego - Rhaegar i Rickard trafili na kolejnych wędrownych rycerzy, natomiast ser Rufus miał przyjemność stoczyć pojedynek z ser Manfredem Ambrose i zwyciężyć, kilka razy skutecznie uderzając go terta. Natomiast Haegor pomścił przyjaciółkę i sprawnie rozprawił się z czarnoskórym Letniakiem.
Po walce doszło zaś do przedstawienia kolejnej rundy - Rhaegar miał stoczyć pojedynek z ser Rickardem, natomiast ser Rufus - z ser Lancelem Lotem. Miała odbyć się popołudniem, po niej zaś - inscenizacja.


Swoje pojedynki stoczył też Lucas w turnieju dla giermków. Pierwszy pojedynek stoczył z giermkiem mniej znanego rycerza, ser Duncana Niskiego. Obaj chłopcy nie byli zbyt doświadczeni w walce i stoczyli ciężki, choć czasem komiczny, bój. Największą przewagą Lucasa było sprawne operowanie tarczą, dzięki której chronił się przed większością ciosów przeciwnika. I choć został kilka razy obity - z czego największy siniak zostanie mu z pewnością na prawym przedramieniu - to w końcu rozbroił przeciwnika próbą uderzenia terty, które ostatecznie trafiło w nadgarstek przeciwnika.
Drugą walkę stoczył z sędziwym już giermkiem - a i tacy również zdarzali się pośród w tym fachu - który liczył sobie przynajmniej pięćdziesiąt lat. Swoją sprawność miał już chyba za sobą i nie zdawał się przeżywać drugiej młodości. Wyglądał szczerze mówiąc tak sobie - siły, pomarszczony, z ledwo zarysowanymi mięśniami. Sprawnie jednak posługiwał się tarczą i zbroją. Pojedynek, po długim czasie, wygrał także Lucas, gdy przeciwnik zmęczył się już zanadto i nie mógł złapać oddechu.
Dopiero następnego dnia czekała go kolejna walka. Koło południa, miała odbyć się w przerwie między trzecią i czwartą rundą walki pieszej dla rycerzy.


Po czwartej rundzie pieszych, na którą przewidziano trzy godziny, miała odbyć się inscenizacja. Całą drużynę - w tym zaś Rufusa, Lucasa, Rickarda i Rhaegara - przydzielono do drużyny dornijskiej. A dwóm najlepiej radzącym sobie dotąd - Rufusowi i Rickardowi - przypisano zaszczytne role odpowiednio Marqa Dayne'a (królewskiego brata, który według legendy podniósł Świt z zimnych rąk martwego brata i ubił trzydziestu zbrojnych z Reach, nim nie wzięto go żywcem na specjalne życzenie króla Gwayne'a) oraz "Sępiego Księcia" Blackmonta (znanego ze swojego okrucieństwa; najbardziej znany jest z swojej gwardii przybocznej, z którą szedł za swoimi oddziałami i mordował wszystkich dezerterów). Rhaegar otrzymał stanowisko dowódcy oddziału łuczniczego ustawionego na jednym ze wzgórz, natomiast Lucas ustawiony został w głównym orszaku, razem z Tarthem. Pozostali ich towarzysze również zostali jakoś porozsadzani po zazwyczaj mniej ważnych rolach.


Starucha
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Sob Maj 16, 2020 2:55 am

To był szok! Kurna, prawdziwy, szok - jak z Dorne do Muru! Ser Willem Peake już w pierwszej rundzie pojedynku odpadł, uginając się przed... Eee.... Przed, ni mniej a nie więcej, "kimś". Przynajmniej dla Rickarda był to po prostu "ktoś". Peake zaś to inna para ciżem - twardy sukinsyn, który ładnie go na Próbie Siedmiu urządził. Ha! Cóż, widać on też nie wyszedł z tej Próby jeno z guzem na łbie.
Obserwując bój ser Rufusa pstryknął palcami. - Ja znam ten herb. Emmm... No, ten. Oni mają drewniany donżon. Drewniany donżon w Dorzeczu, ta! - Zaśmiał się. Pewnie ten drzewny czuł się za tarczą normalnie jak w domu.
Bój z Jamiem. Oczekiwał mniejszego wyzwania, jednak jego wierny kompan pokazał, że jednak to i owo potrafi. Tarth pogratulował kompanowi siły ramienia i postawy godnej najbardziej zażartego rosomaka. Cieszył się, że ten skurczybyk jednak jest w jego drużynie. Trochę natomiast martwił się o ser Cleosa. To znaczy jasne, chłopak miał z tego wyjść obronną ręką, ale mimo wszystko... Biedak tak lubił się napierdalać.

Walki giermków... No cóż. Rozrywka to równie intrygująca co zaganianie świń i miejscami równie zabawna. Jednak czyż oni też kiedyś nie byli podobni do tych giermków? No, może nie do tego starego. No i nie do tych słabych - Rickard nigdy najmocniejszy nie był, ale trzymał poziom.

- Rhaegarze... - Zaczął, gdy tylko trafił na srebrnowłosego. - Silnego ramienia. Przyda Ci się. - Przyznać musiał, że bardziej interesowała go walka Rufusa niż jego własna. Oczywiście, miał zamiar dać z siebie wszystko, ale... No cóż.

- Oooo... Ja chciałem być Daynem... - Rzucił. Potem westchnął i pogodził się z tym, że jednak będzie jakimś tam sępem czy innym skrzeczącym gównem. Nie to, żeby mu było jakoś specjalnie przykro. Ba, zaraz się rozpogodził i już na wzgórzu, gdzie ustawiono go razem z giermkiem Lucasem, tryskał humorem w najlepsze, tak jak to miał w zwyczaju.
- Chłopcze... - Rzucił. - Tylko mi ten, nie dezerteruj. Bo wiesz... - Przeciągnął kciukiem po szyi, ale zaraz zarechotał i klepnął giermka w plecy. Czekał też, co to oni w zasadzie będą robić. Czy to taka zabawa będzie, czy można by komuś łupnąć.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rufus Reyne Nie Maj 17, 2020 2:02 pm

Po ustaleniu taktyki wzięli udział w walce zbiorowej. Był to bój wspaniały i bardzo zacięty. Jedna wielka młócka ludzi stojących w ścisku. Szybko jednak zaczęło się to rozluźniać w miarę odpadania coraz to kolejnych ludzi. Ciężko było wciąż w tej sytuacji pomagać takim osobnikom jak Rhaegar. Rufus przez ostatnie kilka dni polubił gościa nawet, ale przyjście na walkę zbiorową z rapierami było niczym próba przekrojenia bułki młotkiem. Tak też niestety się stało, że Rhaegar odpadł, a Reyne nie był w stanie wtedy temu zapobiec. Przynajmniej w porę zauważył tego gościa, co zaszedł go i Rickarda od tyłu, więc założył mu dźwignię, obalił na ziemię i jeszcze przyłożył buzdyganem po głowie, żeby nie wstał. W końcu doszło do takiej sytuacji, iż ich grupa pozostała sama na kilka innych i trochę osób pozbawionych drużyny. Mieli wtedy chwilę na złapanie oddechy, z której Rufus skorzystał. Potem poradzili sobie z rycerzami z Wysp Tarczowych, a wtedy kolej przyszła na Synów Wojownika. Jemu akurat trafił się ser Willem Peake, od którego oberwał mocno po głowie, ale odwdzięczył mu się z nawiązką i tym samym pokonał go. Wtedy też rozejrzał się po placu boju.
Na zachodzie nikogo, na wschodzie też nie, na północy przeciwnika brak, na południu również...
- A, bo tylko my zostaliśmy - skwitował nagle. No to trzeba było tę sprawę rozwiązać, więc przystąpili do walki między sobą. Jemu przypadła walka z Haegorem, więc natarł na niego i oberwał przez łeb.
- To tylko zadrapanie - powiedział mu i natarł po raz kolejny. Wtedy ten przylał mu tarczą i Reyne zobaczył jeszcze jak ten buzdygan przemieszcza się prosto w stronę jego głowy i potem już ciemność.

Gdy go wybudzono, zataczając się ruszył w stronę obozu. Trochę kości go bolało i jakoś tam ciemno przed oczami, ale ogólnie był zadowolony. To była bardzo dobra bitka i Rufus z chęcią wyglądał takich więcej.
- No, też taki miałem zamiar się z tobą na końcu zmierzyć - odpowiedział Rickardowi po tym jak już zdjął z siebie wszystkie warstwy pancerza i siedział z resztą, mając w dłoni kufel piwa. Takie piwo to najlepiej z chlebem smakowało, więc w drugiej dłoni miał bułkę. Aaa, bo ty wygrałeś - zorientował się nagle. - Gratuluję - dodał z uśmiechem. - Ta, jak mnie przez łeb zdzielił to już myślałem, że to koniec moich przygód w walce zbiorowej, he.

Kolejny dzień i kolejne konkurencje turnieju. Tym razem pojedynki piesze. W pierwszej kolejności przydzielono go do walki z jakimś rycerzem, mającym w herbie białe drzewo otoczone krukami. W trakcie walki Tarth powiedział z kolei coś bardzo nieoczekiwanego, co skłoniło Rufusa do wypytania się przeciwnika bez przerywania walki.
- Ser, naprawdę macie drewniany donżon w zamku? To rzeczywiście zabawne, przecież takie nie spełniają należycie swojej funkcji, ponieważ można je łatwo spalić - powiedział mu. - Polecam przebudować czym prędzej na kamienny. Po Dorzeczu panoszą się Żelaźni Ludzie, a ponoć oni już odkryli jak się ogień roznieca - dodał jeszcze przed zadaniem ostatniego, zwycięskiego ciosu.

Następnego dnia było jeszcze ciekawej. Wygrał kolejny pojedynek, tym razem z ser Manfredem Ambrose'em. Następnie dowiedział się, że po przerwie stoczy walkę z niejakim ser Lancelem Lotem, więc poszedł przyglądać się walkom giermków. Nie były one zbytnio imponujące, ale czego innego oczekiwać po giermkach głównie składających się z dzieci. Niestety coś nie widział jak sobie Leo radzi, zupełnie jakby jednak wcale się nie zapisał. Przynajmniej przypisano mu ciekawą rolę w inscenizacji.
- O, jestem Marq Dayne - stwierdził i zabrał się za przegryzanie bułki. - Może innym razem ci się uda nim zostać, ser - odpowiedział Rickardowi.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Wto Maj 19, 2020 12:37 am

Tłum rycerzy, giermków, pachołków i... innych ludzi zebrał się na dwóch końcach wielkiego połacia terenu, obok zamku Horn Hill i błoni turniejowych. Drużyna Dornijska ułożyła się między trzema wzgórzami i, udając nieświadomych, oczekiwali ataku ludzi z Reach, ukrywających się po drugiej stronie jeziora. Atmosfera, wbrew tradycji, panowała dość radosna - wszyscy spokojni gawędzili sobie, jedli coś, czasem nawet pili. Była to tylko inscenizacja, nie było więc sensu za bardzo się spinać.
Rufusa i główny oddział Dornijczyków ustawiono na głównej części frontu, to jest centralnie od wschodu.
- Ser... - powiedział jeden z rycerzy, podchodząc do Rufusa. Po posturze rozpoznał przeciwnika z Dorzecza, z którym walczył pierwszy pojedynek w pieszych. - Jestem bratem lorda Blackwooda... Eee... Chyba służę pod Wami. Chciałem podziękować za poranną walkę, doprawdy niezwykła. A rady o donżonie sobie wezmę do serca i na pewno przekażę bratu - stwierdził. - Chciałem spytać, bo tak dobrze walczycie... Mój brat szuka dzielnych rycerzy na swój dwór, do Raventree Hall. Czy może ser nie zechciałby się tam ze mną wybrać?


Również u Rickarda i Lucasa coś się działo. Do obu przydzielono także ser Aubreya Flowersa, innego młodzianina, który przywędrował jakoś do Cithrii i od tego czasu kręcił się jakoś koło nich.
- Czy naprawdę będziemy iść za naszymi i bić dezerterów? - spytał Rickarda. - Bestialscy byli ci Dornijczycy... - Westchnął.


Rhaegara i jego drużynę łuczników, w której była także Haegor i Rhaenyra, ustawieni na północnym wzgórzu mieli doskonały widok na okolicę. I to oni jako pierwsi spostrzegli pierwszą szarżę wroga. Od wschodu około dwudziestu dzielnych jeźdźców okutych w ciężkie zbroje wychynęło zza jednego z wzgórz, po drugiej stronie jeziora wyścigowego, i pędzili w ich kierunku, Samo wzgórze znajdowało się o pół mili od nich, natomiast jeźdźcy - o jakieś czterysta-pięćset jardów. Ciężko było powiedzieć jaki mieli cel. Niewątpliwie jednak jechali w kierunku Rhaegara i dornijskiego obozu...


Oddział Rickarda ustawiono na południowej flance, trochę z boku. Dowódca na sam bój zaplanował im pełnienie roli niejako wsparcia, obwodów; choć nie należało się spodziewać, że unikną potyczki.
- A pani Cithria jest bardzo miła, prawda? - nie przerywał mówić Aubrey. - I bardzo ładna... - szepnął. - Wiecie o niej coś więcej? Długo razem podróżujecie? - dopytywał, wyraźnie ciekawy całej sprawy. Wokół było na razie dość spokojnie i spokojnie był jeszcze czas na chwilę rozmowy...
- Naaadchodzą! - zabrzmiał tedy głos od posłańca, pędzącego od strony słońca. - Atakują nas! Co najmniej stu zaatakowało zachodni obóz!


Starucha
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Sro Maj 20, 2020 2:04 am

- Być może... - Odparł z uśmiechem. Choć wydawało mu się, że nikt tutaj do dezercji chętny nie był. To w końcu tylko zabawa a nie prawdziwa bitwa. Znaczy pewnie będą ranni, ale bez przesady. Jakieś połamane palce, tudzież przedramię, goleń czy lekkie wstrząśnienie.
- Flowers, Ty żadnej wojny nie widziałeś, prawda? - Zapytał, uśmiechając się. Chłopak wydawał mu się taki niewinny... Chociaż czy on miał prawo nazywać tego tutaj chłopakiem? Sam miał nieco więcej niż dwadzieścia lat, choć w jego przypadku trudno było oceniać. Twarz spalił mu ogień.

- Niedługo. Wiem tyle, że dzielna z niej wojowniczka i w sumie... - Pokiwał głową. Trochę się wyszczerzył. - Ej, ej... Ona Ci się podoba. Nie kłam. - Pokazał na niego palcem. Mocniej się wyszczerzył. - Cholera. Jeśli tak, to winieneś spróbować. Zdaje mi się, że przychylnie na was patrzyła. Pomogła wam, kolego i w ogóle. Tak, musisz skraść jej pocałunek. Pewnie tylko czeka. - Zapewnił, próbując wepchnąć Flowersa w metaforyczny wilczy dół, żeby potem rżeć z tego, jak zobaczy go z wykręconą łapą.

Plan? No, nigdy nie był dobry w planowaniu. Ale miał taki pomysł, że sam poprowadzi frontalną szarżę, aczkolwiek wolałby ustawić się tak trochę bokiem do słońca. I ten. Weźmie trzy czwarte swoich ludzi. Sztandar i te takie chuje śmuje. Pozostała część pod okiem kogoś kompetentnego spróbuje okrążyć pozycje przeciwnika i ukąsić go, gdy będzie zajęty walką z nimi.
Wykonać...
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Mistrz Gry Sro Maj 20, 2020 3:26 pm

- Żadnej - potwierdził Aubrey. - Honeyholt było moim pierwszym turniejem. Wcześniej trochę jeździłem z ser Maurycym z Gorzkiego Mostu. Objechaliśmy kilka turniejów i służyliśmy jako służba miejska w paru miasteczkach - powiedział trochę o swojej przeszłości. Na słowa o Cithrii delikatnie się zarumienił. - Nie... Eee... No może trochę - powiedział, odwracając twarz. - Ale co tam, ona jest wielką wojowniczką, a ja byle kmiotkiem. Nie ma... - urwał i odwrócił głowę, gdy nagle doniesiono o ataku.
Oddział Rickarda i jego towarzyszy ruszył do boju. Ruszył do walki, a jego oczom ukazała się prawdziwa bijatyka. Bili się na srogo, w zasadzie pół drużyny z Reach uderzyło na zachodni obóz i była w ogromnej przewadze. Dopiero pomoc Rickarda i jego ludzi dawało jakieś nadzieje na walkę z wrogiem.


Rhaegar i jego drużyna wykonała kilka strzał w kierunku rycerzy Reach. Ci krążyli trochę bez celu, starając się głównie unikać ataku strzeleckiego i wymijać. Jeden z ludzi został posłany z raportem do obozu.


W końcu i do Rufusa dotarły wieści o ataku na zachodni obóz. Dowodzący wszystkimi grający lorda Dayne'a postanowił ruszyć na pomoc.


Po pewnym czasie i do Rhaegara doszły wieści o masowym ataku. Sytuacja była krytyczna, dlatego powinni pospieszyć na pomoc i nie mieli możliwości dłużej zajmować się feralnym oddziałem łuczników.
I tak w końcu doszło do odparcia ataku. Przy wysiłku wszystkich rycerzy główne siły Reachowców zostali odparci, a także oskrzydleni przez ludzi Rickarda i konnych - rozbici. W czasie walki wyróżniło się wielu rycerzy, a ostatecznie wszyscy przyznali, że bawili się doskonale.





Siódmy dzień trzeciego księżyca dziesiątego roku po Zagładzie


Turniej zbliżał się ku zasłużonemu końcowi, a emocje przed głównymi rozstrzygnięciami sięgały zenitu. Organizatorzy sprawnie jeszcze je podgrzewali, przeplatając ważne walki mniej interesującymi, choć również prestiżowymi, pojedynkami giermków. Trybuny wypełniły się praktycznie do końca i nie zostało wiele wolnych miejsc. Nawet prości prostaczkowie zebrali się wokół i oglądali na stojąco ekscytujące rozgrywki.
Z rana, jako pierwszą walkę, zmierzyli się Rhaegar z ser Rickardem. Walkę ciężko było tym razem uznać za emocjonującą. Tarth dobrze bronił się tarczą przed uderzeniami Rhaegara, a nawet jeśli ten trafiał, to co najwyżej mógł zadrapać piękny pancerz Rickarda. Rickard za to całkiem skutecznie atakował zza swojej tarczy na prawie niebronionego Rhaegara. Kilka uderzeń i siniaków pozbawiły Valyriania złudzeń, a gdy w końcu legł na ziemi pokonany, wszystko było skończone. Walka praktycznie taka sama jak w zbiorowej, z tą różnicą, że Rickard jako wytrawny wojownik w cholerę skutecznie wykorzystał słabości Rhaegara.
Następny odbył się pojedynek ser Rufusa z osławionym ser Lancelem. Pokonać takiego przeciwnika, uznawanego za jednego z wybitniejszych mieczy Zachodu, to nie lada sztuka. Ale tym razem Reyne wspiął się na swoje wyżyny. Walczył jak w transie, czas jakby dla niego zwolnił. Był to jeden z tych nielicznych momentów w życiu, gdy z całkowitą pewnością mógł przewidzieć dokładnie, co zaraz się stanie. Uskoczył przed pierwszym ciosem, uderzył celnie w bok, uskoczył znowu, zasłonił się tarczą, uderzył sekundą, uskoczył. Po kilku minutach takiej walki obolały Lancel Lot ciężko już dychał, a niedraśnięty Rufus był coraz bliższy zwycięstwa. Rzucił w przeciwnika tarczą, ogłuszył go na chwilę i podszedł, wymierzając doskonale celną primę w niespodziewanego przeciwnika, który zaraz padł na ziemię.
Po kilku kolejnych walkach zamykających rundę, ogłoszono chwilę przerwy i zaproszono do walki giermków.
Giermek Rufusa, Leo Crakehall, radził sobie dotąd dosyć dobrze. Po pierwszych dwóch walkach wcześniejszego dnia, obu raczej łatwych, do następnej walki wylosował Lucasa. Poniekąd braterski pojedynek rozpoczął się na dany znak...
Obaj przeciwnicy spokojnie okrążali się, wyczekując okazji do ataku. Jako pierwszy uderzył Lucas - nabiegł z wyciągniętym mieczem, odbił się od tarczy Leo i wrócił na odpowiednio oddaloną pozycję. Uderzył raz jeszcze - sytuacja się powtórzyła. Trochę zmachany wrócił do okrążania Crakehalla... Ale tym razem to Leo zaatakował. Przyfasolił Osgreyowi tarczą, wytrącił go z równowagi, dołożył obuchem. Zaszumiało w głowie Lucasa, który z trudem uniósł tarczę i zasłonił się przed kolejnym ciosem. Wyprowadził kontrę, górną kwartą, obijając bark Leo, ten jednak niespecjalnie się tym zląkł i uderzył własną tarczą o przeciwnika z taką siłą, że Lucas nie utrzymał jej w rękach. Na bezbronnego Osgreya Leo uderzył jeszcze kilka razy i wywrócił go na ziemię, zwyciężając w pojedynku.
Po kolejnych pojedynkach doszło do kolejnych walk. Tym razem ser Rufus zmierzyć miał się z ser Gallanem, królewskim faworytem. Walka była bardzo wyrównana - raz za razem wymieniali się ciosami, nie stroniąc od ciężkiej bijatyki. Kilka siniaków później wszyscy byli coraz bardziej zmęczeni... Ale to Rufus zadał decydujące uderzenie primą i powalił nieprzytomnego Gallana na ziemię.
Rickard stoczył trochę prostszy pojedynek z ser Emmetem Tarlym. Przeciwnik nie stanowił tym razem większego wyzwania i wystarczyło ledwie kilka celnych uderzeń, żeby pokonać rodzimego rycerza i przejść do finałowych rund.
Po pierwszej półfinałowej batalii, w której ser Arthur Meadows poskromił ser Harlanda Tyrella przyszedł czas na drugi pojedynek - ser Rickarda z ser Rufusem. Obaj ustawili się w odpowiedniej odległości, mocno chwycili broń i na dany sygnał  - ruszyli!
Reyne wyciągnął się ze swoim buzdyganem, chybiając, i sam zasłonił się tarczą przed uderzeniem Tartha. Cios był tak mocny, że musiał cofnąć się o krok do tyłu. Kolejne uderzenie. Rickard obijał raz za razem tarczę Rufusa, zmuszając go, by ustępował pola. Pierwsze uderzenie zamarkował od lewej, uderzył jednakowoż primą, obijając Rufusowy bark. Uchylił się przed kontrą Reyne'a i uderzył raz jeszcze, tym razem w hełm. Reyne trzymał się mocno, próbował odepchnąć przeciwnika tarczą - ale Rickard nic sobie z tego nie robił. Po kolejnych dwóch siniakach Rufusa, ten wreszcie zdobył się na skuteczną kontrę i obił bok Rickarda. Zasłonił się przed kolejnym uderzeniem. Tarth z całą mocą walnął tylko w tarczę Rufusa... Ale tak mocno, że tarcza pękła, roztrzaskując się na kawałki. Rufus mógł tylko odrzucić jej resztki i próbować uchylać się przed kolejnymi ciosami, jednak wzrost i siła Rickarda robiły swoje - wyprowadzał cios za ciosem i nawet jeśli tylko co piąte uderzenie trafiał, to zostawiał potworne siniaki. Rufus próbował jeszcze kontrować - parę razy trafił nawet Rickarda - w końcu jednak Tarth przetrącił go solidnie przez łeb i zwyciężył.
Pojedynek o trzecie miejsce miał odbyć się pomiędzy Rufusem i ser Harlandem Tyrellem. Szybko starli się ze sobą, wymieniając po parę ciosów. Reyne zdążył oczywiście wymienić swoją tarczą, ale po trudnej walce z Rickardem wydawał się poruszać trochę niepewnie. Częściej uchylał się przed ciosami przeciwnika i mniej pewnie uderzał. Tyrell wykorzystywał chwilową słabość Rufusa i sam wyprowadzał ciosy. Uderzył tertą, następnie sekundą, uchylił się, wyprowadził poziomą kwartę w policzek. Rufus skontrował w udo i w przedramię, na co Harland odpowiedział ciosem w głowę. Zielonego lwa zamroczyło, a Tyrell podciął go, pchnął tarczą i przełożył jeszcze buzdyganem, powalając na ziemię. Reyne przegrał i zajął ostatecznie czwarte miejsce.
W wielkim finale Rickard miał więc potykać się z ser Arthurem Meadowsem. Jako pierwszy swoje uderzenia wyprowadził Tarth, celnie punktując w prawy bark. Arthur odpowiedział uderzeniem w tarczę, następnie zaś - celnie - dolną kwartą. Rickard uderzył po trzykroć i po trzykroć tylko obijając tarczę przeciwnika. Tarth był na tyle wysoki - i o tyle wyższy od Meadowsa - że mógł cały czas bić go tylko od góry, primą, raz za razem.
Arthur cofnął się dwa kroki, jak wcześniej Rufus, cały czas podnosząc tarczę do góry. Rickard pewny siebie zaatakował... i wtedy Meadows skontrował, dolną kwartą trafiając go w hełm, jednym celnym uderzeniem ogłuszając Burzowca. Zwyciężył.
Nadszedł więc czas na finały kopii. Zarządzono chwilę przerwy, a pozwolono na kolejne pojedynki giermków. Tym razem wystąpił już tylko Leo i sprawnie przeszedł przez kolejne dwie rundy, wzorem swojego mistrza dochodząc do finałów.
W półfinale zmierzył się z giermkiem ser Manfreda Ambrose. Walka toczyła się długo i była strasznie wyrównana, w końcu jednak to Leo podciął przeciwnika i powalił na ziemię. W wielkim finale natomiast zmierzyć miał się z Robinem, giermkiem pochodzącego z Dorzecza wędrownego rycerza od Lothstonów. Walka była zacięta do ostatniej chwili i na końcu obaj ledwo trzymali się na nogach. Wydawało się, że Crakehall padnie szybciej, ale w ostatnim ataku wyprowadził jeszcze celne uderzenie i ogłuszył przeciwnika, zwyciężając turniej dla giermków.
Później zaś nadszedł czas na kopie. Na pierwszy ogień pójść mieli ser Rickard i ser Lancel Lot. Obaj osiodłali konie i... ruszyli do boju.
Pierwszy najazd skończył się ułamaniem kopii na tarczach. Wymienili je, osiodłali jeszcze raz i najechali. Zbliżali się do siebie, pochylili w szarży i... uderzyli.
Rickard na własne oczy zobaczył, jak kopia przeciwnika z impetem trzaska się o jego pierś, tuż poniżej szyi. Siła uderzenia odchyliła go do tyłu, choć próbował trzymać się konia. Zacisnął mocniej uda, starał się utrzymać równowagę, ale odchylał się coraz bardziej i bardziej, aż... wypadł z siodła na plecy. Kątem oka dostrzegł jak ser Lancel spieszy w jego stronę, aby pomóc mu wstać.


Po pewnym zwycięstwie ser Willema nad ser Manfredem, przyszedł czas na drugi tego dnia pojedynek Rufusa z królewskim faworytem. Szybko usadzili się w siodłach, najechali i uderzyli. Ser Gallan chybił znacznie, Zielony Lew natomiast trafił go celnie w pierś i wysadził z siodła.
Do półfinału przeszedł więc tylko ser Rufus, w którym zmierzyć miał się z ser Willemem Peakiem. Wielu na trybunach spodziewało się, że Reyne znów zajmie miejsce tuż za podium, to jest czwarte, jak miało już miejsce w pieszych i w zbiorowych (a i w wyścigach zwycięstwo uciekło mu w ostatniej chwili). Pierwszy najazd mógł tylko potwierdzić ich przypuszczenia - Willem z całą mocą uderzył Rufusa w pierś i Zielony Lew ledwo utrzymał się w siodle. I choć Rufus również drasnął zbroję przeciwnika, to widownia była coraz bardziej pewna zwycięstwa Peaka.
W kolejnym natarciu Rufus dobrze zasłonił się tarczą, sam zaś znowu drasnął przeciwnika po boku. Nawrócili, zaatakowali raz jeszcze... Peake chybił ponownie, kopia w ostatniej chwili mu odjechała i w ogóle nie dotknęła przeciwnika. Rufus tymczasem... trafił! Trafił zdecydowanie, aż zachwiało Willemem. Rycerz utrzymał się w siodle, ale było to już trzecie celne trafienie Reyne'a, a zasady były nieubłagane - Rufus awansował do finału.
Tam czekał na niego nie kto inny, jak zwycięzca walk pieszych, ser Arthur Meadows. Pierwsze natarcie potwierdziło jego umiejętności, w którym samemu zasłaniając się tarczą, uderzył w Rufusa. Sędziowie zaliczyli pierwsze trafienie, a rywale wymienili kopie i natarli raz jeszcze...
Kolejny najazd ponownie wypadł blado. Rufus trafił ledwo, w bok, samemu dostając w pierś. Utrzymał się, cios nie był aż tak silny, ale sędziowie odliczyli kolejne trafienie. 2-1 dla Arthura.
Tym razem jednak karta się odwróciła. Rufus uderzył z całym impetem w pierś przeciwnika, samemu dobrze zasłaniając się tarczą. Na oczach wszystkich Meadows zachwiał się, prawie wypadając z siodła - cudem jednak się utrzymał. Sędziowie odliczyli wynik. 2-2. Kto pierwszy z nich trafiłby przeciwnika, ten miał odnieść zwycięstwo. Obaj wymienili oręż, zawrócili, spięli konie i pochylając się nisko natarli na przeciwnika...
O takich chwilach mówi się, że to bogowie chwytają za stery i naznaczają zwycięzcę. Inni zdają to na ślepy los, przypadek, który jednego prowadzi do glorii i chwały, drugiego natomiast częstuje goryczą porażki. Gdyby Rufus miał w tym natarciu odrobinę niżej tarczę, gdyby nie wymienił jej, bo poprzednią strzaskał mu Rickard... Gdyby przesunął rękę z kopią choćby o milimetr w lewo... Wszystko najpewniej potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Kopia ser Arthura pędziła z całym impetem w stronę Rufusa, który tylko końcówką, kantem tarczy zasłonił się przed straszliwym uderzeniem. On sam zaś... trafił. Minimalnie, nie miał nawet szans na wysadzenie Meadowsa tym uderzeniem. Tyle jednak wystarczyło - trzecie trafienie oznaczało zwycięstwo. Wygrał!



Starucha
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Rickard Tarth Czw Maj 21, 2020 12:47 pm

Do dupy! Czuł się do DUPY! Zwycięstwo w pojedynkach miał na wyciągnięcie ręki. Tak blisko a tak daleko! Był wściekły. No ale tylko i wyłącznie na siebie, co po prostu dusił wewnątrz i... I ten, raczej mrukliwy był, nieskory do uśmiechania się. Jakby zaś tego było mało, dobiły go walki na kopie. Niby przegrać z kimś takim jak ten Lancel to nie dyshonor, ale mimo wszystko, liczył, że lepiej mu pójdzie. Że chociaż się wybije tak bardziej do czołówki. Ech...

Oczywiście, po walce przyjął pomoc przeciwnika i pogratulował mu. Zły mógł być tylko na siebie, bo akurat w tej walce poszło mu tak, że miał ochotę wziąć się i zapaść pod ziemię. Szybko też chciał się rozliczyć za pancerz i konia - na tyle szybko, na ile się dało. Nigdy nie należał do cierpliwych a dłużny być nie lubił, no i czyścić mu się tego nie chciało. I tak, starał się raczej, żeby stanęło tak maksymalnie na sześćdziesięciu-sześćdziesięciu pięciu monetach. Najpierw chciał wysłuchać propozycji ser Lancela naturalnie... Może on z tych co Rufus - tacy bogaci na tym Zachodzie, że okupów nie biorą, czy co. A może przynajmniej mniej policzy.
Sam chyba też miał jeszcze jakiś okup za ser Banana. Chyba. Albo za mocno dzisiaj w łeb oberwał i mu się mieszało. Tak czy siak, dziś po prostu zamilkł i raczej zawiedziony sobą siedział w namiocie. Skończyły mu się turnieje, więc jopił się na kartkę od brata. Postanowił, że szybko wyruszy... Prawdziwa bitka to też jest rozrywka na porządnym poziomie, no nie? Znaczy zgadywał, że bitka. Chyba brat nie chciał, żeby kogoś przepił, albo babę mu zapłodnił.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Horn Hill - Page 5 Empty Re: Przedpola Horn Hill

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach