Różany Trakt

- Zemsta za porzucenie ich strony, pozbawienie armii dowódcy, doprowadzenie do zamętu i chaosu. Celów mogli mieć wiele, albo kierowała nimi zwykła głupota - odpowiedział rycerz od Tarlych, coraz mniej przychylnie patrząc na Costayne'a. - Fanatycy nie należą do najbystrzejszych - ocenił. - Lord Dickon osądzi ich wedle swojej woli, na pewno nie trafią pod osąd septonów - mężczyzna splunął - żeby ci łaskawie puścili ich dalej walczyć przeciwko nam.
Wojna między Wiarą a Wysoką Wieżą rozgorzała na dobre, Ojciec Wiernych wyklął Hightowerów i oblegał Stare Miasto, zaś król Dorian kontynuował swoje wojny oraz nie wykazywał żadnej inicjatywy by zakończyć konflikt z Awatarem Siedmiu. Colin w tym momencie wydawał się zbyt bogobojny jak na kogoś walczącego po stronie korony.
- Nic co mogłoby stanowić zagrożenie dla armii, jedynie jakieś małe bandy Braci Ubogich zajmujące się sabotażem i szerzeniem zamętu, które nasi zwiadowcy starają się likwidować.

Najemnik zdziwił Gartha. Tępy fanatyk przyznający rację? Albo był to podstęp, albo to nie był bezmyślny fanatyk.
-Jeśli wam zależy dopilnuję, żeby byli pochowani. - odpowiedział krótko, a po dłuższej chwili namysłu dodał - Nie sądziłem, że interesuje was szersza perspektywa. Ale jeśli tak jest to wygląda ona następująco. Tyrell rozwalił Reach. 30 lat temu i teraz. Odległej przeszłości nie znam, ale nie odległą już tak. Pierwszą rzeczą był sojusz z żelaznymi. - odruchowo dotknął karku, gdzie jak sądził były blizny od ran zadanych mu właśnie przez mieszkańca Żelaznych Wysp - Chędożeni barbarzyńcy. Z jednej strony honor by nakazywał wymówienie posłuszeństwa, Królowi który sprzedaje mieszkańców własnej krainy tym kurwim synom. Z drugiej strony jednak honor nakazuje stać przy władcy. I bądź tu człowieku mądry... - westchnął - Ale wysługiwanie się żelaznymi nie wystarczyło. Jeszcze Lwy przyszły do pomocy. Sprawy Reach powinny być załatwiane przez Reach. Ale Tyrell na tym nie poprzestał. Musiał jeszcze Lwa obrazić. Więc Lew go zjadł. - powiedział stanowczo - teraz zostały dwa wyjścia. Albo Lannisterowie połkną całe Reach i Reach przestanie istnieć, albo zjedzą tylko kawałek. Nie zamierzam być tym, który doprowadzi do zniknięcia naszego Królestwa z map Westeros, a dalsza walka z Hightowerami może mieć tylko taki koniec. Jakimś cudem wygramy. Lew nas zje. Po długich walkach wygrają oni, to zje ich, bo nie będą wstanie stawić oporu. Nie zamierzam doprowadzić do tego, że potomkowie Gartha Gardenera będą musieli klękać przed Lannisterami. Wy zamierzacie? - spytał Hastura i jego towarzyszy.

Wielki Septon we własnej osobie zaszczycił obóz lorda Tarly'ego. Przybył do niego pod chorągwią pokoju by porozmawiać i próbować przekonać lorda do rozwiązania jakie zatrzymałoby dalszy rozlew krwi między dziećmi Siedmiu. Ojciec Wiernych wśród swoich ofert miał również takie, które dostarczyłyby władcom Horn Hill korzyści, aby zachęcić ich do wybrania właściwej ścieżki. Niestety... Dickon Tarly był nieprzebłagany i negocjacje spełzły na niczym, żadne porozumienie nie zostało osiągnięte, zaś Wielki Septon jeszcze tego samego dnia udał się w drogę powrotną w towarzystwie dodatkowej eskorty zapewnionej przez swego gospodarza.