Wielka Sala

Wielka sala Brownhollow była taka jedynie z nazwy. Siedziba mniejszej gałęzi rodu Brune była skromną warownią, tak więc i największa z jej sal nie porażała ani rozmiarem, ani przepychem. Mogło się w niej jednak zmieścić swobodnie kilkudziesięciu ucztujących mężów, tak więc na potrzeby gospodarzy w pełni wystarczała. W pełni wystarczała również, aby kilkanaście osób mogło odbyć w niej naradę nad stołem zasłanym niezbyt dokładnymi, ale ukazującymi główne zarysy terenu mapami. Tutaj też wasale króla Elmo mogli podjąć Darklyna i jego chorążych. Komnaty gościnne - równie skromne co cały zamek - byłyby w tym celu wyjątkowo ciasne.

- Jak już mówiliśmy - zaczął Andar, wskazując na mapie prawie na sam czubek Szczypcowego Przylądka. - Andalowie są tutaj, rozłożyli obóz oblężniczy pod Dyre Den. Z jednej strony polegają przede wszystkim na osłonie jaką dają im wody zatoki, z pozostałych kierunków zabezpieczyli się wałami, ostrokołami oraz dołami. Lasy w pobliżu swojego obozowiska wykarczowali bądź wypalili, więc podejście ich pod osłoną zarośli na bliżej niż trzecia część mili będzie niemożliwe - wyjaśnił. - Ich liczebność można określić na siłę pomiędzy trzydziestoma a czterdziestoma setkami. Budują drabiny, pluteje i tarany, ale na razie wciąż nie ruszyli do szturmu.
Angron - jak Darklyn doskonale wiedział - lubił szybko rozprawiać się ze swoimi przeciwnikami. Zarówno Hayford, jak i Rosby zostały wzięte szturmem przez jego wojowników. Jedyną zmienną w tym momencie był król Hugor. Najprostszym rozwiązaniem zagadki było więc powiedzieć, że to wpływ Eleonidy skłonił Andalów do ostrożniejszego podejścia - co paru wasali Duskendale zauważyło - ale nie można było być tego pewnym.
- Nasz król prowadzi w boju tysiąc wojowników z Przylądka, wspiera go również kilkaset Dzieci Lasu.

- Tak, zdecydowanie - zgodził się Andar.
Szanse na zaskoczenie Andalów w ciągu dnia były prawie żadne, ale nocą... Nocą mogli mieć szansę. Zwłaszcza jeżeli pogoda dopisze.

- Na zamku jest mistrz budowniczy Brune'ów z Brownhollow - powiedział czempion króla Elmo. - Jego Miłość korzysta na swoje potrzeby z usług rzemieślników z wiosek chronionych przed andalską agresją przez jego kontrolujące leśne przejścia siły. Mowa tu o kowalach, cieślach, łuczarzach i innych.
Mistrz budowniczy Brownhollow pewnikiem mógł za inżyniera uchodzić i mieć wiedzę obszerniejszą niż taka jak to kłaść kamień na kamieniu. Pozostali? Żaden z wymienionych przez Andara ludzi nie brzmiał jak ktoś ktoś kto postawi ci w warunkach polowych katapultę. Brzmieli jednak jak ludzie mogący wyprodukować potrzebne do sprawnego jej skonstruowania elementy. Rzemieślników tego typu zabrali jednak ze sobą również i wasale Duskendale, aby ktoś zadbał o uzbrojenie ich ludzi.
- Mój pan nie prowadzi oblężenia i nie budował żadnych machin, ja z pamięci przywołać mogę natomiast jedynie trzech dobrych rzemieślników, których po drodze moglibyśmy zrekrutować, a którzy powinni być w stanie dopomóc w takich pracach.

W szeregach hufca Duskendale znaleźć się mogli - dzięki dbałości zbrojmistrza - rzemieślnicy potrzebni do zadbania o uzbrojenie i zaopatrzenie armii. Wraz z żołnierzami spokojnie byli w stanie zaopatrzyć wojsko w takie wyposażenie jak tarany, drabiny, pluteje czy nawet proste wieże oblężnicze. Nie było jednak przesłanek wskazujących na to, że prowadzone będą działania wymagające wznoszenia żadnej większej i skomplikowanej maszynerii. Tak więc żadnych niepotrzebnych - wedle oczekiwań - ludzi nie angażowano do marszu ku bitwie na mokradłach.

Niedorzeczny czy nie niedorzeczny... Wiele pewnie wynikało z tego, że ludzie z Duskendale do wyprawy szykowali się dość pośpiesznie, ruszając w pole niewiele po dotarciu ostatnich zaprzysiężonych królowi chorągwi, jak również brakowało im pełnego poglądu na strategię planowaną przez ich pana.

- Andalowie nie byli w stanie opanować dróg i terenów oddalonych od swojego obozu, szybko po przybyciu zrezygnowali z prób ustanowienia szerszej kontroli nad obszarem. Skupiają się jedynie na oblężeniu zamku i bezpieczeństwie swojego obozu - poinformował Andar. - Co do tych naczyń... Nie wiem ile ich będzie na zamku, trzeba by było pewnie ściągać z mijanych wiosek. Tak samo z wozami. Tylko po co to? I to tak wszystkie naczynia mają być?
Trzeba było przyznać, że nie była to typowa prośba i można było wybaczyć reprezentantowi Brune'ów, że był lekko skonfundowany. Nie protestował przed zbieraniem, po prostu nie pojmował jaki był tego cel.

Mistrz budowniczy wyruszyć miał przodem, zgodnie z instrukcjami Darklyna, wraz z eskortą, a po drodze pozyskać kolejne ręce do pracy. Z odrobiną szczęścia kilka machin będzie już gotowych, kiedy Gunthor dotrze do obozu Elmo.