Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wielka Sala

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Wielka Sala Empty Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Pią Cze 25, 2021 9:09 am

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Pią Cze 25, 2021 10:05 am

Drugi dzień Dziesiątego Księżyca roku Jedenastego po Zagładzie, wczesny wieczór


Kiedy jeden ze służących znalazł Simona przy jego zwyczajowych czynnościach o tej porze, przekazał mu wiadomość, iż przybyło kilku zbrojnych z jeńcem, których lord wysłał jakiś czas temu na granicę z ziemiami Graftona. Dowodzący nimi prosi o posłuch w Wielkiej Sali...


Kilkanaście minut później


W Wielkiej Sali, poza Simonem zebrało się także kilku innych ludzi, między innymi dowódca zamkowej straży, kilku strażników, maester, oraz kilkoro domowników, których akurat lord Redfort gościł. Gdy ten zajął swoje miejsce, do sali weszło trzech mężczyzn w barwach i pancerzach zbrojnych Redfort, oraz kawałek za nimi kolejnych trzech, którzy wyglądali na poborowych. Dwóch z przybyłych zbrojnych prowadziło między sobą mężczyznę. Ów jeniec miał związane postronkiem ręce, oraz pozbawiony był wszelkiej broni. Przyglądając mu się, SImon mógł w nim poznać rycerza, którego przyjął do służby niecałe sześć księżyców temu. Ser Lyndon wydawał się wówczas być prawdziwym cudem i wybawieniem, bowiem jeden ze starych włościanych rycerzy, których pasował jeszcze jego ojciec, zmarł na zapalenie płuc i od prawie tygodnia wieża nieopodal granicy z Gulltown stała pusta. Aż zjawił się młody, inteligentny rycerz, gotów przysięgać lojalność i służyć lordowi Redfort, patrolując granicę domeny. Tak było wówczas, co więc stało się teraz..?
Idący na czele zbrojny opadł na jedno kolano, skłaniając się przed Simonem, po czym wyciągnął list.
- Lordzie Redfort, oto list od ser Wymara, w którym wyjaśnia wszystko co się stało i oskarża tego oto rycerza, ser Lyndona z Paluchów o zdradę. Wszyscyśmy, którzy przybyli, braliśmy udział w opisanej sytuacji i gotowi jesteśmy potwierdzić słowa dowódcy, oraz odpowiedzieć na pytania wasza lordowska mości. - mężczyzna przekazał zwitek papieru maesterowi, który z kolei przekazał go Simonowi...

W liście jego nadawca opisuje sytuację, kiedy ich oddział, dowodzony przez ser Lyndona napotkał bardzo silny, dobrze uzbrojony i wyszkolony oddział w barwach Redfort, który nadjeżdżał od granicy. Rycerz natychmiast rozpoznał podstęp, ponieważ Redfort nie dysponuje takim uzbrojeniem, oraz sam nigdy nie wysyłał tak dużego oddziału bezpośrednio na granicę z Gulltown. Dowódca przybyszów określił się mianem Leonard'a Redfort'a, brata lorda Simon'a i zaoferował hojną nagrodę za natychmiastową zdradę i dołączenie do niego. Rycerz w odpowiedzi na to spróbował namówić swoich ludzi do przejścia na stronę Leonarda. W tym samym czasie nadawca, ser Wymar pozostając niezachwianie lojalnym i wypełniając swój obowiązek, rozkazał pojmać rycerza. Wywiązała się krótka walka pomiędzy zbrojnymi ser Wymara, a poborowymi lojalnymi rycerzowi. Ci drudzy zostali wycięci w pień, zaś pozostała przy życiu reszta oddziału rzuciła się do ucieczki pod rycerską wieżę, gdzie stacjonowała reszta zmobilizowanych oddziałów. Po krótkim pościgu, Leonard zawrócił.
Na koniec ser Wymar pisze, iż objął tymczasowo dowództwo w wieży i nad powołanymi oddziałami, wysyłając ze zdrajcą najbardziej zaufanych ludzi

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Simon Redfort Wto Cze 29, 2021 11:07 am

Przed zebraniem się na Sali

Simon i jego ukochana córeczka Rhaella bawili się w ogrodzie zażywając świeżego powietrza. Ich ogród nie jest tak majestatyczny jak ogrody w Wysogrodzie, ale dla Simona jest równie piękny i przyjemny, zwłaszcza gdy jego najbliżsi w nim spędzają czas.
Ich zabawę przerwał niespodziewanie przychodzący służący, który poinformował lorda, że przybyli jego zbrojni z jeńcem i proszą o spotkanie w Wielkiej Sali. Simon w takim razie musiał przerwać zabawę, bo była to raczej poważna sprawa, bez powodu z jeńcem się nie przyjeżdża. Simon odpowiedział służącemu – Zwołaj do Wielkiej Sali moją żonę jest w swojej komnacie, Maestera i dowódcę zamkowej straży i każ mu wziąć kilku strażników. – później odezwał się łagodnym i spokojnym głosem do Rhaelli – Koniec zabawy na dzisiaj, chodź ze mną, musimy sprawdzić co tam się stało. – po czym wziął ją za rączkę i poszli do Wielkiej Sali.

Po zebraniu się na Sali

Po kilku minutach od zebrania się wszystkich osób po, które posłał Simon w Wielkiej Sali, do środka weszli zbrojni wraz z jeńcem. Tym jeńcem okazał się być rycerz Ser Lyndon, którego sam przyjął na służbę jakieś pół roku temu. Z początku Simon zastanawiał się co on takiego zrobił, ale po niedługiej chwili dowiedział się o co chodzi. Słysząc słowa zbrojnego oznajmił mu i wszystkim pozostałym – Wstańcie wszyscy nie klękajcie, z tego co mówisz to tylko Ser Lyndon powinien klęczeć i błagać o wybaczenie, ale pozwól, że zapoznam się z tym listem zanim zacznę zadawać pytania. – Simon odebrał list, który podał mu maester, otworzył i zaczął czytać. Czytał wszystko dłuższą chwilę analizując jednocześnie całą treść listu, kiedy zbliżał się do końca zaklął pod nosem – A to skurwiel. – gdy to wypowiadał w ogóle nie interesowało go czy ktoś to usłyszy czy nie. Po przeczytaniu listu podał go żonie, żeby i ona mogła się zapoznać z jego treścią.
Simon zapytał się zbrojnego, który podawał list, najwidoczniej był dowódcą tych tutaj oto wiernych rycerzy - Jak masz na imię rycerzu? Jakim imieniem mam się do Ciebie zwracać? – poczekał na odpowiedź po czym przeszedł do sprawy, z którą przyjechali – Powiedzcie mi ilu ludzi miał mój brat, zdołaliście ich policzyć? I jakie mieli wyposażenie. – wysłuchując zbrojnych na koniec dodał – Teraz tak mi przyszło do głowy, skoro Leonard jest w Dolinie prawdopodobnie zawędruje do króla, a wtedy dostaniemy rozkaz natychmiastowego przyjazdu do Orlego Gniazda, zostaniecie zatem na jakiś czas w zamku, a jak zajdzie potrzeba pojedziecie ze mną jako świadkowie.
Teraz Simon podszedł do jeńca i powiedział w miarę spokojnie – Wiesz jaka jest kara za zdradę, zdajesz sobie z tego sprawę? Myślisz, że mój brat zapłaciłby Ci tyle ile obiecał? Oj grubo się mylisz, myślisz, że dlaczego Was zaatakował i zaczął zabijać? A nawet jeśli by Ci zapłacił to jedno nie wykonane jego polecenie i będziesz leżał martwy, widziałeś do czego jest zdolny, nie jest taki dobry i łaskawy jak mówi. Nie jest w stanie przekupić wszystkich, bo nie ma tyle złota, a skąd masz pewność ile już go wydał i czy by go starczyło akurat dla Ciebie?... Teraz to już jest za późno na naprawienie swojego błędu, teraz możesz tylko za niego pokutować, ale powiem Ci jedno, nie mam zamiaru Cię na razie zabijać, uznaj to za akt łaski. – Odszedł od zdrajcy i wrócił z powrotem w miejsce, z którego przyszedł.
Ponownie odezwał się do lojalnych zbrojnych – Opowiedzcie mi wszystko co widzieliście własnymi słowami, a jeśli, któryś z Was zauważył jakiś mniej lub bardziej ważny szczegół niech go powie.
Spojrzał się jeszcze w stronę swojej żony, maestera i dowódcy zamkowej straży i powiedział do nich – A może Wy chcecie też o coś spytać? Jak tak to śmiało. -
Simon Redfort
Simon Redfort

Liczba postów : 125
Data dołączenia : 27/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Shaera Redfort Czw Lip 01, 2021 11:24 am

Weszła na salę jak zawsze - z cichą godnością, bez zamieszania, szybko, ale krokiem pełnym eleganckiej gracji. Zawsze starała się prezentować przed rodziną i służbą jak prawdziwa dama, nieważne, czy była po trzecim porodzie i wyczerpana, czy po polowaniu, czy też po spokojnej lekturze w ciszy; musiała pamiętać, że jej prezencja powinna sprawiać odpowiednie wrażenie. W końcu świat składał się z ulotnych wrażeń, gier pozorów i aur, które odbierało się niemal mimowolnie; ze słów wypowiedzianych odpowiednim tonem, gestów i uśmiechów, które w grach o tron odzwierciedlały więcej, niż można było się spodziewać. Powitała wszystkich krótkim, uprzejmym skinieniem głowy oraz ciepłym uśmiechem; gdy jednak usłyszała komentarz Simona, spojrzała na niego przeciągle. Skurwiel? Czyżby...No tak. Westchnęła ciężko; Leonard po prostu MUSIAŁ znowu się pojawić, MUSIAŁ coś odstawić, inaczej nie byłby sobą; był jak siedem essoskich plag, które nie miały wyjścia i musiały dotknąć Redfortów w ramach (chyba) jakiejś kary od bogów za przewinienia starego Hortona.

- Mój mężu, miarkuj swoje słowa, proszę - zwróciła się do Simona. Wszyscy zebrani mogli zauważyć ciężkie, wyprane z emocji spojrzenie, jakie posłała rycerzowi wprowadzonemu do środka, i to, jak zauważalnie zmieniła się, jeśli chodziło o emocje i zachowanie. Jej zwyczajowa uprzejmość i spokój gdzieś zniknęły; nie to, by uległa niepotrzebnym uczuciom w tak ważnej chwili, nie - Shaera po prostu je ukryła i trudno było teraz powiedzieć, czy planuje morderstwo wspomnianego rycerza, czy raczej wręczenie mu orderu wzorowego zdrajcy i puszczenie go wolno. Jej ust nie rozjaśniał żaden uśmiech, oczy - choć nadal jasne - nie przejawiały żadnego blasku, a twarz była teoretycznie spokojna. Mimo to można było się domyślić, że obecność zdrajcy przyniesie pewne brzemienne w skutki konsekwencje...i decyzje, które podejmą z mężem. Wspólnie. - Jakiegoż to słownictwa uczysz naszą córkę? Nie uchodzi, aby droga Rhaella słyszała podobne wyrazy.

Gdy Simon podał jej list, podziękowała mu uśmiechem. Wczytała się uważnie w jego treść, spijała każde słowo z niemego, martwego papieru; pochłaniała informacje równie uważnie, jak poprzednio w swej prywatnej komnacie stare historie o zaginionej Valyrii. Skończywszy czytać, oddała list ukochanemu gestem pełnym gracji, aczkolwiek ci, którzy znali bliżej Shaerę, mogli zauważyć, że lektura ta znów zmieniła - o jeden stopień, ale jednak - temperaturę jej uczuć. Teraz, gdy patrzyła na rycerza, jej oczy były zimne jak lody Północy, jakby były dwoma jeziorami uwięzionymi pod cienką, jasną taflą. I było to oczywiste; jeżeli mężczyzna ten rzeczywiście był zdrajcą - a dowodził tego list i opowieść świadków - to Shaera tego nie zostawi tak sobie. A nieznajomy z pewnością będzie gorzko żałował tego, że kiedykolwiek odważył się zwrócić przeciwko Redfortom. Ci, którzy bliżej znali lady, wiedzieli bowiem, że w potrzebie walczy jak lew, broniąc swojej rodziny, i nie brak jej odwagi - także do tego, by wywrzeć na kimś okrutną zemstę.
Słowa Simona skierowane do rycerza sprawiły, że omal się nie uśmiechnęła - taka decyzja jej się spodobała. Śmierć dla zdrajców byłaby zbytnią nagrodą; przedwczesne przyjście Nieznajomego stanowiłoby łaskę. A ci, którzy zdradzali swoich panów, zdaniem Shaery - lojalnej od kołyski aż po grób, jeśli było trzeba - nie zasługiwali na łaskawość.

- Ukochany, wiem, że rzadko cię o to proszę, ale...Czy pozwoliłbyś mi zdecydować, co z nim uczynić? - spytała, uśmiechając się delikatnie. Jednak w tym uśmiechu było coś, co powinno było przyprawić rycerza co najmniej o dreszcze. Któż mógł wiedzieć, co urodziło się w głowie tej kobiety? Na jaki potworny pomysł wpadła, aby wyrazić swą zemstę? Po chwili przeniosła swoje spojrzenie na ser Lyndona. I ci, którzy ją lepiej znali, mogli wywnioskować z tego spojrzenia jedno: jeżeli ser Lyndon ma choć minimum rozumu, to bezpieczniej będzie, aby nie próbował się odzywać w jej kierunku. Bo jedno niewłaściwe słowo, jeden nieprzemyślany ruch mógł sprawić, że lady Redfort weźmie sprawy w swoje ręce - a wtedy nie będzie już odwrotu ani ratunku.

- Rada jestem słyszeć, że ser Wymar i wy pozostaliście nam lojalni, panie - zwróciła się do tego rycerza, który przywiózł jeńca i list. - Gwarantuję wam słowem honoru Redfortów, słowem Corbrayów, że nie zostaniecie bez nagrody. Sama ją wam wręczę, a do ser Wymara napiszę osobiście list. Mam jednak do was pytanie...w sumie to nieco więcej niż jedno pytanie. Po pierwsze: co dokładnie wam powiedział ser Leonard? Po drugie, ilu ludzi obecnie zostało z ser Wymarem w wieży i ilu wysłano za ser Leonardem? I po trzecie: czy macie w razie czego w wieży dość zapasów, aby wytrzymać najbliższe miesiące?

Zadawszy te pytania, Shaera umilkła. Czekała cierpliwie na odpowiedzi, a w jej głowie rodził się już pewien plan. Plan, który wymagał natychmiastowej realizacji i zgody Simona - ale był możliwy do wykonania.

_____________________________________________________________________________________________
Shaera prosi Simona o zgodę na dysponowanie losem tego rycerza zdrajcy, zadaje pytania temu, który przywiózł jeńca i lekko opierdyla męża za niewłaściwe słownictwo przy Rhaelli; ogólnie Ma Plan i jak się Simon zgodzi, to będzie chciała go wcielić w życie.


Ostatnio zmieniony przez Shaera Redfort dnia Czw Lip 08, 2021 3:00 pm, w całości zmieniany 2 razy
Shaera Redfort
Shaera Redfort

Liczba postów : 64
Data dołączenia : 29/12/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Sob Lip 03, 2021 8:57 pm

Mężczyzna dowodzący przybyszami posłusznie wykonywał rozkazy Simona, w końcu ten był jego lordem i żywicielem. Kiedy Redfort zapytał go o imię, dodając przy tym tytuł rycerski, zbrojny widocznie się zmieszał.
- Panie, jam nie jest rycerzem, ino zwykłym strażnikiem twego zamku. Zwą mnie Grimma Długi Język panie. - odpowiadając, pochylił głowę w geście usłużności. Kiedy zaś padły pytania o świtę Leonarda, przybyły podrapał się po głowie, wyraźnie nad czymś dumając. - Zdaje się, było ich niewielu ponad tuzin, wliczając Twego brata, wasza lordowska mości, raczej nie więcej niż tuzin i pół. Wszyscy mieli na sobie ciężkie pancerze, chyba płytowe. Oczywiście zostaniemy, jeśli taka jest twoja wola lordzie. - skoro Simon chciał ich sobie zostawić, to jakie mają prawa się z nim spierać..? Kiedy do pytań przeszła Shaera, Grimma początkowo spojrzał niepewnie na lorda, jednak po chwili począł odpowiadać na pytania zgodnie z posiadaną wiedzą i prawdą.
- Dziękujemy Pani, lecz to tylko nasze obowiązki. - pokłonił się przed lady Redfort. - Jeżeli chodzi o spotkanie z Leonardem, to powiedział, że odmowa przejścia na jego stronę równoznaczna będzie ze zdradą, ponieważ on jest prawowitym następcą swego ojca i te prawa ma potwierdzić król. Za dołączenie do niego natychmiast oferował równowartość rocznego żołdu, oraz wiele więcej w późniejszym czasie. Wspominał też coś o Valyrii, że ją przeżył, czy coś takiego...
Jeśli chodzi o ser Wymara, to ma jeszcze sześciu zbrojnych z zamku pod komendą, oraz cztery dziesiątki i sześciu aktualnie. Było łącznie sześć dziesiątek. Trzy dziesiątki i pięciu, których powołał sam ser Lyndon, oraz dwie dziesiątki i pięciu jako wsparcie od dwóch innych rycerzy włościanych, pani. Za Leonardem posłano prawie wszystkich ludzi dopiero, kiedy wróciliśmy pod wieżę, jednak z wszelkich uzyskanych informacji wynika, iż wrócił on na ziemie Gulltown.
Nie trzeba też pani martwić się o zapasy. Powrót zimy nie był tak srogi, jak przypuszczano. Zapasy są regularnie uzupełniane i niczego nie brakuje.

Kiedy lord Redfort podszedł do pojmanego rycerza, ten nie okazywał żadnej skruchy. Wręcz trzymał głowę podniesioną wysoko i odpowiadał władcy zamku spojrzeniem. W jego oczach Simon mógł dostrzec iskrę inteligencji. Chytrej inteligencji, co nie wróżyło niczego dobrego.
- Nie wiem co napisał w liście cały ten ser Wymar, lecz widzę już, iż jest obłudnym kłamcą. Przede wszystkim oddział, który napotkaliśmy nas nie zaatakował, a moich poborowych wycięli twoi ludzie lordzie. Zbrojni twego zamku w jednej chwili wymordowali wszystkich prostych ludzi, których powołałem na twój rozkaz, i którzy strzegli granicy na twój rozkaz. Nie przywieźli nawet żadnego dowodu na moją zdradę, czy choćby rzeczywistą obecność twego brata lordzie. Skąd masz pewność, iż to był wspomniany mężczyzna..? - zapytał, ironicznie się uśmiechają, po czym śmiertelnie spoważniał.
- Nie oddam się pod osąd, w którym jedynymi dowodami są słowa tych wiarołomców i kłamców. Nie oddam swego życia za wątpliwe słowa i oskarżenia. I wiem, że nie znajdę pośród was sprawiedliwości, dlatego pozwolę Bogom zdecydować o moim losie. - wypowiadane słowa ser Lyndona niosły ze sobą ogromną powagę i determinację, sprawiając iż pośród zebranych zapanował niespokojny szept.
- Żądam próby walki! - po tych słowach zapanowała ciężka, niemal śmiertelna cisza...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Simon Redfort Nie Lip 04, 2021 7:47 pm

Simon odparł zbrojnemu o imieniu Grimma - Może i nie jesteś rycerzem, ale zachowujesz się jak prawdziwy rycerz. - po czym uśmiechnął się do niego.
Słuchając dalej Grimma odpowiedział - Widzę, że Leonard znalazł sobie sponsora, mogę założyć się, że to Grafton wspiera go finansowo. - tym razem starał się panować nad słownictwem ze względu na obecność na sali jego córki Rhaelli, postanawił nie używać wulgarnych słów, dodał dalej - Tuzin dobrze opancerzonych i uzbrojonych ludzi, prawdopodobnie weteranów to dosyć groźna grupa, ale na szczęście nie na tyle, żeby zagrozić zamkowi Redfort, gorzej z wsiami. - lekko się zamyślił, próbując jak najszybciej rozwiązać wszystkie zaistniałe problemy, ale gdy zbrojny zaczął odpowiadać Shaerze Simon już bardziej skupiał się na tym co mówią.
Simon pozwolił skończyć mówić Grimmowi, gdy ten mówił do Shaery po czym sam się odezwał - Musiał niezły majątek w tej Valyrii zdobyć, skoro obiecuje od razu takie złote góry albo też strasznie skubie Graftona i jego skarbiec… - nastąpiła krótka pauza po, której kontynuował swoją wypowiedź kierując ją do wszystkich tu zgromadzonych - ...Jeśli chodzi o kwestię prawowitego dziedzictwa to prawo i tradycja już od dawien dawna głosi, że władzę po ojcu przejmuje jego najstarszy syn, a to właśnie ja jestem najstarszym synem i w ogóle dzieckiem Hortona Redforta, więc wydaje mi się jasne, że sprawę prawowitego dziedzictwa mamy z głowy, więc zajmijmy się resztą bieżących spraw. - teraz wrócił do zbrojnego, z którym rozmawiał - Z jednej strony to dobrze, że wycofał się na ziemię Graftonów, bo i tak już wystarczająco dużo krwii przelano przez mojego brata i nie chciałbym, żeby w walce z nim i jego ludźmi tracić niepotrzebnie kolejnych ludzi, ale z drugiej dobrze byłoby też pozbyć się z naszych ziem tak groźnej bandy. Jednakże, wydaje mi się, że życie naszych ludzi jest ważniejsze i dopóki nie ma go na ziemiach Redfort wszyscy są bezpieczni... - na koniec jeszcze oznajmił - I wiedziałem, że ten bandyta Sebastion go wspiera. - Simon Sebastiona Graftona nie tytułuje już od dawna “Lordem” jest dla niego zwykłym banitą, którego nienawidzi już od dawna, a teraz sprzeciwiając się królowi i wywołując rebelię jeszcze bardziej upewnił Simona w jego przekonaniu, że Sebastion to zwykły bandyta i śmieć, który gardzi każdym.
Kiedy Simon był przy jeńcu widząc, że nie okazuje żadnej skruchy ani nic w tym typie, a raczej wręcz przeciwnie, kombinuje jak przechytrzyć Lorda, Lord powiedział do niego - Widzę, że jesteś bardzo pewny siebie i próbujesz udawać twardszego niż jesteś, za chwilę okaże się czy jesteś winny czy też nie. -
Ser Lyndon zaczął używać dosyć mocnych argumentów, których Simon z powagą wysłuchał i na które odparł - Masz trochę racji w liście jest napisane, że to nie rzekomy Leonard zaatakował Twoich ludzi, ale jest też napisane o tym, że całe to zajście zostało pośrednio spowodowane przez mojego młodszego brata. Skoro twierdzisz, że to nie był Leonard, to opisz mi dokładnie tą osobę, która usiłowała Was wszystkich przeciągnąć na swoją stronę i nosiła na sobie moje barwy i herb… - jednak po chwili szybkiego namysłu niż Ser Lyndon zdążyłby się odezwać dodał - Albo wiesz co, żeby było wiarygodniej opiszesz mi go na osobności, a gdy wrócimy cała reszta go opisze, zobaczymy czy wasze zeznania się pokryją czy też nie. - kiedy Simon miał właśnie zawołać dwóch obecnych tu strażników zamkowych, ich dowódcę i Maestera jako świadków, do sąsiedniego pomieszczenia, jeśli Shaera zachce także i ją, usłyszał ostatnie słowa Ser Lyndona. W koło zapanowała grobowa cisza, którą przerwał Simon z śmiertelnie poważną miną i z powagą w głosie nie okazując cienia strachu czy przerażenia odpowiedział mu prosto w twarz - Czy mi się tylko wydaje czy próbujesz być mądrzejszy ode mnie myślisz, że jestem głupi i dam się zwieść? - to było bardziej pytanie retoryczne, Simon nie wiedział czy otrzyma czy też nie na nie odpowiedź.
- Skoro nazywasz moich ludzi “wiarołomcami” i “kłamcami” i śmiesz wątpić w sprawiedliwość w Redfort, postąpię jak chcesz lecz wiedz, że nie zamierzałem od razu wymierzać Ci kary śmierci… Jeśli uważasz, że Bogowie będą sprawiedliwsi niech Ci będzie, Twój wybór, masz do tego święte prawo żądać Próby Krwii, lecz nie powiedziałeś z kim chcesz się zmierzyć, więc mam prawo wyznaczyć osobę, która stanie z Tobą w szranki, mam zatem do Ciebie pytanie chcesz walczyć tu i teraz czy jutro w południe na placu zamkowym w pełnym rynsztunku? - Simon był tak poważny, że nawet powieka mu nie drgnęła i patrzył rycerzowi przenikliwym wzrokiem prosto w oczy.
Simon Redfort
Simon Redfort

Liczba postów : 125
Data dołączenia : 27/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Rebekah Redfort Sro Lip 07, 2021 5:03 pm

Rhaella po dotarciu z Panem ojcem do sali zasiadła na swoim miejscu i milczała słuchając tego co kto ma do powiedzenia. Jednocześnie uważnie notując każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Rhaella uważnie obserwowała mimikę ojca, potem matki. W momencie, gdy przemówił Pan ojciec dziewczę uważnie słuchało. Slogan jaki użył Simon nie zrobił na niej wrażenia, Rhaella bowiem słyszała już nie raz i nie dwa słownictwa padające z ust rycerzy, gdy przypadkowo rozlewali trunek mamrocząc pod nosem. Jak również od targujących się ludzi. Nic więc dziwnego, że po prostu nie zwróciła na to uwagi, dopiero gdy Pani matka przemówiła karcąco w stronę ojca lekko się uśmiechnęła. Jednak zachowała powagę sytuacji, gdy usłyszała zmieniający się ton matki. Przeniosła wzrok na jeńca i uniosła brew. Jego słowa wzburzyły nią na co aż poprawiła się na miejscu.
- Oby bogowie wybaczyli Ci Waść plugastwa jakie wypowiadasz, a jeśliś niewinny obyś zastanowił się nim zaczniesz oskarżać o brak sprawiedliwości. Pewien mądry człek rzek mi kiedyś, że nie należy rzucać słów na wiatr, które ponieść może w strony, które mogą okazać się nieprzychylne. Wszak należy zastanowić się nim powie się kilka słów za dużo.
Odparła spokojnie po raz pierwszy odzywając się po tym, jak usłyszała zdecydowanie za dużo z ust mężczyzny.
Rebekah Redfort
Rebekah Redfort

Liczba postów : 98
Data dołączenia : 27/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Shaera Redfort Czw Lip 08, 2021 5:29 pm

Pięćdziesięciu dwóch. Więc na ten moment ta konkretna wieża - przynajmniej w teorii - była bezpieczna. Ale co z pozostałymi granicami? Co z tym rycerzem? Drgnęła, gdy mąż zaczął mówić o bandytach i zdrajcach, jakimi byli Graftonowie, ale uważnie słuchała pozostałych. Zmarszczyła brwi, słysząc słowa rycerza. Czy on właśnie naprawdę zażądał próby walki? To było ciekawe wyzwanie i mniemanie Shaery o zdrajcy nieco wzrosło. Ale tylko nieco. Obserwowała wszystko, blada, surowa, stanowcza - i kiedy Rhaella i Simon skończyli, uznała, że i ona powinna zacząć działać. Konkretnie, bez marnowania zbędnych słów i tracenia czasu na niepotrzebne, długie mowy o niczym. Ser Lyndon próbował najwyraźniej znaleźć jakiś haczyk na Redfortów, podważać ich sprawiedliwość...Chyba nastąpił czas, kiedy powinna zareagować.


- Zaczekaj ze słowami, córko, i zostań tutaj, gdy twój ojciec i ja skończymy sprawy z tym człowiekiem. Nie warto tracić czasu w tej sytuacji - powiedziała, a jej ton był spokojny i zdecydowany. Wstała ze swojego miejsca, na którym siedziała dotąd, i podeszła na chwilę do córki, kości z jej kości i krwi z jej krwi, aby pogłaskać dziewczynkę po głowie. Nie wiedziała, co mąż zaproponuje, więc lekko odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała, że ten chce wystawić czempiona, rycerza, aby za niego walczył. Niby byłoby bardziej honorowo, gdyby Simon sam stanął do walki, ale...Chyba ucieszyła się, tak egoistycznie, że nie chciał aż tak ryzykować. Bo gdyby mu się nie udało podczas walki...Nawet nie chciała o tym myśleć. Nie powinna była teraz rozważać najgorszych scenariuszy - wystarczyło, że kilka z nich już się zrealizowało i stało przed nią w osobie tego rycerza. Nie patrząc już na ser Lyndona, spojrzała na męża ponaglająco. Była teraz lady Redfort, panią na zamku, i zamierzała wykorzystać w pełni wszystkie możliwości, jakie miała w związku z tym.

- O ile w ogóle był w tej Valyrii w istocie i ma jakieś dowody na to, że tam był - stwierdziła, a w jej głosie było coś, co wskazywało, że temat tej krainy jest zamknięty. Przeszła do spraw poważnych, bardziej aktualnych, które wymagały natychmiastowych działań. Zbliżyła się na chwilę do Simona, a jej fiołkowe, nietypowe oczy spotkały się z jego ciemnymi oczami - i w tym chwilowym, krótkim spojrzeniu, ulotnym jak naiwne marzenia, było więcej treści i przekazu, niż Shaera Corbray mogłaby kiedykolwiek w panieńskich latach przekazać mężczyźnie...ale kiedy się zmieniła, dojrzała, kiedy wyszła za mąż i urodziła dzieci, teraz jej treść i myśli stały się pełniejsze. - Ale to nie Valyria jest tu istotną, mój mężu. Musimy jak najszybciej udać się do Orlego Gniazda, aby stanąć przed królem i dowieść naszych roszczeń. Będę optowała za tym, aby stało się to jak najszybciej, niezależnie od wyniku, jaki uzyskamy przed bogami.

Po uzyskaniu potencjalnych odpowiedzi od Simona zamierzała wraz z nim udać się do sąsiedniego pomieszczenia, aby wydobyć wszystkie konieczne informacje; a potem...cóż, potem dopilnować przygotowań i wyruszyć w drogę. Zamierzała zabrać ze sobą tym razem dzieci; bała się o swoich chłopców (wszak niezależnie od tego, że urodzili się później, nadal byli jej synami), a także o przyszłość Rhaelli...jednym słowem o to wszystko, co mógł przynieść niedaleki los. Dlatego musiała działać sprawnie, podejmować szybkie decyzje - i błagać Siedmiu, żeby ich działania przyniosły skutek. Żeby czempion, którego wyznaczy Simon, mógł pokonać owego rycerza, a król Alester - podobno wciąż silny mimo buntu Gulltown, wciąż potężny z Arrynami i Żelaznymi za sobą - uwzględnił ich roszczenia. Tak, pomoc bogów mogła okazać się konieczna...tej nocy nie zamierzała zasnąć, lecz raczej się modlić. Tak długo, aż Ojciec na Górze i Matka wysłuchaliby jej modłów. Próba krwi...Co może z tego wyniknąć?

Wewnątrz, w uczuciach Shaery, szalała wielka burza. Z jednej strony drżała z obaw, co z tego wszystkiego wyniknie i jakie to będzie mieć konsekwencje, z drugiej była potężnie wściekła na tego rycerza, który zdradził i jeszcze śmiał podważać ich dobrą wolę jako Redfortów, z trzeciej zaś...Cóż, w głowie miała przede wszystkim dzieci. Tym razem zamierzała zabrać chłopców i Rhaellę ze sobą; nie zdawało się jej słusznym, żeby Damon i Elys pozostawali dłużej w cieniu siostry. Poza tym ta cała Valyria...Co, jeśli Leonard nie kłamał i naprawdę tam był? Wiedza i jej pragnienie były siłą Shaery, ponieważ dawały jej przewagę, pozwalały się uczyć, poznawać to, czego nie można było poznać. Ale mogły być także zgubną słabością - bronią obosieczną, która przy niewłaściwym użyciu mogła zgubić ją i dzieci. Te same dzieci, które przecież kochała tak samo...
...ale to przy narodzinach Damona, a potem Elysa, wylała najwięcej łez - i to wówczas jej duszę przeniknął miecz.

____________________________________________________________________________________________
TLDR: Shaera chce wyruszyć jak najszybciej do OG, żeby się załatwić z tą sprawą, czuje ulgę, że Simon wyznaczył czempiona zamiast walczyć sam, chociaż czuje się niekomfortowo z tą ulgą; jest niespokojna o przyszłość, sygnalizuje Simonowi, że powinni się pośpieszyć z tym wszystkim; co więcej, każe Rhaelli pozostać w sali po tym, jak Simon i ona skończą z rycerzem, bo będzie chciała z nią pogadać. Wątpi, że Leoś był w Valyrii, i mówi o tym głośno - dla niej ta cała Valyria to raczej tylko takie gadanie; tzn. sądzi, że Leo faktycznie gdzieś tam się wyprawił, ale nie dotarł raczej do samej V.
Shaera Redfort
Shaera Redfort

Liczba postów : 64
Data dołączenia : 29/12/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Wto Lip 13, 2021 12:48 pm

- Masz rację Panie, tuzin nie zagrozi zamkowi, lecz co jeśli takich ma więcej..? - pozwolił sobie na uwagę zbrojny i zaraz kontynuował. - Wszak to był z pewnością tylko patrol, bo gdyby to była wyprawa zbrojna już dawno oblegaliby wieżę rycerską, lub podeszli pod zamek. Jeśli plotki są prawdziwe i był w Valyrii, to może mieć na swoich usługach dziesiątki weteranów, a może i więcej. - mężczyzna wyraził swoje obawy, a na sali rozległy się przyciszone szepty. Najwyraźniej macki strachu zaczynały powoli wić się wśród domowników Simona, zasiewając w ich sercach ziarno niepewności.
Tymczasem pojmany rycerz nie wydawał się okazywać żadnej skruchy, jak również milczał na zarzuty i ataki ze strony całej najbliższej rodziny lorda Redfort - z nim włącznie. Po chwili milczenia, zdecydował się w końcu zabrać głos.
- O jakiej sprawiedliwości mówisz lordzie, wszak sam nie dalej, jak dwa uderzenia serca temu stwierdziłeś, że nie zamierzałeś od razu skazać mnie na karę śmierci. Gdzie tu sąd..? Cała ta wymiana zdań wyglądała, jakbyście lordzie wraz z małżonką już z góry założyli mój los i tylko zastanawiali się, co ze mną zrobić. Gdzie tu sprawiedliwość..? - trudno było nie spojrzeć na całą sytuację z tej strony. Simon z góry założył prawdziwość listu i jego zawartości, nawet nie proponując wysłuchania pojmanemu, zaś jego małżonka już chciała decydować o losie jeńca.
Wywód ser Lyndona nie wzbudził jednak wśród zebranych oczekiwanych efektów. Rzecz jasna pojawiły się szepty i rzucane z ukosa spojrzenia, jednak większość domowników nie dała się nabrać historyjce męczennika. Najbardziej przekonane wydawały się dwie młode dwórki, które ze współczuciem spoglądały w całkiem przyjemną dla oka twarz rycerza.
- Szkoda jednak strzępić język po próżnicy. - ponownie odezwał się, tym razem bardziej zdenerwowany mężczyzna. - Tu i teraz. Nie będę czekał, aż może "coś mi się przytrafi w celi". Mam swój pancerz, ci za mną mają moją broń i tarczę. Wystawiaj lordzie swojego czempiona, skoroś tchórz i sam nie chcesz sprawdzić woli Bogów. Pokonam każdego. - rycerz zdołał opanować poprzedni gniew i ostatniego jego słowa były spokojne, oraz stanowcze.
Simon rzeczywiście mógł dostrzec, iż w rękach zbrojnego stojącego z tyłu spoczywały tarcza, młot bojowy, krótki miecz, oraz sztylet. Cały rynsztunek pojmanego rycerza...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Simon Redfort Wto Lip 13, 2021 3:48 pm

- Grimmie spokojnie nie pozwólmy, żeby strach zapanował w naszych szeregach i ludziach, bo strach to potężna broń. Zastraszeni będziemy łatwym celem, bądźmy odważni, a damy radę i dziesiątkom weteranów wiem, że jesteście równie dobrzy. – powiedział szczerze i poważnie w kierunku rycerza, ale na tyle głośno by wszyscy słyszeli. Chce wszystkich podnieść na duchu i rozwiać ewentualny strach, który może przynieść zgubę. Po chwili jednak kontynuował też nieco głośniej, żeby i inni posłuchali - Jeśli sprowadził z Valyrii jakichkolwiek rycerzy czy wojowników, to na pewno są to najemnicy, bo mogę się założyć, że żaden z tamtejszych władców nie posłał by swojego wojska z nieznajomym przyjezdnym, aż za morze. Jak wiadomo z najemnikami trzeba uważać, ale to muszą wiedzieć obie strony, nie tylko Ci przeciw komu zostali najęci, ale również Ci, którzy ich najęli, bo podstawową wadą najemników jest złoto, dzięki niemu równie szybko mogą zmienić stronę po, której walczą. - po czym Simon pomyślał sobie nie dając po sobie poznać Zrobię co się da, żeby tylko Leonard i Grafton nie osiągnęli swoich celi, oby tylko udało się zebrać jakiś sprzymierzeńców. Dalej Simon dodał - Prawda, to musiał być patrol skoro nie atakowali… albo była to po prostu grupa prowadzona przez Leonarda, który szedł w konkretne miejsce na przykład do króla. –
Słuchając co też ser Lyndon ma do powiedzenia Simon odpowiedział mu - Owszem nie mam co ukrywać, że tak powiedziałem, to prawda, ale to nie oznacza, że już z góry zapadł wyrok, to było raczej takie ostrzeżenie co grozi za zdradę i co może się zdarzyć, a nie co się ostatecznie wydarzy i nie próbuj łapać mnie za słówka, bo tego nie lubię. –
Simon słysząc miły głosik córki odpowiedział jej - Mądre słowa córeczko. –
Kiedy Simon usłyszał jak ten zdrajca śmie nazywać go „tchórzem” głośno i agresywnie na niego ryknął - Jeszcze raz nazwij mnie tchórzem, a pożałujesz to pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, już i tak mnie wnerwia fakt, że uważasz mnie za niesprawiedliwego, lepiej się zamknij i przestań „strzępić język po próżnicy”. – lord obejrzał ekwipunek jeńca i łagodniejszym tonem oznajmił Lyndonowi jednocześnie pytając - Możesz wybrać tylko jedną broń wybieraj, którą chcesz walczyć. –
Simon zawrócił i podszedł do swojego zbrojmistrza i ściszonym głosem, żeby nikt nie słyszał (ewentualnie jeszcze Shaera) i powiedział spokojnym głosem - Idź i przyprowadź tutaj najlepszego z naszych rycerzy domowych, niech bierze najlepszy ekwipunek i broń, którą najlepiej włada, jeśli jest jednoręczna to i tarczę, możesz wspomnieć, że nagroda go nie ominie za wygraną walkę. Powiedz, że będzie walczył z Ser Lyndonem z Paluchów, który będzie walczył młotem bojowym albo krótkim mieczem i ma tarczę i kolczą koszulę, niech się, więc przygotuje, a i wspomnij, że to będzie Próba Krwi i będzie moim czempionem. –
Kiedy zbrojmistrz wyszedł, żeby znaleźć odpowiedniego kandydata na czempiona Simon powiedział do rycerzy - Rozetnijcie mu więzy i pomóżcie mu się ubrać w zbroję, ale z bronią jeszcze poczekajcie, otrzyma ją gdy przybędzie mój czempion. –
Simon Redfort
Simon Redfort

Liczba postów : 125
Data dołączenia : 27/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Nie Lip 18, 2021 2:17 pm

Zgodnie z rozkazem zdjęto ser Lyndonowi więzy, lecz nie było potrzeby zakładania pancerza, gdyż mężczyzna miał takowy na sobie cały czas. Pozbawiono go jedynie wszelkiej broni, nikt nie chciał bawić się jeszcze w rozbieranie zdrajcy. Po kilku chwilach w Wielkiej Sali pojawił się najlepszy z rycerzy Reedforta, a był nim jego przyjaciel i Tarcza, ser Alard z Gór Księżycowych. Mężczyzna zaniósł swoje modły do Wojownika i był gotów do walki. Obleczony w pełny pancerz płytowy, uzbrojony w morgenszterna i tarczę, wystąpił kilka kroków w stronę zdrajcy.
W tym samym czasie Lyndon rozruszał zdrętwiałe od więzów kończyny, po czym odebrał swój ekwipunek od zbrojnego. Obleczony w koszulkę kolczą, z młotem bojowym i tarczą w rękach był gotów do walki.
Wiedząc, iż ma gorszy pancerz, ser Lyndon zaatakował pierwszy. Błyskawicznym manewrem doskoczył do Alarda i uderzył w ramię mężczyzny, rozległ się metaliczny trzask wgniatanego metalu. Czempion Simona nie pozostał mu dłużny i uderzenie serca później kolce jego morgenszterna przebiły koszulkę kolczą.
Kolejne minuty mijały, a panowie wzajemnie i bez cienia strachu, bezlitośnie okładali się, raz za razem zadając rany przeciwnikowi. Z każdym ciosem krew coraz mocniej pokrywała posadzkę Redfort. Ciosy padały coraz mocniejsze i niektóre z całą pewnością powaliłyby mniej doświadczonych wojowników. W końcu, coraz bardziej zmęczeni i poranieni, walczący wyraźnie zwolnili, ich ciosom brak było wcześniejszej prędkości, lecz mimo to wciąż celnie dosięgały wroga.
W końcu ser Alard zamachnął się, celując w głowę oponenta i chybił dosłownie o włos. Ser Lyndon z naprawdę bliskiej odległości mógł obejrzeć kolce morgenszterna pokryte jego krwią, kiedy te omijały jego twarz. Ostatkiem sił spiął się i wyprowadził cios prosto w lewe kolano czempiona Redfort. Staw niemal rozpadł się na oczach obserwujących pojedynek, rycerz opadł na prawe kolano, wspierając się na broni, by nie upaść. Drugi cios spadł na przedramię dzierżące broń. Młot pogruchotał kości, ręka stała się kompletnie bezużyteczna, zaś ser Alard uświadomił sobie swój koniec. Trzeci i ostatni cios nadszedł od dołu, prosto w żuchwę pokonanego. Głowa odskoczyła do tyłu, siła uderzenia połamała nie tylko dolną część twarzy mężczyzny, lecz także przerwała kręgosłup. Bezwładne ciało opadło na podłogę, niczym szmaciana lalka.
Pojedynek zakończył się zwycięstwem słaniającego się na nogach ser Lyndona z Paluchów. W oczach Bogów mężczyzna był niewinny zarzucanych mu czynów i każdy powinien ich wolę zaakceptować. Rycerz ostatkiem sił utrzymał się jeszcze chwilę na nogach, na tyle długą, by spojrzeć Simonowi prosto w oczy z szeroki uśmiechem. Następnie stracił przytomność i padł niedaleko martwego ser Alarda, przyjaciela lord Redfort.
Stojący w pobliżu maester z medykami i przygotowaną zawczasu torbą medykamentów spojrzał wyczekująco na Simona. Czy ten pozwoli uratować oczyszczonego przez Bogów ser Lyndona od niechybnej śmierci, czy wprost przeciwnie - pozwoli mu umrzeć od poniesionych ran..?




Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Rebekah Redfort Nie Lip 18, 2021 9:08 pm

Rhaella skinęła głową na słowa matki, lekko przyglądając się wszystkiemu w milczeniu. Na słowa Pana ojca lekko się uśmiechnęła. Słowa zdrajcy były jak baty, które otrzymywała rykoszetem raz, za razem jakoby miały nauczyć ją tego, że nie zawsze wszystko jest takie, jakim by się chciało by były. Obserwowała w milczeniu to co się działo, rzucające ciekawe spojrzenia młódki w stronę jakby nie były przystojnego rycerza ni jak miały się do tego, że Rhaella miała ochotę podejść i spoliczkować dziewczęta, w końcu jak to tak. Skrzywiła się delikatnie gdy zdrajca bezczelnie ponownie brnął w swoim.
- Oby Bogowie byli sprawiedliwi i wybaczyli Ci Waść te plugastwa.
Odezwała się spokojnie bo przecież jak to by jej rodzice byli niewiarygodni? Zawsze mówili prawdę, zawsze ją tego uczyli, że prawda jest ważna, tak samo jak honor. Więc nic dziwnego, że broniła uparcie tego czego jej wpojono. A skoro zdrajca był zdrajcą nie widziała powodu by nagle bronić jego osoby. Ponad to, ufała rodzicielom i wiedziała, że czynią dobrze. Gdy nadszedł moment walki Rhaella niemal zamarła i zbladła gdy ujrzała pierwsze ślady krwi. Zrobiło jej się słabo, sięgnęła po napitek, jaki miała pod ręką by zwilżyć wargi. Jednak po chwili niemal podskoczyła w miejscu przerażona widząc, jak raz za razem dookoła krew aż bryzgała a walczący wyglądali co sekundę gorzej. W momencie gdy do jej uszu i oczu dotarł trzask łamanych kości a potem dostrzegła jak Tarcza Pana ojca upada wiedziała, że Siedmiu ich opuściło. Uwierzyli w tego zdrajcę, w tego, który oskarżył jej rodzicieli o niesprawiedliwość. Miała nadzieję, że to koniec, że zdrajca, nie postąpi w żaden sposób dalej, skoro wygrał, po co miał dalej kończyć? A jednak, kolejny cios sprawił, że Rhaella krzyknęła i poderwała się z miejsca zasłaniając usta z przerażenia, gdy naraz przed jej oczyma, Tarcza jej Pana ojca upadł martwy. Rhaella poczuła jak nogi się pod nią uginają, by po chwili upaść nieprzytomna.
Rebekah Redfort
Rebekah Redfort

Liczba postów : 98
Data dołączenia : 27/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Simon Redfort Pon Lip 19, 2021 4:35 pm

Simon oglądał walkę w skupieniu coraz bardziej niepokojąc się o swojego przyjaciela. Kiedy zobaczył, że jego najlepszy rycerz przegrywa, chciał przerwać walkę, ale nie zdążył, ostatnie ułamki sekund zakończyły walkę. Już niewiele mógł zrobić, przed nim właśnie jego przyjaciel upadał na ziemię, prawdopodobnie martwy, a tu nagle za sobą usłyszał krzyk córki i upadające ciało, to jego córka straciła przytomność i przewróciła się na podłogę. Za dużo rzeczy na raz, nie wiedział od czego zacząć, aż w końcu krzyknął na całą salę, częściowo również do siebie - Spokój! Nie panikować! Nikt ma się nie ruszać bez rozkazu i nie przeszkadzać! –
Podbiegł szybko do córki, żeby sprawdzić czy przy upadku czegoś sobie nie zrobiła, obadał ją całą, nie było widać, żadnych złych objawów, po czym podniósł się i głośno i wyraźnie powiedział do dwóch zamkowych zbrojnych, którzy stali w pobliżu wskazując obu palcem wskazującym - Wy dwaj weźcie moją córkę i przenieście ją do pomieszczenia obok, a Wy dwie… - wskazał teraz palcem na dwie zdolne służące, z czego jedna często pomagała maesterowi w pracy - …idźcie razem ze strażnikami i ocućcie moją corkę. –
- Maesterze sprawdź czy Alard okazuje jakiekolwiek oznaki życia, jeśli… - tu zawahał się kontynuować, bo chciał, żeby Alard żył, żeby dało się go uleczyć, jednak w końcu z wielkim trudem dokończył zdanie - …Jeśli nie… to pomóż Lyndonowi, niech chociaż on przeżyje… -
Simon podbiegł do swojego mocno poranionego przyjaciela, uklęknął przy nim, ściągnął mu z ręki tarczę i złapał go za rękę. Będąc na granicy płaczu, jednak jeszcze nie płacząc powiedział do leżącego i martwego Alarda - Wybacz przyjacielu, to przeze mnie zginąłeś… - Simonowi właśnie szybko przebiegło przez myśl, że gdyby nie Ser Alard to on by tu leżał, jednakże ze smutkiem mówił jeszcze - …nigdy o Tobie i o tym co dla mnie zrobiłeś nie zapomnę… zasłużyłeś, żeby zostać pochowanym z godnością, wyprawię Ci pogrzeb godny samego lorda i niech Matka Cię prowadzi. -
Osobiście to Simona mało w tej chwili obchodziło czy ten cały Lyndon, będzie żył czy też nie, jego głowę teraz zaprzątało co innego, może Shaera bardziej przejmie się jeńcem. Gdyby nie honor rodu to do tej Próby Krwi w ogóle by nie doszło, tylko po prostu Lyndon wylądował by w celi i tyle, bo Simon należy do ludzi, którzy nie uważają, żeby bogowie komukolwiek w takich walkach pomagali i właśnie żałował decyzji, którą podjął pozwalając na tą głupią Próbę Krwi, niech to szlak pochłonie tego co to wymyślił.
Simon Redfort
Simon Redfort

Liczba postów : 125
Data dołączenia : 27/09/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Pią Lip 23, 2021 2:30 pm

Gdyby tego wszystkiego było mało, Rhaella postanowiła nagle zemdleć, widząc śmierć ser Alarda. Z drugiej strony, czego się spodziewać po tak młodej dziewczynce..? Nie przywykłej przecież do tak brutalnych widoków. Na jej nieszczęście, bezwładne ciało dziewczęcia upadło prosto na stolik, na którym stał dzban wraz z kielichem, z którego korzystał Simon podczas długich posłuchań dla interesantów. Naczynia spadły, rozlewając resztki wina pod stopami władcy Redfort, zaś stolik rozpadł się pod wpływem uderzenie. Na skroń Rhaelli natychmiast zaczęła się sączyć krew, lejąc całkiem dużym strumieniem. Ojciec dziewczyny, początkowo myśląc iż nic jej nie jest, dopiero po chwili poczuł na palcach lejącą się krew.
Chwilę później przy dziewczynie był już maester, opatrujący jej głowę. Obaj wskazani zbrojni gotowi byli przenieść Rhaellę, gdy tylko maester na to pozwoli. Ów mężczyzna przekazał też, że zostanie przy córce Simona, zaś leczeniem obu rycerzy zajmą się obaj medycy rezydujący w zamku.
Ser Alarda niestety nie dało się już odratować. A nawet gdyby to jakimś cudem zrobili... Najpewniej mężczyzna już nigdy nie zrobiłby nic samemu. Może więc śmierć nie była taka zła w ostatecznym rozrachunku..?
Jeśli zaś chodzi o ser Lyndona, sprawa miała się nieco lepiej. Obaj medycy walczyli o niego długie minuty, aż w końcu - z wielkim trudem - go ustabilizowali. Oznaczało to, że będzie żył. Jednak powrót do zdrowia potrwa długie tygodnie, a przynajmniej nieco ponad jeden pełen księżyc. O ile będzie mógł odpoczywać i nie będzie nic innego robił...



Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Leonard Redfort Czw Sie 19, 2021 8:59 pm

13/11/11 PZ
Godzina po przyjeździe...


Leonard po przybyciu do zamku udał się do komnat lordowskich, w których dotąd rezydował jego ojciec, a później jego brat. Teraz należały do niego. Zamówił sobie i małżonce skromny posiłek oraz nakazał przygotować balię z wodą. Takie rzeczy jak wymiana pościeli po bracie czy opróżnienie szafek zostało już dawno temu zlecone służbie przez Gerolda, więc Simon nie musiał martwić się o swoje rzeczy. Zostały one przeniesione do komnat gościnnych i mógł szukać, ale niczego nie brakowało. Gdy już się odświeżył, ubrał na siebie swoją zbroję z czerwonym płaszczem i jak zwykle, miał przy pasie broń.
Przy takim wizerunku udał się do Wielkiej Sali, gdzie miał przyjąć rycerzy włościanych i domowych, których nakazał wcześniej sprowadzić.
Drzwi do sali tronowej rozpostarły się szeroko. Przed nimi stał Leonard Redfort pośród swoich rycerzy, a u jego prawicy towarzyszyła mu jego piękna małżonka - Leslie. Czerwonooki dumnie wkroczył do sali, a podczas przemarszu wśród dworzan i rycerstwa pokazywał swój majestat. W końcu dotarł do tronu i odwrócił się do wszystkich twarzą, żeby następnie usiąść na należnym mu od lat tronie. Zaraz przy nim zajęła miejsce Leslie, teraz miejsce Shaery należało do niej. Jego ręce opadły na naramienniki i zadudniły o czerwony piaskowiec, z którego powstał tron.
- Drodzy rycerze i dworzanie. - rozpoczął. - Nadeszła wielka zmiana. Redfort należy do mnie i teraz ja będę tutaj sprawował rządy. - uśmiechnął się. - Teraz przyjmę wasz hołd jako dowód waszej wierności. - powiedział i zaczekał na pierwszych rycerzy, którzy przed nim klękną i poprzysięgną swą wierność. Później miał zamiar przejść do innych, ciekawszych kwestii.



Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Pią Sie 20, 2021 11:02 am

Leonard najwyraźniej przemożną miał potrzebę, by odebrać hołd od swych włościan, skoro jeno godzinę jedną sobie dał, aby po podróży wypocząć a przy tym się ogarnąć. Skoro jednak wszyscy byli już na miejscu, uprzednio przez kasztelana zwołani... Dlaczegóż by nie klękać wcześniej niż później. Może to i dobrze, bo wszak im porą wcześniejszą się z obowiązkiem uwiną, tym więcej czasu będzie na ucztowanie i zabawę.

Zebrani w sali rycerze z ziem Redfort oczekiwali swego nowego lorda. Jakie były ich nastroje? Cóż, większość ludzi, kimkolwiek by byli, zmian nie lubiła. Zmiany oznaczały utratę poczucia stabilności oraz bezpieczeństwa. Teraz zaś zmieniało się całkiem sporo. Jedni mogli uznawać to za formalność - po prostu kto inny będzie nimi władał i komu innemu winni będą podatek oraz służbę. Drudzy mogli dopatrywać się jakiś bardziej znaczących zmian, być może rozliczania starych długów czy coś. Tak czy inaczej a niezależnie od odczuć, zmiana władzy w Redfort stanowiona była decyzją królewską a więc przeciwstawienie się jej oznaczało, w najlepszym wypadku, wywłaszczenie. Simon natomiast nie miał wśród lenników takich przyjaciół, co by chcieli zdać rodową ziemię i ruszyć z nim na wygnanie.
Kwestia tego, ile całe przedstawienie trwało po trochu zależała od Leonarda. Właściciele ziemscy po kolei występowali przed tron i deklarowali swe przysięgi w sposób mniej lub bardziej entuzjastyczny, zaś on mógł na ten przykład tylko skinąć głową, lub bardziej obyczajnie odpowiedzieć z podziękowaniem a nawet wtrącić coś miłego, jeśli akurat poznawał włościan lub kojarzył akurat jakieś włości ze swej świeżo odzyskanej domeny. Ma się rozumieć coś w rodzaju: "pamiętam, że zawsze służyliście memu ojcu dobrą radą..." albo "syn wam rośnie na schwał, pamiętam go jako młodzika.." ewentualnie "a jak tam owce, dobrze?".

Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Leonard Redfort Pią Sie 20, 2021 11:44 am

Pod tron zaczęli podchodzić rycerze na włościach, którzy może i nie byli jeszcze przekonani do Leonarda, tak na pewno nie chcieli tracić swoich dziedzin. Pierwszego z nich Redfort rozpoznał od razu, Ser Lynden, który postanowił dołączyć do jego sprawy przed kilkoma tygodniami. Od razu po jego przysiędze, Leonard odpowiedział.
- Rad jestem widzieć Cie zdrowiejącego i jeszcze bardziej, że udało Ci się zwyciężyć. - uśmiechnął się i pozdrowił go gestem ręki, po nim przychodzili następni. Jeśli jakichś pamiętał, do nich również zarzucał jakimś komentarzem, co nowszych rycerzy po prostu pozdrawiał. W końcu wszyscy przed nim klękli i można było przejść do dalszego spotkania. Teraz nadszedł czas na rycerzy domowych, którzy na stałe mieszkali w Redfort. Z czego Leonard się dowiedział, część z nich została zatrudniona i wyszkolona przez Simona, więc nie liczył zbytnio na ich wierność, inaczej było jednak z rycerzami, którzy byli tu przed nimi. Dodatkowo Leonard od roku starał się pozyskiwać do swojej sprawy wszelkich rycerzy, niestety z czego wiedział, to mu nie wyszło. A teraz oni uciekli do jakiejś karczmy, gdzie mieli czekać na Simona.
- Teraz powinna nadejść kolej na rycerzy gniazdowych. - powiedział otwarcie. - Część z nich, służyła przed laty memu ojcu lordowi Hortonowi, później po jego śmierci gdy zostałem okradziony przez Simona, przysięgli mu swoją wierność.. - powiedział i zmarszczył brwi. - I pomimo królewskiego dekretu zmieniającego władzę na zamku, postanowili ostać przy Simonie. Nieładnie. - powiedział z widocznym niezadowoleniem. - Tę sprawę rozwiążemy wkrótce, teraz przygotujcie się drodzy możni do uczty. Kto wie, czy nie jest to jedna z ostatnich okazji żeby świętować w czasach względnego pokoju.

Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Nie Sie 22, 2021 10:26 am

Ser Lynden odpowiedział z uśmiechem, iż także jest rad ze swojego zwycięstwa oraz powrotu do zdrowia a także, co jasne, że wreszcie na zamku włada prawowity pan. Cóż innego miałby rzec? Wyrzekł się swego poprzedniego seniora tam na patrolu, kiedy zdybali Leonarda oraz jego ludzi. Bogowie jednak nie wskazali go jako zdrajcy, pozwalając udowodnić, iż czyn jego wcale nie był wiarołomstwem. Aż dziw zatem bierze, iż wszyscy spośród zamkowych rycerzy opuścili zamek, by służyć Simonowi. Chociaż... Kto wie, ile w sprawie ser Lyndena powiedziano po pojedynku i w co ludzie uwierzyli. Może w oczach większości udowodnił tylko tego, że nie dopuścił się zarzucanych mu czynów. Choć nawet jeśli tak było, dworzanie widzący ich razem niechybnie połączą "kropki" - o ile wszystko nie było już wiadome.

Cóż, decyzję rycerzy można by tłumaczyć pewnie przysięgą wierności. Przysięgali oni wierność Simonowi jako osobie a z Redfort nie wiązały ich żadne nadane ziemie. Jakkolwiek prawa wydawała się teraz władza Leonarda i za jakiego człeka mógł uchodzić w obliczu ostatnich wydarzeń Simon - choć trzeba przyznać, że nie został skazany za kradzież tytułu, także... -, nie postąpili ci rycerze bezprawnie, ani też nie złamali żadnych przysiąg.
Jeśli chodziło o to, ilu rycerzy z włości go popierało... Cóż, trudno powiedzieć dokładnie. Na pewno przed swoją wyprawą przekabacił piątkę takowych a przynajmniej taki stan rzeczy mógł pamiętać. Zdawało się, że nikt potem nie udzielał mu poparcia. Właściciele włości reagowali na rozkazy Simona i działali podle nich - to mogło być jakimś wyznacznikiem. Tego co sobie myśleli w duchu nie mógł sprawdzić. Pewne było, że teraz on jest władcą a oni złożyli mu przysięgę. Jeśli chciał szczerego oddania, pewnie trzeba na nie zapracować.

Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Leonard Redfort Pon Sie 23, 2021 7:19 pm

Wieczorem..

Sala była już ładnie przystrojona wcześniej, więc dużo roboty nie było. Na żyrandolu zamontowano świeże świece, a ściany oraz kolumny ozdobione były zwisającymi proporcami z herbem Redfortów, Arrynów oraz osobistym Leonarda. Kwestia osobistego herbu była o tyle ciekawa, że przynależała zazwyczaj do drugich i kolejnych synów, cóż czerwonooki właśnie był takim synem więc zdarzało mu się korzystać ze swojego osobistego znaku.
W trakcie pracy, jaką zajmował się Leo, salę przygotowano dla bardzo wielu gości. Ustawiono stoły oraz je nakryto, wybrano miejsca dla poszczególnych rycerzy oraz innych dworzan. W ten sposób Leonard wraz z małżonką zajmowali centralne miejsca, po ich bokach siedzieli najbardziej zaufani ludzie, a dalej Lynden oraz inny rycerze, którzy wcześniej postanowili przejść na stronę Leonarda. Choć było już po wszystkim, pan Redfort nie zapomniał o nich.
W końcu wszyscy przybyli. Leonard ubrał się w bardzo odświętny strój, który prezentował go bardzo dobrze. Gdy wszyscy już zasiedli, Leonard zastukał pustym kielichem w blat chcąc uciszyć gwar i powstał.
- Jeszcze raz pragnę wszystkich serdecznie powitać. Mam nadzieję, że wspólnie sprawimy dobrobyt na naszych włościach. Tymczasem jednak bawmy się i balujmy. Bo kto wie, czy jutro nie dostaniemy rozkazu wymarszu na Gulltown. - powiedział i usiadł na swoim miejscu. Nigdy nie był zbyt charyzmatyczny, ale wierzył, że wszyscy się rozluźnią i nie będą zanudzać. Sam Leonard podczas przyjęcia miał zamiar zainteresować sobą kilku dworzan czy też rycerzy, albo też na forum opowiedzieć o swoich czynach w Valyrii. Podobne zadanie miał bard Artur, który dobrze wprawił się w tym zadaniu w Orlim Gnieździe. Generalnie celem Redforta było zbudowanie podwalin pod wzrost jego autorytetu wśród rycerstwa.
Wkrótce miała rozbrzmieć muzyka bardów, tańce dworzan i śmiechy. Przyniesiono też wszystkim coś dobrego do jedzenia i dużo alkoholu.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Wto Sie 24, 2021 9:08 am

Nowy pan i władca, lord Leonard Redfort - miło brzmi, prawda? - powitał swych gości w wielkiej sali na biesiadzie, którą organizował z okazji swego dojścia do władzy i usunięcia z tej pozycji brata, który lata temu ukradł mu to, co prawnie doń należało. Wedle przywileju do sali przybywali kolejni goście, rodzina lorda, co ważniejsi członkowie dworu oraz włościańscy włodarze, którzy teraz już mocą przysięgi oficjalnie stali się jego poddanymi. Brakowało tylko rycerzy domowych, którzy odeszli wraz z Simonem. Cóż, z całą pewnością czas i ten problem rozwiąże a lord skaptuje pod swój sztandar innych. Czyż nie jest tak, że po traktach Westeros wędruje wielu zacnych rycerzy bez pana? Czyż nie jest tak, że jego włościanie mogą mieć dzielnych a walecznych synów bez praw do ojcowej ziemi? No przecież, że tak jest.

Tymczasem sala się zapełniała - nie tylko dzielnymi mężami, albowiem niektórzy przybyli tutaj z rodzinami. Z początku atmosfera była trochę... ciężka. Nowy lord, zmiany a w ogóle to odejście domowych rycerzy też mogło budzić nawet nie mieszane a negatywne odczucia. Z czasem pełne stoły i napitek miały trochę rozluźnić atmosferę. Niektórzy pozostali czujni - jedli mniej, pili oszczędniej a miast się bawić, słuchali co też w trawie piszczy. Inni swawolili, obficie polewając sobie napitku i ciesząc się jadłem.
Cholibka... Na tych pierwszych musiał trafić Leonard, gdy począł czynić wysiłki ku położeniu podwalin pod dobre relacje. Ewentualnie faktycznie miał charyzmę zimnego gulaszu z wczoraj. Jakby nie było, słuchacze chyba nie do końca dawali wiarę jego słowom a może po prostu one ich nie interesowały. Co jasne... Chwalenie się pewnymi pamiątkami nie byłoby chyba na miejscu, prawda? W końcu to Westeros, więc jakieś demoniczne fetysze i inne takie mogłyby nie tyle czynić go bohaterem co raczej podejrzanym heretykiem. Oczywiście, oczywiście, to trofea. I weź to wytłumacz prostym ludziom.
Gdzie on poległ, tam zatryumfował Artur. Zagadywał to tu a to tam, a po czasie miał wokoło siebie grupkę słuchaczy, która chłonęła bardowską gawędę z zaangażowaniem. Słuchali go głównie młodzi włościanie i synowie tych starszych, czyli chłopaki z których stateczność, małżeństwo i gromada bachorów nie wyprały jeszcze chęci do przygód. Ogólnie można powiedzieć, że coś tam osiągnął. Ale ktoś przewidujący i znający Leonarda mógłby powiedzieć, że wykorzystywanie tego w tej chwili do kaptowania pod swe chorągwie mogło nie wypalić. To trochę jak smaleniem cholewek do dziewki... Opuszczenie zasłony i szarża z kopią przy pierwszej sposobności nie zbudują trwałych relacji.



Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Leslie Royce Sob Paź 30, 2021 10:56 pm

25/12/11 PZ

Rankiem dwudziestego piątego dnia księżyca w Redfort wszyscy byli już w najwyższej gotowości. Tego dnia zgodnie z zapowiedzią do domu Leslie Royce miała zawitać jej ukochana kuzynka, towarzyszka dzieciństwa - Pansy Royce. Leslie darzyła swoją kuzynkę szczególnym uczuciem. Mimo iż Pansy była młodsza, młode kobiety były sobie od zawsze bardzo bliskie. Jako iż lady Redfort była jedynaczką, dzieci jej stryja były najbliższe bycia rodzeństwem dla niej.
Gdy dostali wieść, iż zbliża się orszak z Runestone, Leslie i jej rodzina wyszli na dziedziniec aby powitać lady Royce oraz jej świtę.
- Najdroższa, najmilsza kuzynko - rzekła Leslie na powitanie, gdy Pansy wyskoczyła ze swojego powozu. Kobiety natychmiast wymieniły uprzejmości oraz padły sobie w objęcia na krótką chwilę. - Witaj w Redfort - dodała jeszcze, po czym przedstawiła jej kolejno swojego męża Leonarda, oraz innych członków rodziny Redfort, o ile jacyś jeszcze się tutaj znajdowali. Po wymianie uprzejmości i powitań, Leslie zaprosiła Pansy oraz jej ludzi do wielkiej sali, gdzie czekał na nich suto zastawiony stół, pełen dobrego jadła i napitku. Gdy wszyscy już znaleźli się przy stole i każdy miał już coś w kielichu i na talerzu, pani Redfort zwróciła się do swojej kuzynki:
- Ale się wyrabia ostatnio w tej Dolinie... Złota moneta za Twoje myśli na temat ostatnich wydarzeń, kuzynko - zaczęła, patrząc na nią oczekująco. Chciała zbadać podejście Pansy do obecnego stanu wydarzeń. Chociaż mogła się już pewnie domyślać... No i Pansy na pewno wiedziała więcej!
Leslie Royce
Leslie Royce

Liczba postów : 30
Data dołączenia : 21/08/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Leonard Redfort Sob Paź 30, 2021 11:18 pm

Choć Leonard ostatnio był pochłonięty swoimi eksperymentami, tak wiedział co się dzieje na zamku i ostatecznie również sam rozpoczął przygotowania do odwiedzin kuzynki jego małżonki. Głównie były to kwestie bezpieczeństwa czy temu podobne rzeczy, bowiem samą organizację przyjęcia zostawił Leslie.
Gdy tylko przybył goniec z informacją o zbliżeniu się do zamku kolumny Royce'ów, Leonard już wcześniej przyszykowany ruszył w stronę dziedzińca, gdzie wraz z rodziną miał zamiar przywitać swych powinowatów.
- Witaj Pani w naszych włościach, wierzę że spędzimy wspólnie dobrze czas i jeszcze bardziej zacieśnisz więzi z mą małżonką. - powiedział uśmiechając się do niej, po czym przeniósł swe krwawe oko na towarzyszących jej ludzi. - Twoją służbą od razu zajmą się moi ludzie, jeśli chcesz ewentualnymi bagażami zajmie się Haron, głównodowodzący że tak to nazwę, służącymi na zamku. Niech Twoi ludzie odpoczną Pani. - dodał, po czym przedstawił kuzynce Leslie ich urocze bliźniaki, które obecne były obok w ramionach mamek. Gdy wszyscy ruszyli do środka, Leonard zabawił jeszcze chwilę wśród służby komenderując nimi i mówiąc, żeby mieli na oku Royce'ów, choć stanowili osobistą obstawę Pansy to wciąż byli ludźmi Roberta, który w ostatnim czasie nieco stracił w oczach Leonarda. Przede wszystkim nie mogli się dowiedzieć nic o lochach, a nawet wbrew przeciwnie, to oni po kilku garncach miodu czy kielichach wina, mogli powiedzieć coś ciekawego kolegom po fachu z innego zamku.
Gdy wszyscy znaleźli się już w zamku w Wielkiej Sali rozpoczęła się uczta, a obok niego zawrzała dyskusja o opinii Pansy w związku z ostatnimi wydarzeniami, Leonard sam był ciekaw zdania Royce'ówny więc i on się przysłuchał ewentualnie coś później dodając.
Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Wto Lis 02, 2021 7:18 pm

Pansy Royce przybyła do Redfort! Sama jej obecność podniosła siedzibę lorda Leonard o kilka stopni w rankingach najważniejszych dworów Doliny Arrynów. Mało było bowiem osób, które nie słyszały o Pansy, a jednocześnie niewiele było takich, o których nie słyszała ona. Młode dziewczę było bowiem jednocześnie kopalnią i najwytrwalszym górnikiem, kiedy chodziło o plotki.
Po wyjściu z powozu córka lorda Runestone przywitała się z kuzynką oraz jej mężem, zrobiła "och" i "ach" zachwycając się ich dziećmi, pozwoliła ucałować swoją dłoń jakimkolwiek innym Redfortom płci męskiej, którzy byli obecni żeby się z nią przywitać i ucałowała siostrę Leonarda. Mając już te wszystkie uprzejmości za sobą gotowa była udać się do wielkiej sali, gdzie czekać miał na nią oraz jej świtę poczęstunek.
- Heh... - westchnęła smutno Pansy, kiedy Leslie zapytała o jej przemyślenia. - Co tu dużo mówić, wygląda to FA-TAL-NIE - oceniła fachowo, ożywiając się z każdym wypowiedzianym słowem. - Cała ta heca z Graftonem i królem, najpierw tym starym dziadem, który abdykował, a później z młodszym, który wykorkował. W ogóle, straszna szkoda Feanora, nie był wcale brzydki, a do tego był wolny - znowu westchnęła. - Tak czy inaczej... Od czego by tu zacząć? Może po kolei, hmm? Dobrze, że ten oślizgły pijak wyniósł się z Doliny - rzekła. - Za każdym razem jak pojawiałam się w Gulltown z ojcem lub braćmi czułam, jak gdzieś przelatuje po mnie jego zbereźne spojrzenie, ugh... - wzdrygnęła się. - Podobno uciekł błagać Smoczego Lorda o pomoc, a ten wysłał go do Nocnej Straży. Mówią, że Grafton rzucił się na ziemię płacząc i błagając, ale Targaryen nakazał swemu smokowi go pożreć! - zaczęła opowiadać z ekscytacją. - Wtedy "dzielny" lord Gulltown zanieczyścił się na wszystkie możliwe sposoby, a smok zaniechał posilenia się czymś o takim zapachu. Tym samym Targaryen jedynie zesłał go na Mur nie chcąc męczyć swego biednego smoka - zaśmiała się. - Jego brata, ser Lamberta, też później zesłali na Mur. Tylko to już zrobił Feanor zanim go zamordowali. W ogóle, co za sprawa... Pojawia się tylko ta zdzira Findis i jej ojciec ucieka na Mur, brat zaraz umiera, a ona obwołuje się regentką. Przypadek? Nie sądzę! CO TO MA W OGÓLE BYĆ!? - oburzyła się Pansy. - Kto to pomyślał, żeby jakaś puszczalska lafirynda, którą chędożyło na zmianę siedem włochatych karłów zostawała regentem Doliny!? Powiedziałabym, że już lepiej byłoby zrobić regentem Twardorękiego, gdyby tylko ta ropucha nie była żoną jego syna! - zdenerwowała się. - Zaraz jeszcze wariatka ogłosi się królową, albo okrzyknie nią tą swoją durną siostrę, która wspina się po drzewach jak jakaś... Jak się nazywały te zwierzątka z Wysp Letnich? Małpa! Jak jakaś małpa! - chyba jasne było na tę chwilę, że Pansy nie popierała ani regencji Findis, ani też możliwości jej koronacji. Nie wydawała się również popierać możliwości koronacji Roweny, acz tutaj trudno było rzecz czy wynikało to z powiązań z Findis, czy też z faktu, że porządna dama jak Pansy nie mogła znieść takiego dzikiego babochłopa jakim była młodsza z sióstr Arryn. - Oby ich stryj naprostował wszystko! - wyraziła nadzieję. - Mój głupi ojciec powinien do niego dołączyć, ale zamiast tego pojechał do Orlego Gniazda spotkać się z "regentką". Mam nadzieję, że nagada jej tak, że poleci z powrotem do Dorzecza tak szybko, że będzie się kurzyć!
Pansy była bardzo wygadana, ale trudno było się jej dziwić. Dziewczyna żyła plotkami i wydarzeniami towarzyskimi, a tych przez wojnę było w Dolinie ostatnimi czasy bardzo mało.
- Mogę wam jeszcze opowiedzieć trochę o tych Wilkach Zimy. Ojciec coś tam powiedział jak wrócił z niewoli, ale wcześniej odesłali jego rycerzy, a ci zawsze mówią mi ciekawe rzeczy, kiedy chcę wiedzieć!

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Leslie Royce Nie Lis 28, 2021 7:49 pm

Pansy jak zwykle miała dużo do powiedzenia delikatnie rzecz ujmując. Leslie słuchała jej w spokoju od czasu do czasu racząc się łykiem złotego araborskiego, aby zająć czymś ręce. Gdy usłyszała o tym, że Sebastion narobił pod siebie podczas wizyty na Smoczej Skale, zaśmiała się z pełnymi ustami i wypluła z siebie trochę wina aż jej część wyleciała nosem. To musiał być przezabawny widok.
Zarówno ona, jak i Leonard, spędzili trochę czasu w Gulltown u lorda Graftona i ciężko słuchało się o jego ciężkim losie, aczkolwiek z drugiej strony śmiech był silniejszy po usłyszeniu tejże historii.
- Fakt, bardzo żal było nam usłyszeć o śmierci Feanora. To w końcu on przywrócił Leonarda na należny mu tron Redfort. Poza tym, Leonard chciał związać go we swoją siostrą. Ogromna szkoda... Młody król miał naszą ogromną sympatię. To rzeczywiście podejrzane droga kuzynko, powinnaś się przyjrzeć temu bliżej - skwitowała Leslie, słysząc o tym, że królowie padają w Dolinie ostatnimi czasy jak muchy. Leslie nie uważała osobiście, aby Findis Arryn miała z tym cokolwiek wspólnego, już prędzej jej podejrzenia padłyby na Żelaznych Ludzi, z którymi ta się pokładała, ale Pansy oczywiście nienawidziła księżniczki Findis Arryn - oczywistym był fakt, że podejrzewała właśnie ją. - Kto inny ma w Dolinie rozległe znajomości wpływy jak nie ty, kuzynko? Dolina Ci podziękuje za to jeśli dotrzesz do sedna sprawy - dodała.
- Z dwojga złego wolę małą doliniarską małpę niż za kilkanaście lat pomiot Twardorękiego na tronie Doliny. Przynajmniej swoja - rzekła, wzruszając ramionami. Słysząc o tym, że jej stryj pojechał do Orlego Gniazda na spotkanie z nową regentką, Leslie uniosła lekko brwi. - Nie chcę Cię martwić kuzynko, ale jeśli Twój ojciec pojechał do Orlego Gniazda, to na pewno nie nakrzyczeć na nową regentkę - dodała, patrząc na nią wymownym wzrokiem. - A co z Twoim bratem, dlaczego nie przybył do Redfort nam na spotkanie? Czyżby też odwiedzał regentkę w Orlim Gnieździe? Co on o tym wszystkim sądzi? - Zapytała.
Dodatkowo słysząc o Wilkach Zimy, bardzo się zainteresowali i poprosili aby kuzynka kontynuowała temat.
Leslie Royce
Leslie Royce

Liczba postów : 30
Data dołączenia : 21/08/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Nie Gru 19, 2021 7:38 pm

- Eee?
Pansy spojrzała na Leslie, jakby ona jednak trochę głupia była. Uniosła do ust kielich z winem, pociągając powoli mały łyczek, dając jeszcze czas Leonardowi, aby ten coś powiedział, ale najwyraźniej lord Redfort nie był zainteresowany dołączeniem do rozmowy.
- I co, że "swoja"? Alester też był "swój", a był równie przydatny co dziurawy cebrzyk, niezwykle durny i do tego trochę obrzydliwy - stwierdziła, ponieważ takie miała wyobrażenie o niedawno jeszcze panującym królu. Część jego decyzji oczywiście mogła mieć na to wpływ, ale z pewnością wiązało się to również z tym, że spłodził coś takiego jak Findis. - Grafton też był "swój", a był głupim moczymordą. Jeżeli "pomiot Twardorękiego" ma się umieć zachować, umyć, zarobić i obronić granice przed zagrożeniem, to o wiele bardziej wolę taki "pomiot" niż głupią dziewkę skaczącą po drzewach jak małpa - powiedziała zdecydowanie, po czym zerknęła na Leonarda. - Swoją drogą ser Simon Redfort również jest "swój", dla części ludzi siedzących przy tym stole z pewnością nawet bardziej niż Arrynowie, a wiemy jak ta "swojskość" się skończyła...
Młody lady Royce z pewnością miała bardzo nietypowe, acz w pewien sposób praktyczne spojrzenie na sprawę. Dla ludzi znających ją tylko jako wielką plotkarę - którą oczywiście była - pewnym zaskoczeniem mogło być, że była w gruncie rzeczy całkiem bystra i wiedziała co się dzieje wokół niej. Plotki, które kochała, pomagały jej natomiast zdobywać wiele przeróżnych informacji, nie zawsze prawdziwych, ale cóż...
- Tego się obawiam, ale mam nadzieję, że okaże chociaż odrobinę bystrości umysłu - rzekła w sprawie swojego ojca. - Można by się spodziewać, że miesiące spędzone w niewoli nauczyły go żeby myśleć zanim zacznie działać - dodała. - Tak, ojciec zabrał mojego brata ze sobą. Chciał żeby towarzyszył mu w Orlim Gnieździe - powiedziała. - Hmm... Nie miałam szansy dłużej z nim o tym pomówić, ale opinię wyrobi sobie zapewne bardziej po powrocie od Arrynów. Nigdy nie był prędki do sądzenia innych, chociaż zadbałam o to, aby wiedział jaką Findis jest wywłoką i ladacznicą.
Tyle w kwestii rodziny Royce'ów, a przynajmniej tych jej członków, o których ciekawi byli gospodarze.
- Ich dowódca, ten cały Leman z Russ, jest podobno bękartem córki lorda Karstarka i jakiegoś nieznanego rycerza czy innego najemnika - zaczęła opowiadać to co usłyszała o Wilkach Zimy. - Rycerze mówili, że ma ze sobą dwa wielkie wilkory, które złapał w dziczy za Murem, a nawet, że sam umie zmienić się w wilka! Podobno podczas bitwy widać jak futro wystaje spomiędzy szczelin w jego zbroi, a sam pancerz wygląda jakby zaraz pęknąć miał od rozrastających się w czasie przemiany mięśni! - kontynuowała swoją opowieść, która bez wątpienia najeżona była przeinaczeniami i wyolbrzymieniami. - Podobno niektórzy z jego ludzi również mają podobne zdolności, ale trudno dopatrzeć się szczegółów, ponieważ każdy z nich zakuty jest w ciężki pancerz od stóp po czubek głowy. Poza dwoma wilkorami dowódcy towarzyszy im też wiele wilków oraz ogarów bojowych, z którymi ponoć umieją rozmawiać jakby były ludźmi. Jeden z rycerzy utrzymywał też, że najemnicy wraz ze swoimi bestiami ucztują czasem na truchłach pokonanych wrogów, a nocne toasty wznoszą mocnym alkoholem doprawionym krwią zabitych - mówiła Pansy. - Mimo... Mimo całej tej dzikości traktowali jeńców jednak nieźle. Trochę dziwne, prawda? Rycerze i ojciec nie byli torturowani, ani głodzeni, a kiedy tylko kasztelan opłacił okup rycerzy odesłali do Redfort. Ojca zachowali, ale taka ponoć umowa była od samego początku, że zostanie jako ich "gość", a wypuszczą go na koniec wojny. Nawet oddali Lament, kiedy wypuszczali ojca, chociaż miecz z valyrianskiej stali to łup o jakim większość ludzi może jedynie pomarzyć - zauważyła panienka Royce i upiła łyk wina, zaschło jej w gardle od tego mówienia. - Nie dla wszystkich byli jednak tak "mili". Ludzi lorda Torrenta, którzy w czasie bitwy przeszli na stronę ojca i lorda Corbraya, wybili ponoć co do jednego. Samego lorda Leman ponoć osobiście pozbawił głowy, a później doszczętnie złupił jego wyspę i wywłaszczył rodzinę. Może później nawet doprawiali ten swój alkohol ich krwią...

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9618
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach