Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Karczma "Czerwony Jesiotr"

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Edmund Bracken. Czw Lip 02, 2020 11:49 pm

First topic message reminder :

Skromny, choć elegancki przybytek w samym centrum Fairmarket
Edmund Bracken.
Edmund Bracken.

Liczba postów : 194
Data dołączenia : 04/03/2020

Powrót do góry Go down


Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Celia Tully Sro Sie 12, 2020 5:24 pm

3 dzień trzeciego księżyca 10 roku po Zagładzie, tuż po egzekucji Axela Tully'ego


Miły obiad, miły obiad... powtarzała sobie w myślach Cili, próbując rozgryźć, w jak bardzo niebezpiecznej sytuacji się znalazła i czy aby nie spadła z deszczu pod rynnę, albo jak to się w jej stronach mówiło... z patelni w ogień. W każdym razie nie miała teraz zbyt wielkiego wyboru, jak powędrować z człowiekiem, który przedstawił się jej jako Theodoric Frey, do tej samej karczmy, w której to kilkanaście dni temu wyznała Mariyi Mallister prawdę o swoim pochodzeniu. Jako że Leszek był ogromnym psiurem i pewnie nie byłby mile widziany w takim przybytku, Śledźma kojącym głosem nakazała mu pozostać na zewnątrz i warować tuż przed wejściem.
-Niedługo wrócę - powiedziała, po czym ucałowała jego mokry, psi nos. Zwierzak był dobrze wytresowany, toteż bez najmniejszych protestów pozwolił na to, by jego pani się oddaliła.
Kiedy znaleźli się już w środku, pozwoliła się dalej prowadzić mężczyźnie. Dopiero po zajęciu miejsca zaczęła zastanawiać się nad jego personaliami. Frey był jednym ze znaczniejszych rodów Dorzecza, a więc nie pomyliła się, nazywając nieznajomego w myślach dorzeczańskim lordem. Nie wiedząc, czy ma coś sobie zamówić, czy czekać na rozkazy owego lorda, wyciągnęła jedną ze swych małych buteleczek, w której znajdował się ciemny wywar.
-Wywaru z traszek, panie? - zaproponowała mu, po czym sama łyknęła odrobinę. -Jeszcze raz serdecznie dziękuję ci za uratowanie mojej rudej łepetyny, panie, ale rozumiem, że nie przyprowadziłeś mnie tutaj, by wysłuchiwać mych podziękowań... ani rozmawiać o tym specyfiku, o którym mówiłeś wcześniej z Żelaznymi - zagadnęła Frey'a, patrząc się na niego bystrymi oczami. -Oczywiście mogę ci się odwdzięczyć, jeśli o to chodzi. Na różne sposoby... - zaproponowała mu, mając oczywiście na myśli jedne ze swych zielarskich usług. W żadnym wypadku nie miała nic złego na myśli, a już z pewnością nic gorszącego, choć różnie ludzie rozumują. Nie czuła się pewnie w tym towarzystwie, nie wiedząc na dodatek, cóż to takiego ten cały Theodoric od niej chce. Gdyby chodziło o zwykłą przysługę, czy zabierałby ją do tej karczmy, będąc przy okazji tak bardzo naburmuszonym? Cili obawiała się, że właśnie nie... W tym momencie zaczęła poważnie żałować, że na rynek w Fairmarket nie przyszła w swej masce Śledźmy.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Theoderic Frey Sro Sie 12, 2020 6:06 pm

Theoderic usadził się z zielarką przy jednym ze stołów dla gości, jednego ze swoich przybocznych, Horace'go Erenforda, posłał by zrazu przyniósł im do picia po dzbanie dobrego wina i stosowne szklanice, a przy okazji zorganizował jakieś dobre dorzeczańskie jadło. Potem mogli obaj z drugim z rycerzy domowych zająć dwa najbliższe stoły by nikt aby nie podsłuchiwał o czym tu będzie mówione, jednocześnie mogli też sobie coś sprawić do jedzenia i nawet zamówić piwo. Oczywiście niezależnie od tego cały czas mieli się mieć na baczności, czy nikt nie nastaje na dobro ich pana.

- Wywaru... z traszek? - uniósł brwi zdziwiony, lecz zanim mógł ustosunkować się do propozycji, znachorka sama łyknęła go trochę. Frey powstrzymał skręty żołądka na myśl o wypiciu tego samogonu z płazów. Zdecydowanie miał do czynienia z co najmniej specyficzną personą - Ja podziękuję. zarówno za wywar z traszek, jak i z lordowskiej posoki. Co do uratowania życia, cóż... Nie wiem jak dobrze znasz moją kuzynkę, ale co najmniej na tyle, by chciała cie dopuścić do odciągnięcia krwi swojemu mężowi. Dla mnie znaczy to, że zna cię wystarczająco dobrze na tyle by mogła nie być zadowolona, że dałem ci zginąć lub zostać pognębioną przez jakichś prostaków. Zwłaszcza jeśli jesteś tym, za kogo się podajesz - spojrzał na nią czujnie. Było to rude stworzenie, rudości zresztą swojej świadome, generalnie z twarzy miała w sobie coś podobnego do Pstrągów których Theoderic w życiu widział. Instynkt samozachowawczy i powściągliwość języka również miała na poziomie świętej pamięci lorda Axela, co mogło być kolejną przesłanką za jej pokrewieństwem z panami Riverrun. Z drugiej jednak strony, co do czorta wielmożna panienka robiłaby jako znachorka w barwnych kieckach, odciągająca krwi skazańcom i odcinająća im przyrodzenia?

Gdy tylko dostali wino, nalał sobie szczodrze i wychylił może nie jednym haustem, ale bardzo żywiołowo. Po jego ciele zrazu rozlało się miłe ciepełko i fale relaksującego rozluśnienia.
- Od razu lepiej... - mruknął do siebie i westchnął głośno - Cokolwiek znajdzie się na stole, tym częstuj się wedle woli, a co zaś tyczy się sposobów odwdzięczania się to nie wiem co to za sposoby, panienko. I może lepiej, żebym nie wiedział? Zresztą odwdzięczać się nie musisz, no chyba że szczerością. Nie myśl, że nie słyszałem jako kto się przedstawiłaś. Normalnie pomyślałbym "wariatka", ale Mariya znała cię i przyciągnęła do siebie, więc albo coś razem knujecie, albo jest to prawda. Albo i to, i to. Powiedz mi więc, jak to jest... Celio? - ostatnie słowo wypowiedział jeszcze bardziej pytająco niż całość dociekającej wypowiedzi, nie będąc pewnym czy dobrze zapamiętał jej imię - Dziesięć lat od wojny Twardorękiego z Durrandonem praktycznie nie ruszałem się z Bliźniaków, nie mając cierpliwości do dorzeczańskich swarów. Podjąłem w końcu pierwszą, nazwijmy to "poważniejszą" wyprawę i od razu takie rzeczy - mówił to niemalże jakby się skarżył - Rzeczy, których nie rozumiem. Bracken i Blackwood znowu obrzucają się gnojem, o jakichś rzekomych grasantów, którzy wybełkotali pierwszego lepszego "mocodawcę" na torturach. Tully tnie się w wychodku Brackena chcąc osiągnąć nie wiem nawet co, wiadomo za to gdzie w rzeczywistości go to doprowadziło. Nic z tego nie rozumiem. Pozwól mi, przynajmniej na wstępie, zrozumieć chociażby to kim naprawdę jesteś, skąd znasz Mariyę i po co ci była krew i... rybka Tully'ego.
Theoderic Frey
Theoderic Frey

Liczba postów : 47
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Celia Tully Czw Sie 13, 2020 4:21 pm

Draby usadowiły się w taki sposób, że Cili raczej nie mogła by sprytnie dać dyla. Co innego, gdyby siedziała tam z samym tylko Lordem Przeprawy, podpierał się on bowiem laską, co musiało zaś świadczyć o jego fizycznej ułomności. Niestety los nigdy nie był dla tek dziewki zvyt łaskawy, toteż zapowiadało się, że najbliższy czas spędzi z kolejnym szlachetnie urodzonym człowiekiem. I jakże mogłoby być inaczej - ten tutaj również nie gustował w wywarze z traszek! Przyzwyczajona już do takiego obrotu spraw dziewka schowała swoją flaszkę do torby.
-Ajć, nie, ta krew to nie do tego - odparła nagle, wykonując jedno machnięcie ręki. -Nie wolno pić krwi własnych krewnych. Lepiej, żebyś to zapamiętał, panie - powiedziała teraz już całkowicie poważnie, a minę miała taką, że nawet przy sprzeczce z Żelaznymi nie wyglądała w ten sposób. Potem jednak spuściła nieco z tonu i wróciła na właściwe jej radosno-wiejskie tory. -Tym za kogo się podaję? - powtórzyła jak echo, udając tym samym zdziwienie. Do tej pory nie wiedziała, ile Frey raczył usłyszeć z jej pochopnych słów, ale należało zachować ostrożność. Przynajmniej dopóki sam jej nie powie, co dokładnie słyszał.

Z dość niezręcznej sytuacji uratowało ją wjeżdżające na stół jadło oraz napitek, a z tego pierwszego jak najbardziej Cili miała ochotę skorzystać. Oderwała sobie zatem pokaźny kawałek chleba i zaczęła przegryzać go na zmianę z serem. Wina nie zamierzała próbować.
-Nie miałam nic złego na myśli, panie. Jestem li tylko zwykłą zielarką, znam się też co nieco na leczeniu i pędzeniu różnych dekoktów. Chłopi lubują się w nazywaniu nas szeptuchami, ha, szeptuchami - zaśmiała się, jakby opowiedziała właśnie jakiś bardzo śmieszny żart. Nie zdążyła już jednak wytłumaczyć swego powodu rozbawienia, gdyż Theoderic zwrócił się do niej imieniem, którego nie wolno było wymawiać. A przynajmniej nie w miejscach publicznych. Nagle twarz Śledźmy spoważniała, a ona sama przełknęła w ciszy ostatni kawałek chleba. Milczała, a lord dalej kontynuował. Z każdym jego słowem wiedziała, że już nie ma wyjścia. Westchnęła ciężko.
-Celia... rzadko kto do mnie tak mówi - odparła półszeptem, rozglądając się, czy aby na pewno ich nikt nie podsłuchuje. -Widzisz, milordzie, ty przez dziesięć lat nie ruszałeś się ze swego domostwa i ja jakby też. Tylko że moja historia jest bardziej skomplikowana... Przez ostatnie dziesięć lat w istocie prowadziłam życie zwykłej dziewki, zielarki, ale nie urodziłam się chłopką... Urodziłam się jako Celia Tully, córka ser Lucasa Tully'ego - z trudem przeszło jej to przez gardło. -Jeszcze przed ostatecznym zwycięstwem Żelaznych w wyniku napaści bandytów odłączyłam się od orszaku swej matki i zagubiłam się w lesie. Po jakimś czasie zaopiekowała się mną starsza kobicina, przez miejscowych nazywana wiedźmą, ot, cała historia - zatrzymala się na moment, by wziąć oddech. -Kilkanaście dni temu przybyłam do Fairmarket w celach osobistych i los widocznie tak chciał, iż natknęłam się na pewnego dobrze urodzonego osobnika, któremu zdradziłam swoją historię. Ten za drobną przysługę poznał mnie z Mariyą, a ta, wierząc mi, obiecała mi pomóc. Widzisz, milordzie, ja tak naprawdę nic nie chcę. Lubię życie, które mam, ale... chciałabym zobaczyć się z rodziną, którą utraciłam jako dziecko. No, ale teraz to chyba i tak niemożliwe - zaśmiała się gorzko. -Co? Krew? I kuśka? Hehe, to do różnych maści i eliksirów. Moja mentorka wierzy, że krew skazańca ratuje od trucizn. Ja natomiast zbieram męskie genitalia, gdyż wierzę, iż śmiałek napojony wywarem z nich zdobędzie niewyobrażalne pokłady męskości - odparła, będąc ponownie śmiertelnie poważną i szczerą. Na koniec swej wypowiedzi wzięła jedną z kiełbasek leżących przed nimi na stole i sprawnym ruchem szczęki oraz żuchwy odgryzła kawałek.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Theoderic Frey Czw Sie 13, 2020 7:52 pm

ak więc rozmawiali dalej, w międzyczasie posilając się i uważając czy nie kręci się wokół nich nikt nazbyt ciekawski.

- Nie pogardzę dobrym czarnym puddingiem, ale na pewno nie z ludziny, nie musisz się o to obawiać panienko - lekko żartobliwie skomentował uwagę odnośnie picia krewniaczej posoki, w duchu jednak nieco wzdrygając się na samą myśl. Nie oceniał tych, którym w trakcie oblężenia zabrakło żywności i musieli żywić się padłymi towarzyszami, ale żeby z własnej woli w celach spożywczych albo rytualnych sięgać po ludzkie mięso lub krew, to jednak nie do końca mieściło mu się w głowie.

Widząc, że znachorka rozgląda się to w lewo, to w prawo, wzrok ma rozbiegany i ciekawski jakby szukała drogi ucieczki lub bała się kogoś spotkać, zdecydował się ją uspokoić i zapewnić, że nie będzie jej długo "męczył".
- Nie obawiaj się, nie będę cię długo przetrzymywał. Kilka pytań, posiłek i pójdziemy każdy w swoją stronę.

Potem jednak umilkł, bo dziewczyna zaczęła opowiadać swoją historię, przy okazji odpowiadając na zadane przezeń pytania. Historia ta mogła być wyssana z palca, ale z drugiej strony nie takie rzeczy na świecie się już przytrafiały, prawda? Frey nie interesował się sprawami rodzinnymi innych możnych Dorzecza z wyjątkiem sytuacji w których szukał okazji do korzystnego mariażu, więc nie mógł sam zweryfikować czy był ktoś taki jak Celia Tully i Lucas Tully... Zresztą nawet jeśli byli, to dziewka mogła to po prostu wiedzieć i wymyślić sobie bardziej zaszczytną tożsamość, korzystając z rodzinnej tragedii. Theoderic pozostawał rozsądnie sceptyczny, choć nie okazał tego w żaden sposób, a wręcz przeciwnie, kontynuował jakby nigdy nic.

- I nigdy nie zatęskniłaś za rodziną, dopiero teraz? - zapytał, choć nie było w tym żadnego moralizatorskiego wyrzutu, raczej po prostu ciekawość. Frey zdawał sobie sprawę, że rodzina nie zawsze była taka kochająca jaką jawiła się na oczach postronnych, właściwie to nie była taka prawie nigdy. A czasem nawet przy postronnych była okropna - Skoro mówisz, że starowinka opiekowała się tobą, a nie więziła cię i nie wykorzystywała to niecodzienną decyzję podjęłaś. Porzucić luksusy zamkowego życia, krewniaków i znajomych na rzecz bytowania w prostej chacie i do tego z wiedźmą. Nie zrozum mnie źle. Nie oceniam, nie krytykuję. Przyznasz, że jest to po prostu... niecodzienne.

- Krew skazańca ratuje od trucizn? - uniósł brew w demonstracyjnym geście niedowierzania, choć bynajmniej nie zdziwienia. Wiedział, że nie w takie rzeczy ludzie wierzą, a zwłaszcza ktoś wychowywany w wiedźmiej chacie, choć zawsze nieco go to bawiło. Ale cóż, on mógł się mądrzyć tylko dlatego, że miał przyjemność być wychowywanym przez zamkowego maestera, więc i tym razem postanowił nie oceniać ani nie wyśmiewać. Pozwolił sobie tylko na kolejną, lekko żartobliwą uwagę - Szkoda, że sama w razie nagłej potrzeby nie skorzystasz - powiedział uśmiechając się lekko, nawiązując oczywiście do faktu iż lord Tully był jej krewniakiem, a dopiero co go przestrzegała przed piciem krewniaczej posoki - Co do wywaru z genitaliów, to po prostu współczuję komuś kto będzie musiał w taki sposób się leczyć. To dopiero się nazywa desperacja.


- Mówiłaś o pewnym dobrze urodzonym osobniku, który poznał Cię z Mariyą... - zapytał nagle zainteresowany. Któż to mógł być? Ani żadnego innego Mallistera poza Mariyą, ani Tully'ego poza Axelem i potencjalnie Celią, nie było w Fairmarket. Czyżby jego kuzynka miała... kochanka? Dziwna to była sprawa, zważywszy że wyglądała na faktycznie zszokowaną śmiercią swojego męża, jakim idiotą by nie był. Czyżby w oczekiwaniu na wykonanie wyroku szukała szybkiego pocieszenia? Theoderic poczuł się nagle bardzo winny braku emocjonalnego wsparcia dla swojej kuzynki. Szlag, dlaczego on tak nie rozumiał kobiet ani ich emocji... - Czy byłoby z mojej strony wielce niedyskretne zapytać kim on był? Lady Mariya to moja bliska kuzynka, wiem że pozory mogą mylić, ale miłuję ją jako krewniaczkę, choć gruboskórnym będąc nie zawsze jestem w stanie to okazać delikatnie. Mam nadzieję, że nie jest to żaden... podejrzany osobnik.
Theoderic Frey
Theoderic Frey

Liczba postów : 47
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Celia Tully Pon Sie 17, 2020 10:59 am

Ludziny? Cili słyszała o takich, co to i własnego towarzysza potrafią skonsumować w czasach wielkiego głodu, ale sama nigdy nie jadła ludzkiego mięsa. Czym innym zupełnie była dla niej krew. To, co wypływało z człowieka, już nie było jego ciałem, tylko oderwanym bytem. To już nie był człowiek. Mimo wszystko jedzenie ludzkiego mięsa, szczególnie takiej padliny, nie wydawało jej się niczym odrzucającym, ani niezwykłym. Ot, zwykłe mięso.
-Krew to co innego niż ciało, milordzie. Człowieka to nawet i ja nie próbowała, ale krew często my, znachorki, wykorzystujemy w celach rytualnych - sprostowała, gdyby lord Frey myślał, jakoby wszystkie zielarki w Dorzeczu łakną ludzkiego mięsa.
-Spędzać czas ja z tobą mogę. Bardziej obawiam się, by nikt nas nie podsłuchał. Widzicie, mam ja swoje tajemnice - skomentowała słowa mężczyzny półszeptem. Jednocześnie stwierdziła, że w przybytku tym nie ma chyba nikogo, kto mógłby jej zaszkodzić lub kogoś, kogo interesowałaby jakaś tam dziewka z bagien. Dlatego też stwierdziła, iż mogą dalej rozmawiać w spokoju.

Cili musiała przyznać, iż Lord Przeprawy zadawał naprawdę bardzo sensowne pytania, takie logiczne. Musiał być zatem bardzo mądrym człowiekiem, co już spodobało się młodej Śledźmie. Może przypadł jej do gustu nawet bardziej niż pan Edmund Bracken? To że kulał i miał małżonkę to nic...
-Ha! Oczywiście że tęskniłam. Nim znachorka dopuściła mnie do pomagania sobie w różnych pracach upłynął niemalże cały rok. A wiesz dlaczego? Bo to był rok, który cały przepłakałam - pozwoliła sobie na chwilę szczerości i przywołanie bardzo nieprzyjemnych wspomnień. Rzeczywiście tak było. W tamtym czasie prawie w ogóle nie chciała wychodzić poza chatkę wiedźmy. Bała się tych całych bagien i ludzi, którzy ją odwiedzali. Musiało upłynąć sporo czasu i sporo łez musiało zostać wylanych, nim zaczęła dostrzegać pozytywy tej całej sytuacji, w jakiej się wówczas znalazła.
-Wybrałam, nie wybrałam. Po roku nadeszli Żelaźni i zwyczajnie bałyśmy się poruszać po Dorzeczu. Nie wiedziałyśmy też, jaka sytuacja panuje w Riverrun. Nie wiedziałam na przykład tego, iż mój pan ojciec poległ wówczas... No a potem, wiesz, milordzie... To dla postronnego może wydawać się dziwne, ale ja od smyka marzyłam, iż kiedyś zostanę maesterem i będę pomagać ludziom. Niestety, jak zapewne wiesz, dziewczynki nie są przyjmowane do Cytadeli, dlatego nauka nawet u wiejskiej znachorki była dla mnie szansą na chociaż cząstkowe spełnienie tych marzeń. Ja naprawdę dobrze czuję się z tym wyborem. Nie urodziłam się dla luksusow i pieleszy, ale dla ran, krwi i brudu - odparła, próbując wytłumaczyć Theodericowi swój punkt widzenia.

-Heh, no sama bym rzeczywiście nie skorzystała - zaśmiała się pod nosem. -Ale zważ na jeden szczegół, mój panie. Powiedziałam, że moja mentorka w to wierzy, nie że ja wierzę. Akurat tę teorię osobiście uważam za bujdy smalone, ale nie wypada, bym się swej opiekunce sprzeciwiała - powiedziała. Co do wspomnianego wcześniej wywaru z męskich części intymnych uśmiechnęła się zalotnie i lekko tajemniczo. -Ależ nie, ja nie zamierzam tym leczyć żadnego byczka. To jest przeznaczone dla tego jedynego, jeśli wiesz, o czym mówię, milordzie. Mogłabym wybrać nawet i ciebie, ale tyś już człowiek żonaty, jeśliś nie kłamał. A szkoda, bo z chęcią bym cię schrupała - zaśmiała się bardzo kobieco, wyjątkowo, jak na nią oczywiście, słodko i uroczo.

Przy ostatnim temacie Cili spojrzała się spode łba na Theoderica. Czy mogła mu powiedzieć prawdę? Czy mogła mu zaufać? Niby był krewniakiem Mariyi, aczkolwiek z drugiej strony spoliczkował ją przy wszystkich nad zwłokami jej męża... Chociaż zrobił to w dobrej wierze. Dziewczyna głęboko westchnęła i nachyliła się do mężczyzny, by móc mu zdradzić tajemnicę.
-Edmund Bracken - wyszeptała krótko, a następnie wróciła do normalnego sposobu mówienia. -Tylko, proszę cię, panie, zachowaj to dla siebie. On był dla mnie bardzo łaskawy i nie chciałabym o tym plotkować z byle kim... A tak w ogóle jak oceniasz postępek mojego kuzyna, Axela? - zapytała, aby zmienić jak najszybciej temat.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Theoderic Frey Pon Sie 17, 2020 12:09 pm

Ze zrozumieniem pokiwał głową na rzuconą półszeptem uwagę Celii o jej obawach co do zdemaskowania jej tożsamości lub odkrycia jej sekretów. Frey uśmiechnął się półgębkiem.
- Dlatego posadziłem z obu stron swoich dzielnych wojaków - skinął głową to na jednego, to na drugiego - Ale rozumiem twoje obawy, dlatego od teraz w razie potrzeby będę na ciebie mówił... Alys? Krótko, zwięźle i jak moja córka, więc nawet jeśli ktoś by mnie tu skojarzył i zadawał dziwne pytania, to po prostu mów mi "panie ojcze". A tak poza tym, odpręż się i jedz oraz przemawiaj spokojnie, bowiem nic tak nie zwraca uwagi jak teatralne szepty i gesty - poradził jej niemalże mentorsko, aczkolwiek czyż nie miał racji? Najlepszy szpieg to ani tajemniczo wyglądający szczurowaty i łykowaty człowieczek w kapturze, ani też jakiś minstrel, groteskowo rzucający się w oczy i próbujący tym paradoksem zamaskować swoje działania. Najlepszy szpieg to ktoś, kto wygląda tak naturalnie, że nawet się go nie zauważa w ogólnym tłoku.

Jeżeli młoda rybka nie mówiła prawdy o swoim pochodzeniu i losie, to trzeba tak czy inaczej przyznać że wymyśliła to bardzo składnie i logicznie. Theoderic był jednak skłonny jej uwierzyć, w końcu nieczęsto zdarza się żeby byle zielarka znajdowała dojście do wyższych sfer i do tego posługiwała się tak kulturalnym przecież językiem.
- Gdyby było na świecie więcej maesterów, a mniej zawadiaków, może byłby to lepszy i bardziej składny świat - powiedział szczerze, bowiem choć nie stronił od rozwiązań siłowych gdy były konieczne, to o ile lepsze były wszak subtelność, porozumienie i dyplomacja, o ile bardziej konstruktywne - Nie wiem co prawda czy maesterowie przyrządzają dekokty z ludzkich genitaliów, ale pęd do wiedzy na pewno jest godny pochwały, zwłaszcza jeżeli wiedza ta służyć ma ludziom - Frey nie był aż takim idealistą, żeby sam mógł kierować się tylko i wyłącznie względami altruizmu oraz chęciami pomocy ludziom, ale szanował ludzi o silnym poczuciu etyki i pewnej życiowej misji, więc jego wypowiedź naprawdę była sformułowana w tonie aprobaty - Wygląda na to, że w ten niecodzienny, pokrętny sposób osiągnęłaś swoje więc. Świetnie, będę miał się do kogo zwrócić po poradę lekarską, jeżeli mojemu skromnemu maesterowi uschną w końcu ręce z niedołężności lub zmięknie umysł.

Chwilę potem Celia zupełnie zadziwiła go uwagą o zabarwieniu erotycznym, która kompletnie zbiła go z tropu. Czyżby się z niego naigrywała? Nigdy nie był typem amanta, a choć nie można było go nazwać brzydalem i zupełnie paskudnym dla oka, jego grubo ciosane rysy twarzy raczej nie czyniły go szczególnie atrakcyjnym. Chociaż z drugiej strony przecież kąpał się całkiem często, o zarost i włosy dbał, takoż i o ubiór, co już na starcie stawiało go wyżej niż wielu typowych przystojniaczków stroniących od mydła. Niezależnie jednak młoda Tully robiła sobie tylko zabarwione ironią żarty, czy też mówiła jak najbardziej poważnie, Lordowi Przeprawy nie w głowie były żadne romanse. Mało mu to problemów i kłótni z jedną babą? Dlatego sam obrócił wszystko w żart.
- Sprytnie to wymyśliłaś! Szepnęłabyś słówko żonie, ona by mnie zabiła i miałabyś kolejną porcję krwi oraz inne... dodatki - uśmiechnął się szeroko - Kulawy jestem, nawet bym jej nie miał jak uciec.

Po jego pytaniu o tożsamość tegoż sekretnego wyżej postawionego jegomościa, Celia po raz kolejny przybrała iście szpiegowską manierę i nachyliła się do niego, więc i on nadstawił ucha. Nazwisko, które usłyszał go jednocześnie zdziwiło i nie zdziwiło.
- Całe szczęście nie jestem byle kim. Nie obawiaj się, nie mam w zwyczaju paplać na lewo i prawo - powiedział poważnie, po czym zamyślił się. Znowu ten Edmund Bracken, człowiek tak elokwentny i sympatyczny niemal, tak rozsądny, że aż niewątpliwie coś knujący. To było oczywiste, choć zaskoczeniem wciąż było to, że knuł coś z jego kuzynką. Pytanie co mogło to być? Czyżby naprawdę ten romans? Przez pewien czas Celia mogła obserwować zamyślonego i wpatrzonego w nieokreśloną dal lorda Freya, przeczesującego sobie brodę w geście zastanowienia się. Nie wiedział jeszcze jak, ale będzie musiał zainteresować się tą sprawą. Nie uśmiechało mu się, by Bracken położył łapsko na Riverrun, nawet nieoficjalnie. Być może całe szczęście na razie Harwyn uciął wszelkie spekulacje co do losu Tullych... W końcu Theoderic ocknął się z rozmyślań.
- Co sądzę? - powtórzył początek pytania swojej rozmówczyni - Nic dobrego. Powiedzieć, że to było szaleństwo i głupota to powiedzieć za mało. Nie życzyłem mu bynajmniej śmierci, co najwyżej wstydu i upokorzenia, bowiem napluł tym czynem nie tylko na dawne prawa i swój honor, ale również godność swojego rodu i swojej małżonki. Co się stało jednak to się nie odstanie. Axel Tully nie żyje, a ja muszę teraz jako dobry krewniak zadbać o dobro swojej kuzynki. Wiem, że w twoich oczach nie popisałem się na razie zbytnio - uśmiechnął się smutno - Ale może i lepiej, że nikt mnie o szczególne sprzyjanie jej nie będzie podejrzewał. W ten sposób nikt się tym nadmiernie nie zainteresuje.

Theoderic Frey
Theoderic Frey

Liczba postów : 47
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Celia Tully Pią Sie 21, 2020 2:46 pm

Alys? Panie ojcze? Ohoho, czyli to taka gra? Śledźma oblizała się na samą myśl, o rozrywce, jaką mogło jej przynieść owe odgrywanie roli. Z tego lorda Frey'a to był jednak świntuszek, nie ma co! Chyba że naprawdę chodziło mu o bezpieczeństwo, to wtedy Cili uznałaby go za kolejnego nudziarza. A gdyby tak zabrał ją do Bliźniaków i przedstawił jako bękarcią córę? To dopiero byłaby przednia zabawa!
-Dobrze, panie ojcze - odparła z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy i zgodnie z sugestią mężczyzny rozłożyła się wygodniej przy stole. Skoro miała się już niczym nie przejmować, to niech będzie, przynajmniej naje się i popije za nieswoje, ha!

Dziewczę uważniej przyjrzało się swemu rozmówcy. Świata nie dało się uleczyć, ani naprawić, a to wszystko była wina ludzi. Czyżby musiała niweczyć jego złudne nadzieje?
-Może i tak, ale ja bym posunęła się o krok dalej... Gdyby na świecie było mniej ludzi, a szczególnie mężczyzn, świat mógłby być bardziej składny - wygłosiła swoje niepopularne wśród tłumów poglądy. Skoro miała czuć się naturalnie, to nie należało się wstrzymywać, prawda?
-A czy ja wiem, czy tak naprawdę chciałam pomagać ludziom... Chciałam zdobywać wiedzę o ludzkim ciele i móc ją wykorzystywać. Nie wiem, nie jestem chyba taka dobra, byc nieść bezinteresowną pomoc... Z drugiej zaś strony uratowałam niejednego już tylko dlatego, że zrobiło mi się go zwyczajnie żal. I tu nawet nie chodzi o wzbogacenie się. W większości jestem w stanie utrzymać się z pracy własnych rąk, uprawiam bowiem warzywa, hoduję różne zwierzęta, sama tkam i wyszywam... Ale altruistką w żadnym wypadku bym siebie nie nazwała - wylała z siebie potok myśli, strumień świadomości. Zaczęła filozofować, bo rzadko też miała ku temu okazję i odpowiedniego do tego partnera. -Wybacz, nieczęsto zdarza mi się rozmówca, z którym mogę poruszać podobne tematy. I oczywiście dla ciebie, milordzie, zawsze będę służyć swoją skromną wiedzą - zapewniła mężczyznę o swoich dobrych intencjach.

Jednakowoż ten nie załapał jej flirtu lub też próbował ją zbyć. Kolejny?! Co z nią było nie tak? Wszystko miała na swoim miejscu, brzydka nie była, a też swoje w głowie miała. Może to prawda, że mężowie woleli jasnowłose idiotki niż rozumne niewiasty? Westchnęła ciężko.
-Pan Edmund też się bał moich aluzji. Chyba powinnam zacząć gustować w kobietach - zaśmiała się gorzko, na poważnie jednak rozważając możliwość spółkowania z kobietami.

Cóż, przynajmniej o Edmundzie nie zamierzał nigdzie rozpowiadać, a przynajmniej tak twierdził. Cili podziękowała mu za to serdecznie, po czym jęła spoglądać w to samo miejsce, co Theoderic. Cóżesz on tam widział? Nic tam nie było! Śledźma przetarła swe jasne oczęta i... nadal nic. Popatrzyła się na niego zdziwiona. W końcu się ocknął! Czyli to zamyślenie zabrało go na chwilę z tego świata... Ciekawe o czym tak mocno myślał...
-Mój ród to zawsze jakiś taki... specyficzny. Teraz to aż mi wstyd przyznawać się do pokrewieństwa z tą rodziną, ale może kiedyś i ja będę mogła pomóc jakoś Mariyi... Ma wszakże jakieś dziatki podobno... A ty, panie, nie przejmuj się. Ja chyba zrozumiałam ten uczynek tam... na miejscu egzekucji. Oby tylko i Mariya nie miała ci tego za złe - odparła, po czym upiła kolejny łyk wywaru z traszek.
Celia Tully
Celia Tully

Liczba postów : 234
Data dołączenia : 08/06/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Theoderic Frey Sob Sie 29, 2020 2:10 pm

Intrygującą osobą była Celia Tully, to Frey po raz kolejny musiał przyznać, choć nieswojo trochę czuł się z jej dziwnie sugestywnymi uśmiechami oraz gestami. Po raz kolejny mógł przekonać się jak dziwny i przewrotny bywa los wysłuchując jej historii - mimo swojej osobistej tragedii zdawała się wszak być osobą na swój sposób szczęśliwą. Cóż, to i dobrze dla niej.

Theoderic wysłuchał co Śledźma miała mu jeszcze do powiedzenia i uśmiechnął się szczerze, gdy przyjęła jego ofertę. Ha, kto wie, takiego kontaktu jeszcze nigdy nie udało mu się zdobyć, a nuż zaprocentuje w przyszłości w sposób jakiś niespodziewany, ale dla niego korzystny? Jak an razie jednak zbliżał się kres ich spotkania oraz czas w którym należało udać się do domu. Tak też i się stało. Gdy Theoderic zakończył swój posiłek, wstał i uniósł rękę w pożegnalnym geście, rzucił kurtuazyjne słowo pożegnania oraz ruszył w swoją stronę. Czekało go dużo pracy i mnóstwo nadrabiania zmarnowanego czasu, a po drodze chciał jeszcze wszak zahaczyć o Seagard! Tyle tygodni bezczynności wprawiły go w iście marazm, należało go zakończyć i się rozruszać.

Tak więc Frey opuścił Fairmarket i ruszył w swoją stronę.
[z/t]
Theoderic Frey
Theoderic Frey

Liczba postów : 47
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Wto Cze 22, 2021 5:18 am

01/10/11 PZ

Po rozmowie z wartownikami pod jakąś kamienną wieżą Rufus i spółka udał się do karczmy. Co prawda Ruth po drodze gdzieś się zawieruszyła, ale przecież nie ma tu aż tak wielu przybytków, żeby później musiała długo szukać, a i doskonale wiedziała gdzie towarzystwo się udaje. Reyne musiał przyznać, że ciekawie tu było w tym Fairmarket. Tak zupełnie inaczej niż na innych dworach królewskich w Casterly Rock, Wysogrodzie czy też Końcu Burzy. Wkoło też było pełno żelaznych, którzy wystrojem i zachowaniem również odbiegali od typowego dworu królewskiego, ale rycerz z Zachodu zdążył się już przyzwyczaić. W samej karczmie zamówił jedzenie dla siebie i swych towarzyszy, a do tego po kuflu piwa, by spłukać z gardła trudy podróży i mieć czym popić jedzenie. Razem znaleźli sobie miejsce pośród licznych stołów i ław, a następnie zajęli się rozmowami. Tak im to chyba miało minąć te kilka dni do powrotu Dagmera Kielona. Wkrótce przyniesiono im kaszę, która była całkiem smaczna. Zjadłbym bułkę - pomyślał sobie ser Rufus. Ale nie mógł, więc posmutniał.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Cithria Wto Cze 22, 2021 7:43 pm

Citrhia ostatni rok spędziła całkiem aktywnie. Reach było w końcu sporym kawałkiem ziemi, toteż jazda po jego traktach i oczyszczanie ich z wszelkiego ludzkiego paskudztwa w postaci rozbójników i morderców sprawiły, że zdecydowanie nie miała prawa narzekać na nudę. W końcu jednak i ona stwierdziła, że nie ma raczej co siedzieć stale tylko w jednej krainie. Domena Gardenerów może i była piękna i całkiem owocna w wydarzenia, w których mogła brać udział, ale no i ona potrafiła się znudzić. Dlatego też, co by nie narażać się na wyłapanie takowej nudy, kobieta ruszyła na północ, przekraczając granicę z Dorzeczem i wkraczając do domeny Żelaznych. Nie miała co prawda o nich za dobrego wyobrażenia, opierając je w całości praktycznie na usłyszanych wcześniej plotkach i historyjkach (z których kreował się obraz potężnych, przygłupich brutali), lecz powtarzała sobie, że nie ma co sugerować się jedynie czyimiś słowami i trzeba przekonać się co i jak samemu.
W końcu dane jej było dotrzeć do Fairmarket, które jak usłyszała na trakcie służyło obecnie jako stolica regionu. Miasto co prawda nie umywało się nawet do Starego Miasta, lecz nie jej było oceniać takie rzeczy. Zamiast tego skierowała się od razu do najbliższej kraczmy, o którą zapytała tutejszych. Oddawszy konia do stajni, sama weszła do środka pewnym krokiem, kierując się do właściciela przybytku.
Piwa karczmarzu, jeżeli łaska - poprosiła. Dopiero kiedy kufel z takowym znalazł się w jej dłoni i pociągnęła z niego łyka na spróbowanie, rozejrzała się po obecnych. I, tak po kilku ładnych sekundach obserwacji, nieco ją zmroziło, kiedy wyłapała pośród ludzi całkiem skądś znajomą twarz. — Ser Rufus? - Zapytała w końcu po chwili zadumy, starając się przypomnieć sobie skąd kojarzyła rycerza. W końcu od Horn Hill trochę czasu minęło.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Wto Cze 22, 2021 11:11 pm

Z zadumy wyrwał go czyiś głos.
- Ser Cithria? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zdumiony niezmiernie. Spojrzeniem odnalazł kobietę pośród tłumu innych ludzi. No, takiego spotkania to on się kompletnie nie spodziewał. - Jak to dobrze cię widzieć - dodał po kilku uderzeniach serca całkiem już rozpromieniony. - Siadaj i opowiadaj co tam u ciebie się działo - gestem wskazał jej miejsce na przeciwko i też podsunął jej gar z kaszą, żeby miała czym się najeść. Samemu upił łyk piwa.
- Czyżbyś również przybyła w te okolice celem przygotowania się na bestię znad Oka Boga? Bo ja osobiście zamierzam bestię takową zgładzić, ale pierw muszę odzyskać Czerwony Deszcz od Dagmera Kielona. Widzisz, przed roku czasu zostałem nieopodal Kamiennego Septu pojmany w niewolę i tak wyszło, że ów Dagmer niehonorowo wielce miecz mój rodowy przywłaszczył sobie - zaczął od razu mówić o bestii, by potem płynnie przejść do opowieści co go tutaj sprowadza. Szkoda, że było mu tak pilnie zgładzić potwora nękającego biednych prostaczków, gdyż w tym momencie przez czekanie na Dagmera powodowało u niego myśli ilu niestety przez to postrada życia.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Cithria Wto Cze 22, 2021 11:33 pm

Kobieta oczywiście z zaproszenia skorzystała. Grzechem i pewnie nietaktem byłoby w końcu odmówić dawnemu towarzyszowi broni zaproszenia do jego stołu. Podsuniętą pod nos kaszę kilkukrotnie szturchnęła żyłką, po czym wzięła niewielką ilość na spróbowanie. Szczęśliwie okazało się, że jakościowo była na poziomie o wiele wyższym, niż to co zmuszona była jeść na trakcie, toteż dość szybko poczęła pochłaniać spore jej ilości.
Nic jakoś szczególnie ciekawego, będąc szczerą - odpowiedziała na pierwsze pytanie w przerwie pomiędzy ładowaniem do ust kolejnych porcji. — Po tej krótkiej wyprawie na Stopnie wróciło mi się znowu do Reach, gdzie zajmowałam się klasycznymi zajęciami. Głownie czyszczenie krainy z tałatajstwa w postaci zbójców. Trochę też dane mi było zakosztować prawdziwej wojaczki, kiedy doszło do tych starć Reachmenów i Dornijczyków. Lecz, jak powiedziałam, nie działo się w moim życiu nic szczególnie istotnego ostatnimi czasy.
Krótkiej opowieści Rufusa wysłuchała z uniesioną brwią, sącząc przy tym piwo. Przez momencik myślała, że ten cały Dagmer to niezły kawał woja musiał być, skoro zdołał odebrać mu miecz, lecz dodane szczegóły nieco ten obraz zaburzyły. No ale czego było się spodziewać po Żelaznych.
Szczerze rzekłszy, to nie słyszałam za dużo w drodze o tej "Bestii" - przyznała, pijąc kolejny łyk z swojego kufelka. — Ale fakt faktem, że brzmi jak całkiem ciekawe i odpowiednie zajęcie. Jeżeli nie pogardzicie moim towarzystwem, to chętnie bym się z wami na to diabelstwo wyprawiła. A co się tyczy miecza, to myślicie, że ten cały Kielon pójdzie na współpracę? Bo szczerze powiem, że z waszego krótkiego przedstawienia sytuacji ciężko mi do takich wniosków dojść.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Sro Cze 23, 2021 3:57 pm

- Ach, również tam byłem - zaczął kolejną opowieść. - Niestety zdążyłem na ostatnią chwilę i to ledwo. Bardzo tam opóźniło moje przybycie rozprawienie się ze smokami na ziemiach lorda Roxtona, w walce z którym poległ dzielny ser Gedeon Osgrey. Na Tarth przybyłem, gdy już wszyscy wypłynęli, ale szczęśliwie czekał tam na mnie drakkar lorda Edwyna. Przyznać muszę, że wyprawa na piratów trwała dla mnie bardzo krótko. Zdołałem zdobyć zaledwie jedną kogę nim ogłoszono powrót w stronę Królestwa Burzy - streścił nawet w miarę krótko swe przygody w owym okresie czasu. Bardzo, ale to naprawdę bardzo żałował, iż nie mógł kontynuować walki celem oczyszczenia Stopni z piractwa. Wszakże wielu spośród tych ludzi zbłądziło, gdyż nikt nigdy ich nie nauczył czym jest honor, a Reyne mógł przecież nauczyć wszystkich.
- No to naturalnie mogę opowiedzieć o tej bestii wszystko, co słyszałem - oznajmił i w tym kierunku rozmowy czekał tylko na znak potwierdzenia, że ser Cithria jest zainteresowana. - Ano nie pogardzę. Sławy i chwały wystarczy dla wszystkich - rzekł z uśmiechem. - A z Kielonem to ja nie wiem. Fakt faktem jest, że miecz odzyskać po prostu muszę. Wymaga ode mnie tego honor i złożona przysięga. Jednakże czy Dagmer zechce się z mieczem dobrowolnie rozstać? Tego nie wiem i nie dowiem się do czasu aż poproszę go ładnie o zwrot miecza. A w przypadku odmowy będę zmuszony wyzwać go na pojedynek o miecz - rozważył sytuację na miarę swoich możliwości.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Cithria Sro Cze 23, 2021 4:32 pm

Ależ ser Gedeon Osgrey przeżył. Z tego co mi wiadomo, to jedynie ponoć jakieś tajemnicze spiski tam były wmieszane, bo krótko po tych wydarzeniach Osgreyowie ruszyli zbrojnie na ziemie swoich sąsiadów, oskarżając ich o próbę morderstwa ser Gedeona podczas tego polowania. Koniec końców jednak rozeszło się to jakoś wszystko po interwencji korony. Tyle mi przynajmniej wiadomo.
Jej krótka opowieść oczywiście pomijała fakt, że najmłodszy z braci był jej giermkiem. Uznała to za dość nieistotny szczegół, niewarty wspomnienia. Co prawda komu jak komu, Rufusowi mogłaby pewnie w tej sprawie zaufać, lecz nadal przebywali w środku karczmy, a w takich nie trudno i wścibskie ucho.
Cóż, to nadal poradziliście sobie lepiej, niźli ja. Ja ledwo z paroma chłystkami zdołałam skrzyżować ostrze. Ale przynajmniej zdołałam zdobyć dla siebie na Tarth qohorski pancerz. Taki jak ten, co go nosił ser Rickard Tarth, jeżeli pamiętasz. Lecz mniejsza z tym - skoro twierdzisz, że wiesz nieco więcej na temat bestii, to mów proszę, informacjami nie pogardzę nigdy. Szczególnie jeżeli wyprawiamy się nań razem.
Na słowa o Kielonie i pojedynku skinęła głową, uznając to za zdecydowanie bardzo trzeźwe podejście do sytuacji. W umiejętności rycerza nie wątpiła, toteż szczerze nie przyjmowała nawet do myśli tego, że mógłby taką walkę przegrać.
Byle, żebyście nie wyszli z tego za bardzo poranieni, bo jeszcze kto inny gotów byłby potwora usiec, kiedy leczylibyście rany.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Sro Cze 23, 2021 5:58 pm

- Ależ jak to przeżył? Osobiście widziałem jego śmiertelne rany po walce ze smokiem, a potem jeszcze widziałem jak jego zwłoki wyniesiono z namiotu maestera i zapakowano na wóz. Wszyscy Osgreyowie i ich ludzie wtedy od razu wyjechali w stronę swoich włości. Wszyscy na miejscu też zgodnie mówili, iż ser Gedeon poległ dzielnie od ran odniesionych w walce. Coś ci się musiało pomylić, ser Cithrio - wyraził swe zdumienie Reyne. Nawet wtedy nie zdążył złożyć kondolencji wdowie po zmarłym, ponieważ tak spieszno jej było z powrotem na ziemie jej pana męża.
- O, będąc na Tarth również zamówiłem sobie taki pancerz. Całkiem dobrze się sprawuje - pochwalił się kobiecie. - Hmm, co do bestii... Mówi się, że już od miesięcy szaleje na zachodnich i południowo-zachodnich brzegach Oka Boga. Ofiarami padały zwierzęta hodowlane, wędrowcy na traktach i mieszkańcy wiosek. Te najczęściej atakowane wioski to ponoć całkowicie zostały opuszczone. I to nie jest tak, że nikt z tym nic nie robił, wręcz przeciwnie. Wybyli tam najemnicy i kilku rycerzy, ale o wszystkich wszelki słuch zaginął - opowiedział wszystko co usłyszał. - Jak dla mnie nie jest to żadne zwierzę dzikie, tylko potwór jakowy. Żaden zwierz chyba nigdy na taką skalę nie gnębił niewinnych ludzi. Jakbym miał zgadywać, to pewnie kolejne smoki się tam przypałętały zupełnie jak na ziemie lorda Roxtona. A zajadłe są to bestyje, oj zajadłe. Nic dziwnego, że ludzie się ich tam tak boją - podzielił się swoimi przypuszczeniami. Z kolei słowom na temat bycia poranionym przytaknął i upił łyk piwa. Rzeczywiście, nie byłoby dobrze odnieść zbyt poważnych ran.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Cithria Czw Cze 24, 2021 10:45 am

Jeżeli mi nie dowierzasz, to powinieneś w wolnym czasie samemu wyruszyć w tamte rejony. Lub chociaż wyłapywać plotki z Reach czy coś w tym guście, bo coś mnie podpowiada, że to nie koniec ciekawych wydarzeń w tamtych rejonach. Wyruszając tutaj obiło mi się też o uszy, że te diabelstwa które ponoć ubiliście wtedy znowu poczęły panować w królestwie, toteż po usiekaniu tutejszych diabłów można będzie zająć się także tamtymi.
Relacji Rufusa wysłuchała w ciszy, nie chcąc mu w żaden sposób przeszkadzać. Popijała sobie jedynie w międzyczasie spokojnym tempem piwo, które może i nie było najwyższych lotów, lecz nadal cieszyło jej podniebienie.
Cóż, jeżeli tak uważacie, to pewnie macie rację - stwierdziła, kiedy rycerz powiedział iż jego zdaniem i tutaj odpowiedzialne są smoki. — W końcu, jakby na to nie patrzeć, macie największe doświadczenie w walce z smokami. Ciekawi mnie jeno skąd to diabelstwo tak masowo się ostatnio w Westeros bierze. Zawsze myślałam, że takie rzeczy doświadczyć można od setek lat jedynie za morzem.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Czw Cze 24, 2021 10:30 pm

- Naprawdę zaczęły się znowu tam panoszyć? - zdumiony Reyne wypowiedział oczywiste pytanie. - Na honor! Zaprawdę koniecznym jest mi, bym ruszył tam ponownie wybić je raz na dobrze. Nie może tak być, by niewinni i wymagający ochrony ludzie cierpieli, kiedy ich seniorowie nic z tym nie robią - oświadczył zuchwale i podniosłym tonem. Wiele lat temu ser Rufus składał przysięgę rycerską, ale jej słowa pamiętał najlepiej ze wszystkich jakie w życiu usłyszał. Przysięgał bronić słabych, chorych, kobiety i dzieci, a skoro przysięgał to musiał tej przysięgi dochować. Tego wymagał od niego honor i takim życiem postanowił wtedy żyć.
- Hmm - głośno zaczął się zastanawiać ser Rufus. - Ja to słyszałem, że ponoć smoczy lordowie ze Smoczej Skały na Wąskim Morzu mają smoki. Może to od nich całe to tałatajstwo przeokrutne przybywa? - wyraził swe przypuszczenie.- W każdym razie trzeba będzie prześledzić skąd się to bierze. Niechybnie władcy nękanych królestw będą tym zainteresowani - wyraził tym razem nadzieję.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Cithria Pią Cze 25, 2021 12:36 pm

Kobieta skinęła głową na podniosłe słowa rycerza. Jakby nie patrzeć też składała tę przysięgę, niezależnie od tego czy ludzie uznawali ją za prawomocną czy też nie. W sumie aż głupio się jej przez moment zrobiło, że ruszyła do Dorzecza zamiast z miejsca ruszyć w tamte rejony, by dokończyć to, co on zaczął.
Cóż, jestem pewna, że kiedy tylko się tam znajdziecie, to w okolicy znowu zapanuje spokój jakich mało. Jeszcze kilka takich sytuacji i w Reach ogłoszą was bohaterem królestwa - rzuciła pół żartem, pół serio, kończąc przy tym wreszcie swój kufel piwa. Z miejsca zamówiła kolejny, nie chcąc narażać się na siedzenie z suchym gardłem.
Też niby tak słyszałam - przyznała, kiedy jej towarzysz wspomniał o Smoczych Lordach. — Ale jeżeli faktycznie to oni są źródłem tych problemów, to to chyba już podchodzi pod sprawy grubej polityki. A z taką to ja doświadczenia nie mam za grosz i szczerze powiedziawszy dobrze mi z tym. Jako baba urodzona pośród gminu raczej nie powinnam pchać się z buciorami pomiędzy wielkich tego świata.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Horrmund Harlaw Sob Cze 26, 2021 4:16 pm

01/10/11 PZ

Przez chwilę Horrmund był lekko zdziwiony, że Ruth podróżuje z rycerzem, choć sam nie wiedział dlaczego go to tak zdziwiło, chyba po prostu inaczej wyobrażał sobie "orszak" wędrownej medyczki-czarownicy. Z drugiej strony rycerze którzy nie uciekali od machania żelazem stanowili pewnie sporą część zarobków dziewczyny. Wyczuwając okazję i uśmiechając się przy tym pod nosem, żelazny spróbował trochę poirytować rozmówczynię i sprawdzić czy w ogóle da się ją do tego sprowokować.
- Przydatny, hm...? To takie buty. - Odpowiedział, wymownie akcentując słowa.
   Chwilę później znów zaśmiał się basowym śmiechem, kiedy Ruth zaczęła porównywać ich wzrost.
- Ta, to fakt, los poskąpił mi wzrostu. Ale nie mam z tym problemu, na pokładzie jest to nawet przydatne, a i niejeden raz zdarzyło się że czyjś miecz ominął mnie tylko dlatego, że jego właściciel myślał że mój łeb jest trochę wyżej!
   Kiedy medyczka rozwinęła temat lordowskich bękartów i lordowskich żon, mina Horrmunda trochę spoważniała, choć nadal pozostał na niej cień uśmiechu.
- Mam jeszcze braci, choć nie zamierzam uchylać się od majstrowania następcy. Po prostu...szukam odpowiedniej kobiety. Może i niektórych innych lordów nie obchodzą własne żony, ale ja wolałbym znaleźć taką z którą będę chciał spędzać czas. Którą zabiorę w rejs, z którą wypiję ale, postrzelam do zwierzyny, albo którą nauczę rzucać toporem. Chociaż w tym ostatnim mogę nie być ekspertem.
-
Znów wyszczerzył zęby machając do niej dłonią pozbawioną dwóch najmniejszych palców. - A co do bękartów, u nas rzeczy mają się trochę inaczej. Gdybym chciał mógłbym wziąć i kilka słonych żon i każde dziecko z nimi byłoby moim pełnoprawnym, choć byłyby przed dziećmi ze skalną żoną, ją ma się tylko jedną. Bękarty z Wysp rodzą się chyba tylko z głupoty albo z gwałtu na brankach.
   Wzruszył ramionami mówiąc ostatnie zdanie. Naprawdę dziwił się niektórym Żelaznym, którym udało się spłodzić bękarta z nazwiskiem Pyke. Po co brać ze sobą zgwałconą brankę? Po co wdawać się w nieoficjalne romanse na Wyspach, skoro można po prostu wziąć sobie słoną żonę? No cóż, to nie jego sprawa.
   Z krótkiego zamyślenia wyrwało go niespodziewane pytanie Ruth o żonę Hallecka.
- Serio pytasz? Nie widziałem jej w sumie, choć sporo o niej słyszałem, że jest piękna, choć delikatna i ma ponoć nawet pewien pazur. Halleck wydaje się zakochany po uszy co też dobrze o niej świadczy.
-
Uśmiechnął się. - Ale nie jestem z tych co podkradali by żonę rodzinie czy przyjaciołom, i to nie przez moją szorstką urodę.
   Ekspertyza szczeniaczków przez Ruth trochę go uspokoiła. Musiał przyznać, że patrząc na szczeniaki radośnie biegnące do medyczki, przez chwilę pomyślał czy samemu nie sprawić sobie psa. Musiałby go tylko nauczyć pływać. Kiwnął głową, dziękując za opinię.

   Do karczmy wszedł pewnym krokiem, zamaszyście otwierając drzwi. Poprawił zatknięty za paskiem toporek, przesuwając go na bok, tak by nie przeszkadzał mu w biesiadowaniu i ruszył do szynku.
- Ja zamówię ale, a ty znajdź towarzyszy. - Powiedział, po czym tak zrobił, zamawiając u oberżysty kolejkę dla stolika przy którym usiądzie Ruth, z poleceniem by regularnie donosić kolejne.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Ruth Sob Cze 26, 2021 7:19 pm

Ruth nie miała pojęcia, czy po głowie Horrmunda chodziły zbereźne żarty. W końcu wcześniej nie zrozumiał nieprzyzwoitego nawiązania, które wyszło od niej. Postanowiła więc, że nie będzie zawracać sobie tym głowy.
- Przydatny, tak - potwierdziła zwyczajnie i pozostawiła temat.
Musiała przyznać, że nie najgorzej rozmawiało się z tym Żelaznym. Wydawał się zupełnie inny, niż... inni? Za to średnio odróżniał się od wielu mieszkańców pozostałych części Westeros. Ostatnio namnożyło się ludzi, którzy pragnęli prawdziwej miłości i idealnej wybranki, czy też wybranka. Wydawało się, jakby zapomnieli, jak od dawien dawna załatwiało się małżeństwo - jedynie przesłankami politycznymi.
- Jeśli możesz sobie na to pozwolić... - trochę lekceważąco skomentowała jego opowiastkę o szukaniu idealnej kobiety. - No tak, słone żony, skalne żony, kwaśne żony... Muszę przyznać, że jest to całkiem wygodne. Toteż istota zwyczajnych bękartów staje się zupełnie bez sensu.
Ruth nie brzmiała jak osoba, która wierzyła w miłość. Możliwe, że nawet nie chodziło o samą wiarę, a jej istotę. Dla niej była zupełnie zbędna, inne rzeczy wystarczająco zajmowały uwagę i były idealnym substytutem. Z drugiej strony, nie narzekałaby, gdyby ktoś się w niej zakochał. Wykorzystałaby to w pełni, patrząc jak nędzne stworzenie podąża za głosem swego serca i pogrąża się bardziej w nieszczęściu.
Na koniec wyprawy po rynku Ruth dostała ostatnie potwierdzenie tego, że Horrmund był potulny jak baranek. Szlachetnie nie przyjmował nawet jednej grzesznej myśli o najpiękniejszej, prawdopodobnie, kobiecie przebywającej teraz w Dorzeczu. Chociaż sam przyznał, że nie widział jej jeszcze na oczy.

Kiedy tylko Ruth postawiła swój pierwszy krok w karczmie, zaczęła się rozglądać za swoimi towarzyszami. Szybko zlokalizowała jedną złotą czuprynę, za to druga trochę zbiła ją z tropu, tym bardziej że należała do kobiety. Rufus znalazł przyjaciółkę, hm?
Nie zastanawiając się zbyt długo, szybko ruszyła w stronę ich stołu.
- Witajcie - rzekła w miarę energicznie, pojawiając się jakby znikąd i opierając swe chude ramiona o stół.
Przyglądając się dobrze nieznajomej, mogła być pewna, że to żadna kurtyzana czy inna taka. Kobiety lekkich obyczajów raczej nie gustowały w męskiej odzieży. W końcu nic ponętnego w tym nie było dla przeciętnego mężczyzny. A może właśnie takie upodobania mieli Żelaźni? Kto wie.
Kiedy została już przedstawiona przez Rufusa i podała kobiecie rękę, postanowiła przedstawić im gościa.
- Ja również znalazłam kogoś ciekawe - rzekła, po czym skinęła głową na podchodzącego już Żelaznego. - Oto Horrmund Harlow.
Ruth
Ruth

Liczba postów : 20
Data dołączenia : 20/06/2021

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Sob Cze 26, 2021 10:14 pm

Reyne na pierwszą wypowiedź ser Cithrii przytaknął. Rzeczywiście tak właśnie mogło być i na jego twarz wystąpił lekki rumieniec dumy. Byłaby to jasna informacja, że w istocie postępuje tak jak to sobie zaplanował i być może bogowie w uznaniu jego chwalebnych czynów naprawdę przywrócą jego lordowskiemu bratu utracone zdrowie. Z kolei na drugą wypowiedź już zwyczajnie nie zdążył odpowiedzieć, gdyż nagle pojawiła się przed nim Ruth.
- Ruth, poznaj ser Cithrię - przedstawił dziewczynie jedyną w swoim rodzaju kobietę będącą rycerzem. - Ramię w ramię walczyłem z nią w Próbie Siedmiu pod Horn Hill przeciwko siódemce Synów Wojownika, a i w turnieju po tym wydarzeniu sprawiła się znakomicie - opowiedział nieco więcej, gdyż tego wymagały względy kultury. - Ser Cithrio, poznaj Ruth, moją towarzyszkę podróży od kilku księżycy. Jest świetną medyczką i już kilkukrotnie mnie poskładała - przedstawił podróżującą z nim młodą dziewczynę. Następnie Ruth wskazała im żelaznego człowieka, nazywając go kimś ciekawym i jednocześnie przedstawiając go.
- Czołem waszmości - rzekł rycerz, wstając od stołu i podając mu prawicę do wymiany uścisków dłoni. - Mam zaszczyt zwać się ser Rufus Reyne - przedstawił się. - A to jest ser Cithria, z którą ramię w ramię walczyłem w Próbie Siedmiu pod Horn Hill przeciwko siódemce Synów Wojownika - powtórzył się, bo przecież żelazny na pewno tego wcześniej nie słyszał.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Cithria Nie Cze 27, 2021 10:30 am

Trzeba było przyznać, że Cithria nieco zdziwiła się, kiedy znikąd do ich stołu podbiła jakaś nieznana jej kobieta jakby do wchodziła do siebie. Szybko jednak sytuacja została wyjaśniona dzięki Rufusowi, który przedstawił je sobie nawzajem.
Miło poznać - zapewniła, ściskając dłoń nowopoznanej towarzyszki rycerza. — Ale zaznaczę tutaj, że ser Rufus nieco pomylił fakty. Nie walczyłam niestety w turnieju pod Horn Hill, z powodu odniesionych ran w Próbie. Walczyłam w innych, poprzedzających ten na ziemiach Tarlych.
Wydało się jej słuszne sprostowanie takiej sprawy, coby czasem nie podwyższali niesłusznie jej zasług i osiągnięć, skoro takowych niespecjalnie miała. Do Żelaznego również wyciągnęła rękę, powstając do tego z swojego miejsca. Jednocześnie przy tym w niezwykle szybkim tempie przeczesywała zakamarki swojego umysłu, starając się skojarzyć z czymś nazwisko Harlaw. Cóż, nigdy nie była specjalnie obeznana w tematach rodów Żelaznych Wysp, co teraz nieco ją bolało. Postanowiła jednak robić dobrą minę do złej gry i po prostu liczyć na to, że sam zainteresowany powie nieco więcej na swój temat, lub ktoś inny pośpieszy z wyjaśnieniami.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Horrmund Harlaw Nie Cze 27, 2021 2:22 pm

No proszę, prawdziwy rycerz Zachodu. Zbliżając się Horrmund zastanawiał się, czy nie jest to przypadkiem pierwszy raz w jego życiu gdy ma kontakt z takowym rycerzem poza walką. Uznał że może to być ciekawe doświadczenie i trzymając w lewej ręce kufel piwa prawą uścisnął pewnie prawicę Rufusa.
- Czołem, czołem ser Rufusie. Ja mam zaszczyt nazywać się Horrmund. Mam wrażenie że gdzieś już o tobie słyszałem. - Uśmiechnął się, potrząsając jego ręką i stawiając piwo na stole. Zaraz wokół stołu zakręcił się oberżysta i posługaczka, przynosząc kufle z ale, antałek i kilka zakąsek zgodnie z instrukcjami Harlawa.
- No, no, i kobieta wojowniczka. - Zwrócił uwagę na Cithrię, również jej podając dłoń. - Miło poznać. Myślałem że tylko u nas pozwala się kobietom sięgnąć za żelazo. Skąd jesteś?
   Usiadł ciężko na ławie, biorąc kilka łyków orzeźwiającego ale, które ulżyło jego wyschniętemu i zmęczonemu gadaniem gardłu i przeciągnął się, jak niedźwiedź po zimowaniu. W końcu mógł wygodnie rozsiąść się w gospodzie przy piwie.
- Turnieje, próby, no no, widzę że mam do czynienia ze słynnymi wojennikami. Czym jest właściwie ta Próba Siedmiu?
   Horrmund wydawał się autentycznie zaciekawiony. Słyszał o turniejach które były organizowane na kontynencie, w których sprawdzali się pasowani rycerze, walcząc o nagrody i uznanie. Nigdy jednak nie miał okazji ani żadnego zobaczyć, ani więcej się o nich dowiedzieć ani też wziąć w nim udziału. Domniemywał że Żelaźni na pewno nie byliby na takowym mile widziani.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Ruth Nie Cze 27, 2021 4:01 pm

Cithiria została przedstawiona przez Rufusa swoim wojowniczym dorobkiem. Ruth uniosła lekko brew, kiedy usłyszała słowo "ser". Nigdy wcześniej nie spotkała kobiety-rycerza i zapewne nie będzie mieć drugiej szansy na to.
- Wciąż imponujące - rzekła z uśmiechem ściskanąc jej dłoń po tym, jak poprawiła słowa Rufusa.
Potem zaczęło się powitanie i przedstawianie się Horrmundowi. Za to wzrok Ruth powędrował na kufle. Bez zastanowienia się sięgnęła po jednego. Była również niezwykle zadowolona ze wszystkich zakąsek.
Usłyszała bardzo ważne zapytanie, dotyczące wojowniczej kobiety. Rufus zupełnie zapomniał powiedzieć, skąd pochodzi kobieta. Z uwagi na to, że Cithria sama również przemilczała ten fakt, można by podejrzewać, że to kryje za sobą całkiem ciekawą historię.
- Próba Siedmiu to pojedynek, lecz drużynowy. Każdy dobiera sobie dodatkowo sześciu towarzyszy, lub siedmiu, jeśli nie ma zamiaru brudzić sobie rąk. Kończy się, kiedy wszyscy z jednej drużyny zostaną pokonani. A jeśli chodzi o samą liczbę... Łatwo można się domyślić.
Jak już wytłumaczyła zasady, to wzięła duży łyk piwa. Zamierzała się dzisiaj trochę zabawić, więc folgowała sobie. Chwilę później znów zwróciła się do Cithrii.
- Więc jaka jest twoja historia? - spytała odważnie, przeczuwając ewentualny sprzeciw rozmówczyni.
Ruth
Ruth

Liczba postów : 20
Data dołączenia : 20/06/2021

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Rufus Reyne Nie Cze 27, 2021 9:14 pm

- Och - bąknął zmieszany ser Rufus i zamilkł na kilka uderzeń serca. - Wydawało mi się cały czas, że było tak jak mówiłem - dodał jeszcze po krótkiej chwili ciszy. Czyżby cały czas żył w kłamstwie własnej wyobraźni? Jeszcze przed chwilą mógłby przysiąc, że widział ser Cithrię przynajmniej kątem oka podczas pieszych pojedynków. Ale nie był aż tak długo zmieszany, gdyż Hormund Harlaw zagadnął go o inny temat.
- Mogłeś o mnie słyszeć jako o zwycięzcy w kopiach w turnieju pod Horn Hill albo jako pogromcy smoków z ziem lorda Roxtona, albo ze względu na wydarzenia spod Kamiennego Septu, Hormundzie - wyjaśnił żelaznemu człowiekowi. O którymś z tych z pewnością słyszał.
- W wielkim skrócie jest tak - podsumował, gdy Ruth wyjaśniła po swojemu Próbę Siedmiu. - A dokładniej to każdy namaszczony rycerz ma prawo bronić swojej niewinności w próbie walki, a tymczasem Próba Siedmiu to rozwinięcie tej prostej próby walki. Wtedy większa szansa jest, iż bogowie przyznają niewinnym zwycięstwo. W naszym przypadku doszło do niej z mojej winy, ze wstydem muszę przyznać. Przybywszy pod Horn Hill ledwo zdążyłem się zapisać na odpowiednie konkurencje turniejowe, gdy moich uszu dobiegło wołanie na pomoc. Czym prędzej pobiegłem na miejsce i moim oczom ukazała się dwójka ludzi z wiary wojującej napastująca dziadka. Niestety zupełnie niespecjalnie jednego skróciłem o głowę, a ten dziadek okazał się po prostu człowiekiem ze wschodu mającym włosy w mylącym kolorze - wyjaśnił sprawę, a potem sam skierował swe zainteresowanie na historię Cithrii. W zasadzie to sam jej nie znał wciąż, więc ciekawie byłoby posłuchać.
Rufus Reyne
Rufus Reyne

Liczba postów : 77
Data dołączenia : 23/04/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Czerwony Jesiotr" - Page 2 Empty Re: Karczma "Czerwony Jesiotr"

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach