Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Dziedziniec

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Dziedziniec Empty Dziedziniec

Pisanie  Edwyn Tarth Nie Mar 08, 2020 10:43 am

***
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Edwyn Tarth Wto Maj 05, 2020 12:37 am

Dwudziesty ósmy dzień drugiego księżyca,
dziesięć lat po Zagładzie.
Poranek

Większość gości, jeśli nie wszyscy zdążyli już opuścić wyspę. Niektórzy byli zapewne bardziej, a niektórzy mnie zadowoleni. Zależny od przebiegu negocjacji był również humor samego Edwyna. Umówił się on jednak wcześniej z Rhaaenys na pokazanie jej wyspy, więc chociaż w ten sposób mógł przestać zaprzątać sobie głowę, ewentualnymi niepowodzeniami. Kareta już czekała na dziedzińcu, cała wypolerowana i czysta. Zaprzęgnięta w najwspanialsze i najdostojniejsze konie na całej wyspie. Sam Tarth był ubrany schludnie, w piękne szaty.
Zanim Rhaenys jeszcze przyszła, Edwyn musztrował zbrojnych, którzy mieli być ich obstawą. Zabierał ze sobą dwudziestu pięciu żołnierzy, którzy mieli w razie czego bronić Edwyna, to nie tak, że spodziewał się jakiegoś rabunku na nich, po prostu był przezorny i jeśli mógł zminimalizować potencjalne straty, zrobił to chętnie. W końcu, gdy Lady się pokazała, Edwyn skłonił się nisko i przywitał.
- Witaj Pani, miło Cię znów widzieć. - uśmiechnął się i skłonił do Velaryona z szacunkiem, on jako ochroniarz lady, pewnie również miał zamiar wybrać się na zwiedzanie. - Gdzie zechcesz się udać na początku, Pani?
-
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rhaenys Targaryen. Wto Maj 05, 2020 1:40 am

Rhaenys zjawiła się na dziedzińcu w prostej, czarnej sukni, z wyszytym na niej srebrną nicią smokiem, który nadawał kreacji pazura. Włosy związane w wysoki kucyk miła przerzucone przez ramię, z biżuterii zdecydowała się jedynie na srebrne kolczyki z onyksami. Innymi słowy strój elegancki, z klasą, ale i wygodny, mający w razie czego nie utrudniać nawet dłuższych spacerów. Ledwie wyszła z komnaty po jednej jej stronie ustawił się jej strażnik, po drugiej lord Velaryon. Musiała przyznać, że zadanie pilnowania jej brał śmiertelnie poważnie i jej własna tarcza oraz tuzin strażników Tartha nie byli dla niego wystarczający, nawet na zwykłym spacerze.
-Lordzie - uśmiechnęła się promiennie na jego widok. - Mówiąc szczerze coraz częściej myślałam o górach, które widzę codziennie z okna. Jak czytałam znajdują się tutaj też wodospady, będziemy w stanie jakiś zobaczyć, czy są w mniej dostępnych miejscach?
Chociaż tutejsze miasteczka również były w jej planach, te właściwie wystarczyło obejrzeć z okien karocy czy końskiego grzbietu. Wątpiła, by różniły się jakoś znacznie od tych, które mogła zobaczyć, zazwyczaj miasteczko było do miasteczka podobne, tak jak wieś do wsi. Bardziej interesowały ją naturalne atrakcje wyspy, które mogły być najbardziej unikatowe.
Rhaenys Targaryen.
Rhaenys Targaryen.

Liczba postów : 175
Data dołączenia : 27/10/2019

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Edwyn Tarth Wto Maj 05, 2020 4:22 pm

A więc góry, sam Edwyn dawno w nich nie był, należało więc znaleźć jakiegoś przewodnika, który zaprowadziłby do najpiękniejszych miejsc na wyspie.
- Góry, wodospady, jeziora, tak wszystko się tutaj znajdzie. I w zasadzie, to dobry pomysł, choć czasami przejścia mogą nie być odpowiednie do przejechania wozem, a czasami nawet konno i należałoby samemu się wspiąć. - oznajmił. - Służba, zawiadomcie Manfreda, będzie mi dziś potrzebny osobiście. - zwrócił się do podwładnych, którzy natychmiast się skłonili i odeszli odnaleźć wspomnianego mężczyznę.
- Na początku zaproponuję Wzgórze Ptaków, w dzieciństwie lubiłem tam przesiadywać. Zawsze, gdy tam przychodziłem, obok słoneczników zawsze przechadzały się i latały różne ptaki, nawet nie uciekały od ludzi, musiały się przyzwyczaić. Nocą widać stamtąd niebo w swej całej okazałości, wszystkie gwiazdy na niebie. - powiedział nieco rozmarzony, ale wkrótce na dziedzińcu stawił się jegomość w starszym wieku, mający już może z pięćdziesiąt lat. Wiek już dawno posrebrzył jego włosy, a lata ciężkiego życia, przygarbiły mu plecy, mimo to nadal się uśmiechał i był chętny do służby.
- Lordzie. Lady. Panowie. - skłonił się kolejno do wszystkich i zaczekał na rozkazy.
- Chcę pokazać Lady, cuda naszej wyspy, Ty najlepiej się orientujesz jak do nich dotrzeć, zabierzesz nas tam.
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rhaenys Targaryen. Sro Maj 06, 2020 12:02 am

-Brzmi wspaniale. Z jazdą konną nie ma problemu, nie wiem jak na wspinaczkę zapatruje się moja suknia, ale zawsze możemy spróbować - przytaknęła. - Jestem pewna, że czekające nas widoki są warte lekkich poświęceń.
Musiała przyznać, że opowieść Edwyna brzmiała jak obraz z bajki, chyba zwłaszcza element z ptakami. Niedługo miała się przekonać, czy rzeczywiście krajobrazy są aż tak niesamowite, liczyła jednak, ze się nie zawiedzie. Tarth mocno podniósł teraz poprzeczkę, lepiej więc, by sprostał wyzwaniu.
W końcu też przybył, jak podejrzewała, ich przewodnik. Sądząc po wyglądzie mężczyzna niejedno już przeżył, a jeżeli większość czasu spędził na wyspie, to penie znał ją już jak własną kieszeń. Liczyła więc, że nie tylko pokaże im najciekawsze miejsca, ale i będzie znał najprostsze do nich drogi. Pomijając już samą niepraktyczność sukni, to absolutnie nie widziała się wspinającą na jakaś skałę czy maszerująca pod stromą górę.
-Ruszajmy więc. Chociaż mamy trochę czasu wyspa nie jest mała, lepiej go więc nie marnować - uśmiechnęła się.
Trochę czasu, określenie raczej mało precyzyjne, swoją drogą minęły już cztery dni, minęła więc już ponad połowa jej pobytu. Tym bardziej wolała wykorzystać pozostałe dni najlepiej jak się dało.
Rhaenys Targaryen.
Rhaenys Targaryen.

Liczba postów : 175
Data dołączenia : 27/10/2019

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Edwyn Tarth Sro Maj 06, 2020 8:58 pm

Z jazdą konną u Rhaenys nie było problemu, nieco gorzej w siodle czuł się Edwyn. W zasadzie to nie potrafił jeździć konno, było to spowodowane tym, że nikt nigdy nie pałał się go tego nauczyć, a innym powodem był fakt, że jego ojciec umarł w siodle. Więc nad Tarthem wisiała mała trauma. Był to jednak najwyższy czas, żeby się nauczyć.
- Wybierzemy więc bardziej dostępne miejsca, nie ma powodu zmuszać Lady do przedzierania się przez strome stoki czy inne wąskie kozie dróżki. - oznajmił, sam też nie miał za bardzo na to ochoty, wszak jego noga nadal wymagała odpoczynku i nie mógł jej forsować. Otworzył drzwi do powozu i pozwolił służbie podstawić drewniane schodki, wtedy z uśmiechem wymalowanym na ustach przepuścił lady w drzwiach, a później sam wsiadł. Jeśli lord Velaryon również chciał się wybrać z nimi w środku, naturalnie pozwolił. Gdy się wygodnie usadowili, zastukał kilka razy swoją laską w bok wozu i ten wkrótce ruszył.
- Lubię wygodę wozów, ale żałuje, że są takie wolne. Ciekawe czy kiedyś jakiś maester wymyśli sposób, żeby jakoś je przyspieszyć. - rzucił luźno i zaczął się zastanawiać.
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Nie Maj 31, 2020 3:08 am

01/04/10 PZ - popołudnie

Podróż z Horn Hill zajęła im prawie miesiąc dość pośpieszanej, ale względnie bezpiecznej podróży przez Duskendale. Normalnie drogi Rickarda wiodły nad pagórkami i pod pagórkami, przy stołach i pod stołami, na kurwach i pod kurwami, czasem na beczkach... Raz spał na beczce - przynajmniej próbował. Tym razem jednak zależało mu bardzo na czasie, więc droga wiodła głównie traktem, którym starał się przebywać od 50-70 mil dziennie, zależnie od warunków pogodowych i innych takich. Jeśli coś z dnia zostawało, to ćwiczył, mając to za jedyną rozrywkę poza rozmową z kompanami i pasowaną przez siebie panią rycerz, która postanowiła wrócić z nim.

Z Duskendale mogli popłynąć, wynajmując tam statek. I tak też uczynili, ażeby pierwszego dnia czwartego księżyca stanąć pod bramami zamku na Szafirowej Wyspie.

Wyjechał przed swych towarzyszy. Zdjął hełm, tak na wypadek gdyby zdobna herbem jaka nie była wystarczająca. Uniósł łeb i spojrzał na samborzę nad bramą.
- Ej tam! Otwierać! - Ryknął. Głośno. Przynajmniej jeśli ktoś już nie podnosił kraty. No i jak nikt nie biegł, żeby go należycie powitać ukłonami i padaniem do nóżek. W sumie to czasem swój własny, rodzinny, plebs był pocieszny taki... Jak pieski.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Mistrz Gry Nie Maj 31, 2020 12:13 pm

Pośpieszna podróż odcisnęła lekko swoje piętno na podróżnych. Zmęczenie, wprawdzie jeszcze niewielkie, dawało się trochę we znaki zarówno koniom, jak i ich jeźdźcom. Treningi z racji tego były trochę krótsze i mniej energiczne niż zazwyczaj, a po nich wszyscy byli tak padnięci, że zasypianie przychodziło im z niezwykłą łatwością. Szczęśliwie mogli odpocząć podczas rejsu na wyspę, kiedy to nie od nich zależała już prędkość podróży i jedyne co im pozostało to siedzieć na pokładzie i czekać. Oczywiście podróż trzeba było opłacić, acz nie był to większy problem dla bogatych jak na westeroskie standardy turniejowych przodowników.
W drodze za to, przejeżdżając praktycznie przez ziemie Rosbych, Rickard mógł usłyszeć mimochodem wiele niepochlebnych słów o swoim domu. Ludzie po karczmach mówili o tym, że na Szafirowej Wyspie przystają z mordercami i plują na rodaków. Padło coś też o jakiejś "białowłosej kurwie", a chociaż Tarth nie usłyszał dokładnie o co chodziło, to wyłapał z tej samej rozmowy jeszcze imię swojego brata. Zdarzyło im się też w gospodzie w bezpośrednim pobliżu Rosby wysłuchać trubadura, który grał pewną prześmiewczą piosenkę o pewnym lordzie z wyspy, bezimiennym oczywiście, który uganiał się za zagranicznymi spódniczkami do tego stopnia, że tracił rozum i godność jakie każdy człowiek od Ojca dostaje. To wszystko wyjaśniałoby też dlaczego w okolicy ludzie krzywo na Rickarda patrzyli po zobaczeniu jego symboli rodowych. Równie krzywo patrzyli na towarzyszącego mu Rhaegara i innych obcokrajowców mogących wykazywać przejawy valyriańskiej urody.

Na samej wyspie miało być lepiej, wszak rodzinne strony.
- O! Ser Rickard! - rozległ się ze szczytu murów głos, a Tarth mógł zobaczyć wychylającą się brodatą twarz Głupiego Willa, jednego z lokalnych zbrojnych, który może nie grzeszył ponadprzeciętnym intelektem, ale za to dobrze walczył i zdecydowanie był lojalny. - Ale to fajnie, że pan wpadł! - zawołał, po czym odwrócił się i krzyknął - Otworzyć bramę!
I tak oto wrota Wieczornego Dworu stanęły przed drużyną Rickarda otworem. Kiedy tylko znaleźli się na dziedzińcu chłopcy stajenni rzucili się po ich konie, a co do komnat... Rickard wiedział, gdzie ma swoją, a jak chciał rozlokować swoich kompanów to wystarczyło zawołać jakiegoś parobka akurat szwendającego się przy dziedzińcu i zaprząc go do roboty.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9632
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Nie Maj 31, 2020 2:23 pm

No no... Do krzywych i nieprzychylnych spojrzeń przywykł. Miał sposób bycia i, co chyba ważniejsze, taką mordę, że nie dało się tego uniknąć. Nigdy by jednak nie zgadł, że któregoś dnia będą na niego krzywo patrzeć z powodu brata. Edwyn musiał strasznie narozrabiać. Cholibka, a to taki grzeczny chłopak był!
Srebrnowłosy był w tym wszystkim dość śmiesznym, ale całkowicie przypadkowym dodatkiem.

- O, Will! - Odkrzyknął. - Ale to fajnie, że tu jesteś! - Dodał i uśmiechnął się. Poczciwy Will, głupi jak wół, ale przynajmniej dobrze się bił.
Poprowadził drużynę przez bramę i przystanąwszy na dziedzińcu, rozejrzał się. Długo już nie był w domu, od dwudziestych urodzin konkretnie. Oczywiście konie oddał stajennym i rozkazał im, aby należycie się nimi zajęli. Znalazł też kogoś, aby przygotował jakieś miejsca dla niego i jego kompanów a także powiadomił jego brata, lorda Edwyna, że przybyła zakała rodziny. Naturalnie nie ujął tego w tych słowach.
- To mój dom. - Rzucił, obracając się do towarzyszących mu osób. Wypowiedź kierowana była, naturalnie, nie do jego wiernych kompanów, którzy przecież tutaj już bywali. - Chodźmy... Zobaczymy, czy ktoś jeszcze nas powita. - Poprowadził w kierunku donżonu.

01/04/10 PZ - późne popołudnie/ wieczór

Odpocząwszy trochę i zażywszy porządnej kąpieli, dziewki, jadła, dziewki, napitku, dziewki oraz oczywiście dziewki, zaczynało mu brakować tego, co jednak kochał najbardziej. Oraz młota bojowego. Tak jest, rozróby i młota bojowego. Natomiast że chciałby zrobić rozróbę młotem bojowym, to tą kwestią postanowił się zająć najpierw. Ubrał się zatem, opłacił dziewkę i wskazał na nią palcem. - Wróć wieczorem, bom długo nie ruchał. - Rzucił, wyszczerzył się i pożegnał damulkę klepnięciem w dupkę. Trza było brać na zapas, bo jak braciak wcieli w życie to, co planuje, to znowu będzie posucha. Chyba, że na statek by coś se wziąć. Ale z drugiej strony na statku kobiety to ponoć pecha przynoszą. Cóż, od jakiegoś czasu na ucztach ponoć też... Hehehe.
Przytroczył pas mieczowy, zaciągnął trzewiki i dziarskim krokiem ruszył poszukać tego ich zamkowego żelazoklepa. Jednego z nich. Brat lubił się otaczać specjalistami, tedy liczył na dobrej jakości usługę. No ale najpierw musiał dojść, a kiedy tak już znalazł i doszedł, to postukał w najbliższy obiekt do stukania się nadający. - Stuku-puku-dzyń-dzyń-dzyń... Mam sprawę. - Rzucił z uśmiechem. Uznał, że przedstawiać się raczej nie musiał. Minęło trochę czasu, ale jego mordy zapomnieć się nie da. - Potrzebuję wielkiego młota, porządnej jakości.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Sro Cze 10, 2020 9:22 am

Cithria jakoś niespecjalnie przejmowała się nieprzyjaznymi spojrzeniami w domenie Rosbych, podobnie zresztą jak i samą Szafirową Wyspą. Jej głowę bowiem stale zaprzątała sprawa z goła inna, niż jakieś tam widoczki. Chodziło mianowicie o jej niesprawność, która dokuczała jej od czasu Horn Hill i Próby Siedmiu. Kobieta nie żałowała swojego udziału w niej, co to to nie. Nie zmieniało to jednak faktu, iż odniesione w wyniku starć kontuzje przeszkadzały jej w dość znacznym stopniu, co w zasadzie całkowicie uniemożliwiało jej jakiekolwiek funkcjonowanie podczas treningów w drodze. Niesamowicie irytował ją fakt, że nie była w stanie sprostać już Rickardowi, ani prawdopodobnie nawet większości swoich towarzyszy podróży. Im dłużej jechali, tym bardziej wracała do siebie, owszem, jednak dla niej to nadal było za mało. Toteż dochodziło nawet do tego, że na samym statku od czasu do czasu ludzie spotykali ją w różnych miejscach, kiedy wykonywała przeróżne ćwiczenia, za wszelką cenę starając się wrócić do swojej starej formy. Czy jej to wyszło? Ciężko było powiedzieć. Ale nie znała lepszego sposobu na sprawdzenie tego, niż ten, który postanowiła wypróbować po ich przybyciu na wyspę. Mianowicie ubrała zbroję, wzięła swój miecz i ruszyła na dziedziniec, gdzie postanowiła rozejrzeć się za jakąś dobrą duszą, która łaskawie wystawiłaby jej sprawność na próbę.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Sro Cze 10, 2020 11:35 am

Dobrą duszą czy uczynnym człowiekiem nie można by Tartha nazwać - przynajmniej nie tego. Niemniej jednak jeśli Rickarda o bitkę prosiłeś, to powód musiałby być naprawdę ważki, aby ten jegomość ci odmówił. No a tak się składało, że też kręcił się w pobliżu dziedzińca z nadzieją, iż wreszcie ktoś obdarzy go pojedynkiem. Było trudno, bo wielu zamkowi zbrojni jakoś się nie kwapili do sprawdzenia jego umiejętności. Tak jakby obleciał ich jakiś tchórz czy innego gówno. Natomiast jego kompani... No cóż, już nie stwarzali takiego samego oporu jak kiedyś.
- Postanowiłaś, pani, rozruszać kości? - Rzucił, szczerząc się wesoło. Naturalnie nie zalotnie, ma się rozumieć... Chciał się z nią oklepywać żelastwem a nie prowadzić przymilne rozmówki. Zresztą, z takim ryjem, już dawno nauczył się polegać na zasobności sakiewki a nie uroku osobistym. - W najbliższym czasie na tańce nie ma co liczyć, to może ja tutaj poproszę, hę? - Wskazał na ubitą ziemię. Był już gotowy, bo przeca czekał tutaj jak sęp na padlinę, aż ktoś się napatoczy i zechce skrzyżować z nim ostrza. Czy tam ponapierdzielać będzie się chciał na obuchy. Kurła, cokolwiek... Byleby się tak nie nudzić!
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Sro Cze 10, 2020 10:13 pm

Kogo jak kogo, ale akurat Tartha zdecydowanie spodziewała się tutaj zastać. Bo w końcu niby gdzie, jeżeli nie na dziedzińcu? To w końcu tutaj szło najłatwiej zdobyć guza, a już aż za dobrze wiedziała, że właśnie to było ulubionym zajęciem Rickarda. Bynajmniej nic przeciwko temu nie miała. Ba, wręcz cieszyła się. Zawsze lubiła rzucać się od razu na głęboką wodę, a raczej lepszego wojownika niż stojący przed nią mężczyzna nie będzie dane jej spotkać. Toteż skinęła na jego propozycję głową, zaciskając mocniej palce na rękojeści swojego wielkiego miecza i przyjmując postawę defensywną, uprzednio jeszcze odruchowo kilkoma klepnięciami opancerzonym buciorem wyrównując ziemię.
Tylko czasem nie próbuj mnie nigdy zapraszać do prawdziwego tańca - stwierdziła, unosząc miecz wyżej, by osłonić się przed ewentualnym szybkim atakiem. — Nie to, że bym odmówiła... Chociaż pewnie by tak było... Ale na ubitej ziemi, z bronią w ręku, będziesz miał większe szanse przeżyć. Stary zawsze powtarzał, że kiedy nie trzymam miecza w dłoni, to ruszam się jak smok w składzie porcelany.
Była to oczywiście najczystsza prawda. Cithria co prawda tańczyć miała okazję może z kilka razy, jeszcze jako giermek, jednak wspomnienie tego, jak swojego "partnera" niemalże znokautowała nieprzemyślanym ruchem łokcia (uprzednio zapewne miażdżąc obie jego stopy) pozostało w jej głowie na bardzo długo. Ale nie ma co raczej teraz gadać o takich sprawach. W końcu miała przed sobą inne zadanie, wymagające skupienia.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Czw Cze 11, 2020 11:43 pm

- Droga pani... - Uśmiechnął się paskudnie. - Ja tańczę tylko jeden taniec. Stalowego. - Rzekł, dalej się szczerząc. Potem złapał w locie jakiegoś pachołka i kazał sobie podać wielki miecz, którym, między innymi, uczył się władać w drodze.

Stanął naprzeciw niej z mieczem w prawym górnym. Opuścił zasłonę hełmu i dał znak, że jest gotów walczyć. I wtedy na siebie ruszyli, pierwej nawzajem blokując się w górnych uderzeniach znad barku. Tarth jednak nie miał zamiaru hamować i szedł z impetem, co też pewnikiem chciałby uczynić przeciwniczka - jednak to on był szybszy. Głowica miecza uderzyła w hełm kobiety a siła ciosu pchnęła ją do tyłu, co mężczyzna wykorzystał by zadać potężny cios klingą w hełm a następnie kolejny, znów z marszu i także głowicą.
Kolejno zamierzał powtórzyć, ale tym razem Cithria wyłapała cios na klingę, trawersując na lewo i grzmotnęła Tartha potężnie w tył hełmu, zmuszając go do pójścia przed siebie w celu złapania równowagi. Zamierzała też zadać kolejny cios, gdy przeciwnik był odwrócony i pozornie bezbronny, ale rycerz obrócił się nagle, wykorzystując impet pchający go do przodu, zbił wymierzone weń uderzenie, samemu zadając kobiecie cios w bok hełmu.
Zmaganie na chwilę przerwali, bowiem oboje musieli złapać równowagę. Ponownie byli naprzeciw siebie i ponownie zaczynali natarciem znad prawego barku, by wykorzystać należycie moc swych potężnych broni. Rickard poleciał klasyką, ale Cithria zawinęła na płasko i to ona trafiła, kiedy jej miecz "zawinął się" wokoło klingi Tartha i grzmotnął go w hełm. Po tym ciosie wojak nie umiał odpowiedzieć i oberwał głowicą, co pchnęło go w tył. Kobieta-rycerz szła za ciosem, uderzając wyciągniętym górnym w głowę, natomiast Rick ogarnął się i odpowiedział jej dolnym, waląc po rękach. Wojaczka zemściła się trawersem i ciosem przez łeb. Tarth miał taki sam plan i również trafił. Oboje trawersowali i tym samym oboje byli naprzeciwko siebie. Słaniali się na nogach. Ledwo już dychali. Uderzyli skośną klasyką, ale bez przekonania. Oboje się zablokowali i zbliżyli w dystansie. Zaczął się klincz, na który żadne nie miało już specjalnie siły. Próbowali łapać za broń przeciwnika i okładać się głowicami czy jelcami... W końcu Tarth ominął obronę Cithrii i grzmotnął ją w głowę. Poleciała do tyłu. On rzucił się na nią, dosiadł i podniósł zasłonę jej hełmu. Bynajmniej nie zamierzał jej napastować seksualnie. Przyłożył jej pancerny palec do twarzy, niby to puginał, i dyszącym głosem oznajmił: - Wygrałem.
Potem stoczył się na bok i z rozłożonymi rękami legł na glebie, śmiejąc się i dysząc w proporcjach pół na pół. To było lepsze od maratonu pijacko-dziwkowego, który zaplanował na wieczór.

Kości:
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Nie Cze 14, 2020 10:00 pm

Cithria ze śmiechem "pomogła" mu zleźć z niej, spychając go na bok. Bynajmniej nie jakoś szczególnie delikatnie, ale w końcu mieli na sobie zbroje, toteż raczej nie robiło to większej różnicy. Ponadto sama była lekko powiedziawszy zmęczona, toteż zdecydowanie daleko było temu do pchnięcia, które mogłaby mu zaserwować w normalnych warunkach. Niemniej była bardzo zadowolona. Pomimo porażki, teraz wiedziała, że nadal jest w stanie za nim nadążyć. A zwycięstwami i tak praktycznie się wymieniali w tych swoich śmiesznych sparingach, toteż jedna porażka w tę czy w tamtą... No, nie robiło to na niej jakiegoś większego wrażenia.
Dobrze, że trzymamy formę - stwierdziła, wstając na nogi i ściągając z siebie hełm. Z lekkim trudem, spowodowanym zmęczeniem, ale jednak się to udało. Odetchnęła głęboko. — Ciekawe, czy znajdą się tam na tych wyspach ludzie, którzy kiedykolwiek walczyli z kimś w zbroi. Bo mam na chwilę obecną dziwne wrażenie, że wylecą na nas z jakimiś śmiesznymi szabelkami. Byle, żebyśmy się nie potopili w tym żelastwie.
Po tych słowach sama jeszcze na moment opadła na pośladki, dając sobie jeszcze momencik na złapanie oddechu. Otarła przy tym pot cieknący po jej czole, uprzednio oczywiście ściągając z dłoni pancerną rękawicę.
Myślisz w sumie, że jest sens tam płynąć? W sensie... Nie znam się na polityce praktycznie w ogóle. A w dodatku z tego co zawsze opowiadali mi rodzice i Stary, to piraci i tak byli tam praktycznie zawsze. A nie słyszałam, żeby takie akcje miały miejsce od zawsze. Co myślisz?
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Pon Cze 15, 2020 4:37 pm

Co czuł? Radość. To była naprawdę świetna walka i oboje znaleźli się na granicy zwycięstwa. Zaważyła w tym wyścigu ta tak zwana "długość nosa". Tym razem wygrał, ale następnym razem mogło być inaczej - tego był pewien, tak jak pewien był tego, że w kwestii walki zrównali się umiejętnościami.
- Od formy zależy nasze życie. Wojownik nie może zaprzestawać treningów. - Odparł. Też zdjął hełm a przynajmniej jego górną część, bo do zabawy z podbródkiem nie miał ochoty. Tylko dyngsa nacisnął, żeby opuścić zablokowane folgi. Złapał kilka głębszych oddechów, przy okazji myśląc nad tym, co kobieta powiedziała.
- Wiesz... Pancerz to powszechna w woju rzecz. W ochronach statków kupieckich też. To i oni się dopsowywują. - Odparł. - Na moje to tak... Czy będziemy walczyć na lądzie, czy na statkach, to pierwej pewno pójdzie ostrzał. Kusze, łuki... Potem to ja tak zgaduję, że lekko opancerzeni będą. Może jakie tarcze i obuchy albo tasaki. Bić się będziemy raczej ciasno, może na śliskim i chybotliwym pokładzie, to ja bym tak właśnie, praktycznie, podszedł do tego. - Wyjaśnił.
- No, też nad tym dumam. Ale ja to sobie tak tłumaczę, że my bić się mamy a nie dumać. To znaczy no... Mogę braciszka zapytać, ale dla mnie najważniejsze, żeby bitka była i jakiś łup. - Odparł. Niemniej, pomimo podejścia, postanowił temat poruszyć, jak się trafi ktoś, kto mógłby mu odpowiedzi udzielić.

- Ej... A gdyby tak sobie mały jakiś taki turniejki urządzić, co? - Rzucił z uśmiechem. - Takie walki bardziej. Wieczorem jakoś. Sporo tutaj rycerzy z ziem Burzy, to byśmy się zabawili. - To byłoby dobre. Na tyle, że maraton w burdelach można by przełożyć.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Sro Cze 17, 2020 8:06 pm

Kobieta z uwagą wysłuchała słów towarzysza, nie przeszkadzając mu w wypowiedzi bardziej, niż kiwając głową. W końcu nic raczej do dodania nie miała. Bądź co bądź Rickard jednak raczej lepiej znał się od niej na temat wojaczki. W końcu kiedy ona człapała za szkapą wędrownego rycerza w południowych prowincjach Ziem Burzy, on brał udział w walkach w Dorzeczu. Może i oboje byli wtedy o wiele młodsi, ale nadal doświadczenie było doświadczeniem.
Eh, boję się tylko, że młodego nie będę w stanie upilnować w bitwie - przyznała, kręcąc głową. — Źle mi by było, gdyby się mu coś przeze mnie stało. Może i to nie ja go wyciągnęłam z tej głupiej wioski w Reach, ale nadal jednak za gówniarza odpowiadam. Do tej pory było nigdy gładko, ale ciężko porównywać gościńce ziem Gardenerów z Stopniami.
Na słowa o kolejnym turnieju wzruszyła ramionami.
Znasz mnie już chyba na tyle, by znać odpowiedź. Lubię takie rzeczy. Może takiego turnieju jak w Horn Hill z tego nie zrobisz, ale nadal szanuję ten pomysł. Chociaż... Może to i lepiej. Nie chciałabym znowu pchać się w jakąś Próbę Siedmiu, tym samym nastawiając przeciw sobie połowę rycerzy krainy - przyznała żartobliwie. Po tych słowach wstała, stwierdzając, że dość tego leżenia.
Cóż, jeżeli faktycznie chcesz to robić dziś wieczór, to sugeruję ci zacząć szukać chętnych czym prędzej. Ja raczej się do tej roboty nie nadaję, toteż ograniczę się tylko do Luka.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Sro Cze 17, 2020 8:38 pm

Zaśmiał się, słuchając jej obaw. Ten Lucas... To był zagadkowy młodzian. Skryty jakiś taki i małomówny - przynajmniej Rick nie pamiętał, by dużo ze sobą mówili. W ogóle pasował mu do wizerunku wędrownego wojaka tak samo, jak but pasuje na rękę - włożyć włożysz, ale sensu to nie ma. Niemniej, nie oceniał i miał jedna, prostą radę dla kobiety.
- Nie możesz go wiecznie pilnować. - Rzucił. - Słuchaj. Każdy prawdziwy mężczyzna, kobiety to nie wiem, nie przepada, jak się o niego troszczyć i na niego chuchać. Sam musi podjąć decyzję a jak chce walczyć, to niech się liczy z tym, że może skończyć tak, albo gorzej.- Przy ostatnim zdaniu wskazał palcem na swoją zmasakrowaną przez ogień twarz. Jemu to nie wadziło. Ba, miał wywalone kompletnie. Ale niektórzy by z czymś takim żyć nie dali rady.
Pokiwał głową i wyszczerzył się.
- Dobra próba nie jest zła. - Rzucił, ciągle wesoły. Potem wziął się pod boki. Próba... To był pomysł. Spojrzał na usługującego mu pachołka. - Ejże, sługo! Masz za zadanie rozgłosić, że począwszy od pojutrzejszego południa ser Rickard Tarth i Uśmiechnięty Rycerz przyjmą na tym dziedzińcu, na ubitej ziemi, po siedem, na cześć Siedmiu, pojedynków, czym wyzywają zebranych na Tarth rycerzy, by dowiedli swojej sprawności w boju pieszym lub konnym, z użyciem miecza. Każdy zwycięzca otrzyma dwadzieścia złotych monet, zaś przegrana nic nie kosztuje. No, chyżo!... - Rzekł. Ten miecz to po to, że nie chciał za bardzo turbować tych rycerzy, w końcu na wojenkę byli potrzebni. Potem spojrzał na kompankę.
- Słuchaj, z tym turniejem to byśmy się nie wyrobili. Wiesz, te całe losowania i takie tam, a kupa ludu zebrana. Ja się do tego nie nadaję za bardzo a ludzie brata to teraz mają inną robotę przy tej... logistyce przedsięwzięcia czy coś. Ale tak też może być, nie? - Zapytał. W zasadzie to nie chodziło tylko o to, że by nie zdążyli, ale o to też, że jeśli tak wyzwie i pokona rywali, to może i ród na tym zyska. Rycerze powinni się próbować i dowodzić swej siły, nie? A braciszkowi by się spodobało. - Ach tak, jakby co, to ja funduję nagrody. I ten... Nie obrażaj się, żem użył Twojego tajemniczego tytułu. Świat nie jest gotowy na kobietę rycerza. - Zaśmiał się. Ale nie, serio... Mogłoby się zjebać, jaby wyszło, że Cit jest babą.


Ostatnio zmieniony przez Rickard Tarth dnia Sro Lip 01, 2020 3:11 am, w całości zmieniany 1 raz
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Sob Cze 20, 2020 12:29 am

Wcale nie przesadzam - żachnęła się, przewracając oczyma, z miejsca zakładając, że Rickard jej to zarzuca. — Przypominam ci, że to ja pchnęłam go nie tylko w turnieje dla giermków, ale też treningi z tobą. Bardziej rzuci go na głęboką wodę chyba nie mogłam do tej pory. Bo prostu... No kurwa, nawet ja nie brałam do tej pory udziału w prawdziwej bitwie. A to tylko jakiś młody szczyl z losowej wiochy z Reach. Rozumiesz chyba moje podejście.
Niezależnie jednak od odpowiedzi Cithria nie ciągnęła tematu. W jej mniemaniu nie było o co się tutaj kłócić, czy nawet wymieniać się zdaniami. Ot, po prostu miała małe wątpliwości.
Cóż, domyślam się, że w domu już nie boisz się o brak monet tak jak na trakcie - stwierdziła, uśmiechając się przy tym ironicznie. Nie to, żeby Rickard wykazywał się wcześniej jakimś skąpstwem czy coś. Była to po prsotu ironiczna, może trochę kąśliwa uwaga. Słowny kuksaniec, jakby to pewnie powiedział ktoś mądrzejszy. — Cóż, dobrze będzie sprawdzić sprawność tutejszych. Nie miałam okazji walczyć z krajanami od... Chyba kiedykolwiek. Nie licząc ciebie i twoich towarzyszy oczywiście. I nie, nie mam nic ci za złe. Używam tego pseudonimu od lat, więc to praktycznie tak, jakbyś mówił mi po nazwisku, gdybym takie miała. Ale dobra, pora się odświeżyć przed wszystkim. Do zobaczenia wieczorem.
Z tymi słowy odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, zamierzając, zgodnie ze swoimi słowami, odetchnąć i przygotować się do wyzwań czekających ją za kilka godzin.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lip 02, 2020 7:04 pm

02/04/10 PD


Na następny dzień pojawiło się kilkoro rycerzy. Z bardziej znanych do walki postanowił stanąć ser Justifer z Doliny Czystego Serca, a także ser Maurice z Szafirowego Dworu. Poza nimi brakowało znanych twarzy - było kilku nieznanych wędrownych rycerzy, chcących zdobyć chwałę na wyprawie lorda Tartha. Było kilku zamkowych zbrojnych, a także przybyłych z włości Edwyna włościanych rycerzy.
Pierwsze pojedynki odbyły się dość sprawnie. Rick oberwał kilka razy po barku, zachwiał się po jednej primie w głowie, ale koniec końców sprawnie uchylił się przed kolejnym ciosem, skontrował referendalskim i sprawnym uderzeniem w nadgarstek wytrącił mu miecz. Kolejnego przeciwnika podjął równie szybko, co się z nim rozprawił. Dwa silne uderzenia i natarcie wytrąciły go z równowagi, aby ostatnim, bardzo precyzyjnym, wytrącił zaskoczonemu przeciwnikowi broń z rąk.
Równie szybko poradziła sobie Cithria. Chowając się za tarczą unikała kolejnych uderzeń przeciwnika, sama uderzając - to szybką tertą, to kwartą. Po którymś z kolei uderzeniu wyprowadziła bardo silną primę, po której przeciwnik przeciwnik padł na ziemię i nie pozostało mu nic niż tylko się poddać, nie zadrapawszy nawet "Uśmiechniętego Rycerza".
Kolejnymi przeciwnikami Rickarda okazali się być osławiony ser Justifer i jego przyjaciel przyodziany w herb borsuka. Pierwszego z nich Rickard rozbroił dość sprawnie, paroma precyzyjnymi uderzeniami obijając jego kolczugę, przekładając kwartą po policzku i strącając na ziemię. Jego przyjaciel - od swojego herbu przezwany "Borsukowatym" wybrał pojedynki konne. Z Tarthem jednak nie miał szans. Obaj ruszyli do boju z mieczami i toporkami, powoli najechali na siebie i wyprowadzili uderzenie. Sprawniejszy w siodle Rickard minął przeciwnika od jego lewego ramienia i, odpowiednio naszykowany, wyprowadził sprawny cios, samemu ledwo dając się drasnąć. Obaj zawrócili i znowu najechali na siebie. Tym razem mając się nawzajem po prawicy to Rickard spóźnił się z uderzeniem i znalazł się na widelcu, ale Borsukowaty fatalnie chybił go. Zwarli się więc w walce na bliskiej odległości, która to - po paru uderzeniach - zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem Tartha obaleniem przeciwnika po ciosie w głowę.
Przybysze z Doliny Czystego Serca zachowali się szlachetnie. Złożyli odpowiednie podziękowania Rickardowi i zaprosili go na wspólny posiłek.
- Z chęcią zobaczylibyśmy Cię też w naszej dolinie, jeśli byłbyś łaskaw przyjechać, i zmierzyć się w jakimś rewanżu. Jesteś godnym przeciwnikiem, ser.
- To dziwne - stwierdził podejrzliwie rosły rycerz. - Jesteś bratem lorda, a rzadko widuję Cię na Tarth...
- Borsukowaty, nie męcz gospodarza. Widać ma ważniejsze obowiązki dla królestwa.
Kolejni przeciwnicy Cithrii okazali się natomiast niezbyt sprawni. Pierwszy z nich znowu nie był przez długi czas w stanie drasnąć dziewczyny. Wyglądał na człowieka przy tuszy, kiedyś być może sprawnego rycerza, który przez lata zatracił swoje umiejętności fizyczne. Cithria nie miała problemów z parokrotnym obiciem go i powaleniem na ziemię, z której nie był w stanie wstać bez cudzej pomocy.
Dwaj kolejni jej przeciwnicy wybrali walkę konną. Pierwszy z nich, równie mało znany ser Hubert, podjechał do Cithrii i, próbując wymierzyć jej cios, stracił równowagę i spadł z konia. Dopiero po nim przyszedł bardziej wymagający przeciwnik - niejaki ser Henry Wensington, rycerz o herbie z dwoma złotymi, skrzyżowanymi trąbkami. Stanęli do walki konnej i po paru wzajemnych okrążeniach, szukając dogodnej pozycji do ataku, podjechali w swoim kierunku, gotowi do walki.
W tej pierwszej części walki to Henry był górą, jeśli chodzi o jazdę konną. Dobrał odpowiednią do swojego ramienia odległość od przeciwnika i utrzymywał ją, starając się zranić Cithrię i trafiając ją kilkakroć. Ta miała nad nim jednak pewną przewagę - bardzo silne ramiona. Każde jej uderzenie, nawet jeśli nieprecyzyjne, potrafiło zostawić przeciwnikowi potężnego siniaka, a niektóre nawet wytrącić z równowagi. Z początkowych problemów otrząsnęła się szybko. Kilka ciosów wystarczyło, by to ona przejęła inicjatywę, zwiększyła dystans i silnym uderzeniem zwaliła go z konia.
- Dzielnie walczysz ser - stwierdził ser Henry, gryząc glebę. - Powinieneś spróbować się z trudniejszym przeciwnikiem, jak bestia z Wethovel - stwierdził. - Jesteś jednym z rycerzy lorda Edwyna? Nigdy o Tobie nie słyszałem.
Zbliżała się najparniejsza część dnia, a wszyscy byli pewnie zmęczeni po pojedynkach, byłaby to więc dobra pora na przerwę. Służący przynieśli bawiącym się trochę chleba i mięsa, a także wina i piwa na ugaszenie pragnienia.


Matka na Górze
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9632
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Pią Lip 03, 2020 4:15 am

Cholera, trochę się zawiódł... Liczył, że wyzwanie przyjmą wojownicy przynajmniej podobni do tych, których spotkał na turnieju. Okazywało się jednak, że ani pod względem umiejętności, ani też pod względem wyposażenia nie mogli się oni równać z czempionami spod Horn Hill. Wielka szkoda, ale walka to nadal walka, więc nie miał zamiaru migać się od żadnego z siedmiu wyzwań, które ogłosił, iż dzisiejszego dnia przyjmie.

Raczej nie komentował specjalnie walk, które stoczył. To znaczy starał się zachować tą wojowniczą kurtuazję czy coś w ten deseń, pogratulował walki i w ogóle, żeby brat się nie musiał za niego wstydzić. Zresztą, z tego co słyszał Rick, Edwyn sam sobie już narobił dość wstydu. No, może nie tyle wstydu co nieprzyjemności.
Dolina Czystego Serca... Chujowa nazwa, ale walka to wciąż walka. Zjeść też mógł. I napić się... W sumie może być wesoło i zabawnie. Może opowiadają kawały lepiej niż walczą.
- Pewnie zahaczę... - Stwierdził. - Mnie do walki namawiać nie trzeba. - Dodał. Ale zaciekawił go ten Borsuk... Czego on do niego pił, co? O kiego mu chodziło?
- Czej, odpowiem mu... - Powstrzymał tego drugiego. Znów spojrzał na dużego. - Dużo podróżuję, bo kocham Ci ja bitkę jak nic innego i wiecznie szukam nowych wyzwań. Ot, cała moja tajemnica. - Wyjaśnił.

Skoro przerwa, to przerwa. Udał się na posiłek z Borsukowatym i jego koleżką od tej całej doliny z cipkowatą nazwą. Ech... Przynajmniej nie mieli tam na tarczach gołej baby, jak te Pipery.
Usiadł ciężko i z metalicznym chrzęstem zbroi na wygodnym pniaczku, wybierając jakieś zacienione miejsce. Zawołał sługę donośnym głosem, domagając się dla siebie i swoich gości piwa oraz mięsa. I chleba, bo bez chleba to by się nie najedli. Trzymając zatem kawał mięcha w łapie i kubek z napitkiem drugiej, przeszedł do kulturalnej rozmowy o skarbach i urokach ich pięknej okolicy.
- Widzieliście już tutejszy burdel? - Rzucił, gdy jedli. - Rzeknijcie, jakie świadectwo wystawiacie naszemu przybytkowi?
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Wto Lip 07, 2020 11:42 am

Cithria również jakoś szczególnie zadowolona z tego wszystkiego nie była. Ba, sytuacja z wojakiem przy tuszy wywołała u niej wręcz prawdziwy smutek. Widząc padającego na ziemię rycerza kilkukrotnie przypomniała sobie samej w myślach, by nigdy nie pozwolić sobie doprowadzić się do takiego stanu. Niemniej jednak pomogła powstać wszystkim pokonanym.
Jaką taką rozrywkę jednak w końcu zapewnił jej ostatni pojedynek konny. Ser Henry okazał się być sprawnym jeźdźcem, może nawet lepszym niż ona. Szczęśliwie jednak kobieta z zadowoleniem posłała go na ziemię, uśmiechając się przy tym szeroko za hełmem. Naturalnie i jemu dopomogła powstać, wysłuchując przy tym z ciekawością jego słów.
Dziękuję, Ser - odpowiedziała, standardowo starając się przy tym modulować nieco swój głos, by nie brzmiał zbyt kobieco. W normalnych okolicznościach taki zabieg nie zdawałby się na zbyt wiele, ale kiedy miała na sobie hełm jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś poznał z kim na do czynienia.
Nie dane było mi go poznać - stwierdziła, sięgając przy tym nawet do wspomnień z czasów giermkowania. — Nie wątpię jednak, że jest wspaniałym wojownikiem, skoro zasłużył sobie na przydomek "Bestia". Może kiedyś się spróbujemy, kto wie. I nie, nie jestem stąd. Jestem prostym, wędrownym rycerzem. Trafiłem tutaj dzięki przyjacielowi w osobie Ricarda Tartha, brata lorda. Razem byliśmy w Reach, toteż z braku lepszego pomysłu ruszyłem z nim tutaj, wspomóc jego ród w wyprawie.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lip 09, 2020 11:42 am

- Och, nie o rycerza chodzi, a o najprawdziwszą bestię - odparł ser Henry, zdejmując hełm i wzywając giermka, by pomógł mu zdjąć uzbrojenie. - Z trzy księżyce temu byłem tam z moim przyjacielem, ser Morganem Mertynsem, na uczcie u lorda Addama Herstona i wracając zasłyszałem legendy od paru wieśniaków. Bestia przyobleczona w ciemnoszare futro, miała dwa rogi dłuższe i twardsze niż mój czy Twój miecz. Z wyglądu jest to pół kozioł, a pół koń; oczy ma jednak wypełnione ogniem piekielnym, a oblicze ludzkie. Przesiąknięte starą, złośliwą mądrością, zdolną tylko czynić krzywdę. Terroryzuje okolice, zabija młode dziewczęta i uwodzi dzielnych rycerzy. Ponoć też spółkuje ze snarkami. - Zaśmiał się. - Sam w takie bujdy nie wierzę. Myślę, że to jakiś wytwór czarnoksiężników z Valyrii, ostatnio wałęsał się tu taki jeden. Ale w każdym razie jeśli ktoś miałby go poskromić, to tylko naprawdę potężny wojownik - zakończył opowieść.
Potem ze zrozumieniem kiwnął głową i dodał: - Szlachetnie. W takim razie bardzo miło mi powitać Cię w Ziemiach Burzy. Jestem pewien, że Twoja pomoc okaże się w walce nieoceniona. Jeśli chciałbyś się jeszcze kiedyś zmierzyć, ja zawsze jestem chętny do walki - dodał, po chwili zaś pożegnał się, udając na posiłek.


- Rozumiem - odpowiedział Rickardowi rycerz przyodziany w borsuka i pogrążył się w namyśle, nie odpowiadając mu nic ponadto.
- Proszę, wybacz mu. Ostatnio jest trochę naburmuszony, odkąd w drogę wyruszył jego były giermek. Chyba mu go brakuje - wyjaśnił ser Justifer przepraszającym tonem.
Więcej nie powiedzieli i w milczeniu doszli na posiłek. Borsukowaty usiadł z boku i w ciszy, pogrążony we własnych myślach, obgryzał kość kurczaka, mając już naszykowaną drugą w swojej lewicy. Był przy tym nieobecny; spuścił głowę i nie słyszał niczego, co się wokół niego działo. Tylko Justifer jadł z Rickardem i paroma innymi rycerzami z Tarth i gawędził na różne tematy.
- Nie byłem. Nie chodzę do takich przybytków.
- A szkoda - odpowiedział siedzący obok ser Maurice. - Na wyspie nie znajdziecie lepszego.
- Panowie powinni odwiedzić kiedyś Lys - wtrącił się ser Henry i zaśmiał gromko. - Tamtejsze niewolnice są wybierane z setek dziewcząt i ćwiczone w sztuce kochania od urodzenia.


Matka na Górze
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9632
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Rickard Tarth Pią Lip 10, 2020 8:51 am

Wybaczyć? Co miał wybaczyć? Że jegomość się zapytał? Aj tam... Niech się pyta, jak co go gnębi. Rickard to nie był taki, że się zaraz we wszystkim jakiś podtekstów doszukiwał. Pewno był za prosty na takie gierki słowne i za mało się nimi interesował, by w ogóle swoim rozumkiem próbować to ogarniać.

- Dlaczegóż to unikacie burdeli? - Zapytał z nieskrywanym zdziwieniem. - Dostaliście strzałę w kolano? Znaczy się ten, żona... - Zapytał. To znaczy dla niego to nie byłby żaden powód do rezygnowania z tego typu przyjemności, ale niektórzy mieli inne podejście lub po prostu nie mogli sobie pozwolić na przyniesienie hańby małżonce ze znamienitego rodu. Oczywiście Ricka by to nie powstrzymało. On ogólnie nie lubił być powstrzymywany. Zresztą... Oszalałby tylko z jedną babą. Przecież choćby i najładniejsza, i najbardziej do niego pasująca, choćby wiele dzielili i ona była mu oddana, toż to ile można gapić się na jedną buźkę i ładować w jedną szparę? Ile można tarmosić jedne i te same bimbały?
- Doprawdy? - Zapytał. Coś tam o Lys słyszał, ale jego to zamorskie kraje specjalnie nie interesowały. - Toż to jest powód, żeby się tam wybrać. Chociaż ja słyszałem, że na ten przykład, jakoś oni tam nie po rycersku walczą. Znaczy się i specjalnie pancerza nie tolerują ponoć, i jakoś tak widowiskowo wszystko musi być. - Stwierdził. Jakoś nigdy nie był dobry w tym całym unikaniu i tak dalej. Co dobre blachy to jednak dobre blachy.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Mistrz Gry Nie Lip 19, 2020 3:27 pm

- O nie, jeszcze nie mam żony - odparł, choć miał już solidne trzydzieści lat. - Takie przybytki nie przystoją rycerzowi - dodał całkowicie poważnie i więcej już nie odezwał się do Tartha - a jedynie wymienił po cichu po kilka uwag z Borsukowatym.
- A nie wiem, ja tam walczyłem tylko w jeden sposób, hehe - zarechotał. - Nie trza przejmować się nimi, bo to barbarzyńcy - ot co. Głupi i tyle.


Po obiedzie nadszedł czas na kolejne pojedynki. Na Rickarda czekał najpierw kolejny z wędrownych rycerzy z Ziem Burzy. Bardziej anonimowy niż znany nie stanowił dla rosłego Tartha większego problemu. Olbrzym od razu rzucił się do walki, uderzył tertą, zasłonił się, poprawił primą (a trzeba dodać, że przy ich różnicy wzrostu Rickard nie musiał się na primę szczególnie wysilać - przerastał bowiem przeciwnika o dwie głowy i zwyczajny zamach bez problemu sięgał wrogiego łba). Bez przerwy mógł przystąpić do kolejnego pojedynku - a choć zmęczenie trochę mu doskwierało i przez nieuwagę dał się dwa razy obić, to koniec końców odepchnął przeciwnika i samą tylko siłą powalił na ziemię.
Na koniec zaś miał okazję zmierzyć się z ser Mauricem z Szafirowego Dworu. Mógł go kojarzyć z dzieciństwa, choć raczej bardziej przez mgłę - w tym czasie bowiem mąż ten też terminował u jednego z rycerzy domowych i mógł być co najwyżej jednym z wielu towarzyszy zabaw Rickarda. Niemniej pewne umiejętności posiadał i sprawiedliwie byłoby rzec, że z początku stanął do równej walki z lordowskim bratem. Po dwakroć zasłonił się przed jego uderzeniami, sam zaś wyprowadził celną kontrę, punktując go w bark, a następnie w bok. Tym jednak rozjuszył tylko Rickarda. Ponownie olbrzym zebrał się, naparł na przeciwnika swoim dwuręcznym mieczem i przygniatając swoim wzrostem i masą, zepchnął go do rozpaczliwej obrony. Obił go płazem, dołożył kwartę w policzek i powalił na ziemię, wygrywając ostatni pojedynek tego dnia. Mimo zwycięstw był jednak strasznie zziajany i po wyczerpującym dniu niewątpliwie potrzebował (i zasługiwał) odpoczynku.
Walki Cithrii były bardziej wymagające. Już w pierwszym pojedynku miała okazję zawalczyć z ser Lambertem znad Slayne. Po kilku pierwszych badawczych ciosach - w zdecydowanej większości chybionych lub sparowanych - ten olbrzym od razu naparł na dziewczynę i przyłożył z całej siły swojego ramienia, prawie wyprowadzając z równowagi. Ten moment zawahania wykorzystał i zamachnął się jeszcze raz, a Cithria ledwo zasłoniła się tarczą. Uniknęła kolejnego ciosu, pozbierała się i przy następnym - skontrowała. Potem terta, sekunda i primą położyła go na ziemię.
Następny przeciwnik nie okazał się równie wymagający, ale zmęczenie po poprzedniej - i przedobiadowych - walkach dawało się już Cithrii we znaki. Dwa razy celnie zapunktowała przeciwnika, uderzając kwartą i poprawiając sekundą. Następnie jednak sama została trafiona, gdy nie zdążyła się zasłonić przed wrogą tertą. Kolejny jej cios również został uniknięty i skontrowany. Kolejne uderzenia przychodziły jej coraz trudniej, natomiast sił wystarczyło jej w końcu do zadania decydującego ciosu w policzek, po którym wróg legł na ziemi.
Należało się jednak spodziewać, że ostatni pojedynek będzie najtrudniejszy - i tak właśnie było. Cithria i ser Humphrey raz po raz wymieniali się ciosami, jak równy z równym. Raz udało się zablokować przeciwnika, drugi raz dostała potężny cios w mordę. Koniec końców - choć ledwo - wygrała. Zatrzymała broń przeciwnika na tarczy, pchnęła, poprawiła mieczem, po czym skróciła oręż (chwytając żelazną rękawicą w pół), pchnęła i na koniec spoliczkowała przeciwnika, który już tylko osunął się na ziemię. Sama Cithria również była bardzo wyczerpana - przynajmniej po dwakroć bardziej niż Rickard - i jeszcze bardziej potrzebowała odetchnąć.


Matka na Górze
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9632
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Cithria Wto Lip 21, 2020 11:05 am

Po ostatnim pojedynku, Citrhia bez oporów siadła na ziemię, dysząc ciężko. Raczej żaden z obecnych rycerzy się jej nie dziwił, biorąc pod uwagę ile się napociła w ostatnich godzinach. Wyglądało dodatkowo na to, że jej kondycja jeszcze w pełni sprawna nie była. Ale bynajmniej nie oznaczało to, że w jakiś sposób żałowała tych pojedynków. Miło było wiedzieć, że jej umiejętności chyba jednak wykraczały poza średni poziom rycerstwa z Krain Burzy.
Pomimo wielkiej ochoty odruchowego zdarcia z siebie hełmu, kobieta odmówiła sobie na razie tej przyjemności, przypominając sobie, że jednak koniec końców nie jest pomiędzy "swoimi". A przynajmniej nie do końca. Toteż odwróciła głowę w stronę Rickarda, uśmiechając się pod żelastwem.
Czyli ostatecznie chyba mamy remis. Całkiem nieźle, chociaż chyba można było się tego po nas spodziewać. Dobra robota - pochwaliła go, wzdychając jeszcze kilka razy ciężko, po czym wreszcie zmusiła się do powstania. A trzeba było przyznać, że żelastwo które miała na sobie po tej krótkiej przerwie zdawało się jej jeszcze cięższe kiedy się podniosła.
Jeżeli nikt nie ma nic przeciwko, udam się na spoczynek. Dzięki wam za dobrze spędzony czas - zwróciła się do swoich przeciwników sprzed momentu, kiwając głową. Po czym, jak zapowiedziała, udała się w głąb zamku, by wreszcie odpocząć jak należy.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach