Dziedziniec
Strona 1 z 1 • Share
Re: Dziedziniec
29.01.336 AC
Dwa dni po dotarciu na granicę z królestwem Reach, Edwynowi w końcu udało się dogonić ich posłańca. Wraz z nim, czekało tuzin innych rycerzy, których rynsztunek może nie był najlepszy, ale liczył się duch. Po reorganizacji oddziału i przydzieleniu ról, nowym braciom, zakonnicy wyruszyli w stronę zamku Horn Hill. Twierdzy Lorda Tarly. Gdy tylko zamek pokazał się na horyzoncie, kompania przyśpieszyła, żeby szybciej przybyć do zamku. Dowódca konnych, Edwyn zatrzymał się przed bramą i spojrzał na strażników, którzy do niego podeszli.
- Edwyn Hightower, w służbie Zakonu Płomiennej Ręki, prosi o posłuch Lorda Tarly'ego. - powiedział prędko, po czym oglądał jak strażnik się oddala. Należało najpierw się zapowiedzieć, kto wie, może akurat Lord nie ma ochoty rozmawiać z Hightowerem, ale żeby trochę zaciekawić lorda, dopowiedział gdy strażnik wchodził pod bramę. - Ścigamy bandytów co tu rozrabiali.
Edwyn Hightower.- Liczba postów : 81
Data dołączenia : 06/12/2017
Re: Dziedziniec
23 lipca 336
Po czterech dniach Garth przybył do Horn Hill. Darkdell ominął, nie miał czego tam szukać. Chciał być jak najszybciej w domu. W domu którego już może był właścicielem, jeśli plugawi zdrajcy postanowili skrócić jego ojca o głowę... Może niektórzy synowie czy bracia marzą skrycie by ich ojciec lub starszy brat umarł. Wtedy oni mogliby być lordami. Garth nie chciał być Lordem. Nie raz się z ojcem nie zgadzał, ale nie chciałby tym wszystkim rządzić, a teraz musiał...
Gdy tylko został wpuszczony na dziedziniec zaczął wydawać rozkazy.
-Ludzie, których przyprowadziłem mają dostać odpowiednie kwatery oraz wyżywienie. Szczególną troską trzeba otoczyć konie, bo jechaliśmy na nich bardzo długo. - zaczął - Chcę raporty o wszystkim - zwrócił się do kasztelana - dosłownie, ludzie, uzbrojenie, zapasy, stan murów, nastroje, ile zebrano żywności z pól, czy coś tam zostało, ilu mamy kowali ilu medyków, znachorów i starych mądrych bab co chleb z pajęczyną na rany kładą. Ilu murarzy, kamieniarzy, stolarzy, bednarzy, dekarzy itd. Nawet jaki jest stan wychodków i ile mamy babć klozetowych. Mój ojciec jest w niewoli - dodał, choć pewnie te wieści doszły już do Horn Hill - ale nie jestem Tarly, jeśli to potrwa dłużej niż to absolutnie konieczne. Jeśli tu przyjdą to rozbiją się o nasze mury, jeśli nie przyjdą to sam do niech pójdę. - oznajmił - będę w swoich komnatach. Samotnia jest Lorda i niebawem Lord w niej zasiądzie. - zakończył.
Dał wierzchowca koniuszemu, a ten odprowadził go do stajni. Sam udał się do swoich komnat. Na korytarzu minął swoją kochankę.
-Już myślałam, że nie wrócisz - powiedziała gdy ją mijał.
-Przecież zawsze wracam, przywożę tylko nowe blizny - odparł.
-A masz jakąś nową? Chętnie zobaczę - odrzekła wesoło i nieco ciszej.
-Żadnej niestety. I to nie przez to, że nagle zacząłem lepiej walczyć. Po prostu nie bardzo było z kim.
-A teraz jest aż za bardzo z kim - pomyślał smutno.
Uśmiechnął się i zaczął odchodzić, ale przystanął.
-Choć ze mną - rzucił i wszedł do swojej komnaty.
Garth Tarly.- Liczba postów : 108
Data dołączenia : 08/02/2018
Re: Dziedziniec
25-29 Lipca 336
W tym czasie Garth Tarly przebywał w Horn Hill. Chciał wszystkiego doglądać osobiście. Budowy pułapek wokół murów, przygotowywania nowych miejsc na zapasy i ich systematycznego uzupełniania.
Jazdę rozesłał do patrolowania okolic Horn Hill jednak miało to być nie dalej niż 2-3 godziny jazdy od zamku. O liście, który dotarł 25 nie powiedział nic nikomu.
Rozkazał też kucharzowi, jego pomocnikowi oraz zaufanym służkom poczynić sekretne przygotowania do uczty. Jeśli z negocjacji nic nie wyjdzie dobrze będzie najeść i napić się do syta przed wyruszeniem w drogę. Jeśli się natomiast negocjacje przebiegną pomyślnie...
29 lipca
Tak jak w dniach poprzednich Garth wysyłał patrole. Różniło się wszystko tym, że tego dnia zapowiedział wszystkim konnym rychłe wyruszenie w drogę. Tak też miało być jeśli Hightowerowie nie zgodzą się na jego warunki.
Z samego rana wyruszył też na patrol osobiście wraz ze swymi rycerzami domowymi tak by trafić na wracających posłańców. Nikt inny miał nie patrolować tego obszaru. Niezależnie z czym wracali wolał o tym wiedzieć jako pierwszy i jedyny.
Jeśli tego dnia nikogo nie spotkał to to samo robił dnia następnego, a nawet kolejnego, to jest do 1 sierpnia.
W tym czasie Garth Tarly przebywał w Horn Hill. Chciał wszystkiego doglądać osobiście. Budowy pułapek wokół murów, przygotowywania nowych miejsc na zapasy i ich systematycznego uzupełniania.
Jazdę rozesłał do patrolowania okolic Horn Hill jednak miało to być nie dalej niż 2-3 godziny jazdy od zamku. O liście, który dotarł 25 nie powiedział nic nikomu.
Rozkazał też kucharzowi, jego pomocnikowi oraz zaufanym służkom poczynić sekretne przygotowania do uczty. Jeśli z negocjacji nic nie wyjdzie dobrze będzie najeść i napić się do syta przed wyruszeniem w drogę. Jeśli się natomiast negocjacje przebiegną pomyślnie...
29 lipca
Tak jak w dniach poprzednich Garth wysyłał patrole. Różniło się wszystko tym, że tego dnia zapowiedział wszystkim konnym rychłe wyruszenie w drogę. Tak też miało być jeśli Hightowerowie nie zgodzą się na jego warunki.
Z samego rana wyruszył też na patrol osobiście wraz ze swymi rycerzami domowymi tak by trafić na wracających posłańców. Nikt inny miał nie patrolować tego obszaru. Niezależnie z czym wracali wolał o tym wiedzieć jako pierwszy i jedyny.
Jeśli tego dnia nikogo nie spotkał to to samo robił dnia następnego, a nawet kolejnego, to jest do 1 sierpnia.
Garth Tarly.- Liczba postów : 108
Data dołączenia : 08/02/2018
Re: Dziedziniec
Szczęśliwie Garth wpadł na ludzi podczas swego pierwszego patrolu. I to nie na byle kogo! Człowiekiem, którego przyszło mu spotkać był jego ojciec, lord Dickon Tarly, we własnej osobie. Towarzyszyło mu dwóch rycerzy z Horn Hill, a reszta ich uwolnionych z niewoli ludzi maszerowała za nimi i dotrze do zamku za niecały tydzień. Lord wiózł ze sobą list od króla Doriana z rozkazami dla kasztelana Wysokiej Wieży nakazujący mu wysłać do siedziby Tarlych skradzione złoto. Pozostawało czekać na spełnienie dalszej części warunków i rozmyślać co zrobić z armią pod ich murami. W końcu jeśli wszystko przebiegnie bez zakłóceń wojna dla nich się skończy, ale ludzie innych lordów - a już na pewno ludzie Tyrellów - w armii prowadzonej przez Gartha mogą mieć inne zdanie.
Maester
Mistrz Gry- Liczba postów : 9619
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec
30 lipca 336
Z samego rana Garth zebrał grupę rycerzy i wyruszył w stronę Wysogrodu. Nadszedł czas by powtórnie spróbować negocjacji i przy odrobinie szczęścia zbudować na lata, odpowiednią pozycję rodu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem będą jednymi ze zwycięzców tej wojny. Mimo, że jeszcze kilka dni temu byli jednymi z największych przegranych. To chyba właśnie oznaczało bycie dobrym lordem. Nawet jeśli działania nie były całkiem honorowe to nie było sensu ślepo się go trzymać i prowadzić ród prosto w przepaść.
Tarly jechał robić to co trzeba było zrobić dla dobra rodu. Miał nadzieje, że za miesiąc będzie mógł usiąść w swojej komnacie i powiedzieć sobie "Ród Tarly od bardzo dawna nie był tak silny". Cel jaki miał w życiu zaczął ewoluować, zawsze chciał by jego ród był silny. Teraz chciał więcej. Chciał zasiąść kiedyś w Lordowskiej Samotni, jako Lord i powiedzieć "Tarly jeszcze NIGDY nie byli tak silni i to moja zasługa".
Garth Tarly.- Liczba postów : 108
Data dołączenia : 08/02/2018
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|