Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ulice Meereen

Go down

Ulice Meereen Empty Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Mar 13, 2023 12:06 am

~***~
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Mar 13, 2023 12:53 am

01/02/8PP

Tego dnia ich okręt zawitał do Meereen, wielkiej metropolii w Zatoce Niewolniczej. Miasto zdawało się być większe niż Valyria. Ten fakt jednak nie wprawił go w zdziwienie. Miał pojęcie, że Imperium Ghiscarskie było wiele starsze niźli rozkwitająca dopiero Valyria. Poza tym żyło tutaj od cholery niewolników, których na Półwyspie nie szło spotkać. No chyba, że uznać Cętkowanych Ludzi za naprawdę ludzi. Czort jednak z tym... Nie przybył tutaj zachwycać się urojoną wspaniałością podupadającego imperium. Miał konkretny cel i należało wykonać pierwsze kroki by ów wypełnić. Jakie zaś to były kroki? Ano udać się trzeba było do jakiś przybytków karczemnych i wypytać o tego Kezmysa zo Pahla, tłumacząc się tym, że ponoć dają jego wojownicy doskonałe przedstawienia. Później zaś trzeba było się udać na arenę i zobaczyć, czego idzie się z obserwacji dowiedzieć.

W międzyczasie... Rozejrzeć się po targach. A nuż jakiś ciekawy niewolnik rzuci się w oczy. Może jakiś w miarę wartościowy obywatel Valyrii, który chciałby wrócić do domu. Może nie od razu członek rodu senatorskiego. Temu to by się, kurda, zdziwił. Ale jakiś kupiec pochwycony przez piratów czy ktoś taki.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Pon Mar 13, 2023 5:28 pm

1-3/02/8PP

Kim był Kezmys zo Pahl? Tego Rickard mógł się dowiedzieć bez większych trudności. Pytał w końcu o jednego z Wielkich Panów władających Meereen ze szczytu Wielkiej Piramidy, wspaniałego patriarchę starożytnego domu Pahlów. Jeżeli rozpytywał się zaś przede wszystkim o areny, to nie wzbudzał tym nawet żadnych podejrzeń. W końcu pan Kezmys był właścicielem wielu gladiatorów. Jego krwiożercze pupilki były jego chlubą i budzącym radość hobby. To, że przynosiły zyski, było jedynie dodatkowym plusem.
Ród Pahlów zamieszkiwał w jednej z mniejszych piramid położonych w pobliżu Wielkiej Piramidy. Poza intensywnym zaangażowaniem w handel niewolnikami - w który wliczali się gladiatorzy, uczeni oraz dobrze ułożeni słudzy - czerpali również zyski z handlu winem, wełną, sprowadzanymi z Sarnoru jedwabiami, przyprawami oraz kozimi serami. Ponadto posiadali pięć wielkich barek relaksacyjnych pływających po wodach rzeki Skahazadhan, które były niczym innym jak przednimi, ruchomymi domami uciech.
W kwestii gladiatorów można było rzec tyle, że Kezmys zo Pahl nigdy nie wypuszczał na piaski "świeżych" nabytków. Każdy kto wychodził pod jego nazwiskiem odbył przynajmniej kilka księżyców treningu, aby nie tylko władać bronią, ale władać nią tak, aby ucieszyć tłumy. Nawet jeżeli Wielki Pan posyłał ich na śmierć przeciwko dzikim bestiom lub lepszym wojownikom, chciał, aby ginęli z klasą. Doświadczeni selekcjonerzy Pahlów wybierali też na targach jedynie najsilniejsze i najzwinniejsze okazy, tak więc gladiatorzy tego domu często przewyższali fizycznie, nawet jeżeli nieznacznie, innych rzucanych na areny. Ostatnio furorę na arenach robiły natomiast zakupione przez pana Kezmysa w Gogossos dwie pokraczne, półludzkie bestie. Nazywali je Krom i Krog. Z tego co Rickard mógł się wywiedzieć bestie te przypominały krzyżówkę człowieka i hieny. Jedna z nich walczyła VALYRIAŃSKIM OSTRZEM i stalowymi szponami doczepionymi do drugiej ręki, łapy... kończyny. Druga tymczasem dzierżyła wielki topór. Zawsze walczyli jako duet. Jak byli dobrzy? Na razie najlepsi. Od kiedy przybyli walczyli z wieloma sprawdzonymi wojownikami i zwierzętami. Wciąż żyli. Ci drudzy już nie. W przeciwieństwie do Valyrii, gdzie nie było niewolników, tutaj nie starano się nie zabijać walczących dla sportu, ani próbować ratować ich w razie przegranej ze zwierzyną. Gardzono również opancerzeniem. Piasek aren miała zrosić krew!


Poszukiwania targów niewolniczych były dla Rickarda bardzo pomyślne. Chyba. Nie wpadł na żadne oferty szczególnie korzystne pod względem ceny, ale za to wpadł na oferty szczególnie korzystne pod względem zawartości.
Pierwszym obiektem zaproponowanym Rickardowi był nietypowo wyglądający mężczyzna o żółtej cerze oraz dużej, szpiczastej głowie z drobną twarzą. Niższy od Durrandona, acz przysadzisty i ewidentnie umięśniony. Czaszkę miał ogoloną na łyso za wyjątkiem wąskiego pasa włosów na samym jej środku. Handlarz oferujący go wyjaśnił, że jest to jeden z koczowniczych Jogos Nhai żyjących po drugiej stronie Kości. Zachwalał go jako wspaniałego jeźdźca oraz wojownika. Cena rzecz jasna była odpowiednia, ponieważ zakrzyknięto za niego aż dwieście pięćdziesiąt sztuk złota! W dodatku Rickard został ostrzeżony, że jeżeli nie zdecyduje się szybko, mężczyzna trafi pewnie w ręce jednego z Wielkich Panów. Ze sporym prawdopodobieństwem Kezmysa zo Pahla.
Drugi okaz okazał się etnicznie lokalny. Ghiscarczyk. Postawnie zbudowany mąż o sięgających ramion, poczochranych włosach i krótkiej rudobrązowej brodzie. Również był wojownikiem i oferował go ten sam handlarz co poprzedniego. Tym razem chciał jedynie pięćdziesiąt złotych monet. Doświadczony i wytrenowany był jego rodak, karny i rozumiejący jak sprawy się mają, ale nie był czempionem pokroju Jogosa. Fizycznie prezentował się, na oko Jelenia, podobnie do jego kompanów. Silnych, zdrowych mężów, z których jednak żaden nie był olbrzymem pośród ludzi.
Ostatnia specjalna oferta była zupełnie inna, albowiem dotyczyła płci pięknej i oferowana była przez innego kupca. Handlarz ten przybył do Meereen ze swoimi towarami z Yunkai, czasami wyprawiając się na takie wycieczki. Miał do zaoferowania młodą, gładką, niepokalaną i niezwykle urodziwą młódkę o srebrzystych włosach. W dodatku z jakiegoś dobrego domu! Trudno było jednak rzec czy była to prawda, czy też jedynie chwyt mający pobudzić wyobraźnię kupującego i podbić cenę. Dziewczyna rzeczywiście była młoda - na oko okolice szesnastu dni imienia - i urodziwa, a chociaż smutna i odziana jedynie w prostą, białą sukienkę, to wyglądała na zadbaną. Nie miała jeszcze mężczyzny, ale handlarz zapewniał, że bardziej doświadczone damy w sławnych domach uciech Yunkai nauczyły ją wszystkiego o tym jak sprawiać przyjemność. Ile za nią chciał? Otóż cena była zawrotna, chociaż należy pamiętać, że mowa o towarze wspaniałym, rzadkim i takim, który znajdzie wielu smakoszy na miejscowych rynkach. Podobnie jak z Jogosem miał Jeleń szczęście, że trafił na nią przed jednym z Wielkich Panów bądź ich ludzi. Kupiec właściwie nie miał zamiaru jej pokazywać na targu, a co do tej konkretnej sztuki planował umówić spotkanie bezpośrednio z kimś z Wielkiej Piramidy, ale jak zobaczył Rickarda... To tak mu dobrze - po kliencku - z oczu patrzyło...



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Mar 13, 2023 9:32 pm

Trochę o Kezmysie zo Pahlu się dowiedział i były to informacje raczej pozytywnie nastrajające. Człowiek ów był bogaty a walki gladiatorów na arenach stanowiły jego hobby a nie głównie źródło utrzymania. Jeśli było to prawdą, to można założyć, iż ciekawa walka go zainteresuje. Dodatkowo zdawał się być człowiekiem na tyle bogatym, by nie szczypać się specjalnie z zakładem, szczególnie, jeśli będzie mógł dużo ugrać. Tu oczywiście Rickard ćwiczył po to, aby przekonać owego człeka, iż całkiem bez większego ryzyka może wygrać. No i oczywiście dochodziło jeszcze upokorzenie czempiona z aren Valyrii, służącego rodowi Smoczych Lordów. Jeżeli jegomość pochodził ze starożytnego i dumnego rodu, to z dużym prawdopodobieństwem można było zakładać, iż valyriańska dominacja w wojnach go gryzie i nie przepuści okazji by dowieść, iż Valyria jest gorsza na jakimkolwiek polu.
No ale, ale... To były założenia oparte głównie na plotkach, więc wolał być wobec nich ostrożny i za bardzo się nie cieszyć. W póki co jeszcze prowadzonych rozmowach dopytał tylko z niekrytą (i bynajmniej nie udawaną) ciekawością, z jakimi to kreaturami walczyły pupilki Kezmysa zo Pahla.

Na rynku mu się poszczęściło. Znalazł dwóch gladiatorów. Jeden był potężnym człowiekiem z krain o których ino słyszał, że istnieją. Drugi był psojadem i chuj mu w dupę. Chciał kupić tego pierwszego, upewniając się ino, że dadzą radę jakoś ze sobą rozmawiać. Podejrzewał, że sprzedawany na ghiscarskim rynku, będzie znał lokalny język a to już gwarantowało chociaż porozumienie się poprzez skrybę lub kolegę magika.
Ostatnim znaleziskiem była przecudnej urody młódka, do tego najwyraźniej Valyrianka. I niby z dobrego domu! Chociaż temu ostatniemu to akurat średnio by wierzył. Niewątpliwie podobna informacja kusiłaby tych, którzy mieli ochotę dupczeniem kobiet wroga, leczyć kompleksy po czterech przegranych wojnach. No a wiadomo, że najlepiej pohańbić szlachetnie urodzone. Hmmm... Tutaj musiał zadać pytanie.
- Zaiste, piękność. - Skomplementował najpierw. Skryba zapewne musiał tłumaczyć. - Szkoda takiej damy na kogoś o mojej urodzie. - Dodał i prychnął. Był to, rzecz jasna, żart. Tutaj o prawdziwej ponętności w sferach wyższych decydowały majętność oraz wpływy. W sumie w niższych pewnie też, na ich mniejszą skalę. Tak czy siak... Chciał rzec, że może to być prezent dla możnego pana, więc chciałby dziewce zadać pytanie. Jeśli kupiec pozwolił, to zapytał, skąd ona pochodzi, z jakiego miasta i domu. Jeśli faktycznie była wysoko urodzoną Valyrianką, zapewne byłaby w stanie odpowiedzieć bez zająknięcia. W sumie to nawet jeśli nie była, to może się mu przydać. Więc tak czy siak by kupił.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Pon Mar 13, 2023 11:32 pm

3-5/02/8PP

Pupilki pana Kazmysa walczyły z różnymi przeciwnikami. Czasami puszczano je niczym młynek do mięsa przeciwko grupom świeżo przeszkolonych gladiatorów lub zwykłych, uzbrojonych jeno mężów. Innym razem dawano im do zabawy dorodnego niedźwiedzia lub nawet słonia. Czasami zaś - ponieważ o tych było trudno - rzucano im na "pożarcie" kilku weteranów aren lub świeżo pojmanych, doświadczonych wojowników. Zazwyczaj w liczbie od dwóch do czterech jednocześnie.
Przy okazji Rickard mógł usłyszeć jeszcze to i owo o samym Kazmysie zo Pahlu. Przede wszystkim jedna jego cecha szczególnie rzucała się w oczy i trudno było o niej nie wspomnieć - jego aparycja. Wielki Pan był bowiem osobą, jakby to ująć, odrażającą. Kazmys nigdy nie był przystojnym mężczyzną, a wraz z wiekiem roztył się potężnie i przemieszczał prawie wyłącznie z pomocą palankinu noszonego przez dwunastu krzepkich niewolników. Do tego dotknęła go jakaś paskudna choroba, która sprawiła, że wyłysiał przedwcześnie, a jego skóra przybrała niezdrowy, szarożółty odcień, łuszczyła się obficie i pełno na niej było ropiejących krost. Głowa domu Pahl była też rzekomo skąpa i niechętna do dawania komuś swoich pieniędzy czy skarbów, jednak na szczęście dla Rickarda umiała poluzować sakiewkę, kiedy chodziło o jej zainteresowania i przyjemności.
Wypytując tak o pana Kazmysa i jego pupilków Durrandon usłyszał jeszcze, że przed około księżycem odnaleziono brutalnie zmasakrowane zwłoki jednego z jego rywali w handlu winnym wraz z całą rodziną. Nie znaleziono żadnych dowodów, ale niektórzy szeptali, że pupilki Wielkiego Pana mogły mieć z tym coś wspólnego. Oczywiście stwory tego pokroju nie działałyby samowolnie...

Stał się więc Rickard właścicielem jogoskiego wojownika! Mężczyzna rzecz jasna ręce miał skute, a na szyi zaciskała swoje szczęki żelazna obroża, do której przytroczony był gruby sznur. Sznur, który handlarz wręczył z namaszczeniem w dłonie Durrandona. Oczywiście po uiszczeniu stosownej zapłaty. Stożkogłowy rzeczywiście został nauczony mowy Synów Harpii. Nie był w niej szczególnie biegły, ale na tyle, aby dało się z nim sprawnie komunikować. Zapewne przy odrobinie wysiłku udałoby się nauczyć go valyriańskiego.
Valyriański za to zdecydowanie znała Valyrianka, a nawet miała okazję tą znajomością się popisać. Ghiscarczyk sprzedający panienkę zmarszczył nieufnie brwi, ale ostatecznie kiwnął głową i pozwolił Rickardowi zadać dziewczynie pytanie. Ta niestety nie raczyła zaszczycić go odpowiedzią. Mimo ewidentnego przygnębienia uniosła jedynie nieco podbródek i odwróciła lekko głowę. Informacji udzielić nie udzieliła, ale podobnie dumnego zachowania raczej próżno było szukać pośród ludzi z gminu. Ghiscarczyk widząc to warknął coś do dziewki i uniósł w groźnie otwartą dłoń, przez co srebrnowłosa wzdrygnęła się lekko, ale nie odpuściła. Kupiec przeprosił Rickarda i powiedział, że dziewka - jak to wszyscy z jej jebanych rodaków - ma trochę zbyt wysokie mniemanie o sobie. Zapewnił, że chociaż może się z początku stawiać, to umiejętności ma i była przyuczana. Za ten przykry incydent zgodził się obniżyć cenę o pięć monet. Tak na ładny pejcz, którym można by jej wbić więcej rozumu do głowy.
Istniał oczywiście cień szans, że dziewczyna Rickarda rozpozna. W końcu był sławny w jej ojczyźnie. Jej zachowanie świadczyło jednak o tym, że najwyraźniej nie zorientowała się z kim ma do czynienia. W chwili obecnej był dla niej jedynie kolejnym handlarzem żywym towarem łasym na jej ciało dla swojej przyjemności lub przyjemności kogoś innego. Perspektywa nienapawająca sympatią.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Wto Mar 14, 2023 3:56 pm

05-09/02/8PP

Dowiedział się trochę więcej o Kazmysie zo Pahlu oraz jego pupilkach i tutaj już nie było tak kolorowo. W kwestii monstrów, to w zasadzie tylko potwierdziły się ich kwalifikacje. Natomiast ich właściciel... Były plusy. Choć ponoć skąpy, łożył raczej chętnie na swoje hobby. Z minusów jednak to plotkowano, iż zgładził jednego ze swych rywali w handlu winnym wraz z cała rodziną. Jeśli było to prawdą, to ów człek miał wpływy, których nie mogli lekceważyć. Zorganizowanie i zatuszowanie morderstwa możnego kupca a później opieranie się plotkom to nie jakaś tam betka. To nie zabity żebrak czy nawet prosty mieszczuch.

Kupił gladiatora i dziewkę. Tą drugą to nawet ze zniżką. Ciekawe czy naprawdę była szlachcianką? Jeśli tak, to raczej nie mógłby jej postawić w zakładzie. To znaczy... mógłby, owszem. Tylko potem musiałby się jej pozbyć. Źle by było, gdyby wróciła do domu i opowiedziała, jak stała się przedmiotem zakładu. Na szczęście miał jeszcze swoją broń i ciekawego niedźwiedzia w pancerzu. Mógł się o to zakładać, bowiem przecież jak przegra to i tak zginie, i nic nie będzie go już jako trupa obchodziło. Ewentualnie można by rozważać też oddanie się w niewolę w razie porażki jako część zakładu. Jasna sprawa, o ile by przeżył. Chyba wolałby śmierć, ale jeśli musiał by sięgnąć po tę kartę, sięgnąłby po nią. A przynajmniej tak mu się na chwilę obecną zdawało.
Poza rozważaniami, działał dalej. Trzeba było zobaczyć, co z dziewką. Może zakupić jej coś na osłodę życia. Trzeba też było sprawdzić gladiatora, co on potrafi i wypytać, jak walczyć preferuje. Niewykluczone, że będzie on tym, kto zajmie się mniej zdolnym braciszkiem. Przynajmniej przez chwilę. Grunt, żeby wytrzymał dość długo.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Wto Mar 14, 2023 8:13 pm



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Wto Mar 14, 2023 9:33 pm

Nie oczekiwał, że dziewczyna rzuci mu się na szyję i zacznie wylewnie dziękować, by w następnej kolejności zaproponować swoją cnotę. Nie był ze szlachetnego domu Valyrii - to po pierwsze. Po drugie, i co dla młodych dam chyba ważniejsze, nie był człowiekiem urodziwym. Takie to marzą o pięknym księciu senatorze, który przyleci po nie na swoim smoku. Takie jest już życie, zaakceptował ten fakt. Grunt, że dziewczyna na pytania odpowiedziała i odpowiedź była całkiem satysfakcjonująca. Jej rodziny nie znał, ale tą całą siostrę dziadka kojarzył ze słyszenia. Wiekowa i bardzo ponoć mądra kobieta. Ciekawe, czy jej imienniczka była dla niej ważna? To się okaże. Aczkolwiek nie był do końca pewien, czy oddać dziewczynę rodzinie czy swemu panu, by on zwrócił ją rodzinie. Nie żeby wzięło go na lizusostwo. Tak sługa zdobywa uznanie, wartościowymi czynami. Chyba... Jego pan z pewnością by za dziewczynę więcej ugrał, oczywiście nie w złocie. Natomiast on chyba mógłby liczyć na przychylność z jego strony. Chyba, bo tutaj to człowiek się na łaskę i niełaskę zdawał. Cóż, się zobaczy.
- Niestety, mój pan przebywa w Valyrii. Po wyborach spadło nań sporo obowiązków. - Odparł. - Jestem też prawie pewien, że jeśli postawi stopę w tym mieście, to będzie ono już płonąć. - Dodał. W sumie to miał nadzieję, że kolejna wojna niebawem wybuchnie. Niemniej, wracając do rzeczy... Dziewczyna otrzymała kajutę, służkę oraz prezenty. Jeśli czegoś jej było trzeba, to mogła śmiało mówić. Rzecz jasna nie każdą prośbę mógł lub chciałby spełnić. Są granice, głównie finansowe. Ach, dobrze by też było, aby nie wyprawiała się na spacery poza statek. To niedogodność, ale musi pamiętać, że to wrogie miasto pełne podłych psojadów.

Jogos sprawdził się całkiem dobrze. Sprawny, twardy i doświadczony był z niego wojak. Szkoda tylko, że bardziej interesował się walką z grzbietu, niźli specjalizacją w konkretnym stylu walki. Doprawdy, akurat na arenach średnio docenia się jeźdźców, nawet tych wybitnych. No ale trudno, na pewno byłby lepszym ewentualnym kompanem na te monstra, niźli któryś z jego ludzi. Także postanowił mu ofiarować swój oburęczny miecz doskonałej jakości, aby trochę się z nim zapoznał. W Valyrii pomyślą co dalej... Tam będzie wolny, ale tego mu jeszcze nie mówił.
Co zaś tyczyło się walk, to oczywiście przyjmował ofertę. Rzecz jasna, ewentualny kolejnym przeciwnikiem byłby niedźwiedź, o ile byłby w stanie jeszcze tą walkę podjąć. Czemu nie słoń? Nie tłumaczył się. Samemu zaś po prostu założył, że kiedy się hamował, słoń stwarzałby porządne zagrożenie. Już kiedyś taki nim jak szmatką pomajtał. Pewnie by wygrał, ale nie chciał - i nie miał czasu - kolejnych tygodni dochodzić do siebie. Poza tym musiał pokazać, że jest dobry ale nie przesadnie dobry. Takie było założenie. No... to na arenę.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Sro Mar 15, 2023 10:37 am

Można było dodać również i trzecie - nie każda dziewka miała tak mało oleju w głowie, aby rozkładać nogi po pięciu minutach znajomości. Nawet przed szlachetnym i urodziwym. Pobyt w niewoli i bycie dopiero co sprzedaną, nawet jeżeli ze szczęśliwym finałem, również nie nastrajały zbyt romantycznie. Zaspokoić swoje żądze - jeśli taka potrzeba by zaistniała - można było jednak w zamtuzie, a widząc jakie sztuki sprzedawano na tutejszych targach, można było śmiało zakładać, że znajdą się ślicznotki dopasowane do każdych potrzeb.
- Naprawdę? - dziewczyna zdawała się ożywić lekko, kiedy padło słowo "płonąć". Jej oczy zaiskrzyły lekko, a twarz ozdobił delikatny uśmiech. - Mam w takim razie nadzieję, że lord Belaerys zdecyduje się na rychłą wizytę - powiedziała. - Dziękuję raz jeszcze za waszą pomoc, panie, udam się teraz na spoczynek. Nie martwcie się, nie mam zamiaru opuszczać statku żeby chodzić po tym... miejscu.

Gurak przyjął miecz, bo czemu miałby nie przyjąć? Pytanie jednak brzmiało - jak chcieli się z nim obchodzić skoro jeszcze nie był wolny i o nadciągającej wolności nie wiedział? Był niewolnikiem, a jak Rickard mógł sam zauważyć, niewolnikiem niebezpiecznym. Czy wciąż był oznaczony obrożą i zamknięty w jakiejś klitce na statku lub przykuty, czy może postanowiono dać mu większą swobodę poruszania się? Po walce na pięści z pewnością nie próbowałby rzucić się na Durrandona żeby wywalczyć sobie wolność. Była zbyt jednostronna. Rickard jednak nie będzie go pilnował całą dobę, prawda?


Niedźwiedź, a nie słoń. Ludzie z Ghis tylko pokiwali głową i potwierdzili, nie wnikali w pobudki jakie kierowały Rickardem przy podejmowaniu decyzji.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Sro Mar 15, 2023 4:10 pm

Oczywiście. Zresztą, nawet gdyby zechciała - jakimś niebywałym cudem - rozłożyć przed nim nogi, to i tak musiałby stanowczo odmówić. Nieskalana była cenniejsza a o zemście rodu, gdyby rzecz wyszła na jaw, nawet nie chciał myśleć. Żaden taki konflikt nie był mu potrzebny. Zamtuzy natomiast wystarczały w zupełności.

- Były cztery wojny. Niechybnie nastąpi kolejna. - Odparł. I w sumie to zastanowił się, czy dziewczyna nie mogłaby w tym dopomóc. Nie znał nastrojów w senacie, ani wrażliwości senatorów, ale gdyby dziewczyna przedstawiła swą smutną historię tym wszystkim panom. Jego rzewne wyznania niewiasty to tania sztuczka, ale nie takimi podgrzewano atmosferę do wojen.
- Chciałbym stąd zniknąć w przeciągu tygodnia. Dołożę ku temu wszelkich starań. - Dodał jeszcze względem tego, ile chciał tutaj bawić.

09/02/8PP - wieczór

Powrócił z bojów na arenie w godzinach wieczornych. Sprawdził, czy dziewczynie niczego nie brak, następnie zaś chciał ze swymi ludźmi zasiąść do posiłku. Zaprosił doń również Jogosa, aby jadł z nimi jak równy z równym. Faktycznie chyba to i owo musieli omówić. Liczył jednak, że niewolnik nie spróbuje sam się krwawo wyzwalać w ludnym porcie.
Przy posiłku zapytał - oczywiście przez skrybę - niewolnika, czy ten chciałby być wolny i co by z wolnością zrobił. Bo tutaj w Ghis był mu potrzebny - tak przynajmniej na chwilę obecną sądził -, zapewne do jednego starcia. Ważna sprawa. W Valyrii nie ma jednak niewolników. Jeśli po wszystkim nie chciałby wracać do domu, to mógłby mu pomóc odnaleźć się w Valyrii.

Kolejnego dnia, dziesiątego tego księżyca, chciał posłać skrybę z Robertem, by spróbowali umówić spotkanie z Kazmysem. Mieli wyjaśnić kto i że miałby dlań ciekawą propozycję. Oczywiście trzeba było ładnie poprosić.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Czw Mar 16, 2023 7:45 pm

Panienka Daena większość czasu spędzała w swojej kajucie. Z rzadka przechadzała się po okręcie. Czas zabijała ponoć oglądając mapy, które wyprosiła od kapitana jednostki. Innymi słowy można było powiedzieć, że nie brakuje jej nic poza rozrywką i możliwością zrobienia czegoś ze sobą. Był to jednak jedynie wniosek wynikający z obserwacji, ponieważ dziewczyna słowem nie zamarudziła Rickardowi, kiedy dane jej było go zobaczyć.

Kiedy zasiedli do posiłku i Durrandon - poprzez tłumacza - zagadnął szpiczastogłowego, ten z całą stanowczością odparł, że pragnie być wolny. Wolność była jedną z najważniejszych rzeczy dla jego ludu. Jogos Nhai byli bowiem nomadami, wędrowcami, którzy rzadko przebywali długo w jednym miejscu. Oczywiście wszystko zmieniło się, kiedy Yitijczycy wymordowali jego krewniaków i kompanów, a jego sprzedali w niewolę. Z rozmowy z Rickardem wywnioskował, że ten chce mu zwrócić wolność po uzyskaniu od niego pomocy z tą "ważną sprawą" na miejscu. Jeżeli tak sprawa się miała, to stałby się w pewien sposób dłużnikiem Jelenia. W końcu inny kupiec zapewne nie wyzwoliłby go nigdy. Swój dług zaś czułby się zobowiązany spłacić.


Wizyta u pana Kazmysa zo Pahla miała zakończyć się sukcesem. Skryba wprawdzie nie widział się z nim twarzą w twarz, ale przekazano mu, że Wielki Pan podejmie Rickarda za dwa dni w czasie wieczornego posiłku. Piramida Pahlów czekała...

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Czw Mar 16, 2023 8:27 pm

No więc na podstawie tej obserwacji postanowił dopytać i jeśli dziewczyna faktycznie się nudziła, to zapytał, czy może nie chciałaby czegoś co pozwoli jej się rozerwać. Nie mógł jej kupić niewolników-żonglerów czy czegoś podobnego, bo to przecież kolejni ludzie, których musiałby uwolnić i... i co, pozbyć się ich w Valyrii? Jednak to byli ludzie i ostatecznie wypadało mieć za nich trochę odpowiedzialności. Mógł więc zapewnić jej akcesoria do wyszywania, do grania na lutni, może do malowania. Jeśli miała jakieś tego typu zainteresowania, to mogła powiedzieć. Ewentualnie on sam mógł jej pokazać sztuczkę z ogniem a kiedy indziej mógłby ją zabawić jego człowiek. Oczywiście należało użyć pewnie jakieś mokrej szmaty i mieć ze sobą wiadro lub dwa z wodą. Jak wyjaśnił... To ogień a statek to drewno. Także ostrożność i żadnych wielkich płomieni.

Jeśli Jogos czułby się zobowiązany, to cóż... dobrze. Miał swój honor i Durrandon to rozumiał. Przy posiłku do tych stwierdzeń się ograniczył a poza tym to pewnie mówili o mniej ważkich sprawach. O długach to się będzie w ogóle myślało, jeśli wyżyją. Los czasem bywał parszywy, więc lepiej nie zakładać nic z góry.

Byli zaproszeni na wieczór, dnia dwunastego tego księżyca, jeśli się nie mylił. Cóż... Trzeba się było wybrać i pomówić. Żeby mieć jakiś prezent, kupił niewolnika, którego ostatnio zakupić nie zakupił. Ghiscarczyk był w punkt na prezent dla kogoś, kto lubił walki na arenach.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Pią Mar 17, 2023 5:07 pm

Niewolników nie potrzebowała, podobnie jak zbędne były akcesoria do wyszywania czy gry na instrumentach. Od tkania i szycia byli rzemieślnicy bądź służba, nie interesowało jej to, podobnie jak wydobywanie dźwięków ze strun czy innych konstruktów. Mając okazję zdecydować co mogłoby jej umilić najbliższe dni westchnęła, że najpewniej nie znajdą się tu żadne księgi spisane w języku valyriańskim, ale gdyby takowe były, to chętnie by je przygarnęła. Mogły być również tomy spisane w mowie Królestwa Sarnoru. Zadowoliłaby ją również rzecz niewymagająca pieniędzy, a mianowicie przekonanie kapitana, aby dał jej do przeglądu nie tylko mapy, ale również księgi rachunkowe i dzienniki ze swojego okrętu. Zawsze lubiła liczby, więc chętnie by je przejrzała dla zabicia czasu.

Jogos nie mógł zaprotestować, ponieważ słowa Rickarda wydawały mu się uczciwe. Był obecnie jego własnością - nietanio kupioną - a chociaż osobiście miał z tym pewien problem, nawet niemały, to zawsze trafić mógł w o wiele gorsze ręce. Jak na razie wydawało się, że szpiczastogłowy nie będzie próbował skręcić karku Roberta czy Cleosa podczas nieobecności Durrandona i wymknąć się ze statku pod osłoną nocy. Całkiem nieźle...

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Pią Mar 17, 2023 5:30 pm

12-17/02/8PP

Mhm... Takie buty. No mogli poszukać jakiś ksiąg w języku sarnorskim, jeśli właśnie tego dziewczyna chciała. Kilka dni jeszcze mieli zabawić, to na pewno nie zaszkodzi. Natomiast dokumentacja statku... No to też można było spróbować, ale Rickard przesadnie nie zamierzał nalegać. W końcu była to rzecz kapitana, jak prowadzi swoje księgi i może nie miał ochoty się tym z nikim dzielić. Na zachętę mogli tam rzucić grosza, aby łaskawiej spojrzał na tę dość niecodzienną, trzeba przyznać, prośbę. Jak jednak nie to nie.

Co zaś tyczyło się Jogosa, to mógł mu już powiedzieć, że jednak nie będą razem walczyć. Byłoby to przyjemnością walczyć z nim u swego boku, bowiem dowiódł swej nieprzeciętnej sprawności w ich pojedynku. Mało kto byłby w stanie z jego strony tyle wytrzymać i jeszcze oddać. I to był szczery komplement. Wracając jednak do sprawy... Ustalenia wymogły na nim, by walczył sam. Oczywiście plan nie uległ zmianie. Kupił go po prawdzie z myślą o tej walce dwóch na dwóch, ale nawet jeśli nie było to możliwe, nie zamierzał go niewolić. W Valyrii nie było niewolników. Właściwie, jeśli chciał, mógłby odejść po walce Rickarda, jeszcze tutaj. Z paroma złotymi monetami. To jednak by mu odradzał. W Valyrii nikt nie będzie próbował go schwytać. Oczywiście Rick pamiętał od honorowym długu i nie bronił go spłacać. Tak tylko dawał możliwość.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Pią Mar 17, 2023 7:08 pm

Ksiąg w językach valyriańskim i sarnorskim niestety nie udało się znaleźć. Rynek był pod tym względem raczej ubogi, a to co się znalazło spisywane było w mowie Ghiscarczyków. Szczęście dopisało jednak pod względem kapitana, który wprawdzie westchnął ciężko, ale zgodził się pokazać panience księgi bez żadnych opłat ze strony Rickarda. Koniec końców dobrze miał na tym wyjść, ponieważ dziewczyna znalazła kilka rzeczy, które można było poprawić i pokazała mu jakby mógł się do tego zabrać.

Czcigodny Grazdan zo Loraq był osobą, o której nie było trudno zdobyć informacji. Był w końcu kolejnym Wielkim Panem i głową jednego z potężnych rodów Meereen. Jaki mężczyzna był Rickard sam widział - niezbyt urodziwy, ale nie szkaradztwo podobne Kazmysowi. Był też całkiem przyzwoicie zbudowany, chociaż z widoczną nadwagą. Co mówiło się o nim w mieście? Kiedy podobno trochę walczył, był w tym nawet przyzwoity, ale nigdy nie został gladiatorem czy wielkim czempionem. Dobrze znał się na zarządzaniu i jego interesy prosperowały, zwłaszcza, że ciężko przy nich pracował. Nie był geniuszem, aczkolwiek ciężką pracą wspinał się powoli coraz wyżej i wyżej w hierarchii władców Meereen. W przeciwieństwie do Pahla wolał przeznaczać środki na rozwój, a nie na zaspokojenie swoich zachcianek i krwawych zainteresowań.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Pią Mar 17, 2023 8:11 pm

17/02/8PP

Po opatrzeniu ran i wysłuchaniu opinii medyków, był już spokojniejszy. Wyglądało na to, że będzie żył. To pocieszające, szczególnie w połączeniu z wypełnieniem misji. No ale nie było co przedwcześnie świętować. Wiedział, z kim ma do czynienia a przynajmniej wolał zważać na to, co mówiły plotki. Kazmys zo Pahl był ponoć bezwzględny w interesach i Rickard spodziewał się próby odzyskania miecza. Chociaż, cholera, podejrzewał raczej, że będzie to raczej wysłany za nimi statek. W sumie trudno powiedzieć dlaczego tak myślał? Może nie podejrzewał, że zo Pahl tak szybko wszystko zorganizuje? A powinien... To w sumie było całkiem logiczne.

Pojawiło się trzech zakapiorów. Pożałował, że ma ze sobą tylko Roberta. No, przynajmniej nie Cleosa. Na szczęście Robert był uzbrojony i wyposażony. Wziął go przecież po to, by w razie utraty przytomności, zadbał o jego interesy. W tej chwili zaś wcisnął mu - bez ceregieli i czekania, na to co powiedzą zakapiory - w ręce miecz z valyriańskiej stali i rzekł, że dwaj za nimi są jego. Samemu zaś dobył niesionego morgensterna i topora, spoczywającego za pasem. Obie bronie zapłonęły ogniem. Przez wgląd na uczciwość, nie użył tej sztuczki na arenie przeciwko prawie ludzkim oponentom. Wiwerna to wiadomo. Bazyliszek też. Każde z nich ma lik przewag na człowiekiem, których nie da się nadrobić. Wracając... Pokusił się jeszcze o jedną małą sztuczkę. Przemówił a z okolicy jego ust buchnęły płomienie.
- Gówno jeszcze widzieliście. - Rzucił. - Spopielę wasze ciała i obedrę je z dusz! - Dodał, już głośniej i agresywniej. Czy próbował ich przestraszyć? Tak. Czy miał zamiar dać im ewentualnie uciec? Nie. Rzucił się na nich. Z pełną, kurwa, agresją. Co dalej? Zobaczy się. Nie wiedział, z kim ma do czynienia. Może Robertowi będzie trzeba pomóc a może co innego robić. A może umrze...
Pytanie co z medykami? Cóż, musieli się kryć. Za dużo czasu na rozkazy nie miał.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Pią Mar 17, 2023 8:42 pm

Cóż... Nawet jeżeli napastnicy nie spodziewali się, że Rickard odda im broń po dobroci, to liczyli na to, że walka będzie do ugrania. Mogłaby okazać się wymagająca, ale jednak Durrandon był cały pokryty szwami i bandażami, a oni byli zdrowi, wypoczęci, nie najgorzej opancerzeni i również nie byli całkowitymi żółtodziobami. Na pewno nie spodziewali się rozbłysku i wyziewów ognia! Kiedy oręż zapłonął, a Rick wrzasnął wyziewając z ust iskry i male płomienie, jeden z napastników stojących naprzeciw zanieczyścił spodnie. Rzucili się do ucieczki.

Rickard sprawnie dogonił trzech, którzy uciekali przed nim i dwoma potężnymi ciosami zarżnął dwóch, przy okazji raniąc trzeciego. Dwa ciała upadły na ziemię, ich płaszcze zajmowały się powoli ogniem od płomieni pokrywających broń. Trzeci odwrócił się do boju i próbował ciąć. Niezdarnie i niecelnie. Durrandon rozpoznał w nim ghiscarskiego wojownika, którego niedawno zakupił na miejscowych targowiskach i podarował komuś w prezencie. Najpierw zniewolony gladiator, przez chwilę najwyraźniej zabójca, teraz trup.

Robert dwóch zakapiorów również dogonił i toczył z nimi mniej jednostronny bój, chociaż jego przewaga również była w nim niekwestionowana. Kiedy Rickard dobiegł na miejsce, aby mu pomóc, jeden z napastników leżał już martwy. Drugiego, rannego, dobił Durrandon. Robert odniósł jedynie lekkie rany.

Walka skończona. Ulica była opustoszała, ale kto wie na jak długo...

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Rickard Durrandon Pią Mar 17, 2023 9:29 pm

Walka, zaiste szybką była. Spodziewał się, że w tym stanie i przy podłych planach Kazmysa będzie to coś groźniejszego. Nie żeby narzekał, to była przyjemna pomyłka. Co nieco żałował, że nie było przy tym świadków, którym mógłby rzec, jakim żałosnym robakiem jest Kazmys i, że jeśli nie potrafi przegrywać, to niech się nie zakłada. Jednak może lepiej, iż nikogo nie było. Pewnie wynikłoby z tego więcej zamieszania niźli pożytku. No cóż, absolutnie nie zamierzał nad trupami rozmyślać. Kusiło go zostawić jakiś napis w stylu "Kazmys Chuj", ale nie wiedział, ile mają czasu, biorąc pod uwagę skuteczność jego ludzi. Miast tego po prostu upewnił się, że i z Robertem wszystko dobrze a potem ruszyli w stronę statku. Dość szybko. Rickard starał się rozglądać, ale wolał jednak polegać na szerszych i bardziej ludnych ulicach. Robert zaś miał zatrzymać miecz i pilnować go jak oka w głowie.

Dotarli wreszcie na łajbę, gdzie zrazu chciał złapać kapitana i zapytać, jak szybko będą w stanie wypływać. Bo trzeba jak najszybciej. Pewien kupiec ma mu trochę za złe wygraną na arenie z jego, aktualnie martwymi, pupilkami. Więc... Powinni się zwijać i płynąć w kierunku Valyrii.
Trzeba się było upewnić, iż każdy - przynajmniej każdy ważny - jest na statku. Swoich chłopaków i Jogosa poinstruwał także, że powinni być czujni i gotowi na wszelki wypadek.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 177
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Mistrz Gry Pią Mar 17, 2023 9:53 pm

Świadków nie było na ulicy. Kto wie ile osób widziało tę walkę - a raczej rzeź - wyglądając nieśmiało zza lekko uchylonych lub nieszczelnych okiennic. Meereen było ludnym miastem, więc niewykluczone, że ktoś obserwował ich starcie nawet do końca. Nie było chyba jednak czasu rozglądać się po oknach i pukać do drzwi żeby sprawdzić ilu ewentualnych widzów miało ich starcie. Ruszyli w stronę okrętu i dotarli nań szybko, bez kolejnych przeszkód.

Kapitan był gotów do wypłynięcia w każdej chwili. W końcu do transportu i jedynie transportu Rickard go wynajął. Westerosyjczycy, Jogos i Valyrianka nie opuszczali statku, a załoga obecnie była w komplecie. Nikt nie szlajał się w tej chwili po nabrzeżu, tawernach czy rynku. Durrandon chciał odpływać, więc kapitan wydał stosowne polecenia. Wkrótce opuścili port. Ich podróż miała zająć tyle samo co w tę stronę, a - szczęśliwie - nie niepokoiły ich ataki żadnych ghiscarskich jednostek. Jeżeli Kazmys zo Pahl lub staże Meereen wysłali za nimi swoje okręty, to nie zbliżyły się nawet na tyle, aby je dostrzec. Przygoda zakończona - chyba można tak rzec - sukcesem.

~~~

Tymczasem w Meereen, w najbliższych dniach, Rickard Durrandon miał zostać oskarżony o morderstwo pięciu niewolników Wielkiego Pana Kazmysa zo Pahla za pomocą plugawego, valyriańskiego czarnoksięstwa. Tym samym miejscowe straże gotowe były aresztować go, gdyby kiedykolwiek na niego natrafiły. Za jego głowę wyznaczono również nagrodę w postaci dwustu pięćdziesięciu złotych monet. Zdarzenie nie odbiło się jednak większym echem w innych miastach Zatoki Niewolniczej, a samo Meereen nie miało chyba zamiaru - przynajmniej na razie - podejmować żadnych dalszych akcji.

(z/t)

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Meereen Empty Re: Ulice Meereen

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach