Przedpola Horn Hill

- Pokazali mi twój list i próbowali przedstawić łagodniejszą dla nich wersję zaproponowanych warunków - odpowiedział po powitaniu Dickon. - Musiałem zwrócić im uwagę na to, że słowa "nie podlegają negocjacjom" są dość jednoznaczne - poinformował z lekkim uśmiechem, acz spochmurniał na wspomnienie Tyrella. - Gdyby nasze siły nie były tak rozciągnięte mielibyśmy szansę nawet z obydwoma. Niestety nie było mnie pod Starym Dębem by wybić królowi z głowy odsyłanie ciebie oraz tylu naszych jeźdźców na wschód w niepewnych czasach, a już na pewno nie dopuściłbym żeby ten dureń Crane dowodził naszymi ludźmi oblegającymi twierdzę Oakhearta. Z nim na czele tamta armia była stracona od samego początku, wystawiona Lwu jak na złotym półmisku.
Następnie Dickon wysłuchał propozycji Gartha. Sam dobrze wiedział o liczebności oraz składzie dowodzonych przez syna sił i już w drodze tutaj rozmyślał co z nimi zrobić. Zdziwiło go trochę, że wpuszczono całą tę bandę na zamek zamiast rozłożyć obóz pod nim, w środku musiało zrobić się tłoczno, a w obecnych czasach ludzi zmieniających lojalności również niebezpiecznie.
- Chcesz spić i aresztować ponad tysiąc ludzi, z których, nie oszukujmy się, wielu będzie trzymać przynajmniej część rynsztunku przy sobie? Wielu może się poddać, to prawda, ale równie wielu może jedynie w przypływie gniewu walczyć z dwukrotnie większą zażartością. Po takim czymś wątpię też żeby chcieli nam służyć - ocenił Dickon. - Największym problemem są ludzie Tyrellów, ponieważ są najliczniejsi. Przez lata pełniłem jednak służbę Starszego nad Wojną w Wysogrodzie i wielu z nich pewnie mnie kojarzy. Ich król uciekł i porzucił ich, nie brał nawet udziału w żadnej bitwie czy potyczce - kontynuował. - Kto lepiej by powiedzieć im o hańbie jaką okrył siebie oraz ich Lucas niż ich dowódca, który zawsze był przy ich boku na pierwszej linii? Przemówię do nich i dam im szansę by złożyli broń. Ludzie Tyrellów mogą zamieszkać, tak jak mówisz, na naszych ziemiach, sprowadzając swoje rodziny. Ci od innych lordów wrócą do domów jeśli ich panowie się poddali lub będą mogli przeczekać wojnę w Horn Hill, zaś niezwiązani z nikim błędni rycerze otrzymają ofertę służby, albo ruszą na dalszą tułaczkę. Ich żadna przysięga nie wiąże, a nie mają już za kogo walczyć.
Lord Dickon wprawdzie sam popierał by Tyrell nie narażał istnienia rodu obecnością blisko pola bitwy, ale skoro teraz mógł wykorzystać jego nieobecność na swoją korzyść w inny sposób, to czemu nie?

- Pytanie tylko jak bardzo wina tu Tyrella, a jak wiele w tym zwykłej chciwości Lannisterów - zauważył starszy Tarly, który nie wiedział jak bardzo Lucas uraził Lwy, ale nie sądził by było to coś wartego wypowiadania wojny w zmowie z bezbożnikami ze Starego Miasta. - Po śmierci Gardenerów nie ma prawdziwych królów w Reach, zbyt wiele rodów może wysunąć swoje prawa do korony - ocenił Dickon. - Rozpad kraju za Tyrellów i wojny teraz, to nie skończy się prędko, o ile w ogóle. Żelazny Tron był dla Reach najlepszą gwarancją pokoju, dlatego właśnie Wysogród poparł Aerysa w czasie Rebelii Roberta i dlatego nie walczył dalej, kiedy stało się jasne, że Baratheon zajmie jego miejsce. Może i lepiej byłoby gdyby wszyscy znowu się zjednoczyli pod jednym władcą, ale mamy zbyt wielu monarchów by to było możliwe. Żaden z nich nie odda łatwo korony... Córka Stannisa mogła rosnąć w siłę w chaosie na wschodzie, ale prędzej czy później to się skończy i nieważne jak zaciekle będzie walczyć nie wygra z całym zjednoczonym królestwem. Dla nas jednak teraz jest na rękę by Jelenie się wykrwawiały, nie wrócą tu pomóc Tyrellowi bez żołnierzy.

Wkrótce Garth wraz z ojcem dotarli do Horn Hill. Lord Tarly nakazał zebranie ludzi na przedpolach by wysłuchali jego mowy, w tym przybyć mieli wszyscy patrolujący obecnie okolicę. W tym czasie doprowadził się do porządku i kiedy pokazał się żołnierzom nie było już na nim bardzo widać znaków niedawnej niewoli, chociaż upewnił się, że wielu widziało je kiedy przybył. Opowiedział żołnierzom o ucieczce króla Lucasa nie szczędząc mu gorzkich słów, a także powiedział im o porażkach armii Reach w walce z Wysoką Wieżą oraz Lwami. Oznajmił, że wojna jest już skończona i prosił by dzielni ludzie stojący przed nim nie ginęli na próżno za tchórzliwego króla. Większość... Była wściekła na króla i postanowiła posłuchać Starszego nad Wojną. Ludzie Tyrellów złożyli broń, a wielu zdecydowało się przenieść po walkach na ziemie Horn Hill. Ludzie Footlych stwierdzili, że wracają do domu. Ci od Caswella oraz Merryweathera chcieli następnego dnia ruszać kontynuować walkę za swoich lordów. Pierwsi woleli ruszyć w stronę Gorzkiego Mostu, a drudzy chcieli dołączyć do Wielkiego Septona pod Starym Miastem. Na służbę Tarlych zechciało zaciągnąć się kilkunastu błędnych rycerzy, kilkunastu chciało kontynuować walkę z "bezbożnikami", zaś reszta postanowiła rozjechać się po świecie.