Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Przedpola Duskendale

Go down

Przedpola Duskendale Empty Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Sob Lip 15, 2023 9:24 pm

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Sob Lip 15, 2023 9:56 pm

7-10/02/8PP

Król Gunthor poległ na mokradłach Szczypcowego Przylądka, a wraz z nim rozbita została prowadzona przez niego armia. Te tragiczne wieści niedawno dopiero dotarły do Duskendale i wywołały w mieście niemałe zamieszanie. Jakby tego było mało nie wiadomo było co spotkało flotę, która wypłynęła przeciwko Andalom. Można było snuć jednak pewne domysły co do jej losu, kiedy na horyzoncie dostrzeżono okręty niosące symbole króla Hugora Eleonidy oraz strasznego Ogara Wojownika. Rolland Darklyn, nowy król Duskendale, był człowiekiem bystrym, acz mniej doświadczonym w boju niż jego ojciec. W chwili obecnej, obserwując schodzących w sile na ląd Andalów, rozumiał, że jest w bardzo nieciekawym położeniu.

W ciągu kolejnych dni pomiędzy obozem oblegających a miastem kursowali posłańcy, wymieniając warunki pomiędzy Darklynami - którzy rozmowy zainicjowali - a Andalami. Obie strony miały odmienne pragnienia, acz w końcu udało się znaleźć pewne porozumienie. Pan Duskendale zdecydowanie nie był z niego zadowolony, ale było ono lepsze od tego czego najeźdźcy żądali na początku, jak również od masakry jaka czekała Duskendale, gdyby Angron został spuszczony ze smyczy. Korona Darklynów trafiła w ręce Hugora Eleonidy, większa część skarbu miasta przypadła Ogarowi, a obie armie podzieliły między siebie siłę zapasów i towarów. Rolland zachował jednak tytuł lorda Duskendale wraz z wszystkimi podlegającymi mu bezpośrednio włościami, zagwarantowano mu ulgi podatkowe przez najbliższe pięć lat oraz poprzysięgnięto, że syn Eleonidy poślubi jedną z darklynowskich dziewcząt.

18/02/8PP

Po kapitulacji Duskendale natychmiast rozesłano posłów do wszystkich ich chorążych. Wyprawieni do Stokeworth powrócili jako pierwsi. Lord Stokeworth powrócił ranny ze Szczypcowego Przylądka i świadom był jak mało kto klęski, która została tam Pierwszym Ludziom zadana. Słyszał również o tym co zaszło w Rosby i Hayford, kiedy opadły na nie wściekłe psy Ogara. Widząc niewiele pola do manewru przy bliskości andalskiej armii i kapitulacji swego monarchy, Stokeworth przyjął warunki Eleonidów zginając swoje kolano. Tak samo uczynił młodociany lord Hayford, który przebywał w Stokeworth jako wychowanek.
Odmiennie zachował się lord Rosby, od którego wieści przybyły nieco później tego samego dnia. Kipiąc z nienawiści do Angrona, który zgładził jego krewniaków i spustoszył ziemie, odmówił jakichkolwiek rokowań. Ogar oznajmił, że zamek zdobył raz, to zdobędzie go i drugi, a jego obrońcy pożałują, że odrzucili ofertę Hugora. Eleonida wiele zrobić nie mógł, aby powstrzymać kompana, ale czy chciał? W związku z decyzją Rosby'ego król przypomniał sobie swą rozmowę z Wielkim Septonem i wyprawił posłów do Andalos, aby poinformowali Ojca Wiernych, że po rychłym uporaniu się z Pierwszymi Ludźmi zamek oraz część okalających go ziem przypadną szlachetnemu zakonowi Synów Wojownika.

29/02/8PP

Do Duskendale przybyła odpowiedź od lorda Jona Doggera, który pod protekcję Darklynów osiedlił się na południowym brzegu Czarnego Nurtu. Jako bratni Andal nie widział on wielu powodów, aby walczyć z Hugorem i Angronem, kiedy królowie Duskendale zgięli już kolana. Kto wie czy walczyłby nawet, gdyby wciąż stawiali opór? Tak czy inaczej - Dogger podążył za przykładem innych możnych regionu i złożył hołd Eleonidom, woląc skupić się na rozbudowie swoich nowych włości niż walce o koronę, której i tak nie miał.

30/02/8PP

Do portu w Duskendale przybyło kolejne kilkadziesiąt andalskich okrętów. Arryk Cieśla, pokojowy andalski watażka, miał do niedawna zamiar osiedlić się na terenie Ziem Burzy. Zmienił jednak swoje zamiary, kiedy usłyszał o Świętym Marszu ogłoszonym przez Wielkiego Septona. Marnym było pomysłem osiedlać się i składać przysięgi komuś, kogo twoi pobratymcy wkrótce mieli zamiar najechać z ogniem i toporem. Po przemyśleniu sytuacji postanowił obrać kurs nieco dalej na północ, gdzie Eleonidzi wykrajali dla siebie skutecznie własne królestwo. Po negocjacjach z królem Hugorem i ustaleniu warunków hołdu Arryk zgiął kolano. Poszczęściło mu się nawet bardziej niż wielu innym watażkom, ponieważ Hugor dysponował zamkiem, w którym potrzebował kogoś o silnej ręce - Dyre Den. Wkrótce więc okręty Arryka ponownie odbić miały od brzegu i skierować się z dekretem Eleonidy na Szczypcowy Przylądek, aby objąć tam władzę.

Maester (Marsz Andalów)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Sro Mar 27, 2024 7:42 pm

17/06/8PP - popołudnie

Zwiadowcy posłani na południe, ku włościom Doggerów, wciąż nie powrócili. Spodziewać można się więc było najgorszego, a armia, zgodnie z życzeniem królowej Findis Arryn, miała wyruszyć na spotkanie... czegokolwiek ich zgubiło.

Straż przednią prowadzić mieli, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, Synowie Wojownika. Król Hugor rozesłał tymczasem wokół ich długiej kolumny patrole w postaci grupek składających się z własnych Andalów i ludzi Darklyna, którzy okolicę lepiej mogli znać. Jeżeli ktoś jeszcze chciał coś przed wymarszem dodać, to teraz czas był na to i miejsce.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Czw Mar 28, 2024 12:53 am

Findis Arryn nie wydawała się być przerażona, ani tym bardziej zaskoczona, gdy powiadomiono ją, iż zwiadowcy dalej nie powrócili. Czyż w zasadzie nie tego się spodziewała? Nie po to poderwała nagle ich całą armię, aby... no właśnie aby co? A to się miało już wkrótce okazać, a przynajmniej na to Jej Miłość liczyła.
Cały poprzedni dzień władczyni Doliny spędziła na rozmowach z podległymi sobie lordami oraz znaczniejszymi rycerzami. W ich wierność nie wątpiła, ale Findis była znana ze swej drobiazgowości i dokładności. Wielce lubowała się w planowaniu, dlatego też chciała osobiście wyłożyć swym ludziom, co też udało jej się ustalić z ich sojusznikami. Pragnęła też przygotować Jessamyn na ich wymarsz, próbując wytłumaczyć jej, iż będzie czuła się bezpieczniej, gdy dziewczynka będzie cały czas przy niej. Czy to powstrzyma młodą Royce'ównę od zrobienia czegoś głupiego? Być może, ale Findis coś czuła, że będzie musiała mieć na nią cały czas oko.

Wyruszyli zatem kolejnego dnia, kiedy to już słońce od dawna było widoczne na nieboskłonie. Jej Miłość wyraziła swe życzenie, aby zwiadowcy Synów Wojny dołączyli do Synów Wojownika i w ten sposób wspierali ich swymi czujnymi zmysłami. Wybrała też kilku bądź też kilkunastu ludzi znanych z umiejętności wyszukiwania śladów wroga i posłała ich razem z grupkami króla Hugora.
-Rycerze i żołnierze Doliny - przemówiła jeszcze do swej armii, nim jeszcze opuścili Duskendale. -Odkąd przybyliśmy do tego miasta, wiedzieliśmy, iż ten dzień nastąpi. A choć następuje on znienacka i zmienia on nasze dotychczasowe plany, to czyż nasz lud się temu ulęknie? Przybyliśmy tutaj, aby dać znać, iż w tych mrocznych czasach my pamiętamy o złożonych ślubach i zawartych sojuszach. Skoro góry i ich mieszkańcy są nam niestraszni, to czemuż mielibyśmy się lękać rzek i potoków? Przed kim mamy czuć trwogę, skoro Wojownik jest z nami! - mówiła do nich, starając się dodać im otuchy. A jeśli akurat nic nie zaprzątało jej uwagi, to czas poświęcała na rozmowach z towarzyszącymi im duchownymi.

Dokąd nocą tupta Andal?:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Czw Kwi 04, 2024 10:52 pm

29/06/08 PP


Bez zbędnej zwłoki Jej Miłość udała się wraz ze swymi rycerzami do obozu, aby rozeznać się w obecnej sytuacji. Liczyła na szybki raport, aby mogła jak najprędzej zacząć działać i ratować to, co zostało z ich planu. Ponadto liczyła też na to, iż ludzie z Doliny nie dali skusić się na te szaleńcze plany. Jeśli mieli ku temu jakieś zapędy, to kobieta nakazałaby im czekać na jej rozkazy.
Królowa chciała też znaleźć i rozmówić się z królem Hugorem oraz ser Geroldem. Potrzebowała wiedzieć, jak dużo ludzi im zostało oraz czy są w stanie ich trzymać w ryzach. Jednakowoż Findis zdawała sobie sprawę z tego, iż część z tych fanatyków, to byli wodzowie własnych sił, którzy najwidoczniej mimo wiedzy o ich planie postanowili działać na własną rękę.
-Starucho, daj mi siłę do tych ludzi - modliła się w myślach, zastanawiając się też, jakim to cudem ci ludzie poderwali jednocześnie pieszych i strzelców z jednego obozu, a także konnych z drugiego obozu. Czyżby planowali to od początku? Jeżeli tak, to... chyba było już za późno na zmianę stron, prawda? Może chociaż w szeregach Mudda i Rowana ludzie potrafili słuchać i wyczekiwać właściwego momentu.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Pią Kwi 05, 2024 12:30 am

30/06/8PP - po północy

Rycerz nie miał zamiaru komentować słów królowej. Prędko za to przeszedł do realizacji rozkazu, w te pędy posyłając obecnego jeszcze pod drzwiami posłańca z obozu, aby kazał rychtować konie dla królowej i jej obrońców. Takoż w momencie gdy Jej Miłość przybyła na dziedziniec, wierzchowce i wspomniani obrońcy już na nią czekali.

Przemierzając po nocy ulice miasta zauważyć mogła, że zamieszanie dotarło i tutaj. Nie działo się, rzecz jasna, nic złego. Ot, ludzie wychodzili z domów i próbowali się od innych dowiedzieć, cóż to za poruszenie i krzyki w oddali.  Więcej zamieszania i ożywienia było w obozie, w oddali zaś dało się słyszeć krzyki, świadczące o trwającej pod obozem nieprzyjaciela walce.
No ale dobrze... Co się stało? Otóż Eldon Flagelant zebrał swych wiernych a razem z nim poszli w bój także Anderon Krey oraz Ronard Swygert. Jeden z nich był watażką, którego do pomocy namówił Elonida, drugi przybył tutaj z siłami Wiary. Ich siły spotkały się na styku obozów, jakby faktycznie to sobie zaplanowali. I ten fakt już był dość ciekawy, albowiem sam Eldon nie słynął ze swej racjonalności czy zdolności planowania. Czy ktoś próbował ich powstrzymać? Nawet jeśli tak, to się mu nie udało. Można było przypuszczać, że sama akcja zaskoczyła resztę sił i wyglądała dla wielu jak manewr strategiczny o którym nikt ich nie uprzedził. O czym jeszcze warto wspomnieć? Ach tak, kiedy siły Elodna zmierzały już pośpiesznie w kierunku obozu wroga, jakiś siwy rycerz swymi okrzykami skłonił co bardziej popędliwych rycerzy Wiary do pójścia w ślady fanatyka. Kilkunastu, może ponad dwudziestka włożyła kolczugi i pognała w ciemność. Będzie to w sumie ponad półtora tysiąca ludu. Głównie wierni Eldona i słabo wyszkoleni ludzi małych watażków. Ludzie z Doliny? Nie, prawie na pewno. Sprawdzanie potrwa, ale raczej nikt się nie wyrwał.

Czy dało się zapanować nad ludźmi? Cóż, póki co kolejni nie rwali się ruszyć śladami fanatyków, szczególnie, iż krzyki z oddali już ucichły. Co będzie dalej? Trudno rzec, ale raczej nie należało się spodziewać wesołych nastrojów. Pozbawieni wesołości byli też ser Gerold oraz Hugor Eleonida. Rycerz Wiary był rozdarty w środku. Z jednej strony zły na to co się stało, z drugiej chyba nieco żałował, że nie mógł ruszyć w bój. Eleonida natomiast był po prostu zły i dumał, jakie będą tego wszystkiego konsekwencje oraz jak się z nimi zmierzyć.

Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Pią Kwi 05, 2024 9:32 am

Gdy Jej Miłość przemierzała ulice miasta, rzuciła jednemu ze swych ludzi, aby zapewnił zbierających się ludzi, iż nic się nie dzieje. Ważnym było, aby zachować spokój, który też trzeba było zaprowadzić w obozie.
-Rozumiem - odparła królowa, gdy już usłyszała, co się tak w zasadzie wydarzyło. Nie komentowała już głupoty sprawców tego czynu, nie dając tym razem ponieść się przesadnym emocjom. Zamiast tego na chłodno kalkulowała, cóż teraz winna przedsięwziąć. -Przekażcie mym ludziom, iż dobrze się spisali, pozostając w obozie. Jestem z nich zadowolona - rzekła, chcąc chyba pochwalić oddziały Doliny. Zaraz też chciała rozmówić się z pozostałymi dowódcami.
Cóż to chciała rzecz mężczyznom? Ano to, że według niej powinni oni wszyscy wyłożyć swym ludziom raz jeszcze, iż nie należy opuszczać obozu bez wyraźnego znaku do ataku. Tutaj też przyszło Jej Miłości coś do głowy, z czym chciała się podzielić ze swymi sojusznikami. Kobieta zarządziła też parę innych rzeczy, a najważniejsze misje powierzyła grupie wybrańców.

Praca:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Pią Kwi 05, 2024 10:02 pm

Rycerze ruszyli spełnić powierzone im zadanie. Ile to da, czas pokaże. O to czy jej ludzie spontanicznie nie ruszą na oponenta najwyraźniej jednak nie miała się co obawiać. Pozostało zatem pomówić z pozostałymi drugim monarchą i dowódcą hufca Wiary. Jeżeli chodziło o Elonidę, to on raczej wsparcia nie potrzebował. Znał się na sprawach wojny i dobrze wiedział, że przy te liczby jeszcze o niczym nie przesądzają. Utracili głównie odzianych we włosienice wiernych Eldona i mało doświadczonych poborowych. Strata to jednak wciąż strata. Bo, pomimo swej wiary, Hugor nie miał wątpliwości, że ci co wymaszerowali, są już straceni. Może dotrą do nich jacyś rozbici uciekinierzy, ale jeśli faktycznie było to wszystko ukartowane przez wroga, to marne były szanse. Co najgorsze, jeżeli wszystko to ukartował wróg... Jeżeli był tutaj jego człowiek albo ludzie... Chyba jasnym było, co to może oznaczać, prawda?

Rozmowę przerwał głośny ryk, który dochodził od strony obozu nieprzyjaciela. Odległość była daleka a między nimi sporo zalesionych połaci, które teraz, szczególnie pośród obozowych świateł, jawiły się jako upstrzone zarysami plamy czerni. Do ryku dołączył kolejny.
- Niedźwiedź. - rzucił rycerz, który wciąż towarzyszył królowej. Zaraz po jego słowach odezwało się wycie, jak już sama pewnie wiedziała, wilcze. Następne swe krakanie rozpoczęły rozliczne kruki. Co to oznaczało, trudno powiedzieć. Chociaż nie, ser Gerold miał odpowiedź.
- Czarna magia... - wysyczał przez zaciśnięte zęby ser Gerold.




Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Pią Kwi 05, 2024 11:00 pm

Findis Arryn podobnie jak król Hugor nie martwiła się jakoś szczególnie owymi stratami. Bardziej obawiała się możliwej infiltracji ich obozów ze strony ludzi nieprzyjaciela, co byłoby wielce kłopotliwe. Niestety nic ponad to, co planowała uczynić, zrobić już nie mogła. Tylko Siedmiu lub ślepy los ukażą, na ile szczęście im sprzyja.
Wtem nagle posłyszeli liczne odgłosy zwierząt, w odpowiedzi na które Jej Miłość jeno zmarszczyła czoło. Choć była ledwie niewiastą, to trzeba było czegoś więcej niż wycie wilka czy niedźwiedzia, aby przerazić je serce.
-Zwykłe zwierzęta, które można zabić - przypomniała zebranym, jak już usłyszała osąd ser Gerolda. Oczywiście sama również przedstawiała część działań ich wspólnego wroga jako podsycane złymi mocami, ale należało przy tym pamiętać, że nawet Dzieci Lasu krwawiły. To znaczy chyba krwawiły, ale z pewnością umierały, a na tym im w tym momencie zależało.

Zostając w obozie, królowa mogła skupić się na wzmacnianiu ducha walki w swych ludziach. A jak to najlepiej było czynić? Przy takim darze mowy, jaki posiadała Findis Arryn, najrozsądniej było właśnie przemawiać do zgromadzonych.
-Niech zgubne sztuczki naszego wroga was nie przerażają, albowiem Wojownik jest z nami - rzekła, po czym nieco podniosła głos. -Pamiętajmy słowa Siedmioramiennej Gwiazdy, gdzie napisane jest: "I choćbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną"! Tej nocy, słysząc dzikie odgłosy z oddali, wielu z was może czuć się, jakby właśnie przechodziło przez taką dolinę. Nie lękajcie się jednak, albowiem Siedmiu jest z wami i ja jestem z wami! Skoro ja się nie lękam, to jak wy, mężni obrońcy Doliny, moglibyście czuć trwogę? - przemawiała z pasją, dziwiąc się samej sobie, iż jest w stanie to czynić. Potem zaś pragnęła wspólnie modlić się ze swymi ludźmi. Do którego z aspektów w głębi serca zamierzała posyłać prośby i błagania? Chyba do Nieznajomego...

Ale ja lubię szybko!:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Sob Kwi 06, 2024 5:26 pm

Zwykłe zwierzęta? Niby tak ale jednak nie całkiem i zdawała sobie z tego sprawę, prawda? Niemniej, z pewnością dało się je zabić, albowiem w innym wypadku Andalowie nigdy by nie oczyścili Doliny z Dzieci Lasu. No chyba, że kroniki kłamały a Dzieci odeszły, znudzone słuchaniem kazań septonów.
- I zginą. Niech mi dopomoże Siedmiu! Zginą od dotyku zimnego żelaza! - warknął rycerz. Nie bał się czarnej magii. Miał po swojej stronie Siedmiu i stal, i w obu pokładał nadzieję na tryumf.

Przemowa i modlitwa zostały przez ludzi odebrane dobrze, nawet bardzo dobrze. Gdy skończyła mówić, jej ludzie wiwatowali a kiedy trwały modły, mogła słyszeć wiele głosów i widzieć wielu szczerze oddanych temu zajęciu. Niemniej, kiedyś to musiało się skończyć. Nie w tym sensie, że stało się coś złego. Ot, ludzie potrzebowali odpoczynku. Jeżeli ona potrafiła czerpać siłę ze swej wiary, to dobrze, jednakże większość preferowała posiłek i sen. Chociaż po prawdzie to jej też przydałoby się odpocząć. Wszak nie była wybitnie wytrzymałą osobą a choć ogień wiary ją wspierał, to ciało domagało się odpoczynku. Wiele pracy, wiele stresów, nocne modlitwy i jeszcze te ostatnie problemy... Chciałoby się złożyć głowę na posłaniu i zasnąć.
Ale nie ma! Nie ma! Nie ma spania! Słonko wstało, nowy dzień przyszedł! Z nowym zaś dniem nowa nadzie... A nie, jednak niekoniecznie. Pierwsze raporty, które miała odebrać, mówiły o tym, że ser Martyn z Gwyn, ten stary rycerz, był widziany jak sam ruszał do boju. Wielu potwierdziło te słowa a szukanie go po obozie nie przyniosło skutków, przynajmniej na obecną chwilę. Poza tym było kolejne poruszenie. W lepszym świetle ludzie dojrzeli coś paskudnego. Otóż na oddalonych jakoś o te dwieście metrów od wilczych dołów drzewach rozwieszone były ciała i flaki. Sporo ciał i sporo flaków. Dało się dostrzec wciąć pracujące tam nad makabrycznymi dekoracjami małe istotki. Królowa znała kulturę Pierwszych Ludzi, więc z pewnością wiedziała o tym, iż najwyraźniej nie tylko w jej obozie się modlono.



Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Sob Kwi 06, 2024 6:53 pm

Cóż... przynajmniej nie straciła daru mowy, a to było szalenie ważne dla przywódcy, jakim była lub też jakim musiała się w końcu stać. Nawet jeśli sama nie wierzyła w swoje słowa, to dobrze się stało, iż jej ludzie w nie uwierzyli. Nagle naszła ją dziwna myśl, że chciałaby czasem być takim prostym człekiem i móc komuś w ten sposób zaufać. Szybko jednak otrząsnęła się z tego pomysłu, zdając sobie sprawę, że teraz nie potrafiłaby już wieść innego życia niż to królewskie.
Noc minęła w miarę spokojnie, a Findis zaczęła odczuwać już znużenie. Kiedyś maester Nymor rzekł jej, iż najprawdopodobniej jest w stanie tak długo nie odczuwać zmęczenia, gdyż w chwilach wyjątkowo ważnych organizm człowieka napędzają jakieś dziwne witalne siły. Adrenalina? Tak o tym mówił? Zresztą nieważne... Niestety królowa nawet nie mogła porządnie wypocząć, albowiem już nastał nowy dzień, a z nim kolejne OBOWIĄZKI. Ser Martyn z Gwyn, tak? Głupiec, szaleniec, a może szpieg? Z tego wszystkiego zdecydowanie najgorszą opcją była ta ostatnia. Jej Miłość zastanawiała się też, jak dobrze musiał on udawać andalskiego rycerza, iż nikt nie spostrzegł podstępu. No nic, pozostawało mieć nadzieję, iż więcej szkód już on nie wyrządzi.
Co zaś tyczyło się makabrycznych widoków przed nimi, to Findis patrzyła się na ten obraz swymi pozbawionymi emocji oczyma. Dość długo już żyła z lordem Waymarem, aby wiedzieć, co oznaczają takie czyny.
-Pierwsi Ludzie w ten sposób składają ofiary swym drzewnym bóstwom - wyjaśniła swym andalskim towarzyszom, wciąż wpatrując się w to krwawe widowisko. Ni to ją odstręczało, ni fascynowało. Przez chwilę wyobrażała sobie tylko, jak Dzieci Lasu są zawieszane na takich drzewach na własnych flakach. -My jednak pogrzebiemy swych towarzyszy, gdy nadejdzie na to czas, a ich męki z pewnością zostały już docenione i już teraz ucztują w Złotej Sali Ojca! - odezwała się nagle do zebranych. -Ale widzicie też, co się dzieje, gdy samemu podąża się na spotkanie z tymi demonami. Niech nikt z was nie da się już zwieść ich podszeptom. Zawierzcie Starusze i jej lampie! - dodała, będąc świadoma, iż każde takie zajście może źle działać na morale ich żołnierzy. Na całe szczęście niełatwo było ją wystraszyć i sprawić, by jej serce zwątpiło. Znając aż za dobrze pieśni wznoszone ku wszystkich aspektom Siedmiu, zaintonowała też jedną z nich*, która akurat była skierowana do Wojownika. Jej zamysłem było, aby ludzie ją podjęli, a jej brzmienie niosło się aż do obozu wroga. Niech wie, że nie tak łatwo złamać ich ducha!

*Wojowniku, słyszeliśmy na własne uszy:
ojcowie nasi nam opowiedzieli
o czynie, którego za ich dni dokonałeś,
za dni starożytnych.

Ty własną ręką wygnałeś pogan,
a ich zasadziłeś,
starłeś narody,
a im dałeś przestrzeń.

Bo nie zdobyli kraju swoim mieczem
ani ich nie ocaliło własne ramię,
lecz prawica i ramię Twoje,
i światło Twego oblicza, boś ich umiłował.

Ty, o mój Panie, jesteś moim Królem,
który ojcom naszym zapewniałeś ocalenie.
Dzięki Tobie nacieramy na naszych wrogów
i naszych napastników depczemy w imię Twoje.

Bo nie zaufałem mojemu łukowi
ani mój miecz mnie nie ocalił;
lecz Ty nas wybawiłeś od wrogów
i zawstydziłeś Tych, co nas nienawidzą.

W każdym czasie chlubimy się Wojownikiem
i sławimy bez przerwy Twe imię.


Czeku, czeku:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Nie Kwi 07, 2024 2:49 pm

Na wojence bywa różnie,
Raz ktoś komuś głowę urżnie,
Raz znów dadzą znać o zmierzchu,
Że ktoś flaki ma na... drzewie?

Brutalność na wojnie nie była niczym nowym a działania wroga, choć może i w jakimś stopniu wymierzone w morale jej ludzi, zdawały się być jednak bardziej aktami prowokacyjnymi. Dumni rycerze musieli siedzieć w obozie i patrzeć jak pod ich nosem plugawe leśne demony odprawiają swe obrzydliwe rytuały. Wielu z pewnością wierzyło, tak jak ser Gerold, że atak dałby im rychłe zwycięstwo. Rozkazy były jednak inne a i była też nauczka, co dzieje się z tymi, którzy bezrozumnie wyrwą się do natarcia. Najwyraźniej nikt z grupy Eldona nie ocalał.
Kuzyn Agravain zawsze był na tyle pobożny, by jakoś specjalnie nie grzeszyć inteligencją. Ostatnio miał nawet jakieś gorsze dni, jakby coś w niego wstąpiło. Demon, którego z Piekieł wygnano za bycie zbyt irytującym. Na całe szczęście po krótkim tym okresie, wrócił do nich stary, dobry a przeciętnego rozumu kuzynek. Tego wieczora zaś miał dla swej królowej wieści. Cenne? Średnio. Ser Martyn przybył, ponoć, z Przylądka, który niedawno zdobyto. Nie miał ochoty tam siedzieć a miał do pomszczenia jakiegoś septona, Jona albo Jonasa. Szwendał się po obozie, mówił z ludźmi na różne tematy. Miły jegomość, ponoć bardzo oddany wierze. Co istotne, widziano go pośród tych, którzy tej nocy ruszyli do boju. Sam jednak też najwyraźniej doń ruszył. Nie można było jasno orzec, że to szpieg albo nie-szpieg. Królowa musiała osądzić, jak sprawę widzi i zdecydować, co w związku z tym. Tutaj warto zaznaczyć, że jeżeli faktycznie mieli w obozie szpiega, to mógł on o wszystkim wiedzieć. O rowach, o niespodziance tam ukrytej.
Skoro zaś o szpiegach mowa, to sama mogła na niebie dostrzec kilka ptaków. Dlaczego ich, psia mać, nie ustrzelono? No bo trzymały się za wysoko. Duże drapieżne ptaki. Orzeł, sokół. Zwykle pojedynczo, jakby się zmieniały. Całkiem prawdopodobne, że mroczna magia szpiegowała ich, tak jak jej pana męża w czasie konfrontacji z Hagganem.

Pozostawało pytanie: co dalej, Moja Pani?



Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Nie Kwi 07, 2024 11:04 pm

Och, całe szczęście, iż kuzyn się opamiętał, a rozum mu powrócił, albowiem Findis Arryn wielce nie przepadała za ludźmi mało rozsądnymi. Oczywiście ser Agravain nie podpadł jej nigdy na tyle czymś dużym, aby miała ochotę go usunąć. W zasadzie to z tej całej rodziny Arrynów on i jego brat Ecbert byli całkiem znośnymi kompanami. Oczywiście nie był to lord Waymar, z którym mogłaby zlegnąć i być może mieć kolejne dziecię... Chyba że... Technicznie to... No niby by mogła, ale Jej Miłość jeszcze na tyle nie zwariowała, aby czynić podobne rzeczy.
No ale wracając do rzeczy, to należało zająć się tą całą sprawą z ser Martynem. Tylko... co tutaj należało zrobić? Oczywiście najprościej byłoby założyć, iż szpiegiem on nie był, a jeno kolejnym szaleńcem, który pociągnął za sobą zbyt wielu ludzi ku śmierci. Jednak paranoiczny umysł królowej widział już szpiegów niemalże wszędzie, dlatego też ta sprawa nie dawała jej spokoju. Ale nawet jeśli był on w ich obozie, to czy zdążył poznać już cały rozkład oraz naturę wszystkich przygotowanych przez nich niespodzianek? Czy z rozmów ze zwyczajnymi rycerzami czy też żołnierzami mógł poznać dokładne zamysły ich dowódców? Jeśli tak by było, to na cholerę Mudd i Rowan wciąż wysyłali tutaj te przeklęte ptaki?! Ech, a sama Jej Miłość herbowała się przecież sokołem... Gdyby tylko potrafiła już wchodzić w umysły swych zwierząt... to zapewne ktoś z gorliwych wyznawców Siedmiu posłałby ją na stos.
No ale... co z tymi ptakami, tak? Przede wszystkim królowa chciała się dowiedzieć, czy nie można by było spróbować ich zestrzelić z jakiegoś prostszego urządzenia niż łuk, ot, chociażby procy? Jeśli byłoby to wykonalne, to warto było spróbować. Poza tym królowa doradziła, aby ci ludzie, którzy mogą, spędzali większość czasu w namiotach, aby ptasi wróg nie mógł zliczyć, ilu ich naprawdę jest. Też można było czymś osłonić machiny, jakie ze sobą mieli Synowie Wojny.
Poza tym Jej Miłość dalej spędzała czas na modłach ze swymi ludźmi, intonując czasem pieśni pochwalne. Największą radość... tak, radość, z jakiegoś nieznanego jej powodu poczuła nagle radość! Ale wracając... największą radość sprawił jej natomiast jeden z hymnów do Wojownika*, którego nauczył ją jej przyjaciel, septon Elys.

*Błogosławiony niech będzie Wojownik, moja opoka.
Ten, który zaprawia moje ręce do walki,
A moje palce do boju
Mój łaskawca i moja twierdza,
Mój wybawca i moja warownia,
Moja tarcza - w Nim moje schronienie.
I Ten, który mi poddaje narody!


Pewnie chujowa przyszłość, ale lecimy!:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Wto Kwi 09, 2024 12:46 am

Proce? Nie, to nie miało szans powodzenia. Zdaje się byli również w posiadaniu łuków refleksyjnych, które nosiły dalej niźli proce, ale i one nie miały szans. Nawet pomijając fakt, iż strzała wystrzelona prawie bezpośrednio w górę, będzie miała mniejszy zasięg niźli taka puszczona równolegle - no, prawie równolegle - do ziemi. Z tym co wisiało nad nimi musieli się niestety pogodzić. No chyba, że sami znajdą magików, którzy potrafią wejść w skórę zwierzęcia i posiądą oni jakoweś ptaki drapieżne, zdolne skonfrontować się z tymi od wrogich sił.

Ser Gerold jak zwykle był zdania, że powinni ruszyć na wroga. Stal i niezachwiana wiara dadzą im zwycięstwo. Elonida natomiast podchodził do tematu, jak to miał w zwyczaju, ostrożnie. Potencjalna wiedza wroga była dla niego dobrą podstawą do rozważenia wprowadzenia zmian. Prawda, do głów im raczej nie weszli, ale ogólnie koncepcja była dość jasna. Czekali. Wykopano rowy i umieszczono w nich Dziki Ogień. Jeżeli wróg o tym wiedział, to wątpliwym jest, aby na nich ruszył. Z drugiej strony... Czy pod oczami tych ptasich szpiegów są w stanie coś skutecznie zmienić?
- Jeśli na nas nie ruszą, to cóż uczynimy? - zapytał. I było to pytanie całkowicie zasadne. Ich armia spożywała ogromne ilości pożywienia. Wroga też. Pytanie: kto może czekać dłużej? Jego siły niebawem zaczną ogałacać spichrze Duskendale. Wróg zaś najwyraźniej miał w garści Hayford i ziemie należące do Doggera. Niewykluczone, że Stokeworth też. Tamtejszy lord się nie stawił na wezwanie. Rosby przysłało przeszkolonych ludzi i niewykluczone, że na ich ziemiach żerował nieprzyjaciel.

Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Wto Kwi 09, 2024 8:48 am

Skoro ni proce, ni łuki nie były w stanie zestrzelić tych ptasich demonów, to należało to zaakceptować. Findis swoim zwyczajem zachowała całkowity spokój, kiedy informowano ją o tym. Z dużym prawdopodobieństwem królowa na chłodno przyjęłaby też wiadomość o ich własnej porażce czy nawet zbliżającej się śmierci. Najwidoczniej mało co było w stanie poruszyć tę nieczułą istotę.

W środku jednak Jej Miłość czuła wielką odrazę do tego zdrajcy Hayforda. Nawet jeśli w rzeczywistości stało się tam coś innego, w jej oczach ich ród zdobył już łatkę zdrajców i bandytów, a młody lord mógł zapomnieć o spotkaniu swych krewniaczek.
Findis spojrzała się na Eleonidę bladymi oczyma i trwała tak przez chwilę, ewidentnie nad czymś rozmyślając.
-W Dolinie mamy takie porzekadło - zaczęła nagle. -Nie przyszła góra do króla, król przyszedł do góry. Jeśli oni na nas nie ruszą, to my będziemy musieli pokazać im wreszcie potęgę naszej stali - mówiąc to, uśmiechnęła się nieznacznie do ser Gerolda. -Nim to jednak nastąpi, zaczekajmy jeszcze na dopłynięcie reszty mych ludzi. W tym jednym przypadku nasz potencjalny szpieg zrobił nam chyba przysługę. Kupił nam czas - wyjaśniła do końca swój punkt widzenia. Wyraziła jednocześnie życzenie, aby wszyscy inni pozostawali równie cierpliwi co ona. Gdy zaś armia Doliny zbierze się w całości, wtedy podejmą oni decyzję o właściwym czasie do ruszenia w bój. Tymczasem zaś Jej Miłość chciała trochę odpocząć, choć jej rycerze wiedzieli, iż mają ją zbudzić od razu, gdyby stało się coś nowego lub niepokojącego.

Ostatnie podrygi:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Sro Kwi 10, 2024 4:24 pm

02/07/8PP

Planem było czekać, więc czekali. Ostatni rzut sił z Doliny winien przybyć niebawem, wtedy też będą mogli postanowić, co dalej. Póki zaś to nie nastąpi, najwyraźniej dane im będzie mieć do czynienia z wybrykami tych czcicieli drzew. Ci bowiem najwyraźniej założyli sobie, iż miast po prostu uderzyć na ich siły, będą grali bardziej podstępnymi metodami. Nocne hałasy, paskudne ptaszyska krążące im wysoko nad głowami. I co jeszcze? Ano...

Tej nocy dokonano ataku na obóz konnicy. Nieznana im - ale po liczbie strzał można było zakładać, że dość  liczna -liczba wrogów podkradła się nocą do obozu konnicy i zarzuciła go gradem pocisków, szybko się następnie ulatniając. Oberwało się siłom Graftonów, lecz na całe szczęście medycy zdołali odratować sporą część rannych. Bardziej niepokojącym był fakt, że część z rannych zaczęła mieć majaki. Tutaj zaś zadziałał przyjęty niedawno na królewski dwór maester, który zbadał nieszczęśników i wydał werdykt, podle którego królowa zadziałała. Ranni zostali przeniesieni i odizolowani.
Nastał kolejny świt i przyszedł czas decyzji. Ostatni jej ludzie przybyli i rozładowali się wczoraj. Dziś byli gotowi choćby iść w bój, jeśli taki będzie rozkaz. Lub czekać, jeżeli tak zadecyduje ich królowa.



Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Sro Kwi 10, 2024 7:22 pm

Przeklęte Dzieci Lasu! To były chyba jedyne dzieci, do jakich Jej Miłość zaczynała odczuwać odrazę... Nic dziwnego, iż jej przodkowie pozbyli się tych pokurczów... Zaraz, nie! Zaczynała zapewne myśleć jak jej zimny i martwy pan ojciec, a to robiło się niepokojące.
W całej tej beznadziei pojawiło się jednak małe światełko w tunelu, a być może nawet kilka światełek... Przede wszystkim wszyscy ludzie z królestwa Doliny Arrynów dotarli już do Duskendale i byli gotowi do ataku. Jej Miłość powitała ich z otwartymi ramionami, wyjaśniając całą sytuację przybyłym lordom i innym panom. Niespodziewanie natomiast dołączyli do nich również ludzie wysłani od lorda Huntera, którzy mieli też dla kobiety dodatkowo pewne informacje. Przede wszystkim wyprawa lorda Waymara na Północ zdawała się odnosić sukcesy, ale dla samej Findis najważniejsze było chyba to, iż jej pan mąż żył. Mimo oczywistych uczuć do niego nie dała po sobie poznać, iż właśnie wielki kamień spadł jej z serca, a miast tego ogłosiła swym poddanym, że ich pobratymcy odnieśli zwycięstwo w bitwie morskiej nad Dzikimi Ludami z Północy.
-To, co wydarzyło się na morzu, dowodzi temu, iż Wojownik jest z nami! Skoro mężni obrońcy Doliny zatriumfowali nad tamtym wrogiem, to i my nie możemy dać się tak łatwo przemóc! - mówiła, próbując rozbudzić w swych ludziach ducha walki. No... to pozostało jeszcze tylko sposobić się do wielkiej bitwy ich czasów!

Plan ataku:


Ostatnio zmieniony przez Findis Arryn dnia Sro Kwi 10, 2024 7:26 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Napisałam jakąś bzdurę o wyprawie Wajmarka)
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Czw Kwi 11, 2024 10:57 am

Wymarsz andalskiej armii opóźniły nieco warunki pogodowe - deszcze. Królowej Findis Arryn zależało na dobrej pogodzie, tak więc siły musiały zaczekać na słońce i wyschnięcie ziemi. Niestety wiązało się to również z kolejnymi nocami wybryków Dzieci Lasu - hałasy, wycia, rycia, aż w końcu nieprzyjemny atak, który uderzył w ich potencjał jeździecki. Leśne diablęta - bo przecież kto inny - zakradły się do północnego obozu i odcięły uwiązane konie, aby następnie wykorzystać swoje paskudne, dzikie bestie do ich spłoszenia. Taka panika wybuchła wśród zwierząt, że popędziły przez obóz tratując wiele szałasów i namiotów, a wraz z nimi wielu dobrych żołnierzy. Na szczęście większość poniosła jedynie rany, jednak powstrzymywało to ich od walki. Główny ciężar końskiej histerii przyjęli na siebie ochotnicy z Doliny oraz Dorne, a także ludzie dwóch pierwszoludzkich lordów, którzy najbardziej ze wszystkich woleliby grzać teraz stopy przy kominku i nigdzie nie walczyć - Belmore'a oraz Coldwatera.

05/07/8PP - godziny poranne

Słońce jednak świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmurki, tak więc padł rozkaz do wymarszu. Najwyraźniej żadne brykające, leśne demony nie miały być w stanie spowolnić andalskiej machiny wojennej, pchanej naprzód ręką samego Wojownika. Cudem byłoby jednak ukrycie wymarszu i formowania dziesiątek tysięcy ludzi, w dodatku ludzi zmuszonych wymijać i pokonywać bezpiecznie własne pułapki, a także prowadzących ze sobą ciężkie machiny, tak więc nie było zaskoczeniem, że i w obozie Pierwszych Ludzi zagrały rogi. Dorzeczanie i mężowie z Reach również formowali szyki, jednak czynili to na tyle daleko od upatrzonych przez Andalów pozycji, że nie zachodziła żadna konieczność zmiany planów na tym etapie.

Królowa Findis wymieniła jedynie informacje z gońcem przysłanym jej przez kuzyna Ecberta oraz ser Gerolda Uricka w związku z formowaniem się pierwszoludzkiej konnicy naprzeciw ich własnych pozycji, precyzując pewne założenia, jednak nie było to nic mającego drastyczny wpływ na "tu i teraz".

Z najważniejszych chorągwi, kiedy już wojska obu stron w pełni się rozciągnęły, dostrzec można było wszystkie. Królowa Findis Arryn zajęła dość dobre do obserwacji pola bitwy miejsce na wzgórzu ponad swoimi siłami. Ser Gerold Urick prowadził mężnych Synów Wojownika, najlepsze co do zaoferowania miało andalskie rycerstwo, w zgrupowaniu jazdy. Tymczasem król Hugor Eleonida wraz ze swoimi osobistymi gwardzistami znajdował się pośród swoich pieszych, gotów koordynować ich działania gdyby doszło do wymagających szybkiej reakcji zdarzeń. Po drugiej stronie pola bitwy powiewała chorągiew króla Rickarda Rowana z Goldengrove, który wraz z małym oddziałem jazdy zajmował pozycję za szeregami piechoty Pierwszych Ludzi. Król Tristan Mudd, jak wkrótce miało się okazać, najprawdopodobniej przebywał z konnicą Pierwszych Ludzi, gdzie dumnie powiewał największy ze sztandarów noszących złotą koronę jego domu.

Zaczęło się... spokojnie. Podpalono pierwsze pociski i katapulty posłały je w gęstwinę. Machin nie było wiele, strzelały też wolniej od sprawnego łucznika, tak więc chwilę musieli poczekać na bardziej zjawiskowe efekty wywoływanych pożarów. Konnica Pierwszych Ludzi - zgodnie z przewidywaniami Ecberta i Gerolda - ruszyła naprzód w stronę Andalów. Rycerze, zgodnie z nakazem, czekali z wyruszeniem im naprzeciw aż wróg oddali się bardziej od granicy drzew, gdzie Siedmiu tylko wie co mogło się czaić.
- A ty, synu Andalos, prorokuj i mów: Tak mówi Siedmiu: W sprawie niewiernych i ich zniewagi powiedz: Miecz, miecz został wydobyty ku mordowaniu, wyostrzony, aby dokonać zagłady i lśnić - zawołał septon Hugh, który znajdował się w pierwszym szeregu oczekujących na bój jeźdźców. - aby go spuścić na kark złoczyńców bezbożnych, których dzień nadszedł z ostatnim ich występkiem!
Po tych słowach septon-wojownik ucałował siedmioramienną gwiazdę, która zdobiła głowicę jego ostrza i uniósł je wysoko ku górze, a ser Gerold Urick wraz z Synami Wojownika podążyli za jego przykładem.

Katapulty dalej wystrzeliwały pociski. Rycerstwo Andalów, aby mieć przestrzeń na rozpęd i szarżę, ruszyło tymczasem naprzeciw Pierwszych Ludzi i starło się z nimi. I co? Stwierdzić trudno. Dwa zgrupowania tysięcy konnych wpadły w siebie z impetem, ale nie wyglądało jakby którekolwiek z nich miało zakończyć starcie już tym pierwszym uderzeniem. Dało się jednak dostrzec, że nie wszyscy konni Pierwszych Ludzi pędzili naprzód. Część chorągwi będących z tyłu odbiła po łuku i obecnie objeżdżała północną część andalskiej jazdy. Nie były to grupy wielce liczne, ale Pierwsi Ludzie mieli na tyle przewagi liczebnej, że najwyraźniej pozwolili sobie na posłanie kilkuset - maksymalnie tysiąca - ludzi do okrążenia wyrywka wrogich sił. Na południu tego starcia czynili podobnie - wysyłając małą grupę, co najwyżej setkę, która oddzieliła się z tylnych szeregów, przeciwko pojedynczej katapulcie oraz jej obstawie.

Połowa oddzielonych na północy Pierwszych Ludzi uderzyła z boku w andalską jazdę. Druga połowa zataczała szerszy łuk, aby uderzyć na nich w tym odcinku od tyłu. Nie widać jednak było - przynajmniej na razie i z uwzględnieniem pewnego chaosu właściwego takiemu starciu - aby Andalowie mieli zostać pobici lub złamani. Stal, przeszkolenie i wiara pozwalały im wytrzymać napór przeważających masą Pierwszych Ludzi.
W tym samym czasie mniejsza grupka Pierwszych Ludzi uderzyła na katapultę, a chociaż nie zmogli jej doświadczonych i dzielnych obrońców, to zdołali uciszyć, przynajmniej na tę chwilę, samą machinę.
Co zaś tyczyło się ognia - kilka niewielkich snopów dymu wznosiło się nad północnymi lasami, jednak na razie nie wyglądały one szczególnie obiecująco. Na południu tymczasem, gdzie katapult było więcej i nie miały problemów, znaków takich było więcej, a choć daleko było temu na razie do wszechogarniającego las inferno, to zdawało się, że były również nieco intensywniejsze.

W tym też momencie, kiedy jazda zmagała się ze sobą, a machiny sumiennie pracowały nad wywołaniem ognia, Findis dostrzec mogła ze wzgórza, które przyszło jej zająć, że niewielki oddział jazdy Pierwszych Ludzi jaki widziała w pobliżu ich piechoty rusza na południe i znika przysłonięty drzewami. Maksymalnie pół tysiąca konnych - jak szacować mogła ze swojego miejsca.

Maester & Wujas (Święty Marsz)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Czw Kwi 11, 2024 12:17 pm

Jej Miłość bynajmniej nie była swoim panem mężem i nie biadoliła z tego powodu, iż nie może ruszyć wraz ze swymi ludźmi w pierwszym szeregu. Prawdę mówiąc, z jej dość lichą budową ciała zapewne skończyłoby się to tragicznie, a w dodatku groziłoby jeszcze jej śmiercią, a na nią nie mogła sobie przecież pozwolić. Zostawiłaby młode wciąż królestwo z dziedzicem, który nie umiał jeszcze nawet dobrze wymówić swego imienia i nazwiska. Dlatego też Findis bardzo odpowiadało miejsce, które zajęła, a dodatkowo mogła z niego obserwować większą część pola bitwy. Czyniła to z właściwym sobie kamiennym wyrazem twarzy, nie zdradzając żadnych emocji. Oczywiście skłamałaby, gdyby rzekła, iż całkowicie się nie przejmowała wynikiem starcia, ale przecież nie będzie z tego powodu rwać włosów czy kręcić się nerwowo. Miast tego spokojnie czekała, aż dwie wrogie jazdy zetrą się ze sobą.
-Wytrzymaj, Ecbert, wytrzymaj – mówiła do siebie półszeptem, przygryzając dolną wargę. Na siłę ich andalskiej konnicy nie mogła już za wiele poradzić, podobnie też głupstwem byłoby odciągać teraz kogokolwiek, aby wspomógł MĘŻNYCH obrońców katapulty. Pozostawało mieć zatem nadzieję, iż ludze wytrzymają, a sama machina będzie mogła wkrótce wznowić swe działanie. Sam ogień zaś przy odpowiednim wietrze i nasłonecznieniu powinien się całkiem sprawnie rozejść.

Wtem Findis dostrzegła coś niepokojącego, o czym zdecydowała się powiadomić oddziały piechoty, a nade wszystko ustawionych na lewej flance Synów Wojny.
-Przekaż, że maksymalnie pięć setek konnych odłączyło się od piechoty Pierwszych Ludzi i ruszyło na południe, by zniknąć między drzewami – zwróciła się do drugiego gońca. -Niech jedna katapulta obierze sobie za cel te mniejsze skupiska drzew – i w tym momencie wytłumaczyła, iż chodzi jej o tę południową roślinność, z której mogli wyłonić się konni nieprzyjaciel. -Niech łucznicy Synów Wojny będą gotowi, a gdy tylko ujrzą ich wyłaniających się z gęstwin, niech sposobią się do ostrzału. I niech wykorzystają do tego również skorpiony – mówiła dalej, dziękując sobie z przeszłości, iż to właśnie w tamtym miejscu kazała ustawić się doświadczonym najemnikom, a także zabrać im ze sobą wszystkie mobilne machiny, jakie ci ze sobą mieli. -No już, chyżo! – popędziła jeszcze mężczyznę, aby zdawał sobie sprawę z pilności swej misji. Sama zaś powróciła do obserwowania bitwy.


Ostatnio zmieniony przez Findis Arryn dnia Czw Kwi 11, 2024 12:47 pm, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Patapulty)
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Czw Kwi 11, 2024 4:46 pm

W chaosie bitwy wiele działo rzeczy, których obserwator z daleka dostrzec nie mógł, ale świadkami ich byli ci, którzy szczęście - lub też nie - mieli znajdując się nieopodal. Wielu miało później opowiadać jak MĘŻNY septon Hugh wdarł się między bezbożników, kładąc jeźdźca za jeźdźcem, aż miecz i oblicze jego spowite były szkarłatem. Ponad tuzin padł z jego ręki już podczas tego pierwszego starcia wiekopomnej bitwy. Nie ustępował mu ser Gerold Urick, który równie zaciekle posyłał nieprzyjaciół Wiary w ognie Siedmiu Piekieł. Kolejnych konnych Pierwszych Ludzi kładli żwawo także dzielni rycerze - ser Par z Mezan oraz ser Cam z Embert - zanim im samym przyszło zginąć za sprawą lorda Arnelda Goodbrooka i księcia Tristifera Mudda. Pan na Goodbrook jednak również poniósł stratę, albowiem w starciu życie postradał jego pierworodny. Książęta Ecbert i Agravain Arrynowie obaj zmogli po kilku dorzeczańskich czempionów oraz drugie tyle jeźdźców, dając przykład męstwa i rycerskiego rzemiosła. W tym samym czasie, z Młotem Przymierza w dłoni, król Tristan Mudd rozbił czerep ser Garetha Wesołego i gonił andalskich konnych równie żwawo co jego sławni przeciwnicy pierwszoludzkich. Również jeźdźcy z Reach mieli się czym pochwalić. Młody syn króla Rickarda dobrze radził sobie młócąc Andalów na lewo i prawo, jego córka tymczasem przepędziła z pola walki ser Larrosa Lefforda. Zaciekle walczył również zaprzysiężony czempion Rowanów - Jeor Vanne, któremu przyszło zmierzyć się ze sławnym ser Jaime'm Corbrayem. Dziedzic Heart's Home zmógł czempiona i przyjął jego kapitulację, aby następnie zetrzeć się z jego zwycięską w swoim pobliskim starciu panią - księżniczką Alerie.

~~~

Goniec wysłuchał rozkazów Jej Miłości, kiwnął głową i wystrzelił na południe, na odległy kraniec ich sił. W tym samym czasie bitwa, mimo zgiełku i trzasku, zdawała się zawisnąć w bezruchu. Przynajmniej z punktu widzenia położonego w oddaleniu od bezpośredniego starcia obserwatora. Zgrupowania konne zmagały się ze sobą błyskając stalą i brązem, jednak na razie wciąż nie malowało się jasno, kto będzie w tym starciu zwycięski. Katapulta na północy wciąż była obiektem sporu, natomiast te na południu dziarsko ostrzeliwały coraz bardziej dymiący las.

Czym bardziej jednak czas płynął, tym bardziej zaczynała klarować się sytuacja. Przepychanki jazdy były problematyczne do oceniania, albowiem można było podzielić to kolosalne starcie na dwie części wedle rozciągnięcia ich - północną i południową. Na północy Pierwsi Ludzie wykorzystali swoją przewagę w liczbie, aby zawinąć się wokół Andalów i tam też, pomiędzy bezbożnikami, szeregi prawych mężów rzeczywiście zdawały się widocznie już topnieć. Na południu jednak zwarte chorągwie Dorzecza, Reach, Doliny i Eleonidów zdawały się wzajemnie równoważyć. Mogłoby brzmieć to źle, gdyby nie to, że wcześniej przewaga Pierwszych Ludzi w liczbie była i tam widoczna. Oznaczało to więc, że w południowej części Andalowie powoli, acz stanowczo, wykańczali swego wroga. Kto jednak padnie pierwszy? Andalowie otoczeni na północy czy Pierwsi Ludzie tępieni stalą i męstwem na południu? Najnowsze - dosłownie zobaczone na sam koniec tego wyrywka czasu - obserwacje sugerowałyby klęskę tych pierwszych, albowiem wróg mocniej nacisnął i część ludzi z tego obszaru, oraz ich sztandarów, zdawała się zaczynać opadać lub w pośpiechu cofać.

Z bardziej pozytywnych doniesień wyglądało na to, że załoga północnej katapulty zdołała opędzić się od wroga i zwyciężyć, cofała się jednak w kierunku wzgórza zajmowanego przez Findis. Czyżby machina została w czasie walki uszkodzona? A może inżynierowie najemników, widząc niebezpieczeństwo w postaci wielkiego starcia konnego tak blisko siebie, postanowili wykorzystać moment i wycofać siebie oraz rannych na korzystniejsze - a przede wszystkim bezpieczniejsze - pozycje?

Na południu było spokojniej. Dym nad lasem zaczął gęstnieć i wydawało się jasne, że ogień się rozprzestrzenia, a kiedy goniec od królowej dopadł załogi machin oraz Synów Wojny wysiłki pożarotwórze skierowano również w stronę innego pobliskiego lasku. Niefortunnie nie miało to zatrzymać tego jednego wcześniej wypatrzonego oddziału konnych, który wyjechał spomiędzy drzew kawałek dalej na południe, ale też trasa ta wystawiła go na więcej ostrzału ze strony doświadczonych w swoim fachu Synów Wojny i ich skorpionów. Mając czas żeby ocenić najemników, królowa mogła być całkiem spokojna o dwie południowe katapulty. Chyba tylko boska interwencja byłaby w stanie wyrwać Gormowi i jego ludziom zwycięstwo nad tak małym oddziałem Dorzeczan.

Co jeszcze ze wzgórza swego dojrzeć mogły oczy Jej Miłości? Otóż tam, skąd wcześniej na południe czmychnął oddział pierwszoludzkiej jazdy, ten zmieniany obecnie w jeże przez Synów Wojny, pojawił się kolejny o podobnej liczebności. Musiał wcześniej stać bliżej ściany lasu, skryty przed jej wzrokiem, a teraz odsunął się w związku z ogniem rozwijającym się powoli w pożar. Też grupa pieszych, najbardziej wysunięta na południe z czterech tych, które Rowan trzymał w odwodach, ruszyła w stronę drzew. Może chcieli zabezpieczyć się przed ogniem, a może przewrotny umysł tego bezbożnika coś jeszcze uknuł. Ostatnie co ujawniło się oczom Jej Miłości, to Dzieci Lasu. Wyłoniły się one zza pokrytego zagajnikiem wzgórza naprzeciw jej wojsk. Wzgórze to i drzewa na nim przysłaniały jej widok na północną ścianę podpalonego lasu, więc najprawdopodobniej stamtąd leśne diabły wyszły. Zdawały się chcieć zająć pozycję naprzeciw jej ludzi i - jak mogła podejrzewać po licznych, zakończonych obsydianem grotach, które znaleźli po nocnych zaczepkach - ostrzelać ich.

~~~

- Nie ma nadziei, albowiem mój gniew przeciw wam uwalniam! - recytował zawzięcie septon Hugh, zamachując się mieczem na kolejnego dorzeczańskiego jeźdźca i wyzwalając głowę jego od ciała. - I wzywam was, abyście odpowiedzieli za wszystkie swe grzechy nikczemne! - wołał bez chwili wytchnienia, kiedy kolejny z Pierwszych Ludzi legł pod jego ostrzem. - Oto koniec nadszedł! Jest już tutaj! Wasze przeznaczenie oczekuje!
Wtem też miecz septona-wojownika napotkał na opór, którego nie było mu dane napotkać w tym boju - tarczę starego lorda Arnelda Goodbrooka. Starli się więc dwaj wielcy wojownicy, bogobojny septon zasilany siłą swojej Wiary oraz stary lord, którego pomarszczona twarz przypominała te, do których modlili się jego ziomkowie u stóp czardrzew. Zaciekły był to bój, jednak w końcu Goodbrook uległ przed furią kapłana z Doliny.
- Was przeznaczam pod miecz, wszyscy padniecie w rzezi - rzekł Hugh, biorąc głęboki oddech i spoglądając na powalonego wroga. - Ponieważ wołałem, a nie odpowiedzieliście, przemawiałem, a nie słuchaliście...
W tym samym czasie książę Agravain Arryn zwarł się z księciem Tristiferem Muddem, dziedzicem dorzeczańskiej korony. Nietypowy był to bój dla dzielnego Andala, albowiem książę z Riverstones zbrojony był nie w brąz, a przednią ibbeńską stal, nie ustępując już swemu rywalowi pod kątem rynsztunku. Górował za to Tristifer nad swoim przeciwnikiem umiejętnościami. Gdyby trafił na Ecberta, zdolniejszego z dwóch braci, może inaczej skończyłby się ten taniec, teraz jednak, w zaistniałych okolicznościach, Agravain, ranny, ratować musiał się ucieczką.
Książę Ecbert zmagał się w tym czasie z jednym z bitniejszych dorzeczańskich czempionów, odnosząc nad nim zwycięstwo, jak również posyłając na śmierć kolejnych lekkozbrojnych konnych nieprzyjaciela. Podobnie czynił ser Gerold Urick, siekąc na lewo i prawo, wysyłając do Siedmiu Piekieł niewiernego za niewiernym. Na przekór im działał król Tristan Mudd oraz młody Rowan, obaj za każdym zamachem uśmiercając kolejnych Andalów.

Maester & Wujas (Święty Marsz)


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Kwi 11, 2024 6:41 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Findis Arryn Czw Kwi 11, 2024 6:16 pm

Jeśli Jej Miłość miała o kogokolwiek martwić się w tej bitwie, to chyba właśnie o ser Jaime'a Corbraya, jej prawdopodobnie ukochanego wuja, dziedzica Heart's Home. Niestety z tej odległości nie mogła nic poradzić na jego bezpieczeństwo, jeno modlić się chyba do Wojownika o siłę dla jego ramienia i do Nieznajomego, aby przyszedł czym prędzej po ich nieprzyjaciela.
Podobnie nie mogła poradzić nic na załamującą się część jazdy; w tym wypadku musiała zawierzyć rozsądkowi swego kuzyna, iż będzie w stanie opanować sytuację oraz będzie wiedział, w którym momencie (o ile w ogóle) należałoby się cofnąć.
-Hugh, dorwij go, powal go... - dalej mówiła do siebie, próbując chyba zaklinać rzeczywistość. Oczywiście miała na myśli to, ażeby fanatyczny septon z Doliny spróbował przeciwstawić się władcy Pierwszych Ludzi. Tutaj bowiem nawet ktoś taki jak Findis Arryn musiał przyznać, iż potęga Mudda robi wrażenie.

Gdy Jej Miłość ujrzała cofających się ludzi obstawiających do tej pory północną katapultę, posłała tam jednego ze swych rycerzy, aby wywiedział się, jaki był stan owej machiny oraz jej obrońców. Jeśli katapulta została zniszczona, to ludzie w istocie powinny się wycofać w okolice jej wzgórza, gdzie mogliby odstawić rannych. Jednak jeśli ktoś z nich jeszcze pozostawał na siłach, to część takich ludzi mogła przegrupować się i udać na południe, by tam wspomóc swych ziomków przy dwóch katapultach. Ktoś jednak powinien zostać razem z rannymi.

A właśnie... południowa strona, tak? I wyłaniające się Dzieci Lasu? Cóż, Jej Miłość posłała kolejnego gońca, aby uprzedzić piechotę o tym, co udało jej się zaobserwować i ostrzec ich przede wszystkich przed możliwym ostrzałem oraz przed formującą się kolejną jazdą Pierwszych Ludzi. Przebywający tam ludzie mieli też zostać poinformowani o oddziale piechoty, który Rowan skierował najwidoczniej do płonącego lasu.
-A nasze katapulty... cóż, niech katapulty zmierzą się teraz z tymi leśnymi demonami, Dziećmi Lasu. Wypalić je wszystkie - powiedziała, mimowolnie zgrzytając zębami. -A Synowie Wojny oraz ich skorpiony niech dalej będą w gotowości - dodała jeszcze, po czym oddała się pod pieczę Siedmiu. Jak to się mówiło? Jak trwoga to do boga, czyż nie? Ostatecznie gdy raz już zawierzyła swój los temu kapryśnemu bóstwu, to jej pan mąż odniósł zwycięstwo w Próbie Siedmiu.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Nie Kwi 14, 2024 5:00 pm

Z każdą upływającą sekundą bitwa stawała się coraz bardziej dynamiczna.

Na północy część andalskiej jazdy złamała się i rzuciła do ucieczki, jednak pozostali wojownicy, w tym najsławniejsi, wciąż stawali dzielnie przeciwko Pierwszym Ludziom. Po chwili, w której przyszło mu zauważyć co się dzieje, książę Ecbert Arryn wyrwał się na moment swoim przeciwnikom i nakazał zarządzić odwrót. Bił się z myślami, w którą stronę jazdę cofnąć, jednak nie mając ani czasu, ani warunków na głębsze przemyślenia, postanowił ruszyć na wzgórza, gdzie przebywała jego kuzynka. Raz, że mogli tam zająć dobrą do obrony pozycję. Dwa, że każda inna decyzja pozostawiłaby Jej Miłość odsłoniętą wobec konnych Pierwszych Ludzi.

Dalej na południe goniec wyjechał z królewskiego wzgórza ku katapultom, aby przekazać nowe rozkazy. Dzieci Lasu szyły tymczasem w pierwsze szeregi andlaskiej piechoty, korzystając z bezpieczeństwa jakie dawała im przewaga zasięgu nad ustawionymi z tyłu formacji łucznikami przeciwnika. Nie wszystkimi jednak, ponieważ elitarni strzelcy z Księżycowych Wrót, doskonale wyszkoleni i uzbrojeni w dalekosiężne łuki, odpowiedzieli leśnym demonom i zaczęli przerzedzać ich szeregi. Konni Pierwszych Ludzi zajeżdżający od południa napotkali tymczasem kontr-szarżę Synów Wojny, którzy sprawnie i bez większych strat zmusili ich do odwrotu, podczas którego wystrzelali jeźdźców z Reach co do jednego. Dzieci Lasu, które nie spodziewały się tak dużej celności po strzelcach Arrynów, również szybko czmychnęły w stronę reszty armii Muddów i Rowanów.

~~~

Jazda Pierwszych Ludzi szybko ruszyła w pogoń za wycofującymi się rycerzami Andalów. Widząc to sygnał dano z pozycji króla Rickarda, gdzie olbrzym zadął w potężny róg, aby i piechota ruszyła naprzód.

Maszerowały więc ku swoim nieprzyjaciołom siły Pierwszych Ludzi, podczas gdy książę Ecbert mistrzowsko przeprowadzał odwrót. Młody Arryn z niezwykłą sprawnością wprowadził swoich ludzi na stoki i zajął dogodną pozycję do odparcia pogoni króla Tristana Mudda. Wkrótce też, kiedy piechota Rowana znalazła się w zasięgu, ostrzeliwać ją zaczęły skorpiony, a później i katapulty oraz Synowie Wojny.

Ze wzgórza wyjeżdżali kolejni posłańcy - do łuczników, aby wyszli przed piechotę, oraz do króla Hugora, aby wysłał wsparcie pieszych oddziałów do utrzymania wzgórza. Wkrótce stało się jednak jasne, że pozycja ta będzie stracona i Jej Miłość musiała dla swego bezpieczeństwa ją opuścić. Większość ocalałych konnych podążyła za nią, podobnie strzelcy ze wzgórza, jednak kuzyn jej, Ecbert, wraz z częścią jazdy, głównie chorągwią z Redfort, pozostał z tyłu, aby kupić im czas. W zamiarze tym osiągnął sukces. Podczas gdy królowa opuszczała wzgórze, Pierwsi Ludzie zajęli w końcu pozycje naprzeciw jej piechoty i wystrzelili pierwsze salwy, dziesiątkując lekko odzianych fanatyków oraz nieco przetrzebiając strzelców, którzy przez nich się przeciskali.

Zaraz też Andalowie odpowiedzieli przeciwnikom własną salwą i deszcze strzał zaczęły przewalać się z jednej strony pola bitwy na drugą. Jazda Mudda zdobyła w tym czasie wzgórze, jednak nie dane jej było zjechać z niego tryumfalnie i uderzyć w plecy andalskiej piechoty. U podstawy wzniesienia zatrzymali ich bowiem piesi skierowani tam przez Eleonidę, kiedy tylko otrzymał wezwanie od Findis. Ponownie udało się Andalom w tym momencie dobrze przegrupować, ponieważ próbująca zająć pozycje pod wzgórzem piechota szła pod prąd względem wycofujących się stamtąd łuczników, co potencjalnie prowadzić mogło do otwarcia korzystnego dla Pierwszych Ludzi.

~~~

Łucznicy szyli, piechota trzymała pierwszoludzką jazdę na wzgórzu, jednak w obliczu zmieniającej się sytuacji andalskie rogi zagrały do odwrotu. Wojska zaczęły cofać się więc ku przesmykowi pośród wykopanych wcześniej dołów, aby schronić się po drugiej stronie. Pierwsi Ludzie ponękali ich ostrzałem na ile jeszcze mogli, po czym naprzód, w pogoń, posłali własną piechotę oraz całą resztę jazdy, która nie była jeszcze związana walką.

Część sił Andalów - ich prawe skrzydło - cofało się wolniej, aby wspomagać wzgórze i osłaniać odwrót. Tam też udało się im odeprzeć pierwszą szarżę dwóch setek jazdy objeżdżających wzgórze od zachodu i zdziesiątkować ją, jednak za chwilę sami mieli zostać potężnie uderzeni przez drugie, większe zgrupowanie pierwszoludzkich konnych, które wiódł młody Rowan. Na południu zaś mniejszemu odwodowi starego Rowana powiodło się dogonienie i rozbicie setki strzelców, którzy cofali się na przesmyk.

Większość sił Andalów zdołała cofnąć się za doły, a Jej Miłość zajęła wygodną pozycję na kolejnym wzgórzu, z której mogła ocenić jak sytuacja zmieniła się podczas odwrotu, gdzie jej pole widzenia było nieco bardziej ograniczone. Po drugiej stronie umocnień pozostawały obecnie jedynie dwie grupy andalskich wojowników - piechota z prawego skrzydła, która osłaniała odwrót, oraz strzelcy ze wzgórza, którzy najdalej mieli do przesmyku. Obie otoczone przez jazdę nieprzyjaciela. Synowie Wojny tymczasem zajęli właśnie dogodną pozycję za dołami i rozpoczynali ostrzał wrogich pozycji. Widać też było w ich ustawieniu, że pozostawili miejsce dla cofających się skorpionów, aby i one wkrótce mogły posłać kilku więcej nieprzyjaciół do Siedmiu Piekieł.


Maester & Wujas (Święty Marsz)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Mistrz Gry Pią Kwi 19, 2024 8:15 pm

Synowie Wojny słali swoje strzały w kierunku nieprzyjaciela, andalskie wojska cofały się, a okrążeni piesi i strzelcy walczyli o życie jednocześnie kupując tym czas swoim przemieszczającym się ku miastu ziomkom. Co ciekawe MĘŻNI strzelcy wytrzymali dłużej niż ich zbrojeni do walki w zwarciu kompani. Może to ze względu na niepełne okrążenie tych łuczników-zuchów? Tak czy inaczej okrążeni padli, Synowie Wojny uczynili ile mogli, ale kołczany ich świecić poczęły pustkami i potrzebowali uzupełnienia, a wojska Andalów znalazły się bezpiecznie po drugiej stronie swoich dołów cofając się, zabezpieczone częścią piechoty, ku miastu. Zjawiła się również z północy część rozbitych konnych - dwie i pół setki, które posłużyć mogły do zabezpieczenia odwrotu.

Pierwsi Ludzi, których jazda była zmęczona już i którzy także mieli wielu rannych do zaopiekowania, nie palili się, aby przeć na przesmyk między liniami dołów i ścigać Andalów. Może gdyby mieli jeszcze ciut więcej świeżej jazdy lub gdyby Rowan dowódcą był nie tylko solidnym, ale jeszcze szczególnie twórczym, to na pogoń by się pokusili. Tak jednak nie było. Bitwa, w ten oto sposób, dobiegła końca. Nadszedł czas dla obu sił, aby przeliczyć swoje straty i, dla Pierwszych Ludzi, aby zebrać rannych oraz jeńców.

Maester & Wujas (Święty Marsz)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Duskendale Empty Re: Przedpola Duskendale

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach