Rynek Fairmarket
Legends of Westeros :: Westeros :: Dorzecze :: Fairmarket
Strona 1 z 1 • Share
Re: Rynek Fairmarket
28/09/7PP
Ludzie króla problemu z przygotowaniem nie mieli. Do dnia dwudziestego piątego dziewiątego księżyca byli gotowi i rankiem Mogwyn mógł już opuścić zamek w ich eskorcie. Było to na pewno doświadczenie ciekawe, dla kogoś, kto zwykle podróżował tylko z własnym uczniem oraz zwierzętami. Tak... Otaczała ich grupa zbrojnych i czwórka zamkowych czempionów, na czele pochodu powiewały królewskie sztandary, oznajmiające, że kogokolwiek oddział ochrania, osoba ta podróżuje w imieniu Jego Miłości i pod jego opieką. Taki szum mógł cokolwiek zmienić kontakt z prostaczkami. Z jednej strony większy autorytet i posłuch, z drugiej to oczywiście mniejsze szanse na wejście w taką bliższą konfidencję. Niemniej, były też całkiem pozytywne aspekty. Pomijając bezpieczeństwo to Mogwyn mógł liczyć na własny namiot, gotowe posiłki, usłużność kompanii czy pokrywanie wydatków, gdyby chciał, na ten przykład, skorzystać z usług karczmy przy której by akurat stawali obozem. Jeśli czegoś było trzeba, musiał rozmawiać z Lothorem, najwyższym stopniem wśród przydzielonych mu ludzi. Był to mąż w sile wieku, nawet już troszkę łapiący siwizny we włosy. Jegomość był też dość małomówny, rzeczowy i obowiązkowy.
Tuż przed południem dotarli do Fairmarket, większej osady położonej u brzegów Niebieskich Wideł, gdzie Mogwyn chciał posłuchać trochę ploteczek oraz ewentualnie komuś pomóc. I cóż... Tak się składało, że będąc na miejskim ryneczku zasłyszał dość ciekawą opowieść. Ponoć w położonej na nadbrzeżu karczmie "Niebieskie Widły" pojawiał się mężczyzna, którego dotknęła klątwa. Zwał się on Wylbert i zatrudniał się u jednego z lokalnych kupców jako ochroniarz, a przynajmniej tak kiedyś było. Niedawno, tak mówili, wszedł w bardziej zażyłe stosunki z tą wiedźmą, co to ona w pobliżu miasteczka mieszka. Niby czasem ludzi leczy, czasem coś uradzi na te czy inne problemy, ale generalnie to trochu straszna kobieta. No i oni sobie byli w tych zażylszych kontaktach, ale ponoć on ją ostawił. No i od tej pory marnieje w oczach. Wcześniej był silny chłop a teraz to taki blady, siny pod oczami, ledwo nogami powłóczy. Z dnia na dzień coraz bardziej trupa poczyna przypominać.
Jeśli Mogwyn chciał pomagać i lubił wyzwania, to ta sprawa na pewno brzmiała ciekawie. Oczywiście, jako medyk na pewno wiedział, że podobny efekt może dać choroba albo trucizna, niemniej, mieli tutaj dość ciekawe przypuszczenia co do zaczątków problemów wspomnianego w plotce nieboraka.
Wujas (Los)
Mistrz Gry- Liczba postów : 9630
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Rynek Fairmarket
Podróż z obstawą jakąś odmianą była, jednak w długim życiu Mogwyn z większymi kompaniami też zdążył już wędrować. Czy byli to kupcy lub bardziej pośledni podróżni, czy królewski orszak, kiedy wracali znad Oka Boga, czy też właśnie eskorta teraz lub kiedyś, kiedy na przykład negocjował w imieniu ojca obecnego monarchy z Dziećmi Lasu. W czasie podróży był raczej rozmowny, gawędząc sobie ze zbrojnymi i patrząc czy nie byłby w stanie pomóc im w jakiejś kwestii. Może ktoś miał jakiś problem, na który mógłby coś doradzić. A może po prostu któremuś wyskoczyły wypryski na kuśce i potrzebował maści, którą starzec mógłby szybko zmajstrować.
Rozglądając się za wieściami w Fairmarket doszło ich uszu coś niezwykle ciekawego. Otóż mówiło się, że wiedźma chłopa przeklęła i teraz z każdym dniem krok za krokiem zbliża się do grobu. Mogwyn postanowił sprawę zbadać i Wylberta odwiedzić. Sądził, że zbrojni nie powinni protestować, ponieważ były to ziemie ich króla i raczej nie szło pozwolić, aby jakieś czarownice gnębiły poddanych szlachetnego Tristana.
- Chodź Dunkin, chodź panie Lothor, zobaczmy cóż to za klątwa dotknęła naszego poczciwca - rzekł i wraz ze swoim zwierzyńcem ruszył ku domostwu ochroniarza, o którego położenie wcześniej by wypytał.
Na miejscu miał zamiar przedstawić się i zaoferować pomoc, a jeżeli mężczyzna się nie bał, to zbadałby go żeby ocenić czy w grę wchodzi tu jakaś trucizna, choroba czy może prawdziwa klątwa. Na każdą z tych ewentualności wydawało mu się, że jest przygotowany. Dunkin w diagnozie i ewentualnych pracach służył mu swoją asystą, jak to uczeń powinien.
Rozglądając się za wieściami w Fairmarket doszło ich uszu coś niezwykle ciekawego. Otóż mówiło się, że wiedźma chłopa przeklęła i teraz z każdym dniem krok za krokiem zbliża się do grobu. Mogwyn postanowił sprawę zbadać i Wylberta odwiedzić. Sądził, że zbrojni nie powinni protestować, ponieważ były to ziemie ich króla i raczej nie szło pozwolić, aby jakieś czarownice gnębiły poddanych szlachetnego Tristana.
- Chodź Dunkin, chodź panie Lothor, zobaczmy cóż to za klątwa dotknęła naszego poczciwca - rzekł i wraz ze swoim zwierzyńcem ruszył ku domostwu ochroniarza, o którego położenie wcześniej by wypytał.
Na miejscu miał zamiar przedstawić się i zaoferować pomoc, a jeżeli mężczyzna się nie bał, to zbadałby go żeby ocenić czy w grę wchodzi tu jakaś trucizna, choroba czy może prawdziwa klątwa. Na każdą z tych ewentualności wydawało mu się, że jest przygotowany. Dunkin w diagnozie i ewentualnych pracach służył mu swoją asystą, jak to uczeń powinien.
Mogwyn- Liczba postów : 112
Data dołączenia : 26/08/2021
Re: Rynek Fairmarket
Cóż... Zbrojni byli mu dani za ochronę i w pewnym stopniu na usługi, więc protestować nie zamierzali. Oczywiście byłoby to do czasu. Bo gdyby, dajmy na to, biedził się nad jakimś chłopem parę dni, to już by mógł zacząć Lothor jednak protestować przeciwko takiej zwłoce. Wszakże obaj mieli wyznaczony przez Jego Miłość cel a jak król coś przykazuje, to nie wypada się obijać. Niemniej, póki co Mogwyn chciał sprawdzić co u rzekomo przeklętego najemnika, więc dowódca zbrojnych przystał na to. Jego zdaniem - wyrażonym dosadnie i krótko - to były jakieś babskie czary, czyli pewnie wiedźma chłopa czymś otruła i tyle tego będzie.
Dotrzeć do domostwa jegomościa Wylberta trudno nie było. Ba, zapytana o niego kobieta nawet przykazała swemu syneczkowi - łot, taki mały smark z osiem siedem lat -, by zaprowadził panów na miejsce. Najwyraźniej był to jeden z plusów podróżowania pod królewską chorągwią. Ludzie chcieli się przypodobać.
Dunkin wziął pakunki, w których znajdowały się przydatne przedmioty i medykamenty. Jakby to była jakaś choroba czy trucizna, to będzie czym leczyć. Lothor wziął ze sobą miecz i koszulkę kolczą, bo jakby... No właściwie to dlatego, że miał chronić Mogwyna i podchodził do swoich obowiązków z należną powagą. Strzeżonego bogowie strzegą.
Dom leżał na obrzeżach miasteczka. Było to małe, dość skromne domostwo z niewielkim obejściem. W obrębie owego obejścia, poza domem, stała też mała szopa a także zaniedbany kurnik. Najemnik miał też ogródek warzywny, co w sumie nie było aż takie dziwne. Większość obejść takowe miała. Tutaj pozostało zdecydować, czy nagrodzić jakoś pomocnego smyka, czy też nie. Nikt tego nie wymagał, co jasne. Co dalej?... Ano wejście do domostwa. I tutaj zaczynał się problem, albowiem ani nawoływanie, ani gorliwe pukanie nic nie dawało. Ze środka nikt się nie odzywał.
Dotrzeć do domostwa jegomościa Wylberta trudno nie było. Ba, zapytana o niego kobieta nawet przykazała swemu syneczkowi - łot, taki mały smark z osiem siedem lat -, by zaprowadził panów na miejsce. Najwyraźniej był to jeden z plusów podróżowania pod królewską chorągwią. Ludzie chcieli się przypodobać.
Dunkin wziął pakunki, w których znajdowały się przydatne przedmioty i medykamenty. Jakby to była jakaś choroba czy trucizna, to będzie czym leczyć. Lothor wziął ze sobą miecz i koszulkę kolczą, bo jakby... No właściwie to dlatego, że miał chronić Mogwyna i podchodził do swoich obowiązków z należną powagą. Strzeżonego bogowie strzegą.
Dom leżał na obrzeżach miasteczka. Było to małe, dość skromne domostwo z niewielkim obejściem. W obrębie owego obejścia, poza domem, stała też mała szopa a także zaniedbany kurnik. Najemnik miał też ogródek warzywny, co w sumie nie było aż takie dziwne. Większość obejść takowe miała. Tutaj pozostało zdecydować, czy nagrodzić jakoś pomocnego smyka, czy też nie. Nikt tego nie wymagał, co jasne. Co dalej?... Ano wejście do domostwa. I tutaj zaczynał się problem, albowiem ani nawoływanie, ani gorliwe pukanie nic nie dawało. Ze środka nikt się nie odzywał.
Wujas
Mistrz Gry- Liczba postów : 9630
Data dołączenia : 20/11/2017
Legends of Westeros :: Westeros :: Dorzecze :: Fairmarket
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|