Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Królewski Las

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Kwi 28, 2022 10:27 pm

First topic message reminder :

~***~
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down


Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pią Cze 17, 2022 3:35 pm

Kamyczek nie miała mu nic do powiedzenia. Jego pan takoż nie zwrócił praktycznie żadnej uwagi na czynioną przez wojownika sugestię. No bywa. Urażony tym się nie czuł, niemniej dotarło doń, iż w tej rozmowie nie jest ani potrzebny, ani może i nawet mile widziany. Takoż postanowił, iż miast próbować się dołączać na siłę, czy też stać jeno i słuchać, jakoś czas sobie zajmie. Dobrym pomysłem wydawało się tutaj popraktykowanie łucznictwa, na ten przykład. Nikomu tym krzywdy nie uczynią. Co jasne, jego kompani nie mogli być rywalami, bo z łuku to oni... No, prędzej by sobie cięciwą palce który pociął, niźli porządny strzał na sensowny dystans oddał. Nie chciał też zajmować uwagi strzelców pod komendą swego pana. Takoż padło na łowce, który coś tam do rozmowy się niby pchał, ale Rick czuł, że wiele w niej udziału wziąć nie weźmie. Niech sobie Aenarion pogada z Kamyczkiem i przekona ją do siebie.

Tak więc... Zaproponowałby mały pojedynek strzelecki na, powiedzmy, pięć strzałów łowcy. Mora ewentualnie zaprosiłby do oglądania, jeśli ten byłby ciekaw. Jaki byłby cel? A niech będzie, że podrzucone w górę albo ustawione na jakimś kamieniu czy pieńku jabłko. Powinni mieć w zapasach jakieś jabłka, albo coś podobnego. Zmarnować się nie zmarnuje, bo nawet rozerwane przez strzałę, nadal można owo jabłko zjeść. Na zachętę mógł dać łowczemu obietnicę, że otrzyma dwie złote monety, jeśli z nim wygra. Natomiast nic nie będzie winny, jeśli przegra.
Taką miał propozycję. Uważał, że rozmowa jeszcze może chwilę potrwać to i się nie zaszkodzi nieco rozerwać. Czy coś wypadałoby jeszcze dodać? No, nikogo w krzakach nie chciał trafić, więc lepiej, ażeby ewentualni kryjący się tam koledzy Kamyczka nie pałętali się. Emmm... Kto trafił to chyba poznać będzie szło po tym, że jedne groty żelazne a drugie z brązu. To chyba wszystko. A jak nie to nie...
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pią Cze 17, 2022 7:35 pm

Słysząc mało subtelną groźbę przewrócił jedynie oczami, ewidentnie nie będąc pod wrażeniem.
- Gdybyście byli tak dobrzy w zabijaniu ludzi, to nie żylibyście dzisiaj jedynie w najgęstszych lasach jako regionalna pół prawda, pół legenda - wytknął, ton wciąż miał raczej beztroski. - My zaś jesteśmy trudniejsi do zabicia niż jacykolwiek inni ludzie, których do tej pory spotkaliście. Poza tym w przeciwieństwie do innych nie mamy zamiaru zostawać na tym kontynencie. Okolice naszej ojczyzny podobają nam się bardziej - powiedział, mając nadzieję, że na tym zakończą się te dziecinne przytyki "Ojoj, ludzie tacy źli i destruktywni" i "Ojoj, może będziemy musieli was zabić naszymi strzałami i nożykami, które pękną po lekkim stuknięciu o wasze pancerze". Kiedy wspomniała o rozumie olbrzymów, uniósł jedynie lekko brew. Jakiś miały, to prawda. Jakiś... - Chyba za szybko mówiłem i coś zawirowało się w tłumaczeniu - zwrócił się bardziej do tłumacza, kiedy leśna istota się obruszyła. - Mówiłem o podziwianiu miejsc i poznawaniu ludów, nie odwrotnie - wyjaśnił. - Mędrcy z Wyspy Twarzy, tak? Słyszałem już o tym miejscu i rozważaliśmy udanie się tam. Ci mędrcy decydują za wasz wszystkich i mówią wam co macie robić? - ciekaw był, czy pośród tych drzewnych skrzatów występuje aż tak absolutne posłuszeństwo wobec tych, którzy są wyżej w hierarchii. Byłoby to zaskakujące jak na lud leśnych łowców, ale kto ich tam wie. - Przynajmniej dobrze, że wiem gdzie szukać kogoś, komu mogę przekazać podarki od siebie dla was. Poza Wyspą Twarzy mówili mi jeszcze o Wysokim Sercu, a poza nimi innych lasów jest tu jeszcze od groma - westchnął. - Zastanawiałem się czy będziecie mieć kogoś "reprezentacyjnego" mogącego przyjąć i później rozporządzać takimi rzeczami. Jest to pewną ulgą, że macie.
Pytanie przewodnika puścił mimo uszu, widząc zresztą, że Rickard coś od niego chce. Poza tym powstrzymać musiał się zaraz od zaśmiania się, kiedy Dziecko Lasu zdradziło mu swoje imię. Tego się nie spodziewał, to musiał przyznać.
- Urocze imię - powiedział, nie mogąc się do powstrzymać. - Tak więc... Czy wiesz może, gdzie w tej puszczy znaleźć można więcej olbrzymów? Przydałby się nam przewodnik znający ją lepiej od ludzi, aby złożyć im podobną propozycję do tej, którą otrzymał Mor - zapytał, w końcu gdzieś ta rozmowa musiała zmierzać. - Oczywiście jesteśmy gotowi, aby odwdzięczyć się za twoją pomoc, o ile powiesz nam czego byś oczekiwała - dodał, żeby to uprzedzone stworzenie nie pomyślało sobie zaraz, że chcą je wykorzystać za darmo. - Oczywiście szukaliśmy też was, Dzieci Lasu, więc chętnie odwiedzilibyśmy później twoich pobratymców. Później rozważaliśmy odwiedzenie Wyspy Twarzy, może chciałabyś nam towarzyszyć, jeżeli oczywiście ułoży ci się wcześniejsza, ewentualna współpraca z nami?
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Cze 23, 2022 7:25 pm

- Wszystko co krwawi, można zabić. - zakończyła dyskusję na temat kto jest lepszy, a kto gorszy. Dalsze słowa Aenariona zbyła milczeniem, aż do pytania o niejako hierarchię ich ludu. - Nie. Każde większe zgromadzenie posiada swoich Mędrców, którzy decydują lokalnie. Jednak w najważniejszych sprawach - jak ofiarowanie obcym cząstek naszych Bogów w postaci sadzonek, które wywiozą w odległe krainy - decydowanie przynależy kręgowi z Wyspy. I nie można dostać się na nią od tak, jak powiedziałeś, z ciekawości. Nawet królowie muszą dostać pozwolenie. - kobieta spojrzała ponad przybyszami na siedzącego na pobliskiej gałęzi, dużego czarnopiórego kruka. Dopiero teraz niektórzy mogli zdać sobie sprawę, że zwierzę przyglądało i zapewne przysłuchiwało się ich rozmowie z nienaturalną ciekawością. Nie było rzecz jasna jedynym ptakiem w okolicy, lecz jedynym tak nietypowo się zachowującym. Kobieta i kruk patrzyli sobie w oczy przez kilka krótkich chwil, po czym ptaszysko machnęło skrzydłami wzbijając się w powietrze i zniknęło pośród koron drzew.
- Zostaną powiadomieni o waszej intencji przybycia i spotkania. Jeśli się zgodzą, dowiecie się o tym, docierając nad Oko Boga. - nie uznała za stosowne wyjaśniać cokolwiek więcej. Kiedy jednak srebrnowłosy zaczął mówić o podarkach, a potem zapytał o olbrzymy, Kamyczek zmieniła się. Wyglądała, jakby podjęła decyzję. Rozejrzała się po koronach drzew, po czym coś głośno powiedziała. Powiedziała..? Brzmiało to bardziej jak melodia, która z gracją i harmonią splatała się z leśnymi dźwiękami. Najlepsi pośród bardów bledli przy tych pięknych dźwiękach, których można byłoby słuchać bez przerwy. Ułożyć się na tej polanie, na miękkim mchu pośród głazów i korzeni i słuchać.
Z krótkiej, sielankowej wizji wyrwał szelest pośród liści, po którym spomiędzy gałęzi wyłoniło się z grubsza półtorej tuzina podobnych Kamyczkowi postaci, trzymających krótkie łuki z białego drewna w rękach. Szybko licząc, piętnaścioro leśnych tancerzy zwinnymi kilkoma susami znalazło się na ziemi, po czym obrzucili przybyszów ostatnim spojrzeniem i umknęli w gęstwinę, nim ktokolwiek zdążył zareagować. Także kilka leśnych zwierząt nagle się ożywiło i zniknęło pośród gałęzi, dotąd pozornie prowadząc zwyczajowe, leśne życie zwierząt. Na koniec natomiast, zza krzewów okalających jaskinię Mora, a także zza pleców olbrzyma i leśnej kobieta wychynął wilk, podchodząc do Kamyczka.
- Przekaż Strumieniowi, Korze i Dębowi, że białowłosi przybysze mogą swobodnie poruszać się po naszej puszczy, i że chcą się z nimi spotkać. Przyprowadzę ich. - powiedziała, spoglądając w oczy drapieżnikowi. Ten, nie zachowując się w ogóle agresywnie wystawił język po wilczemu, wysłuchując, po czym przeciągnął się. Spojrzał na Aenariona i uśmiechnął się, ukazując długie kły, a następnie skoczył pomiędzy roślinność i zniknął w gęstwinie lasu. Belaerys mógł przysiąc, iż więcej było w tym uśmiechu z człowieka, niż zwierzęcia.
- Podoba mi się wasz sztylet i te strzały z błyszczącymi grotami. Inne, niż Ludzi. - rzekła, wskazując najpierw wiszący sztylet u pasa jednego z ludzi Aenariona, a następnie Krona. - W zamian za to zaprowadzę was w trzy miejsca, gdzie znajdziecie olbrzymy. - dla valyriańczyka była to śmieszna cena, lecz skąd ona mogła to wiedzieć..?

Tymczasem Rickard zdołał przekonać kłusownika łowczego do małego pojedynku. Wszak co mieli lepszego do roboty..? Najwyraźniej nic. Jabłko tak..? Czemu nie! Mor niewiele rozumiejący z rozmowy Kamyczka i srebrnowłosego, nudzący się do tego stopnia, że publicznie zaczął grzebać palcem w nosie, ucieszył się na możliwość oglądania (hehe) pojedynku. Nawet przyniósł kilka jabłek z koszyków, które dostał. Owoce ustawiono więc kilkadziesiąt stóp dalej. Kron zaproponował, by nie tylko liczyć trafienia, lecz także z każdą strzałą zwiększać odległość, dokładnie o dziesięć stóp.
Pierwsza odległość została zaliczona przez obu panów bez problemu. Druga tak samo. Mor siedział obok, wcinał rozłupane owoce i gromkimi śmiechami kwitował każdy strzał. Trzecia odległość i benc, Kron nie trafił. Rickard wysunął się tym samym na prowadzenie. Czwarta odległość i benc - niespodzianka - tym razem Jeleń nie trafił. Remis i ostatni strzał. Tym razem odległość była już znaczna i jabłko wydawało się wielkości rzodkiewki. Łowczy posłał strzałę... i nie trafił. Rickard tymczasem szykował się do oddania swojej salwy, kiedy jego uwagę na moment odwróciła Kamyczek swoim melodyjnym... czymś. Chwilę później pojawiły się inne Dzieci Lasu - co było zaskoczeniem dla każdego, prócz leśnej kobiety - zaś obaj panowie nie byli kompletnie świadomi tego, że przez ostatnie kilka minut ich ruchy śledziło piętnaście błyszczących grotów gotowych do strzału.Tak, czy inaczej leśny ludek odszedł tak szybko, jak się pojawił, zaś zza krzewów, z kierunku w którym praktycznie strzelali, wychynął wilk, którego cudem nie trafili swoimi zbłąkanymi strzałami. Tego dnia definitywnie dopisywało im szczęście, choć jednak nieco bardziej Rickardowi.
Kiedy zaś wszystko się wyjaśniło, zaś Kamyczek i Aenarion najwyraźniej kończyli już rozmowę, należało dokończyć przerwany pojedynek. Tak więc Durrandon naciągnął cięciwę... i także nie trafił. Postanowiono oddać po jeszcze jednej salwie i tutaj szczęście uśmiechnęło się do Rickarda. Zwyciężył...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Czw Cze 23, 2022 8:23 pm

Rozmowie swego pana z Kamyczkiem nie poświęcał już wiele uwagi, łowiąc uchem jakieś ogólniki. Przede wszystkim o to chodziło, ażeby być gotowym na wypadek jakieś draki. Takowej nie oczekiwał, niemniej co przysięgał to przysięgał i na obowiązku wypełnienie wolał być gotowy w razie co. Samemu też nie chciał ewentualnie przykro wpaść. No ale, do strzeleckiego konkursu wracając. Szło całkiem niełatwo. Kron okazał się być godnym przeciwnikiem, który mógł rywalizować nawet z takim mistrzem strzelectwa jak Rick. Ewentualnie słynny gladiator miał dziś po prostu trochę mniej szczęścia. Tak czy siak, do czasu szli łeb w łeb z wynikiem a wojak dobrze się bawił. Samotnik Mor chyba też nie gardził rozrywką. Zapewne mu pasowały jabłka i fakt, że może się przyglądać, nie będąc zadręczanym gadaniem.

Gadka szmatka, jakieś śpiewy dziwne ale ładne. Dzieci Lasu wychynęły z ukrycia. Podejrzewał, że tak może być. Strzałę miał już na cięciwie, jakby co, ale nie oczekiwał prób ataku. Przecież logika nakazywałaby Dzieciom użyć lepszych pozycji i elementu zaskoczenia w ewentualnym ataku. Pokazanie się przeczyło wrogim intencjom. Przynajmniej on był takiego zdania.
Kiedy wszystko było jasne, wrócili do strzelania w jabłka. Ostatnie zaś jabłuszko nastręczyło problemu obu strzelcom. Musieli zrobić dogrywkę. Łowca spudłował, zaś Rickard utrafił. Uśmiechnął się wojak, kiedy wreszcie mu się udało. Spojrzał na Krona i uśmiechnął się.
- Całkiem nieźle. Godny z was przeciwnik. - Rzucił. Zaszedł tez do konika, by tam z sakiewki wyciągnąć dwie złote monety. Co prawda wygrał, ale był szczodrym człowiekiem i doceniał kunszt przeciwnika. - Proszę... Wygrana czy nie, zasłużyliście. - Powiedział, wciskając pieniądze w dłoń łowcy. Odmowy się nie spodziewał, ale jeśli takowa się przydarzyła, to nie chciał o niej słyszeć. Prezent to prezent.

Co go jeszcze interesowało, to zasłyszana cena Kamyczka za bycie przewodnikiem. Śmiesznie niska. Ciekawe, czy Dzieci Lasu byłby gotowe na inne wymiany. Słyszał, że parają się magią, więc może wymieniłby coś magicznego albo po prostu ciekawego za jeden z jego łuków. To nie były wszakże byle jakie łuki. Te refleksyjne cacuszka wykonano ze smoczej kości a ani drewno z Wysp Letnich, ani czardrzewo lepsze być nie mogły. Była to na pewno myśl do przedyskutowania. Niemniej, na później, gdy Kamyczek będzie wolna. Może w drodze.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pią Cze 24, 2022 7:25 pm

- Kto powiedział, że my krwawimy? - zapytał z całkowitą powagą, czyniąc sobie ostatni żart z leśnych skrzatów w tej części rozmowy.

Ciekaw był czy Dzieci Lasu zdawały sobie sprawę, że Pierwsi Ludzie oddaliby pewnie sadzonkę czardrzewa za kontrakt handlowy i beczkę piwa. Może nawet tylko za beczkę piwa. Tak czy inaczej, zawsze była to możliwość pozostająca w jego zasięgu, tak więc nie było sensu specjalnie przejmować się zasadami leśnych ludków. Będzie lub nie, sposób się znajdzie.
Kiedy inni interesowali się jakimiś ptakami czy innym szelestem po krzakach, on nie rozglądał się wokół i raczej nie wyglądał na zaskoczonego. Podobne sztuczki nie robiły na nim wrażenia, a nawet gdyby nieświadom był w ogóle swego otoczenia, to nie chciałby dawać Dzieciom Lasu satysfakcji. W końcu już zaczął wkręcać je trochę, wykorzystując fakt, że nigdy wcześniej nie widziały przedstawicieli jego ludu. Jedynie kiedy wilk się zbliżał, Sarosh wysunął się zza Belaerysa, ocierając mu się o nogi. Położył mu rękę na łbie i podrapał, aby jasne było, że wielki kot nie szykuje się do niczego niecnego.
- Sztylet i strzały - powtórzył. - Niech będzie - zgodził się. - Podejrzewam, że olbrzymy te żyją gdzieś dalej, tak więc najpierw powinniśmy powrócić do pobliskiej wioski - powiedział, zakładając, że skoro Mor nie wiedział za dużo o swoich współbraciach, to inne olbrzymy nie bytowały w bezpośrednim sąsiedztwie. - Zostawiliśmy tam część naszych towarzyszy podróży.
Pozostawała jeszcze sprawa potężnego Mora. Skoro zgodził się na ofertę, to musiał wyruszyć w podróż z nimi, prawda? W końcu nie kryli się, że docelowo olbrzymów na ofiarowanym im obszarze będzie więcej, a jakoś na miejsce musiał dotrzeć. Sam zaś nie trafi, a morza wpław nie przepłynie. Chociaż kto wie. Może akurat on by Wąskie Morze dał radę pokonać. Tak czy inaczej, trafić by miał problem. Zwłaszcza, że Belaerys nie wiedział jeszcze gdzie dokładnie go ulokuje, ponieważ jego podwładni dostali rozkaz rozeznania się w kilku różnych lokacjach. Miał nadzieję, że w czasie jego trwającej księżyce nieobecności wybadają grunt dość dobrze.

Kiedy wszelkie ustalenia - zdawałoby się - mieli za sobą, pozostawało ruszyć w drogę. Do pozostałych olbrzymów podchodzili tak samo jak do ich nowego, mocarnego przyjaciela. Spokojnie, z podarkami i identyczną ofertą. Z pomocą Dziecka Lasu pierwsze wrażenie, miał nadzieję, będzie lepsze i przebiegnie bardziej gładko. Kiedy zaś załatwią sprawy z olbrzymami - które chyba również będą musiały dołączyć do ich orszaku - złożą wizytę lokalnym Dzieciom.



Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Pią Lip 01, 2022 11:15 pm

Czas między Ósmym a Dwudziestym dniem Ósmego Księżyca roku Siódmego po Podboju



Nie było więc co mitrężyć czasu, tylko ruszać. Szczególnie, że dwa miejsca, o których Kamyczek mówiła - trzecie odpadało ze względu na odległość - znajdowały się po dwóch stronach drogi, którą zbudowali sobie ludzie.
- Nie ociągajcie się i nie zatrzymujcie bez potrzeby. Chciałabym jeszcze zdążyć na wielkie wydarzenie na Wyspie. - rzuciła Kamyczek, kiedy przedzierali się pierwszego dnia wspólnej wędrówki przez knieję.
Kiedy po trzech dniach dotarli do niewielkiego wzgórza, ich oczom ukazało się coś na kształt... domu..? Domu, o ile tak można nazwać kilka drzew wbitych w ziemię i opartych o wielką skałę, zaś pod nimi wyrytą dziurę. Tak oto dzielni poszukiwacze natrafili na leżę pary olbrzymów, posiadających o dziwo, aż trzy mamuty. Olbrzymka i olbrzym zagościli w miejscu bardzo oddalonym od jakichkolwiek ludzkich sadyb, głęboko w lesie. Z rzadka więc widywali ludzi, jeszcze rzadziej srebrnowłosych. No po prawdzie to nigdy. Nie dziwne więc, że podchodzili do obcych z dystansem. Ten dysonans niejako niwelowała obecność Kamyczek, do której giganty odnosiły się nader szacownie, oraz Mora. Ciekawe swoją drogą, czy to o samą kobietę chodziło, czy o jej ludek..? Tak, czy inaczej, po krótkiej rozmowie para postanowiła dołączyć. Pierwszy sukces.
W drugie miejsce, tam gdzie ponoć osiedliły się aż trzy olbrzymy, droga była daleka. Z goła niemal tydzień potrzebowali, by przebić się przez las, przejść trakt i zagłębić się ponownie w roślinność po drugiej stronie. Tutaj natomiast leżem olbrzymów okazał się głęboki jar, którym leniwie płynęła rzeczka. Tutejsi mieszkańcy umościli się pod rozłożystymi korzeniami ogromnego dębu rosnącego na skraju urwiska. Tym razem natrafiono na trzy olbrzymy, dwóch męskich przedstawicieli i jedną olbrzymkę, posiadających jednego mamuta. Obecność zarówno Kamyczka, jak i trójki olbrzymów okazała się zbawienna, bowiem rozmowa była krótka i mała grupka ochoczo dołączyła.
Nie pozostało więc nic innego, jak udać się do siedziby Dzieci Lasu, szczęśliwie leżącej po tej stronie Królewskiego Lasu. Wystarczyło nieco ponad półtorej dnia drogi, by zbliżyć się do gęstego boru rozciągającego się na dziesiątki, a może nawet setki metrów. Tutaj trzeba było znacznie zwolnić, szczególnie mając konie i olbrzymy, bowiem tak gęsta była roślinność. Kamyczek zaś kategorycznie zabroniła wycinania sobie jakiejkolwiek drogi. Natomiast kiedy już pokonali tą gęstwinę, ich oczom ukazała się rozległa, wzgórzysta polana, otoczona dziesiątkami pradawnych, rozłożystych dębów, oraz białodrewnych Czardrzew o wyrzeźbionych, upiornych twarzach. Kawałek dalej, niewielki strumień kaskadowo spadał po omszałych kamieniach, by niknąć w niewielkim jeziorku, nad którego brzegami wylegiwały się sarny, jelenie, a nawet dwa wilki. Całość krajobrazu wręcz lśniła w promieniach słońca i zapierała dech w piersi. Aenarion natomiast poczuł się dość nieswojo, niemal bombardowany pulsami magii. To miejsce definitywnie było nią ogromnie przesycone. Było tego tak dużo, że nie sposób powiedzieć, czy to zwierzęta, Dzieci Lasu, czy te Czardrzewa tak działały. A może wszystko na raz..? Bardzo dziwne, odosobnione uczucie, którego nigdy jeszcze nie czuł.

- Nie rozpalajcie ognia, jest tutaj zabroniony. Zostaw broń i pójdź ze mną. - zwróciła się bezpośrednio do Aenariona. - Sam. Nasi Mędrcy przyjmą cię i wysłuchają. - przedstawiła. Czy było inne wyjście..?



Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Sob Lip 02, 2022 5:16 pm

Ruszyli zatem w podróż. Miał konkretnie co do niej plany i tego zamierzał się trzymać. W wolnym czasie postoju uczył się. Niestety, wyszło to nieciekawe. Być może chodziło o to, iż podróżowali po terenach, gdzie harcowały sobie Dzieci Lasu i podświadomie człowiek chciał być czujny. Niby mieli przewodnika, niby wszystko w porządku, ale jednak... No, tak czy siak, trudno się mówi. Być może wyjdzie razem kolejnym. Trochę podróży jeszcze przed nimi było.
W czasie samej drogi, ewentualnie po skończonej nauce, przesiadywał w towarzystwie swych kompanów a czasem próbował też zagadać do Mora. Mogli sobie pogadać lub zaznać trochę rozrywki, rzucając czymś do celu albo jakoś tak. Olbrzym imponował mu swoimi możliwościami, więc próbował nawiązać jakąś nić porozumienia. Acz na niewiele liczył.

Aenarion zwerbował kilka olbrzymów i włochatych mamutów. Cóż, Rickard zawsze myślał, że te stwory żyją tylko w mroźnych krainach. W sensie mamuty. Najwyraźniej się mylił. Mniejsza o to, nie jego to zainteresowania. Bardziej interesowało go sanktuarium, czy tam gaj, leśnego ludku. Kiedy tam dotarli, zamierzał do wszelkich nakazów się stosować. Ich dom, ich zasady.
Co więcej? Ano chciał się trochę pokręcić. Nie był im wrogiem, więc liczył, że któreś z nim parę słów zamieni. Czego chciał? Ano może które byłoby chętne na sprawdzenie się w łuku, co? Od tak, dla zabawy. W końcu Dzieci były dobrymi łucznikami a umiejętności wymagają praktyki. Ewentualnie zasięgnąć chciał też informacji o kim, kto może byłby chętny do wymiany.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Sob Lip 02, 2022 10:32 pm

- Kudłaty słoń... - rzekł cicho do siebie, spoglądając na mamuta zmrużonymi podejrzliwie oczyma. - Dziwne...
Dociekając jednak czym to stworzenie jest - mamutem - okazało się, że musi to być jakaś odmiana podobnych istot, które zamieszkiwały rzekomo dalekie Ib na północy Essos. Jemu również zdawało się, że uświadczyć przedstawicieli tego gatunku można jedynie tam. Daleko na północy, gdzie mróz zmuszał to zaopatrzenia się w podobnie gęste futro. Każdego dnia odkrywa się jednak nowe rzeczy!
Tak czy inaczej, udało im się zdobyć kilka - za mało! - olbrzymów. Te marudne stworzenia okazały się mieszkań w grupach naprawdę niewielkich, jak na razie od jednego do trzech osobników, co utrudniało ich szukanie. Nie chciało mu się latać za nimi w tę i we w tę, ale miał pewien pomysł jak można ograniczyć stratę czasu.

W końcu dotarli też do siedziby Dzieci Lasu, która okazała się chyba najbardziej zarośniętą częścią tego lasu. Cóż... Z pewnością gęste krzaki tworzyły doskonałą zaporę dla chcącego szybko natrzeć przeciwnika, więc uznać je można było za formę prymitywnych, naturalnych umocnień. Nie byłby najszczęśliwszym człowiekiem, gdyby goście postanowili wybijać mu dziury w ścianach i murach, tak więc postanowił zastosować się do zalecenia, aby zielska nie ciąć.
- Ładny zagajnik - stwierdził, kiedy dotarli w końcu na miejsce.
To miejsce zdecydowanie było tym czego szukał. Z każdej strony dało się wyczuć coś ciekawego i - jeżeli założy się, że magia nie jest naturalna - nienaturalnego. Trochę jak w czasie spotkań władców Włości, kiedy ze względu na istotność tematu wszyscy Smoczy Lordowie zjawiali się osobiście.
- Hmm... Dobra - rzucił tylko, wzruszając ramionami, kiedy Kamyczek do niego podeszła. - Momencik.
Odpiął pas z mieczem i dał go Regongarowi. Nie czuł się specjalnie zagrożony, ponieważ przez ostatnie dni Dzieci Lasu wywiązywały się ze swojej części umowy, a oni nie robili nic proszącego się o konflikt. Poza tym wierzył w jakość swojego napierśnika, a żeby pozbyć się drewna i drzew miecz nie był mu potrzebny. Jego ludzie rozbili tymczasem obóz bez rozpalania ognia - najwyraźniej posiłek na czas postoju składać się będzie z owoców, warzyw i suszonych racji - na kształt okręgu. Oczywiście zachowywali wszelką czujność. Zaufania zaufaniem, ale w sumie to nie ufał za bardzo leśnym ludkom. Ach... Prezenty jakie miał dla Dzieci były częściowo bronią, a skoro nie mógł jej wziąć i musiał iść sam, to przekazał je jakimś leśnym skrzatom przed udaniem się do ich mędrców.
Kiedy udał się za Kamyczkiem, Serosh podążył za nim, powoli doganiając ich i ocierając mu się o nogę. Belaerys podrapał go za uchem i spojrzał na swoją przewodniczkę.
- Chyba chce iść z nami - stwierdził, jakby lew zdecydował i on sam nie miał wpływu na jego pragnienia.

Spotkanie, spotkanie... Przywitał się na pewno z zachowaniem wszelkich uprzejmości. Później chyba musiał przedstawić co chciał, chociaż szczerze powiedziawszy, to trochę zapomniał. Na początek zapytał o te sadzonki drzew. Tak z dwie lub trzy by były mile widziane. Później właściwie miał pytanie o olbrzymy, ponieważ bieganie za nimi po lesie bez dokładnej wiedzy gdzie są okazywało się niezwykle nieefektywne. Zastanawiał się więc czy Dzieci Lasu mogłyby poinformować grupki olbrzymów w jego imieniu - za odpowiednią rekompensatą oczywiście - i zgromadzić wszystkie chętne giganty u ujścia rzeki Wendwater. Myślał też właściwie nad złożeniem podobnej propozycji Dzieciom co ta, którą dostały olbrzymy. W końcu może interesowałby je bezpieczny kawałek ziemi, gdzie mogą sobie wyhodować nowy las. Propozycję tę raczej chciał kierować do indywidualnych, zwykłych Dzieci, ponieważ ich przywódcy już sobie raczej władali tutaj, ale mógł wspomnieć. Z leśnymi skrzatami było o tyle lepiej, że były bardziej komunikatywne i bystrzejsze niż olbrzymy, więc nie byłoby problemu żeby zostawić je i ustalić, że wrócą później. Poza tym chciał wypytać ich o wszelkie ciekawe rzeczy, a sami oczywiście również mogli zadawać pytania.

Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Pon Lip 04, 2022 4:34 pm

Właściwie Rickardowi wystarczył raz ponownej "zabawy" z Morem, by przekonać się, że olbrzym jest fatalny w ciskaniu do celu. Być może Jeleń nie pokumał pierwej faktu celnych rzutów i skrytej obecności Kamyczek tuż akurat nad obręczą. Tak, czy inaczej, dalsze podobne gry z gigantem nie były czymś ciekawym dla Rickarda, niepowodzenia jednak wcale nie zrażały olbrzyma. Wyglądał na kogoś, kto się świetnie bawi.
Do sprawdzenia się w celności znalazła się jedna osóbka. Na wyzwanie odpowiedziała Kamyczek, z ciekawością patrząc na broń ze smoczek kości. W końcu Dzieci Lasu słyszały o latających stworach, lecz nigdy nie miały okazji ich uświadczyć. Tak, czy inaczej, warunki pojedynku miały być takie same, jak pod jaskinią Mora. Oboje posyłali po strzale w stronę jabłka, które z każdą kolejną parą salw było oddalane coraz bardziej. Wszystkie dziesięć pierwszych pocisków dosięgło celu. Postanowiono więc zostać przy odległości, zaś za cel obrać dwa najmniejsze owoce z zapasów. Oboje "walczący" z wielkim skupieniem - bowiem takiego wymagał niemal niewidoczny cel - napięli cięciwy, po czym każde w swoim tempie ją puściło. Benc! Obie strzały chybiły! Chwila oddechu, koncentracji i kolejne podejście, jak się później okazało, finalne. Bardziej celniejszy bowiem okazał się Rickard, który z niebywałą dokładnością posłał swój pocisk, wygrywając pojedynek.
Przechadzając się po Gaju, Durrandon mógł odczuwać niechętne spojrzenia mieszkańców, wszak stronili od ludzi i nadmiernego z nimi kontaktu. Nikt jednak nie zatrzymywał go, czy też nie wyganiał. Mógł więc podziwiać - przynajmniej z zewnątrz - wielkie Czardrzewa o szerokich pniach, które wydawało się, naturalnie były otwarte, tworząc w ten sposób przestrzeń do zamieszkania wewnątrz. Z pewnością nie uświadczył tu żadnego budownictwa. Natomiast poszukując czegoś na wymianę, mógł zamienić swój łuk na mnóstwo rzeczy. Pęki strzał i włócznie o obsydianowych grotach, obsydianowe sztylety, Eleganckie i gustowne szaty z liści, kwiatów i kory, acz raczej nie na rozmiar kogokolwiek mu towarzyszącego. Znalazły się nawet pancerze o większej, lub mniejszej grubości ze skór, kory i liści, amulety i bransolety z kamieni, drewna i leśnych darów. W końcu naczynia z rogów, czy wyśmienite potrawy, którymi mógłby raczyć się przez następne kilka dni. Widząc to wszystko, doszedł do jednego prostego wniosku. Dzieci Lasu korzystały praktycznie tylko z darów natury i nie sprowadzały od ludzi wszystkich tych przedmiotów przez nich wytwarzanych. Najpewniej także nie wydobywały, ani nie przetapiały żadnych ród.


Zwierzęciu pozwolono pójść, natomiast "dary" przyjęto bez większego entuzjazmu. O ile bronią żywo zainteresowała się Kamyczek - którą Aenarion podczas drogi poznał na tyle, by stwierdzić, że w świecie ludzi uchodziłaby za materialistkę - o tyle pozostałe dary będące w większości ładnymi ozdobami niespecjalnie zainteresowały mały ludek. Zresztą srebrnowłosy mógł już zauważyć, iż Dzieci Lasu nie przywiązywały dużej wagi do ozdób, a jeżeli już, to były to proste, acz ładne przedmioty stworzone z tego, co las oferował. Niemniej podarki przyjęto i tyle. Kamyczek poprowadził Belaerysa przez Gaj dookoła niewielkie wzgórza, gdzie po drugiej stronie zeszli nieco w dół, aż ich oczom ukazało się niewielkie wejście do pieczary. To znaczy niewielkie jak dla przykładu, dla olbrzyma. Zwykły człowiek, choć z małym trudem, ale dałby radę przejść. Kobieta skinęła głową na Aenariona, po czym weszła.
W środku, po krótkiej chwili, nim oczy przyzwyczaiły się do panującego półmroku, valyriańczyk dostrzec mógł trójkę Mędrców, jak nazwała ich Kamyczek. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta leżeli wplątani pośród sękatych korzeni Czardrzew rosnących ponad nimi. Kamyczek skłoniła się, po czym pozostając w półskłonie wycofała się, pozostawiając przybysza z Mędrcami.
Pierwszy przemówił mężczyzna o brązowej skórze i białych włosach rozpostartych tak, że nie wiadomo było gdzie są jego włosy, a gdzie białe korzenie drzew. Głos trójki mędrców przywitał Aenariona chłodno i w krótkich słowach. Bynajmniej, nie było czuć w tym wrogości, czy odrazy. Odczuwalna natomiast była silna pulsacja magii od jego rozmówców. Ci natomiast wysłuchali gościa, po czym głos zabierał ten sam mężczyzna, kiedy tylko był na to stosowny czas, bowiem nie przerywał Aenarionowi w żadnym wypadku.
- Wyczuwamy w tobie silne źródło darów od Bogów. Podobne, choć mniejsze jest także w twoim kocie. Co nam o tym powiesz..? - zapytał mężczyzna rzeczowo. - Po co wam nasze święte drzewa w dalekich krainach, gdzie nie wyznajecie naszych Bogów i gdzie ich nie ma, bo nikt z nas tam nie żyje..? - padło kolejne pytanie, kiedy Belaerys zapytał o sadzonki.
- Dobrze, tak będzie. - odparł Mędrzec na pytanie o olbrzymy i pomoc w ich ogarnięciu. Czemu tak szybko i tak łatwo się zgodzili..? To miało pozostać tajemnicą, chyba że Aenarion próbowałby wyciągnąć nieco więcej informacji.
- Co uważasz za ciekawe..? - zapytał retorycznie. - To, że armia Wolnych Ludzi zza Muru, prowadzona przez okrutnego Magnara i wyznająca nowych, krwawych Bogów pokonała w bitwie zjednoczone królestwa Północy i uderzyła w Mur. Czy to, że jesteście trzecim ludem w ostatnim czasie, który nawiedził ten kontynent...? A może coś innego..? - mogli zobaczyć to co było i to co jest prawie na całym kontynencie, a nawet czasami to co będzie. Co dla tego człowieka oznaczało "ciekawe"..?


Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Pon Lip 04, 2022 6:05 pm

Pokumał, pokumał. Rozważał nawet, czy Kamyczek nie pomagała olbrzymowi, czy może czaszką dała jakiś znak swym ukrytym towarzyszom. Oczywiście w tamtym monecie jeszcze nie miał pewności odnośnie obecności tych "towarzyszy", niemniej jednak oczekiwał, iż mogą takowi gdzieś się kryć. No ale, mniejsza o to. Mor lubił się bawić w ten sposób. Rickard zaś lubił rywalizację. Zaproponował mu też, że muszą kiedyś spróbować się w przeciąganiu liny. Wyjaśnił mu na czym to polega i zasugerował, by stanął on przeciwko niemu i jego dwóm najsilniejszym kompanom. Tak byłoby chyba uczciwie. Co prawda wojak mógłby pewnie siłować się z koniem bojowym albo nawet i dorodnym bykiem, jednak coś czuł, że olbrzym może dwa takie byki wziąć pod pachę i z nimi spacerować, więc sam nie miał szans. Aczkolwiek gdyby olbrzym nalegał, to on się porażki nie bał. Bywa, że się zdarza a z takim mocarzem przegrać, to żaden dyshonor.

Z Kamyczkiem stanął do pojedynku strzeleckiego. Oczywiście zaprosił Mora i jeśli ten chciał, mógł pożerać przebite strzałami owoce. Tak.
Próba była bardzo wyrównana, to musiał niedużej łuczniczce oddać. Wiele padło strzałów a na finiszu nastąpiła wielka niepewność, po której to on był ostatecznym tryumfatorem. Choć zwyciężył, czuł niemały szacunek do umiejętności przeciwnika, toteż postanowił obdarować Kamyczka za ten wspaniały pokaz umiejętności. Oddał mu swoją włócznię, z której i tak nie korzystał prawie a raczej miał ze sobą, licząc, iż być może dane im będzie podczas wojaży zapolować. Jeśli tak wypadnie, to pożyczy gorszą włócznię od kompana, zaś w Valyrii odkupi sobie oddaną albo i dwie, jeśli będzie miał taki kaprys. W końcu pieniędzy mu nie brakowało.
- Proszę. To solidna broń. - Rzekł, wręczając kobiecie podarek. Potem może zamienił z nią kilka słów a następnie udał się szukać... Szczęścia? Wziął ze sobą swego kompana, który na potrzebnej sztuce się trochę znał. I tak ruszyli, oczywiście starając się zachowywać godnie. Szanował dom swego gospodarza. Ba, nawet przysiadł przy największym z drzew i trochę się... pomodlił? Co prawda, przerzucił się na Valyriański panteon, ale Starych Bogów nigdy nie widział jako "bogów". Raczej oddawał w tamtej chwili cześć siłom natury, które tutaj panują.
W pewnym momencie coś jego przyjaciel i nauczyciel zauważył. Rickard był ciekaw, na co trafili. Bardzo ciekaw.

Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pon Lip 04, 2022 6:54 pm

Życie pośród drzew, mieszkanie na drzewach i w drzewach, a teraz jeszcze bycie drzewem - pomyślał, patrząc na "mędrców". - Powiedzieć, że lubią drzewa, to jak nic nie powiedzieć. Podejrzewał nawet, że Dzieci Lasu kochają drzewa bardziej niż jego krajanie kochają smoki.
- To hrakkar, a nie kot - poprawił leśnego ludka. Sam czasem nazywał Serosha kotem, głównie w myślach, ale nie spodziewał się, że ktoś uczyni to całkiem poważnie w trakcie rozmowy. - Nigdy nie dostałem żadnego daru od bogów, a na pewno nie od tych lokalnych - powiedział. - Jeżeli zaś chodzi wam o to - wystawił dłoń, na której z kilku, a później kilkunastu iskierek uformował się mały smok, który zaraz wzbił się w przestworza i zaczął latać wokół jego dłoni oraz pomiędzy palcami - To jest to coś co po prostu robimy tam skąd pochodzę.
Tak, zdecydowanie za bardzo przejmowali się drzewami.
- Właśnie dlatego, że ich tam nie ma, a mogłyby być - odpowiedział na pytanie o sadzonki. - Hmm... Czyli leśni wędrowcy z Królestwa Ifequevronów nie są z wami spokrewnieni? Szkoda, opowieści brzmiały dość podobnie do tego co widać u was.
Zgodzili się za to bardzo łatwo pomóc z olbrzymami, co było dobrą nowiną. Oczywiście trzeba było ustalić czas, ponieważ podróż w dwie strony zajmie statkom wiele dni. Zaproponował więc dzień obecny za równe dwa księżyca u ujścia rzeki Wendwater. Zapytał też czego Dzieci Lasu oczekiwałyby za swoją pomoc. Czy może chciały zrobić to za darmo? Jeżeli tak było, wówczas z pewnością musiał wzmóc czujność, albowiem dziwne by było gdyby robiły coś takiego "z dobroci serca".
- Och... Więc o tym był ten sen - mruknął, kiedy Dzieci Lasu powiedziały coś o północy. - Pierwszy wątek nie jest mi obcy, widziałem to we śnie - powiedział. - Chociaż chętnie dowiem się więcej, jeżeli macie takie informacje, ponieważ nie jest to coś związanego jedynie z tą krainą. Echa tego co napędza waszych barbarzyńców słychać także daleko na wschodzie - oznajmił, uważnie przyglądając się reakcji mędrców. - Drugi wątek tym bardziej nie jest mi obcy, w końcu jestem świadom swojego położenia - dodał. - Więc... Jeżeli wiecie coś więcej o pierwszej wspomnianej sprawie, tak, to może być ciekawe. Inne ciekawe rzeczy - chociażby to co robicie tutaj. Nigdy wcześniej nie widziałem nikogo kto stałby się jednością z drzewem - zauważył. - Wasze zwyczaje, zaklęcia, tego typu informacje mogą być wielce ciekawe. Mówiąc całkowicie szczerze, to po części sny o tym co dzieje się na waszej północy skłoniły mnie do odwiedzin. Jeżeli macie tu rzeczy tego pokroju, to istniała również szansa, że macie tu coś co może pomóc podobne horrory zatrzymać.
Jeżeli zadrzewieni mędrcy sami byli zaciekawieni, to mógł im rzecz jasna opowiedzieć o głodnych, pożądliwych głosach z głębin Leng, które kierowały się w stronę dalekiej północy. Jako że studiował w domu zwoje i księgi dotyczące Essos, w tym jego wschodnich regionów, mógł też opowiedzieć im co nieco o samym Leng. Jego mieszkańcach oraz legendach.
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Pon Lip 04, 2022 10:04 pm

Olbrzym w zasadzie wiedziony ciekawością zgodził się na kiedyś. Teraz jednak chciał spokoju, gdyż nieswojo czuł się w tym miejscu. Za dużo Dzieci Lasu, za dużo dziwnego odczucia w tym miejscu. Wolał nieco się oddalić - zresztą jak reszta olbrzymów - i tam poczekać, aż przybysze załatwią swoje sprawy. Rickard tymczasem, wiedziony magicznym nosem mentora obszedł wielki kamień nienaturalnie przytulony do rozłożystego dębu, by trafić na nietypową scenę. Otóż na wielkich liściach na ziemi siedziały małe dzieci Dzieci Lasu, oglądając teatrzyk. Nie był to jednak byle jaki teatrzyk, o nie. Wystawiany przez mężczyznę teatr cieni był wprost zachwycający i nie sposób było oderwać od niego wzrok. Całość przedstawienia wyglądała niesamowicie, wręcz MAGICZNIE! Najlepsi sztukmistrze widywani przez Jelenia w Essos nawet w połowie nie umywali się do spektaklu, jaki teraz oglądał. Natomiast mentor Durrandona wprost rozpływał się z zachwytu.
- Tak, tak, na niewtajemniczonych to robi spore wrażenie. - radość z oglądania brutalnie przerwał im głos kobiety. Kiedy Rickard na nią spojrzał, dopiero teraz zauważył przedstawicielkę leśnego ludu siedzącą obok. Przy niej zaś dostrzec mógł kilka różnej wielkości wiklinowych koszy - jedne były otwarte, inne zamknięte - Kobieta lepiła coś na wypolerowanym kawałku kory, niczym desce. Wyglądało to jak jakaś papka, która wkrótce miała stać się ciastem. Czasami dziwnie poruszała palcami nad nią. Czasem dolewała wody z miski, czasem dosypywała czegoś, co wyglądało jak mąka. Poza tym miała pod ręką w niewielkich ilościach jakieś proszki, wysuszone liście i inne dziwne dodatki, będące "darami" lasu. Zaglądając do koszy, Rickard dostrzec mógł dwa rodzaje czegoś na kształt... chlebków..? Sucharów..? Na pewno coś, co piekarze wrzuciliby do pieca, acz takowych tutaj nie widział.Owe suchary przypominające podpieczone placki były w dwóch kolorach. Jedne biało-żółtawe z ciemniejszymi miejscami przypalenia, oraz takie w kolorze wczesnowiosennego mchu.
- Spróbujcie trochę. - zachęciła kobieta. - W twoim stanie polecam te jaśniejsze. - dorzuciła, dolewając do grudkowatej masy nieco wody. Po spróbowaniu małego gryza, Rickard poczuł się, jakby zjadł przynajmniej z bochenek świeżego chleba z piekarni. Niezwykle syto, jak na tak mały kawałek...


Uwagę na temat zwierzęcia, Mędrcy puścili mimo uszu nijak nie reagując. Podobnie stało się, kiedy Aenarion powiedział o swoich umiejętnościach, a także je zaprezentował. Pokazem zdecydowanie natomiast jeszcze bardziej skupił na sobie ich uwagę.
- Jeśli nasi Bogowie chcieliby opiekować się waszymi krainami, od dawna stałyby tam Czardrzewa będące ich oczami na świat. Nie wiemy też nic o żadnych braciach i siostrach mieszkających na waszym kontynencie. Od początków świata mieszkaliśmy tutaj, w Westeros i to pomimo lądowego mostu, jakim było Ramię, teraz zwane Złamanym Ramieniem. Stamtąd też, ze wschodu, z waszych krain przyszli Pierwsi Ludzie tysiące lat temu i zaczęli toczyć z nami wojny. Teraz ponownie, ze wschodu, z waszych krain, tym razem na łodziach przypływają kolejni ludzi, fanatycznie walcząc nie tylko z nami, ale i Pierwszymi Ludźmi. Najwyraźniej Bogowie nie mieli czego szukać w tamtych krainach. - wyraził swoje zdanie mężczyzna, dodając krótko, że i tak decyzja należy do kręgu z Wyspy. Zresztą oni sami tutaj nie mieli teraz sadzonek, które od tak mogliby oddać. Zapytanie o cenę za pomoc w sprawie olbrzymów zbyli przyniesionymi już przez Belaerysa podarkami i chęcią wiedzy na temat jego krain.
Prawdziwe ożywienie, jeśli tak to można to nazwać w stosunku do ludzi leżących wśród korzeni od... właściwie jak dawna..? Lat, dekad, czy stuleci..? Na pewno od bardzo dawna. Wracając jednak, owe poruszenie wywołały słowa o śnie, oraz wszystkie dalsze. Kiedy natomiast wspomniał o "echach ze wschodu" Mędrcy wymienili spojrzenia. Tak, definitywnie coś wiedzieli, lub przynajmniej wyczuwali.
- I my wyczuliśmy mrok budzący się od jakiegoś czasu na wschodzie. - po raz pierwszy głos zabrała kobieta. - Niebywałe jak wiele potrafisz, a jak jednocześnie jesteś obcy. Miewasz tylko sny, czy potrafisz też przenieść się do swojego hrakkara..? - zapytała, z trudem wymawiając nienaturalną dla jej języka nazwę zwierzęcia.
- Dwie zimy temu do krain za Murem przybyły okręty niosąc dziwnych ludzi ze wschodu, wychwalających innych, krwawych Bogów. - zaczął odpowiadający do tej pory mężczyzna, kiedy tylko Aenarion wyjaśnił swoje kobiecie. - Zgodnie z tradycją Wolnych Ludzi, zaczęli zjednywać sobie plemiona, składając Bogom ofiary z poległych. Kilka księżyców później dołączył do nich dobrowolnie Magnar Thennów, uważany już wtedy przez swoich za wcielenie Boga. Wzywał kolejnych wodzów do siebie, zabijając po kilku na raz w pojedynkach, zaś jego wojownicy mamieni kapłanami, napadali i mordowali współbraci w imię nowych Bogów. Królowie Północy zjednoczyli się i wraz z Nocną Strażą ruszyli na Prawdziwą Północ, by rozbić wojska Wybrańca. Ten ponoć podczas bitwy szalał jak najgorszy demon, zaś królowie przegrali, a kilkoro z nich straciło życie. Potem wielka armia Wolnych Ludzi ruszyła przez Nawiedzony Las na Mur, kierując się w stronę Wschodniej Strażnicy. Żaden z zamków Muru nie ma Czardrzew, nie wiemy więc co tam się stało, było to bowiem niespełna dwa księżyce temu. Wiemy jednak, że przeszli Mur.
- Wśród naszego ludu krąży legenda na temat Długiej Nocy i czasów jej końca. - zaczęła kobieta, kiedy tylko jej poprzednik skończył. - Podobno w owych czasach po świecie chadzali podobni, krwiożerczy Bogowie, nakłaniając do swojej woli wszelkie istoty i wysyłając je, by mordowały wszystko, na co natrafią. Nie jest jasnym jak to się stało, lecz mówi się, że złamano ich, zapieczętowano w jednej formie i zamknięto w korzeniach wielkiej wyspy, a wraz z ich końcem nastał koniec Długiej Nocy. - naturalnie Mędrcy łaknęli wiedzy o wschodzie i owej wyspie Leng, tak podobnej do tej z ich legendy.
- Jedność z awatarami Bogów jest przeznaczona dla bardzo nielicznych. - tym razem po raz pierwszy odezwał się drugi z mężczyzn wyglądający najstarzej z całej trójki, dokładnie ważąc słowa. - Pozwalają widzieć to co oni widzą, pozwalają widzieć to, co pamiętają, to co jest i to co było, czasami to co będzie... Podejdź. - rozkaz brzmiący niemal jak prośba. - Dotknij korzenia, skup się. Spojrzyj na swoich towarzyszy zielonymi oczami. - czy to była próba..? Najpewniej...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Pon Lip 04, 2022 11:07 pm

- Na wschodzie są dziesiątki różnych ludów i jeszcze więcej bogów. Ktoś z pewnością się nimi opiekuje  - stwierdził. - Może ktoś z was kiedyś zawędrował i tam, ale nie było to tak dawno, że o tym nie pamiętacie i jednocześnie nie wiecie, ponieważ nie było tam czardrzew? - zasugerował. - Wszak w pobliskich górach żyły również olbrzymy, które spotykacie licznie w Westeros - dodał, przypominając sobie opowieści o krwiożerczych Jhogwinach. - Ech... Wiecie, że ziemie na wschodzie są znacznie większe od Westeros, prawda? - zapytał, a chociaż kartografowie mieli skłonności do mylenia się, to wątpił, aby przestrzelili się aż tak bardzo. Zresztą mógł pomyśleć ile dni zajęła mu żegluga tutaj i marsze, a ile czasu pochłaniały statkom podróże do Asshai czy wędrówki karawan do Sarnoru. - Mówienie o wszystkich ludziach ze wschodu jakby byli sąsiadami jest bardzo nietrafne. Żeby dotrzeć z Valyrii do Andalos trzeba więcej czasu niż wymaga przepłynięcie tam stąd lub podróż z waszej groty do Starego Miasta. Ich "gorliwa" wiara jest zresztą dziwna nie tylko dla was...
Jedną rzeczą było ciąć na sobie jakieś dziwne symbole i kąpać się w krwi jak ci szaleńcy z Gogossos, co przynajmniej dawało namacalne efekty, a inną ciąć na swoim ciele gwiazdki żeby płynąć w nieznane i mordować dla jakichś milczących "bogów". I jedni, i drudzy byli zdecydowanie niespełna rozumy, ale ci pierwsi chociaż coś z tego mieli.
- Przenieść się w... Co? - uniósł brew i spojrzał na Serosha. - Profetyczne sny zdarzają się pośród moich krewniaków, nazywamy to smoczymi snami - powiedział. - Nie wiem nic o "przenoszeniu się" w jakiekolwiek zwierzę.
Czyli szaleństwo i krwiożerczy bogowie również przybyli tutaj gdzieś ze wschodu. Cudownie... Wyglądało na to, że wszystko co chce mordować przenosi się z Essos do Westeros i czyni tutaj swój dom oraz pole bitwy. Niefortunnie wyglądało na to, że cokolwiek wysłało tutaj swoich szalonych kultystów wciąż pozostawało na wschodzie. Jakby tego było mało zapowiadało się na to, że legendy o starożytnych bożkach zamkniętych pod Leng były prawdziwe. Ciekawe co powiedziałby o tym obecnie panujący cesarz Yi Ti? W końcu podbili oni Leng już jakiś czas temu. Było to trochę ponad jego głowę, ale była przynajmniej jedna osoba, której mógł zapytać o radę. Tylko najpierw musiał wrócić do Włości...
- Obecnie nad Leng sprawuje władzę Złote Cesarstwo Yi Ti - powiedział leśnym mędrcom - Cesarz, który zdobył wyspę, nakazał zapieczętować wejścia do podziemi, w których, wedle legend, bytowali ci "bogowie". Od tamtej pory wejścia są rzekomo zamknięte, a próba przedostania się do środka karana jest śmiercią - wyjaśnił. - Jeżeli chodzi o Yi Ti, to zamki waszych największych królów byłyby dla nich domostwami pomniejszych lordów, a największe miasta Westeros po kilkakroć zmieściłyby się w ich stolicy - Yin.
Kto wie, może świadomość siły Złotego Cesarstwa, które sprawuje obecnie straż nad tymi przeklętymi istotami odrobinę uspokoi Dzieci?
- Moje oczy są fiołkowe i, z całym szacunkiem, nie pragnę stać się częścią drzewa. Przynajmniej nie na stałe - powiedział, odrobinę nieufnie podchodząc do pomysły dotykania podejrzanych korzeni i patrzenia "zielonymi oczami".
Jeżeli jednak Dzieci Lasu były w stanie szczerze zapewnić, że nie wiąże się to ze zrastaniem się z drzewem czy innymi podobnymi nieprzyjemnościami, to mógł korzenia dotknąć. Zachowywał jednak szczególną ostrożność i cieszył się, że zwyczajowo użył wcześniej wszelkich dostępnych środków zaradczych.
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Wto Lip 05, 2022 1:53 am

No, nie do końca mu o teatrzyk chodziło. Właściwie to w ogóle. Jasne, zatrzymał się i pooglądał. Rozbiło to nawet wrażenie. Jego kompan najwyraźniej był niezwykle ujęty pokazem. On natomiast mniej, ale pewnie szło tutaj o poziom wtajemniczenia. W sensie, sztukmistrz zachwycał się sztuką, którą niejako pojmował a on, laik i osoba zaparzona na inne a bardziej praktyczne wykorzystanie tejże sztuki, nieco mniej był przejęty. Gdyby to była dobra walka dwóch zdolnych szermierzy, to co innego. Taki już był Rickard. Najpierw sztuki zbrojne, oręż i pancerze, potem zdecydowanie dalej baby, na koniec zaś inne przyjemności życia, czyli między innymi jadła, trunki, spektakle sztukmistrzów albo jazda konna.
Prowadzoną obserwację przerwała mu lepiąca jakieś placki czy inne "wypieki" kobieta.
- Bo ja wiem... Nie chcę waszych sztuk obrażać, ale wolę inne widowiska. - Odparł i uśmiechnął się na tyle przyjaźnie, na ile jego w połowie spalony ryj pozwalał. Potem temat przeszedł na wyrób spożywczy. Zaproszony do spróbowania, poczęstował się jednym z wyrobów. Nie miał pojęcie, czy nie żre na surowo zmielonej kory i ususzonych robaków, ale cóż... Organizm miał silny a strachliwy też nigdy nie był, za to wolał zachować uprzejmość. Podziękował ładnie przeto i spróbował.
- Hmmm... - Mruknął do siebie. - Czuję kontrast. - Rzekł, spoglądając na kobietę z uśmiechem. - Przedstawienie jest piękne ale, bez urazy, niewiele ma wspólnego z tym, co nazwałbym ogólnie pojętą praktycznością. Natomiast wasz wikt zabił mi całą przyjemność z jedzenia jednym kęsem. To wielce praktyczne, ale mało przyjemne. Ponownie, bez urazy... - Powiedział. Najedzenie się jednym kęsem było jak powalenie oponenta lepą na ryja, albo jak dojście w kobiecie po jednym pchnięciu. Żadna frajda. W przeciwieństwie jednak do spółkowania z kobietą, walka i jedzenie mogły być szybkie i pożyteczne. To znaczy, w jego pojmowaniu. Ci pojebani Andale to pewnie i z kobietami chcieli szybko. Dziesięć sekund, by zrobić gówniaka a potem wracamy do wyżynania pokutnej gwiazdy na dupie, bo przez chwilę poczuło się grzeszną przyjemność. Wracając jednak, bo tu mowa o ludziach a nie zje... umysłowo wybrakowanych. Zabić szybko czasem trzeba, najeść się do syta za niewiele też. Ten wyrób byłby, produkowany w masowych ilościach, idealny dla wojska. Mając zapas tego szajsu można by zredukować liczbę taborów i nie martwić się o zapasy w czasie oblężeń, czy to po jednej czy po drugiej stronie. Zapewne jednak nie da się tego wytwarzać masowo. Tak zgadywał.
- A ten drugi? Co się stanie, kiedy zostanie zjedzony? - Zapytał, wiedziony ciekawością. Usłyszawszy odpowiedź, lub odmowę jej udzielenia, miał jeszcze inne pytania. Chciał wiedzieć, czy może ona wie, czy aby jej lud umie wytwarzać magiczne rzeczy? Dla wyjaśnienia mógł pokazać swój przedmiot. O coś takiego jemu chodziło. Wątpił w powodzenie tego, co sobie teraz umyślił, ale przecież kto nie próbuje, ten zwycięstwa nie świętuje.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Sro Lip 06, 2022 10:44 pm

Dzieci Lasu mogły nie posiadać informacji o Essos, nawet tak podstawowych jak geografia kontynentu. Ale czemu się dziwić, skoro nigdy nie interesowało ich nic poza Westeros. Może to ta dornijska wielka pustynia, gdzie leśni mieszkańcy nie mogli założyć swych zagajników, by ruszać dalej na południe i wschód..?
- Interesujące. - rzekła tajemniczo kobieta, kiedy Aenarion zaprzeczył umiejętnościom wargowania. - Dar Zielonych Snów pokazujących aktualne, bądź też przyszłe wydarzenia jest u nas rzadkim darem. Znacznie częściej potrafimy wchodzić w skóry zwierząt. Z tego co wiemy, Pierwsi Ludzie także otrzymują te dary od naszych Bogów. Rzadziej niż nasz lud, niemniej większość z nich występuje wśród Wolnych Ludzi za Murem, których prowadzi teraz ten Wybraniec. - a przynajmniej tak wnioskowali z posiadanej wiedzy. Niemal w tej samej chwili, do "komnaty" wszedł niewysoki, szczupły mężczyzna o brązowej skórze i z krukiem na ramieniu.
- Korzeniu. - zwróciła się kobieta do niego, skinąwszy głową. Mężczyzna uczynił to samo, po czym odwrócił się do Aenariona. Usiadł na podłodze, opierając się plecami o skałę, wciąż patrząc valyriańczykowi w oczy. Po chwili jego oczy wywróciły się, pokazując same białka, natomiast ptak zakrakał głośno. Rozejrzał się po pomieszczeniu, wzbił w powietrze i zatoczył koło. Usiadł na jednym z korzeni i spoglądając Belaerysowi w oczy, przekręcił głowę raz w jedną stronę, raz w drugą. Nagle zwierzę opuściło lekko głowę, a siedzący pod ścianą mężczyzna poruszył się, miał zwyczajne oczy.
- Wicher. - klepnął ramię, zaś kruk naturalnym zachowaniem wzbił się i wylądował na ramieniu swego pana. Po chwili mężczyzna opuścił pomieszczenie. Aenarion mógł zdać sobie sprawę, że właśnie był świadkiem przeniesienia siebie w skórę zwierzęcia.
Czy informacje na temat cesarstwa wlały nieco nadziei i otuchy w serca Mędrców..? Trudno powiedzieć, bowiem wysłuchali opowieści z nieodgadnionymi minami. Nie skomentowali tego również.
- Nie każdy może zostać Mędrcem. - odparł najgadatliwszy z całej trójki. - Nie staje się to też od tak. Chcemy sprawdzić jak wiele nas łączy. - jeśli Aenarion postanowił spróbować, mógł poczuć bezpośrednio na skórze delikatne pulsowanie magii płynące z drzewa. Mimo jednak skupiania się i wytężania zmysłów, nie był w stanie przenieść swojej jaźni gdziekolwiek poza ciało.
- Nie aż tak wiele. - podsumował najstarszy z trójki Dzieci, kiedy przybysz odsunął się już od korzeni. Następnie odchylił się, kładąc wygodnie między korzeniami, objął je rękoma i - jak Korzeń - wywrócił oczy białkiem do zewnątrz. Tymczasem pozostała dwójka Dzieci Lasu chciała wiedzieć, czy przybysz ma jeszcze jakieś pytania do nich..?


- Przelewanie boskich darów - lub magii jak zwą ją niektórzy - w pożywienie, by mogło lepiej służyć podczas długich wędrówek nie ma być przyjemne, tylko praktyczne - odpowiedziała kobieta nijak nie poruszona słowami Rickarda. Nie przerywała też swojej pracy. - Drugi podajemy rannym, by szybciej wracali do zdrowia. - powiedziała jakby to było coś naturalnego i zwyczajnego. Pytanie o to czy potrafią nie musiało paść, bowiem przed sobą miał odpowiedź.
- Potrafimy. Choćby za dziesięć dni, z początkiem nowego księżyca wasz król odnowi Pakt na Wyspie Twarzy, a jako symbol naszej dobrej woli otrzyma oręż stworzony ludzką ręką, oraz wzmocniony mocami Mędrców. - odpowiedziała, jeśli pytanie mimo wszystko padło...

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Czw Lip 07, 2022 12:02 am

Rickard bynajmniej nie szydził z wiktuałów przygotowywanych przez kobietę. Wypowiedział się nieco, w swoim przynajmniej mniemaniu, żartobliwym tonem, ale była to wypowiedź przyjazna.
- Nie zrozumcie mnie źle, dostrzegam wartość waszego dzieła. Z pewnością jest ono nieocenioną pomocą w sytuacjach, kiedy nie ma możliwości pozyskiwania zapasów. - Powiedział. Taką sytuację, pomijając już zastosowanie dla wojska, łatwo było sobie wyobrazić. Ot choćby wziąć można posłańca, który musi mieć lekki bagaż i zależy mu, aby przemieszczać się jak najszybciej. Może on pozyskiwać jedzenie po drodze lub ruszyć w nią obładowany bagażem. Te chlebki rozwiązują podobny problem, gdyż jeden starcza zapewne na dzień albo i dwa. Tak... Lecz jego bardziej zainteresowały te drugie. Co prawda opiekę medyczną miał bardzo dobrą a w razie co i pomoc nieco mniej konwencjonalną, ale ewentualne wsparcie wcale by nie zaszkodziło.
- Te lecznicze... Zastanawiam się... Czy nie zechciałabyś ze mną kilka wymienić na coś? - Zapytał. - Nie wiem, czy mam coś właściwego na wymianę. Jeśli jednak coś przychodzi wam do głowy, to śmiało powiedzcie. - Dodał szybko.

- To nie mój król. Jestem z Durrandonów, ale służę memu panu w Valyrii. - Odparł. - Chyba, że miałaś na myśli "wasz" czyli "ludzki". Tak czy inaczej... Myślisz, że wasi mędrcy byliby skłonni wykonać i wymienić taki przedmiot za cenny podarek? - Zapytał. Nie robił sobie wielkich nadziei. Nie miał ich prawie wcale. Ale cóż, miał smoczą kość a raczej łuk z niej. Co szkodzi uprzejmie zapytać? Najwyżej otrzyma się odmowę i tyle.
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Czw Lip 07, 2022 12:07 am

Czy o coś jeszcze mógł zapytać? Mógł zapytać czy nie chcieli założyć nowego zagajnika gdzieś na wschodzie, właściwie to tyle. Resztę czasu mógł spędzić rozglądając się pośród poślednich Dzieci Lasu, aby zobaczyć czy nie ma pośród nich wolnych duchów, poszukiwaczy przygód, awanturników mających iskrę zapału do wyrwania się ku wielkiemu światu. Tacy chętni mogliby, podobnie jak olbrzymy, ruszyć w nieznane i tworzyć własne, nowe cywilizacje. Mówili tu o całej społeczności, więc raczej nie wszyscy byli posłusznymi klonami odciśniętymi z jednego wzorca. Chociaż... Kto tam wie co leśnym skrzatom siedzi w głowach.
W kwestii dalszej podróży tymczasem było parę spraw do omówienia. Przede wszystkim olbrzymy, które już im towarzyszyły, mogły wybrać czy ruszają dalej z nimi, czy też chcą poczekać w Królewskim Lesie i dołączyć do reszty swoich pobratymców, którą Dzieci zbiorą u ujścia Wendwater. Druga sprawa była taka, że jeżeli Rickard chciał, to nie musiał towarzyszyć mu na Wyspę Twarzy, a mógł zostać po drodze i zapolować na niedźwiedzia z okolic ujścia Czarnego Nurtu, o którym słyszeli. Mógł go też złapać żywcem. Na pewno coś by dało się z tego wycisnąć. Na polowanie i wyspę mieli za mało czasu. Na miejsce nie zdążą jeżeli zapolują, a w drodze powrotnej już nie będą tamtędy przejeżdżać.

No... to by było na tyle. Po załatwieniu sprawy z olbrzymami i Dziećmi mogli wyruszać ku Wyspie Twarzy. W razie czego zamierzał nieznacznie zwiększyć tempo, aby zdążyć z dotarciem na ostatni dzień bieżącego księżyca.



Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lip 07, 2022 4:42 pm

- Nie wiem co możesz mieć na wymianę. - odparowała kobieta. Właściwie co mogła chcieć od niego, skoro nie wiedziała co może zaoferować..? Z pewnością była w stanie odstąpić kilka sztuk, może nawet nieco więcej. Co jednak w zamian oferował Rickard..?
- Dawanie potężnej broni ludziom służącym obcym zza wschodnich wód nie leży w chęciach naszych Mędrców. Nawet wasz król z wielką łaskawością otrzyma ten podarek i będzie on symbolem wielkiego wydarzenia, nie zwykłą wymianą. Postarał się o to natomiast człowiek, którego łączą z naszym ludem dekady przyjaźni i wielce on przez całe swoje życie zabiegał wśród swego rodzaju o bliskość z Bogami. Mimo to Mędrcy wciąż byli nieufni wobec takiego pomysłu. - kobieta wyraźnie próbowała porównać jedną sytuację do drugiej.
Z jednej strony wielki król ludzi, który wierzy w Bogów i zamierza odnowić wielki Pakt łączący oba ludy, za którym przemawia człowiek przyjaźniący się z Dziećmi Lasu przez dekady, oraz czynnie zabiegający o bliskość ludzi z Bogami. Z drugiej Rickard, nawet mimo że książę silnego rodu królewskiego, to służący obcym ludziom z odległych krain i wyznających obcych Bogów. Nie ma co myśleć o tak potężnym przedmiocie oddanym przez Dzieci Lasu...



Aenarion nie mógł wiedzieć, czy Dzieci Lasu są ludem podróżniczym, a po odmowach mógł stwierdzić, że nie. Wśród leśnego ludu nie znalazł bowiem nikogo chętnego. Może tradycja, może bliskość współbraci, a może strach przed nieznanymi i obcymi krainami, których nie znają. Być może po prostu były mocno zrażone do obcych przez wzgląd na trwający od lat najazd Andalów, którzy mordują i wycinają Czardrzewa. Nieważne jak Aenarion był miły i przekonujący, wciąż pozostawał obcym z obcych krain, wyznający obcych Bogów. Ktokolwiek zapytany, kategorycznie odmawiał, nie przejawiając nawet najniklejszej iskry zainteresowania.
Jeśli chodzi o dalszą część podróży, olbrzymy wolały poczekać, niż wybrać się na Wyspę Twarzy. Można było więc ruszać...



Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Aenarion Belaerys Czw Lip 07, 2022 7:20 pm

Przewrócił tylko oczami, kiedy dowiedział się, że będą jeszcze na tej wyspie musieli czekać na spotkania. Te leśne skrzaty miały strasznie wysokie mniemanie o sobie jak na kogoś kto je szyszki, mieszka w krzaku i walczy minerałami. Zaczynało go to powoli męczyć. Co innego olbrzymy - proste, szczere i bezpośrednie. Postawił więc na małą zmianę planów. Z Kamyczkiem podróżować mogli do Czarnego Nurtu - tam na pożegnanie dałby jej jedną małpkę - po czym miał zamiar odbić na północny-wschód ku Duskendale. Święto Pierwszych Ludzi zaobserwują u ich króla. Od razu bliżej będą mieli po jego zakończeniu do wypłynięcia.

Tak więc... Niedźwiedź znad Czarnego Nurtu. Rickard miał teraz ciut więcej swobody w polowaniu na niego niż wcześniej. Właściwie gdyby pojechał szybciej naprzód i uwinął się szybko, to mógłby go pewnie zabić lub złapać zanim oni sami do rzeki dotrą. Jeżeli zaś wolałby podejść do tego na spokojnie, albo też po prostu by mu nie szło, to mogli poczekać z wypłynięciem do piątego dnia kolejnego księżyca. Powinien spokojnie zdążyć ich dogonić.



(z/t)
Aenarion Belaerys
Aenarion Belaerys

Liczba postów : 179
Data dołączenia : 21/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Rickard Durrandon Czw Lip 07, 2022 9:17 pm

- Stal. Mogę dać trzy stalowe sztylety i trzy stalowe włócznie. - Odparł, skoro nie mógł mieć nadziej na to, iż kobieta mu podsunie jakiś pomysł. Na pewno nie zamierzał oddawać jej łuku ze smoczej kości za kilka leczniczych chlebków. Bez przesady. Bynajmniej jednak nie odnosił się do rozmówczyni złośliwie czy nerwowo. Zaproponował swoją cenę a że nic innego - innego i zarazem przydatnego takim dziwnym stworzeniom - nie miał, to jeśli się nie zgodzą, pozostanie powiedzieć "trudno". Tak po prawdzie należałoby jeszcze zaznaczyć, że obiecana broń nie należała do niego. Byłaby to broń jego kompanów. Jednak nie sądził, by stawiali opór. Dwóch z nich zapewnił już lepszą a swemu mentorowi, który na wojowaniu też się znał, zapewniłby po powrocie do domu. Jemu zakupi i lepszą broń i lepszy pancerz, a Cleosowi i Jaimemu odkupi sztylety oraz włócznie nawet lepszej jakości.

Co więcej? Ano niby tam rozumiał, że nie chcą wymieniać się za swoje cenne skarby. Chociaż jak otrzymał tłumaczenie, to jednak z trudem oparł się pokusie przewrócenia oczyma. W duchu zaś sobie rzekł, że dobra, i trudno. Są miejsca bardziej cywilizowane, gdzie łatwiej dobić jest targów. I przy okazji nikt nie robi afery jakby taki handelek czy wymiana uczyniły światu bogowie wiedzą co. Na plus zaś będzie jego służba wiadomej osobie.
Dobre, dostał wytyczne. Jego pan wybierał się do Duskendale, czyli tam, gdzie miały czekać na nich statki. Potem statki do ujścia. W okolicy ujścia niedźwiedź. W porządku. Bardzo dobrze. Chętnie by na niego zapolował i ubił, ale jednak wizja zrobienia sobie z miśka zwierzaka bardziej przemawiała do wojownika. Takoż popędził dwóch własnych ludzi przodem, narzucając naprawdę mordercze tępo. Dostali po dwadzieścia złotych monet i mieli mu znaleźć odpowiednich ludzi oraz potrzebne rzeczy. Sam chciał nadal szybko ale jednak od kompanów spokojniej, aby jednak mieć jeszcze trochę czasu na naukę.



(z/t) - odnośnik
Rickard Durrandon
Rickard Durrandon

Liczba postów : 176
Data dołączenia : 19/03/2022

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mogwyn Pon Paź 03, 2022 1:45 pm

27-28/10/7PP

Na zamku pomógł ile mógł, tak samo po drodze się starał. W tym drugim przypadku objawiły się wyzwania niezwykle trudne, które zmuszały go, aby próbował je rozwiązać z użyciem odrobinę mniej konwencjonalnych środków. Cóż jednak innego było czynić? Żal było patrzeć jak dziecko umiera i w oczach gaśnie za sprawą bestialskiego najazdu zapienionych fanatyków.

Po przybyciu do Królewskiego Lasu i spotkaniu z tutejszymi Dziećmi przede wszystkim chciał zapytać jak zdrowie. Słyszał, że jakiś czas temu mieli utarczkę z Andalami, którzy zagłębili się w puszczę i jakichś egzotycznych gości z dalekiego wschodu. Ciekawiło go to wszystko, a także co jeszcze miejscowi mogli mieć do powiedzenia o wydarzeniach tutaj i na świecie. Sam oczywiście również mógł podzielić się informacjami, chociaż wątpił, że wie coś, czego nie wiedziały już Dzieci.
Po takich sprawach jak wymiana informacji czy przyjacielska rozmowa szło w końcu poruszyć coś bardziej rzeczowego. Do zrobienia. Otóż Mogwyn był pewien, że tutejsze Dzieci wiedziały co zaszło ostatnio na Wyspie Twarzy. Cała ta sprawa z Muddem. Chciał zaproponować im, aby powtórzyły podobne przymierze obronne w swojej okolicy, za cel obierając tym razem króla Ormunda Durrandona. Liczył też, że leśny lud wspomógłby go w przekonaniu również lorda Wendwatera, aby z Jelenim siły połączył. W końcu raz już Andalowie zapędzili się w te ostępy, a robili to po porażce z rąk Darklyna. Teraz zaś, tuż pod bokiem, to najeźdźcy ludzi króla Gunthora bili. Następnym razem - i to już niedługo - mogli więc najść Królewski Las w bardziej zorganizowany sposób niż uciekając.

Mogwyn
Mogwyn

Liczba postów : 112
Data dołączenia : 26/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Wto Paź 04, 2022 1:47 am



Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mogwyn Czw Paź 06, 2022 4:50 pm

Mogwyn
Mogwyn

Liczba postów : 112
Data dołączenia : 26/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mistrz Gry Pią Paź 07, 2022 2:58 am



Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Mogwyn Sob Paź 08, 2022 11:21 pm

Mogwyn
Mogwyn

Liczba postów : 112
Data dołączenia : 26/08/2021

Powrót do góry Go down

Królewski Las - Page 2 Empty Re: Królewski Las

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach