Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Królewski las

Go down

Królewski las Empty Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Pon Gru 25, 2017 7:51 pm

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Mar 29, 2018 12:32 pm

15 Kwietnia 336 AC

Po wsiach zaczęły krążyć plotki, o takowych zniknięciach ludzi w okolicy Królewskiego Lasu, a w szczególności dzieci. Podobno sprawą miało się zająć siedmiu błędnych rycerzy, lecz po paru dniach łowczy znalazł ich wywleczone zwłoki na granicy lasu, gdzie głowy ich koni były zszyte w miejscach głów samych rycerzy, mając w różnych miejscach znaki zadrapań. Wieśniacy zaczęli gadać, że to chyba jacy Banici, lecz drudzy mówią, że to może jaki potwór! Jeszcze inni powiadają, że to potwór nie może być, bo zszył ich głowy. Zaczęła powstawać nawet legenda o Czarnym Kamieniu w głębi lasu, gdzie to ów zagrożenia się zbierają, a potem ruszają na łów porywać małe dzieci, jak i zabijać tych, co się odważą wejść do lasu, co miało być karą za tak liczne wojny z innymi królestwami. Od dzisiaj każdy chłop trzyma na podorędziu siekierę, a psy trzymane są pod drzwiami. Także wielu zaczęło święcić swe domy przed złem starymi tradycjami, które wywodziły się jeszcze od pierwszych ludzi. Do ochrony służyła im także wymyślana modlitwa do Siedmiu, bo w końcu chłopstwo nie sposobności uczyć się oryginałów, w końcu Septon może dwa razy w roku odwiedza jakąś wieś. Dzisiejszego ranka odnaleziono rozczłonkowane ciało niemowlęcia na dziwacznym kamieniu w lesie.
- Po Ziemiach Burzy rozchodzą się powoli plotki o dziwacznym niebezpieczeństwie kryjącym się w Królewskim Lesie -
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Sob Kwi 07, 2018 10:48 pm


16 kwietnia 336 roku, poranek


Od kilku dni stale podróżowali Królewskim Traktem na północ, za cel obierając sobie kampanię Lyonela Baratheona. Ów Książę Burzy prowadził swe hufce przeciw ostatnim, prawym potomkom Aegona Zdobywcy i Ronard zamierzał wspomóc Jelenia swym orężem.
Słoneczna aura towarzyszyła im, odkąd opuścili Bronzegate i wjechali do Królewskiego Lasu. Tutaj wysokie, strzeliste sosny i świerki przeplatały się z potężnymi dębami i rozłożystymi klonami, tworząc barwną mieszankę. Tu i ówdzie wyrastały też brzozy, buki, lipy czy topole. Niższe partie lasu porastały skarłowaciałe drzewka, różnorodne krzewy, niskie krzaki i paprocie. Kamienny trakt był równy i prosty jak okiem sięgnąć, toteż jechało się przyjemnie i spokojnie, konie szły równo i ochoczo. Nie dalej, jak wczorajszego popołudnia zatrzymali się na krótki postój nad rzeką Wendwater, by napoić konie, uzupełnić bukłaki i odpocząć przed dalszą drogą.
- Ha! Spójrz tylko Ronard jaką krzepę ma ta dziewuszka! Długie nogi, ramiona jak u kowala. A patrz no tylko jakież piękne lico! I ten długi, kasztanowy warkocz. - wykrzyczał Grajek wiercąc się w kulbace. - Chyba ułożę o niej sonet. Co o tym myślisz..? - Ruchem głowy wskazał rycerzowi kierunek, kiedy kapelusik z gęsim piórem opadł mu niewdzięcznie na oczy. - Uhh psiajucha. Niechby cię... - Targnął mocno głową do tyłu, dmuchnął i chuchnął, poprawiając nakrycie głowy. Spoglądając w tamtą stronę, Ronard dostrzegł zbliżającą się z przeciwka dwójkę pieszych wędrowców. Lekko przygarbiony mężczyzna, o ciemnych włosach poprzetykanych siwymi nitkami dawno już minął czterdziestkę. Miał na sobie znoszone, płócienne spodnie i dziurawy, poplamiony woskiem fartuch wyrabiacza świec. Szedł jednak o dziwo, boso. Poorana bruzdami zmarszczek, zmęczona twarz świadczyła o wielkim doświadczeniu mężczyzny i fakcie, iż najlepsze lata życia ma już za sobą. Szedł jednak twardym, szybkim krokiem, pogwizdując przy tym przez dziurę po dwóch brakujących zębach. Dorównując mu krokiem, obok szła dziewczyna w prostej, lnianej sukni do kostek, przepasanej czerwoną wstążką w talii. Ona o dziwo, miała sznurowane sandały. Zapewne córka mężczyzny nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Mały, zaokrąglony nosek, pełne - wciąż uśmiechnięte - usta, niezbyt wysokie kości policzkowe i piegi nadawały jej twarzy trochę dziecinny, wesoły wygląd. Jak zauważył Tom, długi, gruby kasztanowy warkocz opadał dziewczynie na ramię, pierś i sięgał niemal do wysokości pępka. Oboje nieśli słusznej wielkości pakunki, zapewne z zamiarem sprzedaży ich u władcy okolicznych ziem. Kasztanowłosa posłała uśmiech trójce jeźdźców i podreptała za ojcem, by po chwili zrównać się z nim.
- Nie boją się..? - do rozmowy włączyła się Madho, ściągając wodze swojego białego jak śnieg na dalekiej północy wałacha Hobtho. Nikt nie wiedział, czemu wybrała sobie wierzchowca akurat tej maści, ale kontrast jaki tworzył wraz z jej ciemną skórą był obłędny. Koń zatańczył na kamieniach, rozdymał chrapy, po czym zwolnił i zrównał się z Gromikiem, wierzchowcem Ronarda. Ten wciąż był pod wrażeniem, jak szybko Letniaczka nauczyła się płynnie mówić we wspólnym.
- A czego mają się bać..? - wzruszył ramionami, oglądając się za dwójką wędrowców. - Widać mus im sprzedać to co mają. Młodzi, zdolni poszli na wojnę, a żyć za coś i jakoś trzeba.
- Słyszałeś przecież w ostatniej wiosce. - obruszyła się i gniewnie potrząsnęła głową. Brązowe, przechodzące w jasny miodowy kolor w miarę wzrastania długości włosy, uwiązane w kucyk omiotły ramiona dziewczyny, niczym stara babka izbę swoją miotłą. - Ktoś w tym lesie porywa dzieci i je morduje! Przecież ich też mogą zabić! - Gromik zadrobił kopytami, więc Ron musiał uspokoić go. Oczywiście, że pamiętał o tym. Przecież jeszcze wczoraj kasztelan Wendwater ostrzegał ich, aby trzymali się traktu i nie zbaczali w głąb lasu. To samo powiedział im starszy wioski, którą mijali jeszcze wcześniej. Dostrzegał podówczas pełne podejrzeń spojrzenia chłopów, nerwowo przyciskających swoje berbecie do piersi jedną ręką, w drugiej trzymając siekierę.
- Tom no powiedz mu! - przerzuciła na barda wzrok swoich błękitnych oczu.
- Tak, tak... Ron, podrzuć rym do słowa mokra..? - minstrel trzymał w rękach swą bogato zdobioną lutnię, nakręcając struny i wcale nie zwracając uwagi na drogę. Sprawdzał brzmienie kolejnych akordów, a przy tym wystawiał przez zaciśnięte usta koniuszek języka, kiedy tylko na czymś bardzo się skupiał. Wyglądało to niesamowicie zabawnie.
- Obleśny grajek! - przewróciła oczami zdenerwowana, kręcąc głową z dezaprobatą i spojrzała na rycerza. - No Ronard, powinniśmy się tym zająć! - wypaliła, uspokajająco klepiąc Hobtho po szyi. Wierzchowiec zastrzygł uszami i posłusznie poszedł dalej traktem.
- Ona ma rację! A wiesz, że mało kiedy w czymś się zgadzamy. - podłapał pomysł Tom, jednocześnie odparowując Madho. - Musisz się tym zająć. Pomyśl tylko! Jaki będę miał materiał na balladę! - bękart z Wroniego Gniazda skrzywił się i westchnął przeciągle. Wiedział bowiem, iż Grajek już nie odpuści, zaś ten ciągnął dalej z nieobecnym już wzrokiem.
- Mężny rycerz Ronard i jego wierna towarzyszka wkraczają w mroczne ostępy puszczy, by rozprawić się z niegodziwcami mordującymi bezbronne dzieci. Mało tego! Owa cna niewiasta. - z szerokim uśmiechem na ustach, skinął głową w stronę wojowniczki. - Rycerza naszego bezbłędnego wyratowała przed śmiertelnym ciosem, samiuśkiej przy tym srogo cierpiąc. Wnet bohater nasz bezbłędny rozprawił się z resztą bandytów i tamój teraz to on zratował piękną włóczniczkę. Oboje zakochali się w sobie, a znalezione niemowlę wychowywali jak swoje, żyjąc...
- Hola, hola przyjacielu. Nie zapędzaj się. Po pierwsze, nie wiemy ilu ich jest, a po drugie nie powiedziałem, że to zrobimy.
- Nazwę ją "Kruk zakochany w czarnym łabędziu" - nie dał się uciszyć i wciąż stroił lutnię.
- Głupi jesteś Tom.
- Sam jesteś głupi. - obruszył się trubadur, na moment zapominając o wykonywanej czynności. Zaraz jednak do niej powrócił, wystawiając koniuszek języka.
- Obaj jesteście głupi. - rzuciła Letniaczka, spięła Hobtho i wystrzeliła przed dwóch towarzyszy na swoim wierzchowców, szybko się oddalając. Obaj zgodnie przyglądali się krągłością wojowniczki i mocnym udom ściskającym boki konia. Madho świadoma spojrzeń towarzyszy, nie dała po sobie tego poznać. Bardziej pochyliła się nad koniem i pognała przed siebie. Niedługo jednak, tuż za lekkim zakrętem zwolniła i odwróciła się.
- Znalazłam wioskę! - krzyknęła triumfalnie i uniosła wysoko głowę. - Ruszcie się! Wypytamy tych tutaj co wiedzą o zaginionych dzieciach. - czekając na towarzyszy, musiała ściągać wodze i trzymać wałacha w miejscu. Koń puszczony przed chwilą w galop, teraz rwał się do dalszego biegu. Ronard widząc jak Madho powstrzymuje konia, spiął Gromika i pokłusował do niej. Zaraz za nim ruszył Tom i po kilku chwilach cała trójka ruszyła w stronę leśnej osady.
Wioska ta nie liczyła więcej niż trzy tuziny drewnianych chat krytych strzechą. Przy każdej z nich stworzono niewielkie ogródki, widać mieszkańcy starali się być samowystarczalni. Kiedy podjechali bliżej, dostrzegli otoczoną płotem polanę, na której wypasano kilkanaście zwierząt hodowlanych. Najcenniejszego dobytku osady pilnowało kilka wychudzonych kundli i czterech podrostków z pałkami i kosami na tykach. Zwolnili do stępa i wjechali między chaty, szukając kogokolwiek do rozmowy. Niestety większość prostaczków natychmiast chowała się przed uzbrojonymi obcymi. Jakimś niebywałym szczęściem przyłapali pomarszczoną starowinkę krzątającą się w przydomowym ogródku.
- Niech Siedmiu chroni Waszą osadę cna pani. - do rozmowy wyrwał się Grajek. Kobieta zlękła się, lecz ciepły uśmiech posłany jej przez barda ostudził nerwową atmosferę. - Czy wskażesz temu oto rycerzowi gdzie mieszka starszy tej wioski..? Chcielibyśmy uzyskać od niego wieści na temat porywanych dzieci.
- Wybaczta paniczu zachowanie nasze, ale samój pojmijcie dzieci nam mordują. - staruszka spojrzała na Ronarda z nadzieją. - Pomożecie Panie..? A już jedźcie tam o do studni. Tamój dom starszego w cieniu dębu stoi. - trzęsącą się ręką wskazała kierunek.
- Bogowie wysłuchali naszych modłów! - usłyszeli jeszcze za sobą szloch kobieciny, kiedy ruszali stępa we wskazanym kierunku. W niemal każdej chacie dostrzec mogli ciekawskie spojrzenia mieszkańców. Nikt jednak nie ośmielił się wyjść do nich.
Kiedy tylko podjechali do studni, natychmiast dostrzegli chatę zbudowaną w cieniu potężnego drzewa. Przywiązali konie do płotka otaczającego ogródek i ruszyli w stronę drzwi. Na spotkanie im wyszedł dość wysoki, siwowłosy mężczyzna wyglądający na co najmniej sześćdziesiąt pięć lat. Mimo upływu czasu staruszek wciąż pozostawał słusznych rozmiarów. Jedną ręką tarmosił swoją rzadką, siwą brodę, drugą podpierając się na długim kiju. Nosił grube, płócienne spodnie i skórzany kaftan świadczący, iż dawniej ów mąż parał się kowalstwem.
- Witaj Panie. Jestem ser Ronard z Wroniego Gniazda, a to moi towarzysze. Wojowniczka Madho i trubadur Tom. - przywitał się i przedstawił wszystkich kolejno. - Przybyliśmy tutaj dowiedzieć się czegoś na temat tych wszystkich plotek, które obiegają okolicę. Możesz coś nam powiedzieć..? Czy to prawda o tych wszystkich porywanych i mordowanych dzieciach..?


Ostatnio zmieniony przez Ronard z Wroniego Gniazda dnia Pią Maj 04, 2018 3:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Kwi 23, 2018 2:56 pm

Wiekowy jak na przedstawiciela gminu staruszek wciąż tarmosił swą brodę. Pomimo faktu, że widział już chyba z pięć zim, wciąż nie bardzo wiedział jak rozmawiać ze szlachetnymi panami. Nigdy z takowymi nie rozmawiał, bo nawet jak szedł na wojnę to rozkazy przynosili sierżanci będący prostaczkami jako i on. Tedy odezwał się dopiero po chwili.
- Ano prawda, panie rycerzu. Teraz strach z domu wyjść po zmroku, bo jeno kostucha za progiem czyha. Wszystko zaczęło się dobry tydzień temu. Ludzie wychodzili do lasu narąbać drwa na opał, bo przy brzegu nie lza jak takie młode drzewka rosną. I nie wracali do domów, a potem znajdowaliśmy ich ciała okrutnie pocięte i rozwłóczone. Już siedmiu dzielnych rycerzy wyruszyło rozprawić się z zagrożeniem, ale po kilku dniach znaleźliśmy ich ciała z przyszytymi końskimi głowami na miejsce ich własnych. Jeszcze wczoraj rano znaleźliśmy zwłoki niemowlaka na kamieniu w lesie. Ot taki co ledwie go matka urodziła. Jak chcecie, panie rycerzu, to mój wnusio Patrek pokaże wam gdzie to się stało. Może stamtąd podejmiecie jakiś trop.
Jeśli Ronard zgodził się pomóc, to staruszek gwizdnięciem przywołał do siebie chłopca w wieku na oko piętnastu dni imienia. Niższy od Ronarda o dobre dwie głowy, splątane kasztanowe włosy obcięte na długość palca. Za to bardzo chciał jakoś pomóc dopiero co przybyłej kompanii, więc zgodził się bez wahania zaprowadzić ich do miejsca niedawnej kaźni.


Belt
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Pią Maj 04, 2018 6:48 pm

Oparł się delikatnie bokiem o płotek przydomowego ogródka i skrzyżował przedramiona na piersi. Szczęściem drewniana konstrukcja wytrzymała, jedynie wydając z siebie ciche skrzypnięcia. Starzec dość barwnie potwierdził to, o czym szeptano w mijanych osadach. A więc kolejni bandyci. pomyślał ponuro spoglądając na pień starego dębu. Potężne drzewo musiało wyrosnąć jeszcze na długo przed narodzinami swego sąsiada.
- Czym zawiniły im te biedne dzieci..? - z rozmyśleń wyrwał go głos Madho. Włóczniczka jak zawsze przejmowała się losem biednych i słabych. Rycerzowi ten widok niezwykle gryzł się z obrazkiem spryskanej posoką wojowniczki, podrzynającej przeciwnikowi gardło. Ten kontrast nadawał jednak wojowniczce jej typowego charakteru i zaciekliwości. Nie ma znaczenia, czy postanowiła właśnie kogoś zabić, czy wręcz przeciwnie, pomóc prostaczkom, po prostu to robiła.
- Rycerze z końskimi głowami... - Tom mamrotał coś pod nosem. Zapewne kolejne zwrotki do swojej przeklętej ballady.
- Ech. - westchnął. - Czy mamy wybór, niż wybrać się do bandytów..? -zapytał Madho i nie czekając na odpowiedź, zwrócił się do starszego wioski. - Będziemy wdzięczni, za wskazanie nam tego miejsca. A jeżeli znajdzie się kilku chętnych chłopów z siekierami to z chęcią skorzystamy ze wsparcia. - po wysłuchaniu starca, ruszył w stronę wierzchowców.
- Co zrobimy, jak ich już znajdziemy..? - zapytała, zrównując się z rycerzem.
- Jak to co..? To co zawsze. - wzruszył ramionami, podchodząc do Gromika. Zręcznym ruchem odwiązał rzemienie od belki i pogładził konia po szyi.
Gdy tylko Patrek pojawił się, byli gotowi ruszyć za swoim młodym przewodnikiem. Wkrótce też opuścili leśną osadę i udali się w ostatnie znane miejsce przebywania banitów...

Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Maj 05, 2018 7:32 pm

Patrek poprowadził wesołą kompanię raczej niezbyt wesołą ścieżką wgłąb lasu. W miarę podróżowania drzewa stawały się jakby... mroczniejsze. Niektóre wyglądały nawet jak drapieżniki pochylające się nad ofiarą, a ich krzywe gałęzie przypominały szpony jakichś okrutnych bestii. Ścieżka była wąska, więc podróżowali gęsiego. Przebyli ten dystans w około pół godziny, ale wydawało się jakby minął już prawie dzień i słońce zachodziło. Nic w tym dziwnego, las był gęsty, więc tu na dole był ograniczony dostęp do światła słonecznego. Wyszli na polanę o dziwnie regularnym kształcie koła o średnicy około pięciu metrów. Na środku znajdował się kamień w kształcie ośmioramiennej gwiazdy, co było już dosyć dziwne. Najwyraźniej to jest ten kamień, o którym mówiono. Trawa wokół niego była wypalona odsłaniając nagą ziemię. Sam kamień pokryty był krwią. Patrek był zbyt przerażony, żeby cokolwiek powiedzieć Ronardowi i jego przyjaciołom. W myślach zaczął żałować chęci do zaprowadzenia ich tutaj.


Belt
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Nie Maj 20, 2018 1:15 pm

Chłopak poprowadził ich głęboko w mroczne ostępy kniei. Tutaj, daleko od ludzkich siedzib, las zdawał się być czymś nierzeczywistym. Wiekowe, rozłożyste dęby przysłaniały niebo tak, że w dole panował wieczny półmrok. Jedynie nieliczne, blade promienie światła docierały do ziemi i rosnących tam krzewów.
- Nawet Tom przestał grać na tej swojej lutni. To złe miejsce. - szepnęła do niego Madho, jak gdyby nie chcąc mącić głuchej ciszy zaległej wśród drzew. Rzeczywiście, Grajek siedział w kulbace jeszcze bardziej zgarbiony niż zwykle i rozglądał się wkoło, przyciskając mocno do piersi swój instrument. Wyglądał jak gdyby miał za chwilę stoczyć walkę na śmierć i życie o swoją lutnię z jakąś leśną bestią czającą się w mroku.
Na tę myśl, Ronarda przeszedł zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Szybko jednak potrząsnął głową i odgonił natarczywe, złe myśli. Przecież dobrze wiedział, że to tylko ciemny las i nic więcej dookoła.
W końcu, po zdawałoby się całym dniu wędrówki, dotarli do leśnej, nienaturalnie równo okrągłej polany. Na samym jej środku znajdował się wielki kamień w kształcie ośmioramiennej gwiazdy z wypaloną dookoła niego trawą. Rycerz nie musiał podchodzić do niego bliżej, aby wiedzieć, że to ten sam kamień, o którym wspominano w osadzie. Jego chropowatą powierzchnię pokrywała bowiem skorupa - chyba już zaschłej - krwi.
- Obserwuj skraj polany. - polecił włóczniczce i przywiązał Gromika do młodej brzózki, po czym wyciągnął miecz. Następnie zbliżył się do kamienia, aby sprawdzić jak bardzo zaschła jest krew i określić jak dawno ktoś mógł tu być.
Kiedy już to zrobił, okrążył wolno polanę, szukając jakichkolwiek śladów, za którymi można byłoby ruszyć. Miał też nadzieję, że chłopak dojdzie do siebie po szoku, jakiego zapewne doznał, widząc polanę...

Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Maj 31, 2018 6:37 pm

Ronard rozpoczął szukanie śladów. Niestety wokół kamienia próżno ich było szukać. Ze względu na fakt, że trawa w niewielkim promieniu od miejsca mordu została wypalona, ziemia mocno stwardniała. Toteż nie było tam żadnych widocznych śladów jak odciski stóp, butów zwykłych czy podkutych. Dużo lepiej poszło mu na porośniętej zieloną trawą części polanki. Odnalazł ślad stopy. Był o połowę większy od stopy zwykłego człowieka, a w tym Ronarda. Widać to było by bardzo wyraźnie, gdyby porównał swoją stopę z odciskiem znalezionym w trawie. Powoli szedł za śladem, nie chcąc go zgubić, aż dotarł do krańca polany. Tymże krańcem były gęste krzaki, przy których trop się urywał. Na nic jednak takie zwodnicze sztuczki wymierzone w człowieka niosącego sprawiedliwość. Ronard z Wroniego Gniazda rozchylił krzewy i ujrzał wąską ścieżkę wijącą się pośród drzew. Niby wyglądała jak wydeptana przez zwierzęta, ale już stąd widział ślady tych samych ogromnych stóp co wcześniej. Wtedy też odwrócił się wreszcie do swych towarzyszy i zauważył pewną nieprawidłowość. Mianowicie na polanie nieobecny był Patrek, który ich tutaj przyprowadził. Nigdzie nie było go widać ani słychać, a towarzysze Ronarda zdawali się jeszcze nie zauważać jego braku. Sami byli skupieni na pomocy w szukaniu śladów.


Belt
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Czw Maj 31, 2018 8:19 pm

Poszukiwania wokół krwawego kamienia nie przyniosły żadnych odpowiedzi. Brak jakichkolwiek śladów nie zmartwił jednak rycerza. Oddalił się od miejsca kaźni i począł rozglądać się po polance. Nie musiał na szczęście zbyt długo szukać. Kilka kroków wystarczyło, by znaleźć ślad odcisku wielkiego buta. W momencie, kiedy Ronard przyklękał na jedno kolano, by przyjrzeć się znalezionym śladom, u jego boku pojawił się Tom. Garbaty trubadur najpierw raz jeszcze rozejrzał się po polanie, próbując przewiercić mrok lasu swoim wzrokiem, po czym zwrócił go na odcisk buta.
- Uhu. - gwizdnął cicho przez zęby. - Albo trafiliśmy na jakiegoś giganta z legend, albo to sam pieprzony Góra we własnej osobie. - podsumował Grajek. - Wpadliśmy w gówno po same uszy! Mówię Ci, wpadliśmy głęboko. Czy Ty wiesz kto to Ron?!?!
-Wiem Tom. - uciął krótko i ruszył znalezionym tropem.
- A czy Ty słyszałeś co o nim mówią?!? Ja Ci powiem, bo słyszałem! - poeta natychmiast zapominał o swoim strachu, gdy tylko pojawiał się temat związany z jego profesją.
- Czego się wydzierasz śpiewaku..? naraz przy obydwu mężczyznach pojawiła się ich czarnoskóra towarzyszka. Jak zwykle cicho i bezszelestnie.
- Powiadają że mierzy ponad dziesięć stóp... - puścił mimo uszu pytanie włóczniczki i kontynuował z wrodzoną sobie gadatliwością. - I ciosem pięści powala szarżujące konie... A może to była ballada o Maelysie Dwugłowym..? Dziewęciogroszowym królu z rodu Blackfyreów... - zamyślił się widocznie.
- Yhym. - Ronard tylko chrząknął, w całości pochłonięty tropem. Ten doprowadził go do gęstych krzewów porastających skraj polany. Kiedy rycerz rozchylił je, ujrzał wąską, zwierzęcą ścieżkę wijącą się pośród drzew. Niemal natychmiast dostrzegł też te same ślady wielkich butów na tejże ścieżce. Zadowolony z poczynionych obserwacji odwrócił się, by poinformować towarzyszy o nowych informacjach i zamilkł. Coś ewidentnie tutaj nie pasowało.
-Madho, gdzie Patrek..? - zapytał po chwili wojowniczkę, rozglądając się po polanie.
- Nie jestem jego niańką! Poza tym przed chwilą był tu jeszcze. - kobieta także zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu chłopaka. Miała złe przeczucia, które wyraził także Grajek.
- Nie podoba mi się to, cholernie nie podoba. To mi wygląda na pułapkę.
- Nie przesadzaj Tom. Dzieciak miałby być w zmowie z banitami..? - Ronard wrócił się do swojego konia i odwiązał go od brzózki. Nagle uprzytomnił sobie bardzo ważną rzecz i przeklął samego siebie w duchu. Mianowicie, niepotrzebnie zabierali ze sobą konie. W lesie i tak do niczego im się nie przydadzą, a teraz będą tylko zbędnym utrudnieniem.
- Ech. - westchnął. - Tom weźmiesz też nasze konie. Pójdziemy ścieżką, którą znalazłem. Ja pierwszy, potem Tom i zamykasz ty, Madho. Bądźcie czujni i miejcie broń w gotowości. - mówiąc to oddał rzemień Gromika bardowi i dobył toporek. Uzbrojony w obie swoje bronie, ruszył odkrytym leśnym traktem, uczęszczanym przez zwierzęta, jak i ostatnimi czasy najwyraźniej przez banitów...

Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Pią Cze 01, 2018 11:19 pm

W odpowiednim szyku trójka poszukiwaczy przygód zagłębiła się w mrok lasu. Pierwszy szedł Ronard, potem Tom prowadzący trzy konie, a na końcu Madho czujnie pilnowała tyłów. Ścieżka była bardzo wąska, bowiem wydeptana przez zwierzęta, ale w takim mroku wilgoć trzymała dłużej, więc ślady wielkich stóp były doskonale widoczne. Drzewa rosnące po obu stronach wymuszały na trójce siewców sprawiedliwości poruszanie się gęsiego. Konie nieraz musiały ocierać bokami o korę potężnych dębów i innych rodzajów drzew, gdy musiały się między nimi przecisnąć. Równie uciążliwe dla nich było coś innego. Od czasu do czasu po ścieżce rozlegało się parskanie któregoś z wierzchowców, gdy jakiś niezwykle natarczywy owad nie chciał odpuścić i raz po raz łaził im po pyskach albo próbował wpełznąć do ucha. Wyciągnięta broń także nieco przeszkadzała zaczepiając się o niektóre krzewy, jednakże rozsądniej było ją mieć w pogotowiu. Nie wiadomo co w takim lesie może się kryć. Ten stan rzeczy nie utrzymywał się wcale tak długo. Po godzinie dobiegł ich czyiś krzyk pełen gniewu, a także śmiech kogoś innego. Logicznym było wysłanie kogoś na przeszpiegi, by odkryć źródło dźwięków. Taka właśnie osoba przekradła się i powróciła niezauważenie do towarzyszy. Z przyniesionych informacji wynikało, że trzech uzbrojonych ludzi siedzi obok ogniska i grają w karty. Mają kusze odłożone na bok i nienapięte.


Belt
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Sob Cze 02, 2018 12:33 am

Ponownie ruszyli mroczną ścieżką, niknącą pośród gęstwiny lasu. Szlak wydeptany przez zwierzynę był bardzo wąski, lecz to nie przeszkadzało Ronardowi w czytaniu tropu. Problem był z końmi, które nieopatrznie zabrali. Kiedy jeden z nich parsknął po raz kolejny, rycerz wzniósł oczy ku górze, spoglądając w ciemny baldachim poskręcanych gałęzi i zdusił w sobie przeklęcie cisnące się na usta. Jakby tego było mało, broń i wszelkie luźne części pancerza z wielką determinacją haczyły się o wszelkie krzewy, zmieniając wędrówkę w jeszcze mozolniejszą.
W pewnym momencie - po mniej więcej godzinie - nagle i urwanie dobiegł ich pełen gniewu głos, mącąc tym samym ciszę. Po nim jak na komendę wybuchł krótki śmiech innej postaci. Rycerz natychmiast zatrzymał pochód i dał znać towarzyszom, aby zaczekali. Sam pozbył się zbędnego oporządzenia do minimum i zaczął podkradać się w stronę, z której jego zdaniem nadbiegł dźwięk. Dobre kilkanaście minut zajęło mu skradanie się, lecz w końcu - na czworaka - zbliżył się do niewielkiego wzgórka porośniętego karłowatą kępą paproci. gdy tylko wystawił delikatnie głowę, dostrzegł trzech mężczyzn siedzących przy ognisku i grający w karty. Obok leżały ich naciągnięte i gotowe do strzału kusze, zaś u pasów wisiały krótkie miecze. Rozejrzał się jeszcze bacznie po okolicy, po czym wolno wycofał i zniknął w leśnym mroku. Po kilkunastu kolejnych minutach pojawił się obok swoich towarzyszy.
- I co tam widziałeś..? Kto to był..? Ilu ich jest..? - garbaty ministrel natychmiast zasypał przyjaciela gradem przyciszonych pytań.
- Ucisz się! - pisnęła szeptem włóczniczka, kładąc wolną dłoń na ustach Toma. Z pytającym wyrazem twarzy spojrzała na bękarta.
- Kawałek stąd jest niewielki wzgórek, za którym siedzi trzech mężczyzn przy ognisku. Zajęci są grą w karty. Obok leżą ich naciągnięte kusze, a u boków dostrzegłem krótkie miecze. - przyciszonym głosem przedstawił sytuację. - Zrobimy to tak. Ja i Madho zakradniemy się do nich z dwóch stron i zaatakujemy z jak najbliższej odległości. Ty Tom zostań z końmi i bądź czujny. Najlepiej schowaj tę swoją pieprzoną lutnię i weź miecz do ręki. Machać nim na pewno potrafisz i lepiej się obronisz. - po skarceniu przyjaciela, spojrzał czarnoskórej towarzyszce prosto w oczy.
- Gotowa..? - zapytał. Wojowniczka jedynie skinęła głową, skupiona już całkowicie na nadchodzących wydarzeniach.
Tak jak rycerz rzekł, oboje ruszyli chyłkiem, przekradając się w stronę biwakujących mężczyzn. On sam wziął w jedną rękę swój miecz i toporek, zaś w drugą chwycił sztylet, coby nim najpierw rzucić, a dopiero potem przystąpić do walki w zwarciu. Poruszali się jak najciszej, mając w duchu nadzieję na zaskoczenie przeciwnika. Tom w tym czasie przywiązał wszystkie trzy wierzchowce do drzewa, po czym ucałował swoją lutnię. Następnie schował ją i lekko drżącymi rękoma wyciągnął miecz z pochwy. Aby dodać sobie nieco odwagi, zaczął cicho nucić pod nosem balladę o wojowniku ze wschodu, który ponoć kładł smoki niczym prostaczkowie kłosy siana podczas sianokosów...



Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Sob Cze 02, 2018 8:02 pm

Szczęśliwie Ronardowi i Madho udało się podkraść do trójki mężczyzn niepostrzeżenie. W tym samym momencie wypadli z krzaków. Ronard rzucił swoim sztyletem w najbliższego z mężczyzn, który dostał nim w twarz. Konkretniej uderzył rękojeścią w sam środek źrenicy prawego oka, przez co gałka oczna pękła, a mężczyzna ryknął z bólu. W tym samym czasie Madho wyskoczyła z krzaków po drugiej stronie i dźgnęła włócznią w plecy innego mężczyzny. Ze względu na kolczugę nie wbiła się zbyt głęboko, ale mimo to utoczyła mu trochę krwi. W każdym razie po tych wydarzeniach trójka ludzi zdołała dobyć broń i jakoś zareagować. Rycerz z Wroniego Gniazda zdołał błyskawicznie przejść od rzutu sztyletem do walki mieczem i toporem, które jednak bezskutecznie ześlizgnęły się po kolczudze jego przeciwnika. Chwilę później sparował atak, ale skupienie się na walce uniemożliwiało mu obserwowanie jak radzi sobie Letniaczka. Następnie wściekle atakował przeciwnika, jednakże ten unikał ciosów, a i sam zmuszał do tego Ronarda. Dzięki temu po jednym z takich uskoków ujrzał w przelocie jak włócznia Madho uderza drzewcem w głowę jednego z przeciwników, a ten zwala się bezwładnie na ziemię. Zaraz też udało mu się lekko ciąć mieczem swojego przeciwnika w klatkę piersiową. Przy kolejnym z takich uskoków zobaczył jak stopa pokrytej krwią włóczni wystaje drugiemu banicie z głowy. Po chwili włóczniczka dołączyła do niego i razem bili się z bandytą, który nie wiedzieć dlaczego stał wciąż żywy, choć dosłownie kilka minut wcześniej stracił oko. Długo to nie trwało, bowiem Ronard potężnym uderzeniem w skroń przeciwnika dokonał czegoś, co maester mógłby nazwać trepanacją czaszki, a potem zemdleć. Lewe oko mężczyzny uciekło do góry aż widoczne było tylko białko. Krew zaczęła spływać mu po twarzy, a pod trupem ugięły się kolana i padł na ziemię. Całe szczęście Madho tylko ogłuszyła jednego z mężczyzn i teraz wystarczyło ocucić go na przesłuchanie. Gość był łysy, całkiem nieźle zbudowany i wyróżniał się rudym sumiastym wąsem. Na kolczudze i skórzanych elementach opancerzenia nie dało się zauważyć znaku określającego służbę u któregoś rodu, ale było widać ślad po usunięciu takowego.


Belt
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Nie Cze 03, 2018 5:29 pm

Bez problemu zdołali podkraść się do przeciwników i zaatakować ich równocześnie. Pierwszy w ruch poszedł sztylet, a następnie miecz i toporek. Z premedytacją Ronard zaatakował okaleczonego w oko mężczyznę, lecz ten okazał się być godnym przeciwnikiem. Mimo ciężkiej rany, nie ustępował rycerzowi w zwarciu.
Włóczniczka tymczasem wbiła jednemu z banitów grot włóczni w plecy. Pomimo noszonej przez mężczyznę kolczugi, zdołała zranić go. Następnie wymieniła kilka ciosów z drugim z banitów, po czym celnym i mocnym uderzeniem końca drzewca w głowę, pozbawiła go przytomności.
Rycerz uśmiechnął się lekko, widząc obezwładnionego jednego z wrogów. Szybko jednak musiał robić unik, chcąc zachować głowę na karku. Przeciwnik najwyraźniej musiał włożyć w ten cios zbyt dużo siły, gdyż na moment stracił równowagę i Ronard natychmiast to wykorzystał. Płynnie obrócił się i ciął mieczem przez pierś oponenta. Zaraz jednak musiał uskakiwać przed kolejnym, morderczym uderzeniem.
Czarnoskóra wojowniczka błyskawicznie odwróciła się i zaatakowała trzeciego z banitów. Wymieniła z nim kilka ciosów, parując lub uskakując, po czym końcem drzewca pociągnęła po łydkach przeciwnika. Ten krzyknął z bólu i opadł na kolana. Pozostało kobiecie dokończyć zadanie. Cofnęła się o krok, po czym wbiła grot włóczni prosto w oko przeciwnika. Oblepiona posoką broń wystawała niemal na stopę z głowy mężczyzny. Szarpnięciem wyciągnęła włócznię z głowy trupa, kopnięciem posyłając truchło na plecy, po czym dołączyła do towarzysza zmagającego się z ostatnim z banitów. Po kilku wymianach ciosów, rycerz z Wroniego Gniazda potężnym uderzeniem toporka wyciął przeciwnikowi kawałek czaszki. Mężczyzna zmartwiał, krew trysnęła z dziury w głowie i trup padł na ziemię.
Ronard przyklęknął nad jednym z ciał, po czym otarł broń w łachmany martwego, kątem oka dostrzegając tę samą czynność towarzyszki.
- Idź po Toma, ja popilnuję naszego jeńca. - rzucił do Madho, po czym schował broń. Przeszukał pobieżnie dwóch martwych, po czym odszukał sztylet i schował na powrót za pasem.
Kiedy bard wraz z wojowniczką dotarli już na polankę, nieprzytomny banita, był zaciągany przez bękarta do najbliższego drzewa. Chwilę później dołączyła do niego Madho i wspólnymi siłami przywiązali jeńca. Ronard natychmiast przystąpił do prób cucenia mężczyzny. Jeżeli to nie podziałało, po prostu zamierzali poczekać, aż sam się ocknie.
- Cieszę się, że w końcu wróciłeś do żywych mój drogi... Przynajmniej na czas jakiś. - takie padły pierwsze słowa, kiedy banita zaczynał się przebudzać. Dojrzeć zaś mógł kamienną twarz Ronarda wpatrzoną prosto w jego oczy, siedzącą przy ognisku czarnoskórą włóczniczkę, która ostrzyła grot swej broni i garbatego barda w czerwonym kubraczku i kapelusiku z gęsim piórem, strojącego struny swej lutni. Jednak jeżeli zechciałby wydać jakiś głos z siebie, z przykrością stwierdziłby,  iż ma założony knebel ze zrolowanego kawałka materiału. Zapewne oderwanego z brudnych portek któregoś z martwych towarzyszy.
- To czy będziesz żył, zależy od tego, jak wiele nam powiesz. Rozumiesz..? - zapytał, cały czas patrząc jeńcowi w oczy i unosząc jedną brew. - Odpowiadaj po kolei i nie próbuj podnosić głosu. Po pierwsze ilu was jest. Po drugie gdzie jest reszta twoich wspólników. Po trzecie do kurwy czemu zabijacie prostych ludzi?!?! Co oni wam zawinili, w szczególności dzieci..? Wiem, że jesteście dezerterami, ale jaki wasz w tym cel..? - w ręku rycerza, jeniec dostrzec mógł błyszczącą klingę sztyletu i końcówkę ostrza błąkającą się gdzieś koło jego krtani. Mógł nawet poczuć czasami chłód metalu na swoim gardle.
Przez cały czas, od momentu przyprowadzenia Toma z końmi, byli czujni i rozglądali się. W końcu towarzysze banitów mogli pojawić się w każdym momencie i zaatakować ich. A głupio byłoby, gdyby dali się zaskoczyć tak, jak martwe truchła leżące w trawie nieopodal...




Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Pon Cze 04, 2018 7:50 pm

Jeniec obudził się przywiązany do drzewa. Krótko po tym zaczął się orientować w sytuacji. Widział swoich towarzyszy ze śmiertelnymi ranami, a przede wszystkim widział przed sobą ludzi, którzy napadli go i tamtą martwą dwójkę. Na kamienną twarz Ronarda odpowiedział taką samą miną. Na pytanie czy rozumie nie odpowiedział, a spojrzał hardo.
- Po pierwsze jest nas wielu. Po drugie niedaleko. A po trzecie doskonale wiem, że cokolwiek powiem i tak jestem trupem, więc kończ waść, wstydu oszczędź.
Cokolwiek jeszcze Ronard miał do powiedzenia, jeniec nie zamierzał odpowiadać. Milczał jak grób. Wkrótce też Madho dała znać, że ktoś się zbliża. Z daleka dał się słyszeć czyjeś pokrzykiwania, śmiechy i przekleństwa. Wkrótce też spomiędzy drzew wyłoniły się źródła hałasu. Grupa banitów w liczbie około dwudziestu. Jeden konus wyróżniał się cholernie wielkimi stopami. Póki co Ronard i jego towarzysze pozostawali skryci za wałem, co dawało szansę na ucieczkę. Również ich konie pozostawały niewidoczne. Z drugiej strony tenże wał dawał solidne podstawy do obrony. Ognisko wraz z usieczonymi zbójami znajdowało się za nimi, a wokół niego leżały trzy kusze i bełty, po które dezerterzy wcześniej nie zdążyli nawet sięgnąć. Wróg nadchodził od strony, z której drzewa rosły dosyć rzadko, więc było ich widać pomimo stosunkowo dużej odległości.


Belt
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Sro Cze 13, 2018 9:19 pm

Banita nie był zbyt chętny do rozmów, chociaż wiednie lub nie, wyjawił im dość cenne informacje. Nie chcąc ciągnąć tego przedstawienia w nieskończoność, rycerz jednym, płynnym ruchem wbił ostrze sztyletu w podbródek mężczyzny tak, że z pewnością sięgnął do mózgu. Truchło banity drgało jeszcze czas jakiś w pośmiertnych konwulsjach, po czym w końcu obwisło na sznurze. Wyciągnął ostrze, otarł je o łachmany umarlaka, a następnie schował do pochwy przy pasie. Odwiązał rzemienie, pozwalając ciału opaść na ziemię, po czym zwinął i schował do juków.
Byli akurat w momencie przygaszania ogniska i zamiaru przeszukania okolicy, kiedy Madho dała znać, że ktoś nadchodzi. Najpierw usłyszeli głos, a następnie - w oddali - ujrzeli sporą grupę banitów maszerującą w ich stronę. Oczywistym było, że we dwoje nie dadzą rady jakiejś dwudziestce zbójów, jak naliczył Ronard, ale przecież coś muszą zrobić! Kiedy rycerz gorączkowo myślał nad możliwościami, Tom tymczasem już gotował konie do natychmiastowej jazdy.
- Może użyjmy kuszy..? - rzuciła niepewnie włóczniczka, obserwując wrogów zza wzgórka. Tak!!! to był genialny pomysł. Mogli we dwoje ostrzelać nadchodzącą grupę tak długo, jak będą poza ich zasięgiem, a następnie wskoczyć na konie i uciec.
- Słuchajcie. - syknął do towarzyszy, chowając swoje bronie za pasek w przypadku toporka i do pochwy w przypadku miecza. - Tom podciągnij tutaj konie, aby były gotowe i schowaj do juków jedną z kusz i wszystkie bełty. Nam zostaw po cztery. My Madho. - teraz zwrócił się bezpośrednio do Letniaczki. - Postaramy się zabić ich jak najwięcej z tych kusz. - mówiąc to wskazał pozostałe dwie leżące przy ognisku. - Wystrzelimy po cztery bełty, lub tyle, ile się uda, wskoczymy na konie i popędzimy w las. Ja trochę zwolnię i zobaczę, czy będą nas ścigać. Oczywiście pakując się na konia, zabierz też kuszę. - skinął towarzyszom głową, po czym chwycił kuszę.
Gdy tylko pierwszy bełt został ułożony w rowku, Ronard powoli wysunął się zza wzgórka - oczywistym jest, że pierwej poczekał, aż równie gotowa będzie Madho - i wystrzelił, celując najpierw do banity z wielkimi stopami. Kolejne bełty słał już do przypadkowych wrogów, bacząc by ci nie znaleźli się zbyt szybko blisko wzgórka. Jeżeli któryś zaczynał biec, celował w niego. Kiedy jednak przeciwnicy niebezpiecznie się już zbliżyli, oboje kuszników zawrócili i pognali małym zboczem do swoich wierzchowców...



Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Cze 14, 2018 6:54 pm

Ronard i Madho napięli kusze i podczołgali się na szczyt wału. Brzęknęły cięciwy i pierwsze bełty poleciały lotem stromotorowym między z rzadka rosnącymi drzewami. Nie było czasu obserwować gdzie lecą, trzeba było ponownie napiąć kuszę. Brzdęk, kolejny strzał. Ronard w przelocie mógł ujrzeć, że wielkostopy męczy się z bełtem wbitym w ramię. I znów pociski ze śmiercionośnej broni poszybowały. Cel Madho padł na ziemię widać już wcześniej, bo musiała się przesunąć lekko przed oddaniem strzału. Banici byli już na tyle blisko, że został czas na oddanie tylko jednego strzału. Ronard musiał zmienić cel, ponieważ wielkostopy gdzieś zniknął. Prawdopodobnie leżał teraz martwy w płytkim zagłębieniu. Po ostatnim strzale nie pozostawało nic innego jak wskoczyć na konia i ruszyć do ucieczki. Tak też zrobili, choć nie w pełni. Wskoczyli na konie i wtedy właśnie usłyszeli coś niesłychanie ważnego w danej sytuacji - tętent kopyt. Zwracając twarz z powrotem w stronę banitów Ronard mógł ujrzeć jak od boku szarżuje na nich grupa rycerzy. Nie było ich więcej jak dziesięciu, ale za to uderzali w zaskoczonego przeciwnika.
- Za Króla Durrana - ryknął jeden z nich głosem stłumionym przez zasłonę hełmu, a jednocześnie wystarczająco dobrze słyszalnym dla trójki poszukiwaczy przygód.


Belt
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Nie Cze 17, 2018 1:41 pm

Samo strzelanie poszło im dość gładko i wkrótce osiem bełtów przecięło ze świstem powietrze, by trafić z mniejszą lub większą celnością banitów. Nie mieli jednak czasu na podziwianie swego dzieła. Wrogowie niebezpieczne zbliżali się i czas już był najwyższy, by brać nogi za pas. oboje jednocześnie zawrócili i pognali w dół lekkiego zbocza, by po chwili wskoczyć na kulbaki swoich wierzchowców.
- W drogę kompanio! - zakrzyknął Ronard i popędził Gromika uderzeniami pięt w boki zwierzęcia. Nie zdarzyli jednak nawet ruszyć, kiedy za plecami usłyszeli tętent końskich kopyt. Gdy tylko odwrócili głowy, ujrzeli wypadających spomiędzy drzew rycerzy w barwach rodu Wendwater.
Bękart splunął, słysząc zawołanie jednego z szarżujących rycerzy, po czym zawrócił swego wierzchowca. Skoro nadarzała się taka sytuacja, warto by z niej skorzystać. Wyciągnął miecz, po czym spiął Gromika i ruszył szarżą na banitów z okrzykiem - Za Sprawiedliwość!
Czarnoskóra włóczniczka widząc to, co robi jej towarzysz, pokręciła lekko głową, po czym opuściła grot włóczni i również popędziła za towarzyszem. Tom tymczasem widząc jak rozwinęła się sytuacja, uśmiechnięty od ucha do ucha, zawrócił popielatą Gwiazdkę. Zatrzymał ją na szczycie małego wzgórza, podniósł nieco rondo swego kapelusiku, zdmuchnął opadające gęsie pióro znad oka i wyciągnął lutnię. Poprawił się na kulbace i zaczął przygrywać, spoglądając na zbliżającą się batalię, jednocześnie układając już w głowie kolejne zwrotki ballady...


Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Nie Cze 17, 2018 7:36 pm

I ruszyli! Kierując się w stronę banitów Ronard widział jak rycerze ścierają się z przeciwnikiem. Teraz mógł policzyć dokładnie i wyszło mu ośmiu. Ośmiu dodatkowych sojuszników w walce o sprawiedliwość. Nie było jednak czasu oglądać się na ich wyczynów, ponieważ Ronard zbliżył się na tyle, aby samemu zaatakować jednego banitę. Potężnym uderzeniem z zaskoczenia odrąbał głowę jednego przeciwnika, ale jego miejsce zajął kolejny. Rycerz z Wroniego Gniazda nie mógł się rozpędzić do ponownej szarży ze względu na drzewa dookoła, więc musiał podjąć walkę wciąż dyktując własne warunki. Walcząc w ten sposób nie mógł używać topora, bo straciłby równowagę i spadłby z siodła, ale samo robienie mieczem wystarczało. Banita nie wpadł na to, żeby uderzyć konia i wkrótce musiał się cofać w miarę jak Ronard na niego następował. W końcu uniósł zbyt wolno miecz i ostrze rycerza odcięło mu ucho. Mężczyzna wrzasnął z bólu i przyłożył dłoń do rany, a wtedy Ronard wykorzystał sytuację i wraził połowę długości miecza między jego żebra aż stal wyszła z drugiej strony całkiem pokryta krwią. Wydobył ostrze i jego przeciwnik padł bez życia na ziemię. Kiedy rozejrzał się dookoła jego oczom ukazał się chaos. Trzech rycerzy leżało w kałużach własnej krwi, choć trupów banitów było nieporównywalnie więcej. Przed nim przegalopował rumak bez jeźdźca, za którym gonił ranny w ramię banita. Ronard najechał na niego koniem i tyle było z perspektyw na ucieczkę złoczyńcy. Zaraz też zorientował się, że odgłosy walki ustały, a obok niego znalazła się Madho. Drzewce jej włóczni ociekało krwią, a drobne plamki juchy pokrywały jej twarz.
- Ser Robett Wendwater - rzekł rycerz, który w mgnieniu oka podjechał do niego. - Dziękuję za pomoc w pokonaniu tych bandytów, którzy naprzykrzali się miejscowym prostaczkom. Ser, mogę prosić cię o wyjawienie swego imienia? - powiedział podnosząc zasłonę hełmu. - W dowód mojej wdzięczności zapewniam cię, że zawsze możesz liczyć na ciepłą strawę i miejsce do spania, gdy tylko zjawisz się w zamku mego pana ojca.


Belt
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Ronard z Wroniego Gniazda Nie Cze 17, 2018 10:01 pm

Gromik poniósł rycerza galopem w stronę ścierających się z wojownikami Wendwatera banitów. Wykorzystując pęd, z jakim wpadł między walczących, Ronard natychmiast pozbawił jednego z przeciwników głowy. Następnie zaatakował kolejnego, który nie dał się równie łatwo zaskoczyć i przyjął wyzwanie. Wymiana ciosów trwała czas jakiś, przeciwnik okazał się dość dobry, aż w końcu bandyta zareagował o uderzenie serca za późno.
To wystarczyło.
Pierwszym ciosem pozbawił oponenta ucha, a następnie naparł i przebił go mieczem na wylot. Kopnięciem pomógł osunąć się truchłu na ziemię, po czym rozejrzał się po polu walki. Kilku z sojuszniczych rycerzy leżało bez życia, lecz znacznie więcej pośród nich można było doliczyć się banitów. Nagle przed wierzchowcem bękarta przejechał koń bez jeźdźca, za którym biegł ranny bandyta. Mężczyzna bez namysłu ruszył za nim i stratował, po czym przebił ostrzem miecza.
Wkrótce odgłosy batalii ucichły, zaś u boku dostrzegł Madho wycierającą zakrwawiony grot włóczni. W kilka chwil później pojawił się przy nich także jeden z rycerzy i przedstawił się jako jeden z rodu Wendwater.
- Miło mi Panie. - skłonił się w siodle, a w ślad za nim poszła towarzyszka. - Jestem Ronard z Wroniego Gniazda, to jest moja towarzyszka broni Madho z Wysp Letnich, a tam zaś jest jeszcze Tom Grajek, nasz towarzysz od lutni. - przedstawiając ostatniego, wskazał na kłusującego w ich stronę, garbatego mężczyznę z lutnią w rękach.
- Dziękujemy Ser i radzi jesteśmy z Waszych zapewnień. - odpowiedziała Letniaczka, gdy rycerz wspomniał o dowodzie swej wdzięczności. Akuratnie, gdy podjeżdżał do nich trubadur.
- Jestem Tom znany jako Grajek, ser dzielny rycerzu. Bądźcie panie pewni, że wkrótce całe Westeros usłyszy o waszych czynach! W każdej karczmie od Miasta Cieni na południ po Mole's Town na północy ludzie będą wznosić toasty za zdrowie synów sprawiedliwości! - spojrzał z ukosa na Madho, po czym dodał. - I córki.- wyprostowany jak struna - na ileż oczywiście pozwalał mu garb - przemówił uroczystym, śpiewnym głosem. Ronard tymczasem pokręcił zrezygnowany głową i cicho westchnął.
- Bywajcie w zdrowiu ser Robettcie Wendwater i pozdrówcie ode mnie swego pana ojca. - przegnał rycerza ukłonem i jeżeli ten nic więcej nie miał do dodania, zawrócił i odjechał wraz z towarzyszami tą samą drogą, którą przybyli. Choć droga do leśnej osady nie wydawała się być już niebezpieczne, i tak zachowali ostrożność oraz trzymali broń w pogotowiu.
W końcu jednak dotarli do osady, w której otrzymali informacje i spotkali się ze starszym wioski, licząc na jakiś zarobek. Koniec końców nawet bohaterowie muszą za coś żyć. Gdy tylko uporali się ze sprawami w owej osadzie, natychmiast ruszyli w dalszą drogę, coby dogonić armię księcia Lyonela...


Ronard z Wroniego Gniazda
Ronard z Wroniego Gniazda

Liczba postów : 68
Data dołączenia : 01/04/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Sty 14, 2019 9:03 pm

12 Czerwca 336



Walder nie miał szczęścia w poszukiwaniu bandytów. Przez całą drogę żadnego nie spotkał, może nie chcieli się mierzyć z dobrze uzbrojonym podróżnym, a może nie było ich tak wielu na tutejszych drogach. Przed dwa dni jazdy, ogólnie spotkał nie wielu ludzi. Może kilku ludzi, którzy go ignorowali i przejeżdżali dalej, aż do dzisiaj. Już z daleka Walter mógł usłyszeć soczystą wiązankę przekleństw.
- Skurwysyn, złodziej pierdolony, wziął pieniądze, a koło dalej się nie trzyma, kurwa jego jebanego mać. - Usłyszał, gdy podjechał bliżej. Wtedy też zauważył, jak wszystko wygląda. Zauważył otyłego, wąsatego jegomościa, który stoi nad wozem i macha rękami. Po dokładnym przyjrzeniu się mógł zauważyć rozsypaną cebule i wóz bez jednego koła, które leżało zaraz obok. Teraz tylko do Walder zależało, czy zatrzyma się, by pomóc? Może otrzyma jakąś nagrodę, za dobry uczynek.

Andrut
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Walder Mortimer. Pon Sty 14, 2019 11:31 pm

Na samym początku zapowiadało się przednie. Niebroniony wóz na trakcie to jawna prośba o przejrzenie towaru, mieszków oraz uciechy z ciała kobiety. Oczekiwania poszły się jebać. Nie dość, że mu zamiast panny, to wyleciał jakiś gruby cebulowy handlarzyk z wąsem, to jeszcze ta pierdolona cebula. Rycerz był zawiedziony takim obrotem spraw. Mimo to zatrzymał się i spojrzał na niego z góry. Uważnie doglądał tego człeka, chciał wiedzieć, czy warto fo rabować w ogóle.
- Życie bywa okrutne. - Skwitował przekleństwa z cmoknięciem. - A co? Ciągle z osi wypada? - Zszedł z konia, by pomóc temu wąsaczowi z tym jebanym kołem. Chociaż wstąpił, by to zrobili w dwójkę. Mimo to, podczas pomocy zagadał go podchwytliwie.
- Dokąd to w interesy prowadzą co? W rodzinne strony? Może po drodze mam, to potowarzyszę. - Potem twoje ciało rzucę w rów, a cebulkę przysmarzę na ogniu, o ile nigdzie mnie nie doprowadzisz. - Ale bronić, to już za pieniądze. W końcu wiadomo, jakie te tereny teraz są.
Walder Mortimer.
Walder Mortimer.

Liczba postów : 7
Data dołączenia : 11/10/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Czeladnik Gry Wto Sty 15, 2019 8:54 pm

Człowiek nie zwracał większej uwagi na Woltimera, póki ten się nie odezwał. Z początku człowiek spodziewał się napadu, Walder mógł to stwierdzić po zesztywnieniu człowieka i powolnym obrocie. Czerwona twarz, gruby niechlujny wąs, świńskie oczka i pulchna twarz sprawiały, że ów człowiek wyglądał jak typowy tchórz.
- Tak, ciągle wypada, skurwysyny nic w dzisiejszych czasach porządnie nie robią, a zapłaciłem za to 2 Jelenie. 2 pierdole jelenie, wie pan, ile to jest? - Na propozycje pomocy, mężczyzna nie wyraził sprzeciwu. Przecież Walder nie zażądał za nią żadnej zapłaty. O dziwo we dwójkę udało im się podnieść wóz, który nie był tak ciężki, na jaki wyglądał. Potem tylko mężczyzna go przytrzymał, a Walder szybko założył koło.
- Do Fellwood, na targ. Pora sprzedać plony, coś zarobić. - Odpowiedział spokojniejszy, wyraźnie niezainteresowany ciekawością Mortimera. - Pieniędzy nie mam panie, przynajmniej na razie, ochrony nie potrzebuje, ale towarzystwem nie pogardzę. Wołają mnie Janos. - Wyciągnął rękę, która była brudna od ziemi i cebuli.

Andrut
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Mistrz Gry Czw Maj 09, 2019 8:52 pm

6 sierpnia 336 AC

Niedługo po wyruszeniu armii Shireen Baratheon z Haystack Hall zaczęło się polowanie na zwiadowców wroga na szeroką skalę. W tym wielkim przedsięwzięciu wziąć udział postanowiła sama królowa. Okazja do walki znalazła się parę dni później, gdy znaleźli jedną z grupek zwiadowców Durrana. Zakuta w ciężką zbroję królowa ruszyła konno naprzeciw wrogom. Wypatrzył ją jeden z wrogich konnych (po herbie sądząc był to człowiek Swanna) i ruszyli na siebie szarżą. Pierwej uderzył wróg, rysując lekko prawy nadgarstek królowej, która odpłaciła mu się silnym ciosem w lewą rękę, przez co tamten ledwo utrzymał tarczę. Potem zjechali blisko siebie i zmierzyli się w bezpośredniej walce. Walka była wyrównana, jednak trochę lepszy był człowiek Durrana. Trzy razy uderzał w hełm Shireen, trzy razy nie wyrządziło to wielkiej szkody. Wiele ciosów wyprowadzanych przez obie strony było niecelnych, pozostałe zaś - odbijały się od grubych pancerzy. Walka trwałaby jeszcze długo, gdyby nie przejeżdżający obok lord Estermont. Nadjechał przeciwnika królowej od tyłu i pozbawił go przytomności ciosem w głowę.
- Wasza Miłość chyba potrzebować będzie dodatkowych lekcji fechtunku - zarżał. - Rozprawiliśmy się z resztą, kazałem opatrzyć rannych, najbardziej potrzebujących wysłać do obozu - wskazał skromne pobojowisko.

Ojciec
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9638
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Królewski las Empty Re: Królewski las

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach