Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wielka Sala

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Pon Kwi 11, 2022 6:11 pm

First topic message reminder :

***
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down


Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Sro Paź 12, 2022 5:17 pm

26/10/07 PP


Górale, Dzicy zza Muru, a teraz Ibbeńczycy... Siedmiu nie oszczędzało królowej Findis, choć miała ledwie siedemnaście dni imienia. Przynajmniej ci ostatni przybyli do Doliny w celach pokojowych, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Może dzięki nim Isembard wreszcie uspokoi się ze swoimi przypuszczeniami co do ruchów Muddów, a być może wręcz przeciwnie. Czas miał to dopiero pokazać.
Jej Miłość postanowiła przyjąć niejakiego Thogga bardzo oficjalnie, jako iż póki co nie mieli ze sobą żadnych stosunków. Z powodu też własnej dumy i znajomości swej pozycji kobieta nie pojawiła się osobiście na dziedzińcu; miast tego wysłała swych zaufanych ludzi, kasztelana, rycerzy oraz damy dworu, aby powitali przybyszów i zaproponowali im jadło oraz napitek. Ibbeńczycy mogli też odpocząć lub odświeżyć się przed oficjalną audiencją. Sama zaś Findis oczekiwała Thogga w Wielkiej Sali, gdzie zasiadła na tronie z czardrzewa. Gdy już goście wkroczyli do środka, mogli ujrzeć, iż podobny do pierwszego, lecz nieco mniejszy tron stoi pusty. Jednakowoż samo pomieszczenie bynajmniej pustym nazwać nie można było, albowiem zebrał się w nim chyba cały dwór królewski, najwidoczniej wielce ciekawy, z jaką to sprawą przybywają do królowej mali ludzie.
Władzyni Doliny odziana była w suknie czarnej barwy, a za jej jedyne ozdoby służyły złota obręcz na skroniach oraz dwa pierścienie na prawej dłoni. Rozpuszczone włosy przerzuciła na jeden bok, aby luźno spadały po jej szyi, biuście i talii. Na kolanach trzymała swego dziedzica, księcia Hugo, lecz gdy tylko Ibbeńczycy wkroczyli do sali, kobieta oddała chłopca jednej ze swych licznych dwórek.
-Witaj, panie Thoggu Gragonie, w królestwie Gór i Doliny - odezwała się pierwsza, kiedy wysłuchano już oficjalnego przedstawienia obydwu stron. Mówiła w języku ludu swego męża, gdyż uprzedzono ją, iż przybysze nie znają mowy Andalów. -Słyszałam, że ponoć jesteśmy niejako sąsiadami. Cieszę się zatem, iż mogę poznać was osobiście - powitała małego człeka, który samą swą obecnością przypomniał jej zaginionego brata. Nie czuła jednak z tego powodu żadnego smutku, ot, po prostu sobie o nim pomyślała.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Thogg Gragon Czw Paź 13, 2022 12:51 am

W rzeczy samej, skrzętnie i chętnie skorzystali z oferowanej gościny. Wielodniowa podróż odcisnęła swe piętno na każdym, toteż niewskazanym i nietaktownym byłoby stawać przed władzą w takim staniem. Z tego względu odświeżenie się i zaspokojenie podstawowego głodu było pierwszym, co zrobili. Następnie, za poleceniem Thogga wszyscy biorący udział w auciencji mieli wyczyścić pancerze i ubrania, oraz wyszczotkować i ułożyć swoje brody. Sam Graggon poświęcił naprawdę dużo czasu na pieczołowitą pielęgnację swojego owłosienia, z którego zawsze był dumny. Następnie zabrano przedmioty, które miały zostać przekazane w ramach darów i uzgodniono przed wejściem do Wielkiej Sali z kimś odpowiednim możliwość wniesienia darów i zaprezentowania ich królowej. Ibbeńczyk poprosił nawet o asystę jakiegoś rycerza, czy giermka, który byłby pośrednikiem między nim a władczynią Doliny.
Kiedy natomiast wszystko było gotowe i uzgodnione, niewielkie poselstwo zostało wprowadzone do Wielkiej Sali, jak się okazało, niemal wypchanej po brzegi dworzanami i ciekawskimi mordami. Przodem maszerował rzecz jasna Thogg ze swym najstarszynm synem u boku, dalej zaś reszta rodziny Gragona, pięciu Możnych, oraz dwóch obrońców towarzyszy Thogga. Wszyscy mężczyźni jakby instynktownie i bez namysłu natychmiast otoczyli żonę i córki swojego przywódcy, bacznie łypiąc na zebranych i mijanych mężów. Tak utworzony krąg z wojowników i kobiet wewnątrz dotarł pod piedestał, na którym zasiadała królowa. Na znak Ibbeńczyka wszyscy skłonili się jak nakazywała kultura, po czym wyprostowali się.
- Wasza Miłość dziękujemy za udzieloną gościnę, radzi jesteśmy z tak ciepłego i miłego powitania.  - odpowiedział raz jeszcze się kłaniając, po czym przedstawił wszystkich przybyłych. - Opowieści o waszej urodzie Pani bledną zaś w obliczu tego, co można ujrzeć przy okazji spotkania. Tak, prawdą jest, że zostaliśmy sąsiadami, jednak pozwól Pani, że pierw odwdzięczymy się odpowiednio za przyjęcie i wręczymy podarki przywiezione z naszych stron. - jeśli dostał pozwolenie, przywołał do siebie towarzyszy niosących pakunki.
- Pierwej pozwoliłem sobie Wasza Miłość przekazać już waszemu kasztelanowi trzydzieści antałków przedniego, ciemnego, ibbeńskiego piwa jako najmniej poręczny podarek, którego przekazanie w tej chwili nie byłoby najlepszym pomysłem. - wyjaśnił. - Dla Waszej Wysokości, królowo Findis przywiozłem zestaw srebrnej biżuterii, bogato grawerowanej i wysadzanej najpiękniejszymi rubinami - naszyjnik, oraz pierścień. - odebrał od jednego z Możnych dwa zawiniątka, po czym rozpakował je. Biżuterię ułożoną w drewnianych, zdobionych szkatułkach na miękkim materiale wręczył przydzielonemu pośrednikowi, o którego poprosił. Następnie przedstawił królowej kolejne dary - zdobiony i wyszywany złotymi nićmi płaszcz, oraz piękne i miękkie futro zwierzęcia z dalekiego, północnego Essos.
- Natomiast Wasza Miłość w godzinie próby, kiedy wszystko inne zawiedzie, użyj Pani tego, by bronić życia swego i swych dzieci. Stal tę wykuł najlepszy spośród ibbeńskich kowali i ręczę, że nic nie będzie tak dobrze służyć. - mówiąc to, wręczył niezbyt długi sztylet w zdobnej złotymi okuciami pochwie. Odczekał odpowiednią chwilę, by dać królowej czas na zapoznanie się z darami dla niej.
- Ubolewam, iż nie zastałem męża Waszej Miłości, gdyż przynosimy dary i dla Pana Runestone. - zrobił krótką pauzę. Rzecz jasna też przemawiał w języku Pierwszych Ludzi, gdyż tylko tak mogli się porozumieć. - Znowuż pozwoliłem sobie przekazać kasztelanowi pierwszy z darów dla lorda Waymara, a jest nim pełnokrwisty, rasowy ogier bojowy zakupiony w królestwach Sarnoru, władców stepów. - na nieobecne ręce Waymara, Thogg złożył również bogato zdobiony i wysadzany błękitnym akwamarynem pierścień, oraz po sztuce zdobnych i bogato wyszywanych płaszcza i futra.
- By zaś godnie i sumiennie lord Waymar mógł stawać w obronie swej rodziny, oraz królestwa, pragnę uzbroić go w najlepszą broń, godną królewskiego małżonka. W tym mieczu nasz arcy uzdolniony kowal wplótł w płaz starożytne, ibbeńskie zawołanie odpowiednie pola walki. - przekazał broń. - Składam również na Wasze ręce, królowo, a dla małżonka ten oto młot, oby służył wiernie, niczym niezłamane, wieczyste przysięgi. - przekazał kolejną broń.
- Nie jest to jednak koniec podarków Pani. - rzekł, przywołując ostatniego towarzysza z pakunkiem. - Wasza Miłość, lord Waymar, czy choćby Wasz młody następca z pewnością mają swojego osobistego towarzysza i obrońcę. A, by ten, czy ci mogli odpowiednio wykonywać swoje obowiązki, pragnę przekazać jeszcze dwie sztuki tak świetnego uzbrojenia, które Wasza Miłość rozdysponuje według własnego uznania. Przyjmij Pani jeszcze ten wspaniały topór, oraz nie gorszy miecz. - przekazał w końcu wszystkie podarki. Z pewnością nikt nie mógł powiedzieć, że ibbeńczycy nie są hojni, choć skryci i zamknięci w swoim gronie.
- Jak już wcześniej powiedziałem, zostaliśmy w ostatnim czasie sąsiadami. Przed kilkoma księżycami moje okręty odbiły od brzegów Essos i pożeglowały na zachód, w stronę tego kontynentu. - rozpoczął swój monolog po tym, jak już sprawy związane z podarkami zostały załatwione. - Los i wiatry chciały, że trafiliśmy do Zatoki Krabów. Widząc odległe szczyty po swej prawej stronie, płynęliśmy w głąb kontynentu, aż dotarliśmy do królestwa Wzgórz i Rzek. Złożyliśmy hołd królowi z Riverstone, w zamian otrzymując możliwość założenia miasta w części gór przynależnych do Dorzecza. Tym sposobem osiedliliśmy się w dolinie u wylotu Wysokiej Drogi. - przedstawił pokrótce swoją historię. Nie było sensu rozwodzić się nad szczegółami, ani ich przedstawiać. - Kiedy już okrzepliśmy w nowym miejscu, postanowiłem przybyć przed Wasze oblicze królowo i oficjalnie potwierdzić naszą obecność po drugiej stronie gór, oraz zapewnić, iż wbrew plotkom, jakie mogą krążyć, nie jesteśmy wrogo nastawieni do nikogo. Przede wszystkim chcemy zbudować prężnie rozwijające się miasto, czerpać z okolicznych surowców, oraz prowadzić handel. Mimo, iż służę innemu królowi, żywię wszelką nadzieję, że oba nasze królestwa pozostaną w dobrych relacjach. - przedstawił cel swojej wizyty, który w zasadzie był czysto kurtuazyjny. Nie miał wszak wielkich planów podboju, czy ekspansji ekonomicznej, nie zamierzał zawierać żadnych traktatów, czy sojuszy. Ot, przedstawić się i zapewnić, że będą dobrymi sąsiadami. Może małostkowe, lecz w politycznych kręgach ważne...
Podareczki:
Thogg Gragon
Thogg Gragon

Liczba postów : 87
Data dołączenia : 20/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Pią Paź 14, 2022 8:58 pm

Ibbeńczycy po raz kolejny okazali się być zaskakującym ludem, a to za sprawą czasu, jaki poświęcili na przygotowania do audiencji. Findis Arryn przyzwyczaiła swój dwór do nieco sprawniejszego tempa, albowiem choć lubowała się przecież w strojach i tkaninach, to nigdy nie starała się jakoś specjalnie w dbaniu o swój wygląd. Miał on być schludny i godny stanowiska, jakie piastowała, a resztę i tak dopełniały jej osobiste warunki fizyczne. Najwidoczniej ci mali ludzie wielką wagę przywiązywali do tego, jak inni będą ich postrzegać. Wskazywało na to też i to, z jaką siłą przybyli do Księżycowych Wrót, aczkolwiek sprowadzenie swych kobiet Findis uznała za oznakę pokojowych intencji.
Gdy Thogg przemówił, chwaląc przy tym urodę królowej, jej kamienna dotychczas twarz zmieniła się nieco, a to za sprawą jaśniejącego na niej uśmiechu. Jej Miłość przypomniała sobie bowiem, co niegdyś rzekł jej Pan Naczelnik, który wypowiadał się o wyglądzie sióstr Arryn.
-Dziękuję za wasze miłe słowa, panie - odezwała się w mowie Pierwszych Ludzi. Nie miała najlepszego akcentu, a choć rozumiała wszystko, co do niej mówiono, to widać było, iż nie jest to jej rodzimy język. Mimo wszystko mówiła całkiem wyraźnie. -Zdaję sobie jednak sprawę z tego, iż wasz lud upodobał sobie nieco inny ideał piękna. Spotkałam już bowiem kilku jego przedstawicieli, którzy parę słów o sobie rzekli - wyznała zgodnie z prawdą. Jednakże nie trwoniła zbyt wiele czasu na te tematy, albowiem Thogg pragnął przedstawić wszystkim przywiezione podarunki.
Findis sprawnym ruchem głowy wskazała na Barta, chłopaka, którego przygarnęła, a który teraz pełnił służbę jako giermek u boku ser Dickona, aby pełnił rolę pośrednika. Pierwszym darem okazał się ibbeński trunek, który w zasadzie mógł przydać się na planowanych zaślubinach, o ile oczywiście przejdzie on przez kontrolę testera potraw i napitków. Przyjazne słowa i gesty nie wystarczą bowiem, aby uśpić czujność kogoś z lekką paranoją. Te myśli jednak królowa pozostawiła dla siebie, a swemu gościowi podziękowała odpowiednio za przekazane ale. Następnie została jej zaprezentowana drogocenna biżuteria, której Jej Miłość jęła się uważnie przyglądać. Trzeba było przyznać, że na wyrobach jubilerskich to kobieta się niewiele znała, gdyż nigdy nie była ich miłośniczką. Przez lata przygotowywała się do życia w Domu Matki, a tam naszyjniki czy pierścienie zazwyczaj bywały zbędne, dlatego też Findis nauczyła się żyć bez takich kosztowności. Mimo to umiała docenić kunszt wyrobów, a przede wszystkich gest małych ludzi, dlatego też wyjątkowo dla siebie przyjęła na twarzy wyraz zadowolenia, który pogłębił się, kiedy królowa ujrzała płaszcz oraz futro. Ubrania i tkaniny bowiem wielce sobie upodobała.
-Twe dary są niezwykle hojne, panie Thoggu, a ciężko też byłoby dorównać wam szczodrością. Chciałabym, aby Siedmiu mogli dać nam wszystkim serca tak bogate, jak wasze podarki - rzekła, udając zamyślenie. Nawet podczas rozmów w obcym języku Findis dbała o swój wizerunek pobożnej monarchini. -Rzeknijcie nam jeszcze, z jakiego zwierzęcia wykonano to wspaniałe futro? - dopytała z czystej ciekawości. Zaraz też przyjęła na swe ręce jeszcze jeden z licznych prezentów, którymi Thogg ich dzisiaj obdarzał. Ujęła sztylet w dłonie, po czym wyciągnęła ostrze z pochwy. Przez myśl przemknęło jej, czy to nie jest aby sugestia tego, iż w ostateczności ma dźgnąć siebie lub swoje dzieci tym sztyletem, jednak szybko odpędziła od siebie te czarne wizje. -Choć dzierżyłam już większe bronie, to bez wątpienia jest to rzecz godna królowej. Czym mogłabym się odwdzięczyć za taką wspaniałomyślność? - powiedziała, chowając sztylet do pochwy i podając go jednej z dwórek; podobnie też uczyniła z innymi darami, gdy już je obejrzała.
Na tym jednak podarków miało nie być dość! Thogg ofiarowywał też kilka rzeczy dla króla małżonka, a Findis było żal, iż Waymar nie może osobiście ich odbierać; on tak bardzo by się cieszył... W każdym razie Jej Miłość uważnie przyjrzała się wszystkiemu, co przeszło przez jej ręce. Wymieniła też znaczące spojrzenie ze swym obrońcą, ser Ronnelem, gdyż obydwoje już wiedzieli, że jedna z broni trafi właśnie do Zaprzysiężonej Tarczy królowej. -Wdzięczna ci jestem wielce, mości Thoggu, za tak szczodre obdarowanie mnie i mych bliskich. Pozwól nam zatem w ramach podziękowania gościć was i waszą rodzinę w Księżycowych Wrotach. Dziś wieczorem będziemy wspólnie wieczerzać - rzekła, a po chwili kazała swym ludziom przygotować wszystko na wieczór tak, aby godnie podjąć Gragona i jego krewnych.
Po załatwieniu kwestii podarunków przyszła kolej na pewne wyjaśnienia. Wkrótce Doliniarze dowiedzieli się wreszcie, co też Ibbeńczycy robią po drugiej stronie granicy, o ile oczywiście chcieli dawać wiary ich słowom. Sama Findis długo w myślach rozważała, co ma o tym wszystkim sądzić i co też powinna rzec mężczyźnie. W końcu zdecydowała się na dość łagodne rozwiązanie.
-Cieszy mnie wasze pragnienie rozwoju, panie Thoggu - odparła. -Skoro zaś chcecie rozwijać się w handlu, rozumiem chęć utrzymywania dobrych relacji z sąsiadami. Myślę, że o tych i o innych ciekawych sprawach możemy porozmawiać jutro w nieco mniejszym gronie. Nie chciałabym w końcu zanudzać mego dworu kwestiami gospodarczymi i zbyt skomplikowaną polityką. Dzisiaj jedna odpocznijcie po zapewne niezbyt łatwej podróży, a wieczorem bawcie się i pijcie - zaproponowała, rozkładając ręce w przyjacielskim geście. Nic nie obiecywała, niczego nie deklarowała, a jeno wyraziła chęć prywatnej rozmowy z samym Thoggiem. Nim jednak miała ona nadejść, Findis chciała jeszcze poświęcić czas spędzony z Ibbeńczykami na dowiedzenie się czegoś więcej o ich... wodzu.

Pan Thogg:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Thogg Gragon Sob Paź 15, 2022 11:58 am

W rzeczy samej, Findis mogła na własne oczy dojrzeć urodę ibbeńskich kobiet. Stała oto bowiem przed nią żona Thogga, nieco niższa od męża, starsza już kobiecina o wciąż bujnej, złotej brodzie plecionej w finezyjne warkoczyki. Poza nią były jeszcze cztery córy przywódcy, które również posiadały już - większy lub mniejszy w zależności od wieku - zarost koloru miodu, lub mlecznego złota. Natomiast obaj synowie Gragona mieli bardziej białe włosy ojca, niż złote matki, sądzić więc można było, iż Thogg nie stracił koloru włosów ze starości, gdyż stary jeszcze nie był! Niemniej tak właśnie prezentowała się rodzina przybysza.
Podczas prezencji podarków, obserwował królową, jak i zerkał na dworzan. Co prawda nie był narcyzem, ale czysto ciekawy był, jakie wrażenie robią. Uśmiechnął się też nieznacznie na słowa o Siedmiu. taktownie tylko skinąwszy głową z aprobatą. Wiedział jak Andalowie drażliwi są na tematy ich wiary i aż dziw brał, że jeszcze nie wyskoczył z tłumu jakiś septon, próbując nawrócić ich na "jedyną słuszną wiarę". Nie, żeby miał się nawracać.
- To futro. - wskazał złocisto0bursztynowe futro - Wykonano z tuzina zwierząt. - ibbeńczyk tak samo mówił z akcentem. Dla kogoś, kogo pierwotnym językiem jest gardłowy, twardy język, każdy inny wyuczony będzie słyszalnie akcentowany. - Niestety nie wiem Wasza Miłość jak to zwierzę nazywa się w mowie Pierwszych Ludzi i nie wiem nawet, czy je znają i nazwali. Jest to zwierzę podobne do bobra, acz z kilkoma zasadniczymi różnicami. - tutaj mógł się pochwalić wiedzą, jaką z czystej ciekawości zaciągnął od handlarza tymi wyrobami. - Te zwierzęta żyją w sercu królestwa ibbeńczyków, na wyspie Ib, często jak bobry, w pobliżu zbiorników wodnych, lecz w odróżnieniu od nich kopiąc nory w zarośniętych brzegach, nie zaś budując, Różni je też wygląd, lecz nie będę zanudzał Waszej Wysokości takimi rzeczami. Dość powiedzieć, że ich futra w treminologii kupieckiej zalicza się do futer szlachetnych. - odpowiedział. Jeśli zaś Findis to interesowało i poprosiła o więcej szczegółów, mógł dopowiedzieć, iż różni je ogon, gdyż to zwierzę posiada długi - nie spłaszczony - łuskowaty. Poza tym ma też dwa dość długie kły wystające z górnych dziąseł.
- Spędzenie dnia, czy dwóch na dworze Waszej Miłości będzie w zupełności wystarczające. - odpowiedział na pytanie o możliwość odwdzięczenia się, kłaniając lekko. Słysząc dalsze słowa monarichini, ucieszył się w duchu, iż dane mu będzie rozmawiać w mniejszym gronie. Wszak powiedzenie przed całym dworem, że w razie czego będą wraz z żołnierzami Mudda zabijać andalskich wojowników, jeśli ci spróbują przejść Dolinę Wysokiej Drogi i opaść na Dorzecze, byłoby co najmniej niestosowne. Może szczere, ale głupie. Wszak zmusiłoby to królową do odpowiedzenia na tę, bądź co bądź groźbę w odpowiedni sposób, który nie zachwieje jej reputacji, ani wizerunku. Rozmowa w mniejszym gronie, z pewnością luźniejsza, dawała więcej miejsca na manewry.
- W rzeczy samej Pani, wojna jest przeciwieństwem rozwoju i pochłania ogromne koszta, choć zapewne kupcy z królestw Sarnoru by się ze mną nie zgodzili. - w szczególności ci handlujący bronią i uzbrojeniem, dla których tamtejsze domeny były niekończącym się strumieniem złota. Skłonił więc głową w podziękowaniu za gościnę i udał się odpoczywać. Co w jego przypadku - tak jak w Riverstone - oznaczało to eskapadę po korytarzach zamczyska i podziwianie tutejszej architektury. Co nieco bowiem ostatnio uczył się z zagadnień inżynierii i mógł sobie teraz pooceniać. Choćby to, jak bardzo różniło się lokalne budownictwo od topornego, masywnego ibbeńskiego budownictwa. Albo, czy ten zamek to już styl Andalski, czy był zbudowany jeszcze za czasów Pierwszych Ludzi...
Thogg Gragon
Thogg Gragon

Liczba postów : 87
Data dołączenia : 20/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Sob Paź 15, 2022 12:59 pm

Księżycowe Wrota Artys Arryn, pierwszy Król Gór i Doliny a nieżyjący już ojciec obecnej królowej, wzniósł po Bitwie Siedmiu Gwiazd, w miejscu, gdzie przed bitwą obozowały jego wojska. Był to twór andalski a przynajmniej takowym Andalem był jego pierwszy właściciel i fundator. Konstrukcja to była całkiem porządna, na pewno dość obszerna. Nie był to co prawda legendarny Koniec Burzy czy niezdobyta Skała Lannisterów z Zachodu, ale, jak to się mówi, dawał radę.

Królowa chciał się przybyszom przyjrzeć, posłuchać plotek i poobserwować. No więc pierwszą rzeczą jaką szło zaobserwować, było właśnie zainteresowanie Thogga architekturą. Bynajmniej nie było to zainteresowanie laickie, gdzie obserwujący by się przeszedł po korytarzach i powiedział na koniec "kurde, ładne". Widać było, że brodacz ten posiada odpowiednią wiedzę na temat stawiania podobnych konstrukcji i potrafi docenić - głównie aspekty praktyczne - zastosowanych rozwiązań architektonicznych.
Dalsze obserwacje nie były już takie proste. Ibbeńczycy byli raczej mało otwartym ludem i trzymali się raczej samych siebie. Ogromny wpływ musiała mieć także tutaj nieznajomość języka. Większość z nich, jeśli nie wszyscy - oczywiście pomijając ich pana - porozumiewała się we własnym dialekcie, którego z kolei nie znali miejscowi. Niemniej, szło zauważyć, że Thogg jest dość uprzejmą osobą, która nie ma maniery wielkopańskiego panoszenia się. Poza tym widać było, że z wielkim szacunkiem oraz uprzejmością traktuje swoją rodzinę. Ogólnie malowało to dość pozytywny obraz Ibbeńczyka. Ktoś mógłby też powiedzieć, że uczucie względem rodziny stanowiło słaby punkt brodacza. W końcu gdyby ktoś chciał weń uderzyć tak, aby zabolało, to już wiedziałby gdzie.

Wieczorem przyszedł czas na zabawę. Ustawiono i zastawiono zostały. Wszem i wobec unosiła się woń polewek, świeżo wypieczone chleba oraz, co jasne, pieczystego polanego gęstymi sosami. I choć biesiadnicy na trzy kultury mogli się dzielić, to przednie jadło oraz napitki dobrze sobie radziły z łamaniem barier językowych i kulturowych. Po odpowiedniej ilości kufli nawet Ibbeńczyk z Andalem się na migli dogada. No przynajmniej w kwestii ogólnych warunków konkursu picia.

Wujas
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Wto Paź 18, 2022 2:50 pm

Akurat do urody innych ludzi Findis Arryn nigdy nie przywiązywała specjalnej wagi, chociaż ślepa nie była i znała przecież kanony piękna panujące w jej środowisku. Wiedziała, że swoim krajanom jak najbardziej może się podobać, choć sama miała o sobie dość surowe zdanie. Nigdy nie dowiedziała się też do końca, jakie to uczucie móc wzdychać do kogoś dniami i nocami. Owszem, Waymar był dla niej ważny, ale na dużo bardziej dojrzalszy sposób. Tymczasem kobiety Ibbeńczyków wymykały się wszelkim ramom, jakie Findis jako Andalka znała i do jakich była przyzwyczajona. Mimo wszystko nie zamierzała nijak komentować ich wyglądu, gdyż w gruncie rzeczy niewiele ją to obchodziło.
Na wspomnienie zwierząt Jej Miłość wyraźnie się ożywiła, co mogło wskazywać na to, iż Thogg w żadnym wypadku nie zanudza kobiety takimi ciekawostkami. Zwierzę podobne do bobra? Nutria? Wydra? Sama Findis niestety też nie była pewna, czy zna te słowa w Starej Mowie, a Waymara niestety nie było obok, aby mogła się go dopytać.
-Chętnie posłyszę więcej o tych i innych zwierzętach z twych stron, lordzie Thoggu, na wieczornej uczcie. Mało świata widziałam, to chociaż z opowieści dowiem się, jak on wygląda – odparła, choć w jej głosie nie było znać ni nuty zawodu, a raczej jeno ciekawość. Findis bowiem nigdy nie pragnęła dalekich podróży, a jej ucieczka była podyktowana zupełnie innymi pobudkami.
-O Sarnorze też możecie mi opowiedzieć, panie. Jak i o waszej rodzimej ziemi. Jestem wielce ciekawa naszych różnic kulturowych – mówiła dalej, aczkolwiek teraz już głównie z grzeczności. O ile zwierzęta naprawdę ją interesowały, o tyle pozostałe kwestie już niekoniecznie. Na polityce i innych „poważnych” sprawach zawsze wyznawała się tylko z konieczności sytuacji, a nie z własnych upodobań.

Gdy nadszedł już czas biesiadowania, Jej Miłość była uzbrojona w pewną wiedzę, którą dała jej obserwacja przybyszów. Królowa niespecjalnie lubiła spędzać czas w ten sposób, ale jeśli już musiała, to postanowiła wykorzystać zdobyte informacje. Opowiedziała zatem Gragonowi stosunkowo krótką historię Księżycowych Wrót, mówiąc, iż pamięta bardzo dobrze, jak przeniosła się tutaj wraz z dworem pana ojca. Mówiła też, że sama powoli zaczęła nieco usprawniać twierdzę, choć jest dopiero na początku swej drogi. Szczegółów jednak nie zdradzała, jako że budowniczym to ona żadnym nie była.
Findis chciała też podpytać swych gości, co w zasadzie skłoniło ich do opuszczenia ojczyzny i udania się do Westeros. Andalskie pobudki były dobrze wszystkim znane, ale co Ibbeńczyków mogło sprowadzić do Dorzecza? To w zasadzie było dosyć ciekawą kwestią, którą nawet ktoś tak zdystansowany do świata jak Jej Miłość musiał poruszyć.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Thogg Gragon Wto Paź 18, 2022 10:53 pm

Nazwy, jak nazwy. Znając to samo zwierzę, każdy nazwałby pewnie je inaczej w swoim języku. Musiałby więc ujrzeć te przykładowe na własne oczy, czy aby o któregoś z nich chodzi. To właśnie była ta bariera podczas nauki obcego języka. Niby można było mowę poznać i używać bez problemu, ale jak się dajmy na to zwierzęcia nie widziało, to można nie wiedzieć. Niemniej, jeśli królowa była zainteresowana wymianą spostrzeżeń - i rzecz jasna wiedziała jak wygląda nutria - mogła się dowiedzieć, iż jest to bardzo do niej zbliżone zwierzę, taka ibbeńska nutria.
Skoro natomiast królowa nie wymagała natychmiastowych odpowiedzi na poruszone tematy, pozwolił sobie raz jeszcze podziękować za tak godne przyjęcie ich i obiecał solennie zaspokoić ciekawość wszelkich ciekawskich na uczcie.

Przygotowanie do uczty natomiast zaczął od wyczesania brody i ponownego jej, pieczołowitego przygotowania. Tym razem jednak inaczej ją związał, nie godziło się bowiem pokazywać w tym samym uczesaniu. Co by o nim pomyśleli inni..? ubrał się też już w zwyczajne, acz eleganckie ubrania z materiałów najwyższej jakości, za pas biorąc jedynie sztylet. Podczas uczty natomiast bardzo chętnie opowiadał swych rodzinnych, odległych ziemiach. O porcie Ibben i samej wyspie, gdzie nie-ibbeńczycy mogli swobodnie poruszać się tylko po dzielnicy portowej. Do miasta, lub na wyspę musieli mieć zaproszenie od któregoś z mieszkańców metropolii i podróżować wyłącznie w jego obecności, a owe zaproszenia zdarzają się nader bardzo rzadko. Opowiadał również o górującym nad miastem, potężnym zamku boskich królów, których ród włada niepodzielnie od tysięcy lat. Wspominał o odległej Ib Sar, wyspie-kolonii karnej, gdzie zsyłani są wszelcy przestępcy bez możliwości powrotu do królestwa, wcześniej natomiast okaleczani w widoczny sposób. Przytaczał kulturę i wierzenia swego ludu, nie mógł nie wspomnieć o ukochanym sporcie, jakim były zapasy. Wszystko to jednak czynił z rozwagą, bacząc by nie zdradzać zbytnio najbardziej ibbeńskich spraw, których obcy nie powinni wiedzieć. Wszak ludzie nie musieli wszystkiego o nich wiedzieć, a i po prowadzi nie powinni.
- Widzisz Pani, tak otwartego jak ja ibbeńczyka z trudem szukać wśród mego ludu. Mniej otwartych, lecz skorych do porozumiewania się jak moi towarzysze znaleźć można w każdej nadmorskiej osadzie, gdzie zawijają obce okręty. Większość jednak mego ludu jest niechętna obcym i woli trzymać się głęboko w sercu wysp i ziem królestwa. - rozmawiał z każdym równie chętnie, co z Findis, o ile ten ktoś znał mowę Pierwszych Ludzi, lub nie nader opryskliwy i nie szydził.
Co zaś mógł powiedzieć o Sarnorze..? Na pewno to, iż ziemie zajmowane przez "Wysokich Ludzi" jak siebie nazywali, były ogromną połacią terenu. Mógł nawet pokusić się o stwierdzenie, że są większe, niźli cała Dolina. Niemniej, ziemie owe dzieliły się pomiędzy jedenaście wielkich miast, i dziesiątki królów, zaś ci podlegali najwyższemu królowi z Sarnath. Mówi się, że owy władca mieszka w Pałacu Tysiąca Pokojów i Thogg jak najbardziej to potwierdza. Poza tym jest to lud wojowniczy, ale i uczony, nie znajdzie bowiem większej biblioteki, niż ta w Sallosh. W wojnie naturalnie udział brali i mężczyźni i kobiety, zaś największą i najgroźniejszą rzeczą w ich armii są wojownicy konni, oraz rydwany z założonymi na kołach kosami.
- Akurat lądowanie Wasza Miłość w Dorzeczu było sprawą czysto losową, bo po prawdzie trochę słabszy wiatr i najprawdopodobniej wylądowalibyśmy gdzieś u brzegów Doliny. - upił z pucharu, przegryzając kawałek sera. - Płynęliśmy wzdłuż wybrzeży Andalos, uzupełniając po drodze zapasy, po czym zawróciliśmy na zachód. Los chciał, że wiatry zaprowadziły nas do Zatoki Krabów, a widząc szczyty górskie na jej prawym brzegu, płynęliśmy dalej. Wszak musiała nas droga zaprowadzić do jakieś rzeki i miasta na wybrzeżu. W ten sposób trafiliśmy do Solanek i lorda Coxa, chorążego króla Wzgórz i Rzek. - ponownie przepłukał gardło łykiem piwa. Pił bowiem tylko piwo. - Nad pobudkami ludzi, których przywiozłem nie ma zaś co się zbytnio rozwodzić. Czyż i u Was, Wasza Wysokość nie ma ludzi, którzy szukają w nowym miejscu szansy dla siebie..? Moim zdaniem koloniści znajdą się zawsze i wszędzie, a powodów zapewne tyle, ilu ludzi wyruszy. - nie mógł się mylić, wszak i większość andalów właśnie z tego też powodu wyruszała do Westeros. - Inaczej się sprawa ma w mojej historii. - zamilkł na kilka chwil, zastanawiając się jak wiele chce zdradzić. - Z dziada, pradziada moja rodzina zajmowała się handlem, dorobiwszy na tym pokaźnego majątku. Pływałem z moim ojcem wiele lat po świecie, ucząc się handlu i prowadzenia rodzinnego majątku. W pewnym jednak momencie fortuna, jaką posiadaliśmy była dla mnie za mała, wręcz nic nie znacząca przy choćby, potędze i wartości Boskiego Króla, czy władców Sarnoru. Dwa pałace w największych miastach królestwa, dwa tuziny wielkich okrętów pływających z naszymi towarami po świecie, cały szereg pracowni jubilerskich i kowalskich - miałem większe ambicje. Pracowałem więc jak mogłem, by mnożyć rodzinny majątek. Pracowałem, dopóki mój ojciec nie zginął podczas sztormu, zaś matka zmarła kilka księżyców później. Jako jedyny, żyjący spadkobierca i członek rodu Gragonów wiedziałem co chcę zrobić. Przeszło dekadę wyprzedawałem wszystko, inwestując w tę wyprawę kolonizacyjną. Poświęciłem ogromne środki, by ściągnąć jak najwięcej chętnych do udziału w wyprawie, co jak widać, opłaciło się. Zapragnąłem zostać władcą swego kawałka ziemi i udało się. - uśmiechnął się na te słowa, wyraźnie z siebie zadowolony.
Do królowej - naturalnie - miał pytanie o Dolinę i jej mieszkańców. Ciekaw był jak Andalowie odnajdują się w tym nowym miejscu i jak rzecz jasna, się dogadują z pierwotnymi mieszkańcami krainy. Kulturę Pierwszych Ludzi zdążył już poznać w Dorzeczu, teraz natomiast chciał tę andalską...
Thogg Gragon
Thogg Gragon

Liczba postów : 87
Data dołączenia : 20/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Pią Paź 21, 2022 12:24 pm

To, że ibbeńczycy są nader skrytym ludem, Findis Arryn wiedziała już wcześniej. Ostatecznie miała w swym życiu krótki epizod, o którym publicznie jednak wolała nie wspominać. Miała wrażenie, że odpokutowała już za głupotę młodości i nie chciała ponownie ściągać na siebie podejrzeń. Z drugiej strony nie można było powiedzieć, że dziewczyna żałowała podjętych kiedyś kroków. Zniknięcie trójki dzieci z pewnością zbliżyło jej królewskiego ojca do grobu, a też dzięki temu doprowadziła do wyjazdu księcia Finroda. W zasadzie to nigdy nie miała nic przeciwko swym braciom, ale kolejny z nich stanowiłby tylko dodatkowy problem.
Jej Miłość nie przejmowała się jednak tym, co było i tym, co musiała uczynić, aby zasiąść na tronie. Miast tego wolała słuchać opowieści Thogga, który snuł przed nią wizję zupełnie odmiennej kultury pełnej zupełnie odmiennych miast i osad. Ba, w ich świecie nawet ludzie byli odmienni, choć nie wszyscy septoni zgodziliby się, aby nazwać ibbeńczyków ludźmi. Sama Findis była w stosunku do nich obojętna tak samo, jak była obojętna w stosunku do prawie całego świata. Nie miała większych uprzedzeń, ale też nie wahałaby się poświęcić takich ibbeńczyków, gdyby to jej się w czymś przysłużyło.
-W istocie jesteście bardzo rozmowni, panie – zgodziła się z małym mężczyzną. –Spotkałam już kiedyś waszych pobratymców i choć byli na swój sposób uprzejmi, to za wiele o waszych ziemiach nie mówili. Oczywiście nie mieli też tak spektakularnej brody jak wasza – rzekła, świadomie prawiąc Thoggowi komplement. Nie dało się nie zauważyć, iż ibbeńczyk pieczołowicie przygotowuje swój zarost, nim wyjdzie przed publikę.
O Sarnorze królowała wiedziała mniej, ale najwyraźniej pan Gragon miał wkrótce to zmienić. O dziwo, najbardziej zainteresowały kobietę kwestie wojenne, a szczególnie możliwość udziału kobiet w bitwach.
-Wśród mego ludu przyjęło się, iż to raczej mężczyźni dzierżą broń. Kobiety są odpowiedzialne za strzeżenie ogniska domowego i opiekę nad dziećmi. Nie znaczy to jednak, że obce są nam niewiasty ze stalą w ręku – zaczęła wyjaśniać. –Moja rodzina jest bardzo starym andalskim rodem z wojennymi tradycjami. Moja pani ciotka, jedna z kuzynek, a nawet ja sama potrafimy walczyć. Oczywiście siłą nie dorównuję memu panu mężowi, ale jestem od niego szybsza i zwinniejsza – dodała jeszcze, opowiadając nieco o swych najbliższych.
Thogg rozprawiał tymczasem o historii swojej rodziny, próbując też wytłumaczyć, dlaczego w ogóle zdecydowali się opuścić swe ziemie. Choć przodkowie Findis uczynili tak samo, to ona jednak uważała się za Doliniarkę z krwi i kości, dlatego też obcym było dla niej uczucie pragnienia osiedlenia się gdzieś indziej.
-Można zatem powiedzieć, że dość sporo zaryzykowałeś, panie – zauważyła. –Jeden gorszy dzień na morzu i cały majątek twej rodziny mógł pójść na dno. Bogowie chyba jednak lubią odważnych ryzykantów – uśmiechnęła się delikatnie. Czyż ona sama nie zaryzykowała całego swego życia i reputacji, byleby tylko uciec od króla Artysa? Czyż ta cała jej droga nie miała prowadzić do miejsca, w którym znajdowała się obecnie?
O Dolinie Findis mogła opowiadać godzinami, ale Thogga zapewne najbardziej interesowały wzajemne relacje zamieszkujących ją dwóch ludów.
-Po wygranej bitwie mój ojciec pozwolił lordom Pierwszych Ludzi zachować swe ziemie i większość wpływów, pod warunkiem, że uznają go za króla i przyjmą naszą wiarę – zaczęła od powszechnie znanych faktów. –Nawet synowi swego największego oponenta pozwolił na zachowanie włości, a nawet zaręczył go z własną córką, czyli ze mną. Jego Miłość Artys Arryn był mądrym człekiem i wiedział, że po zakończonych bataliach przyjdzie nam wspólnie budować jedno królestwo, dlatego też chciał niejako zbliżyć nas do siebie. Mój przedwcześnie zmarły brat niestety nie zdążył za wiele uczynić, ale ja staram się kontynuować politykę pana ojca i pojednywać ze sobą Andali i Pierwszych Ludzi. Jesteśmy już jednej wiary, mamy jedne zwyczaje, a następca tronu ma w sobie krew obu nacji. Oferujemy Pierwszym Ludziom wszystko to, co sami potrafimy, chociażby pismo czy stal – mówiła dalej. –Oczywiście wciąż znajdą się tacy, którzy uważają mnie i moją rodzinę za najeźdźców, ale jest ich zdecydowana mniejszość, z którą staramy się walczyć, gdyż są źródłem niepokojów dla całego królestwa – dodała po chwili. I tak to też z grubsza miały się sprawy w Dolinie Arrynów, gdzie z perspektywy Jej Miłości Pierwsi Ludzie wcale nie byli uciskani.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Thogg Gragon Czw Paź 27, 2022 11:52 am

Może Thogg był zbyt naiwny i łatwowierny, lecz tak, nie inaczej wychowany. W jego rodzinie, wśród jego ludu dane słowo było czymś świętym i hańbą byłoby je złamać. Nie wątpił więc w słowa królowej o bezpieczeństwie, jakie im zapewnia pod swym dachem. Zresztą czy byłaby gotowa rozpętać wojnę, mordując lorda innego królestwa..?
Nie myślał jednak o tych sprawach zbyt wiele. Po prawdzie to prawie w ogóle. Skupiał się na tym, co jest tu i teraz. Skwitował więc uśmiechem i skinieniem głowy komplement monarchini, bądź co bądź trafny. Nie ważne, czy szczery, czy nie.
- Zgadza się, w każdej kulturze znaleźć można Pani walczące niewiasty - zawsze będą jakieś wyjątki - ale mam wrażenie, że wśród Wysokich Ludzi jest to najbardziej widoczne. No i pośród Dzikich, którzy mieszkają za Murem. Tak słyszałem. Niemniej, najwięksi z sarnorskich wojowników walczą na rydwanach, zaś te powożą ich żony lub córki. Widziałem te cuda jako środki transportu, lecz nigdy jeszcze w boju. Zapewne jest to niezwykły widok. - rozmarzył się nieco. Znawcą sztuki wojennej nie był, ale założyłby się o każde pieniądze, że widok nacierających rydwanów z błyskającymi w promieniach słońca kosami jest równie niesamowity, co groźny.
- Zaiste Wasza Wysokość, dużo ryzykowałem, lecz jak mógłbym spojrzeć w lustro, gdybym nie podjął tego ryzyka..? Reszta jest mało istotna. Los, czy błogosławieństwo Boskiego Króla, które uzyskałem przed wyruszeniem w drogę, sprzyjało wyprawie. - nie był przesadnie religijnym ibbeńczykiem, nikt nie nazwałby go fanatykiem. Wierzył, że Boski Król ma w sobie boskość i uznawał to bez najmniejszego "ale", był też tradycjonalistom. Czy zatem wierzył, że słowa Króla miały jakąś moc i rzeczywiście trzymały pieczę nad ich podróżą..? Tak, w końcu mimo napotkanej burzy dotarli na miejsce cało.
Ze słów Findis wnioskować można było, iż Dolina to królestwo pokoju i wzajemnej współpracy, gdzie rdzenni mieszkańcy i najeźdźcy żyją w zgodzie i harmonii, niepokojeni jedynie przez nieliczne niespokojne dusze. Bardzo typowe dla aroganckich sfer wyższych, które nie dostrzegały tego, co jest na dole. Nie dziwił go więc fakt oporu Pierwszych Ludzi, szczególnie tych wciąż pamiętających dawne życie. W końcu od podboju nie minęło tak wiele czasu. Ba, nawet jedno pokolenie nie minęło. Zresztą, gdyby ktoś przybył do jego domu, zniszczył wszystkie posągi Boskich Królów, spalił świątynie i przystawiając mu nóż do gardła, powiedział że od teraz są dobrymi sąsiadami i wyznają jego Bogów, bo tak mówi, to nie miałoby nic wspólnego z opisem, jaki roztaczała królowa. Cisnęły mu się na język pytania, czy andalscy kowale zbroją Pierwszych Ludzi w stal, lub uczą tych tajników swoich rdzennych kolegów po fachu, czy septoni uczą pisma prostych ludzi, miast ślepo powtarzać im wersety Siedmioramiennej Księgi, wierząc że tak ich nawrócą. Wiedział jednak, że są to niebezpieczne pytania podważające autorytet i - przede wszystkim - wiarę królowej, więc głupotą byłoby je wyrazić publicznie, czego rzecz jasna nie uczynił.
- Czyż nie jest to prawdą Pani..? - zapytał. - Przybywając w obce miejsca zawsze jesteśmy najeźdźcami, nieważne o kim mowa. Jestem pewien, że i moje przybycie jest tak określane w jakiś sposób. To natomiast, jak jesteśmy postrzegani i traktowani determinują wyłącznie nasze czyny. Niemniej, osiedlanie się w obcych ziemiach zawsze jest rodzajem najazdu. - tak przynajmniej on to widział. Czy pokojowy, czy ze stalą w ręku, najazd to najazd. A czy nazwą ich pokojowymi kolonistami, czy krwawymi najeźdźcami to już inna sprawa.
- Przeszłość to jednak przeszłość i nic z nią nie zrobimy. Czasu nie cofniemy, cokolwiek zostało uczynione, historia i przyszłe pokolenia rozsądzą. Cieszy mnie fakt, że królestwo, z którym przyszło mi graniczyć obiera podobny kierunek, ku rozwojowi. - rozwój pobudza bowiem przypływ złota...
Thogg Gragon
Thogg Gragon

Liczba postów : 87
Data dołączenia : 20/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Czw Lis 03, 2022 12:52 pm

Oczywiście Jej Miłość myśli Thogga znać nie mogła, jednakże ku uciesze czytelników tego wątku nadmienić należy, że choć Findis Arryn z pewnością była osobą bezwzględną i raczej o niskiej empatii, to była też nade wszystko niewiastą rozsądną, czyli taką, która bez powodu nie morduje swych gości tylko dlatego, że są innej nacji, kultury czy też wyznania. Zresztą czym różniłaby się wtedy od tego podłego psa Blackforta? Może i nie miała na tyle honoru, by szanować członków własnej rodziny, ale nigdy nie zniżyłaby się do czynów swych zaciekłych wrogów.
Wizja sarnorskich wojowników rozpaliła na moment w królowej uczucie, jakiego dotychczas praktycznie nigdy nie odczuwała – ekscytację. Nigdy nie tęskniła do dalekich wojaży i nieznanych krain, ale to, co Gragon teraz mówił, skłaniało kobietę do pewnych przemyśleń. Czy gdyby narodziła się wśród Wysokich Ludzi, mogłaby osiągnąć więcej? Czy naprawdę chciała mieć jeszcze więcej? Na to pytanie nie umiała sobie jeszcze odpowiedzieć, dlatego też jedynie przyznała rację niskiemu mężczyźnie, iż widok takich rydwanów w istocie byłby z pewnością czymś niezwykłym. A ile mogłyby zadać bólu i krwi…
-Mój pan ojciec powiedział mi kiedyś, że gdyby nasi przodkowie nie zaryzykowali kiedyś wyprawy do Westeros, nie znałabym nawet Doliny. Zawsze wydawało mi się to przerażającą wizją. Jestem czystej krwi Andalką, ale nie znam Andalos. Jest ono mą kolebką, ale to Dolina jest domem – rzekła, dając tym samym do zrozumienia, że jak najbardziej rozumie samą ideę ryzyka. Dziad opowiadał jej kiedyś o Arrynach mieszkających poza Westeros i małej Findis wydawało się to takie abstrakcyjne.
Thogg z rozwagą dobierał słowa, co Jej Miłość uznała za mądre posunięcie. Ona sama nie miała oporów odpowiadać na te niewygodne pytania, jednakże wśród dworu zapewne nieraz musiałaby skłamać.
-Historię piszą zwycięzcy, lordzie Thoggu – stwierdziła po dłuższej chwili namysłu. No i oczywiście septoni, bo przecież Pierwsi Ludzie nawet nie znali pisma poza swymi niepraktycznymi runami. –Zostaniemy opisani dobrze lub źle, w zależności od tego, która strona osiągnie dominację. Taki już los ludzi – zadumała się na moment. –Mimo dzielących nas różnic wszystko wskazuje jednak na to, że będziemy całkiem dobrymi sąsiadami. I mnie to cieszy. Wieczne podboje wykończyłyby moich ludzi, a cywilizacje nie tylko na nich się przecież wznoszą – stwierdziła, po czym przepłukała usta małym łykiem wody. Na ogół unikała alkoholu, od kiedy odkryła śmierć rodzonego brata, a już szczególną awersję miała do wina.
I tak to sobie rozmawiali dwaj całkowicie różni ludzie w języku, który dla żadnego z nich nie był językiem rodzimym. Jej Miłość chciała małemu człekowi opowiedzieć jeszcze o Siedmiu i ich błogosławieństwach, ażeby i jego ciemny nieco umysł poznać mógł prawdziwe światło. Thogg usłyszeć zatem mógł tego wieczora jeszcze o Ojcu i Matce na Górze, o Kowalu i Starusze, o Wojowniku i Dziewicy, a także i o tajemniczym Nieznajomym, któremu jednak według samej królowej również należało palić w sepcie świece.
-Siedmiu jest mocą i pieśnią moją, i stało się zbawieniem moim. Oni Bogiem moim, przeto ich uwielbiam; oni Bogiem ojca mego, przeto ich wysławiam - zacytowała na koniec ustęp z Siedmioramiennej Gwiazdy, aby Gragon miał próbkę tego, jak piękne potrafią to być słowa.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Thogg Gragon Czw Lis 03, 2022 11:07 pm

Owszem, przerażająca dla kogoś takiego mogła być wizja nie bycia władcą, a jakimś podrzędnym władykom w Andalos. Wszak przecież tacy właśnie ludzie opuszczali swe rodzinne strony, by szukać miejsca w innym świecie. Pomniejsi możni, którzy nie mają szans wspiąć się wyżej. Toteż wizja władania skrawkiem ziemi w porównaniu do Doliny musiała być koszmarem. Już miał zauważyć, że dla Andalów wyprawy do Westeros nie mogły być ryzykiem, jeśli Bogowie im obiecali te ziemie, lecz w porę ugryzł się w język. Natychmiast podniósł kufel do ust, by dać sobie czas na bardziej rozważne dobranie słów.
- Pani. - zaczął tak. - Zapewne moje wnuki w przyszłości by się z Waszą Wysokością zgodziły. Wszak one też będą czystej krwi Ibbeńczykami, lecz zrodzonymi już na tym kontynencie. Można zatem rzec, iż tak Wy, jak i my tworzymy całkiem nowe odłamy naszych ras. - wcale nie był daleki od prawdy, przynajmniej nie w przypadku swego ludu. Wszak jak wiedzieli, nie wolno im krzyżować się z ludźmi, gdyż nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego.
Tak, historię - przynajmniej we własnym gronie i kraju - piszą zwycięzcy, lub też postronni, niezwiązani z wydarzeniami obserwatorzy. Świat był pełen obszernych bibliotek, które nie miały nic wspólnego, czy to z Andalami, czy Ibbeńczykami i z pewnością one spiszą historię po swojemu. Nie wątpił, że ta przedstawiana przez fanatycznych septonów będzie znacznie różna od innych historii, które znajdą się w wielu księgach na świecie. Nie było sensu jednak przedstawiać Findis innego punktu widzenia, gdyż jej kolejne słowa pokazały jak duże ego ma królowa. Ewentualnie jak zaślepiona jest wiarą, sądząc że podbili by wszystko, co tylko by zechcieli. Chciał też powiedzieć Jej Miłości, że nie powinna tak lekkomyślnie rzucać owych słów - szczególnie, że już wiele razy Pierwsi Ludzie pokazali, że potrafią przeciwstawić się najeźdźcom - lecz powstrzymał się. Wielce nierozsądnym byłoby mówić monarchini wśród jej dworu, że czegoś nie powinna robić.
- I mnie raduje, iż wiele argumentów jest za pokojowym sąsiedztwem naszych krain. - rzecz jasna nie mógł powiedzieć, że jeszcze bardziej go raduje, iż - przynajmniej w najbliższym czasie - nie będzie musiał przelewać ibbeńskiej krwi, by utłuc paru fanatyków chcących opuścić Dolinę przez jego ziemie.
Tematem Andalskiego Panteonu żywo się zainteresował, z uwagą słuchając królowej, jak i folgując sobie w ilości pytań. Słuchał jednak i dopytywał nie jak ktoś, kto zafascynowany nowo poznaną wiarą chce się przyłączyć do jej kultu, lecz jak człek lubiący wiedzę i chcący poznać działanie owej wiary. Pytał zatem o rzeczy czysto teoretyczne, nie zaś te praktyczne, których znajomością powinien wykazywać się wyznawca. Ciekaw był więc szczególnie - z Ibbeńskiej natury - Kowala i jego pozycji, oraz natury, ale i Nieznajomego. Czy tajemniczość tego drugiego, jaka go obejmowała nie stanowiła go niejako tym złym aspektem Panteonu..? Nie był w stanie pojąć jak od wielu rzeczy może być inny Bóg, czy jak w ich przypadku i Bogini. Rzecz jasna Starzy Bogowie Pierwszych Ludzi też byli dla niego niezwykłą ciekawostką w swej liczbie, lecz skoro miał okazję, to pytał.
Mógł się odwdzięczyć królowej tym samym, jeśli chciała poznać specyfikę Ibbeńskiej wiary. Ta natomiast była prosta, jak budowa kilofu. Praojciec ich rasy, Ibb stworzył ich na swoje podobieństwo, po czym tchnął w nich żar swej kuźni - życie i zamieszkał pośród własnego ludu jako ich przywódca. Zapłacił cenę śmiertelności za to, by kolejne pokolenia potomków jego krwi mogły dzierżyć Boską Moc i przewodzić jak on swemu ludowi. Tak od początku świata ród Boskich Królów rządzi niepodzielnie Ibbeńczykami, zaś przodków czci się z wielkim szacunkiem i należnym im dostojeństwem. Stąd jednym z najważniejszych świąt jest pierwszy dzień pierwszego księżyca, jak wierzą, dzień śmierci Ibba, zwany Dniem Przodków. Ibbeńczycy proszą wówczas duchy swoich przodków, by przez nadchodzący rok opiekowały się ich domem, zakładem i rodziną, zaś Ibba, by wsparł swą mądrością potomka i dalej pomagał mu w prowadzeniu swego ludu. Mógł nawet opowiedzieć legendę, jaka żyje w ich ludzie, a tyczy się zasiedlenia przez Ibbeńczyków ich - jak to Findis pięknie ujęła - kolebki.
Nie musiał natomiast rzucać gorliwie cytatami, gdyż i tak nie zrozumiałaby jego języka. Poza tym haniebnym byłoby przedstawiać obcym ich święte teksty, odprawiane podczas obrzędów i rytuałów. Prawdą jednak było, iż nie posiadali równie pompatycznych i wyniosłych wielbień, gdyż nie potrzebowali. Obrzędy były proste i surowe, jak góry na Ib, nie należało obnosić się z wielbieniem. Święta, jak Dzień Przodków wymagały pokory i powściągliwości, swoistej zadumy i wewnętrznego monologu wobec przodków, prostymi, lecz szlachetnymi słowami prosząc z szacunkiem o opiekę i pomoc. Boskiego Króla natomiast nie musieli prosić o wszystko. Był namacalną, żywą istotą i przewodził nimi z rozwagą, oraz mądrością przodków. Tylko najważniejsze prośby należało kierować w modlitwach do króla, samemu radząc sobie z przeciwnościami losu, tak jak uczynił to Ibb...
Thogg Gragon
Thogg Gragon

Liczba postów : 87
Data dołączenia : 20/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Pią Lis 04, 2022 3:36 pm

Dopiero teraz Findis zauważyła, że Ibbeńczycy mimo upływu lat nigdy tak naprawdę nie zasymilują się z dużymi ludźmi, a ich krew pozostanie czysta. Nawet mimo pozornego zatarcia różnic kulturowych już na zawsze pozostaną odizolowani od reszty Dorzecza. Wobec tych faktów potomkowie Gragona rzeczywiście stworzą całkiem nową gałąź swej rasy. Inaczej się sprawa miała w przypadku jej własnych dzieci, które w zasadzie w połowie były Pierwszymi Ludźmi. Samej królowej nigdy to nie przeszkadzało, a nawet było niejakim ukoronowaniem jej politycznych działań mających za cel zjednanie sobie dwóch ludów, jednakże sama wielce cieszyła się, że była czystej krwi Andalką. Z jakiegoś powodu zawsze odczuwała dumę ze swego pochodzenia, chociaż słownie nigdy tego jakoś specjalnie nie manifestowała.
Dzięki Siedmiu Thogg wielu swych myśli nie wyjawiał szerszej publice, podobnie zresztą czyniła też i Jej Miłość, która w sprawach dworskich starała się grać uprzejmą i gościnną. Póki co nie miała powodów, by wchodzić w otwarty konflikt z chorążym Muddów, dlatego też niestety musiała być tego wieczoru potulną wersją siebie. Nie miała też pod ręką lorda Waymara, dlatego też obowiązek gospodarzenia w Księżycowych Wrotach spadał głównie na nią. Nie żeby czuła nienawiść do tego małego mężczyzny, ale zwyczajnie Findis Arryn nie przepadała za ludźmi, nawet jeśli do końca tymi ludźmi nie byli. Komuś o jej pozycji nie sposób się jednak było wywinąć od prowadzenia rozmów i uczestniczenia w życiu społecznym. W takich momentach myślała sobie o swoich dzieciach, zwierzętach lub o cierpieniach górali wbitych na pal i od razu robiło się jej lepiej.
-Kowal jest reprezentacją pracy i rzemiosła - zaczęła tłumaczyć, widocznie ciesząc się, że Thogg tak otwarcie podchodził do jej religii i wiary. Nie musiał być od razu nawróconym człekiem, ale niech i to ziarno zostanie zasiane, niech kropla drąży skałę, jak to zwykli mawiać starcy. -Według niektórych septonów tak naprawdę może być równie dobrze utożsamiany z rybakiem, cieślą czy innym rzemieślnikiem. W dużym skrócie... jeśli musisz wykonać jakąś pracę, lordzie Thoggu, wtedy modlisz się do Kowala, aby dodał ci sił. To właśnie Kowal miał dać Hugorowi ze Wzgórza, memu dalekiemu przodkowi stal. Na jego cześć nazwałam swego pierworodnego, księcia Hugo - tłumaczyła dalej. -Na niebie widnieją też pewne... obiekty, które my zwiemy siedmioma wędrowcami. Czerwony wędrowiec poświęcony jest Kowalowi - mówiła, choć czas potrzebowała chwili zastanowienia, aby znaleźć w języku Pierwszych Ludzi odpowiednie słowa na to, co chce przekazać. Widać było, że królowa w istocie ma sporą wiedzę na tematy własnej religii i z zainteresowaniem oraz pasją o nich opowiada. Uśmiechnęła się nawet, gdy Thogg zapytał ją o naturę Nieznajomego.
-Rzeczywiście prostaczkowie często mówią o nim z rezerwą lub nawet przedstawiają go w negatywnym świetle - zaczęła. -Nie należy jednak postrzegać Nieznajomego jako zła. Reprezentuje on coś, co dotyka wszystkich ludzi, niezależnie od stanu, nacji czy płci. Tym czymś jest śmierć i jest ona naturalna dla każdego z nas. To ze względu na jej uniwersalność Nieznajomy nie jest ni mężem, ni niewiastą, a ze względu na jej tajemniczość jego twarz jest na wpół ludzka i przysłonięta kapturem. Mimo wszystko jest on jednym z aspektów tego samego boga, który tak naprawdę jest jednością. Tak jak jest jeden sept, ale ma siedem ścian, tak samo bóg mego ludu jest jeden, ale o siedmiu twarzach - wytłumaczyła jedną z najważniejszych prawd swej wiary, aż nasunął się jej na myśl kolejny cytat z Siedmioramiennej Gwiazdy. -Jeden jest Pan i jedna jest wiara. Jeden jest Bóg i Twórca wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich - rzekła ze stosowną nabożnością.  
Skoro Thogg pozwolił Findis mówić tak długo o swej wierze, to i ona chciała odwdzięczyć mu się tym samym. Trochę nieswojo czuła się z konceptem półboga przebywającego wśród swego ludu, jako iż Andalowie woleli oddzielać sferę sacrum od profanum. Jej Miłość dopytała też, skąd Boscy Królowie czerpią swą boską moc, skoro są śmiertelni; dla niej bowiem bóg był czymś w rodzaju absolutu, który nie jest podatny upływowi czasu. Z chęcią też wysłuchała legendy krążącej wśród Ibbeńczyków. Gdy zaś wyczerpali już wszystkie tematy do rozmów, a nade wszystko gdy ciążące nad królową od wielu dni zmęczenie dało o sobie znać, udała się ona na spoczynek, choć ciężko było zasnąć z głową pełną tak wielu pytań, których nie mogła wprost zadać.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Thogg Gragon Sob Lis 19, 2022 9:42 pm

Niezwykłym pechem musiało być dla Siedmiu, że owa kropla spadła na skałę leżącą pośród piasków pustyni, bowiem niemal w oka mgnieniu wyparowała. Thogg słuchał wyjaśnień królowej z zaciekawieniem, acz nie potrafił sobie wyobrazić, że miałby się o różne rzeczy modlić do różnych bóstw, skoro był jeden Boski Król, który słuchał swych wiernych we wszystkim i posiadał mądrość setek pokoleń swych przodków. Zresztą nie po to Ibb nauczył ich rzemiosła, by musieli modlić się do jego potomków o pomoc w stworzeniu przedmiotu.
- Jeśli mówisz Pani o świecących nocą punktach na nieboskłonie, to my postrzegamy je inaczej. - odpowiedział, popijając z pucharu. - Wierzymy, że są to przodkowie Boskiego Króla ucztujący w Pałacu Ojca. Każdy ibbeńczyk po śmierci trafia właśnie do Pałacu Ojca o tysiącu sal. Tam każdy znajdzie to, czego pragnie. Rzemieślnicy trafią do ogromnych sal, gdzie bez końca będą mogli oddawać się swej miłości do rzemiosła, tworząc nowe arcydzieła swej sztuki. Wojownicy trafią do sali biesiadnej Ojca, której podłoga pokryta jest złotem, zaś sufit srebrem, podtrzymywany marmurowymi, zdobionymi kolumnami. Będą tam ucztować, bić się, uprawiać zapasy i weseli po wsze czasy. Mędrcy i poszukiwacze wiedzy znajdą bibliotekę z niezliczoną ilością woluminów, pergaminów i ksiąg, gdzie do końca świata dane im będzie zgłębiać wszelką wiedzę. - przedstawił pokrótce ich wizję życia po życiu i wiary w to, co widzą na niebie nocą.
Słowa Findis na temat Nieznajomego mocno go zmieszały. Po pierwsze jak Bóg może reprezentować śmierć..? Przecież każdy Ibbeńczyk wie, że Ibb zmarł w końcu jak każdy inny człowiek, nie może być więc personifikacją śmierci. Jest to naturalna kolej rzeczy, proces który musi przejść każdy, by osiągnąć swój perfekcjonizm i przejść do Pałacu Ojca. Po drugie... Ten Bóg to w końcu jest jeden, czy jest ich Siedmiu..? W zależności czego chcesz, modlisz się do innego Boga, ale tak na prawdę jest on jednym i tym samym..? To po cholerę rozdrabniać się na Siedmiu, skoro i tak modlisz się do jednego?!?!
Nie potrafił tego zrozumieć i prawdę powiedziawszy, nawet nie chciał. Nie zamierzał też zadawać pytań cisnących się na usta. Były one zbyt niebezpieczne, zbyt - wydawało mu się - naruszające podstawy ich wiary. W końcu pytanie po co Siedmiu, skoro są Jednym mogło zachwiać fundamentem andalskiej wiary... Albo przybić ostatni gwóźdź do jego trumny. Porzucił więc temat wiary andalskiej, z chęcią i ulgą odpowiadając na pytanie dotyczące te jego własnej, o ile było stosownym odpowiedzieć obcym na dany temat. Wydawało mu się, że już wcześniej powiedział jak wyglądała zmiana na Boskim Tronie, ale nic to, chętnie powtórzył. A powtórzył, iż każdy kolejny Boski Król przekazywał na łożu śmierci swemu synowi nie tylko cząstkę Boskiej Mocy, jakie otrzymali od Ibba, ale też wiedzę i mądrość swych przodków.
Po odejściu królowej, Gragon włączył się w towarzyskie rozmowy z dworzanami, dzieląc czas między nich, a swoich towarzyszy. Koniec końców - przynajmniej część z nich - była na uczcie i wypadało biesiadować także z nimi. Szczególnie, że większość nie znała lokalnego języka i mogli bawić się jedynie we własny gronie. Z drugiej strony, czyż nie postępowali tak od zawsze..? Bawili się, podróżowali i jedli w swoim gronie z głębokim dystansem podchodząc do obcych...
Thogg Gragon
Thogg Gragon

Liczba postów : 87
Data dołączenia : 20/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Mistrz Gry Nie Mar 19, 2023 8:27 pm

23/11/7PP - po ślubie

Kiedy związek małżeński między wszystkimi parami został zawarty i pobłogosławiony, korowód gości weselnych przemaszerować mógł z zamkowego septu do wielkiej sali. Tam, przy suto zastawionych stołach, możni Doliny, hierarchowie Wiary oraz szlachcice z Andalos bawić się mieli do białego rana. Nie wszyscy oczywiście, ponieważ młode pary trzeba było po pewnym czasie odeskortować do łożnic w czasie pokładzin, ale... Na to przyjdzie jeszcze czas. Na początku jednak, Wielki Septon chciał powiedzieć kilka słów.
- Wspaniała ceremonia, połączenie tylu szlachetnych rodów Doliny i Andalos, już za nami - rozpoczął, kiedy szmery na sali ucichły. - Siedmiu z pewnością błogosławić będzie szczęściu wszystkich tych związków - zapewnił, a na jego twarzy pojawił się miły uśmiech opiekuńczego dziadka. - Podziękujmy ponownie bogom za pomyślność jaką obdarzają nas w ostatnich latach, a także za szansę, abyśmy mogli się tu wszyscy spotkać. Podziękujmy też jednak jeszcze komuś - dobrej królowej Findis, która gości dzisiaj nas wszystkich pod swoim dachem - rzekł Ojciec Wiernych, spoglądając w stronę władczyni Doliny Arrynów. - Dawno już temu słyszałem rzeczy niepochlebne o Jej Miłosci. Kiedy jeszcze żył jej ojciec - powiedział, niewątpliwie odnosząc się do incydentu z ucieczką i sławnymi siedmioma Ibbeńczykami. - Jasne jest jednak teraz, że były to jedynie błędy młodości. W dodatku wyolbrzymione fałszywie przez nieprzychylne i zawistne języki, czego sami bogowie postanowili dowieść, a Wiara wyegzekwować, po z rzadka przywoływanej Próbie Siedmiu jaka miała miejsce pod murami Old Anchor - ogłosił Awatar Bogów, a twarz jego przybrała teraz poważny wyraz. - Prawdą jest, że trudno o drugą tak oddaną Siedmiu osobę, której bliski jest los jej poddanych, jak królowa Doliny Arrynów - powiedział, a chociaż kraina ta liczyć mogła jeszcze na równie, a może nawet bardziej, pobożnego lorda Lothara Waynwooda, to nie o nim należało dzisiaj mówić. - Wznieśmy więc kielichy i wypijmy zdrowie pobożnej królowej Findis! - zarządził, samemu wznosząc lekko ściskany w starczej dłoni puchar. - Ucztujmy więc dzisiaj i radujmy się, dzięki czyniąc Siedmiu, albowiem wkrótce ponownie nasi rycerze ruszą w bój! O tym jednak mówić będziemy później.
Toast za zdrowie Jej Miłości został wzniesiony, a na tajemniczą zapowiedź bojów część rycerzy zareagowała entuzjastycznie uderzając swoimi kielichami w stoły. Wielki Septon powiedział to, co powiedzieć chciał, a głos mogli zabrać i inni, którzy mieli coś do dodania. Uczta tymczasem - teraz czy trochę później - rozpoczęła się w najlepsze.

Muzyka, przednie jadło, lejące się obfitymi strumieniami napitki, tańce i rozmowy. Głównym tematem rozmów większości rycerzy był zbliżający się turniej, chociaż część ludzi Eleonidów i Ogara zaśmiewała się, że oni walczą w prawdziwej wojnie, opowiadając o swoich zmaganiach z Pierwszymi Ludźmi wokół zatoki Czarnego Nurtu.  Ci drudzy mieli to szczególnie wiele do opowiedzenia, ponieważ pobili już Rosby oraz Hayford, zanim wraz z chorągwiami króla Hugora udali się pod Dyre Den.
Podczas uczty Jej Miłość miała wielokrotnie być zaczepiana przez rycerzy chcących uzyskać chociaż chwilę jej uwagi, z których szczególne starania czyniło siedmiu. Jaka symboliczna liczba! Był wśród nich ser Rupert Mudrock, dochodzący do czterdziestki rycerz oszpecony ospą, aczkolwiek niezwykle zdolny. Obiecał on dedykować każde swoje turniejowe zwycięstwo dobremu imieniu królowej. Znalazło się również dwóch młodszych, niezwykle przystojnych rycerzy z włości Arrynów, którzy prosili Jej Miłość do tańca i próbowali niezręcznie poprosić o możliwość noszenia jej wstążki w szrankach. Pozostałych czterech było tymczasem obrazem doliniarskiej przeciętności, a poruszane przez nich tematu kręciły się na obietnicach dedykowania swoich sukcesów Findis, przyjaźni wobec jej domu oraz dwóch zaproszeń do tańca.
Księżniczka Rowena, świeżo upieczona lady Longbow Hall, cieszyła się niewiele mniejszą uwagą. Niestety jej starsza siostra zdawała się przyciągnąć rycerzy najzdolniejszych i najprzystojniejszych, młodszej pozostawiając jedynie pięciu mężów szczególnie gotowych deklarować swoje dedykowanie, prosić do tańca i zabiegać o wstążki na turnieju. Dwóch z nich - młodszych synów z Andalos - zapowiadało się jednak obiecująco.
Ostatnią osobą, która zwróciła na siebie szczególną uwagę był lord Horrmund Hunter. Jego jednak nie proszono otwarcie o okazanie swojego zainteresowania, co to, to nie. W czasie trwania biesiady pan na Longbow Hall zauważyć mógł jednak jedną młodą, nieznacznie pulchniejszą młódkę, która siedziała na uboczu i z dużą częstością zerkała w jego stronę robiąc maślane oczy.

Siedmiu bogów czy siedmiu Ibbeńczyków?:

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Horrmund Hunter Nie Mar 26, 2023 1:07 pm

Horrmund niemal cały czas od chwili zaślubin miał wymalowany na twarzy szczery, radosny uśmiech. Był wpatrzony w swoją nowo upieczoną żonę jak w obrazek, było z resztą na co popatrzeć. Chwilę po tym jak zasiadł obok niej przy stole w wielkiej sali, jego uwagę odwrócił od niej jednak Wielki Septon, no tak - był to wręcz moment zarezerwowany na jakąś podniosłą przemowę i błogosławieństwo. Położył rękę na dłoni Roweny i uśmiechnął się do niej, po czym oddał trochę swojej atencji przemawiającemu. Musiał przyznać, że podobne wydarzenia były cichsze i bardziej ułożone niż w jego kulturze, gdyby było to święto Pierwszych Ludzi przemowa zostałaby przerwana co najmniej kilka razy gromkimi wiwatami, okrzykami i dudnieniem kufli o blaty stołów, bez względu na to kto by przemawiał. Trochę mu tego brakowało. Cóż, przynajmniej staruszek nie musiał wysilać się by zapanować nad tłumem. Nareszcie też Wielki Septon przeszedł to toastu którego Horrmund się w końcu spodziewał, na co też zareagował ochoczo podnosząc swój kielich za zdrowie swej przyjaciółki, królowej - a teraz także dobrej siostry. Kolejne słowa kapłana, nim zdążył podnieść trunek do ust, mocno go jednak zaintrygowały. Zaraz dało się też słyszeć wspominane przez Horrmunda dudnienie, choć u niego nie widać było podobnego entuzjazmu. Pewnie, uwielbiał walkę i nie uciekał od niej, ale dobrze wiedział też co zawsze idzie w parze z wojną, a to nie było u już zawsze w smak. O czym starzec mówił? Wyprawa na Sutki była raczej zbyt mało znacząca by o niej tak wzniośle mówić. 
Cóż, był to jednak temat na później. Hunter stwierdził że nie powinien się teraz ani martwić ani za dużo myśleć o czymkolwiek poza ich świętem. Energicznie pochłonął zawartość kielicha, na cześć ich gospodyni i dobrodziejki. Horrmund był ciekaw co też ona sama będzie miała do powiedzenia czy ogłoszenia, przynajmniej obyczaj nakazywał by coś powiedziała. 
Tymczasem cieszył się ucztą i bliskością małżonki, która w końcu była już tylko jego i żadnej sepcie strażniczej nie było nic do tego. Lwia część jego uwagi przypadała dzisiaj jej, tak jak być powinno. Siedział z nią, śmiał się, żartował i usługiwał swej żonie, podobnie jak na uczcie gdy się poznali, choć teraz mogli sobie z pewnością pozwolić na więcej. Horrmund nie szczędził Rowenie pocałunków, a raz czy drugi jego dłoń zbłądziła też pod stół na jej kształtną nogę, przed czym nie mógł się powstrzymać choć i tak starał się to robić dyskretnie, by nie zrazić jakiegoś ciekawskiego świętoszka czy fanatyka konwenansów. Choć raczył się ale, nie pił ten nocy za dużo. Z jego głową niby nie musiał się zbytnio tym martwić, wolał jednak nie zagłuszać zmysłów na nadchodzącą noc. 
Nieco irytująca była dla niego atencja jaką cieszyła się jego żonka, choć wiedział że nie ma w tym nic złego i jest to element zwyczajnego, weselnego świętowania, to też zrobił dobrą minę. Nie zamierzał jednak zostawić żony tylko młodym rycerzom i sam często i chętnie porywał ją do tańca gdy tylko mieli do tego oddech. Miał się tej nocy dobrze bawić, a w końcu mógł się nacieszyć jej bliskością. Mimo to, już po prośbie pierwszego z interesantów, nachylił się do ucha ukochanej.
- Wiesz, i ja liczę na twój znak na turniej. Dla nikogo innego nie będę walczył. Chyba że wolisz jakiegoś rycerza z większym stażem. - Wyszeptał, całując żonę w policzek z uśmiechem. Zaraza, andalscy rycerzykowie nawet nie dali spokojnie o tym pogadać. 
Niechętnie, wiedział jednak że nie powinien zawłaszczać sobie panny młodej na weselu. Postanowił więc potańczyć też z Deaną i Jessamyn, nie omieszkał też poprosić do tańca królowej, choć domyślał się, że i ona będzie tej nocy rozchwytywana więc uprzedził ją po cichu, że daruje jej jeśli nie ma na to ochoty. Widząc zaś maślane spojrzenia jakiegoś nieznanego mu dziewczęcia, postanowił i ją poprosić do zabawy, by nie było jej przykro w dzień wesela. Choć i tak myślami i spojrzeniami był ze swoją panią. Gdy zaś tańce zdołały go zmęczyć, powrócił do swojej wybranki. 
- I jakże się bawi moja pani żona? - Zapytał z uśmiechem, obejmując ją w talii.
Horrmund Hunter
Horrmund Hunter

Liczba postów : 200
Data dołączenia : 22/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Rowena Arryn Nie Mar 26, 2023 11:44 pm

Uroczystość była dla Roweny ogromnym przeżyciem. Radość z faktu zamążpójścia była równie szczera co jej uśmiech na twarzy. Mężczyzna który ją znał, któremu nie wadził jej styl życia i tego jaką była...to więcej niż mogła prosić bogów. Dzisiaj miała ku temu okazję podczas nabożeństwa w sepcie. Właśnie kończyk się czas "smoczych" koniec z nakazami i zakazami. Koniec z ukrywaniem tego co czuła i jaka była. Gdy płaszcz rodowy został zastąpiony płaszczem rodu Horrmunda, Rowena odetchnęła cicho. Oczywiście nie omieszkała zerkać ukradkiem w stronę małżonka z czułością i miłością. Dumą. Gdy w końcu udali się na ucztę Rowena poczuła jeszcze większy stres niż w sepcie. Zajęła swoje miejsce wsłuchując się w przemowę starca, który w jej sercu znalazł dla siebie odrobiny miejsca. Był niczym czuły dziadek, który troszczył się o swoich wnuków. Na wzniesienie toastu na cześć jej siostry nie widziała powodu by nie upić wina z kielicha lekko zerkając w stronę siostry. Dziękowała jej obecnie nie tylko za to...ale za całe dzieciństwo jakie jej zapewniła za troskę i opiekę. Na zainteresowanie jej osobą tylko się uśmiechnęła oczywiście nie odnawiając tańca czy wstążki. Jednak dla jeden rycerz na sali miał u niej swoje względy i zainteresowanie. Gdy też ów mąż zainteresował się porywając ją do tańca zaśmiała się i odwzajemniła pocałunek zresztą już nie pierwszy nie szczędząc nawet chwili na myślenie i innych sprawach. Delikatne zadzieranie dłoni na jej kolanie tym bardziej sprawiało że Rowena lekko brnąc dłonią pod stołem splotła palce dłoni z dłonią męża. A gdy odpoczywali id tańców pochłonięci rozmowami skupiała swoje spojrzenia na gościach.
- Otrzymasz coś bardzo bliskiego memu sercu mój drogi mężu.
Odezwała się wesoło po czym spojrzała uważnie na pulchna pannicę. Dziewczę maślanymi oczyma wpatrywała się w Horrmunda powodując że Księżniczka poczuła nutkę zazdrości. Jednak nie reagowała w końcu znała Horrmunda. Ona sama bawiła się śmiejąc się i tańcząc. Gdy jednak usiadła na chwilę a muzyka niebawem ucichła dołączył do niej Horrmund.
- Doskonale mój drogi Panie mężu. A jak Ty się bawisz? Widzę że mam konkurencję...
Zaśmiała się pod nosem żartując.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Sro Mar 29, 2023 2:12 am

Uroczystości w sepcie były tą lepszą stroną tego całego zamieszania, a przynajmniej tak uważała Findis Arryn, która z natury była osobą lubującą się w ciszy i samotności. Jednakże jako królowa Doliny Arrynów była zobowiązana do uczestniczenia w życiu towarzyskim, a przecież sama z siebie próbowała budować obraz władczyni, która jest doskonale zorientowana w tym, co dzieje się wśród jej ludu. Niestety przed nią było jeszcze kilka dni, które musiał przecierpieć, a co więcej - przecierpieć z uśmiechem na ustach, angażując się w liczne rozmowy. Dzięki... chyba Siedmiu, że przy jej boku trwał lord Waymar, choć oczywiście nie zawsze mogła prowadzić konwersacje wyłącznie z nim.
W tym nieszczęściu Jej Miłość ratował jeszcze jeden dzielny mąż, a przecież tak różnił się zarówno posturą, jak i zachowaniem od królewskiego małżonka. Wielki Septon był jednym z najbardziej znaczących gości Księżycowych Wrót, o ile nie tym najbardziej znaczącym. Findis zatem nie złościła się, iż to on jako pierwszy chciał zabrać głos. Słuchała go z wielką uwagą, a choć doskonale znała swe zasługi dla królestwa, to szczerze nie spodziewała się, iż to właśnie Awatar Siedmiu zwróci uwagę wszystkich zebranych właśnie na nią. Uśmiechnęła się ciepło do niego, jak gdyby uśmiechała się do własnego dziadka, co też nie tak trudno było jej sobie wyobrazić, albowiem lorda Corbraya zawsze poważała i lubiła. Zaraz jednak świątobliwy staruszek wrócił do tematu jej słynnych już błędów młodości, na co Findis pokornie spuściła oczy, próbując udawać zawstydzoną. Mimo wszystko nie zmiotło to uśmiechu z jej twarzy, albowiem Wielki Septon szybko ponownie oczyścił ją ze wszelkich zarzutów. I tu stała się rzecz dość osobliwa, gdyż Jej Miłość nawet w samotności raczej nie płakała i nie ulegała emocjom. Teraz w zasadzie było podobnie, ale osoby siedzące obok niej mogły mieć wrażenie, iż kobiecie zaczęły lekko szklić się oczy. W swym dość krótkim jednak życiu Findis nigdy nie pracowała tak ciężko jak przez ostatni rok, kiedy to próbowała udowodnić, iż jest prawdziwie pobożną władczynią.
-Wasza Świątobliwość czyni mi ogromny zaszczyt owym toastem - odpowiedziała, kiedy to już puchary zostały wychylone. -W głębi serca bowiem zawsze miałam ciche obawy, czy jestem godną następczynią swego sławnego ojca, króla Artysa, i mego brata. Jednakże to, jaką jestem teraz osobą, nie jest wyłącznie moją zasługą. Gdy kilka lat temu zdarzyło mi się popełnić jakże karygodne błędy, zwróciłam swe myśli ponownie do Siedmiu, a Starucha w swej łaskawości raczyła wskazać mi właściwą drogę. To światło jej lampy pozwoliło mi odnaleźć siebie i zrozumieć własne obowiązki. To dzięki Siedmiu nie lękałam się już przyszłości, a oni jeszcze raz mnie pobłogosławili, stawiając przy mym boku właściwego człowieka - mówiąc to, spojrzała się na lorda Runestone. Findis i Waymar nieczęsto okazywali sobie publicznie uczucia, ale zawsze mówili o sobie z wielkim szacunkiem. -Życzę tego samego młodym parom, aby odnaleźli w swej drugiej połówce oparcie i radość. Niech Ojciec i Matka na Górze wam błogosławią - tymi słowami królowa wzniosła toast za nowożeńców. Był to też znak, iż prawdziwa zabawa mogła się rozpocząć.

I właśnie w tym momencie zaczął się ten fragment uczty, który Findis denerwował najbardziej. Pamiętała, jak to jeszcze wyglądało, gdy panną była. Chociaż jej królewski ojciec zaręczył ją z Waymarem, gdy dzieckiem jeszcze była, to i tak wielu rycerzy zabiegało o jej względy. Jej tymczasem nigdy w głowie nie były dworskie romanse. Teraz jednak żadnemu ze swych adoratorów nie odmówiła czy to rozmowy, czy też tańca. Każdemu starała się poświęcić choć chwilę uwagi, zgrabnie podpytując, czy też nie chcieliby zacząć służyć swym mieczem bezpośrednio pod nią, o ile oczywiście już tego nie robili. Szczególnie zainteresował ją ser Rupert, którego wygląd nie miał kompletnie dla Jej Miłości żadnego znaczenia. Rycerz miał dobrze walczyć, a pięknie wyglądać to mogła co najwyżej ona sama.
Findis paradoksalnie lubiła dworską muzykę, dlatego też nie odmówiła tańca swemu przyjacielowi, lordowi Horrmundowi. Zresztą Hunter w pewnym momencie trwania uczty miał okazję wraz ze swą małżonką zamienić kilka zdań z królową.
-Winnam cię teraz zwać dobrym bratem, Horrmundzie? - zagadnęła mężczyznę, uśmiechając się pod nosem. -W każdym razie wielce raduje mnie widok rozweselonej twarzy mej drogiej siostry. Mam też jeszcze jedną wiadomość, która być może wam się spodoba. Rowena już wie, że obiecałam wspomóc budowę sierocińca na ...już waszych ziemiach, lecz w zamian chciałam pewną drobną przysługę. Otóż zwalniam was z obowiązku spełnienia tejże przysługi. Nazwijcie swój sierociniec jak tylko zechcecie - rzekła rozweselona. Najwidoczniej Wielki Septon miał zadziwiająco dobry wpływ na Jej Miłość.

WESELE:
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Waymar Royce Nie Kwi 02, 2023 2:14 am

Uroczystości w Sepcie przebiegły prawidłowo, a żadna z jego obaw się nie potwierdziła, więc Waymar mógł odetchnąć z ulgą. Teraz przychodził czas na ucztę, a to już bliższe było jego sercu. Na wydarzeniu tym musiał jednocześnie wspierać obecnością swą żonę, a także swym zaangażowaniem pokazywać, że nie jest tylko królewskim małżonkiem, ale też głównym doradcą i głową jednego z potężniejszych rodów Doliny. Z satysfakcją słuchał przemowy Wielkiego Septona. Doskonale świadom był, że była to chwila najwyższego tryumfu Findis, która wszelkimi swymi działaniami dążyła do tego momentu. Nie tylko chwalił ją Ojciec Wiernych, ale jednocześnie jasno i ostatecznie na forum publicznym odrzucał od niej stare i bzdurne zarzuty. Royce cieszył się z sukcesu żony, a przy tym w głębi duszy i jego to radowało, gdyż kwestia honoru żony mogła i jego imię dotykać. Co więcej, Horrmund żenił się z siostrą królowej, co budowało kolejny pomost między Pierwszymi Ludźmi i Andalami w Dolinie. Na słowa żony uśmiechnął się szczerze, co rzadko się zdarzało i skłonił głowę z wdzięcznością. Cennym dla niego było usłyszeć takie wyznanie publicznie. Po słowach królowej zabawa się rozpoczęła, a wkrótce wzniósł toast za "Silną i zjednoczoną Dolinę".

W czasie tańców nie przejmował się wianuszkiem potencjalnych adoratorów jego żony. Czyż księżyc przejmuje się ćmami krążącymi wokół słońca? Świadom był, że w życiu jego żony jest tylko jeden mężczyzna, a istnienie dopraszających się  o możliwość tańca z nią było jej całkowicie obojętne. Taka sytuacja była zresztą cykliczna na wszelakich ucztach, a on za dobrze był świadomy wyglądu swej żony, by się temu dziwić czy bulwersować. Sam zaprosił ją do kilku tańców, głównie, by dać jej wytchnienie od innych osób, nawet jeśli z powodu nogi musiał robić dobrą minę do złej gry. Przy okazji poprosił też o wstążkę, która mógłby zaprezentować na turnieju, po czym dodał szeptem. -Pełen sukces, prawda? Moje gratulacje, droga żono.

Zdarzyło się i tak, że poprosił do tańca Rowenę, gdy Horrmund tańczył z Findis. -Wreszcie upragniona wolność, prawda, dobra siostro? Jestem pewien, że mój kuzyn dostarczy Ci ciekawszych rozrywek, niż septy. - rzekł i ledwo zauważalnie mrugnął do siostry królowej. -Cieszę się, bo zawsze dobrze Ci życzyłem. Jak i Findis. Księżycowe Wrota nie będą takie same bez ciebie, Roweno. - zapewnił ją szczerze.

Poza tym nie tańczył wiele. Nieszczególnie to lubił, a i noga wydawała się słać mu sygnały ostrzegawcze. Przy okazji była też niezłą wymówką, by wykręcić się od niechcianych aktywności. Przywyknął też do tego, że nie uganiało się wokół niego stadko adoratorek. Taki już los tych, którym natura urody poskąpiła. Z drugiej strony na nic mu potencjalna atencja.
Spędzał czas przy stole, zabawiając znaczniejszych gości. Przy okazji starał się wywiedzieć, którzy wolni rycerze dysponują najlepszymi umiejętnościami. Część mógł zobaczyć przy okazji zapisów na konkurencje, ale w akcji mógł ocenić ich dopiero na nadchodzącym turnieju. Jeśli zaś kto większą grupą rozważał przeprowadzkę to Westeros, to Waymar był bardziej niż serdeczny przy zapraszaniu na własne ziemie. O ile takowy osobnik nie byłby związany już inną przysięgą.
Waymar Royce
Waymar Royce

Liczba postów : 342
Data dołączenia : 06/07/2021

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Larros Jutrzenka Zachodu Pon Kwi 03, 2023 1:32 am

Jasnowłosy był w stanie określić całe zdarzenie jednym słowem - zjawiskowe! Nic innego nie przychodziło mu do głowy, kiedy obserwował i słuchał całych tych wielkopańskich wydarzeń. Dotychczas miał okazję uczestniczyć w podobnych wydarzeniach, jednak nie miały one tak wielkiego rozmachu. Nazwisko Arryn z pewnością budziło nie tylko już podziw, ale i pewien wzorzec do naśladowania.
Obserwowanie Awatara Siedmiu i tych uszczęśliwionych par, dreszczyk emocji i wrzawa związana ze zbliżającymi się turniejami, niecodzienne lenistwo w zmianie lokalizacji... jasnowłosy jakoś nie był w stanie narzekać. Jedynym faktycznym cierniem w jego oku był ból, który czasem odczuwał przy siadaniu. Jakby coś złączyło ciśnienie z tyłu szyi z lewym udem po niespodziewanej trzykrotnej porażce z ciemnowłosym jegomościem. Jasnowłosemu, aż szkoda było tracić czasu na rozpamiętywanie całego niepowodzenia. Widok wykwintnych obywateli wschodu i zachodu ułatwiała mu zadanie. Z czasem pozwolił sobie nawet na rozluźnienie oraz wypicie kilku kufli w imię królowych i królów. Naturalnie nie zamierzał się spijać, bo po cóż miałby zakładać gambesona z wyszytym herbem, jeśli nie dla utrzymania dobrej twarzy i dumy swego skromnego rodu! Trzymał się na uboczu Andalskich wojowników wojennych, od czasu do czasu porywając szlachetną damę w tan. Próbował wtopić się w tłum i zminimalizować swoją chęć do obserwowania całego otoczenia, jakby było ono pewnego rodzaju zagrożeniem dla króla Hugora. Zdecydowanie ciężko było mu pożegnać się z pewnymi przyzwyczajeniami.
Larros Jutrzenka Zachodu
Larros Jutrzenka Zachodu

Liczba postów : 44
Data dołączenia : 03/10/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Horrmund Hunter Czw Kwi 06, 2023 2:20 am

Horrmund nigdy wcześniej nie przepadał za tańcem, przy żonie jednak zupełnie mu się to odmieniło i postanowił powtórzyć ten taniec dzisiaj jeszcze nie raz. Dzięki temu dużo milej tańczyło mu się też z pozostałymi, nie przejmował się już niczym i po prostu dobrze bawił. Dobrze było chociaż tej nocy całkiem odpuścić wszelkim troskom i obowiązkom. Gdy zaś dłoń Roweny dołączyła do jego dłoni beztrosko dotąd zwiedzającej jej udo i kolano, nie mógł nie zadać sobie pytania czy to wyraz aprobaty - czy chęć powstrzymania go, by przypadkiem kogoś nie zgorszyć. Ścisnął czule jej rękę i zapytał więc cicho, szeptem wprost do jej ucha, ot by wiedzieć na przyszłość. 
- Hmm... to zachęta, czy wręcz przeciwnie? - Zamruczał z uśmiechem. Przyznał sam sobie że w głębi ducha wciąż jest tym samym, prostym mężczyzną i nowe, andalskie zwyczaje niewiele raczej zmienią w tym kierunku. Gdy zaś wspomniała, że da mu jakiś niezwykle ważny znak na turniej uniósł brwi w zaciekawieniu i skinął głową. Rozbudziła jego ciekawość, choć uznał, że więcej powie mu później. Albo sam się przekona. Zdołał już zauważyć, że Rowena lubiła go lekko drażnić i pozostawiać niektóre rzeczy niedopowiedzianymi, był to też jeden z tych drobiazgów które tak go do niej przyciągały. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie uwiąże przy hełmie jej dziecięcej przytulanki - choć ostatecznie nie miałby nic przeciw temu. Nie dość, że miał do siebie dystans, to zabawnie byłoby strącić z siodła kilku andalskich pyszałków z misiem jako znakiem od damy serca. 
- Wspaniale! Ciężko byłoby mi się nie radować w taki dzień, do tego u boku mej... pani żony. - Zawołał rozradowany, miło zwało mu się Rowenę swoją żonę już oficjalnie i czuł, że szybko do tego nawyknie. Zaśmiał się też, na słowa o konkurencji widząc do czego się odnosi. - Kochanie, gdyby zjawiła się tu sama Dziewica i tak bym jej pewnie nie zauważył nic poza tobą. Ale cieszę się, że humor ci dopisuje. - Powiedział, całując ją lekko. - Poza tym... chyba to ja powinienem być zazdrosny. Otacza cię dziś taki wianuszek rycerzy, że jeszcze trochę i będziesz mogła ruszać na podbój własnego królestwa. - Zaśmiał się, choć po prawdzie i on czuł lekkie ukłucie zazdrości za każdym razem gdy do jego wybranki podchodził kolejny młodzieniec. Nie było się im w sumie co dziwić, była przepiękna, choć coś brakowało im odwagi wcześniej. 

Ucieszył się też, że Findis nie odmówiła mu tańca i miał nadzieję, że nie zrobiła tego tylko z grzeczności. Uśmiechnął się szczerze, choć może lekko zakłopotany po jej pytaniu. 
- Jeśli tylko tego zechcesz Fin. Będę zaszczycony. Choć nie wiem czy wiele to zmieni, i tak skoczyłbym w ogień, gdybyś tego potrzebowała. - Odparł uśmiechem na uśmiech. - Mnie również. Mam nadzieję, że pozostanie ze mną szczęśliwa. I zrobię wszystko by tak było. - Zapewnił, zerkając w stronę Roweny, tańczącej z Waymarem. Zaraz też wsłuchał się w dalsze słowa przyjaciółki, które trochę go zaskoczyły i lekko wybiły z rytmu. - Taak... Rowcia o tym wspominała. Wiesz, wiele ci zawdzięczamy. Myślę też by lepiej rozpropagować twoje imię wśród moich poddanych, a taki sierociniec pod twoim patronatem mógłby i w tym pomóc. Jeśli chodzi o mnie, mógłbym i sam nazwać go na twoją cześć. Jeszcze z nią o tym porozmawiam. - Uśmiechnął się, puszczając królowej oko. Wciąż był ciekawy, czy chciała tym podkreślić swoje przywiązanie do dzieci, czy też może bardziej polepszyć opinię poddanych. - Swoją drogą, nie będzie ci zbytnio brakować siostry? Z pewnością zrobi się tu nieco spokojniej. - Zapytał, trochę półżartem a trochę półserio. - Jeśli chciałabyś się zabawić w swatkę w wolnej chwili, moja siostra i oczko w głowie też rwie się do zamążpójścia. Kocham ją i zależy mi na kimś dobrym dla niej, a brak mi tu kobiecej intuicji. - Zachichotał, dodając później, choć dało się po nim poznać, że może być to dla niego zagwozdka.
Horrmund Hunter
Horrmund Hunter

Liczba postów : 200
Data dołączenia : 22/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Rowena Arryn Sob Kwi 15, 2023 5:58 pm

Tego dnia również miała okazję na rozmowę z mężem swej siostry. Lord Waymar okazał się być nawet całkiem zdolnym tancerzem mimo swojego problemu.
- Zdecydowanie...smoczyca była ostatnimi czasy nie do zniesienia...znaczy Septa...
Zaśmiała się pod nosem do Dobrego Brata i jakby nigdy nic wyszczerzyła ząbki w tym swoim cwaniackim uśmieszku.
- Wiem o tym, oboje z Findis zawsze staraliście się by mimo nieprzychylnych słów czy też gestów moje myśli nie zaprzątały nieprzyjemnych tematów co też się Wam udawało. A poznanie Lorda Horrmunda to była najlepsza rzecz jaka mogła mnie spotkać. Jest...inny niż Ci wszyscy mężowie, którzy stanęli dzisiaj u naszego boku w Sepcie. To dzięki Tobie drogi Waymarze dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwa.
Przyznała nie mając bladego pojęcia jak bardzo w tym wszystkim miał udział Waymar.
- Tak sądzisz? Zapewniam Cię, że większość mieszkańców Księżycowych Wrót odetchnie z ulgą gdy tylko wyruszę w drogę do domu Horrmunda.
Zaśmiała się pod nosem bo jakoś nie była przekonana do tego, co inni o niej myśleli. Wiedziała jaka jest...
Co zaś się tyczy Horrmunda...no cuż...nie mogła przecież pozwolić na takie kroki...chociaż...to Rowena i nigdy nie wiadomo!
- A jeśli zachęta?
Uniosła brew zadziornie śmiejąc się pod nosem. Co do maskotki z dzieciństwa to prędzej przyniosłaby drewniany mieczyk, czy jakieś stare zniszczone portki...w końcu była nieco inna...NIECO.
- A jeśli by była...stanęła tutaj jaśniejąca i w ogóle...taka no...
Szepnęła mu do ucha rozbawiona ni to mówić dobry dowcip, ni to starając się go jednak trochę podrażnić celowo dłonią delikatnie trącając jego ramię.
- Mogłabym...ale mnie królestwa nie interesują...żadna ze mnie władczyni by była.
Roześmiała się na stwierdzenie swego pana męża po czym pokręciła rozbawiona głową.
- No zobacz...a tak stronili jeszcze kilkanaście księżyców temu. Wręcz jakby trędowatą widzieli. Jedynie Ser Gabriel odważył się w blasku słońca pojawić i zaoferować swoją tarczę.
Przyznała roześmiana i cicho westchnęła pod nosem. Pamiętała tamten dzień jak wczoraj. Oślepiające słońce i on, klęczący niczym błędny rycerz. Gdy w końcu mogła nieco odetchnąć od tańców mogła też przyjrzeć się rycerzom czy chociażby synom z Andalos. Dokładnie tym młodszym mając na uwadze prośbę siostry Horrmunda. Nie chciała wybierać sama więc czekała cierpliwie na pojawienie się też małżonka. Sama na razie tylko wręczając rycerzom wstążki czy też chustki gdy o takowe zabiegali. Notując sobie w pamięci aby dokładnie wypytać za jakiś czas o wszelkich możnych spoza Doliny. Najlepiej tacy, którzy mogliby naprawdę wnieść sporo zawierając mariaż. Jednak teraz nie miała na to zbytniej chęci przenosząc spojrzenie to od siostry Horrmunda po Rebekę siostrzenicę Waymara kończąc na dwórkach i innych damach bawiących się w najlepsze.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Findis Arryn Pią Cze 30, 2023 11:40 pm

Akurat tańce były tym, co jeszcze Jej Miłość sprawiało jako taką radość w tych całych ucztach. Nie trzeba było tyle mówić, a i urokiem można było też co nieco zdziałać. Jednakże mimo wielu adoratorów Findis znała jeno jednego męża, który był godnym walczyć w jej imieniu. Waymar był nie tylko jej małżonkiem, ale także obok Horrmunda najwierniejszym wasalem, a chyba przede wszystkim dobrym przyjacielem.
-Nie nawykłam do prawienia komplementów, ale bez ciebie niewiele bym osiągnęła. Widzisz? Dolina Arrynów i Royce'ów ma prawo istnieć - odparła na jego słowa, chyba po raz pierwszy otwarcie stawiając jego ród obok swojego. Oczywiście to ona wciąż nosiła koronę i to sokołem i półksiężycem będą herbować się kolejni władcy Doliny, jednakże jej krew pozostanie również w Runestone.

-Chciałabym mieć takiego brata jak ty, Horrmundzie. Z jednego ojca i jednej matki. Rodzonego brata - rzekła, kiedy tylko wysłuchała już odpowiedzi lorda Huntera. Żaden z jej prawdziwych braci nie skoczyłby za nią w ogień. Finrod opuścił ją i Rowenę na rzecz własnych przygód, a Feanor... o nim Findis wolała akurat nie myśleć. -Traktuj ją dalej w ten sposób, a z pewnością będzie z tobą szczęśliwa. Przynajmniej będzie mogła być sobą - dodała w sprawie własnej siostry. Nie żeby miała jakiś żal o to, że ona nie do końca może sobie na to pozwolić. Waymar znał jej prawdziwe oblicze, lecz przed dworem musiała odgrywać swoją rolę. -Uczynicie podług waszej woli, dobry bracie - uśmiechnęła się przyjaźnie. -Choć będę ci wdzięczna za twe wysiłki. Rowena otworzyła mi nieco oczy na potrzeby prostego ludu, a łatwiej z nimi mówić, gdy nie drżą przed tobą ze strachu. Poza tym... ja naprawdę bardzo lubię dzieci, co chyba zresztą widać - mówiąc to, położyła dłoń na swym zaokrąglonym już brzuchu.
Na wspomnienie tego, że Księżycowe Wrota już wkrótce będą uboższe o obecność księżniczki Roweny, Jej Miłość widocznie posmutniała. -Oczywiście że będzie mi jej brakować - wyznała. -Była ze mną praktycznie od zawsze i jest jedną z niewielu osób, które prawdziwie miłuję. Poza tym to ja niejako ją wychowywałam. Minie kilka dobrych lat nim Astrid będzie mogła zapewnić mi podobne towarzystwo, ale na szczęście mam jeszcze swoje przybrane dziatki - uśmiechnęła się zaraz, aby nie wpędzać przyjaciela w niepotrzebne poczucie winy. To było oczywiste, iż królewna musiała kiedyś odejść. Na szczęście Horrmund szybko wspomniał o nowym temacie, na wieść o którym Findis od razu zaświeciły się bladoniebieskie oczy. -Twoja siostra jest urocza i śliczna, Horrmundzie. Z wielką przyjemnością poszukam dla niej odpowiedniego kandydata. Mogłaby nawet zostać tutaj na jakiś czas. Ostatecznie gdzie lepiej szukać pana męża niż na królewskim dworze? - odpowiedziała praktycznie od razu, chociaż w myślach zastanawiała się, czy lord Hunter aby nie przesadza z jej kobiecą intuicją. Findis była przede wszystkim politykiem, a dopiero potem niewiastą.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Waymar Royce Nie Lip 02, 2023 1:52 pm

Choć sam taniec sprawiał mu pewien dyskomfort ze względu na nogę, to jednak towarzystwo żony w pełni to wynagradzało. Przyjął komplement skinieniem głowy, zdając sobie sprawę, że Findis nieczęsto nimi obdarza. -Ha, gdyby nie ty, ty pewnie odmrażałbym sobie tyłek siedząc w górach i polując na twoich rodaków, więc możemy uznać, że jesteśmy kwita. Czyż jesteś tym faktem zaskoczona? Chyba zawsze wierzyliśmy w powodzenie tej idei. Oczywiście byłoby o wiele łatwiej, gdyby i innych udało się o tym przekonać. Ale jestem pewien, że i to przyjdzie z czasem. - rzekł przekonany o prawdziwości swoich słów. Jak pokazała ich ostatnia rozmowa z Wielkim Septonem, wiele są w stanie zdziałać dyplomacją. A to, czego nie uda się załatwić słowami, trzeba będzie rozwiązać klasyczną przemocą. Cóż, do niektórych żaden inny język nie przemawiał.

Wielu pewnie kręciłoby głowami, słysząc określenia, którymi Roweną raczyła septę, ale Waymar nie zamierzał dołączać do ich grona. Choć nikt nie kwestionował jego pobożności, to nie musiała łączyć się ona z nadmierną miłością do duchownych. -Mam nadzieję, że wymęczyłaś ją na tyle, że chociaż moim dzieciom odpuści - uśmiechnął się półgębkiem. -Rad jestem z waszego szczęścia. Musiałem coś zdziałać, bo mi kuzyn głupiał z miłości. Ale jesteście szczęśliwcami - rzadko trafia się w małżeństwach politycznych, by pojawiły się głębsze uczucia. Nie nigdy, ale rzadko. - dodał, przelotnie zawieszając wzrok na Findis w głębi sali.
-Ha, może przynajmniej mieszkańcy Longbow Hall zadrżą, dobra siostro! - dodał z uśmiechem. Chodziło mu po głowie, że mieszkańcy Księżycowych Wrót i całej Doliny będą mieć wkrótce wiele innych zmartwień, ale nie zamierzał wspominać o tym Rowenie. Niech się bawi i korzysta z radosnej atmosfery dziś, bo kto wie co przyniesie jutro.
Waymar Royce
Waymar Royce

Liczba postów : 342
Data dołączenia : 06/07/2021

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Horrmund Hunter Nie Lip 02, 2023 3:04 pm

Horrmund posłał żonie w odpowiedzi jedynie wiele mówiący uśmiech i pozwolił by jego ręka na której spoczywała teraz jego dłoń niewinnie zjechała pod stołem na wewnętrzną stronę jej uda, które lekko ścisnął jednocześnie niewinnie rozglądając się po sali i popijając z kielicha jakby nigdy nic. Nie trwało to jednak zbyt długo i na razie dłoń wróciła wyżej. 
- Phi. - Parsknął wzruszając ramionami. Oj księżniczka robiła się chyba coraz bardziej łasa na komplementy. - A co mi tam po niej. - Odparł z uśmieszkiem, nachylając się do jej ucha. - Mam tu własną boginię, dużo lepszą. - Wyszeptał, kontynuując pozorowaną wymianę dowcipów czy uwag na temat weselnych gości. Nie mógł przy tym nie wspomnieć ich pierwszego spotkania na innej uczcie. Na odpowiedź Roweny o rycerzach i wzmiankę o sir Gabrielu przewrócił lekko oczyma. Ciekaw był czy wspomina o tym po prostu jako część tematu czy próbuje się z nim jakoś droczyć. 
- Nie zapomnij że grono wiernych ci rycerzy dziś się nieco powiększyło, pani żono. - Odparł podnosząc ich splecione dłonie i całując czule rękę księżniczki. Satysfakcjonowało go bardzo, że wreszcie mogą się jawnie obnosić ze swoim uczuciem.  

Lord Hunter niemal aż pokraśniał słysząc słowa przyjaciółki. Wielce schlebiała mu taka deklaracja, a teraz gdy rozmawiali prywatnie, mógł też mieć pewność, że nie są to jedynie dyplomatyczne zapewnienia. Ostatecznie współczuł Findis jej położenia, z wielu względów nie było ono przyjemne, cieszył się, że może widzieć w nim przyjaciela, a nie tylko sprzymierzeńca. 
- Cóż, urodzenia zmienić nie możemy. - Uśmiechnął się. - Ale w takim razie zapewniam cię, że możesz widzieć we mnie brata, dobra siostro. Będę z tego bardzo dumny. - Dodał przyjaźnie. Findis musiało brakować braci, nie mógł co prawda zastąpić prawdziwego rodzeństwa, ale mógł spróbować zapełnić tę lukę na tyle na ile mógł. 
Skinął głową wiedząc, że z pewnością nie zmieni swego postępowania względem Roweny tylko dlatego że ich związek jest już przypieczętowany. Ostatnie słowa Findis wybrzmiały dla niego dość smutno i cóż, nie było się temu co dziwić. Wiedział z jakimi wyrzeczeniami wiąże się pozycja królowej. 
- W naszym ścisłym gronie i ty możesz zrzucić maskę Fin. - Powiedział, chcąc jakoś ją pocieszyć. - Może gdy nadejdą nieco spokojniejsze czasy to wy wybierzecie się do nas na jakiś czas, odetchniecie nieco na prowincji, z dala od dworu. - Zaproponował, śmiejąc się lekko przy słowie "prowincja". - Królestwo nie zawali się przez kilka tygodni. 
Uśmiechnął się cieplej, widząc jak królowa z troską dotyka swego brzucha. - Też jestem tego zdania. - Odparł, odnosząc się do tematu z prostym ludem. - Szacunek daje więcej niż strach, mam nadzieję że Rowena będzie mogła pomóc i mi w tym temacie. A co do dzieci... mam nadzieję że szybko przysporzymy ci siostrzeńców. - Powiedział na krótką chwilę wracając myślami do rodzinnych stron. Starał się wzbudzić szacunek wśród poddanych, choć na razie miał ku temu ograniczone możliwości, a wielu zapewne pamiętało mu, że nie był z nimi gdy tego najbardziej potrzebowali. 
Na szczęście Horrmund nie miał zbytniego poczucia winy, że odbiera Findis jej siostrę, nie wynikało to też bynajmniej z samolubności. Dobrze wiedział, że księżniczka nie spędzi w Księżycowych Wrotach reszty życia, z różnych opcji wychodziło chyba najlepiej że to on ją stąd zabiera. Nie będą w końcu rozdzielone zbyt daleko. 
- Mam nadzieję, że Astrid przysporzy ci mniej kłopotów. - Wyszeptał ze śmiechem. - Dobrze więc, że nie będziecie zbyt daleko od siebie. - Swoją drogą, gdy królowa już o tym wspomniała naszła go myśl, czy to nie ona zainspirowała Rowenę do adopcji dziewczynek. Oczywiście nie miał jednak nic przeciwko tej decyzji, skąd by nie pochodziła. Wiedział jednak że rodzeństwo często się naśladuje. 
- Dziękuję ci za dobre słowo i pomoc. - Odparł zadowolony, podzielał z resztą zdanie Findis, liczył też że dobre wychowanie siostry również będzie sprzyjać poszukiwaniu kandydata i dziękował przy tym bogom, że nie wdała się w ciotkę. - W głębi duszy na to liczyłem, zbyt długo trzymałem ją w domu i przyda jej się kontakt z dworem. Zastąpiłem jej ojca i chyba byłem przez to trochę... zbyt opiekuńczy. - Westchnął z bladym uśmiechem. - Liczę że dużo da jej też twój dobry przykład. - Dodał, wiedział w końcu że Findis to kobieta wielu talentów, a i zmysł polityczny z pewnością przyda się jego siostrzyczce.
Horrmund Hunter
Horrmund Hunter

Liczba postów : 200
Data dołączenia : 22/03/2022

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Rowena Arryn Wto Lip 04, 2023 6:14 pm

Czy dała popalić Sepcie, oj na pewno i to niejednokrotnie. Miała swoje "ale" i niejednokrotnie to pokazywała nie słuchając w ogóle jej nauk i tego co chciała w niej zakorzenić. Ona miała swoje zdanie, swoje "ale". Nie widziała sensu wpajania komuś wiary siłą, uważała że wówczas zniechęca się jeszcze bardziej przeciwnika do nienawiści. Ona miała inne spostrzeżenia w tej sprawie.
- Uwierz, że smoczycy nic nie ruszy. Ale trzymam kciuki i mam nadzieję, że to się zmieni.
Zaśmiała się lekko bo jednak miała obawy, że Septa nie odpuści od tak, nie nie...one miały to coś w sobie co cholernie irytowało, ale i zarazem dawało jako taki respekt.
- Niech zgadnę...czyżbyś maczał palce w tym byśmy się pobrali? Znam moją siostrę i wiem, że od tak by nie pozwoliła nam się pobrać...
Zaśmiała się pod nosem bo podejrzewała, że musiał ktoś w tym maczać palce. Raz, że przecież nikt ich nie widział, a dwa nagle ktoś wiedział o nich i ich igraszkach w altance. No i co dziwne, żadne z nich nie było jako tak zaskoczone ów sytuacją. Ale do tego doszła dopiero po fakcie.
- Dzięki Wam jestem szczęśliwa. Nigdy tego Wam nie zapomnę.
Obiecała mając na myśli oczywiście nie tylko Waymara ale i Findis. Oboje dali jej to czego chciała, oboje sprawili, że w końcu czuła się bezpieczna i pewna, że jej przyszłość będzie miała szczęśliwe zakończenia.
- To się jeszcze okaże...
Zaśmiała się pod nosem na jego słowa.


Horrmund, nie przejmował się obecnością innych, czuła się z tym dość...dziwnie, jednak nie jakoś negatywnie. Wręcz przeciwnie. Lubiła jego dotyk, kochała to jak drażnił ją przy nadarzającej się okazji. Zagryzła nieco wargę czując jak jego dłoń wędruje w przeróżne miejsca. Nie miała niczego złego na myśli. A wzmianka o rycerzach od po prostu, wzmianka nic wielkiego. Natomiast ser Gabriel, cóż...był jedynym, który stał się jej bliski nim poznała Horrmunda.
- Niezmiernie mnie to cieszy najdroższy. Jednak najważniejszym rycerzem jesteś Ty i zawsze nim pozostaniesz.
Zamruczała mu do ucha i uśmiechnęła się lekko gdy ją pocałował w dłoń. Nie musieli się obawiać już wszelkich jawnych uczuć, byli małżeństwem i nie ważne co robili i gdzie mogli czuć się swobodnie. Oczywiście w granicach dobrego smaku. Wtuliła się w Horrmunda delikatnie opierając się jego bok, tak by poczuć ciepło jego ciała.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach