Ulice Volantis

**Aemion Belaerys.** Sob Cze 06, 2020 1:19 pm

First topic message reminder :

***

**Czeladnik Gry** Wto Wrz 14, 2021 1:18 pm

Kobiecie trochę to zajęło, ale ostatecznie znalazła paru mężczyzn, którzy byli zainteresowani jej towarem zwiezionym z całego Westeros. Niestety trzech z nich okazało się niezbyt zamożnymi handlarzami, ale jakimś kapitałem tam dysponowali. Ostatni z kolei był już znacznie bogatszy, ale też i bardziej doświadczony. W każdy razie jeśli tylko Lyara chciała, to mogła spróbować się z nimi układać. Zdecydowanie najcięższą rozmowę musiała odbyć z tym najbogatszym kupcem, ponieważ mało na niego działały jej kobiece wdzięki, ale ostatecznie jakiegoś targu udało się z nim dobić. Niestety wciąż została jej około 1/3 piwa przywiezionego z Lannisportu, na które jeszcze nie znalazła chętnych. Z myryjskim ogniem natomiast poszło jej już zdecydowanie lepiej, gdyż udało jej się go nabyć stosunkowo szybko.
O dziwo Lyara znalazła nawet jegomościa, którego interesowało nabycie zniszczonego statku, jednakże nim oświadczył, za ile był gotowy kupić ów środek transportu, chciał się dowiedzieć, ile kobieta za niego oferuje. A nuż była głupia i wtedy łatwo będzie zedrzeć na niej forsę, he? Przecież nie bez kozery mówiło się, że wysoka jak brzoza, a głupia jak koza. Co do jeńców... cudów tutaj potężna kobieta oczekiwać nie mogła, choć straż miasta zapytała się, co by satysfakcjonowało niewiastę w ramach nagrody. Jeżeli nic jej nie przychodziło do głowy, to ostatecznie mogła zażyczyć sobie najprostszej formy wynagrodzenia, to jest pieniędzy. Ilość ich jednak uzależniona była od tego, ilu tych jeńców ze sobą przywiozła i co tak naprawdę potrafili.
Co do poszukiwań zwiadowców, to mimo iż w lesie, ani żadnej dżungli nie była, a tam przecież zwykle tacy ludzie przebywają, to chyba tylko dzięki własnemu szczęściu udało jej się znaleźć kilku, którzy byli gotowi nająć się u niej za odpowiednią opłatą. Z traperami było już gorzej, bowiem zazwyczaj rzadko bywali oni w miastach, toteż jak na razie Lyarze nie udało się nikogo takiego znaleźć. Być może powinna poszukać lub popytać gdzieś dalej od takiego zgiełku ludzi?

Byznesy...:

Becia

**Flement Algood** Pon Wrz 20, 2021 1:15 pm

25 dzień 12 księżyca 11 roku PZ.

Największym marzeniem Flementa, jest, by zwiedzić cały świat, dlatego też czy obecnie nie powinien szykować się, by dalej wyruszyć w drogę, zamiast spokojnie maszerować ulicami tego miasta? W każdym innym mieście, które do tej pory odwiedził, był poniekąd zmuszany, by je opuścić w trybie natychmiastowym. Jednak tutaj jest inaczej, udało mu odnaleźć spokój oraz nawet wieść dostatnie życie. Jednak czy to nie jest to, przed czym zawsze starał się uciec, żyjąc jeszcze w Westeros. Czy nie chciał poczuć prawdziwego smaku przygody, który często wiązał się z niebezpieczeństwem i niewygodami, lecz za to dawał możliwość zwiedzenia wielu niezwykłych miejsc. Może już najwyższa pora, by ruszyć dalej, Sarnor, Wyspy Letnie, Yi Ti, Leng, Ashai, Ibben, Ghis oraz wszystkie inne miejsca, których dotychczas jeszcze nie odwiedziłem. Zostało jeszcze tyle miejsc, które wydają się niezwykle ciekawe oraz które chciałbym odwiedzić. Jednak zostało jeszcze tyle rzeczy, które mogę osiągnąć w tym mieście, mogę tu nawet zbić małą fortunę, która na pewno by ułatwiła kolejne podróże. Czy jednak nie sprawi to, że za bardzo się tu zadomowię, że znów będę miał opory przed wyjazdem, tak jak wtedy, gdy opuszczałem rodzinny dom? Flement rozmyślał nad tym jeszcze parę chwil, podziwiając architekturę Volantis oraz obserwując ludzi, którzy najprawdopodobniej cieszyli się ze swojego doczesnego życia. Niewielu mogło sobie pozwolić na podróże w takim stopniu, w jakim Algood i to nawet nie ze względów finansowych, ale obowiązków.

**Mistrz Gry** Sob Paź 23, 2021 2:52 pm

01/01/12 PZ

Wybory zakończone, zwycięzcy wyłonieni! Jednakże nie o tym ta historia a o tym, co spotkało miasto Volantis niezależnie od wyborów. Otóż... Jakiś czas temu za decyzją Triarchów poprzedniej kadencji rozpoczęto remont Długiego Mostu opłacony z kasy miejskiej metropolii. Prace powoli posuwały się do przodu a w miarę tych postępów dokonano pewnego odkrycia. Otóż faktyczne zapotrzebowanie na materiały zostało cokolwiek źle oszacowane. Nie była to do końca wina tych, którzy szacowali, albowiem musieli na tamten czas troszeczkę założeń poczynić na wyczucie. Teraz jednak okazało się, iż sporo materiałów da się użyć wtórnie a tym samym zmniejszał się koszt zakupu potrzebnego nowego budulca. Tym samym zmniejszały się koszty transportu tychże materiałów oraz koszty wynajęcia usług pracowników, którzy musieliby się zająć ich obróbką. Finalnie miasto zyskało niemały zwrot kosztów inwestycji oraz z deka skrócił się czas potrzebny na ukończenie remontu.
Może nie zmieniało to wiele dla tak ogromnego i bogatego miasta jakim jest Volantis, ale cóż... To skromny uśmiech losu, który z pewnością warto docenić.

Wujas (Los)

**Mistrz Gry** Sob Lis 13, 2021 8:48 am

15/01/12 PZ

Los bywa zaprawdę nieprzewidywalny i okrutny. Jednego dnia obdarza cię uśmiechem i daje hojną ręką, by następnego tą samą ręką ci przylać i powalić na ziemię, byś nurzał się w błocie i nieszczęściu. Czasem też i tak bywa, że otrzymujesz jednego dnia i drugiego też. Na tym polega nieprzewidywalność. I takoż właśnie stało się dla terytoriów wielkiej metropolii Volantis. Nie tak dawno temu los dopisał przy realizacji projektu remontu Długiego Mostu, gdzie okazało się, że dzięki dobrze zachowanej konstrukcji wewnętrznej uda się zaoszczędzić i czasu, i środków. Tym razem zaś dobre wieści dotyczyły okolic miasta, czyli położonych tam wsi oraz miasteczek. Co zaś takiego się stało?
Otóż warunki pogodowe były ostatnio niezwykle korzystne dla lokalnych upraw. Wielkie "HURA" dla entuzjastów buraczanego specjału z Volantis. Jednakże i nie tylko - uprawy zbóż wyjątkowo winny obrodzić a gałęzie drzew będą uginały się od owoców. Lud mógł się cieszyć i choć ogromna metropolia zawsze będzie zależna od importu - w szczególności importu zboża -, to jednak zadowolenie ludzi w okolicy wzrośnie.

Wujas(Los)

**Aemion Belaerys.** Pią Lut 11, 2022 11:38 pm

15/02/12PZ - poranek

W końcu nadszedł dzień wypłynięcia z Volantis. Wszystkie siły były przygotowane do drogi, zapasy załadowane na okręty, a miasta na północy zaalarmowane o przepływaniu wojska i konieczności przygotowania się na wspomaganie linii zaopatrzeniowych. W miarę możliwości zebrali również informacje o terenach, na które się udawali - gdzie są mieszkańcy, jacy są mieszkańcy, jaki jest teren (mapy).

O poranku Aemion przywdział swój pancerz i w otoczeniu swojej złotej gwardii opuścił obręb Czarnego Muru. Zabrał ze sobą również paru ze swoich wychowanków i innych towarzyszy. Na początek przejechał ulicami miasta w stronę świątyni valyriańskich bogów, gdzie złożył ofiary dla Flamxardora, Balerion i Astraei. Dla pierwszego za czuwanie nad Volantis pod ich nieobecność, dla drugiego za siłę dla wyruszających na wyprawę żołnierzy, a dla bogini za doprowadzenie bandytów przed obliczę sprawiedliwości. Po krótkim zwróceniu się do zebranych podczas modłów ludzi - zapewniając ich, że bezprawie nie będzie tolerowane i powrócą wkrótce po zaprowadzeniu porządku - skierował się do portu.
Wkrótce flota ruszyła w górę Rhoyne, aby dowieźć oddziały do miejsca desantu niedaleko na południe wideł jakie Rhoyne tworzyła z Lhorulu, na południe od Smutków. Stamtąd na samym początku planował ruszyć w górę rzeki i zająć miasteczka nad nią położone...

**Rickard Tarth** Sro Lut 16, 2022 8:19 am

Jeżeli mu pozwolono, towarzyszył swemu panu - jak należy zaprzysiężonemu człowiekowi. Przyodział by wtedy swój pancerz, którzy uprzednio kazałby należycie wyczyścić. Mógłby też umieścić gdzieś swoich chłopaków, którzy jako postawni wojacy także prezentowali się niezgorzej, szczególnie w swoich pancerzach z Qohoru. Chociaż podobne obrządki i modły go śmiertelnie nudziły, to jednak wolał przy nich być. Tak po prostu wypadało i dobrze chyba było dla wizerunku. He... Jeszcze jakieś dwa lata temu nie sądził, by miał przejmować się wizerunkiem. No ale, człowiek całe życie może się zmieniać. Poznał inny świat i zaszła w nim zmiana. Chyba na lepsze, ale to była tylko jego ocena.

Jeśli jednak nie był mile widziany w pochodzie, to trudno. Nie widziałoby mu się rozdmuchiwać tej sprawy, bo i rzecz nie miałaby sensu. Istnieje hierarchia, która wyznacza to, kto rozkazuje a kto słucha. Sprzeciwienie się temu porządkowi rzeczy w obecnej sytuacji nie miałoby żadnego sensu i generować by mogło jedynie same straty. Zamiast jęczeć, udałby się do Skały z kompanią i wypił tam w przystępnych warunkach trochę ale a potem dołączył do wyprawy w porcie.

Jakkolwiek by nie było, ostatecznie finał taki sam. Ruszyłby na wyprawę.

Sponsored content

Ulice Volantis

Ulice Volantis

Re: Ulice Volantis

Re: Ulice Volantis

Re: Ulice Volantis

Re: Ulice Volantis

Wymarsz!

Re: Ulice Volantis

Re: Ulice Volantis