Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ulice Volantis

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Ulice Volantis Empty Ulice Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys. Sob Cze 06, 2020 1:19 pm

***
Aemion Belaerys.
Aemion Belaerys.

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys. Sob Cze 06, 2020 1:52 pm

20/05/10PZ

Wszystkie zmierzające do Volantis okręty zacumowały na krótką chwilę - mniej niż dzień - w Eyrosh, aby uzupełnić zapasy i odpocząć. Wszystkie poza jedną kogą, która została posłana przodem by uprzedzić miasto o powracającej flocie. W końcu jak to tak robić triumfalny przemarsz ulicami, kiedy nikt nie wie, że wracasz? Do tego żołnierze czekający w porcie by przejąć wiezionych z wyprawy niewolników również byliby bardzo mile widziani.

Kiedy flota zacumowała i wszyscy schodzili na ląd, wojska zaczęły ustawiać się we wcześniej ustalonym szyku, aby skierować się ulicami miasta ku siedzibie Triarchów. Część została oczywiście by strzec łupów, głównie tych ruchliwych. Pochód prowadzili żołnierze Belaerysów, za którymi podążał Aemion w towarzystwie swojej przybocznej gwardii oraz mantaryskiej arystokracji - zgodnie z obietnicą ich posłuszeństwo nagrodzone zostało "honorowym" miejscem w przemarszu i mogli bez więzów jechać konno lub na wozach - a na końcu szli volantyjscy żołnierze. Pomiędzy tymi ostatnimi jechał wóz, na którym przymocowany sznurami do pala stał archont Mantarys. Oślepiony, zakneblowany i pozbawiony jakiegokolwiek odzienia wystawiony został na widok mieszkańców zwycięskiego miasta, zaś część eskortujących go żołnierzy nieustannie żartowała sobie z niego okrutnie i głośno, tak aby każdy widz wokół usłyszeć mógł kim jest i by jeszcze bardziej go pogrążyć.
Po dotarciu do siedziby Triarchów Aemion przekazał im zarówno archonta, jak i resztą mantaryskiej szlachty oraz oczywiście poinformował, że miasto zostało sprawnie zdobyte. Już wewnątrz budynku mógł zdać im dokładniejszy raport o tym co udało się zdobyć. Szkoda było tylko tego jednego statku, który zatonął po drodze.

Aemion Belaerys.
Aemion Belaerys.

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Nie Cze 07, 2020 6:07 pm

Lud Volantis wiwatował. Czynił to dosłownie od momentu zejścia pierwszych żołnierzy na ląd. Z wielkim podnieceniem wykrzykiwano imiona triarchów i Aemiona, którego zaczęto również wołać Mantaryjskim. Reakcja tłumu zmieniała się tylko wtedy, gdy przejeżdżał przez dany odcinek Archont podbitego miasta. Wtedy buczono, gwizdano, wykrzykiwano obelgi w różnych języka i rzucano w niego zepsutą żywnością. Jeden z rzutów okazał się nadzwyczajnie celny i na wpół zgniłe jabłko rozprysło się o krocze władcy podbitego miasta, który zatelepał się jak mógł w krępujących go więzach i zanieczyścił się, co tylko wywołało śmiech gawiedzi i zwiększenie natężenia obelg.

Z kolei Triarchowie byli bardzo zadowoleni z przebiegu sprawy. Tylko Beligarro coś tam napominał o ścięciu wszystkich mantaryjskich szlachciców, ale został zagłuszony przez pozostałą dwójkę. Horonno uścisnął dłoń Belaerysa i pogratulował mu serdecznie. Ostatecznie zdecydowano się nie ścinać Mantaryjczyków, gdy Beligarro ponownie podniósł tę kwestię. Cała trójka za to była żywo zainteresowana dokładnym raportem z przebiegu walk. Nawet Morrelo powstrzymywał się przez większość czasu od dłubania w nosie.

Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sro Wrz 16, 2020 7:51 pm

24/09/10 PZ


Nie był rad z przegranej, ale nie zawsze można przecież wygrywać a i coś owa przegrana pozwoliła mu ustalić. Prawdopodobnie gladiator był od niego silniejszy, albo przynajmniej równie silny co on. Nie mógł się też oprzeć wrażeniu, że użył na nim tej samej sztuczki, którą ten użył na jego rodaku - po prostu wziął go sprawnością a dobry start to już przecież całkiem spora część sukcesu. Dość często.

Tak czy siak, nie miał zamiaru więcej marnować czasu słynnego gladiatora. Skoro ten ewidentnie nie chciał się pojedynkować w pancerzu, to tak musiało być - nie było co do tego wątpliwości. Szkoda, że nie wpadł na pomysł, by zatrudnić jakiegoś krasomówce by z nim poszedł i pomógł w "negocjacjach" - pewnie dało się tutaj taką usługę nająć, w końcu na tych targach to już tyle widział, że ani chybi i gdzieś taką usługę by znalazł.
Dobrze, ale zapytać chciał, czy Lew zgodziłby się na walkę na pięści poza areną. Ot, tak po przyjacielsku. Nie nalegał specjalnie, po prostu zapytał. Bo ten Lew to takie trochę zwierze arenowe było, to może szkoda mu swego czasu na walki - nie tam jakieś siłowanie na rękę - poza areną. Ale jakby jednak chciał, to tak za dwa dzionki by z nim stanął. Jak nie to chociaż zapytał, czy na rewanż w siłowaniu się na rękę by można się ustawić a jeśli na to by przystał, to w sumie tak ze dwie rundki by zrobili za jakieś dwa dzionki.
Tymczasem ruszył w miasto. Musiał coś jeszcze kupić. Taką śmieszną wykałaczkę chciał... Tylko dużą. Ciekawe, że to znalazło zastosowanie bojowe i w ogóle użyteczne było. Bo on to pierwej myślał, że to z czasów sprzed upadku było narzędzie, żeby smokom zęby czyścić.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Czw Wrz 17, 2020 5:50 pm

Biały Lew z pewnością był bardzo silny, a i jego refleks zdawał się stać na bardzo wysokim poziomie. Z pewnością był również doświadczonym wojownikiem i na rękę również próbował się nie raz, więc Rickard mógł zauważyć, że różne "sposoby" jakich próbował nie były zbyt skuteczne przeciwko komuś kto również je znał.

W kwestii propozycji rewanżu czy też walki na pięści poza areną gladiator podziękował. Tartha nie znał, a był zajętym człowiekiem. Trudno było więc się dziwić jego decyzji. O ile Rickard nie próbował go dalej namawiać, straż odprowadziła go do wyjścia z rezydencji kupieckiej. Zachodząc do kowala zaś dowiedział się, że za dwa dni będzie mógł odebrać swoje zamówienie płacąc za nie trzy złote honory i pięćdziesiąt srebrników. Podobno takie coś było popularne pośród braavoskich wodnych tancerzy i innych łotrzyków walczących bez ciężkiego opancerzenia.
Później pozostało rycerzowi powrócić do kompanów i poświęcić się szlifowaniu swoich umiejętności. W wielu był już wojownikiem najwyższej klasy, ale wciąż były inne, w których mógł się jeszcze podszkolić.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Pią Wrz 18, 2020 3:20 am

Nie, Tarth nie nalegał. Może zbytnio bystrym a przenikliwym umysłem nie grzeszył, ale umiał dostrzec mur, którego łbem nie przebije. Przynajmniej nie swoim. Być może ktoś bystrzejszy i bardziej elokwentny byłby w stanie namówić Lwa nawet i do walki w blachach, ale on... Pfff... Nie. Poszedł więc ze strażnikami, jeśli to właśnie oni mieli mu wyjście wskazać. Nie robił problemów. Nie lżył, czy coś. Ot, wyszedł.

Zrazu, skoro już był na mieście, wybrał się do kowala i zamówił, co też zamówić chciał, przy okazji pytając, czy udałoby się nabyć takie śmieszne krzywe ostrze, co je widział u takich śniadych niewolników z oczami jak migdały - nic poradzić nie mógł, że u niego z rynsztunkiem to jak u kobiety z fatałaszkami. Zapłacił z góry, bo akurat pieniądze miał. Nie sądził, by rzemieślnik, niejako osadzony głęboko korzeniami w mieście fachura, chciał orżnąć klienta na marny gorsz. No, może nie marny, ale niczym będący w porównaniu z reputacją.
Kiedy już tak zakup zrobił, zaraz powrócił do swoich, by ich ciężkim treningiem mordować. On sam miał zamiar ćwiczyć z dwoma mieczami, zaś za partnera na razie brał jednego ze swoich. Kazał takiemu z mieczem i tarczą przeciw niemu występować, i długim mieczem dzierżonym oburącz, i także dzierżonym za "ostrze", by symulować walkę z kimś, kto używa ciężkiego obuszka lub oburęcznego topora. Oczywiście używali drewnianych ostrzy i pikowanych kurt, żeby sobie krzywdy większej niż siniaki nie zrobić. Ach tak, i klasycznie musieli pójść w zapasy.
I ten... Swoich gnębił w kwestii używania pancerza. On bił, oni mieli uczyć się przyjmować i poruszać.

W wolnej chwili, któregoś dnia, przeszedł się po mieście, poszukać, czy może jest tu jakiś wytwórca łuków. W końcu strzelać też umiał i może to była jakaś droga rozwoju na przyszłość, szczególnie, jeśli chciało się służyć komuś, kto często używa statku - porządny strzelec zrobi robotę, zanim dojdzie do abordażu. Chciał wiedzieć, jaka byłaby cena za taki porządny łuk refleksyjny lub długi. No, na pewno chciałby wiedzieć, ile taki zrobiony ze smoczej kości by kosztował - ale taki porządny. Jasne, nie było go stać - to na pewno, w ogóle zakładając, że materiał na ów łuk by się znalazł. Ale może kiedyś. A tak to w ogóle chciał poznać ceny po prostu takiego porządnego łuku refleksyjnego, oraz długiego, i może... Może takiego, ale z trochę gorszych materiałów. Ach, i może o kuszę by się dowiedział coś.
Potem by popytał tu i tam, czy ogólnie jakieś taki zawody łucznicze są lub może takie w miotaniu oszczepem. W tych drugich to nawet chętniej by wziął udział.

Ach, i musiał odwiedzić jeszcze jakimś wieczorkiem Skałę.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Nie Wrz 20, 2020 11:28 pm

24-25/09/10PZ

Rickard pokręcił się trochę po Volantis wypytując o interesujące go rzeczy. Odwiedził sprawdzonego już kowala by zapytać o broń dzikich konnych ze wschodu, którzy czasami irytowali potężnych Sarnorczyków. Dowiedział się przy tym, że lud ten zwie się Dothrakami. Zawitał również u kilku łuczarzy i innych rzemieślników wypytując o różne rodzaje broni dystansowych. W ciągu dwóch dni udało mu się zebrać odpowiedzi na nurtujące go pytania, zaś resztę czasu poświęcić na ćwiczenia ze swoimi kompanami.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sro Wrz 23, 2020 6:00 am

Drogo, bardzo drogo - jak to rzekł mu ongiś pewien kupiec. W tej chwili stać go było góra na marzenie o podobnym łuku, ale być może z czasem już będzie dysponował odpowiednią ilością monet, albo otrzyma podobne narzędzie, jeśli spisze się w służbie u pana, któremu w przyszłości się odda pod komendę. Tutejsi możni zdawali się być hojniejsi, takie wrażenie odniósł. Pewnie dlatego, że to są w większości kupcy a ich świat inaczej działa. W jego rodzimej krainie szlachcic nie powinien się parać handlem, przynajmniej nie bez uszczerbku dla swej godności. No i więcej były poważane przysięgi, obietnice i tym podobne sprawy, którymi Rickard nigdy nie zaprzątał sobie głowy.

Tak czy siak... Na razie tych krzywych mieczyków nie kupował a nad łukiem to chciał się zastanowić. Niebawem może być martwy, więc szkoda robić zakup z przydatnością na dłuższą metę. Niemniej, na pewno nie chciałby wtedy ozdób. Nie lubił ich. Po prostu nie lubił.

Nadchodził czas ważnej decyzji toteż poszedł jeszcze na jedną lub dwie walki Lwa, biorąc ze sobą medyka. Oczywiście za wstęp zapłacił. Potrzebował jeszcze jednej, może dwóch odpowiedzi... Od pokazu. Wieczorkiem zaś jednym, kiedy już nie trenował, wziął do siebie eunucha i poczęstował go piwem. Miał parę pytań do niego, jako do człowieka który mógł się w tych sprawach orientować. Skoro pomagał mu na rynku, to może w tym też... No, warto spróbować.
Musiał też sam pomyśleć, przeanalizować. Tak po swojemu, prosto.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Czw Wrz 24, 2020 12:40 am

Wycieczka na arenę, zakup piwa, dyskusje i rozważania... W końcu jednak pojawiło się kilka konkretnych wniosków i odpowiedzi.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Czw Wrz 24, 2020 7:54 am

Wiele znaków zapytania... Analizowanie samego Białego Lwa już nic nowego by nie wniosło. Niemniej, po konsultacji z medykiem nadal pozostawały sprawy, którym należało się przyjrzeć. Choćby kwestia praw do własności gladiatora, z którym chciał walczyć. To prawda, że w przypadku zwycięstwa cieszyłby się z i z wygranej, ale nie ma co oszukiwać siebie i wszystkich innych... To jego broni chciał. Jak na nią patrzył, to mu się chytre kurwiki w oczach pojawiały. Na żadną dupę nie patrzył z taką chcicą jak na ten pieprzony topór.
Co zatem czynić? Cóż... Wziął medyka i jednego z chłopaków, Cleosa, żeby ten niewolnikowi towarzyszył. Niewolnik medyk miał łeb na karku i znał chyba miasto, więc posłał ich, by spróbowali sprawę wybadać. Zakładał, że Lew nie ma rodziny, ale może na wypadek jego śmierci na arenie ktoś dla kogo walczy ma otrzymać topór. Tak może być... Nie liczył, co prawda, że taka drużyna wywiadu wiele z węszy, ale warto było zaryzykować pod warunkiem, że nie będą pakowali się w kłopoty.

Sam musiał zawitać na arenę, by złożyć tam pewną propozycję. Walki naturalnie... Biały Lew miał swój topór, który dawał mu przewagę. Temu, że broń jest lekka, szybka i niezwykle ostra nie dało się zaprzeczyć. Czyż nie byłoby sprawiedliwym, aby jego przeciwnik też miał jakiś atut? Czy może Biały Lew sądził, że sprawiedliwa walka umiejętności to taka, w której on jeno ma lepszy sprzęt?
Chciał kapalin. To wszystko. Dzięki niemu mógłby skupić się na ochronie innych ważnych punktów ciała.


Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Czw Wrz 24, 2020 1:45 pm

25-27/09/10PZ

Wędrówka szpiegów Rickarda trochę zajęła. Zwłaszcza, że obaj nie byli szczególnie charyzmatyczni nawet posiadając kilka błyszczących monet. W końcu przynieśli jednak informacje, które zdawały się być zadowalające i podobno były całkiem pewne. Chociaż to koniec końców okaże się dopiero po walce. Doszła również informacja, że Biały Lew był dość majętną osobistością. Jak to więc go brać na niewolnika - co teoretycznie było możliwe - kiedy byłby w stanie wykupić kogoś takiego jak on pewnie nawet parę razy? To była sprawa, nad którą trzeba by się zastanowić.

Wizyta na arenie zakończyła się za to sukcesem i Rickard mógł szykować się do spotkanie z Białym Lwem. Jego kilka występów na arenie i regularne odwiedziny z Skale zdobyły mu na tyle renomy, aby organizatorzy byli w stanie zgodzić się na jego walkę ze sławnym gladiatorem.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Czw Wrz 24, 2020 2:54 pm

Zaraz tam szpiegów... Zaraz szpiegów. Ot wywiadowców i to dość, cholerka, marnych. No ale coś konkretnego się dowiedzieli - dość przynajmniej, by utwierdzić go w przekonaniu, że nie rzucał wyzwania całkiem bez szans na realną nagrodę. Inną niż pieniądze. Może tak nie będzie, może okaże się, że jednak ktoś jego cel mu sprzed nosa zgarnie, ale cóż z tego całego zastanawiania się? Jakby tak tylko siedzieć, dumać i ważyć, to by nic człowiek nie uczynił. Przynajmniej człowiek o intelekcie jego rozmiarów, co do myślicielstwa predysponowany zbytnio nie był. No, także... Arena...

Jak już tak ustalili, to miał do zapytania się jedną rzecz. Niespecjalnie ważną, ale chodziło o możliwości. Także się zapytał i niezależenie od odpowiedzi, poszedł przygotowywać się do walki. Trenować trzeba było, póki można. Przed samą walką zaś odpocząć nieco, co by siłę mieć i zmarnowanym nie być.
Jakby umarł, to mieli po roku służby niewolnika zwolnić, lub mu pracę zaoferować. O ile będą się trzymać razem. Zwłoki mogli spalić jego, nie dbał o to. Rynsztunek zaś do nich należał i zrobić z nim mogli, co by tylko chcieli.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Gerold Goldberg Pią Sty 22, 2021 10:50 pm

9/11 - 10 PZ

Kto dziś obchodził dzień imienia? Gerold Goldberg obchodził dzień imienia! Wiedział to główny zainteresowany, wiedział jego przyjaciel, współpracownicy i.. cały okręt na którym tu przypłynął oraz pewnikiem trochę przypadkowych osób, bowiem kupiec, tłumacz i nauczyciel postanowił zafundować kilka beczek złocistego, spienionego trunku. Tak z dwieście litrów powiedzmy. Nie zbiednieje, a ile osób uszczęśliwi! Jako, że z kapitanem aka lordem miał dobry stosunek, to pewnie walnął jakąś krótką przemowę i polało się piwo. Wiadomo, nie jakoś dużo na tyle osób, ale zawsze coś. A potem?

Wczesny wieczór. Słońce dopiero powoli kładzie się gdzieś nad dachami wyższych budynków. Ulicami zaś w poszukiwaniu kolejnego celu wartego odwiedzenia przetacza się ciekawa grupa. Na przedzie kroczy mężczyzna w jedwabnych złoto-czerwonych szatach, złotym kolczyku w nosie i uchu, ogolony na łyso, za to z brodą pofarbowaną na ognistą czerwień. Solenizant ma się rozumieć, a z nim na pewno oddany towarzysz rodem z Volantis właśnie, tym razem nie w zbroi, a wygodnych szatach oraz dwoje pracowników Goldberga z którymi ten utrzymuje kontakty przyjacielskie - Marano, spec językowy rodem z Lys i Vaera, także uzdolniona językowo dama Valyriańskiego pochodzenia. Wszyscy już po kilku kuflach lub kielichach, w radosnym nastroju oraz ze środkami pozwalającymi przeżyć noc ciekawie, ale rano nie żałować bankructwa. Kto zaś szedł z nimi? Ano niech uczestnicy sami się opiszą.

Wyszli właśnie z karczmy, gdzie całkiem poczciwy bard przygrywał skoczną i zachęcającą melodię, która niosła się jeszcze z półotwartych drzwi. Grzechem jednak byłoby przesiedzieć w jednym miejscu, więc szukali dalej.
- A więc kompanija, w co celujemy? Jaką kolację pierwej, czy innych uciech dla ciała? - Jak przemówili, tak szukali. A może coś po drodze po prostu się napatoczyło i ściągnęło wędrowców przechadzających się bez konkretnego celu?
- A słyszeliście o rycerzach, co to z pokładu szarże na drakkary prowadzą? - Gdy się tematy między ludźmi nie kleiły, to zagadywał jakąś historyjką, co by ciszy nie było, ale że powoli coś te sześć, czy tam osiem kielichów dawało o sobie znać, to i Goldberg szukał okazji, co by z kimś sobie porozmawiać tak od serca, jak się na co dzień nie rozmawia. No i ciekaw był, gdzie go poprowadzą towarzysze.

Zabezpieczenie majątkowe:
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Aerea Artigar. Pią Sty 22, 2021 11:31 pm

Ów mag, którego spotkali w Lys, dzień imienia i z tej okazji postanowił się zabawić. Aerea nie mogła przegapić takiej okazji. Uwielbiała zabawy, tańce, alkohol, śpiew i wygłupy. A ponieważ to wszystko miało dziać się w TYM Volantis, to tym bardziej zacierała ręce. W swojej bogato zdobionej kajucie stała nago przed masywną otwartą szafą i przebierała w ubraniach. Nie mogła przecież wyjść na biedaczkę przed mieszkańcami stolicy świata. Wyciągnęła pomarańczową suknię wyszywaną niebieską nicią.
- A może tę? - odwróciła się.
Vaeron pokręcił głową.
- Zbyt przeciętnie. Tobie najlepiej byłoby oczywiście bez niczego. - klepnął ją w tyłek. Chwilę się zastanawiał, po czym sięgnął do szafy. W jego rękach zaświeciła błyskiem kamieni szlachetnych suknia zakupiona w Tyrosh. Sięgała ona nad kolana, więc była bardzo odważna, ale pozwalała pochwalić się długimi, zgrabnymi nogami. Czerwony jedwab zdobiony szafirami powinien podkreślić jej status społeczny. Aerea zwinnym ruchem zarzuciła na siebie ubranie podane przez dowódcę gwardii. Ten jednak nie był wciąż zadowolony. Chwilę gmerał w komodzie stojącej obok i wyciągnął szeroki na dłoń pas wykonany z rozciągliwego materiału w kolorze złota.
- Przepasz się tym, Ae. I jeszcze to. - Tym razem w rękach trzymał czerwone trzewiczki, których sznurkami obwijało się nogi aż pod kolana. A Aerea wykonała wszystko posłusznie, jakby to on rządził.

Tak tedy prezentowała się Artigarówna spacerująca lekko chwiejnym krokiem obok Goldberga. Jej towarzysz, Vaeron Vergar, dowódca Srebrnej Straży założył luźne, acz gustowne szaty o proweniencji wojskowej. I on był już podchmielony i wesolutki, jak to on.
- Jadła i strawy! - krzyknęła Artigar ze śmiechem na pierwsze pytanie. Alkohol spowodował głód, poza tym była jeszcze na tyle świadoma, by wiedzieć, że musi więcej zjeść, by więcej wypić. - A potem uciech! A najlepiej wszystko naraz!
Na drugie pytanie odpowiedział Vaeron, jako że to on był wojownikiem i pomysł przedstawiony przez Gerolda nieomal go oburzył. Jak to szarżować na okręty?
- Nie! I nie usłyszę, bo to tak niedorzeczne, że to chyba tylko kłamstwa lub sny.

Takież samo zabezpieczenie majątkowe:
Aerea Artigar.
Aerea Artigar.

Liczba postów : 113
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Leonard Redfort Pią Sty 22, 2021 11:52 pm

A więc nadszedł ten dzień, przed którym ostrzegał do Goldberg. Jego ludzie dostali swoje napitki i mogli się trochę bardziej zabawić niż zwykle, sam lord postanowił jednak wyruszyć na eskapadę po mieście. Zabrał ze sobą swego przyjaciela, żeby i on się zabawił, a także Kyle'a, który jako doświadczony starzec, miał pilnować Leo, żeby ten przypadkiem nie skończył w rynsztoku z poderżniętym gardłem.
Na świętowanie urodzin Gerolda, założył na siebie najlepsze szaty jakie zabrał w tę podróż, bo w sumie to i tak nie będzie już lepszej okazji, żeby je założyć. A była to bordowa tunika z bordowo czarną kamizelą, pod szyją miał rozpiętą białą koszulę, która nieco ukazywała jego torsu. Spodnie miał czarne, które mocno trzymały się jego ciała, za pomocą równie czarnego pasa ze zdobioną złotą klamrą. Buty jak to buty, na wysokiej cholewie i niedużym obcasie. Jego rumak również był tego dnia specjalnie przyszykowany, został starannie wyczesany i założono mu paradne siodło.
- Ano można zjeść najpierw, nie ma co na pusty żołądek pić, bo do tej Valyrii to nigdy nie dotrzemy. - zażartował trochę sztywno.
- A co do innych uciech, to niech tylko któreś z was spróbuje mnie zacząć przekonyw do pójścia na kurwy, to wam języki powyrywam. - powiedział chłodno, po czym się roześmiał. Tyczyło się to jego sympatii, każdy na statku już o niej bardzo dobrze wiedział, a była to lady Leslie Royce, do której Leonard się nieco przystawiał i można by rzec, zakochał się w niej.
- Szarża na statku? Jeśli to prawda, muszę tego spróbować.

Leonard Redfort
Leonard Redfort

Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Aerea Artigar. Pon Sty 25, 2021 10:59 pm

późnym wieczorem 9.11.10 PZ z Winiarni "Purpurowa"

Aerea wyszła podpierając się na ramieniu maga. Nie była ciężka, ale jej znaczna wysokość mogła stanowić jakieś wyzwanie dla mężczyzny. Razem z nimi szedł człowiek Gerolda, który był raczej trzeźwy. Taka ochrona z pewnością nie zaszkodzi, bo sama Aerea nie wiedziała jak stoi Volantis pod względem przestępczości. Raczej nikt by ich nie napadł na tych żywszych arteriach miasta, ale może tu i ówdzie grasował rzezimieszek, lub a nuż ich trasa przebiegałaby przez wąską, ciemną ulicę.
Po kilku minutach drogi Artigar poczuła się już lepiej na tyle, że szła już o własnych siłach. Wciąż jednak plątał się jej język.
- Na pewno nas wpuszczą. Jestem w końcu Artigar, stara krew Starej Valyrii, znany ród. - wymamrotała mijając stragany.
Czarny Mur był już całkiem niedaleko, i szybkim krokiem powinni do niego dotrzeć lada moment.
Od czasu do czasu obracała się raptownie podziwiając architekturę i ludzi. Alkohol spotęgował jej wrodzoną ciekawość świata i nadpobudliwość, dlatego jej ruchy najczęściej były niezdarne. Kilka razy nawet potrąciła przechodniów. Ale tuż przed samym Czarnym Murem, choć jeszcze na tyle, że nie byli widoczni dla straży, potknęła się na bruku i upadła. Wstała niezdarnie, ale skóra na jej kolanach zdarła się do krwi, a gładkie łydki i stopy upaprały się w kurzu. Próbowała jakoś je wyczyścić i do pewnego stopnia się to udało, ale nie wszystko.
- Ostatecznie mamy złoto. I maga. - powiedziała. - Muszą nas wpuścić.
Aerea Artigar.
Aerea Artigar.

Liczba postów : 113
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Gerold Goldberg Pon Sty 25, 2021 11:25 pm

Całkiem sprawnie udało się wyrwać z winiarni. W pierwszej chwili zrobiło mu się zimno, ale wewnętrzne ciepło od razu sprawiło że poczuł się baardzo przyjemnie. Alkoholowe, emocjonalne i te do którego większość śmiertelników nie miała dostępu. Rzeczywiście, nieco trudniej, choć niekoniecznie ciężej było prowadzić osobę wyższą o te dobre piętnaście centymetrów. Dobrze, że golił się na łyso, bo gdyby miał jakiś łysy placek to by go ni cholerę nie ukrył. A w sumie nie miał nawet jak sprawdzić czy łysieje, bo utrzymywał taki sam brak fryzu od dość dawna... chociaż w tym wieku chyba nie powinien. No nic.

- Niech spróbują odmówić.. - sam nie wiedział co wtedy. Na siłę się pchał nie będzie, to na pewno. W celi nie miał zamiaru wylądować. Jeszcze by wojnę wywołał i co by było? Tak się zastanawiał czy lepiej trafić na karty historii jako człowiek, który rozpętał konflikt Tyroshańsko-Volantijski, czy nie trafić wcale, aż mu się partnerka potknęła i wyłożyła jak długa. O kurwa. Niby szli pod rękę, a chwilę później pomagał jej otrzepać nogi i suknię. Nie potrafił jej utrzymać w pionie, a miał pomóc przejąc Pentos? Farsa na kółkach. Wszystko po kolei, nic na raz. Spojrzał krytycznie na Aereę - od tego jak wygląda miało zaraz zależeć jak im pójdzie, więc jak potrafił, to doprowadził do porządku.

- Hmm. No niby tak. Jak myślisz - próbujemy wejść na twoje nazwisko, czy na ładne oczy i historyjkę? - W sumie nie wiedział, czy nawet jeśli Artigar to rzeczywiście istotny Valyriański ród, to w jakim stopniu uprawnia to do wejścia do dzielnicy zarządców Volantis. Pewnie spróbują z nazwiskiem, a jak się nie uda, to Goldberg powie jak jest naprawdę i zaproponuje łapówkę. W końcu de facto ani nie miel zamiaru szpiegować, czy tam robić szemranych ruchów - ot, choćby pod strażą wejść, popatrzeć i sobie pójść. Pytanie na kogo trafią.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Czw Cze 24, 2021 1:18 am

13/10/11 - wczesne popołudnie

Od walki z bazyliszkiem minęło kilka dni a choć rany goiły się tak sobie, to jednak Tarth nie był byle mięczakiem, aby tylko leżeć, jęczeć i w koło narzekać. Oczywiście, trochę solidniej w rezydencji odpoczął, jednak wreszcie przyszedł czas, aby ruszyć dupę i zobaczyć, co tam dziś miasto ciekawego oferuje. Z racji na stan zdrowia odpuścił sobie szukanie rozrywek w postaci zapasów czy pięściarstwa, natomiast wydumał, iż chętnie sprawdziłby się z kimś w strzelaniu z łuku. Ostatnio - jakiś rok temu - kiedy szukał podobnych uciech, niestety nie trafił zupełnie na nic. Zupełnie... No ale wierzyć się nie chce przecież, że w tak wielkim mieście nikt nie organizuje choćby malutkich prób łuczników albo kuszników. No nawet rzucanie nożami czy toporkami może być. Może być nawet rywal indywidulany.
Cóż... Okaże się, jak jest i jak będzie. Ruszył z chłopakami przez ulice miasta, próbując popytać w karczmach, czy aby o interesujących go sprawach coś nie wiedzą. On pancerz porzucił, aby ran nie uciskać, ale jego ziomkowie mieli na sobie kurty oraz napierśniki a przy pasach swe wierne miecze. Co jasne łuku czy kuszy nie brał ze sobą, bo póki co tylko szukali okazji. Jakby co to pewnie zdążą wszystko zorganizować.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Wto Cze 29, 2021 11:06 am

Przeszukanie tak wielkiego miasta nie było łatwe, a na pewno nie dało się sprawdzić całego w jeden dzień. Przecież mogło trafić się tak, że miejsce, którego dzisiaj nie sprawdzili oferowało jakąś zabawę, dnia następnego już nie. Trzeba było więc po prostu liczyć na szczęście i łaskę bogów. Pierwsze dwa dni spełzły na niczym, mimo że Rickard hojnie szafował przyjacielskimi kolejkami i próbował namawiać ludzi na pojedynki.
Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do szesnastego dnia dziesiątego księżyca, kiedy to w mieście pojawiła się grupa najemników-zawadiaków. Siedzieli oni w jednej z podrzędnych karczm, żłopali piwo i obmacywali dziewki. Typowa banda najemników. Wśród przybyszów był niejaki Werdyng Nożownik, który ponoć potrafił obchodzić się z nożami jak mało kto. Ponieważ całkiem niedawno zakończyli dość intratny kontrakt, mężczyzna skory był do pojedynku na rzucanie nożami.
A jeśli tego Rickardowi było mało, dwa dni później mógł znaleźć załogę Żelaznych Ludzi z kupieckiego statku, który tego dnia zawinął do portu. Brodaci, wielcy, silni, tak można było ich określić. Wielu z nich chętnych było w spróbowaniu się na miotanie toporkiem do celu, zaś prym wśród nich wiodła blondwłosa tarczowniczka Lagertha...




Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Wto Cze 29, 2021 3:41 pm

Szukał po wielkim Volantis i znalazł ino chętnych do rzucania nożami oraz toporkami? Ha!... To ci dopiero szok! Nie wiedział nawet, czy stosownym byłoby się nad własnym nieszczęściem zaśmiać, czy może lepiej byłoby zapłakać. Chociaż chłopaki przecież nie płaczą, co nie? No tak. Jednakże, mógłby się znaleźć jakiś Letniak z takim ładnym, złotawym łukiem, o. Albo chociaż bez takiego łuku - też mogłoby być ciekawię, bo oni chyba słynęli z kultury doceniającej właśnie łuczników. Albo może kochanków?... Mniejsza.

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Mogły być te konkursy rzutów. Godził się na oba i na stawki też. Problem w tym, że nie miał ani toporków, ani noży, więc jeśli nikt nie chciał mu pożyczyć, to najzwyczajniej w świecie musiałby jakieś nabyć, co chyba nie stanowiło w tym wielkim mieście problemów. W sumie to chyba nie ufałby oponentom, szczególnie temu od noży. Pięć sztuk złota to trochę pieniążków dla zwykłego człeka i może cwaniaczek by mu wcisnął trefne noże. Takie gorsze, źle wyważone. Jako, iż na broni miotanej się trochę znał, to najpewniej by to wyczuł, trzymając nóż w łapie. I co wtedy? Pewnie trzeba by było chłopakowi przypomnieć, że nieładnie jest bujać. Nie mógł jednak przynosić swemu panu wstydu, więc chyba lepiej kupić.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sro Cze 30, 2021 12:15 pm

Organizowanie pojedynków łuczniczych był dość rzadkim zjawiskiem, bo i w zasadzie mało atrakcyjnym. Ludzie chcieli oglądać prawdziwe walki, a nie nudne - jak śpiąca w chlewie świnia - strzelanie do celu. Oczywiście Rickard mógł zdać się na łaskę i niełaskę Bogów, czy też uśmiech losu i dalej szukać chętnych na łucznicze pojedynki.
Co do Letniaków to oczywiście, że do portu zawijały załogi Łabędzich Łodzi. Ba, nawet na innych okrętach można było czasami spotkać Letniaka z jego wspaniałą dystansową bronią. Cóż jednak poradzi, kiedy żaden nie ma ochoty na pojedynkowanie..? Wszyscy co do joty okazali się być poważnymi najemnikami na poważnych kontraktach. Nie przybyli wszak do Volantis, by po próżnicy tracić czas na błahe zabawy w łuczników. Tak tedy pozostawali Kompani Wojny i marynarze Pijanego Lwa Morskiego.
W obu przypadkach druga strona pojedynku nie miała problemu z użyczeniem toporków, czy sztyletów. Przecież nie mieli się zabijać, a rzucać do tarcz i dobrze się bawić. Jeśli zaś Tarth wolał kupić własne przybory, musiał się liczyć z nieco wyższymi cenami za idealnie wyważoną broń, niż zwykła...




Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sro Cze 30, 2021 2:23 pm

Prawda... Czasem człowiek zapominał, że tutaj jest inna mentalność. Ludność była wybitnie spragniona widowiska obfitującego w przelew krwi, tak jakby każda arena była sanktuarium nasycającym jakieś mroczne bóstwo. Nawet krwawe występy w pancerzach nie cieszyły się należnym godnej walce uznaniem. Krwi musiało być więcej i więcej, więc walczył dla nich z gołą klatą. Zazwyczaj... Pójście z gołą klatą na bazyliszka było proszeniem się o nieszczęście - nawet w ocenie jego średnio użytecznego rozumu.
Może zatem strzelanie do uciekających niewolników, co? Byłoby trochę tej krwi... Hmm? Nie, chyba lepiej. Do użycia łuku będzie miał jeszcze inne okazje w służbie swemu panu. Podejrzewał, że tych okazji będzie naprawdę wiele. Tymczasem musiał się zadowolić tym, co dali mu... bogowie?

Dobrze, zatem kupił sobie pięć noży do rzucania i trzy toporki. Jak potrzeba będzie więcej toporków, to sobie pożyczy. Przy okazji będzie miał coś do zabawy, żeby sobie potrenować na kwaterach. Tylko należałoby tam znaleźć jakieś dobre miejsce do rzucania i cel, ale to później. Tymczasem godził się na warunki i chciał mierzyć z obiema gotowymi do rywalizacji osobami. Czy będzie gotów na więcej? Może, jeśli oni będą gotowi i zaproponują. W końcu trochę tych pieniędzy miał. Nie żeby wszystkie ze sobą tutaj przytargał, ale miał trochę.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Sob Lip 03, 2021 2:09 pm

W obu przypadkach oferowano broń oponentów, lecz Rickard postanowił zakupić własny oręż. Niech zatem i tak będzie. Jako pierwsza, szesnastego dnia księżyca do odwiedzenia była karczma "Pęknięty Kufel". Gdy tylko Tarth wszedł do środka, mógł poczuć się jak wśród swoich. Przybytek bowiem pełen był poszukiwaczy przygód, najemników i innych podróżników, którym raczej nie warto wchodzić w drogę. Gromadę Werdynga mógł znaleźć tam, gdzie zastał ich poprzednio, kiedy poszukiwał chętnych na pojedynki. Czterech chłopa i jedna całkiem wyględna wojowniczka tworzyli kompanię znaną jako Kompani Wojny.
Jak na taką karczmę przystało, znaleźć też można było wiszący na ścianie cel do rzutów nożami. Nożownik przywitał Bestię z szerokim uśmiechem, zapraszając bliżej ich stolika. Jego ruchy wskazywały, iż jest zdecydowanie najbardziej zręcznym ze swojej ekipy. Mężczyzna oblizał palce po kończonym właśnie udźcu i rzucił do stojącej pustej miski pięć złotych monet, po czym wskazał Tarthowi kierunek, oddając mu pierwszeństwo w rzutach. Zasada była prosta, są trzy pierścienie odpowiadające kolejno jednemu, dwóm i trzem punktom, jakie można zdobyć. Traf w któryś, a zdobędziesz odpowiednią liczbę punktów. Zwycięża ten, który zdobędzie najwięcej.
Tarth wyszedł więc, ustawił się wyznaczoną odległość od tarczy i fru! Pierwszy nóż poleciał, trafiając w sam środek celu. Tak samo drugi i trzeci. Przy czwartym rzucie było to tak celne, że nóż wbił się w rękojeść jednego z wcześniej rzuconych, rzecz jasna zaliczając owe trafienie do najcelniejszego. Gdyby to były strzały, zapewne czwarta rozłupałaby tę trafioną idealnie na pół.
Ale nie były.
Piąty nóż i piąte trafienie w środeczek, rycerz Baelarysa zdobył więc komplet punktów, po czym zebrał swoje noże i ustąpił miejsca Werdyngowi, który o dziwo wyglądał na nieco zaniepokojnego. Próbował swoje uczucia skryć pod maską obojętności i niemal mu to się udało. Zdradzały go jednak nerwowo obracane w dłoni sztylety. Mężczyzna zaczerpnął głęboko tchu, po czym fru! Ostrze wbiło się idealnie w środeczek. Drugi rzut identycznie. Trzeci rzut... Przy trzecim wydarzyło się wiele rzeczy na raz. Kiedy Nożownik brał zamach do rzutu, dwaj siedzący nieopodal najemnicy zaczęli się przepychać. Jeden drugiego pchnął mocniej, przez co ten drugi zrobił kilka chwiejnych kroków i wpadł na przechodzącą obok dziewkę z naręczem pełnych kufli na tacy. Naczynia zachwiały się i nieszczęściem dwa z nich spadły na podłogę. Jeden z nich, gliniany pękł na dziesiątki kawałków, zaś całe wylane piwo bryznęło na spodnie rzucającego, który kompletnie nie trafił w tarczę.
- Ej kurwa! - - Moje piwo! - zakrzyknęli jednocześnie Wardyng i jeden z podróżnych, który siedział trzy stoliki dalej. Pierwszy z mężczyzn nawet zwinnie podskoczył, unikając rażenia odłamkami gliny po piszczelach. Zajście może i niecodzienne - albo codziennie w takiej karczmie..? - faktem jednak było, iż Nożownik nie trafił. Mężczyzna z posępną miną, nie odzywając się więcej dokończył rzucanie w asyście śmiechów i docinek swoich kompanionów. Dwa ostatnie rzuty były tak samo idealne, jak dwa pierwsze.
Koniec końców Tarth zwyciężył wygrywając piętnastoma do dwunastu punktów. Mógł zgarnąć swoją nagrodę i odejść. Mógł też zaproponować rewanż, lub cokolwiek innego. Co więc postanowi..?

Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sob Lip 03, 2021 10:23 pm

Pięknie, poszło pięknie. Wszystkie pięć noży utrafiło w najwyżej punktowaną część tarczy a jeden nawet w rękojeść innego noża. Rzeczonego punktowania to nie zmieniało, ale dało przykład jego sprawności. Szło odnieść wrażenie, że dotąd pewny siebie oponent nagle zaczął obawiać się porażki i utraty pięciu złotych monet. No i nie dziwota! Dotąd pewnie szło mu jak z płatka ogrywanie ludzi w zabawie, której był mistrzem. Jednakże w końcu trafił na kogoś, kogo nie docenił. Niemniej... Gdy już Tarth zebrał swoje noże a rywal rozpoczął rzuty, nie sposób było nie zauważyć, iż ten doskonale radzi sobie z opanowaniem nerwów i również daje mistrzowski popis. Nieprzyjemny incydent popsuł mu plany, ale po wszystkim się ogarnął - co godne podziwu - i mimo wiadomej już przegranej, godnie dokończył swój popis. Ktoś mógłby powiedzieć, że w sumie nie takie to dziwne, presja wszak spadła. No ale... Nerwy z powodu pecha i utraty pieniędzy to też nie bez znaczenia czynnik.

Uśmiechnięty podszedł do rywala i klepnął do w ramię. - Godny to był popis opanowania i precyzji. - Zaczął i potrząsnął Wardyngiem, zaśmiawszy się przy tym przyjaźnie. - Zatrzymaj pieniądze. Teraz zaś napijmy się. - Rzekł, następnie wychodząc z propozycją. Ruszył do stolika, namierzając spojrzeniem szynkwas. - W trymiga, najlepszego piwa dla mnie i kompanów! - Zakrzyknęła Bestia, prawą łapą czyniąc nad głową gesty pokazujące, co ma na myśli mówiąc "kompanów". Znaczy chodziło o stoły, gdzie siedział on z chłopakami oraz najemnik i jego kompani.
Co do tego kto miał stawiać... Tarth miał. Naprawdę, dzięki służbie u Aemiona Belaerysa żyło mu się nad wyraz dostatnio. Dobre kwatery w posiadłości. Jadło, napitek i kobiety. Ostatnio poprosił o łuk ze smoczej kości i zamówiono mu łuk ze smoczej kości. Mógł sobie pozwolić na rezygnację ze skromnej wygranej i zafundowanie piwa.
- Najemnicy zazwyczaj mają ciekawe opowieści. - Rzucił, zasiadając naprzeciw najemnika. Chłopaki usiedli przy nim. - Czego się ostatnio imaliście? - Zapytał, od tak z czystej ciekawości.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Lyara M' orghar Nie Wrz 12, 2021 9:48 pm

20.12.11 PZ


Po tygodniowym polowaniu na piratów, Lyara udała się z łupami do Myr. Tam spędziła zaledwie dzień nim postanowiła wyruszyć do Volantis w celi sprzedaży wszystkich towarów, jakie znalazła w Westeros. Próbowała nakupić jeszcze trochę myryjskiego ognia po standardowej cenie za sto sztuk złota. Zdobyty statek i jeńców zostawiła w swoim domu. Jeńców można było oddać władzom jako niebezpiecznych przestępców, za to Lyara liczyła na jakąś nagrodę. Zdobyty statek próbowała sprzedać, chyba że nikt nie chciał go kupić wtedy nakazała jego naprawę. Planowała w Volantis sprzedać wszystko w cenie o 30% większej niż je zakupiła.
W wolnym czasie poszukała jeszcze informacji o Ulthos oraz Asshai. Chciała spędzić w mieście z tydzień, zanim miała zamiar wyruszyć dalej. Szukała w mieście zwiadowców i traperów, którzy mogliby pomóc w poszukiwaniach jej męża w dżunglach czy też lasach. Po załatwieniu wszystkich sprawunków wyruszyła be rejs, który miał trwać ponad miesiąc.
Lyara M' orghar
Lyara M' orghar

Liczba postów : 12
Data dołączenia : 12/08/2021

Powrót do góry Go down

Ulice Volantis Empty Re: Ulice Volantis

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach