Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Przedpola

Go down

Przedpola Empty Przedpola

Pisanie  Mistrz Gry Pią Paź 14, 2022 2:16 pm

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Przedpola Empty Re: Przedpola

Pisanie  Mistrz Gry Sob Paź 15, 2022 2:12 am

Dziewiętnasty dzień Dziewiątego Księżyca roku Siódmego Po Podboju



Dnia poprzedniego dość wczesnym wieczorem do zamku zawitały trzy połączone świty Durrandonów, Swannów i Belaerysów, by dnia następnego wziąć udział w całodziennych zabawach i potyczkach. Do wyboru były potyczki piesze samotne, lub walka zbiorowa, oraz turniej łucznicy. Nie był to bardzo wystawny, ani bogaty festyn, więc w turnieju nie dopisało o sławnych i znamienitych wojowników. Z każdej świty ktoś startował, jednak byli to zwyczajni czempioni, czy strażnicy. Dla świty Aenariona było to nawet coś bardziej pokroju prostego, nudnego dnia na arenie, bowiem poziom uczestników był mizerny. Nie należało jednak obrażać gospodarza, który w widoczny sposób robił co mógł, by zabawa była jak najbardziej przednia. Przynajmniej jedzenie mieli całkiem smaczne...
Wieczorem, kiedy już ogłoszono zwycięzców wszystkich trzech konkurencji, przed zebranych na przedpolach zamczyska wyszedł lord Gulian Swann. Młody wojownik swym donośnym głosem życzył młodej Connington'ównie wszelkich rzeczy, jakie życzy się młodej, wysoko urodzonej damie w dniu jej imienia, po czym podziękował włodarzowi za wspaniałą zabawę. Następnie oświadczył, iż pragnie uświetnić ten wieczór niezwykłym pojedynkiem z Rickardem, synem Durrana, który w dawnych dniach opuścił dom.
Zaproszenie do obejrzenia przedstawienia wygłoszone przez tak znanego wojownika przyjęło się z wielką aprobatą wśród tłumu. Tym bardziej, kiedy na przeciw Spiżowego Łabędzia wyszedł uzbrojony w wielki, dwuręcznym miecz i ubrany jedynie w spodnie, buty i hełm Rickard. Gulian będąc honorowym człowiekiem, nie mógł stanąć do walki, nie zdjąwszy pancerza. Wkrótce więc na przeciw siebie stanęło dwóch mężów z obnażonymi torsami, dzierżąc wielkie miecze.
Obaj wojownicy pierwsze kilka chwil krążyli wokół siebie, oceniając przeciwnika. Swann wiedział, że nie jest najzwinniejszym człowiekiem, liczył więc iż zbudowany jak byk Jeleń jest równie niezgrabny, co wielki. Rickard natomiast nie zamierzał wyprowadzać przeciwnika z tego błędu do ostatniej chwili. Pozwolił lordowi Kamiennego Hełmu zaprowadzić się w miejsce, w którym teoretycznie napastnik miał przewagę, po czym błyskawicznie doskoczył i uderzył. Trafił, choć zdecydowanie byłoby to dużo silniejsze, gdyby Łabędź nie zaczął się wykręcać w ostatniej chwili. Panowie wymienili kilka ciosów, po których Durrandon znowu trzasnął przeciwnika w udo, zostawiając czerwony ślad płaza. Swann nie pozostał mu dłużny i uderzał tak, że każdy inny człowiek nie byłby w stanie tego uniknąć. Rickard jednak był w stanie, choć było niebywale blisko. Walka trwała w najlepsze i dopiero jej końcówka stała się bardzo widowiskowa, choć jednostronna. Łabędź bowiem dostał jeszcze dwa ciosy, przy czym jeden naprawdę potężny i w końcu nie wytrzymał gradu ciosów, uniósł więc broni nad głowę, poddając się.
Po pojedynku król Ormund podziękował obu panom za pokaz, po czym ogłosił, by za godzinę wszyscy zebrali się ponownie w tym miejscu. Miał dla zebranych niespodziankę...
Godzinę później



Kiedy nadszedł czas, ludziska zebrali się na błoniach wokół pola do walki zbiorowej. Wszyscy poza królem, jego bratem i zwycięzcą poprzedniego pojedynku, co zebrani odebrali za dobry omen. Umiejętności walki obu tutejszych Durrandonów były powszechnie znane, natomiast trzeci, podróżnik, zdążył już zaskarbić sobie przychylność tłumu. I tak wkrótce na pole weszło z jednej strony dwóch obleczonych w pełne płytowe pancerze Durrandonów, król i jego młodszy brat, Durran. Panowie dzierżyli długie miecze i tarcze. Naprzeciw nich wyszedł Rickard wkładając jedynie napierśnik, choć wprawne oko dostrzegło by, iż nie jest to nawet zwykła stal, dzierżąc podobnie - długi miecz i tarczę. Pierwszy zaatakował młodszy z Jeleni, wyprowadzając dwa szybkie ciosy, jednak żaden nie sięgnął celu. Obaj bracia w porę rozgryźli zamysł młodzika i uskoczyli, czy też zasłonili się tarczami. Kontratakowali, lecz tylko broń Durrana byłaby w stanie sięgnąć Rickarda, gdyby ten w jakiś cudowny sposób się nie zasłonił. Kolejne dwa ciosy młodego najemnika i jedno trafienie. Dostał tylko ojciec, gdyż król jakimś niespotykanym manewrem uniknął. Kolejnych kilka chwil przyniosło grad ciosów sięgających celu, choć zarówno król, jak i jego młodszy krewniak jakimś cudem unikali uderzeń, których nikt nie powinien byś w stanie uniknąć. Jedynie ojciec Rickarda, Durran przyjmował ciosy i coraz głośniej stękał, obrywając. W końcu jednak szczęście opuściło tak Rickarda, jak i króla Ormunda, bowiem obaj odczuli swoje kolejne ciosy. Walka wchodziła w decydującą fazę.
Rickard uderzał, cofał się, flankował i znowu uderzał, coraz mocniej obijając obu przeciwników. Jego ociec wyglądał coraz gorzej i król chyba poświęcał więcej sił na wspieranie kompana, niż atak, przez co jego ciosy były w ostatnich momentach mocno niecelne. W końcu młodszy z braci nie wytrzymał już i klęknął na jedno kolano, unosząc broń nad głowę, by chwilę później opuścić pole walki utykając na jedną nogę.
Rickard pozostał sam na sam z królem. Na jego ocenę, Ormund trzymał się wciąż dość dobrze i mógł nawet wzbudzić niejako szacunek swoją sprawnością, gdyż obaj z początku unikali ciosów, które normalnego człowieka z łatwością by trafiły. Kolejne minuty zaś przyniosły naprawdę widowiskowy spektakl, w którym obaj panowie pokazali się z jak najlepszej strony. Grad ciosów - zdecydowanie większy ze strony Rickarda - nie dosięgał nikogo. Parady, uniki i perfekcyjne używanie tarcz wzbudzały salwy zachwytu wśród oglądających. Młody Jeleń z pewnością dawno nie stanął przed tak dobrym i wymagającym przeciwnikiem. A walka trwała jeszcze wiele minut, podczas których panowie wymieniali się ciosami. Król dwoił się i troił, by Rickard jak najmniej trafiał, jednak w końcu coraz bardziej stawało się widoczne, iż monarcha obrywa i powoli traci siły. Cios za ciosem, Rickard systematycznie okładał Ormunda, w końcu zmuszając go do poddania. Nie łatwo przyszło to królowi, jednak musiał uznać wyższość oponenta. Szczęściem, pozostawało w rodzinie.
Rickard natomiast poza poczuciem dobrego zwycięstwa, czuł także zmęczenie. Pomyśleć tylko, gdyby do nich dołączył Swann ze swoim wielkim mieczem i potężnymi uderzeniami..? Kto wie, być może pierwszy raz od bardzo dawna poczułby gorycz porażki..? tak, czy inaczej, obie walki uświetniły ten wieczór i z pewnością długo się jeszcze będzie o nich mówić. Za godzinę zaś miała się zacząć uczta...



Wojownik
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach