Królewska Sypialnia
Strona 5 z 5 • Share
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Królewska Sypialnia
First topic message reminder :
***
Waymar Royce- Liczba postów : 342
Data dołączenia : 06/07/2021
Re: Królewska Sypialnia
Noc z Dwudziestego Drugiego na Dwudziesty Trzeci Dzień Jedenastego Księżyca roku Siódmego Po Podboju
Wojownik
Mistrz Gry- Liczba postów : 9648
Data dołączenia : 20/11/2017
BEBE!!!
27/04/08 PP
Jej Miłość rodziła już dwa razy, dlatego też w ostatnich dniach z właściwym sobie spokojem oczekiwała rozwiązania. Do samego końca starała się zarządzać swym domostwem oraz królestwem, jak również poświęcać czas swym dzieciom i podopiecznym. W końcu jednak i ona musiała poddać się bezlitosnym prawom natury, które kazały jej położyć się do łoża. Same skurcze przepowiadające powicie dziecka nadeszły jeszcze na kilka dni przed właściwym porodem, jednak maesterowie oraz medycy upierali się, iż królowa winna już ograniczyć swoją dworska aktywność. Findis oczekiwała zatem rozwiązania w zaciszu własnych komnat, mając za towarzystwo damy dworu, dzieci oraz zwierzęta.
Kiedy wreszcie nadeszły bóle, które z każdą chwilą zaczęły przybierać na sile, Findis była spokojna i opanowana.
-Wezwij maesterów, Deano - nakazała siostrze lorda Huntera, po czym kolejnym pannom nakazała modlić się za nią do Matki na Górze. Wkrótce też poczuła wilgoć między nogami, co było już ostatecznym sygnałem, iż tego dnia winna powić swe kolejne dziecię.
Jej Miłość była kobietą zbyt dumną, aby nadmiernie krzywić się z bólu w towarzystwie tylu osób. Oczywiście skłamałaby, gdyby zaczęła twierdzić, iż w czasie porodu nie doświadcza boleści, jednakże brzydziła się jawnym okazywaniem słabości na oczach innych. Niestety już dawno temu nauczyła się, że życie królowej nie należy do tych, które mają przywilej intymności, dlatego też była zmuszona panować nad sobą nawet w tak ciężkich okolicznościach. Jednak gdy bóle stały się tak nieznośne, iż Findis dosłownie miała wrażenie, jakby ktoś łamał jej kręgosłup, sama poprosiła o podanie jej makowego mleka. Nie lubiła się otumaniać. Nie pijała praktycznie wina czy też ale, rzadko korzystała z ziół czy medykamentów.
-Matko, wejrzyj na mnie w swej łaskawości - rzekła, unosząc spojrzenie bladoniebieskich oczu ku górze. A choć jej rodzona matka była obecna, to oczywistym było, iż królowa zwraca się do kogoś innego. Findis nie czuła zbyt wielkiego przywiązania do królowej wdowy, ale dla świętego spokoju okazywała jej szacunek. Aelinor Corbray przynajmniej nie wyrządziła jej żadnych krzywd, co czyniło ją tym lepszym rodzicem. W tejże chwili, gdy księżniczki Roweny nie było już w Księżycowych Wrotach, Findis dostrzegła podobieństwo swej siostry do ich wspólnej rodzicielki. Podobna twarz, ten sam kolor włosów, a nawet zbliżone gesty. Rowena, teraz już lady Hunter, była tak odmienna pod względem wyglądu od swej królewskiej siostry, bowiem Findis, tak jak ich bracia, odziedziczyła rysy twarzy Artysa Arryna. Jakby nie dość było tego, iż nawet kolor oczu i włosów miała swego znienawidzonego ojca... Kiedyś ktoś starszy z dworu rzekł jej nawet, iż uśmiecha się podobnie do zmarłego króla. Nie wiedzieć czemu, ale to właśnie w momencie porodu nachodziły ją takie myśli. Czyżby to wizja prawdopodobnej śmierci zmuszała ją do stawienia czoła lękom?
-Pomóż mi wstać - zwróciła się do pani matki. Dziecko nie spieszyło się z przyjściem na świat, dlatego też za radą swego medyka Jej Miłość zdecydowała się zmienić pozycję. Teraz już wiedziała, że to Yorwyck sprawił jej najmniej bólu. Wydania na świat bliźniaków nie pamiętała z kolei zbyt dobrze, gdyż pod koniec zemdlała z powodu utraty krwi. Spojrzała się w kierunku młodej Rebeki, która zapewne doświadczała podobnych widoków pierwszy raz w swym życiu. Findis była zdania, iż dziewczyna w jej wieku powinna być świadoma tego, co czeka ją w niedalekiej przyszłości.
Po długich godzinach, które Findis spędziła przymusowo w łożu, a pół jej dworu zapewne na kolanach w zamkowym sepcie, kolejne królewskie dziecię miało w końcu pojawić się na świecie. Jej Miłość usłyszała niewyraźny płacz, co świadczyło o tym, że jej potomek urodził się żywy. Ona też żyła, a przynajmniej póki co. Była na tyle przytomna, by odebrać od maestera Nymora swoje maleństwo. Dziwna to chwila musiała być dla zebranych, gdy ich królowa o kamiennej twarzy w jednej chwili uśmiecha się do noworodka i najwidoczniej robi to całkowicie szczerze.
Powiedzieli jej, że to córka, dziewczynka, zdrowa, choć trochę mała. Findis dobrze pamiętała, iż Yorwyck był sporo większy.
-Krew z mojej krwi, kość z mojej kości, ciało z mego ciała - przemknęło królowej przez myśl, gdy wpatrywała się w czerwoną twarz córki. -Na imię ci będzie Alyssa - rzekła swe pierwsze słowa do małej, po czym złożyła na czubku jej głowy delikatny pocałunek. -Dziekuję ci, Matko na Górze, iż tak hojnie zsyłasz na mnie swe łaski - powiedziała. Trzymała dziecię jeszcze przez czas jakiś, póki nie odebrano go jej, aby poród mógł dokończyć się w spokoju. Mała Alyssa została tymczasem oddana w ramiona mamki. Jej Miłość uznała, iż jej córka może dzielić mleko z małą Hayfordówną.
Kiedy wreszcie nadeszły bóle, które z każdą chwilą zaczęły przybierać na sile, Findis była spokojna i opanowana.
-Wezwij maesterów, Deano - nakazała siostrze lorda Huntera, po czym kolejnym pannom nakazała modlić się za nią do Matki na Górze. Wkrótce też poczuła wilgoć między nogami, co było już ostatecznym sygnałem, iż tego dnia winna powić swe kolejne dziecię.
Jej Miłość była kobietą zbyt dumną, aby nadmiernie krzywić się z bólu w towarzystwie tylu osób. Oczywiście skłamałaby, gdyby zaczęła twierdzić, iż w czasie porodu nie doświadcza boleści, jednakże brzydziła się jawnym okazywaniem słabości na oczach innych. Niestety już dawno temu nauczyła się, że życie królowej nie należy do tych, które mają przywilej intymności, dlatego też była zmuszona panować nad sobą nawet w tak ciężkich okolicznościach. Jednak gdy bóle stały się tak nieznośne, iż Findis dosłownie miała wrażenie, jakby ktoś łamał jej kręgosłup, sama poprosiła o podanie jej makowego mleka. Nie lubiła się otumaniać. Nie pijała praktycznie wina czy też ale, rzadko korzystała z ziół czy medykamentów.
-Matko, wejrzyj na mnie w swej łaskawości - rzekła, unosząc spojrzenie bladoniebieskich oczu ku górze. A choć jej rodzona matka była obecna, to oczywistym było, iż królowa zwraca się do kogoś innego. Findis nie czuła zbyt wielkiego przywiązania do królowej wdowy, ale dla świętego spokoju okazywała jej szacunek. Aelinor Corbray przynajmniej nie wyrządziła jej żadnych krzywd, co czyniło ją tym lepszym rodzicem. W tejże chwili, gdy księżniczki Roweny nie było już w Księżycowych Wrotach, Findis dostrzegła podobieństwo swej siostry do ich wspólnej rodzicielki. Podobna twarz, ten sam kolor włosów, a nawet zbliżone gesty. Rowena, teraz już lady Hunter, była tak odmienna pod względem wyglądu od swej królewskiej siostry, bowiem Findis, tak jak ich bracia, odziedziczyła rysy twarzy Artysa Arryna. Jakby nie dość było tego, iż nawet kolor oczu i włosów miała swego znienawidzonego ojca... Kiedyś ktoś starszy z dworu rzekł jej nawet, iż uśmiecha się podobnie do zmarłego króla. Nie wiedzieć czemu, ale to właśnie w momencie porodu nachodziły ją takie myśli. Czyżby to wizja prawdopodobnej śmierci zmuszała ją do stawienia czoła lękom?
-Pomóż mi wstać - zwróciła się do pani matki. Dziecko nie spieszyło się z przyjściem na świat, dlatego też za radą swego medyka Jej Miłość zdecydowała się zmienić pozycję. Teraz już wiedziała, że to Yorwyck sprawił jej najmniej bólu. Wydania na świat bliźniaków nie pamiętała z kolei zbyt dobrze, gdyż pod koniec zemdlała z powodu utraty krwi. Spojrzała się w kierunku młodej Rebeki, która zapewne doświadczała podobnych widoków pierwszy raz w swym życiu. Findis była zdania, iż dziewczyna w jej wieku powinna być świadoma tego, co czeka ją w niedalekiej przyszłości.
Po długich godzinach, które Findis spędziła przymusowo w łożu, a pół jej dworu zapewne na kolanach w zamkowym sepcie, kolejne królewskie dziecię miało w końcu pojawić się na świecie. Jej Miłość usłyszała niewyraźny płacz, co świadczyło o tym, że jej potomek urodził się żywy. Ona też żyła, a przynajmniej póki co. Była na tyle przytomna, by odebrać od maestera Nymora swoje maleństwo. Dziwna to chwila musiała być dla zebranych, gdy ich królowa o kamiennej twarzy w jednej chwili uśmiecha się do noworodka i najwidoczniej robi to całkowicie szczerze.
Powiedzieli jej, że to córka, dziewczynka, zdrowa, choć trochę mała. Findis dobrze pamiętała, iż Yorwyck był sporo większy.
-Krew z mojej krwi, kość z mojej kości, ciało z mego ciała - przemknęło królowej przez myśl, gdy wpatrywała się w czerwoną twarz córki. -Na imię ci będzie Alyssa - rzekła swe pierwsze słowa do małej, po czym złożyła na czubku jej głowy delikatny pocałunek. -Dziekuję ci, Matko na Górze, iż tak hojnie zsyłasz na mnie swe łaski - powiedziała. Trzymała dziecię jeszcze przez czas jakiś, póki nie odebrano go jej, aby poród mógł dokończyć się w spokoju. Mała Alyssa została tymczasem oddana w ramiona mamki. Jej Miłość uznała, iż jej córka może dzielić mleko z małą Hayfordówną.
Findis Arryn- Liczba postów : 902
Data dołączenia : 08/05/2020
Re: Królewska Sypialnia
Waymar miał okazję być tego dnia w Księżycycowych Wrotach. Niecałe dwa tygodnie wcześniej powrócił bowiem szczęśliwie z Gór, choć nie można powiedzieć, by szczęście go przepełniało. Wyprawa, która rokowała na co najmniej umiarkowany sukces zmieniła się w katastrofę. Może nie w bezwzględnych liczbach, bo górali udało im się natłuc sporo, a okoliczne klany zostały mocno przetrzebione, ale w drodze powrotnej przepadli ser Jon z Burej Strugi oraz ser Jaime Corbray. Pierwszy z nich był wybitnym łucznikiem, którego talenty wielokrotnie ratowały całą wyprawę; drugi - rycerzem słynnym na całą Dolinę. Aż do wczorajszego dnia Waymar sądził, że ponieśli w górach męczeńską śmierć. Wczorajszy "gość" rzucił promień nadziei na całą sprawę, ale tym bardziej pokazywało to, jak bardzo Haggan zagrał im na nosie. Kto wie, na co górale przeznaczą te pieniądze i jak bardzo się rozzuchwalą. Tę porażkę Waymar odbierał osobiście, obwiniając się za niepowodzenie wyprawy, przez co chodził jeszcze bardziej ponury niż zazwyczaj. Nie mówiąc już o tym, że jakiekolwiek plany dogadania się z częścią górali raczej umarły nim się narodziły. Findis początkowo była wściekła za zgubienie wuja, co jeszcze dołożyło się do jej drażliwości przed porodem. Trochę więc schodził jej z oczu, trochę sam nie palił się do rozmowy. Zamiast tego spędził trochę czasu z dziećmi, gdyż czuł jak niewiele brakowało, by całkiem je stracić. Sytuacja z żoną po kilku dniach uległa poprawie, w związku z czym towarzyszył jej w trudnych chwilach porodu.
Nie był jednym z tych mężczyzn, którzy uciekali od swych żon w takim momencie. Widział w życiu tyle krwi, że dodatkowa, jeszcze w kontrolowanych warunkach, nie robiła na nim aż takiego wrażenia. Co nie znaczy, że nie odczuwał emocji, wręcz przeciwnie. Nie mdlał jednak, nie bladł i wychodził z założenia, że jak nie może żonie pomóc, to przynajmniej nie będzie wchodzić w drogę. Mimo to był przy niej, wspierał ją swą obecnością i złapał za jej dłoń, dając znak, że jest obok. Tyle mógł zrobić. Gdy córka wreszcie pojawiła się na świecie, uśmiechnął się pełen dumy. Był to szczery, radosny uśmiech, tak nieczęsty u niego, a szczególnie w tych ponurych dniach. Przepełniony miłością, pocałował żonę, po czym przejął dziecko na ręce, witając na świecie kolejną przedstawicielkę królewskiego rodu. -Witaj, Alysso Arryn. Oby twoje dni były szczęśliwe.- rzekł, po czym ucałował czubek główki córki.
Nie był jednym z tych mężczyzn, którzy uciekali od swych żon w takim momencie. Widział w życiu tyle krwi, że dodatkowa, jeszcze w kontrolowanych warunkach, nie robiła na nim aż takiego wrażenia. Co nie znaczy, że nie odczuwał emocji, wręcz przeciwnie. Nie mdlał jednak, nie bladł i wychodził z założenia, że jak nie może żonie pomóc, to przynajmniej nie będzie wchodzić w drogę. Mimo to był przy niej, wspierał ją swą obecnością i złapał za jej dłoń, dając znak, że jest obok. Tyle mógł zrobić. Gdy córka wreszcie pojawiła się na świecie, uśmiechnął się pełen dumy. Był to szczery, radosny uśmiech, tak nieczęsty u niego, a szczególnie w tych ponurych dniach. Przepełniony miłością, pocałował żonę, po czym przejął dziecko na ręce, witając na świecie kolejną przedstawicielkę królewskiego rodu. -Witaj, Alysso Arryn. Oby twoje dni były szczęśliwe.- rzekł, po czym ucałował czubek główki córki.
Waymar Royce- Liczba postów : 342
Data dołączenia : 06/07/2021
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|