Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Targowiska

Go down

Targowiska Empty Targowiska

Pisanie  Mistrz Gry Pon Paź 28, 2019 8:20 pm

Położone nieopodal siebie punkty handlowe, dzielące się na wschodnią i zachodnią część. Choć samo Vaes Dothrak obejmuje ogromny obszar, przebywa w nim nieduża ilość osób. Głównymi tubylcami targowisk są zatem w przeważającej części handlarze, a także broniący ich najemnicy. Wśród ulepionych z trawy pawilonów, mieści się również punkt zajmowany przez dosh khaleen i służących im niewolników. Wśród brzydkich i niesymetrycznych budynków rozciągają się udeptane z błota i ściółki drogi. Wewnątrz obowiązuje bezwzględny zakaz przelewania krwi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9627
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Targowiska Empty Re: Targowiska

Pisanie  Mistrz Gry Pon Paź 28, 2019 8:20 pm

01/01/376 - 02/01/376



Szept.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Paź 28, 2019 9:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9627
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Targowiska Empty Re: Targowiska

Pisanie  Viserys Blackfyre. Pon Paź 28, 2019 9:03 pm

Viserys jechał wraz ze swoimi ludźmi na ulice Vaes Dothrak. Ubrany był w pozbawiony symboli czy charakterystycznych elementów ciemny pancerz płytowy z zapasów kompanii. Konia również nie używał swojego ulubionego, ponieważ tego pozostawił w Pentos wraz z resztą swoich żołnierzy. Nie dobywał miecza, przynajmniej nie na razie. W rzezi jaka rozgorzała wokół nie znajdował wielkiej radości, toteż jedynie obserwował sytuację gotów by wydać rozkazy swoim ludziom. Wkrótce jednak okazało się, że najemnicy broniący kupieckich karawan nie stanowili wielkiego wyzwania dla połączonych sił Złotej Kompanii, Dzieci Wojny oraz Niebezpiecznych Nietoperzy. Vaes Dothrak padło, zaatakowane w końcu przez kogoś na tyle szalonego by wywołać gniew setek tysięcy wyjców na całym Morzu Traw.
Przechadzał się ulicami wielkiego - jedynie pod względem powierzchni - miasta barbarzyńców, kiedy żołnierze z oddziałów najemnych oddawali się mordom i grabieży. Swoim ludziom nakazał zadbać o fortel oraz gromadzenie łupów, nie wątpił jednak, że żołdacy jego wspólników zachowywali się stosownie do okrutnej reputacji jaka ich otaczała. W pewnym momencie pośród zalegających na trawiastej ścieżce trupów dostrzegł starą kobietę, niewątpliwie jedną z dosh khaleen, dothrackich wiedźm, schylającą się nad ranną towarzyszką. Dobywając Mrocznej Siostry podszedł do niej spokojnie i wycelował sztychem miecza. Stanowcze, acz nieśpieszne pchnięcie zagłębiło valyiańską stal w ciało staruchy i przebiło jej serce. Jej towarzyszka okazała się bardziej żwawa niż mu się wydawało i krzyknęła, kiedy opatrująca ją stara kobieta padła martwa.
- Heh... - westchnął, zawieszając na niej na chwilę beznamiętne spojrzenie czerwonych oczu. Mroczna Siostra ze świstem przecięła powietrze, kiedy srebrnowłosy ciął na wysokości oczu. Nie na tyle głęboko żeby zabić, ale wystarczająco by wywołać ból i oślepić. - Całe życie pozostawałyście ślepe, więc wydaje się to jedynym stosownym końcem byście tak opuściły ten świat - stwierdził mówiąc po valyriańsku, chociaż nie sądził by wiedźma go rozumiała. - Miałyście wpływ na cały swój lud, a jednak z zamglonym wzrokiem pozwalałyście mu gnić w odmętach barbarzyństwa, żyjąc w lepiankach z trawy i walcząc niczym zdziczałe psy między sobą oraz z każdym wokół. Jak zwierzęta. Hmm... Nie, gorzej niż zwierzęta - Viserys wolnym krokiem dogonił kobietę, która w desperackiej próbie ratowania życia próbowała odczołgać się od niego. - Zwierzęta żyją wedle swego instynktu i korzystają z całego swego potencjału. Wy nigdy nie wykorzystaliście swojego.
Krótkie pchnięcie zakończyło żywot drugiej dosh khaleen.
- Może to sprowokuje waszych wyjców by pogalopowali na spotkanie swojej śmierci i uwolnili nas od zarazy jaką byliście przez ostatnie stulecia - powiedział ze spokojem, przyglądając się krwi na ostrzu nim wytarł ją o ubranie starej wiedźmy. Rozejrzał się po cichnącej powoli okolicy. - Czas kończyć tę zabawę.

Viserys Blackfyre.
Viserys Blackfyre.

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 04/03/2019

Powrót do góry Go down

Targowiska Empty Re: Targowiska

Pisanie  Kraggo Rudy. Pon Paź 28, 2019 9:07 pm

Cała akcja rozpoczęła się tak jak planowali. Podpłynęli bezgłośnie, następnie równie cicho podeszli pod miasto. Kraggo z szerokim uśmiechem słuchał świstu lotek strzał, kiedy te wzbijały się w powietrze i przerażonych, zaskoczonych jęków konających. W następnej chwili w mieście zapanował chaos i Dzieci Wojny wraz z Kraggo na czele ruszyły. Nie oszczędzali nikogo, jucha lała się obficie jak nigdy.
Miasto, które nigdy nie zaznało smaku krwi, teraz wręcz się nią dławiło. Wkrótce krew przestanie wsiąkać w ziemię i przybyli tu khalowie zobaczą jedno. Śmierć, zniszczenie i morze krwi.
W miarę posuwania się wgłąb miasta, oddziały zaczęły się dzielić na mniejsze grupy. Sam Kraggo w towarzystwie pięciu swoich ludzi właśnie dożynał trzech najemników, którzy barykadowali wejście do jednego z krytych wozów kupieckich, zapewne mieszkalnego. Topory szybko poradziły sobie z marnymi drzwiczkami i oczom najemników ukazał się stary, gruby kupiec w mokrej od moczu szacie. Dalej, za przewróconym stołem chowały się dwie niewiasty.
- Nic osobistego. - rzucił niedbale we wspólnym, rozłupując kolano kupca. Beczkowaty mężczyzna upadł, wyjąc z bólu. - Całkiem jak wyjce na koniach. - zauważył i patrząc prosto w oczy rozłupał mu czaszkę. Kiedy wskoczył za stół, ujrzał trzy niewiasty. Pierwsza z nich miała siwiejące już lekko włosy koloru czerni i pierwsze zmarszczki pod oczami, zapewne żona kupca, która tuliła do siebie dwie o wiele młodsze dziewczyny, zapewne córki. Ta z lewej strony była całkiem ładniutka, miała po matce czarne włosy i dość pociągającą figurę. Na oko wyglądała na jakieś piętnaście lat. Druga była piegowata, miała ciemnozłote włosy i była pulchna. Wyglądała na starszą od siostry. Kraggo złapał za długie włosy młodszą z dziewczyn i pociągnął za sobą. Kiedy siwiejąca kobieta próbowała trzymać córkę, zdzielił ją trzonkiem topora w twarz, zapewne łamiąc nos. Kobieta zalała się krwią i puściła dziewczynę, krzycząc z bólu, bezsilności i strachu.
- Są wasze. - rzucił do swoich ludzi, wyciągając najmłodszą za włosy z wozu. Dociągnął ją do leżących nieopodal lin, chowając topór za pas i odwrócił się do niej. - Spróbuj ucieczki a zabije cię. Wyrywaj się, a połamie ci nogi. - rzekł bez żadnych emocji. Z wozu dobiegły ich przeraźliwe wrzaski obu kobiet i wesołe, pojedyncze słowa najemników. Przerażona dziewczyna spoglądała to na niego, to na wejście do wozu, jakby spodziewając się, że zaraz wybiegnie z niego jej matka, lub siostra. Nagle kopnęła ibbeńczyka w kolano, kiedy ten zbliżył się, by zawiązać jej na nadgarstkach sznur i spróbowała poderwać się do biegu. Kopnięcie nie mogło być jednak zbyt mocne, by spowolnić masywnego kapitana. Błyskawicznie doskoczył, podcinając jej nogi. Dziewczyna przewróciła się, upadła uderzając głową o jakąś skrzynię.
- Oj niedobrze. - cmoknął, przekręcając kopniakiem czarnowłosą na plecy. Miała wzdłuż skroni, aż do policzka świeżą płytką ranę, z której powoli sączyła się krew. - Oj niedobrze. - powtórzył, dobywając topór. - Nie jesteś już i nie będziesz tak ładna, jak byłaś. A mówiłem nie próbuj, mówiłem. - mówiąc ostatnie słowa wzniósł topór do ciosu. Dziewczyna nieco otępiała po uderzeniu głową potrząsnęła nią i oprzytomniała w momencie dostrzeżenia ostrza topora nad sobą. Krótki krzyk urwał się, gdy topór przeszył i rozłupał czaszkę czarnowłosej. Wytarł ostrze w jej ubrania i ruszył w kolejną uliczkę w poszukiwaniu następnych celów.
Kiedy krzyki, błagania i jęki umierających zaczęły powoli cichnąć, kapitan Dzieci Wojny wyszedł na Drogę Bogów - arterię biegnącą przez całe Vaes Dothrak - prowadząc na sznurze młodą, na oko dwudziestoletnią dziewczynę o włosach barwy płynnego złota, pięknej figurze i całkiem dużych piersiach. Miała ciasno spętane nadgarstki i zwieszoną głowę o zapłakanej, zrezygnowanej, mimo wszystko ładniutkiej twarzy.
Nie musiał wydawać rozkazów, jego ludzie wiedzieli co robić. Zorganizował wokół siebie grupę stu ludzi z linami i ruszył Drogą w stronę posągów - które przez wieki dothrakowie nazwozili do miasta - i końskiej bramy w oddali. Pozostało im jedno do zrobienia...



Ostatnio zmieniony przez Kraggo Rudy dnia Pon Paź 28, 2019 11:04 pm, w całości zmieniany 3 razy
Kraggo Rudy.
Kraggo Rudy.

Liczba postów : 15
Data dołączenia : 13/10/2019

Powrót do góry Go down

Targowiska Empty Re: Targowiska

Pisanie  Runceford Whent. Pon Paź 28, 2019 9:20 pm

Runceford pędził na czele jednego z wielu mniejszych oddziałów swej pancernej jazdy, jaka wlewała się do zasyfionego miasta z mnóstwa kierunków. Nad nimi przemknęły bełty i strzały, a gdy opadły, dało się słyszeć pierwsze krzyki, które tylko wzmogły jego rządzę krwi. W dłoni ciążyła mu kopia, zatopił więc jej grot w ciele pierwszego napotkanego człowieka. Drzewce przebiło klatkę piersiową, by wychynąć po drugiej stronie i złamać się wpół, ale to już nie było ważne. Whent zdążył puścić rękojeść i sięgnął po topór, który miał za pasem. Kątem oka spostrzegł jak spomiędzy lepianek z gówna i trawy wybiega zaskoczona kobieta z niemowlęciem u piersi, która zatrzymała się raptownie, acz za późno. Kopia jednego z jego ludzi wbiła się w ciało brzdąca. Stygnący już zezwłok rozpadł się na dwoje w akompaniamencie rozpaczliwych i szybko uciszonych krzyków niewiasty, by powiewać w pędzie sznurem wnętrzności, rozbryzgując kał i niestrawione mleko na wszystkie strony.
W końcu dopadli do większej grupki przerażonych i zdezorientowanych kupców, więc pochylił się w siodle i ze śmiechem rąbał radośnie. Czerepy były posyłane w majestatyczny lot parabolą. Krew, odłamki kości i grudy szarej brei pokryły ich pancerze. Rechot wydobył się z ich trzewi poprzez gardła, stłumiony warstwą stali ich hełmów i tym bardziej złowieszczy. Chaos i sieczka przyspieszyły krew płynącą w żyłach Runceforda. Czuł się żywy, czuł się wolny, czuł się wspaniale!
Nagle nie wiedząc jak i kiedy natknął się na grupę kulących się w spazmach strachu staruch. Biel białek ich oczu jasno kontrastowała z ciemną miedzią ich skóry. Był pieszo, więc wykonał krok do przodu. Potem drugi i trzeci, a pod hełmem pojawił się uśmiech od ucha do ucha, którego tylko on był świadom, a może nawet i nikt. Uniósł zakutą w stal lewicę i obalił swą pierwszą ofiarę na ziemię. Drugą dłonią wymierzył cios toporem prosto między nerki. Odrzucił broń i okute stalą palce zanurzyły się w czerwieni rany, by zacisnąć się na twardości kręgosłupa i ją chwycić. Wsparł się nogą, napiął mięśnie grzbietu i wykorzystał całe swe ciało, by wydostać swą zdobycz na zewnątrz. Jest! Był tam, ociekając krwią, pokryty strzępami mięsa kręgosłup wraz z głową na końcu. Zamachnął się raz, drugi, trzeci - rozbijał czaszki, rozrywał twarze zębami swej pierwszej ofiary, deptał czerepy okutym buciorem... i przede wszystkim rechotał.
Dużo później stał pośród świadectwa rzezi jakim były rozczłonkowane ciała. Powierzchnię jego zbroi w całości pokryła krew, a topór z przylepionymi do ostrza odłamkami kości znów znalazł się za pasem.
- Ładujcie wszystko co cenne do worów i skrzyń, a potem idźcie z nimi na statki! - rozkazywał ludziom, a rozkaz ten powinien był być wykonany z ochotą. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że trochę łupów im skapnie. Whent uniósł zasłonę hełmu i wpatrzył się w mrok. W ciemnościach rozświetlanych jedynie gwiazdami bezksiężycowej nocy majaczyły kontury ogromnych koni.
- Heh - parsknął. Wiedział już co jeszcze trzeba zrobić przed opuszczeniem miasta.
Runceford Whent.
Runceford Whent.

Liczba postów : 6
Data dołączenia : 25/10/2019

Powrót do góry Go down

Targowiska Empty Re: Targowiska

Pisanie  Mistrz Gry Sro Paź 30, 2019 9:15 pm

02/01/376 - ranek



Szept.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9627
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Targowiska Empty Re: Targowiska

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach