Samotnie Królewska.

Markus, który do tej pory błądził po korytarzach zamku, zerwał się gorliwie aby powitać ojca i omówić z nim najważniejsze sprawy. W samotni król czekał w towarzystwie lorda Smallwooda. Mark odwzajemnił uścisk ojca, a następnie ścisnął dłoń gościa i zajął najbliższe mu miejsce. Kiedy wsłuchiwał się w opowieści króla, opadł na krześle wygodniej i skrzyżował dłonie, skupiając wzrok na swoich palcach. Kiedy dane mu było dojść do głosu, nie zastanawiał się nad wytwornym doborem słów. Przecież nie o to chodziło.
- Rozumiem, że skoro postanowione, to możemy w pełni ufać Freyom? Mieć pewność, że kiedy tam dotrzemy, nie zwrócą się przeciwko nam? - Mówił powoli i na tyle poważnie, że nikt nie powinien mieć problemów z odgadnięciem, o czym właściwie myślał. Po krótkiej chwili, kiedy dał królowi czas na odpowiedź, dodał. - Nasi ludzie są gotowi wyruszyć już zaraz, a kolejne kilka dni da im szansę na jeszcze pewniejsze przygotowania. Mogło być ich więcej ale doszedłem do wniosku, że na czas mobilizacji nie należy osłabiać granic i pozbawiać wiosek wszystkich mężczyzn do pracy. Jak z pewnością zauważyłeś, w okół zamku gromadzi się sporo rzemieślników. Długo myślałem nad wzmocnieniem obrony. Zdaje się, że przed wyruszeniem powinniśmy postawić na silną defensywę, a co za tym idzie, pozostawić tu znaczną liczbę żołnierzy w razie gdyby komuś przyszło na myśl wtargnąć na nasze ziemie. Do tego można by zlecić budowę tymczasowych wałów w okół murów. Najważniejsze decyzje czekają na ciebie, ojcze.