Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pola Andalos

Go down

Pola Andalos Empty Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Sro Paź 30, 2019 4:58 pm

Pastwiska i łąki, na wschód od Pentos.


Ostatnio zmieniony przez Valeara Blackfyre dnia Sro Paź 30, 2019 5:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Sro Paź 30, 2019 5:08 pm

02.01.376 AC
Valeara wyjechała główną bramą z Pentos, kierując się na wschód. Obok niej, na swoich czarnym koniu, jechał jej wierny obrońca, Daemon z Ghoyan Drohe. Księżniczka ubrana była swoją czarną zbroję z powiewającą z tyłu bordową peleryną, na głowie miała szal, który zakrywał jej włosy, a na nim hełm.
Około godziny dziesiątej, zdążyła odjechać od miasta na kilka dobrych mil. Uwielbiała robić wypady za miasto, nawet jeśli wycieczka miała elementy treningu, to głównie chodziło jej o ucieczkę od tego ciągłego gwaru miejskiego, który czasami dało się słyszeć nawet w pałacu.
Jechali jeszcze kilka dobrych godzin, aż słońce zaczęło zachodzić za ich plecami. Pod wieczór, na horyzoncie zobaczyli pojedynczy słup dymu. Chcąc przekonać się, co jest jego źródłem, pośpieszyli konie i po kilku minutach zobaczyli mały obóz. Podróżnicy na pierwszy rzut oka nie wyglądali jak bandyci, mimo że było ciemno, blask ogniska oświetlał ich sylwetki. Valeara podniosła wysoko rękę i zawołała.
- Witajcie! - po czym zwróciła się szeptem do Daemona. - Nie ujawniajmy im swoich tożsamości. - rozkazała, po czym zdjęła ukradkiem wszystkie elementy świadczące o przynależności do rodu Blackfyre.
- Witajcie podróżnicy. Możemy się dołączyć? - zapytała. Być może było to głupie z jej strony, aby ufać nieznajomym, ale miała świadomość że jej dziadek, a teraz kuzynka, robią bardzo dobrą robotę, wypleniając bandytów z tych ziem.
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Mistrz Gry Sro Paź 30, 2019 7:47 pm

Kiedy Valeara akurat zbliżała się do obozowiska, ktoś nagle krzyknął. Zaraz też podniosły się cieńsze krzyki przerażonych dzieci. Mogłoby się to wydać niepokojące, gdyby nie jakiś mężczyzna, który wstał od ognia, by przywitać nowo przybyłych.
- Witajcie, witajcie! - zawołał do kobiety i jej towarzysza. - Chodźcie do ognia, znajdziemy jeszcze miejsce dla waszej dwójki.
Rzeczywiście, ognisko było spore to i miejsca było dużo. Jak się okazało po wejściu w krąg światła kompania kilkunastu podróżników nie była też taka jednolita jak się można było spodziewać. Mężczyzna, który powitał ich przy ogniu, wyglądał na kupca. Świadczyło o tym jego ubranie, pierścienie jakie nosił na palcach, a także kilka koni pociągowych o spętanych kopytach, spokojnie skubiących sobie pobliską trawę, i wóz zapewne należący do niego. Kilku mężczyzn zdawało się być jego pomagierami. Jeden odziany był w kolczugę, miał pas z przytroczonym mieczem i ostrogi - ewidentnie wędrowny rycerz. Kilkoro kobiet i mężczyzn wyglądało na prostaczków, którzy wędrowali do miasta sprzedać jedzenie na targu, a dzieci zapewne były ich. Był też mężczyzna w podeszłym wieku o krótkich włosach i wąsach długich do piersi przy jednoczesnym braku brody, a obok niego siedziała kobieta wygolona na łyso, ta dwójka najwidoczniej musiała być z Norvos.
- Właśnie opowiadamy sobie straszne historie. Jeśli jakieś znacie, to zapraszam do uraczenia nas nimi - rzekł kupiec. - Ale ja pierwszy - dodał z zadowoleniem, gdy już siadał.
- Z pewnością wszyscy słyszeliście o Mantarys i tamtejszych ludziach, którzy rodzą się spaczeni. Słyszeliście też pewnie o Szlaku Demonów, valyriańskiej drodze wiodącej do tego miasta. Ja zaś wiem więcej o samych demonach nawiedzających tę trasę. Pewnego razu jakiś bardzo możny i bardzo głupi kupiec postanowił dotrzeć do miasta lądem, a nie morzem jak wszyscy inni. Na nic zdało mu się tłumaczenie czym jest Szlak Demonów, morza były dla niego niebezpieczniejsze, gdyż stracił w sztormach wiele swoich statków. Zebrał on innych kupców, którym żądza zysku przesłoniła rozsądek. Do tego wynajął kilku medyków i kilkudziesięciu najemników dla ochrony przewożonych towarów. Na nic się mu to zdało, gdyż już po tygodniu drogi w środku nocy spotkali kobietę. Tak, kobietę. Weszła do obozowiska będąc odziana jedynie w splamioną krwią białą suknię. Ludzie, którzy na nią patrzyli, nie mogli powstrzymać torsji. Odziani w stal najemnicy zastygali w miejscu i truchleli z przerażenia. Kobieta miała długie uszy, kilka razy dłuższe niż człowiek normalnie ma, a do tego były spiczasto zakończone. Jej oczy były całkiem czarne i głębokie niczym bezdenna studnia. Nie była do końca człowiekiem, ale jej twarz oprócz oczu i uszu była nienaturalnie piękna, idealna wręcz. Szczęki miała nienaturalnie mocno zaciśnięte na małym piesku, nie widać było bieli jej zębów, bo całe były wetknięte w małe ciałko biednego zwierzęcia. Krew cały czas tryskała na jej sukienkę i spływała na podłogę. Potem wyciągnęła go z ust, rzuciła na bok i upadła. Leżała tak przez cały czas spokojna, bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy i całkowicie nieruchoma. Ludzie w karawanie błędnie wzięli ją za jedną z mieszkanek Mantarys i pospieszyli jej na pomoc. Nikt nie był w stanie wydobyć z niej żadnych informacji, a większość najemników czuła zbyt duży niepokój patrząc na nią dłużej niż parę sekund. Lecz w momencie gdy medycy naradzili się wreszcie jak jej pomóc i przystąpili do działania, zaczęła się bronić z niewiarygodną siłą. Dwóch mężów przytrzymywało ją, gdy podniosła tułów z tym samym pustym wyrazem skierowała swój beznamiętny wzrok na jednego z medyków i zrobiła coś nietypowego. Uśmiechnęła się. Gdy to zrobiła, jeden z kupców krzyknął i wybiegł z obozu w szoku. Zęby kobiety nie były ludzkie, zamiast nich miała długie i bardzo ostre kolce. Zbyt długie, żeby całkowicie domknąć usta bez zadawania sobie bolesnych ran. A usta miała szerokie, od ucha do ucha wręcz. Jeden z medyków spojrzał na nią na chwilę zanim zapytał "Czym ty, na R'hllora, jesteś?". Przychyliła głowę na bok, bacznie mu się przyglądając w dalszym ciągu trwając z makabrycznym uśmiechem. Jeden z najemników nagle odzyskał rozum i spróbował zgładzić potwora, ale było już za późno. Kobieta wyrwała się do przodu i zatopiła zęby w gardle medyka, wypruwając mu żyły i wyrywając kawał mięsa. Mężczyzna ciężko upadł na podłogę, łapczywie łapiąc powietrze i krztusząc się własną krwią. Kobieta pochyliła się nad nim, niebezpiecznie zbliżając swoją głowę do jego lica i patrząc jak z jego oczu ucieka życie. Wyszeptała ochrypłym, zimnym i przepojonym żądzą krwi głosem jedynie dwa słowa: "Jestem... bogiem". Ostatnim co ujrzał w życiu była ona, rozrywająca gardła jednego najemnika za drugim. Masakrę przeżyło jedynie dwóch kupców. Ten jeden, który uciekł z obozu, gdy był jeszcze na to czas. Drugi ukrył się pod wozem, ale widok tej kobiety i pamięć o wydarzeniach owej nocy w końcu doprowadziły go do szaleństwa - zakończył opowieść tajemniczym tonem.


Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Sro Paź 30, 2019 9:11 pm

W obozie zawrzało, dało się słyszeć krzyki dzieci, a to było znakiem dla Valeary, żeby położyć rękę na pasie przy koniu, do której przymocowana była włócznia. Wkrótce mężczyzna, który przywitał dwójkę podróżników, uspokoił ją, tłumacząc się strasznymi historiami, opowiadanymi sobie dla zabawy. Smoczyca zeszła z konia i przywiązała go przy innych wierzchowcach, a z juków wyjęła delikatne ale, które nadawało się bardziej do picia niż źródlana woda, gdyż nie było w niej choroby. Zabrała też koc, który był przytroczony do siodła i rozłożyła go sobie pod ogniskiem, żeby móc wygodnie usiąść na ziemi.
- Nazywam się Walera z domu Horus, a to jest mój ochroniarz Ser Daemon. - przedstawiła siebie i swego przybocznego, choć brzydziła się kłamstwem, to ten zabieg był dla bezpieczeństwa. Przejechała wzrokiem po obecnych przy płomieniach osobach, widząc w większości z nich, zwykłych ludzi. Kupca, rycerza i prostaczków.
Wysłuchała opowiadania mężczyzny w skupieniu, była straszna, ale nie na tyle, żeby złamać całkiem odważną Valearę. Miała niepokojące elementy, ale raczej nie prawdziwe.
- Ciekawa historia, tylko ciekawe czy jest w niej, choć ziarno prawdy? - spytała, a po uzyskaniu odpowiedzi, kiwnęła głową, kwitując mężczyznę.
- To teraz ja coś opowiem. - oznajmiła i po uzyskaniu aprobaty po łyku ale zaczęła mówić. - Historię tę opowiedział mi mój nauczyciel fechtunku, przed tym, jak zaczął mnie uczyć, dźgać ostrym końcem, był sierżantem w wojsku Królestwa Zatoki, a jeszcze wcześniej prostym strażnikiem więziennym. Wszystko miało miejsce jakieś trzydzieści lat temu w Lannisporcie, to jest w Westeros. - wyjaśniła. - Powiedział mi, że pewnego razu, do celi przyprowadzono grupę zbirów, którzy napadali na drogach prostych ludzi, takich jak my. W celi był jeszcze jeden człowiek, siedział w kącie i ciągle coś mamrotał pod nosem, strażnicy tylko słyszeli coś o motylach. Uznali go za wariata i dali spokój. Którejś nocy, banici postanowili dać nauczkę temu mężczyźnie i go zaatakowali, najwyraźniej jego szepty zaczęły ich denerwować. Ponoć, gdy do niego podeszli, zaczął mówić coraz głośniej i głośniej, aż w końcu zaczął krzyczeć. Dopóki nie został zaatakowany, tylko krzyczał, ale gdy tylko pięść powędrowała w jego kierunku, ten ją złapał i wykręcił, łamiąc mężczyźnie nadgarstek. Wtedy się wszystko zaczęło. Prawdziwa jatka. Tajemniczy człowiek zaczął się wydzierać "Motylu! Pożre! W jaskini! Setki! Tysiące! Sługa twój!". W międzyczasie powtarzania tych słów zdążył zamordować w pojedynkę pięciu dorosłych mężczyzn, którzy żyli z zabijania. Poprzegryzał im szyje, porozdzierał twarze swoimi paznokciami, a wyrwaną kością ręki jednego z bandytów zadźgał ostatniego. Straż zjawiła się po wszystkim, ale zastała widok, który zjeżył włos na skórze. Ciała wyglądały jakby, były rozszarpane przez wilka czy innego zwierza. Gdy w szoku próbowali znaleźć odpowiedni klucz, coby poskromić mordercę. Ten uklęknął nad zwłokami, wyrwał jednemu mężczyźnie serce i uniósł je do góry mówiąc "O to dar. Mój panie. Wybacz.". Zanurzył swe zębiska w sercu, pożerając je na widoku strażników. Po opanowaniu konwulsji strażnicy zdążyli go poskromić. Ponoć na jego martwym ciele usiadł wtedy niebieski motyl, który zatrzepotał skrzydłami i odleciał przez zakratowane okienko w celi. - zakończyła opowieść tajemniczym tonem, dokładnie tak samo, jak kupiec. - Opowiedział mi to człowiek, któremu ufam do granic możliwości i wiem, że nigdy by mnie nie okłamał. Więc to czy mi w to uwierzycie, zostawię wam do osądu.
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Mistrz Gry Czw Paź 31, 2019 3:15 pm

- Ano jest i to nawet więcej niż małe ziarno. Rozmawiałem z tym drugim kupcem na księżyc przed tym nim oszalał. Bardzo mi szkoda tego biednego człowieka, ale na cudzych błędach lepiej się uczyć, niż na swoich, bo cudze cię nie bolą jak to mawia dużo moich kolegów po fachu - wyjaśnił kupiec. A potem wszyscy się zamknęli, bo Walera zaczęła opowiadać swoją historię. Najbardziej podekscytowane na początku były rzecz jasna dzieci. Potem i dorośli zaczęli słuchać z coraz bardziej rosnącą uwagę. Na koniec niektórym włosy stawały dęba, a wszyscy bez wyjątku mieli wytrzeszczone gały.
- Przeklynte motyle, jak ja ich kurwa nienawidzę - dał się słyszeć zrzędliwy głos jednego z pomagierów kupca, który z każdym słowem brzmiał coraz słabiej, gdyż jego właściciel tak prędko oddalał się od ognia. Wraz z nim zniknął również paskudny smród odchodów, który dziwnym trafem uderzył wszystkich zgromadzonych przy ognisku po nozdrzach, gdy panna Horus wypowiadała ostatnie słowa opowieści.
- Niezłe - skomentował historię kupiec.
- Tera ja - wtrącił się od razu rycerz. - Któregoś razu poszukiwania zarobku zaniosły mnie pod Norvos. Ale nie do miasta, tylko w góry przy nim. Na górskiej ścieżce natknąłem się na pewnego norvoshijskiego szlachcica, który będąc konno rozglądał się niespokojnie. Jak się od niego dowiedziałem mężczyzna wybrał się wraz z córką w przejażdżkę konną po okolicznych górach. Niestety koń dziewczyny poślizgnął się na błocie i dziewczyna zsunęła się z siodła, by spaść po zboczu na fragment ścieżki kilkadziesiąt stóp niżej. W tym właśnie miejscu spotkałem jej ojca, który to nie mógł jej znaleźć, chodź dojechał tam najszybciej jak mógł. Jest ze mnie mąż szlachetny i o dobrym sercu, więc bez chwili wahania zaoferowałem, że znajdę jego córkę, a szlachcic zgodził się i mi podziękował. Prowadziłem poszukiwania niestrudzenie do późnej nocy, ale w końcu ją znalazłem. Kiedy ją znalazłem, leżała zwinięta pod spróchniałym pniem powalonego drzewa. Brakowało jej butów i widać było że jest w szoku. Nie miała żadnych obrażeń, więc mogłem z nią iść na piechotę z powrotem do jej ojca. Po drodze, cały czas spoglądała do tyłu i pytała mnie „Dlaczego ten mężczyzna o czarnych oczach idzie za nami?”. Nikogo nie widziałem, więc uznałem to za jakiś dziwny objaw szoku. Ale im bliżej górskiej ścieżki byliśmy, tym bardziej niespokojna była dziewczyna. Prosiła mnie, żebym powiedział mu żeby przestał "robić do niej miny". W pewnym momencie zatrzymała się, obróciła i zaczęła krzyczeć w las żądając by mężczyzna zostawił ją w spokoju. „Ja z nim nie pójdę” mówiła, „A jego też nie dam”. W końcu zmusiłem ją do marszu, ale zacząłem słyszeć jakieś dziwne dźwięki dookoła nas. To było trochę jak kaszel, ale bardziej rytmiczne, głębsze. Prawie jakby ten dźwięk wydawały owady. Nie bardzo umiem to lepiej opisać. Kiedy praktycznie dotarliśmy już do jej ojca, dziewczyna odwróciła się do mnie. Jej oczy były tak szeroko otwarte, jak tylko można to sobie wyobrazić. Dotknęła mojego ramienia i powiedziała „Powiedział żebyś przyspieszył. Nie lubi patrzeć na bliznę na twoim karku”. Faktycznie mam bardzo małą bliznę u podstawy szyi, ale jest schowana za kołnierzem. Nie mam pojęcia jak ona mogła ją zauważyć. Natychmiast po tym jak to powiedziała, znowu usłyszałem ten dziwny dźwięk, tym razem tuż przy moim uchu. O mało ze skóry nie wyskoczyłem. Pośpieszyłem z nią do ścieżki, starając nie oglądać się za siebie, ale muszę przyznać, że bardzo cieszyłem się opuszczając las tej nocy.


Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Czw Paź 31, 2019 3:40 pm

- A więc rozmawiałeś z tym kupcem, jesteś Panie pewien, że nie był on już wcześniej wariatem? Cóż, może jak kiedyś uda mi się zapuścić w tamte rejony, może uda mi się potwierdzić tę historię. - powiedziała wzruszając ramionami, po czym przeszła do swojej opowieści. Z ciągiem jej trwania, coraz więcej osób było zaciekawionych słowami smoczycy. Obserwowała rosnące napięcie w obozie, które skończyło się ciarkami u wszystkich obecnych i wybałuszonymi oczyma. W tle dało się też słyszeć głos jakiegoś wieśniaka, który krótko skomentował jej historię.
- Cóż, ja też nie lubię motyli. Słyszałam o motylach, które mordują ludzi na wyspie Naath. Tylko tamtejsi, potrafią oprzeć się ich truciźnie. - dopowiedziała do swojej opowieści.
Następną historię opowiedział rycerz, wciągu jej trwania, przez skórę Valeary kilka razy zdążyły przejść ciarki. Ta historia była o wiele lepsza, lecz wiedziała, że nie była prawdziwa lub przynajmniej to nie ten mężczyzna był jej ofiarą.
- Ser, nie chcę osądzać Ciebie o kłamstwo, ale już słyszałam tę opowieść. Była nawet spisana w Dzienniku Norvoskiego Leśnego. - oznajmiła. Miała przyjemność czytać sobie kiedyś jego sprawozdanie. Zarzekał się, że wszystko co było tam napisane, było prawdziwe, ale z drugiej strony skąd u Leśniczego umiejętność pisania. Valeara podchodziła do tego z dużym dystansem.
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Mistrz Gry Pią Lis 01, 2019 7:16 pm

- Owszem, rozmawiałem z nim i nie wydawał się być bardziej wariantem niż ktokolwiek z siedzących tutaj wokół ogniska, dopiero później mu odbiło - wyjaśnił kupiec.
Gdy Walera skomentowała historię, rycerz zrobił się cały czerwony na twarzy i gniewnie podkręcił wąsa.
- Nigdy nie słyszałem o takowym dzienniku - wyrzekł tonem pełnym urażonej godności. - Poza tym na dowód mam bliznę dokładnie taką jak w opowieści - odwrócił się tyłem do wszystkich i podwinął kołnierz bluzy, ukazując kilka jasnych punkcików u podstawy karku, które znajdowały się w prostej linii i wyglądały jakby ktoś go dźgnął widelcem.
- Mój przyjaciel opowiedział mi raz historię o pewnym mężczyźnie - wtrącił jeden ze zgromadzonych przy ognisku mężczyzn, chcąc zwrócić na siebie uwagę i jednocześnie ukrócić zachowanie rycerza, co wyszło mu dość sukcesywnie.
- Mężczyzna chłopcem jeszcze będąc był jednym z siódemki rodzeństwa. Rozumiał, że jego rodzice mieli wielką wyobraźnię posiadając tyle dzieci przy jednej, niskiej pensji jego ojca, który pracował dorywczo jako robotnik na różnorakich budowach. Nie zmieniało to faktu, że rodzice bardzo go kochali. Ciągle to powtarzali. Kiedy tylko ktoś z nich miał dzień imienia zbierali ich wszystkich razem i raczyli opowieściami w jaki sposób stali się członkami rodziny. Najstarsi zawsze przewracali oczami, bo ile można słuchać ciągle tych samych historii, najmłodsi z kolei kwitowali opowieści słowem „fuj”. Opowieści brzmiały miej więcej tak: „Pojawiłeś się w naszej rodzinie pokryty krwią twojej matki. Darłeś się wniebogłosy!”. Nie mieli dużo, wszystkim trzeba było się dzielić. Ubrania dziedziczyli po sobie do momentu, aż zostawały z nich same strzępy i nadawały się jedynie na szmaty. Właściwie to nic się nie marnowało. Często się przeprowadzali. Kiedy był starszy i trochę więcej wiedział, to zrozumiał, że uciekali przed wkurzonymi właścicielami ziemskimi, którzy nie potrafili dłużej tolerować ich obozowiska na swych gruntach. Jak widać było ciężko, ale jakoś sobie radzili. Z rodzeństwem chłopiec był bardzo zżyty. Jego starsza siostra rozmawiała z nim codziennie, a bracia bronili go przed kolegami, którzy ciągle wszczynali bójki. Inne dzieciaki były okrutne jak tylko mogły. Chodziły i powtarzały znaną wśród sąsiadów plotkę, że on i jego rodzeństwo było efektem zdrad ich matki. Chłopiec właściwie rozumiał dlaczego tak myśleli. Patrząc na nich z boku trudno było zobaczyć pokrewieństwo – każde z nich było inne i w ogóle niepodobne do drugiego. Z drugiej strony rodzice byli tak w sobie szaleńczo zakochani, że jakiekolwiek zdrady w ogóle nie wchodziły w grę. Chłopiec był przedostatnim dzieckiem. Matka bardzo długo nie mówiła mu, że spodziewa się kolejnego dziecka. Nie miał jeszcze 13 dni imienia i myślał, że już zawsze będę najmłodszy w rodzinie. Biedne dziecko, miało być w tym samym wieku co jego siostrzenica – jego starsza siostra była już w zaawansowanej ciąży, gdy matka ogłosiła wszystkim tę nowinę. Po miesiącu czekania, wyręczania matki w każdej czynności i troszczenia się o imię dla dziecka rodzice wyjechali na kilka dni, a gdy wrócili miał młodszego braciszka. Kiedy rzucił okiem na niego po raz pierwszy, dostał nieprzyjemnego skurczu żołądka. Wiedział jak wygląda zdrowy noworodek po wyglądzie jego siostrzenicy. Jego nowy brat wcale zdrowo nie wyglądał. Gdyby wiedział wtedy to, czego dowiedział się później, powiedziałby cokolwiek. Ale był małym beztroskim ignorantem i nie zrobił nic. Starał się traktować małego braciszka jak najbliższego członka rodziny, naprawdę, a po kilku kolejnych latach wyprowadził się, by założyć własną rodzinę. Po latach już jako mężczyzna zaczął uczyć się w nowo otwartej Akademii. Tam poznał wiedzącego wykształconego w sztuce leczenia, z którym się zaprzyjaźnił. Jak się okazało medyk znał jego matkę i opowiedział mu jak leczył ją z choroby w jej dzieciństwie. Choroby, która czyni bezpłodnym. Wtedy nabrał podejrzeń. Zawsze mówiła że chce mieć dużą rodzinę. Słabo płatna praca ojca. Ciągłe przeprowadzki. To, że każde z dzieci wygląda zupełnie inaczej. Nagłe ciąże i narodziny. Opowieści dnia imienia. To jak wyglądał jego brat po porodzie. Nie jak noworodek, jak dziecko które ma dwa lub trzy miesiące. I w końcu coś co zrozumiał po tym jak totalnie się upił. Ciąg morderstw, które podążały za jego rodziną bez przerwy. Pojawiali się w ich rodzinie pokryci krwią ich matek. Jednak nie krwią kobiety, która ich wychowała.


Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Pią Lis 01, 2019 7:33 pm

Valeara momentalnie zawstydziła się i spuściła głowę, gdy tylko rycerz się oburzył. Nie miała zamiaru godzić w jego honor i pomawiać go o kłamstwa.
- Wybacz Ser. Najwyraźniej wydarzyła się Panu podobna historia. - oznajmiła, po czym spojrzała na parę z Norvos. - Państwo są tamtymi ludźmi? - zapytała, chcąc uwiarygodnić mężczyźnie, że mu wierzy.
Historia opowiedziana przez kolejnego mężczyznę była już o wiele ciekawsza i mogła nosić znamiona prawdy. W końcu czego nie zrobią ludzie, żeby spełniło się ich marzenie. Smoczyca zaklaskała dwa razy, na jej zakończenie i z zaciekawieniem dopytała.
- Wiesz Panie, gdzie to zdarzenie mogło mieć miejsce? Brzmi ciekawie i aż chciałoby się to zbadać. - powiedziała. Opowieści o zabójstwach, nie wiedzieć czemu, specjalnie podobały się młodej szlachciance. Co jakiś czas ze swojej manierki pociągała łyki delikatnego ale.
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Mistrz Gry Pią Lis 01, 2019 8:57 pm

- Nie - odpowiedział krótko Norvoshijczyk, a kobieta pokręciła głową w zaprzeczeniu.
- Nie wiem - odpowiedział mężczyzna, który opowiedział historię o morderczych rodzicach. - Ale oni często przeprowadzali się, więc mogą być wszędzie. Być może nawet są tu z nami przy ognisku - rzekł tajemniczo, spoglądając na przerażone dzieciaki. - A być może już nie żyją. Ostatecznie bohater opowieści, która ponoć zdarzyła się naprawdę, doszedł do właściwych wniosków przed prawie czterdziestu laty. To było w rok albo dwa po zdobyciu Pentos przez króla Aemona i otwarciu Akademii. Gdyby żyli, to byliby teraz bardzo starzy.
Zapadła krótka chwila ciszy, której przeszkadzał jedynie trzask drwa płonącego w nocnym ognisku. Jakaś ćma wiedziona zabójczą ciekawością wleciała w płomienie i sczezła równie żałośnie co cały jej żywot.
- Miałem kiedyś gospodarstwo na północ od pięknego Norvos - zaczął Norvoshijczyk, wpatrując się tępo w żar i popioły na brzegu ogniska. - W okolicy krążyły wtedy straszliwe wieści. Ponoć raz na jakiś czas do brzegu przybijali straszliwi wojownicy. Ludzie mówili, że kadłuby ich okrętów zbudowane były z paznokci zamordowanych przez nich ludzi, maszty z ich kości, a żagle z ich skór. Nigdy nie dało się dokładnie przewidzieć kiedy znów nadejdą, choć zawsze działo się to ciemną nocą. Niektórzy nawet mówili, że to nie są ludzie z krwi i kości, tylko duchy dawno zapomnianego i bardzo żadnego zemsty ludu. Często zapuszczali się głęboko w ląd, raz nawet zbliżyli się na setkę mil do Norvos. Ponoć wszędzie gdzie przejdą ziemia umiera. Zostają tylko spalone gospodarstwa, zwłoki okrutnie rozczłonkowanych ludzi i zwierząt. Nawet drzewa zrzucają swe korony utkane z liści, by już nigdy nie zakwitnąć. Niewielu jest takich, którzy przeżyli ich ataki. Wszyscy zaś bez wyjątku opisują ich jako mężczyzn odzianych w stal i futra o brodach i włosach długich i gęstych. Ponoć porozumiewają się językiem chrapliwym, twardym, szorstkim i prymitywnym, który pobrzmiewa w uszach niczym pieśń stali w kuźni - powiedział smutno i urwał. To chyba był koniec niezbyt porywającej opowieści.


Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Sob Lis 02, 2019 12:48 am

Valeara wysłuchała mężczyznę do końca. Możliwe, że mordercy nigdy nie zostali złapani, a ten proceder dalej miał miejsce. Cała sytuacja bardzo zaciekawiła dziewczynę i jeśli nie zapomni, to być może przejdzie się w odpowiednie miejsca, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Mimo to, bohaterowie opowieści prawdopodobnie już od lat nie żyli i poza czystą ciekawością, nie było w tym działaniu większego sensu. Po skończeniu opowieści, zapadła cisza, wszyscy siedzieli w spokoju i obserwowali ognisko, w tym też Blackfyre. Zobaczyła nawet ćmę, która nieświadomie się zabiła. Na ten widok, prychnęła cicho, widocznie będąc zadowoloną. Nienawidziła robactwa, jak dla niej mogłoby nie istnieć.
Ciszę przerwał Norvosyjczyk, opowiadając swoją historię, zdecydowanie ostatnią tego wieczora, bo klimat się już trochę przerzedził i zapowiadało się, na picie lub pójście spać. Opowiedział on o jakichś grabieżcach, od razu chłopczycy na myśl przyszli Żelaźni, lecz co by mogli robić tak daleko od Westeros. Tego nie wiedziała.
- Brzmi, jakby to byli Żelaźni Ludzie, ale oni raczej nie zapędzają się tak daleko. Może Ibbeńczycy? Pasują mi też Dzicy, ale oni chyba nie potrafią żeglować. Nie wiem.. - zamyśliła się i ponownie zaczęła patrzeć w ogień. Zrobiło się już trochę późno, a na jutro zaplanowała powrót do miasta, żeby nie martwić rodziców. Choć i tak pewnie nie zauważyli jej nieobecności. Wszyscy przywykli, że Valeara czasami znikała, ale tolerowali to, gdyż zawsze był przy niej Ser Daemon.
- Ja się już chyba będę kładła. - oznajmiła, przeciągając się i ziewając. Wstała ze swojego koca i udała się w stronę konia, z którego zdjęła przybory do obozowania i zaczęła rozbijać sobie namiot. Po kilku minutach niedaleko ogniska stanął jednoosobowy namiot szarego koloru. Valeara przywołała do siebie rycerza i rzekła mu na ucho.
- Nadal im nie ufam. Weź pierwszą wartę, obudź mnie jakiś czas po górowaniu księżyca. Wtedy będzie moja kolej. - powiedziała i podeszła do ogniska. - Po modlitwie, będę zbierała się spać, życzę wszystkim dobrej nocy. - oznajmiła i uklęknęła przed ogniem, do którego w ciszy zaczęła składać modły. Po kilku minutach, udała się do swojego namiotu, gdzie w końcu zdjęła z włosów chustę, odsłaniając swoje włosy. Położyła się na zabranym sprzed ogniska kocu i myśląc o następnym dniu, powoli odpłynęła do krainy senny marzeń.
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Mistrz Gry Wto Lis 19, 2019 5:03 am

- Dzicy? - zdziwił się starzec. Jego długie wąsy aż się nieco podniosły. - To jakiś lud, tak? W życiu nie słyszałem o istotach dzikszych od upiorów grasujących na północ od Norvos. Och, a te ich wycie... Gdy człowiek usłyszy je choć raz w życiu, nigdy już nie prześpi spokojnie całej nocy. Zupełnie jakby to wilki grasowały po lasach, a nie bestie. Choć i tu pewności mieć nie można. Słyszałem, że upiory poruszają się na czterech kończynach równie sprawnie jak na samych nogach, a czasem nawet lepiej - opowiadał, gestykulując żywo.
W rzeczy samej ludzie zbierali się już do spania. Wszyscy bez wyjątku położyli się spać przy ognisku. Ser Daemon przyjął rozkazy i odsunął się nieco od ognia, by jego blask nie zaślepiał go w trakcie wypatrywania zagrożeń. Później obudził Vaelarę, gdy księżyc pokonał już połowę swej niebiańskiej drogi. Smoczyca mogła zauważyć, że starzec w istocie nie śpi spokojnie, cały czas wiercąc się przez sen i powtarzając cicho słowa. Jedno z nich powtarzało się często, a brzmiało "śmierć".


Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Valeara Blackfyre. Czw Lis 21, 2019 12:40 pm

- Tacy Dothracy, tylko bez koni. - streściła, kim są Dzicy. - Upiory? Pierwsze słyszę. - tu z kolei to dziewczyna się zdziwiła, nigdy nie słyszała o żadnych upiorach w Norvos. Po wyjaśnieniach, które prawdopodobnie zostały jej zaserwowane, ruszyła przygotowywać się do snu. Jak się wkrótce okazało, nie tylko ona tak pomyślała. Już po kilkunastu minutach wszyscy byli położeni i powoli zasypiali. Sen miała spokojny, do czasu, aż nie została wybudzona. Wtedy to niechętnie powstała ze swojego legowiska i oddała je rycerzowi. Teraz była jej kolej na wartę. Po jakimś czasie Valeara, rzeczywiście zauważyła zachowanie starca, lecz nie reagowała. W spokoju nasłuchiwała się okolicy i czekała na świt.
Valeara Blackfyre.
Valeara Blackfyre.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/10/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Mistrz Gry Sro Gru 11, 2019 10:32 pm

Do świtu nie wydarzyło się nic ciekawego i po porannym posiłku wszyscy wędrowcy udali się w swoje strony.

21/01/376 AC
Popołudnie

Jak kapitan generalnego legionu orzekł, tak też zrobiono. Dodatkowe osiem setek ludzi przekroczyło bramy Pentos i dołączyło do takiej samej ilości pełniącej już musztrę w towarzystwie słoni. Za nimi zjawili się rekruci i weterani Złotej Kompanii. Na początku ćwiczono w formacjach i przez pewien czas rekruci stawiali dzielny opór, ale legioniści ostatecznie przełamali ich szyki i doprowadzili do klęski. Po nich nastąpiły ćwiczenia w formacjach z weteranami. Tu o dziwo nowi się spięli i mogliby nawet wygrać, ale weterani uformowali mur tarcz. Dzięki skoordynowanemu czasowo napieraniu wszystkimi tarczami naraz obalili pierwsze szeregi na twardą glebę i zasiali chaos w szeregach rekrutów, co skończyło się ich rozgromieniem. Potem nastąpiły ćwiczenia indywidualne, w których dyscyplina nie miała znaczenia i szanse bardziej się wyrównały. Część rekrutów okazywała się nawet lepsza od legionistów w takiej formie treningu. Na koniec do ćwiczeń ochoczo włączyli się weterani Złotej Kompanii i po polach Andalos poniosły się pełne bólu postękiwania w różnych językach.
- Przynajmniej wiedzą z której strony mają dupę, a z której mordę. No i którym końcem włóczni dźgać. Codzienny wpierdol na polu przez miesiąc lub dwa i wszyscy wyjdą na ludzi - orzekł Chains.


Night King
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Viserys Blackfyre. Nie Gru 15, 2019 8:19 pm

Dowodzenie nad rekrutami Viserys powierzył kilku swoim oficerom odpowiedzialnym dotychczas za większość ich szkolenia. Tak jak się spodziewał - żołnierze z Pentos poradzili sobie z nimi bez większego problemu. Po krótkiej przerwie by nowy narybek złapał oddech i przegrupował się, Smok osobiście objął dowodzenie nad swoimi ludźmi i z delikatnym uśmiechem na ustach puścił ich na rekrutów niczym wygłodniałego ogara na bezbronną zwierzynę. Może to wstyd z ostatniej porażki rozbudził ducha walki nowych oddziałów, a może to zaznajomieni już z nimi dowódcy dokonali szybkich poprawek, ale rekruci tym razem ruszyli do walki z przytupem. Nie było to jednak nic czego odpowiedni rozkaz oraz koordynacja walczących razem od lat i wyćwiczonych ludzi nie były w stanie przezwyciężyć. Rekruci ponownie zostali rozbici, acz dawali nadzieje na poprawę.
- Zdaje się, że możemy z tym pracować - rzucił do siedzącego obok na brązowym koniu Trystana, mówiąc o poziome jaki prezentowali ich nowi ludzie.
W czasie ćwiczeń indywidualnych zdarzało się już za to, że niektórzy rekruci wygrywali z legionistami lub nawet niektórymi weteranami Złotej Kompanii. Można się było tego jednak spodziewać. Podczas rekrutacji znalazło się z pewnością kilkunastu zdolniejszych rycerzy lub bardziej doświadczonych najemników, którzy indywidualnie radzili sobie bardzo dobrze.
- Rzeczywiście wydają się mieć potencjał - zgodził się z dowódcą pierwszego legionu, przyglądając się potykającym się wokół nich parom żołnierzy.

(z/t)
Viserys Blackfyre.
Viserys Blackfyre.

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 04/03/2019

Powrót do góry Go down

Pola Andalos Empty Re: Pola Andalos

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach