Dziedziniec
Legends of Westeros :: Hyde Park :: Wielka Wyk :: Hammerhorn
Strona 1 z 1 • Share
Re: Dziedziniec
27.06.336
Gormond niespiesznie przemierzał dziedziniec rodowej siedziby. Wdychał świeże powietrze napływające znad morza i maszerował w stronę swojego brata, który to rozmawiał z kilkoma swoimi ludźmi. Gdy podszedł do niego uśmiechnął się szeroko – Bracie, potrzebuje z wami porozmawiać, ta wyprawa na północ była bardzo owocna, ale nie możemy spocząć na laurach. I chciałem właśnie o tym porozmawiać – Spojrzał na lorda oraz zebranych, tak jak by ich sondował co o tym myślą. Jego plan był prosty, ale za to potrzebował wsparcia większej ilości ludzi niż sam posiadał na swojej łodzi. Należało przeprowadzić kolejny rajd na kontynent, coś czuł w kościach, że należało się przygotować na ciężkie czasy.
Gormond Goodbrother.- Liczba postów : 20
Data dołączenia : 22/12/2017
Re: Dziedziniec
Lord Gorold uśmiechnął się wesoło na widok swojego brata. Chwycił go w ramiona i mocno przyciągnął do siebie, równocześnie klepiąc serdecznie po plecach. Broda brata nieprzyjemnie drażniła szyję i brodę Gormonda. - Bracie, wciąż chyba nie mogę się nacieszyć Twym widokiem, odkąd wróciłeś ze Stopni - stwierdził i zaśmiał się serdecznie, choć faktycznie, spędził w ostatnim trochę czasu w towarzystwie swojego brata na wyprawie na Arbor czy Niedźwiedzią Wyspę. Jednak słysząc zaraz prośbę brata, spoważniał trochę. Pogładził swoją długą brodę i spytał: - Nie spocząć na laurach? Chciałbyś płynąć na kolejną wyprawę? - spytał. Młodszy Goodbrother pytaniem tym zwrócił uwagę pewnego szczególnego towarzysza lorda. Ubrany był w łachmany, a jego włosy były widocznie białe od nadmiaru soli. Cały zresztą pachniał solą, tak jak może, z którym Żelaźni tak często obcowali. - Nie czas na wyprawy, gdy nie mamy nikogo, kto nas na nie poprowadzi - powiedział, a w oczy od razu rzuciły się jego wyschnięte usta. Lord Gorold kiwnął głową, słuchając mężczyzny jak starego mistrza, choć był nawet kilka lat młodszy od niego. Następnie obrócił się do Gormonda i powiedział:
- To Roggon, jeden z kapłanów naszego Boga. Przyszedł, by zaprosić nas na Starą Wyk.
Kapłan kiwnął powoli głową na potwierdzenie i dodał:
- Stary król nas opuścił. Bóg Sztormów opętał jego umysł, tak jak wielu naszych braci. W tych trudnych czasach potrzeba nam silnej ręki, kogoś lepszego od starych Eurona i Harrasa. Kogoś, kto wreszcie będzie uosobieniem woli Utopionego i poprowadzi nas, byśmy zasłużyli na ucztowanie z nim w jego Podwodnych Komnatach! - zagrzmiał.
- Mokra Czupryna wzywa nas na Wzgórze Naggi, na kolejny Królewski Wiec - wyjaśnił lord. - Wierzy, że bez opętanych przez Boga Sztormów kapitanów, Wiec w końcu podejmie decyzję zgodną z wolą Utopionego. - Kiwnął głową w kierunku kapłana, zapewniając go tym samym, że się pojawią, po czym wziął swojego brata na stronę. - Obawiam się, że to teraz nasz priorytet - postanowił wytłumaczyć mu półszeptem, tak żeby kapłan niczego nie usłyszał. Niczego niewystarczająco... pobożnego. - Ostatnim raz władaliśmy Wyspami za czasów Urrathona "Badbrothera". Od tamtego czasu żyliśmy w cieniu... Greironów, Hoare'ów, Greyjoyów i Harlawów. Ale teraz mamy niepowtarzalną szansę. Odzyskamy koronę z drewna wyrzuconego z morza, odbudujemy nasze wyspy... Mamy najwięcej statków spośród kapitanów Żelaznych Wysp i nie mamy praktycznie żadnego sensownego kontrkandydata. Drumm jest za młody, Greyjoy i Botley zostali unicestwieni pod Seagardem... Kto inny pozostał? Wynchowie do niedawna byli służącymi Greyjoyów, a Saltcliffe są władcami malutkiej wysepki. Mamy najwięcej statków i Wielką Wyk - kto miałby zostać królem, jeżeli nie ktoś z nas? - spytał, a tylko w domyśle można było wyczuć, że chciałby powiedzieć: "kto, jeżeli nie ja". - Nikt nie podważy decyzji wiecu, po tym co spotkało Ashę i co zrobił Harlaw. - zawrócił w stronę czekających ludzi i wyszukał wzrokiem swojego pierwszego oficera. - Gotujcie statki i wyślijcie gońców do portu. Niech każdy kapitan wie, że ma w ciągu tygodnia zjawić się na Wzgórzu Naggi. Wielka Wyk stawi się na wezwanie starego Aarona - oznajmił już na głos. Wyraźnie gotowy, by walczyć o przewodnictwo swego ludu.
- To Roggon, jeden z kapłanów naszego Boga. Przyszedł, by zaprosić nas na Starą Wyk.
Kapłan kiwnął powoli głową na potwierdzenie i dodał:
- Stary król nas opuścił. Bóg Sztormów opętał jego umysł, tak jak wielu naszych braci. W tych trudnych czasach potrzeba nam silnej ręki, kogoś lepszego od starych Eurona i Harrasa. Kogoś, kto wreszcie będzie uosobieniem woli Utopionego i poprowadzi nas, byśmy zasłużyli na ucztowanie z nim w jego Podwodnych Komnatach! - zagrzmiał.
- Mokra Czupryna wzywa nas na Wzgórze Naggi, na kolejny Królewski Wiec - wyjaśnił lord. - Wierzy, że bez opętanych przez Boga Sztormów kapitanów, Wiec w końcu podejmie decyzję zgodną z wolą Utopionego. - Kiwnął głową w kierunku kapłana, zapewniając go tym samym, że się pojawią, po czym wziął swojego brata na stronę. - Obawiam się, że to teraz nasz priorytet - postanowił wytłumaczyć mu półszeptem, tak żeby kapłan niczego nie usłyszał. Niczego niewystarczająco... pobożnego. - Ostatnim raz władaliśmy Wyspami za czasów Urrathona "Badbrothera". Od tamtego czasu żyliśmy w cieniu... Greironów, Hoare'ów, Greyjoyów i Harlawów. Ale teraz mamy niepowtarzalną szansę. Odzyskamy koronę z drewna wyrzuconego z morza, odbudujemy nasze wyspy... Mamy najwięcej statków spośród kapitanów Żelaznych Wysp i nie mamy praktycznie żadnego sensownego kontrkandydata. Drumm jest za młody, Greyjoy i Botley zostali unicestwieni pod Seagardem... Kto inny pozostał? Wynchowie do niedawna byli służącymi Greyjoyów, a Saltcliffe są władcami malutkiej wysepki. Mamy najwięcej statków i Wielką Wyk - kto miałby zostać królem, jeżeli nie ktoś z nas? - spytał, a tylko w domyśle można było wyczuć, że chciałby powiedzieć: "kto, jeżeli nie ja". - Nikt nie podważy decyzji wiecu, po tym co spotkało Ashę i co zrobił Harlaw. - zawrócił w stronę czekających ludzi i wyszukał wzrokiem swojego pierwszego oficera. - Gotujcie statki i wyślijcie gońców do portu. Niech każdy kapitan wie, że ma w ciągu tygodnia zjawić się na Wzgórzu Naggi. Wielka Wyk stawi się na wezwanie starego Aarona - oznajmił już na głos. Wyraźnie gotowy, by walczyć o przewodnictwo swego ludu.
Nieznajomy
Mistrz Gry- Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec
Germond odwzajemnił uścisk Germond odwzajemnił uścisk – Tak bracie i ja nie mogę się nacieszyć, że tu wróciłem, wraz z moją rodziną – zaśmiał się serdecznie mężczyzna – Nie mogę spocząć na laurach, jeśli chce by moja flota a wraz z nią siła naszego rodu. Po ostatnich wydarzeń musimy odbudować naszą siłę inaczej staniemy się cieniem tego, czym byliśmy i ludność kontynętu straci respekt przed żelaznymi ludźmi. – gdy miał opowiadać gdzie by chciał uderzyć w kolejnym rajdzie, rozmowę przerwał kapłan utopijnego. Wysłuchał go cierpliwie później ruszył za bratem – Masz racje bracie nasz ród zasługuje na koronę – powiedział to z powagą, pogrążając się w myślach na chwile. Jeśli jeden z nich ma szanse na dostanie drewnianej korony to znaczy, że z wyspami naprawdę jest źle. Większość floty, przed którą drżeli ludzie całego westeros odpłynęła zostały resztki. Cóż za złe czasy dla Żelaznych wysp nastały – Pozwólże także skrzyknę moich ludzi by się szykowali stanę wraz z tobą przed wiecem, jako brat i wsparcie. – to powiedziawszy, uścisnął brata i ruszył w stronę Czarnej śmierci, by zaprzęgnąć do roboty swoją załogę.
Gormond Goodbrother.- Liczba postów : 20
Data dołączenia : 22/12/2017
Legends of Westeros :: Hyde Park :: Wielka Wyk :: Hammerhorn
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|