Pola

Po wyjeździe z zamku Leman wraz z drużyną żołnierzy jechał, żeby osobiście dopilnować akcje przeprowadzaną na wyspie. Los chciał, że jechali w pobliżu wybrzeża, gdzie nagle na brzeg został wyrzucony jakiś przedmiot.
- To ryba! - krzyknął jeden z towarzyszy broni. - To szalupa! - krzyknął drugi, ten znany ze słabego wzroku, jednak najemnik z Russ dobrze widział, co to jest - beczka. Coś mu powiedziało, że dobrym pomysłem, będzie, skontrolować co to się w niej znajduje i gdy tylko panowie znaleźli się na plaży, wszyscy mogli ujrzeć dorodną beczkę, już może nieco pokrytą glonami, ale nadal szczelną. Jeden z żołnierzy postawił ją pokrywą do góry i przetarł glony.
- Jakiś herb jest wyryty... słońce i księżyce po ukosie. - powiedział na głos, próbując sobie przypomnieć, czyj mógł to być znak rodowy. Nie mogąc odnaleźć nic w pamięci, wzruszył ramionami i zaczął otwierać. Trochę się posiłował, ale wieko w końcu ustąpiło. Wszyscy mogli zajrzeć do środka; było tam bardzo dużo liny, na oko 17 sztuk, a także kilkanaście mieszków ze złotem. Po obliczeniu wyszło, że Lemanowi z Russ trafiła się solidna beczka, 17 lin i 40 sztuk złota, najpewniej jakichś rycerzy.