Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Karczma "Zachód"

Go down

Karczma "Zachód" Empty Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Czw Wrz 24, 2020 10:41 pm

~***~
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Czw Wrz 24, 2020 10:54 pm

30/09/10 PZ

Czasem w walce bywa tak, że jeden cios drastycznie zmieni sytuację. I tak stało się też w wypadku jego walki. Kiedy myślał już, że padnie i zemrze, udało się wychwycić okazję. Pamiętał rapier przebijający pierś przeciwnika, okrzyk tłumu i dalej była... ciemność? Czy miał sny? Nie pamiętał. Czy widział już Siedmiu? Jak nie to szkoda, bo byłaby okazja osobiście im powiedzieć, że są pizdami. Albo pizdą... Septonowie gadali, że Siedmiu to jedno bóstwo w siedmiu aspektach. Tak czy siak, mógłby im wygarnąć, zmacać Dziewicę za cyca i spierdzielić. No ale...

Obudził się i był... Słaby. Potwornie słaby. Pierwsze o co zawołał to woda. Albo lepiej, piwo. Potem chciał mówić z którymś z chłopaków, póki starczało mu przytomności na rozmowę. Tej zaś nie spodziewał się zachować zbyt długo. Pewnie wróci do snu i srania pod siebie. Niemniej, dopóki ją, ową przytomność, miał to pytał... O Lwa, o broń i w sumie chciał wiedzieć, co go ominęło. Czy faktycznie wygrał, czy może pomimo skandującego tłumu uznali go za przegranego. Czy cokolwiek zyskał? Czy może jednak cała ta, jakby nie było ciekawa i przyjemna, walka była sztuką dla sztuki? Ha... Z tym się liczył. Pamiętał ostatnie chwile i tak mu się zdawało, że wtedy wyczerpał limit szczęścia na całe swoje przesrane życie. Życie w którym rzadko spotykało go coś dobrego i w którym mu się powodziło ze względu na upór i umiejętności. Nie żeby nagle mu się na filozofię zebrało... Jest jak jest, kurwa. Jest jak jest...
Musiał spać. Na pewno musiał spać. Pytanie tylko, czy pójdzie spać z uśmiechem czy jak zwykle?...

Może jakby miał jednak coś gotówki, to dałoby się medyka najlepszego sprowadzić. A nuż by pomógł szybciej dojść do siebie. Ale na razie nie miał sił o tym myśleć i ludzi instruować.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Pią Wrz 25, 2020 12:49 pm

Rickard przez ostatnie dwa dni wybudzał się od czasu do czasu, jednak pamiętał wszystko z tych chwil jak przez mgłę. Ktoś coś co niego mówił, ale nie mógł sobie już przypomnieć co. Zdaje się, że głównie pojono go wówczas wodą lub dziwnymi wywarami, chyba nawet zdołał skubnąć trochę jedzenia. Tym razem przebudził się już w odrobinę lepszym stanie i był bardziej świadomy swojego otoczenia. Wszystko wciąż go bolało i musiał podnieść się bardzo ostrożnie by zminimalizować swoje cierpienie, jednak zdołał usiąść. Szybko zauważył, że pokrywają go obficie bandaże.
- Trzymaj - jeden z chłopaków podał mu bukłak z piwem.
I zaczęła się opowieść... Rickarda uznano za zwycięzcę walki, ponieważ zdołał przejść jeszcze parę kroków po tym jak Lew zwalił się na ziemię. Poza tym zdołał również przeżyć, a była to sztuka jaka nie udała się Sarnorczykowi. Co do broni, to zgarnęli ją ludzie przyjaciela Lwa, którzy wbiegli po niego na arenę, tego kupca, u którego przebywał. Ale... Towarzysze Tartha również wpadli po niego na arenę wraz z medykiem, a że wiedzieli po co cała ta potyczka była, to zaraz "pogadali" sobie z panami od kupca i łup należny zwycięzcy odebrali. Później Ricka opatrywali wynajmując klitkę jednego z uzdrowicieli z areny, a kiedy był już w stanie bardziej stabilnym przenieśli go do gospody. Jedyna nowość była taka, że kupiec sponsorujący Lwa chciał się Rickardem teraz spotkać...



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Pią Wrz 25, 2020 1:38 pm

Jeśli chodzi o leczenie się, to nie miał nic przeciwko wywarom, naparom i innemu świństwu. Leczył rany już niejednokrotnie - czego zresztą jego ciało dowodziło licznymi bliznami najróżniejszego pochodzenia - i znał zasady... Im większy opór stawiasz medykowi, tym dłużej to wszystko zajmuje. Jemu zaś śpieszyło się do kolejnego wielkiego dzieła i na dłuższe chorowanie czasu nie miał.

Wysłuchał opowieści. Uśmiechnął się szeroko i westchnął. Spojrzał po swoich towarzyszach.
- Spisaliście się. Jestem wam wdzięczny. - Oznajmił. Chętnie by ich za odebranie jego najwspanialszej nagrody wyściskał, ale do tego brakło mu sił. - Kiedy już stanę na nogi, zamówię wam wspaniałe miecze. Lub jakąkolwiek broń, której zapragniecie. No... Po tym, jak opijemy mój powrót do zdrowia. - Przysiągł. Westchnął cicho. Syknął. Musiał się położyć. To siedzenie było złym pomysłem. Przycwaniaczył...
Kiedy już ułożył się w miarę wygodnie, obrócił spojrzenie na medyka.
- Tyś mnie uratował? Moje życie i zdrowie?  - Zapytał już w bękarcim. - Tobie zawdzięczam, że członki mam wszystkie i sprawne? - Dopytał jeszcze. Cóż, jeśli tak... Nie zamierzał go uwolnić, ale od tego czasu obiecał mu zapłatę. Dwie złote monety za miesiąc - na początek, no i  nadal życie na jego koszt; pieniądze tylko dla medyka, na co chce. Z czasem pewnie otrzyma wolność i będzie miał oszczędności, by coś z nią zrobić.

Kupiec chciał się z nim widzieć? Zgadywał, po co... Miał inne plany i nie sądził, by kupiec rzeczony mógł je zmienić. Niemniej, nie zamierzał go też obrażać odmową. Tylko... Musiał przyjść do niego. Jasne, trochę chujowo, żeby możny pan się do byle wojaka fatygował, ale Rickard raczej by w najbliższych dniach temu wyzwaniu nie podołał.
Rzekł, co by ktoś poszedł z informacją. On tymczasem chciał zjeść coś, wypić i jeszcze się przespać. Jeśli ma się z kimś rozmówić, to potrzebować będzie sił na tą pogawędkę.

Przy okazji chciał też zorganizować inne spotkanie, kiedy poczuje się już lepiej. Póki co jednak nie zaszkodziło zbadać terenu... Dowiedzieć się, czy będzie będzie możliwe rzeczone spotkanie i uszykować sobie tarczę na wypadek, gdyby "zasmucił" swą odpowiedzią tego bogacza.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Sob Paź 03, 2020 4:07 pm

Przyjaciele Rickarda oczywiście byli wdzięczni za ofertę i chętnie ją przyjęli - wszak tylko głupi by odmówił - ale w swoim mniemaniu spełnili jedynie swój obowiązek jako jego kompani. W końcu to on ryzykował życiem walcząc z Białym Lwem i zasłużył na łup jaki niosło ze sobą to zwycięstwo. Medyk zaś potwierdził, że to on Rickarda leczył, chociaż nie było to proste i przyznał przy tym, że niewątpliwie mógł spisać się lepiej. Gdyby nie parę błędów jakie popełnił Tarth pewnie zdrowiałby szybciej. Jeżeli mimo to chciał mu Rickard wypłacać pieniądze, to z wdzięcznością je przyjął, chociaż szczerze oznajmił, że na nie nie zasługuje.

Rickard chciał zająć się sprawą dwóch spotkań, więc część jego kompanów ruszyła się tym zająć. Kupiec był pierwszy na liście, ponieważ już czekał, a także wiedzieli gdzie dokładnie rezyduje i sprawę załatwić mogli szybko. Z tym drugim to trzeba będzie się więcej pokręcić i popytać. Stara Krew mieszkała za Czarnym Murem, a tam nie wpuszczano nikogo kto nie wywodził się z Włości Valyriańskich lub nie był zaproszony przez kogoś z wewnątrz. Tak czy inaczej cała wycieczka miała chwilę zająć.

Tymczasem do pokoju Tartha, z którym zostali Cleos i Jaime, ktoś zapukał. Okazał się to być siwiejący mężczyzna w burych, odrobinę znoszonych szatach podróżnych. Opierał się na masywnym kosturze, a przez ramię przewieszoną miał sporą torbę, do której doczepione było wiele mniejszych woreczków.
- Czy dobrze trafiłem tym razem? Tutaj znajdę tego, który położył kres życiu Białego Lwa? - zapytał we wspólnym, chociaż z silną naleciałością nieznanego westerosyjczykom akcentu. - Jeśli tak, chciałby zaoferować swoją pomoc...
Mężczyzna twierdził, że jest wędrownym uzdrowicielem i człowiekiem obdarzonym wiedzą z wielu dziedzin. Miał jakoby na pieńku z Białym Lwem i chciał wesprzeć Rickarda w jego rekonwalescencji w ramach podziękowania za uporanie się z jego wrogiem.

Maester (Los)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Sob Paź 03, 2020 5:54 pm

Rickard człowiekiem, wedle zwyczajowych standardów, najlepszym nie był. Uwielbiał bitkę, rozpustę i chlanie na umór. Nie rzucał pieniędzy na biedotę czy na inne "zbożne" cele. Nie zanosił modłów do bogów. Nie służył własnym rodakom. Nie bronił dziewic w opałach, ni też na etykiecie innej niż karczemna się nie wyznawał. Kompanów jednak traktował dobrze, szczególnie, że w kupie nie trzymały ich żadne przysięgi a zwyczajnie upodobanie do własnego towarzystwa. Oczywiście zatem, że otrzymają od niego obiecaną broń. To w sumie nawet inwestycja - jeśli już nie mieć tego za zwykły poryw szczodrości spowodowany sukcesem.

Medyk zaś monety miał otrzymywać, tak jak mu obiecał. Może się nie popisał, ale cóż... Łatwo też nie miał. Życie zaś uratował i przy okazji sprawność w ciele się zachowała a to, w połączeniu z dobrym nastrojem, do takiej decyzji Rickarda pchnęło. No i oczywiście uważał nadal, że człek wdzięczny i pozytywnie do jego osoby nastawiony będzie lepszym sługą. Szczególnie, gdy mowa była o medyku, który łatwo mógł mu życie odebrać, gdyby tylko chciał.

Hmm... Jeśli tak faktycznie było z tym Czarnym Murem, pewnikiem o tym widział, już tyle w mieście będąc. Cóż, w takim wypadku najlepiej szukać innych sposób kontaktu. Może jakaś działalność czy coś? Wystarczyłoby popytać i poprosić o przekazanie wiadomości. Jakby co to Robert miał powiedzieć, że to chodzi o jegomościa, co to słynnego Białego Lwa położył - pewnie ludziska już go kojarzyli i na pewno będzie to dobra motywacja, by w ogóle poważnie do tej prośby podejść.

- Umm... - Westchnął, podnoszą się na łokciach. - Tak, dobrze trafiliście... - Odparł. Co zaś do tego, czy pomoc przyjął to i owszem. Aczkolwiek na żadne "zostańmy sami" chętnie by nie przystał a i warunek był taki, że jego medyk te "metody pomocy" by ocenił. Nie chciał być chamski i za pomoc wdzięczny był, ale zaufanie to to był taki towar dość deficytowy, którym człek winien nie szafować zbyt szczodrze wobec obcych.
Ogólnie był ciekaw, kim ten człowiek jest, jakie ma talenty i skąd pochodzi. Oczywiście, jeśli dzielić się tą wiedzą nie chciał a jeno by pomóc miał, to nie nalegał. Wtedy po prostu by się rozstali i zależenie od odczuwalnych efektów, byłby podziękował swemu "zbawcy" lub nie. Podziękował w walucie naturalnie - ale jak, to od efektów zależne.
Finalnie zostawało czekać na kupca i na to, co powie.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Sob Paź 03, 2020 7:16 pm

- Na wielkie wichry... - westchnął uzdrowiciel. - Nie, nie musimy zostawać sami, to wizyta medyczna, a nie schadzka w burdelu. Chociaż sami nie sami, kto co lubi, prawda? - zażartował i ściągnął kaptur. Oczy starca miały niezwykłą barwę głębokiej zieleni, a ich żwawość niezwykle kontrastowała z jego, zdawałoby się, osłabioną, starczą powierzchownością i przygarbioną sylwetką. - Za nadzór medyka muszę podziękować, nie sądzę by nawet zdolny uczony pojął w pełni moją sztukę, a nie mam też czasu by na niego czekać - rzekł, a faktem było, że lokalny niewolnik był niezbędny towarzyszom Rickarda by załatwić wszystkie sprawy, więc nie było go obecnie w pokoju i prędko wrócić nie miał. - Jak jednak widzicie jestem nieuzbrojony i nieodziany w pancerz, twój towarzysz zaś pewnie sprawnie przebiłby mnie mieczem, gdybym uczynił coś nie tak. Smarować cię niczym czy poić nie mam zamiaru, więc trucizny, która zwali z nóg po paru dniach nie macie się co bać.
Mężczyzna odstawił swoją torbę na jakiś wolny stołek.
- Moja sztuka jest bardziej subtelna i rzadko spotykana - poinformował. - O ile nadal jesteście nią zainteresowani?

Maester (Los)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Sob Paź 03, 2020 7:38 pm

Na wielkie co?... - pomyślał. Jegomość brzmiał znajomo, ale w Westeros to się bardziej coś o "oddechu Ojca" mówiło, albo "cyckach Dziewicy". No ale, choć słowa brzmiały znajomo, to jednak jegomość akcent miał jemu nieznany. Ani chybi musiał po prostu znać ich mowę a pochodził zaś z daleka. Nieważne, mało to istotne na co "zaklinał".
- Zdolny uczony by nie pojął? Ha... Brzmicie, jakby to magia waszą ofertą była. - Rzekł. No bo na czym to uczeni się nie znali? Poza zdobywaniem kobiet - na to w większości byli zbyt nudni. Poza tym jednak wychodził wynik "magia". Uczeni nie znali się na magii a często też kwestionowali jej istnienie, tak jak większość maesterów, których poznał. No a jakby to mało było na wniosek, to przecie jeszcze prawił, że smarować go niczym nie będzie i poić też nie - to jak to bez tego leczyć, jak nie magią albo sztuczkami jakimiś, co to ją udają? No, ale może to on się nie znał kompletnie, bo i przecież całe życie leczonym bywał a nie leczącym. Tak czy siak...
- Godzę się. Jeśli pomoże mi to szybciej wstać, to się, cholera, godzę. Działajcie. - Rzekł zdecydowanie. Przy okazji jakby już tam nad nim ślęczał i go leczył, to mógł powiedzieć, co też go z Białym Lwem poróżniło. O ile oczywiście nie było to tajne - jak było to on żadna wścibska baba, wiedzieć nie musiał.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Sob Paź 03, 2020 8:13 pm

- Dobra decyzja - pochwalił Rickarda staruszek i przystawił sobie stołek do łóżka, na którym leżał Tarth.
Z bliska rycerz mógł zobaczyć, że szczyt kostura mężczyzny zdobił kunsztownie wyrzeźbiony w drewnie kruk, wokół którego opleciona była siatka z koralików, srebrnego łańcuszka, kolorowych ptasich piór oraz małych dzwoneczków. Stary mężczyzna uderzył mocno kosturem w ziemię i dziób ptaszyska rozwarł się powoli. Cienką strużką poczęła z niego spływać woda.
- Więc... - starzec oparł kostur niedaleko i przysiadł na stołku. - Zaczynajmy.
Mężczyzna nie oglądając się machnął ręką w stronę kostura. Strumyk wody oderwał się od ciemnego drewna i popłynął prosto w stronę jego dłoni, po czym niesiony nimi skierował się w stronę Tartha. Tajemniczy starzec obie dłonie zatrzymał na klatką piersiową Rickarda. Nie dotykał go, ale rycerz poczuł jak obmywa go chłodny i kojący płyn, który przed chwila wydobył się z kostura. Ciecz nie wsiąkała jednak w ubrania czy inne nakrycia, zupełnie jakby robiła jedynie to na co zezwolił jej siwy magik.
- Hmm... Sarnorczyk zabił mojego przyjaciela, powiedzmy... - wyjawił czarownik, przesuwając powoli dłonie nad Rickardem. Z każdym ruchem jego ciała przemieszczała się również woda. - Młody był i głupi, ale chciał zawalczyć. Poprosiłem go więc by okazał mu litość kiedy już z nim wygra, ponieważ że wygra wątpliwości nie miałem. Obiecałem się nawet odwdzięczyć hojnie. Nic nie odpowiedział, a później zadał ostateczny cios.
Kilka minut jeszcze i operacja została zakończona, a woda zniknęła. Zupełnie jakby w pełni wstąpiła w Rickarda, który teraz rzeczywiście czuł się... lepiej. Jakby orzeźwiony i żwawszy. Cleos i Jaime prawie przez cały czas patrzyli się za to na mężczyznę z niedowierzaniem. Ten drugi nawet przez chwilę siedział z rozdziawioną gębą, póki nie zorientował się ja głupio musi wyglądać.
- Gotowe. Wciąż radziłbym się nie przemęczać, acz na nogi staniesz szybciej niż miałeś - oznajmił staruszek i wstał, chwytając pewnie swój kostur. - Moja praca tutaj została zakończona, życzę więc wam panowie rychłego powrotu do zdrowie i powodzenia w dalszych przygodach.
Jeżeli Rickard jakieś pieniądze chciał zaoferować, to starzec odmówił. W końcu to on tutaj się odwdzięczał, a nie świadczył usługi.



Maester (Los)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Sob Paź 03, 2020 9:07 pm

Nie szło się nie dziwić, kiedy tak żywa chyba woda rozchodziła się po jego ciele. No magia jak w mordę strzelił, kurde. Także też japę rozdziawił i patrzył się na ręce jegomościa. Cóż się dzieje? Cóż on mu czyni? Czy powinien to przerwać? Hmmm... Nie. Czuł się lepiej, więc po prostu ułożył się wygodnie i korzystał. Nie był przecież, jak wiadomo, pobożny, więc i przeciwko magii nic nie miał. Przynajmniej takiej. Jeśli faktycznie też istniały jakieś klątwy, to trzeba było się jednak przestać naśmiewać ze starych dziwnych bab i kupić im placuszek, jak proszą. Lepiej na placuszek wyłożyć, niźli potem sraczkę przez tydzień mieć.

Westchnął. - Wojownik walczy i kiedyś zginąć musi. - Odparł. Bo i co miał powiedzieć? Czy on zachowałby się inaczej? Cóż, może i tak... Nigdy nie lubował się w mordowaniu słabszych od siebie - szczególnie tych dużo słabszych. Chyba, że bardzo mu zaszli za skórę. W sumie zależałoby to od kilku zapewne czynników.
- Tym razem to on padł. Biały Lew nie żyje i nic już nie znaczy. - Rzekł, może nieco przesadnie patetycznie. Wszakże wciąż był dopiskiem przy jego imieniu. Rickard, ten który zabił Białego Lwa - to było coś warte, coś znaczyło. Chyba. Ale jeśli tak, to trzeba było się tym cieszyć.
Chciał i zaproponował zapłatę, ale nie kłócił się, kiedy magik odmówił. Nie był z tych przesadnie grzecznych, co to cały czas nalegają. Pożegnał zatem czarownika, podał mu rękę i podziękował, życząc szczęścia w podróżach. Teraz pozostało już czekać na tego całego kupca i jego gadkę.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Wto Lis 24, 2020 2:21 am

Staruszek uśmiechnął się do Rickarda i uścisnął mu prawicę na pożegnanie. Krzepy olbrzyma może nie miał, ale parę w łapie zdecydowanie miał większą niż sugerowałby jego kruchy wygląd. Jednak jak Tarth mógł już zaobserwować nie należało raczej brać jako pewnego nic co widać było po tym mężczyźnie na pierwszy rzut oka. Pieniędzy, jak rzekł wcześniej, magik odmówił. Podziękował jeszcze raz i odszedł, dług wdzięczności został spłacony.

Kilka godzin później


W końcu wrócili też towarzysze Rickarda, którzy powiadomili kupca o jego stanie i otrzymali od niego wiadomość zwrotną. Jeżeli Tarth był w tak złym stanie, to kupiec wolał pozwolić mu odpocząć by mogli porozmawiać bez zbędnych ograniczeń. Z tego względu zapowiedział swoją wizytę u nowego czempiona areny za dwa dni. Co do drugiej sprawy... Za Czarny Mur to nie szło wejść, a jego strażnicy byli średnio skorzy do współpracy. I kto by się im dziwił? Gdyby od każdego brali wiadomości dla Starej Krwi, to zaczęliby być nimi najpewniej zasypywani dzień w dzień...
Popytali jednak na mieście, a o trop trudno nie było. Wskazano im duży budynek w porcie, gdzie mogli skontaktować się z reprezentantami jegomościa. Ewentualnie polecono im iść do świątyni. W porcie trochę poszukali, trochę poczekali, ale w końcu porozmawiali z kimś, komu udało się powiedzieć, że idą od Rickarda Tartha, zabójcy słynnego Białego Lwa. Walka na arenie była głośna, o czym Rick pewnie dobrze wiedział, więc też nie dziwota, że wzięto ich wówczas trochę poważniej. Zarządcy powiedzieli, że przekażą prośbę o spotkanie do swego pana.

01/10/10PZ

Do Rickarda przybyła odpowiedź. Jeden zarządca z dwoma strażnikami, aby eskortować go na spotkanie, o które prosił. Pierwszy mężczyzna - zadziwiająco - wyglądał jak westeroski maester. Miał szarą szatę, łańcuch i wszystko. Nawet mówił płynnym wspólnym jak rodowity Westerosyjczyk. Pozostali dwa byli postawnymi jegomościami w ciemnozłotych pancerzach płytowych z dobrą stalą pod ręką. Przyglądając się ich zbrojom Tarth mógł stwierdzić, że mimo ozdobnego koloru oraz delikatnych zdobień była to porządna robota, a sam strój zdecydowanie nadawał się do walki i nie był jedynie paradny.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Wto Lis 24, 2020 5:39 am

Chętnie by starca podjął posiłkiem oraz napitkiem, ale szczerze powiedziawszy to nie miał na to sił. W tym jednak stanie to nic dziwnego - przecież śmierci ledwo co umknął. Tak więc rozstali się a wojak został w łożu z nowymi informacjami o świecie, które nawet ktoś o jego w miarę przeciętnym rozumku musiał rozważyć. Ciekaw był tutaj, czy jak się u kogoś możnego zatrudni to ten możny będzie miał takiego uzdrowiciela. Wychodziło na to, że w tym Essos to to wcale nie są największe dziwy a gadanie jakoby mieszkańcy upadłego imperium parali się magią wcale nie były specjalnie przesadzone. No ciekawe... Ciekawe. Nie wiedział, co o tym dokładnie myśleć. Z jednej strony nie podobało mu się, że ktoś może obarczyć go klątwą z którą jego mięśnie sobie nie poradzą. Z drugiej to taki uzdrowiciel miła rzecz, szczególnie jak kto często walczy. Z dwojga tych rzeczy to chyba jednak bardziej był rad perspektywą, że może ktoś taki będzie nowemu panu służył. Może...

Ci kolorowi jegomoście z maesterem to było zaskoczenie. Kurde... Chciał się spotkać, to prawda. Jednak mówił swoim chłopakom, naprawdę informował ich, że chce tego, kiedy już wydobrzeje bardziej. W końcu wiedział, i to też im mówił, iż nie może marnotrawić sobie od tak czasu ważnej persony. Ona, ta persona znaczy, tu nie przyjdzie dla jego kaprysu. Zaś on w takim stanie to on też tak średnio z chodzeniem.
Wychodziło na to, że musiał przeprosić i wyjaśnić sytuację. Zaś jeśli ich pan chciałby - to już pewnie posłańcy musieli ocenić - się widzieć z poszarpanym ochłapem mięsa w bandażach no to cóż... Lektyka. Trzeba było zorganizować lektykę. Zgadywał, że może to chwilę zająć, ale nie byłoby rzeczą niemożliwą, prawda? Chociaż może i tak. Bogaci w nich jeździli i to oni nimi dysponowali. No ale jakby się coś znalazło, to z pomocą medyka by się odświeżył, przebrał i wybrał. Wziąłby ze sobą Roberta do pomocy, żeby posłużył mu ramieniem. Obaj naturalnie szli bez pancerzy i broni. No, obaj wzięli takie nożyki na wypadek poczęstunku, ale temu daleko było do broni. On też wziął swój wspaniały topór - jako... element nowego wizerunku. Wziął też medyka z medykamentami, na wszelki wypadek. Pozostali dwaj kompani mieli zaś tu być, nie upijać się i sprzętu pilnować.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Sro Lis 25, 2020 6:56 pm

W kwestii transportu zorganizowanie czegoś co pozwoliłoby Rickardowi uniknąć używania własnych nóg było o wiele łatwiejsze niż mogłoby się wydawać. Volantyskim zwyczajem każdy człowiek o odrobinę wyższym statucie powinien podróżować za pomocą palankinu, hathaya lub lektyki. Było to w mieście tak powszechne, że nawet zagraniczni kapitanowie czy kupcy wiedzieli, że spotykając w Volantis osobę podróżującą pieszo nie powinni brać jej nazbyt poważnie, a sami także unikali przemieszczania się przez miasto na własnych nogach. Widząc jednak w jakim stanie jest Rickard - o czym albo jego towarzysze, albo ludzie z portu zapomnieli wspomnieć - przysłany zarządca po chwili wahania zgodził się przekazać swojemu panu, że na razie Tarth nie jest w dobrym stanie.
Wkrótce później do gospody przysłano wiadomość, że trzeciego dnia bieżącego księżyca w okolicy południa po Rickarda przysłany zostanie palankin, aby mógł przybyć na spotkanie.

02/10/10PZ

Tym samym pierwszy nadszedł dzień przybycia kupca, który wcześniej był patronem Białego Lwa, a wraz z nim podarunku w postaci beczki wybornego wina. Mężczyzna jakiego przyszło Rickardowi ujrzeć nie był nawet bliski wojownikowi, którego nie tak dawno temu zatrudniał - podwójny podbródek oraz niemały brzuch świadczyły o umiłowaniu obfitych posiłków, a to jak często raczył się winem w trakcie rozmowy wskazywało na to, że nie żałuje sobie również alkoholu. Odziany był w niezwykle bogate szaty oraz elementy kosztownej biżuterii, zaś otaczająca go woń perfum, mocnych i słodkich, była tak silna, że zdawało się, iż cała komnata została nimi nagle zalana. Po miłym powitaniu i wyrażeniu wielkiego uznania dla zdolności Tartha kupiec postanowił szybko przejść do rzeczy, zaś jego oferta była raczej łatwa do przewidzenia...
- Niefortunnie twoje wielkie zwycięstwo, drogi przyjacielu, pozbawiło mnie niezwykle cennego pracownika - powiedział, siląc się na okazanie smutku. - Rzecz jasna nie żywię urazy. Mało tego, pomyślałem, że któż by był lepszym kandydatem by zastąpić pustkę po Białym Lwie niż ten, który zdołał go pokonać! Chciałem więc zaproponować ci patronat taki jak ten, który otrzymał i on. Ba! Nawet lepszy, skoro ukazałeś się jako sprawniejszy wojownik - rzekł kupiec. - Wkrótce w Volantis odbędą się wybory na Triarchów, a jedną z form własnej reklamy dla kandydatów są pojedynki toczone w ich imieniu przez wielu sprawnych wojowników. Chciałbym więc byś przyjął mój patronat i walczył na arenie przynosząc sławę zarówno sobie, jak i mnie, a podczas dni wyborczych pokonał każdego kto śmiałby twierdzić, że jego kandydat jest lepszy niż ten, którego poprzemy - przedstawił swoje oczekiwania kupiec, używając słowa "poprzemy" zupełnie tak jakby Rickard już się zgodził, a nawet miał prawo głosu przy podjęciu decyzji. - Z mojej strony oczekiwać możesz oczywiście pełnej opieki jaką patron powinien zapewnić! Wygodne komnaty, miejsce do ćwiczeń, najlepsi medycy by opatrzeć twe rany, najlepsi kowale by doglądać ekwipunku. Poza tym rzecz jasna przyjemności by zrelaksować się po walce - jadło, alkohol, kobiety, nic z tego nie zabraknie. Przy okazji dodatkowe honorarium do każdego zwycięskiego starcia na arenie i podczas wyborów. Zależnie od przeciwnika oczywiście, ale przeciętnie w okolicy pięćdziesięciu złotych monet od walki.

Maestera
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Czw Lis 26, 2020 6:35 am

No cóż... Jeśli miałby tam decydować, to wolał siodło albo własne nogi. Niemniej, z powodu otrzymanych ran musiał się zdecydować na taki a nie inny środek transportu. Dobrze się w takim razie złożyło, iż tradycje tutaj takie właśnie a nie inne. Ciekaw był, tak swoją drogą, jakby to rozwiązali w bardziej znajomych krainach. Pewnie z racji na utytułowanie pofatygowano by się do niego. No, nieważne. Przeprosił, że tak to chujowo wyszło i tyle.

Przeszedł kupiec, wino - za które wojak podziękował (w sensie wyraził wdzięczność a nie odmówił) - dał i swoją ofertę przedstawił. No i... Kurde, nie była ona zła. Przeciętna walka a premia to pięćdziesiąt złotych monet. Całkiem ciekawe, obiecane warunki też niezgorsze. Tylko ten, kariera gladiatora to nie było coś o czym akurat Tarth by marzył. Naturalnie mógł walczyć i sprawiałoby mu to przyjemność, ale przy tym oczekiwał też innego rodzaju służby. Nie ma co się okłamywać, zainteresował się konkretną osobą z miasta z tegoż tytułu, iż człek ten organizował wyprawy w interesujące miejsca i zdawał się przykładać rękę do konfliktów zbrojnych. Gdyby Pan Aemion sobie sadził, powiedzmy na ten przykład, marchew i leniwie pomnażał bogactwo, to w życiu by się jego osobą nie zainteresował.
- Uczciwe przedstawiacie warunki. Jednak z racji na jedno takie spotkanie to będę wam w stanie odpowiedzieć pojutrze. - Rzekł. Tak normalnie, nie siląc się tam na jakąś specjalną grzeczność czy coś. Nie żeby był niegrzeczny, ale po porostu płaszczenie się i słodkie słówka pasowały do niego jak wstążki do kolczastej maczugi. Albo sutki do napierśnika... Jakość tak.
- Ach, jeśli nadal będziecie o mnie myśleli, pamiętać musicie, że kompanów nie porzucę. To też jednak zacni wojacy, choć jeno w pancerzach walczą. - Dodał. Nie wiązał z tym człekiem nadziei w sprawie zatrudnienia, ale skoro furtka mogłaby zostać otwarta. Kto wie, czy jutro nie wyleci na kopach z rezydencji tego Belarysa.

Tak czy siak, więcej do gadania nie miał. Był gotów na kupca uprzejmego i nieuprzejmego - tutejsi ludzie stanowili dla niego jeszcze zagadkę, więc jaka ta reakcja by nie była, po prostu sprawę przemilczał. Chyba, że to naprawdę było coś wyjątkowego.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lis 26, 2020 11:21 pm

- Oczywiście, nie ma potrzeby by się śpieszyć - powiedział wyperfumowany bogacz. - Mam jednak nadzieję, iż dobrze rozważysz moją ofertę, przyjacielu. Niewielu jest w stanie taką uzyskać, a powiem już teraz, że jej warunki mogłyby się nawet polepszyć przy pomyślnych wiatrach i odrobinie wspólnej pracy - oświadczył całkiem pewnie mężczyzna, upijając zaraz po tym łyczek wina. - Kompanów pod swój patronat oczywiście również chętnie przyjmę skoro poświadcza za nich tak wspaniały wojownik. Nie na takich samych warunkach oczywiście, ale zdecydowanie nie będą mieli powodów by narzekać.
Kupiec dopił wino i odstawił kielich na najbliższą sobie powierzchnię płaską, po czym podniósł się ociężale z miejsca. Poprawił szaty zamaszystym ruchem i już wydawało się, że będzie się żegnał, kiedy postanowił zadać jeszcze jedno, małe pytanie.
- Ach... jeśli można wiedzieć, cóż to za spotkanie? - spróbował wybadać Rickarda. - Czyżbym miał już konkurencję? Ha, ha...

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9615
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Rickard Tarth Pią Lis 27, 2020 1:44 am

Ach... Przyjmie jego i jego kompanów a do tego mogą liczyć, że przy "wspólnej pracy" będzie można liczyć na poprawienie się warunków umowy. Ciekawa opcja, gdyby pierwotny plan zawiódł, chociaż wcale nie był pewien, co ma sądzić o tej "wspólnej pracy". To znaczy wydawało mu się, iż raczej chodzi po prostu o to, jak by się współpraca z czasem układała, ale też nie mógł nie odnieść wrażenia, że może iść o coś więcej. Może miałby się podłożyć albo coś. Jegomość wyglądał mu na takiego cwanego grubaska - ale może było to po prostu niesprawiedliwe ocenianie osoby po jej walorach zewnętrznych. Faktem jest, że mało estetyczni ludzie to tak średnio budzą zaufanie, nawet jeśli samemu jest się mało estetycznym. No a ten... Akurat on sam wyglądał jak coś, co łazi nocą po wsiach i wykrada dzieci z kołysek, żeby je potem pożerać.
Ostatnie pytanie średnio mu się podobało, ale zgadywał, że może paść. Na miejscu kupca sam pewnie by je zadał - zwykła ciekawość, a przynajmniej tak byłoby z jego strony.
- To niewykluczone. - Odparł zdecydowanie, ale nie z ostentacyjną dobitnością. Nie chciał niczego komunikować, palić za sobą mostu, po prostu odpowiedział na zadane pytanie bez wdawania się w szczegóły. Nie kłamał też... Sam nie wiedział, jak jutro pójdzie umówiona rozmowa.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Gerold Goldberg Sob Sty 23, 2021 12:26 am

Prosto z ulic 9/11 - 10 PZ

- Na złote gacie Lancela Lannistera! To miejsce będzie idealne! - Wskazał palcem i bez namysłu wparadował do środka. W środku zaś zaswędziały go w pierwszej chwili pejsy, gdy spostrzegł, że karczma to było leciwe określenie dla tego urządzonego z przepychem przybytku godnego może nie komnat królewskich na Casterly, ale zdecydowanie ważkich chorążych. No ale mieli balować, więc balowali. Była ich niespełna dziesiątka, więc obsługa połączyła dla nich trzy stoliki, doniosła krzeseł i tak dalej. Dla człeka z Westeros.. było jak w domu.

Szybko zebrano zamówienia, przyniesiono alkohol oraz przystawki, a później miały się zjawić dania główne.. Goldberg na ten przykład - fan morskich stworzeń - głównie przebierał dziś w owocach morza. Właśnie połknął zdradziecką ośmiorniczkę, która chciała mu się przyssać od wewnątrz do gardła, popił i kontynuował:
- No i ten ser Rufus właśnie z Zachodu pochodził. I normalnie na pokładzie konia dosiadał, przerzucili kładkę do abordażu, a tamci tylko pierzchali! W końcu rycerz w pełnym rynsztunku, KONNO, a z drugiej strony jacyś bieda piraci w zdziadziałych portkach z jakimiś sztućcami. No i skubany tak ich tam wystraszył, że kilku zadźgał, a reszta się w niewolę poddała! - Po chwili namysłu wzniósł kielich w toaście - Za najdzielniejszego lub najgłupszego rycerza Westeros! Cud, że nie wpadł do morza!

Potem zaś przypomniało mu się co Redfort rozprawiał na ulicy i zawadiacko pogroził mu palcem.
- Nie bądź taki zatwardziały. Jak zobaczysz co do zaoferowania mają pewne miejsca to nam nie będzie trzeba cię nigdzie zaciągać. Gwarantuję, że zrobi ci się cieplej niż przy tej kuli ognia przedwczoraj, hehe. - W zasadzie mieli przy stole dwie kobiety - Vaerę rodem ze spalonych włości i Aereę. O ile z tą pierwszą pewnie coś w przeszłości już było, to z drugą Goldberg znał się stosunkowo od niedawna, więc.. - Chociaż nie wiem, czy ktoś zdoła przyćmić panie siedzące tu z nami. - Skłonił głową ku kobietom - A właśnie. Czy Ty aby Leonardzie nie smalisz cholewek do panny Royce? Dlaczego nie ma tu jej z nami? Nie musiałbyś walczyć z pokusami.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Aerea Artigar. Sob Sty 23, 2021 12:34 pm

Karczma, którą wybrał mag, była okazała. A przynajmniej przyzwoita. Widać, że ten człowiek miał gust, był w końcu magiem a nie jakimś kuglarzem z dzielnicy biedoty. Zaklaskała w dłonie widząc, że będą się bawili we wspaniałym otoczeniu i z pewnością przy porządnych trunkach i jedzeniu.
Zestawiono stoły i krzesła, by cała hałastra się pomieściła. Zajęła miejsce pomiędzy Vaeronem a Geroldem. Ponieważ była już lekko pijana, to nie bawiła się w pozory i zamówiła tłuste mięsiwo oraz piwo i wino. Otłuszczone palce raz po raz wędrowały z kawałkami golonki do jej ust, w które później wlewała piwo. Całkiem sporo piwa.
- To ten Rufus to zuch. - krzyknął Vaeron podnosząc raptownie kufel z piwem wylewając trochę trunku na stół. - Za Rufusa!
- Za Rufusa! - powtórzyła Aerea już widocznie nienaturalnym głosem.
Od razu nadstawiła ucha, gdy zeszło na temat Leonarda. A więc był zakochany! To dlatego jakoś pozostawał nieugięty na jej piękno i drobne gesty, przez które tuzin innych adoratorów już lizałoby jej stopy. Cóż...nie była aż tak zła, by psuć czyjś związek, więc skreśliła w tym momencie Leonarda na stałe. Zarumieniła się i zachichotała, gdy Goldberg powiedział ładny komplement. I w tym samym czasie poczuła, jak męska dłoń ściska jej kolano i wędruje w kierunku jej krocza. Walnęła ją.
- Vaeron, nie teraz. - syknęła.
Ten w odpowiedzi się tylko zaśmiał rubasznie, ale zainteresował się teraz jadłem.
Artigar również pochodziła z dawnej Valyrii, pamiętała nawet jej świetność tuż przed Zagładą. Dlatego też nawet podświadomie czuła sympatię i więź z towarzyszką Goldberga, Vaerą.
- No, Leonardzie! Jesteśmy tu by się zabawić! Szkoda by było, gdybyś ty jeden siedział sam. Może kogoś posłać po twoją panienkę? Chyba że się przełamiesz? Wiele tu kelnerek!
Aerea Artigar.
Aerea Artigar.

Liczba postów : 113
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Gerold Goldberg Sob Sty 23, 2021 4:38 pm

- O właśnie! Panna Aerea mądrze mówi. Pora jeszcze wczesna, do portu nie tak znowu daleko. - Dolał mu piwa z dzbanka, żeby dodać kurażu - Zastanów się i zdecyduj tak, żebyś później nie żałował. Aby dzisiaj trzymały się nas same ciekawe pomysły i dobre decyzje! - Bez litości wznosił kolejne toasty, narzucając tempo, które może i lord Grafton by wyśmiał, lecz dla przeciętnych śmiertelników mogło graniczyć z niebezpiecznym, jak na stosunkowo wczesną jeszcze porę.

- Viselonie, podpowiedz mi proszę, jak się nazywało to miejsce o którym opowiadałeś, gdy siedzieliśmy na Smoczej Skale? - Goldberg przymrużył oczy, szukając w pamięci umykającej mu informacji.
- Qogror Lentor? - Pstryknięcie palcami zadowolenia - Ano tak, jest w Volantis taki przybytek, gdzie zbierają się goście, a gospodarze dzielą ich i ustawiają parami za zasłonkami. Każdy dostaje tabliczkę z numerkiem. Rozmawia się albo robi inne rzeczy przez zasłonkę i co sygnał przechodzi za następną. Na koniec jak się kto komu spodoba, to dostaje się pokój, a jak nie, to zawsze czekają chętni pracownicy i pracowniczki. W zasadzie parę przecznic stąd. - Viselon obdarowywał ich wiedzą, a Goldberg studiował tylko wyraz twarzy zebranych, by skwitować:
- Czyli technicznie rzecz biorąc to nie burdel. - I posłać wymowne spojrzenie Redfortowi.

- To skoro mamy przed sobą noc przygód, może każdy dla zapoznania opowie o sobie jakąś ciekawostkę? - Pałeczkę przejęła Vaera - Jako podlotek pod okiem mamy uczyłam się gry na harfie. Rodzice chcieli mnie wydać za dobrze urodzonego chłoptasia, któremu się podobało jak gram, ale był okropnie głupkowaty. Uciekłam statkiem do Lys. Ot, żeby im pokazać, że mam własne zdanie.. tylko, że nikogo za mną nie wysłali. Potem się okazało, że to kwestia Zagłady. Ale hej! Zaczęłam życie na własnych warunkach i... - ... i dzięki temu mieliśmy okazję się poznać te parę lat temu. - Dokończył Marano i pocałował dziewczynę w czoło. - Zabawna historia, bo poznaliśmy się właśnie w takim jednym przybytku, gdzie bard jaki chyba pijany był i okropnie rzępolił, a Vaera zrzuciła go z postumentu i sama dała koncert, hehe. Ludzie klaskali aż uszy bolały, hehe.

- A właśnie. Może jak chwilkę posiedzimy, żeby się jedzenie uleżało, to wybierzemy się gdzieś na tańce? - Rzucił kolejną propozycją, gdy kolejka z ciekawostkami doszła do niego, to chwilkę się zastanowił i rzucił klasykiem:
- To jak już kręcimy się wokół Valyrii, to w czasie Zagłady byłem w Draconys. Pół miasta się zawaliło praktycznie.. o, a to mi przypomniało, hehe coś całkiem innego. Kojarzycie królestwo Burzy? - pytanie było głównie do osób spoza Westeros - Mniej jak pół roku temu robiłem im za swata i jechałem do Arrynów. Trzy czwarte dystansu za mną, a tu się okazuje, że księżniczka zwiała do królestwa obok i z miejsca wyszła za mąż. No to dawaj na koń i z powrotem z Doliny do Burzy, a tamci, że jak tak, to teraz do Casterly. Heh, najdłuższe chyba zlecenie, jakie miałem w życiu. Płacili chujowo, ale legalnie można było sobie pozwiedzać komnaty królewskie i porozmawiać z królem, więc w sumie wspominam pozytywnie, chociaż drugi raz bym już chyba nie jechał, hehe.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Aerea Artigar. Nie Sty 24, 2021 2:58 am

Artigar przyklasnęła.
- Taki przybytek brzmi znakomicie! Muszę go zobaczyć! - bardzo zaintrygował ją pomysł takich spotkań z anonimami. Może warto takie coś zaimplementować w swoich burdelach? Najpierw chciała zobaczyć, jak to wygląda w praktyce. - Viselonie, zaprowadź nas tam potem, proszę. - uśmiechnęła się

Zabawa w ciekawostki też się jej spodobała. Słuchała uważnie, co kto mówił, a gdy przyszła jej kolej, to westchnęła teatralnie.
- Jestem ze Starej Valyrii, z dużego, dobrego rodu. Pamiętam jej świetność. Ponieważ byłam z bocznej linii mojego rodu, to szukałam szczęścia w posiadłościach rodowych w Pentos i dzięki temu przeżyłam jak i kilku innych Artigarów. Prowadzę stocznię, ale najbardziej jestem dumna ze swoich burdeli i niewolnic, które osobiście przyuczam do zadawalania klientów. - puściła oczko w bliżej nieokreślonym kierunku. - Ostatnie miesiące jednak nie były pomyślne, dlatego szukam złota tam, gdzie szukam. - uśmiechnęła się smutno, lecz zaraz pisnęła, gdy poczuła uszczypnięcie na udzie. Veirgar zaśmiał się rubasznie.
- To teraz moja kolej. Też pochodzę ze Starej Valyrii, z drobnego rodu kupieckiego, żadnych szlachetnych krwi w sobie nie mam. Gdy nastąpiła Zagłada, akurat przebywałem z ojcem w Lys, gdzie handlowaliśmy winem i niewolnikami. Wieść o tej tragedii, wskutek której zginęła moja matka, wszyscy znajomi, cały dobytek, zniszczyła mojego ojca. Popadł w alkoholizm i długi. Nie chciałem utonąć razem z nim i szukałem szczęścia jako najemnik. Traf chciał, że spotkałem obecną tu Aereę, która werbowała czystej krwi Valyrian do swojej gwardii. Teraz siedzę tu z wami, jako dowódca tej jednostki. I regularnie pukam tę dziewuszkę. - Zaśmiał się głośnym pijackim śmiechem. Widać było, że przesadził z alkoholem, głupotą albo odwagą. Aerea była jednak również na tyle pijana, by się nie gniewać, tylko uderzyła go otwartą dłonią w twarz.
- Mi na złocie nie zależy. - kontynuował masując zaczerwienione miejsce. - Valyria to mój dom, mój, Aerei oraz moich ludzi. Ta wyprawa może być przełomem. Może odkryjemy jak ją na nowo zaludnić. I odzyskać.
Artigar jednak teraz go nie słuchała, bo kiwała gorąco pomysłowi tańców. Uwielbiała tańczyć. Wysłuchała ciekawostki Godlberga z zaciekawieniem, gdyż Westeros ją intrygowało.
- Bardzo dziko to wszystko brzmi. Mieszkańcy Westeros to chyba jacyś barbarzyńcy.
Aerea Artigar.
Aerea Artigar.

Liczba postów : 113
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Gerold Goldberg Nie Sty 24, 2021 2:35 pm

- Z przyjemnością. Ciekawe, czy Alaesa jeszcze tam pracuje.. - zapewnił i widać było, że w głowie układa mu się już jakiś plan.
- Oo - mruknął - Oryginalnie. - Stwierdził, zdecydowanie zaintrygowany. Przez krótki moment przeszło mu przez myśl połączenie tych biznesów i burdele na statkach; a potem wrócił do rzeczywistości. - Hmm.. w Pentos to ostatnio byłem za dzieciaka. Kto wie, może po wszystkim będzie okazja, żeby zawitać?
Dalej opowiadał Vaeron. Kolejna tragiczna historia i Goldbergowi aż się zrobiło głupio, że sam mając to wszystko, zostawił rodzinę za sobą, w Starym Mieście.
- Lys ma w sobie to coś, co łączy ludzi, prawda? - Vaera zaśmiała się perliście. - Widzę, że Vaeron to chodząca reklama dla tego Pentoskiego biznesu - Goldberg parsknął pod wąsem.

- Jak spojrzeć z perspektywy Essos, to w zasadzie tak. Zawsze w tym temacie przypominają mi się słowa starego znajomego, który podsumował, że gdy ma się kilku niewolników, to człowiek może się skupić na sprawach wyższych, a gdy pracować trzeba co dzień, to i się myśli jeno o pracy.
Coś tam jeszcze porozmawiali, chwilkę posiedzieli i wypili. Goldberg naliczył u siebie z dziesięć kufli. Viselon trzymał się całkiem dobrze, zapewne wypił o wiele mniej, aczkolwiek na niego Goldberg nie naciskał - dobrze, żeby ktokolwiek kontaktował z rzeczywistością. Gdy każdy już zjadł i dokończył kufel, Gerold wstał i - Zapraszam w takim razie na tańce, kto w nogach ma siłę! - gdy zaś trzeba było wstać, to okazało się, że nie dla każdego było to takie proste.

Vaera na ten przykład aż się zachwiała, złapała jedną ręką za blat, a drugą zasłoniła tylko usta, gdy zaczęła się śmiać. Marano spojrzał na nią znacząco, potem na Goldberga, położył mu rękę na ramieniu i było wiadomo, że para już wraca na kwatery. Ciekawe, jak reagował Redfort? Warto było zaznaczyć, że raczej nie mieli zamiaru mu odpuszczać, a Goldberg raz, że całkiem sprawnie potrafił namawiać, to dwa - miał całkiem niezłe argumenty. Pozostało uregulować rachunek i poszukać miejsca z którego słychać było radosną muzykę.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Aerea Artigar. Nie Sty 24, 2021 4:41 pm

- Zapraszam, zapraszam! Przydałby mi się taki mag. - energicznie pokiwała głową. - Spaliłbyś dla mnie wszystkich moich wrogów?

Vaeron był tak pijany, że już nawet  nie zrozumiał żartu Goldberga, ale też się zaśmiał.
- Jestem, jestem.
Artigarówna naliczyła więcej kufli niźli Gerold, ale ile dokładnie, to już nie wiedziała. Była jednak na tyle świadoma swoich działań i otoczenia, że stwierdziła, że Vaeron chyba powinien przerwać, bo jeszcze zrobi coś głupiego. Kazała mu więc przerwać. Ten pokręcił głową z niezadowoleniem i odszedł od stołu.
Aerea szybko straciła nim zainteresowanie, bo poruszone zostały tematy wielce dla niej ważne.
- O tak, nie wyobrażam sobie życia bez niewolników. Podzielam w pełni zdanie tego starego znajomego. Miałabym prać, gotować, sprzątać? Jeszcze czego. Ktoś musi harować, by ktoś mógł myśleć, tworzyć, bawić się...
Chwilkę rozmawiali na ten temat, oraz na inne. Aerea wyrażała stanowiska konserwatywne dla Valyrian. Podczas tej krótkiej chwili spasowała z piciem, by móc bawić się dalej w innych lokalach. Wiedziała, że zimna noc i tak ją trochę wytrzeźwieje. Ochoczo wstała, gdy padło hasło tańców.
Wstała z trudem, co ją zaskoczyło, gdyż sądziła, że lepiej się czuje. Zachwiała się i nieomal nie upadła, gdyby nagle nie zjawił się z tyłu Vaeron, który ją podtrzymał. Widocznie wrócił mu już humor.
- Już, spokojnie, dam radę. - powiedziała do niego, a on ją puścił. - Idź lepiej zapłać za nas, masz tu złoto. - podała mu parę monet.
Gdy rachunek został uregulowany, Aerea zwróciła się do Goldberga.
- To gdzie teraz? Ty i twoi ludzie wyraźnie lepiej znacie to miasto niż ja.
Aerea Artigar.
Aerea Artigar.

Liczba postów : 113
Data dołączenia : 17/10/2019

Powrót do góry Go down

Karczma "Zachód" Empty Re: Karczma "Zachód"

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach