Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Lasy Dorzecza

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Lasy Dorzecza Empty Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Wto Kwi 28, 2020 5:10 pm

***
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Wto Kwi 28, 2020 5:28 pm

11/02/10PZ - wieczór

Wesoła szajka banitów skryta pośród leśnej gęstwiny gawędziła wesoło zgromadzona wokół ogniska. Nad płomieniami przypiekał się właśnie upolowany przez Chudego jelonek, za pilnowanie którego odpowiedzialny był jego młody pomocnik. Rybuch doprawił też zwierzynę jakimiś ziołami, toteż wokół roznosił się przyjemny zapach nadciągającej kolacji. Na razie jednak biesiadnicy częstowali się piwem oraz suchymi racjami.
- No to słuchajcie - powiedział głośno po opróżnieniu sprawnie rogu pełnego ale i głośnym beknięciu. - Baldrick przejechał się do Miecha i Wilfreda wypytać ich czy ostatnio na południe nie jadą jacyś kupcy od miasteczka Harrowaya, to byśmy wyprzedzili takich i zasadzili się na nich u tego... Jak on tam miał... Dorry'ego - oznajmił. - Pewno szybka akcja, jak zwykle. Siedzim w krzakach, zbliżają się, wychodzimy, pieniądze albo życie, trach trach i znikamy z łupem zanim ktoś zwęszy choćby trochę smrodu.
Urwał sobie kawałek chleba, bo w końcu bez chleba to by się nie najadł, i wpakował do gęby, czekając czy ktoś coś innego zasugeruje. Oczywiście był hersztem i podejmował decyzje, ale te skurczysyny wokół czasem miały zajebiste pomysły.
- Gorzej będzie jak żadnych kupców nie będzie - rzucił.- Tam na zachodzie to ostatnio jakieś pajace jeździły i wsie paliły, to kurde chyba nie warto tam jechać... Chociaż może u Wilfreda jakieś zlecenie ktoś zostawił.

Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sro Kwi 29, 2020 1:01 am

Wesoła gromadka bandytów ucichła, gdy szef kazał im słuchać. Słuchali zaś uważnie, bo to się przecież o prace i pieniądze rozchodziło. Gdy zaś już wysłuchali, co też miał im Gerold do powiedzenia, zaczęli dumać nad jakimiś pomysłami. Koncepcja "hop, siup i kasa" do nich przemawiała, ale jak zwykle to bywało, potrzebny był plan i cel. Bo inaczej skończą jak te "pajace" co wsie paliły.
Pierwszy odezwał się Yoren. Mężczyzna wyjął kawałek suszonego mięsa z kubka wypełnionego ale, ugryzł kawałek zmiękczonej wołowiny, przeżuł i wskazał nią na Byka.
- Prędzej to do Solanek. - Zaczął. - Znaczy ten, no... Tam sól mają, to i kupcy są. Ino trzeba takiego brać, jak po te sól jedzie. Bo jak ze solą wraca, to dupa. Po co by nam ta sól? - Dodał. W zasadzie było to dobre spostrzeżenie. Solanki były co prawda niewielkie a do portu statki zawijały głównie po rzeczoną sól, niemniej zapewne byli też i kupcy, transportujący towar droga lądową lub rzeką. Być może na coś by trafili. Jakiegoś kupca właśnie, albo wysłannika lorda, co to ma zapas w spiżarni lorda uzupełnić.
- Albo ten... - Kontynuował Yoren. - Podobno w Dolinie, w Gulltown, to ma być jakiś turniej. Znaczy jest, chyba jakoś tak teraz czy coś. Obiło mi się o uszy. Jakby się tak w tamtym kierunku wybrać, moglibyśmy se coś odłowić, jak będą do domków wracać. - Zaproponował. No i pomysł nie był głupi, ale budził pewne obawy kompanów. No góry i górale, w sumie ciężka przeprawa i nie wiadomo, czy by się na jakiś "połów" wyrobili. Fajno by było tak se zgarnąć te blachy, koniki i okupy, co to je tam mogliby rycerze pobrać, ale sprawa bardzo, bardzo niepewna.

Zaraz jak tak dyskutowali, to zjawił się Baldrick. Ruda dla żartu zapytała go o hasło, on zaś odparł, że "ptaki latają kluczem" i się zaśmiał. Przysiadł sobie, poprosił o trochę pieczystego i kubek napitku, i rzucił, co tam wie. A wiedział, oj wiedział... Bo kupiec im się trafił! I to taki z Essos. Chodziło o to, że pewien jegomość z Braavos pojawił się w Solankach, gdzie regularnie zawijał. I ten kupiec miał syna, co to chciał rycerzy i to całe Westeros zobaczyć czy coś w te stronę, więc jak gdzieś do portu zawijali, to po załatwieniu interesów, zawsze się po okolicy powłóczyli. Tym razem pożyczyli koniki i wybrali się do Harrowaya, znaczy do jego miasteczka. Porozglądali się trochę i pojutrze mają wracać do Solanek.
- Obstawa prawie żadna. Dwóch jakiś tam krzepkich marynarzy, co to się w siodle utrzymać nie umieją. - Rzucił. - Byśmy ich wzięli. Synka zatrzymali a ojciec by nam w zębach okup przyniósł. A? - Wyszczerzył się, czekając na odpowiedź.


Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Faust Flowers Wto Maj 05, 2020 7:48 pm

Po skończeniu kilku badań w kryjówce-laboratorium Fausta i zostawienia reszty eksperymentów, jego przyjaciołom, Flowers w końcu dotarł w miejsce, gdzie spodziewał się znaleźć Byka i jego wesołą kompanię. Przedarł się przez gęstwinę w otoczeniu Victora, Miraka i jego dwóch kochanych misi.
- Ahahah Witajcie! - powiedział szaleńczo brzmiącym głosem i walnął się obok ogniska, kładąc się na miękkim futrze i obszernym tłuszczu, swoich pupilów. Wyjął zza pasa sztylet i zaczął nim dłubać w paznokciach, patrząc wymownie na Rudą Bessy, jak on jej kurwa nienawidził. Wkrótce potem odwrócił od niej znudzony wzrok i wsłuchał się w rozmowę.
- Hehe, ale weźcie nie zabijajcie marynarzy. Mam nową maść i chcę ją przetestować na kimś. - oznajmił, co do kwestii walki raczej się nie odzywał, sam nie za bardzo umiał walczyć, jedynie co to mógł posłać swoje misie do walki.
- W sumie Byczku, chciałbym poprosić kilku Twoich chłopców do pomocy. - zaczął temat. - W Duskendale jest taki jeden chłopek-roztropek, co mi interesy psuje i jak mnie tylko w mieście widzi, to od razu po straż leci. Chciałbym mu się odwdzięczyć za troskę i sprezentować mu pewien trunek, potrzebuję tylko kogoś, kto dostarczy niespodziankę. Ahahahha - roześmiał się, niby mógł skorzystać ze swoich dwóch towarzyszy, ale nie chciał ich spalić w razie czego.
Faust Flowers
Faust Flowers

Liczba postów : 13
Data dołączenia : 12/03/2020

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Sro Maj 06, 2020 12:05 am

Solanki, Solanki, gdzie to... A, no tak, to ta duża wiocha z małym portem! No w sumie i tam by było można jechać, chociaż to trochę dalej i trzeba się przeprawiać przez tę wielką rzekę. Wtedy też Yoren zaproponował jakiś turniej w Dolinie Arrynów, ale to już był w ogóle chujowy pomysł.
- Weź nie pierdol, Yoren - powiedział od razu. - W chuj daleko do tej Doliny i to jeszcze przez góry, a później weź uciekaj jak tam jakaś jedna czy dwie ścieżki żeby wejść i wyjść. No i gdzie my na turniej... Chujowy ten twój pomysł - określił swój stosunek do propozycji jasno i dosadnie, po czym pociągnął łyk piwa.
Szczęśliwie z ratunkiem pojawił się Baldrick, który niósł bardzo ciekawe wieści. Taki gość zza morza to musiał być dziany, Byk pamiętał jeszcze tych panów z Gogoszszos, co u nich był w niewoli. Tyle tam złota mieli, że kurwa chyba nim srali codziennie w wychodku i zbierali. Na pewno by niezły okup za takiego synka dał.
- No, to jest dobra myśl, kurwa - powiedział i klepnął Baldricka w plecy po przyjacielsku. - A tych marynarzy, to zabijać nie musimy jak nie będzie trzeba. Co nam zrobią, łajbą nas na lądzie jebną? - zaśmiał się. Jak ten wariat alchemik chciał sobie potestować jakieś maści, to niech ich sobie bierze. Rzecz jasna jako część łupu. Gerold może i bystry nie był, ale wiedział, że żywy towar, to wciąż towar. W końcu sam kiedyś takim żywym towarem był. Było to trochę chujowe i niby nikomu tego nie życzył, ale czasem jest chujowo, a czasem nie, jak to w życiu. Panowie marynarze będą się z tym musieli pogodzić. Bessy pewnie tylko zerżnie sobie jednego z nich, zwłaszcza jeżeli będzie przystojny. Ta baba była nienasycona. - W chuj daleko to Duskendale, a ja nie mam dużo chłopa - powiedział. - Co to za łachudra, że po prostu nie można mu jebnąć raz a dobrze?
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sro Maj 06, 2020 7:24 pm

- Nie na turniej, tylko ten... - Zaczął tłumaczyć Yoren. - Po turnieju byśmy se złapali jakiś rycerzy, co to by do domków wracali, czy dalej w podróż szli. - Dodał. Jednak i to nie przekonywało za bardzo. Nadal pozostawały kwestie długiej drogi przeróżnych niebezpieczeństw, na ten przykład wspomnianych górali. No i wiadomo, rycerze też bezbronni nie są. Jasne, łup okazały by mógł być, ale no... No chyba nikt się do tego nie palił.

- Ahahaha! Spierdalaj! - Rzuciła Bess. Opowiedziała mu spojrzeniem chłodnym, pełnym nienawiści. Ludziska natomiast się roześmieli, bo chłopaków to w sumie bawiło, że ten... Że jakby tak Bess dorwała chuderlawego alchemika, to co by z nim w złości zrobiła. Wszakże wiadomo, że od nienawiści do miłości tylko jeden krok... Albo to jakoś odwrotnie było.

- A, i ten, szefie... - Baldrick pstryknął palcami. - Wypytałem ja Wilfreda, czy aby nam ktoś ogona nie robi. Znaczy się, bo wie szef, że na nas tutaj dybią. Pytałem ja więc, czy aby kto nie pyta o takich jak my. Czy aby nie szuka. No wiecie... - Zrobił dramatyczną pauzę, po czym uśmiechnął się szeroko. - Ani widu, ani słychu. Nic a nic. - Rzucił. Czyli mieli wolną drogę do zabawy. Znaczy póki co. Bo wiadomo, jak ma się tylu wrogów, to lepiej się za mocno nie wychylać.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Faust Flowers Sro Maj 06, 2020 9:39 pm

Na "ripostę" Bessy w ogóle nie zaregował, zajmując się czymś innym. Nawet śmiech kompanów, go nie wzruszył, nie przejmował się tą kobietą w żadnym razie. Mogła tyle, co jego rodzina ścigająca go od lat, czyli nie za wiele. Kwestia marynarzy jako część łupu była oczywista, działo się już tak od jakiegoś czasu, tylko czasami zamieniał to na złoto, akurat, kiedy zaczynało mu go brakować.
- Ano daleko, ale wystarczy mi jeden albo dwóch, kiedy akurat będę jechał po zapasy. - oznajmił, to nie tak, że potrzebował porywaczy już na ten moment. - Jakiś ulicznik pierdolony. Ahahaha. Ale ma kontakty ze strażą, więc stanowi dla mnie pewien problem. - wzruszył ramionami. - Czatuje przy bramie i jak mnie tylko widzi, to leci do strażników, strasznie wkurwiający, przez niego nie mogę robić interesów. Śmiesznie byłoby go złapać i porobić eksperymenty, a potem z przyszytym kutasem do czoła i obciętym językiem puścić do miasta. Ahahahah - roześmiał się, pomysł z przyrodzeniem na czole, wyjątkowo bardzo mu się spodobał.
Faust Flowers
Faust Flowers

Liczba postów : 13
Data dołączenia : 12/03/2020

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Nie Maj 10, 2020 2:52 pm

- Nikt nas nie szuka? No to zajebiście - klepnął Baldricka w plecy raz jeszcze, to był dopiero łebski gość. Zawsze miał jakiś szczwany plan. - Czyli możemy iść w tany z tym całym Braavosem.
Co, kurwa? Jakiś żebrak wymagał żeby odesłał jednego, albo i dwóch swoich chłopców? No jakiś, kurwa, kiepski żart typu tych od Rybucha. Poza tym... Byk rozprostował i zacisnął parę razy palce dłoni. No jeden paluch, jeden typ, dwa paluchy, dwa typy...
- A ci dwaj to co? - zapytał, wskazując na typów łażących za Faustem. - Kaptur na łeb i do roboty, czy jeden żebrak to dla nich problem? Haha... - Byk parsknął i upił większy łyk trunku. - I w chuj daleko do tego Duskendale po jakieś zapasy. Jeżeli będziemy mieli robotę w okolicy, to można się łachudrą zająć, ale na razie to mamy tego smakowitego Braavosa, ha, więc nie będzie nikt tam się pierdolił dla jednego dziadygi - postanowił, a wydawało mu się to całkiem mądre postanowienie. No, bo gdzie to tak słać Baldricka, Robina czy inną Bessy chuj wie gdzie, kiedy mogą mu być potrzebni tutaj? - To tego... Kończymy żreć, kończymy pić i zbieramy się na tego wycieczkowicza, haha...
Baldrick wiedział co i gdzie, to on miał prowadzić. Robin to był ten, łebski gość w dziczy, to mógł jakoś się kręcić wokół coby upewnić się, że nikt na nich nie wpadnie kto nie powinien na nich wpaść. Ale będzie jazda...
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Maj 11, 2020 10:30 pm

W kwestii ruszania do Duskendale nikt nic nie dodał, ale alchemik musiał się liczyć z tym, że ludzie Byka najpewniej popierali jego stanowisko. Im chodziło o to, żeby się obłowić - mieć na dupy, chlanie i sprzęt, dzięki któremu mogliby dalej napychać sobie kabzy. Prości ludzie, proste potrzeby...

- Szefie... - Zaczął Baldrick. - Wszystko pięknie, ale zaczyna się ciemno robić. - Dodał z uśmiechem. W końcu zaczęli biesiadę wieczorkiem, zaś teraz to już ten... Tak mocniej ciemno było, obóz natomiast był rozłożony i mogliby wypocząć po żarciu i wypitce.
No właśnie... Koleżka jeszcze wyjaśnił Bykowi, że będą czekać na śniadego mężczyznę z brzuszkiem, niezbyt wysokiego. Towarzyszyć ma mu synalek, tak na oko jedenastoletni i oczywiście dwóch krępych marynarzy. Takie informacje były ważne, jeśli nie chciało się popełnić błędu. Oczywiście w tym wypadku wystarczało raczej samo "śniady", bo przecież na pęczki tutaj takich nie było, nie?

- Wszystko pięknie, ale jaki jest plan? - Rzuciła Bess. I coś w tym było, bo wiedzieli po kogo idą i kiedy powinni iść, ale nie konkretnego planu nie było. - Znaczy się, co... Mamy się na drodze przyczaić, czy jak? A może z miasteczka zrobimy im ogon, a?
- Ja bym pułapkę przygotował. Ale i kogoś do miasta posłał. Kogoś, kto podejrzeń nie wzbudzi... - Odparł Baldrick. - Bo jakby jednak co się im tam zmieniło, to tak głupio czekać. Znaczy się, no... Czujka by ruszyła przed tym Braavosem i go wyprzedziła. Taki niby niepozorny wędrowiec. Mielibyśmy sytuację na bieżąco, czy czysto jest. Czy ten, czy założenia się zgadzają. Albo lepiej, o... - Uderzył pięścią w rozwartą rękę, szczerząc się. - Chłopak lubi to całe rycerzowanie. A jakby który z nas rycerza udawał i do towarzystwa im się wplątał, he? Reszta wtedy by na trakciku wyskoczyła, zaś nasz "rycerzy" cap chłopaka za fraki i dyla. Wtedy by nie było ryzyka, że uciekną.
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Faust Flowers Sob Maj 16, 2020 11:09 pm

Gdy Byczek wskazał na wiernych towarzyszy Fausta, ten westchnął, przecież już mówił, że nie może ich posłać, chyba nawet dwa razy. Wiedział, że głowa Gerolda nie była zbyt pojętna, ale żeby miał problemy z załapaniem kilku prostych słów, to już oznaczało coś niepokojącego.
- Hehe dadzą radę, ale może być problem, że i na nich doniesie. - oznajmił, dodatkowo nie myślał wysyłać swoich pomagierów do typowo brudnej roboty, przez którą nie mogliby się już dłużej tam pokazywać i pomagać Flowersowi w zakupach. Wolał wykorzystać Byka i jego mało rozgarniętych pachołków.
- Teraz to nie, chce ich użyć, jak akurat będę wybierał się po zapasy. Trochę poczekamy, ale czemu pytam już teraz, odpowiedź jest hehe prosta, ostatnio jak byłem, to mnie ten zjeb pryszczaty, przegnał. - skwasił minę i splunął do ogniska.
Co do planu napadu, jeśli Gerold nie miał żadnego pomysłu, Faust skorzystał z pomysłu Baldricka.
- W sumie to ci moi mogliby tam podjechać do niego i się z nim wybrać, chyba najbardziej z nas wszystkich na szlachciury wyglądają. W pewnym momencie drogę zastawiłby im misiek. - powiedział żywo i w podobny sposób podrapał jednego koleżkę po czuprynie, ten tylko leniwie stęknął, coś tam machnął łapą i nadal się wylegiwał. - I wtedy myk, wychodzicie wy i kradniecie. - w taktykach to Faust za dobry nie był, ale przynajmniej w jego głowie to dobrze brzmiało.
Faust Flowers
Faust Flowers

Liczba postów : 13
Data dołączenia : 12/03/2020

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Nie Maj 17, 2020 11:00 pm

- Kiepskie to danie sobie rady, jak jeszcze skurwiel będzie miał siłę wstać i donosić na nich - stwierdził po krótkiej kalkulacji, która mu się jakoś tak nie kalkulowała. - No nic, zobaczymy czy będzie po drodze, jak nie będzie to nie będzie, jak będzie to będzie, jak to w życiu.

- Noc to jak dzień, Baldrick. Tylko tyle, że mało widać - podzielił się swoją mądrością z podkomendnym. - Ale jeśli mówisz, że nie ma się co śpieszyć i ten przybysz nam nie ucieknie, to można odpocząć po biesiadzie. Nie ma co się przepracowywać, prawda?
Z tym planem to trochę zaczęli gadać i w sumie to ten pomysł żeby wysłać kogoś to nawet niezły był. I jeszcze pułapkę zastawić wytrawniejszą. No to stwierdził, że tak zrobią, że wyślą Robina. On to nie wyglądał najgorzej, a właściwie to całkiem nieźle się prezentował i do tego był obeznany w leśnej głuszy, to by się sprawdził jako idealny przewodnik dla takich wycieczkowiczów. A jakby coś nie tak poszło, to się rozpłynie pośród drzew. Gerold raz widział jak się tak Robin rozpływał i, kurde,  był w tym całkiem dobry.  A jak już trzeba będzie zastawić podróżnym drogę i na nich z krzaków wyskoczyć, to i misiek mógł to uczynić. Duży był, to pewno dobrze zastawi.
Mogli w takim razie odpocząć jeszcze i następnego dnia z rańca ruszali wykonać plan i dopaść podróżną żyłę złota.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Maj 23, 2020 3:50 am

- Ja? - Zapytał Robin wskazując na siebie paluchem. Na twarzy łowcy malował się wyraz zdziwienia, będący zapewne następstwem decyzji Byka.
- On?! - Zagrzmiała chórkiem cała kompania bandytów. Najpierw skierowali spojrzenia na Robina, potem spojrzeli na Byka a na końcu popatrzyli po sobie, nie do końca wiedząc, co mają o tym wszystkim myśleć.
- Ekchmm... Szefie... - Zaczął Baldrick, drapiąc się palcem wskazującym po zarośniętym policzku i uśmiechając lekko. - Nie myśli szef, że jak oni chcą rycerzy obaczyć, to by im trzeba takiego dać? On rycerza nie przypomina... - Wskazał na Robina, zaś ten rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć "no chuj, nie wyglądam". - Trza by im było dać takiego no, stereotypowego. Zbroja, koń i te sprawy. Zresztą Robin przyda nam się w szykowaniu zasadzki. - Dodał. Robin tym razem z przekonaniem pokiwał głową, jakby chciał powiedzieć "no, przydam się". Reszta raczej się z tym zgadzała. Na co był traper temu kupczykowi, jak on ani chybi dróżką będzie podróżował? Zaś im by się przydał, by pułapki jakieś rozstawić czy miejsce wybrać, albo za czuję robić. No i ten... Robin dobrze z łuku pruł.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Sob Maj 30, 2020 12:26 am

Zmarszczył brwi, przyglądając się uważnie Robinowi, kiedy wszyscy tak gwałtownie zareagowali na jego nominację. Co jest, kurwa? Przecież chłop nie wyglądał jak jakiś obdarty biedak z lasu. Był postawny, uzbrojenie też miał niczego sobie, a z rabunku żyło im się całkiem nieźle, to i w miarę zadbany powinien być. Idealny przewodnik po dorzeczańskich lasach! Ale w sumie Baldrick wybadał teren, więc jeżeli taki był pewny, że aż tak ci zagraniczni się napalili na rycerza, to pewnie tak było. Kurde, najlepiej uzbrojona była Bessy i ona by takiego rycerza najbardziej przypominała - poza samym Geroldem oczywiście - ale gdzie to tak babę pasować? Ha! Baba rycerz, to dopiero byłoby dobre!
- Dobra, jeżeli aż tak się wzięli napalili na takiego rycerza, to niech i będzie od razu rycerz - zgodził się. - Baldrick, ty wiesz najlepiej o kogo chodzi, więc ty pojedziesz. Młody wypucuje ci kolczugę i hełm, a pozostali ci ładnie konia wyszczotkują. Będzie wędrowny rycerz jak znalazł. Może ci damy jeszcze drugiego konia, Bessy ma zapasowego, cobyś parę dodatkowych broni na niego zapakował dla lepszego efektu, co? No i jeszcze młodego weźmiesz jednego jako "giermka", hehe...
Reszta planu była bez zmian w sumie. Rozstawią się w lesie, Faust z miśkiem zastawią drogę, reszta wyskakuje z krzaków, bierze młodego i wyznacza ojczulkowi wysokość okupu oraz informuje gdzie go ma dostarczyć. Nad tym ile złota im będzie w stanie dać jeszcze pomyślą jak już go sobie obejrzą. Nad miejscem odbioru okupu też się w drodze już zastanowi.

Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Maj 30, 2020 8:15 am

11-12 - od wieczorka do poranka

Robin bez wątpienia był człowiekiem o wielu zaletach. Doskonale strzelał z łuku i wybornie radził sobie w głuszy, ale jednak gorzej niż taki Baldrick radził sobie w siodle a to było ważnym, jeśli nie kluczowym, elementem planu. Ich wtyka w kupieckim otoczeniu miała się do chłopaka zbliżyć i w momencie, gdy reszta grupy zaatakuje, skryty pod maską rycerza zbir miał capnąć gnoja i z nim wiać. W ten sposób spadnie ryzyko utracenia celu. No, młodzik raczej by nie uszedł, prędzej spadłby z konia i skręcił sobie kark. Zamęt zasadzki, presja, krzyki - nie każdy sobie z tym poradzi.

Bandyci wykorzystali ostatnie chwile przed snem na zalążki przygotowań. Baldrick musiał wyglądać jak prawdziwy rycerz a przynajmniej tak, jak może się wydawać, że prawdziwy rycerz wygląda. Potem obóz pogrążył się we śnie... Byk śnił sen, w którym, chociaż sam nie był rycerzem, pasował na takiego Bess, która następnie wygrała turniej i ofiarowała tytuł królowej miłości i piękna Faustowi. Uhhh...

Rankiem złożyli obóz i ruszyli. Robin poprowadził ich przez las, aby nie zwracali na siebie specjalnej uwagi. W końcu stanowili dość kolorową i rzucając się w oczy zbieraninę. Szczególnie te opancerzone niedźwiedzie. I celem była droga, którą kupiec miał wracać do Solanek.

[z/t]

Wujas


Ostatnio zmieniony przez Czeladnik Gry dnia Pią Cze 05, 2020 8:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pią Cze 05, 2020 8:35 am

13/02/10 PZ - późny wieczór

Z napadu dotarli wreszcie w miejsce w pobliżu Jesiotra. Nie było to nic wyjątkowego, ot zwykła polanka w lesie na której mogli się rozłożyć i obozować, co też banda chętnie uczyniła, ciągle ciesząc się udanym napadem. Niestety przy marynarzach i chłopaczku niewiele znaleźli. Ci pierwsi zeszli na ląd już jakiś czas temu i pewnikiem wszystko co mieli, wydali na kurwy i wino. Syn kupca zaś miał przy sobie zdobiony srebrem sztylecik, który wart był około dwóch złotych monet, może więcej, jeśli trafić na odpowiedniego odbiorcę.
Poza sztyletem zdobyli też trzy konie, podjezdki - młode, pewnie kupiec ledwo kupił, albo od kogoś pożyczył. Zdobili też siodła, juki oraz ich głównie odzieżową zawartość. Bess zdobyła swoje rym cym cym, na co lepiej było nie patrzeć, jeśli nie chciało się mieć potem koszmarów.

- Szefie. - Rzucił Yoren, zagadując Byka, kiedy ten właśnie doglądał sztyleciku. - A tak sobie ja myślę... Co będzie, jak jednak te rycerzyki narobią rabanu? - Zapytał. I w sumie to nie tylko on był ciekaw. Euforia po napadzie ustępowała i tym częściej wszyscy myśleli "a co jeśli". Niby tylko napadli jakiegoś kupca, ale i było kilka takich zauważalnych czynników, które nie działały na ich korzyść. Mogli zostać dość kolorowo opisany przez świadków a jakby tego mało, to żaden pan na włościach a tym bardziej spowinowacony z handlem, tak jak Cox z Solanek, nie będzie z uśmiechem na ustach tolerował bandytyzmu na swych ziemiach. Cox z Solanek najpewniej też się o wszystkim dowie - kwestia tylko tego, czy dość szybko.

Towarzysz Alchemika, Mirak, był wyraźnie nie w sosie. Podobnie jak inni, tylko trochę mocniej, dumał nad ich napadem i, jak to określił, "rzekomym" sukcesem.
- Gdzie teraz uciekniemy? - Zapytał Fausta. Bo był pewien, że stąd już na pewno będą musieli się zmyć.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Sob Cze 06, 2020 8:38 pm

- Rabanu? Chłopy, normalnie to my w okolicy miasteczka nie działamy, a dalej. To i zaraz przecież nie ruszy horda zbrojnego tałatajstwa nas szukać - stwierdził, chociaż ledwo powstrzymał się przed dodaniem "chyba". No bo takie "chyba", to by wyrażało jakąś niepewność, a to by źle działało na ich morele... Czy tam morale... - A nawet jakby Harroway ruszył rzyć na nas, to on tam ma tylu tych zbrojnych w tych kolczych koszuleczkach, że byśmy ich w lesie z łatwością wydupczyli. Tylko wtedy byśmy się przenieść musieli, bo jeszcze by się kto większy zainteresował.
Ale co robić... Teraz trzeba było mieć oko na gospodę, mieć oko na las czy nikt nie buszuje za nimi i czekać. Tak więc do czekania przeszli. Ci co nie mieli akurat warty i nie spali w tym czasie zajmowali się ogarnięciem ekwipunku, treningami z orężem, albo i zapasami coby się rozerwać bardziej. No i czasem jeszcze ktoś musiał siadać do garów coby żarcia zrobić. Prawie zawsze było to Rybuch, bo się na ziołach znał to doprawić umiał, a do walki to i tak się nie nadawał.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sro Cze 10, 2020 2:48 am

Mimo zapewnień Byka i przydziału zadań ludzie byli niespokojni. Plan wyszedł nie do końca tak, jak miał wyjść i ktoś z pewnością wiedział, że narozrabiali, więc cała banda spodziewała się, prędzej czy później, jakiś kłopotów. Tego dnia jednak nic nie wskazywało na to, by ktokolwiek miał odkryć ich kryjówkę. Robin doniósł, że w lesie cisza i spokój. Być może miało to coś wspólnego z ucztą w Kamiennym Żywopłocie i nieobecnością lordów a może po prostu w pobliskim miasteczku uznano, że do należytej obławy trzeba się przygotować. Tak czy siak a może inaczej, nikt ich nie niepokoił i dzień skończył się spokojnie.

14/02/10 PZ

Kolejny dzień miał być dniem dostarczenia okupu. Robin udał się na miejsce, by "nadzorować" całą sprawę z bezpiecznej odległości. W ten sposób stracili człowieka, który jako jedyny mógł sprawnie badać, czy wokoło ich pozycji nie kręcą się jacyś nieproszeni goście - coś za coś, Robin nie mógł się rozdwoić. Inni oczywiście mogliby próbować go zastąpić, ale daleko było komukolwiek do sprawności z jaką traper poruszał się po lesie i pozostawał w ukryciu przed oczami nieprzyjaciół.

Pozostało czekać. I czymś się zająć. Faust na ten przykład poszedł się przejść. Dlaczego? Kto go wie, ale poszedł na krótki spacerek po lesie zupełnie sam. I tak sobie spacerował, kontemplując, aż nagle, ni stąd ni zowąd usłyszał, jak coś trzeszczy. Trzeszczy konkretnie pod jego nogą, która tym razem nie trafiła na ściółkę a na coś twardego. Czasu do myślenia nie było, bo wraz z trzaskiem materiał pod nogami alchemika puścił a ten runął w dół...
Nie stracił przytomności, ale chwilę zajęło nim otrząsnął się z szoku. Pobieżna ocena pokazała, że nic poza pośladkami oraz dumą raczej nie ucierpiało. Pozostawało się teraz zastanowić, gdzie on się znalazł i jak się wydostać. W tym zaś pomogło światło, które wpadało przez niedawno powstałą dziurę, przez którą mężczyzna "wszedł" do środka. I tak... Jak spojrzał swoimi oczkami, to zobaczył aparatury alchemiczne, bynajmniej nie gównianego pochodzenia. Jak zaś noskiem powąchał, to poczuł zapach ziół, grzybów i wiele innych, znajomych sobie aromatów.
Lekkim szokiem mógł być trup. Ten siedział sobie na ławie, oparty plecami o kamienną ścianę. Wyglądał na stosunkowo świeżego - trzy, może cztery dni. Obok trupa stał stolik, kubki i dzban. Sam trup zaś miał twarz, jakby go zatkało. Potwornie zatkało. Zadusiło wręcz. I minę, która zdawała się mówić "o kurwa, nie ten kubek".  To się miało zaraz wyjaśnić...
Otóż Faust trafił do jakiegoś tajemniczego laboratorium lub składziku, gdzie ktoś bawił się w alchemika. I to nie mógł być byle kto, bo alchemik znalazł tutaj, o ile tylko chciał poszukać, najprzeróżniejsze składniki, niekiedy bardzo rzadkie i egzotyczne, pochodzące z najdalszych zakątków świata. Znalazł też dobrze mu znane fioletowe kryształki, Lyseńskie Łzy i tego typu specyfiki. Ogólnie to trafił mu się skarb a do tego bezpański, bo właściciel najwidoczniej wziął i zszedł. Kim zaś był właściciel? Cóż, na pewno nie pochodził z Westeros. Karnacja trupa wskazywałaby na Essos, pewnie któreś z Wolnych Miast? Co tutaj robił, trudno powiedzieć, ale... Ale czy to było ważne, patrząc na to, jaką "spuściznę" po sobie zostawił?
Wyjście było proste. Wystarczyło użyć "wejścia", podstawiając sobie krzesło. Potem trochę gimnastyki i już był na wolności.

Późnym popołudniem zjawił się Robin. Miał ze sobą pękate sakiewki, w których kupiec przyniósł im dwieście złotych monet. Oczywiście sam kupiec dostarczył zapłatę i zmył się, nie chcąc ryzykować życiem syna. Traper rzekł im, że gdy zostawiał pieniądze, rozejrzał się po okolicy i krzyknął: "jeśli ktoś tam jest... proszę odeślijcie syna do mnie".
Odnośnie poszukiwań nadal nic nie było wiadomo. Mogło być tak, że bandytami nikt się nie zainteresował, ale równie dobrze poszukiwania mogły na razie nie natrafić na żaden ich ślad. Pozostało zdecydować, co robić teraz. Mieli już pieniądze i raczej przesrane w okolicy...

Wujas

Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Nie Cze 14, 2020 2:52 pm

- No! Hehehe! Co ja żem wam mówił, chłopy? - zaśmiał się, kiedy pojawił się Robin z torbą złota. - Żadnych kłopotów, a same ładne monety! - klepnął Chudego w plecy i zajrzał do torby. Tyle błyszczących pieniążków, kurde... Co oni z tym wszystkim zrobią teraz? Może trzeba będzie odwiedzić jakieś miasteczko lub miasto? W końcu mieli jeszcze dwa koniki do sprzedania po marynarzach. - Tylko ten nam jeszcze został...
Byk spojrzał na dzieciaka kupca i tak sobie pomyślał, że trzeba by pomyśleć nad jakimś dalszym planem. Zaczął od dzielenia monet na kupki po pięć, tyle miał palców w jednej ręce, to na tyle łatwo jeszcze przychodziło mu dzielić i dalej nadążyć za tym co się dziele. To tak - jedna kupka dla Fausta, po jednej dla jego dwóch przydupasów i po jednej dla dwóch miśków. To by szło pięć kupek po pięć dla tego wariata i jeszcze mieli mu przekazać jednego z koni po marynarzach. Potem każdemu ze swoich ludzi, a było ich sześciu dał po dwie takie kupki, czyli szło dwanaście kupek. Jedna kupka trafić miała do Wilfreda w "Nadąsanym Jesiotrze". Cztery kupki zabrał do swojej sakwy. I to był podział złota na picie, żarło, burdele i inne przyjemności. Pozostałe złoto miało zostać przeznaczone na jakąś nową broń czy inne przydatne sprzęta, które pomogą ich grupie być jeszcze bardziej zabójczą i nieuchwytną niż dotychczas.
Kiedy byli gotowi do drogi Byk dał dzieciakowi kupca cztery srebrniki i jego konia, po czym pokazał mu w którą stronę może jechać do miasteczka. Po zniknięciu młodziaka między drzewami, coby nie wiedział gdzie oni jadą, banda ruszyła do Duskendale. Zabawne to było całkiem, bo ostatnio mówili Faustowi, że to w chuj daleko i po co... Ale teraz to w sumie zgarnęli tyle złota, że nie sposób było tego wydać na zadupiu w Dorzeczu. Oczywiście jeżeli wariat chciał mógł jechać z nimi, a też jak chciał żeby pozbyli się tego jego żebraka, to mógł im dać jednego ze swoich przydupasów żeby pokazał który to.

Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pią Cze 19, 2020 2:21 pm

Trzeba przyznać było, że łup był zacny. Poprawił nastroje w bandyckiej drużynie i pchnął jej członków ku przeświadczeniu, że mimo incydentu w czasie napadu, wszystko poszło kurewsko dobrze - no, przynajmniej nie marudzili już o tych rycerzach co uciekli i swoich obawach. Blask złota to jest skuteczne lekarstwo na wiele mogących trapić człowieka problemów, oj tak. Ponoć szczęścia nie daje, ale w zasadzie to lepiej się płacze na cyckach drogiej kurwy niż w rynsztoku.
Byk przeszedł do rozliczeń i szło mu to adekwatnie do predyspozycji. Czyli, mimo prostoty rachunków, chwilę się jednak zeszło, nim wszyscy otrzymali swoją działkę. I tu był leciutki problem, bo nie do wszystkich trafiała idea inwestycji. To znaczy ludzie nadal byli wierni Bykowi, ale trochę marudzili pod nosami, że dola mogła by być jednak większa a te tam pieniążki przeznaczone na rozwój "biznesu" to to niepotrzebne.

Rozstania nadszedł czas... Chłopak, trochę nerwowy i roztrzęsiony został odesłany a Byk i jego ludzie ruszali do Duskendale. Faust natomiast postanowił pozostać w okolicy i zadomowić się w niedawno odkrytym laboratorium. Tutaj sprawa była o tyle łatwa, że miał już na miejscu gotową aparaturę oraz masę ingrediencji. Były też jakieś zapiski poprzedniego właściciela, ale niestety ów zaszyfrował je - być może, aby chronić wyniki własnej pracy. Tak czy siak, rzecz dla Fausta była nie do rozszyfrowania a przeszukanie nowej kryjówki nie wskazywało na to, by jej poprzedni właściciel prowadził jakiś dzienniczek, w którym zapisałby swój szyfr.



[z/t]

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Sob Wrz 19, 2020 8:01 pm

03/09/10PZ - poranek

POTĘŻNY herszt bandytów powrócił do swojej skrytej w leśnej gęstwinie nad Okiem Boga kryjówki i skontrolował łupy jakie on oraz inni jego ludzie przynieśli. Niestety mieszkańcy durnego miasteczka przepłoszyli wieśniaków, więc mało kogo można było zabić. Zadowolili się więc podpalając każdą chatę, młyn, stodołę czy pole jakie mogli. Oczywiście bacznie obserwował w tym czasie czy ich nowi rekruci biorą aktywny udział w niszczycielskim procederze i czerpią z tego odpowiednią radość. Jeżeli nie czerpali, to się ich zabawnie zabije w obozie ku uciesze wszystkich.

Należało oczywiście podzielić też łupy, zbudować klatkę, to znaczy kwatery, dla jeńców i odsapnąć po wspaniałej wyprawie. No i oczywiście pomyśleć co dalej. Kolejne miasteczko spalić? Wydawało się to bardzo proste po tym ostatnim, a i zarobek nie był najgorszy. A może... Ci cali Burzowcy się chyba w chuj nie lubili z lokalnymi. Jakby im tak powiedział, że całe miasta tu palił, to może oni by go lordem zrobili? Warte, kurwa, rozważenia.

Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Wrz 21, 2020 1:38 am

Niestety... Trzech na czterech nowych członków bandy nie było zadowolonych, kiedy kazano im palić domostwa oraz karczmy. Robili, co im przykazano i bez pyskowania, ale bez wyraźnego entuzjazmu. Jeden z ich kolegów albo faktycznie odnalazł się w tym fachu, albo po prostu udawał dość dobrze, zmotywowany ogromną chęcią przeżycia za wszelką cenę. Ewentualnie po prostu widział, co z niegrzecznymi chłopcami robi Bessy. Taki widok trwale odciskał piętno na psychice...

W kryjówce banici sobie poswawolili, żrąc i chlając do oporu. Były też rozrywki - panienki do zabawy dla panów, panowie dla Bessy. Oczywiście też coś trzeba było zrobić z tymi krnąbrnymi rekrutami i tutaj to pomysły były najróżniejsze. Jedni, ci z małą wyobraźnią ale sporymi pokładami agresji, chcieli żeby ich za nogi powiesić na drzewach i wybebeszyć lub za jelita do postronka powiązać i żelazem gorącym do wybebeszenia ganiać. Inni z kolei krzyczeli, co by dać im ze sobą walczyć na śmierć i życie. Jeszcze inni żartowali, aby do zgwałcenia dać ich Bessy na co ta oczywiście ochoczo przystawała. No ogólnie pomysły były, podsycane dobrym humorem po udanym napadzie, pierwszorzędnym jadłem oraz podziałem łupów. I, rzecz jasna, dupeczkami na okrasę tego wszystkiego. Co prawda nie były chętnie, darły się i wyrywały, ale to bandziorom nie przeszkadzało.

Jeśli chodzi o klatkę... Cóż, inżynierów tu nie mieli, ale mając tyle dostępnego czasu pewnie klateczki jakieś prowizoryczne zmontują. Do tego czasu będzie trzeba po prostu wiązać więźniów jak bydło i pilnować mocniej. Chociaż... Gdzie oni mogliby uciec?

Zaś pomysły? Czy były jakieś pomysły? No, cóż... Jak to bandyci, chcieli rabować i korzystać z tego, co zrabowali. W tej chwili zrabowali, to myśleli, żeby może gdzieś się przenieść, gdzie to wydać można a potem znów zrobić rajd jakiś dla zysku i frajdy. Prości ludzie, proste pragnienia i proste drogi do ich zrealizowania. Niemniej, jakby tak jakaś wojenka naszła, to i można by dla kogoś porobić, połupić legalnie, może jakiegoś lordzika złapać i "odsprzedać" wrogom.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gerold. Sro Wrz 23, 2020 10:22 pm

Niestety nowi rekruci w większości okazali się zwykłymi pizdami. Banici Byka wykazali się za to pomysłowością, która napawała go dumą. Szczęśliwie mieli trzech ludzi do ubicia, więc mogli skorzystać z każdego pomysłu. Jednego zawiesili do góry nogami i wybebeszyli powoli. Dwóm pozostałym kazali walczyć na śmierć, obiecując wypuścić zwycięzcę. Realnie jednak wygrany miał zostać zajeżdżony na śmierć przez Bessy.

Za to debile miały problem z klatką. Kurwa, wziąć drewniane bale i zbić tak w poprzek na chama coby się mocno trzymały. Co oni klatki w życiu nie widzieli? Jeszcze któryś coś mu wyjechał, że "Szefie, do zbudowania klatki potrzeba kilku wyszkolonych inżynierów", to się już tak zdenerwował, że złapał za chabety durnia i wyjebał mu z bani prosto w nos.

Jak tak sobie myślał co dalej, to mu zaczęli jeszcze jakieś sugestie czynić. Jakby on sam nie wiedział... Tak sobie pomyślał, że nie mają koni dla wszystkich, to chujowo będzie się wlec z pieszymi. Strzelców więc postanowił z dziewuszkami zostawić w obozie na razie, będą też mieli jadło i lepszego napitku im trochę zostawią. Wiele stratni więc nie będą - popiją, pojedzą, poruchają. Za to się nie nabawią odcisków od maszerowania. W tym czasie mieli jednak dalej udoskonalać kamuflaż bazy oraz pułapki wokół niej, które to Robin tak cwanie rozmieszczał ostatnimi miesiącami.
On za to z tymi co mieli koniki pojedzie do Duskendale trochę interesów załatwić, tak żeby cała banda lepsiejsza była. No i się zabawić, oczywiście. Może też się rozejrzą za jakimiś wschodnimi panami w tym porcie, to im opchną te dzieweczki najurodziwsze? Na razie to ich nie brał bo po chuj jak nie mieli kupca, więc trzeba było ich w obozie pilnować. Rzecz jasna powiedział też chłopakom zostającym wartować, że te inne to mogą sobie brać, ale tych na handel to nie ruszać, bo im kutasy obetnie razem z jajami i wepchnie do gardeł. Jakby co do ogarnięcia wszystkiego pozostawił Marwina.

05/01/10PZ - poranek

Konna szajka banitów ruszyła ku Duskendale. Jechali z początku wzdłuż wybrzeża Oka Boga, objeżdżając je od południa. W pobliżu granicy z Ziemiami Burzy mieli jeszcze zamiar spalić jakąś soczyście wyglądającą dorzeczańską wioskę coby więcej się nachapać przed miejscem docelowym.
Gerold.
Gerold.

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Wrz 24, 2020 12:32 pm

08/09/10 PZ - ranek

Więc banici ruszyli na kolejną wyprawę, podobną do tej, którą odbyli kilka miesięcy temu. Znów ich celem było to samo miasto i podobne mieli zamiary. Pierwej jednak ograbić im jakąś wioskę się chciało, tedy po paru dniach podróży w miarę rozsądnym tempem znaleźli dobry cel przy granicy. Takimi bandyckimi sposobami to wieczorkiem zajrzał tam jeden z chłopaków, co by sprawdzić, jak się sprawy mają. Tego tamtego, wędrowiec w podróży, trele morele albo i gruszki... No i wieści zaiste były ciekawe. Normalnie to wioska była pod protekcją rycerza i jego synów, ale na obecny czas to ich nie było, bo ponoć poszła wieść o jakieś mobilizacji i dzionek temu się z zebranymi ludźmi w drogę obrońcy zabrali. Zatem brakowało rycerza i odeszło trochę silnych mężów z okolicy. Łatwy łup... Może nie same kobiety i dzieci, bo jednak większość mężczyzn została, ale wioska praktycznie bezbronna.

Spadli na nich o poranku, kiedy słońce budziło wieś do życia. Palili, plądrowali i zabierali cudzą własność tak, jak czynili to już po wielokroć. Czyli z szyderczym uśmiechem na ustach. Z łatwością zgrabili też posiadłość rycerze, zastając tam tylko dorastającego syna, żonę rycerza już taką po pięćdziesiątce i dwie córki w wieku do wydupczenia. O ile matka była brzydka, druga córka względna to ta najmłodsza, ta pod piętnastkę, to była taka... Kurde bele, trochę jeszcze płaska, ale prawdziwy kwiatuszek z niej był. Piękniutka, że hoho.
Poza oczywiście satysfakcją z łupienia zgrabili też coś koło trzydziestu złotych monet. Trochę miał rycerz w złocie, srebrze i srebrach. U chłopów to rzadko było srebro, ale... Jeden z nich miał z poprzedniej wojenki złupione dwa srebrne pucharki. Małe i raczej nie najlepszej jakości, ale jednak było to srebro.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Duchy Lasu

Pisanie  Mistrz Gry Pon Cze 14, 2021 12:29 pm

01/10/11PZ

Nie tylko w Reach dochodziło do zagadkowych serii mordów. W Dorzeczu podobne wydarzenia trwały nawet dłużej, a skupione były na zachodnich i południowo-zachodnich brzegach Oka Boga. Martwe padały zwierzęta, dzikie i hodowlane, a także ludzie, zarówno ci podróżujący traktami, pracujący w polu, chodzący po lasach, jak i ci śpiący smacznie w swoich domach. Parę wiosek, najczęściej atakowanych, zostało całkowicie porzuconych. W wielu innych panował obezwładniający strach i ludzie zaczynali żyć w coraz większym ubóstwie, izolując się i unikając dłuższej pracy, aby nie narażać się na śmierć.
Ktoś mógłby się zdziwić, że przez prawie rok nic z tym nie zrobił, aczkolwiek paru próbowało. Kilku najemników podjęło się rozwiązania problemu i zaginęło w głuszy. Inna grupka zażądała złota z góry, po czym uciekła i zadania nawet się nie podjęła. Na łowy ruszył również rycerz z ziem lorda Goodbrooka oraz dwóch podległych Smallwoodom. Żaden nie powrócił. Sytuacji nie pomagał też fakt, iż dotknięte tymi wydarzeniami ziemie położone były w większej odległości od lordowskich zamków i rycerskich sadyb, a więc mało o nich myślano.
Nie mniej jednak tereny te zaczęły zyskiwać miano przeklętych, nawiedzanych przez rosnącą w sławie "bestię z Oka Boga".

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9631
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Gregor Storm Sob Cze 19, 2021 2:20 am

19/10/11 PZ


Oddział trzynastu rycerzy przemierzał drogi Dorzecza bez zbędnej zwłoki i podziwiania widoków. Wojownicy Wiary pokryci czarnymi płaszczami i kapturami starali się nie mitrężyć i nie zwracać na siebie niepożądanej uwagi patroli okolicznych lordów czy żołnierzy Harwyna. Dopiero gdy wjechali w głęboki las, który zwiastował przybycie do celu, pozwolili sobie na głośniejsze rozmowy a nawet i śpiew. Pierwsza wieś, na którą trafili, wyłoniła się niespodziewanie spomiędzy drzew. Panował tu wieczny półmrok spowodowany wysokimi, gęstymi koronami drzew, przesłaniającymi promienie słoneczne. Mieszkańcy raczej nie zajmowali się tu uprawą pól, raczej hodowlą zwierząt czy wydobyciem smoły albo innych potrzebnych surowców.
Wjechali na środek wsi. Gregor rozejrzał się i zauważył starca siedzącego na pieńku pod ścianą jednej z chat. Wyglądał tak, jakby miał nadzieję, że wtopi się w tło. Storm podjechał kilka kroków bliżej i zawołał:
- Dobry człowieku, chciałbym porozmawiać ze starszyzną tej wsi. Jestem ser Gregor Storm i przyjechałem tu wraz z moimi towarzyszami by wam pomóc.
Gregor Storm
Gregor Storm

Liczba postów : 47
Data dołączenia : 16/03/2020

Powrót do góry Go down

Lasy Dorzecza Empty Re: Lasy Dorzecza

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach