Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Drogi Dorzecza

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Drogi Dorzecza Empty Drogi Dorzecza

Pisanie  Mistrz Gry Wto Mar 17, 2020 10:06 am

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Mistrz Gry Wto Mar 17, 2020 10:22 am

09.01.10PZ



Will
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Swawola Wto Mar 17, 2020 2:59 pm

Na przeto to było wiadome! Jak nie mieli ochrony porządnej, ani woza, to i bieda była wiadoma. Rycerz zaklną siarczyście na złapanych kupczyków z jakiegoś "łajna dolnego". Pokręcił niesamowicie niezadowolenie gębą i burknął.
To nawet nie była przykrywka, że są niby biedni, oni naprawdę byli do jasnego groma biedni!
- Przetrzebać mi ich. - Rzucił od niechcenia do swych ludzi, po czym zawartość ich sakiewek jeszcze bardziej go załamała. - Wy frajerzy, nie macie nawet złota. - Odetchnął ciężko, zlazł z konia, pochwycił za ogłowie i zaczął iść w ścianę lasu. Nie będą raczej tutaj niczego załatwiać, na środku drogi, gdzie mógł się pojawić ktokolwiek. Mógł kazać po prostu ich zarżnąć, ale żałował po części tych dwóch młokosów kochanego ojczulka. W zasadzie, jak mu tak zależało na  życiu, to mógł jakoś wykorzystać mądrzej całą sytuację. Kazał wywalić ich na ziemię, przetrzymać butami, a Swawola siadł se na pieńku przed nimi z dobytym mieczem, który był ułożony na dwóch udach, jak u sędziego.
- Żeby was nie zabić, musicie okazać się bardziej przydatni, bo mnie rozgotowaliście. - Podrzucił sakiewką z tą biedą jakiemuś ze swoich ziomeczków. - Macie, na piwo. No. Skąd jesteście? Jak wygląda wasz dom? Jak zowie się żona? Masz córki? Jak się nazywają? Masz inną rodzinę? Świetnie, w takim razie wiem co spalimy czy też zarżniemy, stalą czy też kutasem. Nie wiem w jaki kurwa sposób, chuja mnie to, ale masz mi przywieźć wór żelaza i węgla poziomko jebana. W to miejsce gdzie siedzę. Nie wiem, zapożycz się. Bo jak nie, to twoje baby i Ciebie spotka przykry los. Związać młodych. A Ty stary idź dalej. Daruję Ci życie. Za ile dni będziesz i gdzie idziesz handlować? - Młodzików wzięli na zakładników, a starego wygnali na drogę, o ile chciał współpracować.
Swawola
Swawola

Liczba postów : 16
Data dołączenia : 04/03/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Mistrz Gry Wto Mar 17, 2020 7:57 pm

09.01-11.01.10 PZ

Powaleni na ziemię, dwaj chłopcy byli bardzo wystraszeni, ale ich ojciec wyglądał na nieco bardziej opanowanego, mimo tego trząsł się. Od razu począł też odpowiadać na zadane pytania, nie chcąc ryzykować gardłem.
- Z Chrząszczyżewoszyce, obok Łękołody. - odpowiedział na pierwsze, potem były kolejne. Taka chałupa się zawalająca, żona mi zmarła na ospę, właśnie szliśmy sprzedać co mamy i kupić lekarstwa dla reszty wsi. Córek nie mam, ino tych tutaj, Gregora i Fiodora. Inną rodzinę mam, mam, ale mieszka daleko w Królestwie Burzy. Wrócę za dwa dni, w południe, a handlować to ja do Kamiennego Septu chciałem. - oznajmił, a gdy bandyta wyjawił mu swoje żądania, on bez ociągania na nie przystał.
Kupczyk podziękował za daną mu szansę i pożegnał synów, obiecując rychły powrót. Jak obiecywał, tak też zrobił, wrócił po dwóch dniach na wskazaną polanę z rzeczami, które obiecał. Worek żelastwa i węgla, tak jak było w umowie.

Will
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Swawola Wto Mar 17, 2020 9:00 pm

O diabli, ospa! Zaraza! Drgnął mu kącik ust na te słowa od kupca. Jednakże skoro on żyje i jego synowie też, to może ich nie wzięło? Gdy tylko stary wylazł na drogę po ich materiały to kazał rozebrać się tym dzieciakom. Wątpił, by dzieciaki były jednakże chore. Jeśli szli do miasta, to na pewno nie byli na tyle głupi, by pójść dalej zarażać. Dwóch ludzi miało zostać pilnować tego odcinku drogi, reszta zniknęła do kryjówki.
W dniu, gdy wrócił kupiec, to mieli mu przekazać bełt w łeb i grot włóczni w bebech. Natomiast po otrzymaniu materiałów parę dni przetrzymali te dzieciaki, mówiąc, że coś im ojciec się zawieruszył i nie wraca z dopełnieniem umowy. Także wypuszczą ich, jak odrobią zaległości za pomocą kilofa i łopaty. Mieli oni najzwyczajniej kopać dalsze tunele pod okiem jednego z ludzi, może natrafią na coś ciekawego albo po prostu będzie więcej miejsca na składowanie czegoś. Tak to byli normalnie karmieni, a na noc wiązani jak balerony do słupa, hehe. Żeby nie siedzieć bezczynnie na tyłku, od razu zarządził, że wyjeżdżają na wizytę na ziemie Blackwoodów. Pora trochę się zabawić. Także teraz płyty były wskazane.
Natomiast ludzie z bazy mieli dbać o "fach" w ich terenie i zbierać zapasy na wszelaki sposób, byle nie jakieś głośne akcje, w ich okolicy powinno być cicho o nich. Nie siedzieć na dupie bezczynnie po prostu, a Przeraza miał pilnować tego tałatajstwa.
Swawola
Swawola

Liczba postów : 16
Data dołączenia : 04/03/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Zabawa Sob Mar 28, 2020 11:32 pm

17.01.10PZ

Zabawa odjechał kilka mil od lasku w którym odbyła się walka. Coraz bardziej odczuwał rany zadane mu przez zbrojnych Brackena. Jak i zmęczenie dawało mu się we znaki. Na jego twarzy, jeśli nie przykrywałby jej teraz hełm, zapewne  widoczny byłby potworny grymas bólu. Jadąc rozmyślał nad tym co się przed chwilą wydarzyło. Myślał o swoich towarzyszach, o Swawoli, o Tomie... Miał nadzieję że przeżyli. Wszystkie te czynniki złożyły się na to, że ledwo utrzymywał się w siodle. Kiedy upewnił się, że nie widać pogoni, zwolnił i wjechał wgłąb pobliskich zarośli czy lasu, który znajdował się nieopodal traktu. Zawiązał lejce wokół solidnego pnia jakiegoś drzewa, sam przysiadł pod nim ciężko i spróbował jakoś zatamować krwawienie czymkolwiek co mogłoby się do tego teraz nadawać, cały czas trzymając miecz i topór blisko, na wypadek gdyby zbrojni zaczęli się zbliżać. Ładnie mnie poharatali... - Przyznał w myślach. Kiedy prowizorycznie opatrzył swoje rany i odsapnął chwilę, ruszył dalej nie szczędząc konia w stronę kryjówki. Siedząc cały czas wypatrywał pościgu na trakcie, jeżeli ujrzałby takowy, gotowy był by stanąć do walki. Gregor miał dość ucieczek jak na jeden dzień. Gdyby zauważyli go zbrojni Brackena planował wsiąść na konia i zmierzyć się z wrogiem.
Zabawa
Zabawa

Liczba postów : 7
Data dołączenia : 20/03/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Mistrz Gry Nie Mar 29, 2020 4:20 pm

Zabawa zdążył się zatrzymać i spróbował opatrzyć swoje rany. Rozdarł trochę materiału, powiązał go gdzie mógł, zatamował odrobinę krwawienie. Nie wiedział za bardzo bardziej jak powinno to działać, a nawet nie zdawał sobie sprawy, że źródłem części bólu jest kilka złamanych żeber. Postój ten miał być jednak zgubny. Krótko po tym jak ruszył usłyszał za sobą pogoń - psy oraz ludzi. Zgodnie ze swym zamiarem zawrócił by ich spotkać i ruszył do szarży, z trudem unosząc swój oręż do zadania ciosu. Na nieszczęście Zabawy zbrojni lorda Brackena posłani za nim byli w pełni sił i nie dokuczały im żadne rany, a i ich refleks był lepszy od tego jaki posiadał giermek. Morgensztern uderzył z hukiem w hełm Zabawy zwalając jego osłabione ciało z konia. Trzask towarzyszący upadkowi mógł sugerować, że pękła któraś kość. Dla Zabawy nie miało to już jednak znaczenia, uciekająca z jego ciała krew, złamania, a teraz jeszcze to... Powoli osunął się w ciemność, aby nigdy już się nie obudzić.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9500
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Maj 30, 2020 9:41 am

12/02/10 PZ - późne popołudnie

Przybyli z lasu. Robin przeprowadził ich ścieżkami do traktu a gdy już się tam znaleźli, sam wyruszył zbadać teren w najbliższej okolicy, aby wybrać dobre miejsce na zasadzkę. Baldrick tymczasem wyruszył razem z traperem, aby mieć świadomość, gdzie powinien się spodziewać rozpoczęcia akcji. Reszta drużyny tymczasem chyba najlepiej by zrobiła, po prostu czekając w lasku, coby za bardzo się ze swoją obecnością na drodze nie obnosić.

Robin powrócił jakoś po dwóch godzinkach, informując, że znalazł odpowiednie miejsce do zrealizowania ich planu. Nie było ono może szczytem marzeń, ale dało się tam ukryć. Teraz musieli tylko rozłożyć się w pobliżu pozycji, przenocować i z samego rana szykować zasadzkę. Znaczy musieli się ukryć i czekać, aż pojawi się cel.

13/02/10 PZ - godzinka przed południem

Od rana większość z nich siedziała w krzakach. Nie było to przyjemne zajęcie, ale czegóż to nie robi się dla sowitego zarobku, prawda? Zawsze też można było sobie umilić oczekiwanie rozmowami, jednak niosło to ze sobą pewne ryzyko. Niby Robin wlazł na drzewo, żeby obserwować trakt, ale gdyby jednak zawiódł, to plotkujące krzaki byłby pewnie wydały się dość niepokojące podróżnym.

Traper nie zawiódł. Dał znak z drzewa jednemu z młodych, żeby przekazał, iż cel się zbliża. Niestety, cel to nie byli tylko kupiec z synem oraz marynarze, ale też poza Baldrickiem było tam dwóch innych rycerzy. Chyba rycerzy. Nie mógł krzyczeć a żadnych umownych znaków nie poczynili, więc niestety czujka musiał w kwestii przekazu improwizować. Pokazywał coś młodemu. Coś z palcami. Młody przekazał, a raczej pokazał, to Bykowi, który pomimo presji czasu i intelektowi ostremu niczym drewniana łyżka, coś tam skumał. Skumał, że jest więcej towarzystwa. Odwołać planu już nie mógł, ale przynajmniej on wiedział, że robota będzie trudniejsza.
Skoro zaś o robicie była mowa... Poszło! Niedźwiedzie, pogonione, wyległy na trakt. Ich widok wzbudził panikę w podróżnych. Skonfundowany kupiec nie wiedział co czynić, ale jeden z rycerzy zakrzyknął "bandyci" i zawrócił konia, by ratować siebie. Nie co dzień było się napadanym przez pancerne niedźwiedzie, nie? Tak czy siak... To samo chciał uczynić jego konfrater. Robin oddał strzał, chcąc powstrzymać pierwszego rycerza przed ucieczką - w końcu źle by było, gdyby ktoś o nich usłyszał. Rycerz został trafiony w goleń, gdzie już kolczuga ochronić go nie mogła. Utrzymał się jednak w siodle i ruszył. Tymczasem u Baldricka sprawy miały się dobrze. Schwytał bachora za łeb i pod pachą, wyciągnął go z siodła i wiercącego się, usadził przed sobą.

Tymczasem Byk był już na tyłach zasadzki, widział udaną akcję Baldricka i widział, że widział to ojciec dzieciaka. Widział też kapitulujących marynarzy i słyszał, że o litość - w sensie, że poddaje się - prosi kupiec. Długo przyglądać się dane mu nie było. Na niego uderzał trafiony w nogę rycerz. Albo chciał się przedrzeć, albo zabić wielkoluda. Byk wiedzieć nie mógł. Tak czy siak, jegomość miał na sobie kapalin i kolczugę, tarczy nie zdążył powziąć, zaś za broń służyła mu aktualnie włócznia. Co bardzo ważne, siedział na koniu.
Z drugiej strony tematem zajmował się Yoren. Ale na to jeszcze przyjdzie czas, by obaczyć, jak wszystko poszło. Tymczasem szarżował na niego rycerz i rosły dureń musiał się zdecydować, co zrobi.

Wujas


Ostatnio zmieniony przez Czeladnik Gry dnia Pią Cze 05, 2020 8:54 pm, w całości zmieniany 1 raz
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Gerold Sob Maj 30, 2020 1:03 pm

Siedział sobie w krzakach, czujnie obserwując otoczenie i wypatrując niepokojących znaków. Ot, raz musiał poświęcić swoją uwagę walce dwóch podejrzanych wiewiórek, które swoim sporem o orzech zagrozić mogły pomyślności całej operacji. Ktoś powiedzieć mógłby, że to tylko przypadkowe życie lasy, ale Gerold wiedział, że to nie było prawdopodobne. Wszak wiewiórki były rude, a rude to zdradzieckie. Weźmy takiego Rybucha - bękarta z Riverrun jak twierdził. Był rudy, jak każdy zdradziecki Tully, zrodzony ze zdrady jako bękart i w dodatku zdradził swoją rodzinę by wieść z nimi wesołe życie banity. Przynajmniej wydawało się, że wyczerpał już swój przydział zdrady i wobec swych kompanów będzie wierny. Później uwagę Byka przykuł przechodzący nieopodal jeż. Dokąd tuptasz, przyjacielu?
W końcu jednak jego ludzie zaczęli mu pokazywać jakieś znaki paluchami, które najwyraźniej oznaczały, że mają więcej gości niż się spodziewali. No nic, sporo ich było to powinni dać radę - on, Yoren, Marvin, Bessy, miśki, te pierdoły od Fausta, Robin na drzewie i Faust... gdzieś tam siedział. Gdy zasadzka się rozpoczęła Byk podniósł się ciężko, opierając swój miecz na ramieniu i wyszedł na drogę. Widać było, że wszystko idzie w miarę pomyślnie. Jakiś typ uciekał, ale pewnie Bessy czy kto inny zaraz spróbuje go capnąć, a dzieciak był już na kolankach u Baldricka.
- Dobra, pano... - zaczął przedstawiać swoją ofertę okupu, kiedy zauważył, że jeden z rycerzy czy jakichś najemników na niego szarżuje. - O! Hoho! Jedziesz prosto na mnie! - ucieszył się i pewniej złapał swój wielki miecz. - Ho! No dawaj!
Miał zamiar ustawić się tak by nie dać się stratować zwierzakowi i zapewnić jak największy dyskomfort szarżującemu nań rycerzykowi, sparować lub uniknąć uderzenia, po czym ciąć wielkim mieczem nogi konia, aby pozbawić oponenta przewagi. Kiedy będzie już leżał na ziemi będzie można go po prostu dobić.
Gerold
Gerold

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Faust Flowers Nie Maj 31, 2020 12:06 am

Resztę wieczoru, Faust spędził w objęciach swoich pupili, ogrzewając się ich ogromnym cielskiem. Mieć niedźwiedzie na własność, to była jednak wspaniała sprawa. Nazajutrz, wraz z innymi oczekiwał na przybycie celu ich napadu. Czekali w ciszy, nie mieli za bardzo nic do roboty. Gdzieś tam tylko walczyły ze sobą wiewiórki, a w innym miejscu przeszedł jeżyk. W końcu czujki dały znać o nadchodzących ofiarach, jednak jak się okazało, było ich trochę więcej. Nie zmieniało to jednak planu. W odpowiednim momencie dwa jego miśki wyskoczyły i wtedy się wszystko zaczęło. Na widok spierdalającego rycerza zaczął się śmiać.
- Ahahahah. Ucieka, aż się kurzy. Dobra trzeba ich rozbroić. - oznajmił, ocierając łzę z oka, głównie zwracał się do swoich towarzyszy, którzy mieli zająć się obiecanymi mu marynarzami.
- Bądźcie grzeczni, bo Puchatek i Kłapouchy inaczej was zeżrą. Ahaha - roześmiał się i podrapał Kłapouchego za oklapniętym uszkiem. Potem klepnął lekko Puchatka i wysłał go za uciekającym rycerzem. Miał opaść na niego, w wypadku, gdyby Geroldowi sprawiał problemy.
- Leć malutki. To dostaniesz jego wątróbkę. - zakrzyknął za odbiegającym zwierzakiem i uśmiechnął się do młodego chłopca.
Faust Flowers
Faust Flowers

Liczba postów : 13
Data dołączenia : 12/03/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Nie Maj 31, 2020 4:53 am

Marynarze się poddawali. Kupiec też. Jego syna zaś piszczał w uścisku Baldricka. Tutaj nie było o czym dyskutować. Skoro na widok opancerzonych misiów uciekali rycerze, to gdzie było walczyć komuś, kto nie ma pancerza, dobrej broni ani odpowiedniego przeszklenia? No właśnie...

Ale nie wszystko szło kolorowo. Rycerze wiali na powrót do miasteczka i jeśli tam dotrą, to lord z całą pewnością dowie się o napadzie i przebywanie w okolicy będzie mocno utrudnione. No bo jak to tak, że na jego ziemiach ludzi bezbronnych napadają? Potwarz, że się brudne bandyty panoszą, jakby to ich ziemia była.
Byk zdołał zbić włócznię rycerza, trawersując przy tym, aby korzystając z impetu po zbiciu szeroko ciąć w tylną końską nogę. Puścił nawet rękojeść jedną ręką, aby wydłużyć zasięg. Jednak nie trafił. Nie trafił i rycerz pognał dalej. Czuwała jednak nad nimi jakaś siła, tam w górze... Konkretnie był to Robin z łukiem, co na drzewie przycupnął. Oddał on strzał w zad konia rycerza, który przez to staną dęb. Ale, ale... Rycerz zaprzągł do pracy swe talenty w siodle, poprowadził kawałek konika, opanował go i szybko ruszył dalej, ledwo unikając łap niedźwiedzia, który za nim gonił. Trzeba było przyznać, że poszło mu mistrzowsko z tym koniem. Tak czy siak Robin strzelał po raz kolejny, ale tym razem chybił.

Z drugiej strony Yoren spróbował wysadzić z siodła innego rycerza. Ten uderzył mieczem, Yoren zaś zasłonił się tarczą i wystosował cios obuchem, który jednak chybił celu i tym samym drugi już uciekinier im się przedarł. Mieli zatem problem, dość poważny. Jeśli chcieli się z tym jakoś rozprawić, należało działać... No bo ja wiem? NATYCHMIAST! Problem był taki, że raczej potrzebowali koni. Konia miał Baldrick, ale tak był zajęty gnojem, że nie ogarnął. I nikt jego nie ogarnął.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Gerold Sro Cze 03, 2020 11:07 pm

A to menda! A to cwaniak! A to ruchawy koń! Byk sparował dzidę swego usadzonego w siodle oponenta, acz nie zdążył sięgnąć jego wierzchowca. Robin wpakował w niego strzałę, acz rycerzyk utrzymał się w siodle i chyba chciał dalej spierdalać.
- Gdzie spierdalasz!? Stań ze mną do walki! - ryknął za nim z pretensją gotów na powtórzenie manewru. - Jebany tchórzu!
Jeżeli to podziałało, to się napierdalali. Jeżeli nie podziałało, to czas było zbierać dupę w troki, ponieważ najwyraźniej zasadzili się bardzo blisko miasteczka. Solanki to była jakaś pipidówa i pewno by ubili wszystkich chłoptasiów tego lordziątka czy innego rycerza co tam rezyduje, ale to by pewnie zwróciło dużo uwagi i jeszcze by ten cały król Harmyn Twardostopy - czy jak mu tam - się nimi zainteresował. Swoją drogą to było ciekawe od czego miał tak twarde to stopy... Dobra, nieważne... Teraz trzeba było pogadać z Braavosem, a szczęśliwie Gerold był niezwykle inteligentnym człekiem i mógł z nim pogadać zarówno we wspólnym, jak i po valyriańsku gdyby lokalnej mowy nie łapał.
- Szybka sprawa, ładny panie - zwrócił się do kupca. - Bierzemy dzieciaka i tych o marynarzyków. Ty zbieraj dupę w troki i jedz do miasteczka za tymi skurwielami, żeby na nas nie donieśli i nas nie ścigali. Potem bierzesz całe złoto jakie masz i jedziesz do "Nadąsanego Jesiotra", to taka gospoda niedaleko Miasteczka Lorda Harrowaya. Po drugiej stronie drogi co wejście jest wielki kamień, a kawałek za kamieniem jest wydrążony pień. Tam zostawisz złoto - wyjaśnił instrukcje, a nie było to przecież pierwsze porwanie dla okupu jakie przeprowadzili w swej bandyckiej karierze. - Jak go będzie dużo i ładne, to odzyskasz dzieciaka. Jak nie... No, powiedzmy, że lepiej żeby było dużo, hehe... I nie próbuj teraz negocjować, czasu nie ma. Więc migiem spieprzaj mi sprzed oczu!
Kiedy szybko wyjawił instrukcje kupcowi mogli brać dzieciaka, brać marynarzy, lecieć po swoje wierzchowce skryte zapewne gdzieś niedaleko i prowadzeni przez Robina najlepszą do ucieczki drogą czmychać. Oczywiście ich essoscy towarzysze zostali poinformowani, że morda w kubeł, albo nóż w bebechy. Mieli zaszyć się gdzieś niedaleko "Nadąsanego Jesiotra", a Robin, jako że siedział na drzewie raczej go nie widzieli, mógł mieć oko czy kupiec pojawił się ze złotem... Lub towarzystwem... Rzecz jasna później obrobili dzieciaka i marynarzy z wszystkich kosztowności. Tych drugich Bessy mogła sobie też wziąć na małe rym cym cym, a później Faust mógł z nimi zrobić co chce. Dzieciaka miał mieć zawsze ktoś na oku, ale miał być w dobrym stanie, na razie...
Gerold
Gerold

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pią Cze 05, 2020 8:04 am

TO nie podziałało. TO zdecydowanie nie miało prawa zadziałać, przerastając stopień odwagi, do jakiego wędrowny rycerz byłby w stanie ryzykować o całą możliwą skalę, albo i więcej. To znaczyło tyle, że TO naprawdę robiło wrażenie. Wielkolud, opancerzone niedźwiedzie a na okrasę dobrze wyposażeni zbóje i ostrzał z koron drzew, zaś wszystko podsycane typowymi dla ofiar zasadzek niepewnością oraz skonfundowaniem, które rodziły nakazująca ucieczkę panikę. Tak czy siak, rycerz uciekł. Uciekli. Bo było ich dwóch, raczej nie najbogatszych i, jak widać, nieskorych do działań, które ktoś rozsądny określić by mógł "zbyt dzielnymi, honorowymi i sprzecznymi z rozumem".

Zbójecka brać i chutliwa Bess robili swoje. Rzuconym na kolana marynarzom krępowano nadgarstki a choć były to chłopaki krzepkie i pewno do paniki nieskore, to jednak rozbiegane spojrzenia i wyrazy wymalowane na twarz jasno zdradzały, że jednak w tej chwili się boją, czy też jak to potocznie się mawia "są obsrani". No, na pewno nie było im miło. Jednak jeszcze mniej miło było dzieciakowi, którego Baldrick trzymał za kudły i przy okazji opancerzoną ręką zatykał mu gębę, bowiem ten nie tylko się wił i rozmazywał, ale także miał ochotę krzyczeć. Albo wyć... Albo jedno z drugim. Tak czy siak, na pewno się zeszczał.
- Do... Dobrz... Znaczy, nie ma powodu... Znaczy... - Próbował odpowiedzieć kupiec, jąkając się, oblewając zimnym potem a także nerwowo i ze łzami w oczach spoglądają na syna. Chyba wcześniej zdołał się wykrzyczeć i pewnie w afekcie kogoś wyzwać, bona śniadym lewym policzku zaczęły mu się pojawiać ślady po czyjeś pięści. Naturalnie rozumiał też we wspólnym, skoro robił interesy w tym paskudnym a barbarzyńskim Westeros. - Oczywiście zapłacę. - Dodał natychmiast, chyba wreszcie znajdując słowa, które chcieliby usłyszeć bandyci. Poganiany przez Byka i jego ludzi, ale trochę skonfundowany wytycznymi, dosiadł konika, jeszcze raz rzucił spojrzenie na syna a potem nerwowo rozejrzał się to w jedną stronę traktu, to w drugą. Być może w wyniku szoku kompletnie się pogubił. Albo może chodziło o to, że rycerze wiali do Miasteczka Harrowaya a jemu trzeba było po pieniądze do Solanek. W końcu jednak pogonił konika w drogę powrotną, aby zatrzymać rycerzy. Nadzieja na to jednak śmiało mogła być znikoma, patrząc, jak "umiejętnie" radził sobie Braavos w siodle.

Trza im było zwiewać. Toteż sprowadzili koniki i ruszyli w las. Poruszali się raczej wolno, bo Robin na zmianę ich prowadził i zacierał ślady, żeby nikt za nimi nie trafił, w razie gdyby urządzono sobie na nich łowy. Prędzej czy później bezpiecznie dotarli do miejsca, w którym można było się zaszyć.

[z/t]

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pią Cze 19, 2020 2:57 pm

16.02.10 PZ - późne popołudnie

Byli już w drodze trzeci dzień i powoli zbliżali się do granicy ziem Dorzecza. Odpuścili początkowy pośpiech a niespokojni nieco towarzysze bandyci stali się bardziej weseli i rozmowni, gdy opuszczali okolicę w której dokonali rozboju. Wydawało się, że wszystko idzie po ich myśli a przynajmniej tak było do czasu, aż usłyszeli za sobą tętentu końskich kopyt. Z początku cichy, szybko nabierał mocy - wyglądało na to, że jakieś grupie, co dało się ocenić po hałasie, za nimi jest wyjątkowo śpieszno. Ludzie troszkę się zaniepokoili i rzucili spojrzeniami na Byka, dopatrując się jego przywódczej osobie szybkiej decyzji. Ktokolwiek nadciągał z kierunku z którego przybywali, spotkanie wydawało się być nieuniknione, bowiem nigdzie nie było miejsca, gdzie mogliby choć spróbować się ukryć. Póki co minięta jakiś czas temu górka zasłaniała źródło hałasu przed ich oczami i na odwrót.  

- To mnie się zdaje, nie są żadni kupcy... - Rzuciła Bess, kładąc dłoń na rękojeści młota przytroczonego przy siodle. Reszta uczyniła podobnie. Odgłosy wskazywały na grupę konnych a grupa konnych oznaczała zazwyczaj... No cóż, grupę konnych. Na pewno nie byli to żadni chłopi, kupcy z obładowanymi wozami, nie był to też na pewno samotny posłaniec a więc... Cóż to mogło, u licha, być?

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Gerold Sro Lip 01, 2020 9:31 pm

Powoli odjeżdżali od miejsca swego ostatniego napadu, więc i ludzie powoli przestawali trząść portkami. Najpierw opuścili ziemie Harrowaya, a teraz już prawie opuścili Dorzecze i wkrótce mieli znaleźć się na terenach, gdzie rybni lordowie nie mieli żadnej władzy. Niestety znowu wszyscy napełnili prawie portki, kiedy coś tam się za nimi zakotłowało.
- Pewno nie, kupcy to tak nie zapierdalają - zgodził się z Bes, zakładając barbutę na swój wielki czerep. - Jak się jakimś typom śpieszy, to bądźmy, ten... Grzeczni! I się odsuńmy coby mogli przejechać i sobie popędzić dalej.
Tak też kompania zjechać miała na ubocze, żeby pędzący mogli sobie bez hamowania traktem przejechać, i ruszyć dalej. Rybuch, Robin i Baldrick ze swoją kuszą jakby co byli bardziej wycofani wraz z objuczonymi końmi, a osłaniali ich inni bandyci i ich młodzi "czeladnicy". Kulturalnie się odsunęli coby śpieszących się przepuścić, ale oczywiście gotowi byli w razie czego sięgnąć po broń i się napierdalać. Sam Byk miał pod ręką swój zaufany młot, a w razie czego mógł sięgnąć również po morgenstern.
- Poczekamy i zobaczymy - stwierdził, kiedy już zwolnili trakt. - Jeżeli to paru rycerzyków Harrowaya czy innego Coxa, to się ich wytłucze. Złoto zgarnie, koniki, te ich marne kolczugi, hehe...
Gerold
Gerold

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Lip 04, 2020 5:23 pm

Czekali w napięciu a tętent kopyt nasilał się z każdą chwilą, aż w końcu zza górki wyłoniła się grupka jeźdźców i bynajmniej nie wyglądali na takich, co można by im z łatwością wpierdzielić. Na przedzie jechał niskawy jegomość, lekko pochylony w siodle, tak jakby cały czas przyglądał się ziemi. Facet miał na sobie czerwoną z zewnątrz brygantynę i stalowy kapelusz, zaś jako broń dzierżył włócznię. Za nimi jechało jeszcze sześciu, z czego dwóch miało na sobie płyty zaś reszta kolczugi. Oczywiście wszyscy posiadali hełmy i byli pod bronią, z czego każdy miał włócznię i jakąś broń boczną w postaci miecza czy młotka, które komponowałyby mu się z tarczą.

- Ben, oderwij łeb od ziemi! - Krzyknął najroślejszy, choć nie tak rosły jak Byk, w całej grupie. Pod uniesioną zasłoną kryła się poorana bliznami, zarośnięta gęba - a przynajmniej tejże fragment, który hełm i skomponowany z nim czepiec kolczy nie zasłaniały.
Człek w brygantynie, którego nazwano Benem oderwał spojrzenie od gleby i uniósł je na bandę Byka, która zsunęła się na bok, by umożliwić przejazd grupie. Czy owa zatrzymała się specjalnie, czy też może zwyczajnie zamierzali wybadać inną, zbrojną i potencjalnie groźną grupę, nim popędzą dalej? No cóż, to się za chwilkę miało okazać, bo ten najwyższy w płytach i z przyłbicą ruszył w kierunku bandytów na przedzie, unosząc rękę, chyba na znak, że chce rozmawiać. Jego kompani zostali w tyle, choć nie za daleko. Na razie nie wykonywali podejrzanych ruchów, które cokolwiek mogłyby sugerować.
- Siedmiu... Siedmiu tych... A chuj z tym. - Zaklął. - Witajcie. - Uśmiechnął się nieładnie. Z bliska jego płyta wyglądała na wysłużoną, choć zadbaną, natomiast brakowało na opancerzeniu czegokolwiek, co sugerowałby kim ten jegomość jest.
- Mamy do was sprawę... Znaczy, tak mi się, kurde, wydaję.- Znowu się uśmiechnął, kosząc wzrokiem po całej ich badzie. Zatrzymał się na Byku. - Ty, duży, zdejmij hełm i pokaż gębę. - Rzucił wreszcie. Na razie nie sięgał po broń. Znaczy miał włócznię w ręku, bo tak było wygodnie, ale nie wyglądało na to, by zamierzał na kogoś z nią szarżować. Jego kompani też nie szykowali żadnej kuszy czy nie mieli w łapach łuków albo czegokolwiek innego, co zagroziłoby nagłym strzałem/ rzutem w odsłoniętą twarz.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Gerold Czw Lip 09, 2020 7:09 pm

Siedmiu typa, to więc w razie czego mieli przewagę. Bo ich też była siódemka chłopa, ale do tego jeszcze młodzi giermkowie zbójeckiego fachu co mogli zawsze zajść dziada od tyłu i dźgnąć mu konia w zad włócznią coby jełopa zrzucił. He... Nikt raczej nie zakładał, że bandycka brać będzie się biła "czysto".
- No witamy - odpowiedział, acz go typ już zirytował, bo oni tu się miło odsunęli, a ten zamiast jechać im dupę zawraca. - Może grzeczniej? - warknął, kiedy jegomość zechciał by zdjął hełm. - Śpieszno nam, więc popierdalajcie dalej jakżeście zasuwali cobyśmy mogli ruszać.
Hełmu oczywiście nie zdjął, bo nie będzie przecież słuchał jakiegoś leśnego dziada, który nawet przedstawić się nie umie. Poza tym jego morda się Bykowi nie spodobała. Gdyby nie to, że już się nastawił na wydawanie złota w Duskendale na piwo i dziwki, to pewnie właśnie by brał zamach na tę paskudną facjatę.
- Hmph... - mruknął i splunął na bok.
Gerold
Gerold

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Lip 11, 2020 2:46 pm

Paskudny Ryjec wbijał przez chwilę spojrzenie w Byka, chyba trawiąc jego słowa. Wydął usta i pokiwał głową, aż wreszcie westchnął i wzruszył ramionami.
- Skoro tak stawiacie sprawę, wielkoludzie... - Rzucił na początek. Uśmiechnął się i uniósł włócznię w górę. - Chłopcy, zbieramy się... Nic tu po nas. - Ryknął, spoglądając na swoich i grotem broni pokazując na drogę. Raz jeszcze rzucił spojrzenie Bykowi i uderzył konia po bokach, by potem szarpnięciem wodzy skierować go w odpowiednią stronę. Jeśli Byku nie miał nic więcej do powiedzenia, ani nie chciał wszczynać walki, to jegomość o zarośniętym ryju oddalił się i złączył ze swoimi. Grupa zbrojnych oddaliła się następnie tak samo szybko, jak się pojawili.

Baldrick zbliżył się do Byka z nieco zafrapowanym wyrazem na mordzie. - Co to, kurwa, było? - Zapytał, rzucając badawcze spojrzenie za oddalającymi się jeźdźcami. - Czołem, zdejmij hełm a teraz tak po prostu zawijają się i spierdalają... - Wracając spojrzeniem do swego herszta, rozłożył ręce i pokręcił łbem, jakby chciał podkreślić swoje zdziwienie na zaistniałą sytuację.
- Nie wiem, co to było, ale my też powinniśmy się zbierać. - Wtrącił się Yoren. Potem pokazał na szlak. - Nie widać, ale tam dalej jest karczma. Przynajmniej tak mi się wydaje... - Rzucił. - Myślę, że jak się zepniemy, to wyrobimy się przed wieczorem. - Dodał.
Baldrick jednak nie wyglądał na wyjątkowo zadowolonego.
- Mi się wydaje, że karczma to nienajlepszy pomysł. - Odparł. Finalnie jednak decyzja należała do Byka, w końcu to on jest hersztem.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Gerold Pią Lip 17, 2020 9:56 pm

Byk hardo spoglądał na drugą grupę i brzydala, nawet nie pozwalając sobie na mrugnięcie póki nie zaczęli spierdalać.
- Tępe chuje - rzucił pod nosem i splunął.
Pewnie sobie wieczorami wpychali te włócznie w rzyć dla przyjemności, bo kuśki mieli takie małe, że się nie mogli sami wzajemnie zadowolić. Żeby tak ludziom czas marnować i zaczepiać na drodze, jeszcze tak bez żadnej kultury i tego... traktu... Dobra, teraz trzeba było jednak wysilić mózgownicę, ponieważ znowu jakieś głosy wśród ludzi się rozchodziły. Co racja, to racja. Spotkanie było dziwne i to w chuj, może trzeba jednak było trochę ostrożniej tutaj podejść. Jako herszt bandytów wiedział, że gdyby jego ktoś tak podkurwił, to by pewnie zastawił na niego zasadzkę w głuszy czy coś. Więc...
- Dobra, łachudry - powiedział do swoich. - Te tępe chuje mogą rzeczywiście coś do nas mieć, a gdybyśmy my do kogoś coś mieli to byśmy go wzięli z zaskoczenia i załadowali w dupę zanim zdążyłby coś zauważyć, hehe... - zaśmiał się krótko. - Pojedziemy do Duskendale inną drogą coby nie było im łatwo się na nas zasadzić lub ponownie wpaść. Wszyscy tez uważajcie na otoczenie, bo coś tu, kurwa, śmierdzi... I nie jest to tym razem Rybuch...
I z takim też zamiarem zmiany trasy ruszyli ciut szybciej naprzód. Wzmożona czujność i leśny weteran pokroju Robina byli ich głównym atutem jeżeli chodziło o uniknięcie zasadzki, a wraz z nimi oczywiście wiedza jak bandyckie zasadzki działają.
Gerold
Gerold

Liczba postów : 59
Data dołączenia : 19/11/2019

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Lip 23, 2020 3:14 pm

Yoren prychnął i uśmiechnął się, jednak Baldrick wydawał się zamyślony. Spojrzał raz jeszcze w kierunku w którym oddaliła się grupa zbrojnych i westchnął. - Pewnie, że śmierdzi. Mi tam się zdaje, że oni Cię szefie szukali i, że lepiej, żeby znów nie znaleźli. - Rzucił, krzywiąc się na myśl o tym, że jednak mogliby znaleźć. Napaść na bezbronnego kupca to zupełnie inna para ciżem, niż potykanie się ze zbrojną bandą. Może i by wygrali, ale bez strat raczej by się nie obeszło a to bandycie było nie w smak.

Ruszyli dalej w drogę, wybierając z goła inny kierunek, niźli zrobiła to napotkana niedawno banda. Nadłożyli trochę drogi i zwolnili, jako, iż Robin usiłował, kiedy tylko mógł, zacierać za nimi ślady. Ograniczyło się to głównie do zawracania i gubienie śladów w strumykach.
Baldrick w czasie drogi podzielił się z hersztem swymi obawami. Jego zdaniem powinni mocno odskoczyć od Dorzecza, kiedy już tylko załatwią sprawy w Duskendale. To znaczy oczywiście, samo miasteczko było już poza Dorzeczem, ale jemu chodziło o zdecydowanie mocniejsze odskoczenie. No bo ci goście wyglądali na zawodowców, jakiś najemników i podejrzanie interesowali się osobą Byka. Najemnicy zaś nie mają takich problemów z granicami, jakie mogliby mieć ludzie przekraczający je pod "sztandarami". Baldrick radził się zastanowić, komu mógł Byk nadepnąć na odcisk, bo jeśli to nie byli ludzie najęci po ich napadzie, to najpewniej przez ów właśnie wpadli na ich trop. Jakby nie było, olbrzymów o wzroście siedmiu stóp nie spotyka się codziennie, więc i całkiem możliwe, że Byk i jego napad są z tego powodu, i niedźwiedzi, źródłem interesujących plotek w okolicy Solanek. Zaś plotki to już jakiś trop.

Tak czy siak... Podróżowali i nikt ich nie niepokoił.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Halleck Hoare Wto Sie 11, 2020 2:05 pm

03/05/10PZ

Parę dni po zaślubinach jakie odbyły się w Fairmarket Halleck wyruszył w drogę do Seagardu, z którego miał dalej okrętem popłynąć do Pyke, aby rozwiązać pewne problemy, które tam się zagnieździł przez parę idiotów, którzy nie rozumieją polityki i potęgi państwa Żelaznych pod panowaniem Hoare. Dał te parę dni ludziom na to, aby przetrzeźwieli bo zabawie i trzeba było się zbierać. Postanowił, że weźmie ze sobą oprócz swoich dwóch wiernych tarcz - Quellona Greyjoya i Eurona Harlawa jeszcze dziesięciu ludzi, tak w razie czego dla ochrony, nigdy nie wiadomo czy jacyś skończeni idioci nie będą chcieli spróbować swoich sił z trójką Żelaznych, a tak wiedział, że raczej pomyślą dwa razy nim pójdą na pewną śmierć. Zabrał ze sobą swój sprzęt - pancerz oraz swoje wyposażenie do przekonywania w sposób siłowy, nigdy nic nie było wiadome na szlaku, oraz jakieś ubranie do przebrania.
Rankiem trzeciego dnia piątego księżyca po spożyciu sporego śniadania i przygotowaniu się do podróży nadszedł czas, aby wreszcie zająć się niepokojami. Młody Hoare sprawnie wskoczył na swojego konia, poprawił się nieco w siodle, jeszcze na sam koniec sprawdził czy wszystko ma, ale wydawało się, że tak. Miecz przy pasie, buzdygan przy koniu, reszta sprzętu przy jukach konia. Gwizdnął i gdy wszyscy byli gotowi to kolumna Żelaznych na czele z Halleckiem wyruszyła z Fairmarket w stronę północną, do Seagardu...
Halleck Hoare
Halleck Hoare

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 25/05/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Czw Paź 01, 2020 1:23 am

12 dzień dziewiątego księżyca, dziesięć lat po Zagładzie

Edwin wspólnie ze swoimi zaprzysiężonymi kompanami obudzili się gdy tylko wzeszło słońce. Podróżowali już prawie tydzień i według jego obliczeń, powinni dotrzeć do Kamiennego Septu za parę godzin. Po przekroczeniu granic Dorzecza, z każdą przebytą milą stopniowo zmieniał się krajobraz. Niewielkie wzgórza zastępowane były przez gęściejsze lasy, a na terenach zalewowych coraz bardziej zdradzieckie stawały się podmokłe tereny i bagna. Od rozstania się z pomocną grupką najemników minęły niemalże dwie doby. W międzyczasie niewielka kompania Edwina zdążyła przespać się w gospodzie "pod Spasionym Lwem" i upolować śniadanie na dzisiejszy poranek w prowizorycznym obozowisku.
Gdy tylko trójka wojaków była gotowa do wyjazdu, nie zwlekali ani dłużej. Nie to aby szczególnie im się gdzieś śpieszyło, ale Edwin nie planował spędzać całego dnia i nocy w mieście. Upewniwszy się, że konie są w dobrym stanie, a w miejscu biwaku nie zostawili nic ważnego, można było ruszać w trasę. Jechali wytyczonym traktem, nie zbaczając ze ścieżki ani na moment. Wszyscy byli w dobrej formie, a mały pojedynek odbyty z łysym szermierzem poprawił humor blondyna na parę dni. Trzeba było w końcu co jakiś czas rozruszać mięśnie, aby nie zapomnieć przypadkiem jak się macha mieczem. Przez cały ten czas na spornych ziemiach Dorzecza nie spotkały ich żadne nieprzyjemne przygody, a uwagi nie przykuło nic nadzwyczajnego. Czyżby relacje rzekomego wędrowca miały być mocno przesadzone? Edwin spodziewał się opustoszałych traktów i zwiększonego ruchu sił zbrojnych w tych rejonach. Być może nie zapędzili się jeszcze wystarczająco głęboko, ale miało się to dopiero okazać w Kamiennym Sepcie.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Paź 01, 2020 11:25 am

Droga wiodła ich pomiędzy lasami i polami żyznego Dorzecza. Mijali rzeczki i strumyki a na swej drodze faktycznie mało kogo zdarzyło im się spotkać. Niemniej, plotki się potwierdziły. Chłopi i rycerze z włości zmierzali ku miasteczku a większość już tam zapewne dotarła.

Kiedy zmierzali w kierunku Kamiennego Septu, nagle doszedł ich uszu znajomy dźwięk. Końskie kopyta uderzyły o ziemię na drodze, którą oni zamierzali podążać - ktoś ku nim zmierzał i na pewno nie była to jedna osoba. Wkrótce ujrzeli jak zza pobliskiego pagórka - albowiem pola i krzaczki ich otaczały a w mniejszym stopniu drzewa -, którędy ich droga wiodła, wyłania się niewielki oddział konnych. Liczył on pięciu uzbrojonych ludzi na wierzchowcach. Cała grupa nosiła porządne kolczugi. Każdy miał na wyposażeniu barbutę. Na pewno też widzieli tarcze i włócznie, acz broni bocznych dojrzeć nie mogli, jakie też one są. Nie nosili herbu żadnego, ale na zawodowców wyglądali niezgorszych. Że Kamienny Sept do Króla bezpośredni zaś należał, wnioskować szło, iż są to jego najemnicy, których lubo zatrudniał.
Prowadzący konnych przystanął i wskazał małą grupkę Edwina czubkiem grotu włóczni, po czym bez zwłoki a galopem skierowali się jeźdźcy w ich stronę. Nie pochylali drzewców i nie szarżowali. Wrogich zamiarów chyba na chwilę obecną nie mieli. Na pewno jednak Reynem się zainteresowali.
- Stójcie, jegomoście! Kto żeście i skąd żeście?! - Zakrzyknął ten co prowadził, gdy się zbliżali. Reszta poczęła ich okrążać. Na pewno nie był to rutynowy patrol, które od czasu do czasu się na drogach każdego z królestw spotyka.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Czw Paź 01, 2020 3:55 pm

Droga jak droga; przez jakiś czas nie działo się na niej zupełnie nic. Ciężko było skupić się na czymś konkretnym podczas jazdy, toteż mimo wrodzonej czujności Edwina, zdarzało mu się czasem bujać w obłokach. Ciekawy był czego może spodziewać w Kamiennym Sepcie, a ponadto nie podjął jeszcze decyzji czy skręci na południe lub zamierza jechać prosto do Maidenpoolu. Miał tylko nadzieję, że miasto nie zostane zamknięte na cztery spusty.
W pewnym momencie z chwilowego letargu wybudzio go charakterystyczne stukanie kopyt o ziemię. Konie? I to całkiem sporo... - szybko doszedł do wniosku, marszcząc brwi. Coś się ewidentnie święciło, a wcześniejsze wątpliwości Edwina już zaraz miały się rozwiać. Po krótkiej chwili zza pagórka wyłoniło się źródło znajomego dźwięku, a raczej cała ich grupka. Wojacy nie wyglądali jak regularna armia. Ich ubiór przypominał bardziej jakichś najemników w służbie jednego czy drugiego Lorda. Edwin nie był do końca pewien czy tutejszymi ziemiami włada bezpośrednio Harwyn czy któryś z jego wasali. Ziemia zadudniła pod zbliżającymi się w dużym tempie kopytami, a zaraz przed nimi pojawiło się pięciu uzbrojonych po zęby mężczyzn - Bądźcie w gotowości - rzucił do swoich kompanów ostrzegawczo, a on sam szybko założył swój hełm na wypadek najgorszego.
Edwinowi od razu nie spodobał się sposób prowadzenia koni przez okrążających go najemników. Mimo iż nie szarżowali, widocznie chcieli jak najszybciej znaleźć się w najlepszej możliwej pozycji względem podróżującej trójki. Zirytowany blondyn miał ochotę machnąć szybko wodzami i zagrodzić drogę flankującym pachołkom, było ich jednak zbyt wiele, aby miało to jakiś efekt. Będzie więc musiał załatwić to polubownie - Ser Edwin Reyne z Castamere - odkrzyknął w końcu z pewnością w głosie - Podróżujemy do Gulltown - wyjaśnił, korzystając z tego, że odległość między nimi była na tyle duża, iż ciężko byłoby się na nim poznać - Szukacie kogoś? - spytał od razu potem, chcąc wyczuć intencje mężczyzny. W przeświadczeniu, że na tutejszych ziemiach panuje pokój, zachowanie grupki najemników przypominało bardziej pościg niż zwyczajny patrol.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Paź 01, 2020 5:05 pm

Dowódca konnych uśmiechnął się, ale kawałek ust nieosłonięty stalą pozwalał stwierdzić, że nie jest w żadnym razie uśmiech przyjacielski. Bardziej szyderczy i cwany. Jegomość stuknął konika po bokach piętami i przekładając włócznię do dłoni ręki w której i tarczę trzymał, zbliżył się na wyciągnięcie ręki do Edwina.
- Tak powiadacie? - Zapytał, wyciągając rękę i miętosząc między palcami materiał okrycia z herbem. Puścił zaraz i podniósł wzrok na samego rycerza. - Może i faktycznie szlachciura z was... Pewno tak. I aż do Gulltown podróżujecie. Ha, daleko was niesie. Po co?... - Zapytał, tonem sugerującym, że nie było to zdecydowanie pytanie grzecznościowe. Niosło w sobie ewidentnie znamiona podejrzliwości, tak jakby najemnik nie wiedział, co myśleć o ser Edwinie z Castamere, który pojawił im się tutaj na ziemiach, w takich a nie innych okolicznościach.
W odpowiedzi na pytanie Edwina pierwej prychnął. - Tak jest, szukamy. Takich co to wtykają za bardzo nosa w nieswoje sprawy, jeśli wiecie o co mi się rozchodzi... - Zaśmiał się i uderzywszy konika po bokach, przejechał obok. Potem zawrócił i spoglądając kompanię Edwina od boku, rzucił im coś jeszcze. - Ciekawe czasy sobie na podróż wybraliście, nie ma co. Jeśli zmierzacie do Kamiennego Septu, to lepiej pilnujcie swoich nosów. - Rzucił i czekał na odpowiedź. Co się stało następnie, to zależało od grupki rycerzy, ale jeśli nie robili problemów, to by ich puścili.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1644
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach