Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Drogi Dorzecza

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Drogi Dorzecza

Pisanie  Mistrz Gry Wto Mar 17, 2020 10:06 am

First topic message reminder :

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9648
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down


Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Czw Paź 01, 2020 7:52 pm

O ile pierwsza grupka napotkanych najemników była o całkiem miłym przysposobieniu, tych tutaj Edwin chętnie przytargałby za kudły na szafot i samodzielnie kopnął stołek pod nogami. Praca pracą, ale gdy ktoś nie okazywał krzty szacunku, cierpliwość blondyna bardzo szybko się wyczerpywała. A potem dziwota, że facet jest nieufny. Gdy najemny kmiot miętolił herb Reyne swoimi brudnymi paluchami mało brakło, aby napracowałby sobie na dodatkową wentylację w swoim układzie oddechowym. Nietęga mina blondyna świadczyła o tym, że balansuje na granicy utraty kontroli. Jedyne co go powstrzymywało, to życie jego kompanów oraz najzwyklejsza ciekawość czego jeszcze może doświadczyć w tutejszej krainie - Interesy rodowe - odparł krótko, aby typ się w końcu odpierdolił. W zasadzie to gówno go powinny obchodzić sprawy wyżej urodzonych i na tej płaszczyźnie operował Edwin.
Przemilczał jego uwagę na temat wtykania nosa w nieswoje sprawy, odruchowo obracając swojego konia, aby cały czas być przodem do obserwującego ich z każdej strony najemnika. Nie zamierzał odwracać się tyłem do interesanta niczym kurwa w zamtuzie - Nie obchodzą mnie sprawy Dorzecza - oznajmił na ostatnią przestrogę, po czym w przypadku jeśli zostaną w końcu puszczeni, ruszy przed siebie traktem, a za nim jego towarzysze.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Pią Paź 02, 2020 7:17 pm

14 dzień dziewiątego księżyca, dziesięć lat po Zagładzie

Podążając za pogłoskami o różnych wydarzeniach dziejących się w Dorzeczu, a także początkowym planem dotarcia na wschód kontynentu, Edwin i obaj jego kompani ruszyli w trasę. Był to już drugi dzień od opuszczenia Kamiennego Septu, a zakupione wino znacznie umiliło im podróż. Zachowali sobie jedną z butelek na czarną godzinę, a suszonym mięsem oraz chlebem dało się łatwo zapchać żołądek na większość dnia. Od ponad kilku godzin jechali wzdłuż ogromnego jeziora, które znajdywało się po ich prawej stronie. Tak gigantyczne połacie wody ustępowały swoim majestatem jedynie oceanowi na zachód od Castamere, który wydawał się nie mieć końca lub morzu dzielącym Westeros od Essos.
Niezależnie od tego czy na swojej drodze napotka któreś z poszukiwanych wrażeń w postaci bandytów lub innych fanatyków wiary, gdy tylko minie Oko Boga, skieruje się ku Maidenpool. Po dłuższych namysłach, Edwin doszedł do wniosku, że stąd niedaleko jest już do granic Burzy, toteż nie zaszkodzi wpaść i sprawdzić jak tam jego przyjaciel sobie radzi.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Paź 03, 2020 12:16 pm

W podróży swej, ścieżynkami i dróżkami Dorzecza się przemieszczając, dotarli w końcu nad Oko Boga, największy akwen słodkowodny w Westeros. W końcu też nogi, lub kopyta, zaprowadziły grupkę rycerzy o zapędach do bitki do karczmy, co zwała się "Przystań na Oku" i faktycznie znajdowała się przy brzegach ogromnego zbiornika wodnego. Karczma rzeczona przystań dla łódek miała i otoczona była nawet niewysoką palisadą. Znajdowała się zaś w punkcie dla okolicy o tyle "strategicznym", że blisko do niej mieli chłopi z pobliskich wiosek położonych nad brzegiem oraz tych trochę od niego oddalonych, które zajmowały się głównie uprawą i hodowlą. W sumie całkiem przyzwoita, przydrożna karczma, gdyby nie...

Zbliżając się już do rozwartej bramy w palisadzie, posłyszeć mogli, iż coś się dzieje. Okrzyki słyszeli... Niektóre były wesołymi śmiechami noszącymi znamiona okrucieństwa. Inne były okrzykami pełnymi bólu. Coś się tam ewidentnie działo. Kiedy tak zajrzeli w otwór bramy zoczyli, jak przez drzwi karczmy jegomość w poplamionym i pocerowanym gambesonie wywleka młódkę. Trzymał jej toporek przy szyi i targał za włosy. Ona krzyczała a on się śmiał.
Co się tutaj działo? Cóż to za napaść była? Czy ich to w ogóle obejdzie? Ilu bandziorów mogło napadać ten przybytek? I czy to na pewno były jakieś pospolite bandziory?
Kolejne krzyki doszły ich ze środka budynku. Kobiece i męskie.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Sob Paź 03, 2020 2:24 pm

Edwin musiał przyznać, że krajobrazy Dorzecza przypadały mu całkiem nieźle do gustu. Pomijając kwestię upierdliwych komarów, bliskość licznych rzek i jezior była nie tylko praktyczna pod względem higieny, ale i zapewniała widoki ciekawsze niż same lasy oraz pola. Po jakimś czasie podróży wzdłuż Oka Boga zza horyzontu zaczęła wyłaniać się gospoda, gdzie mogli nieco zregenerować siły i odpocząć od blasku słońca. Jednooki wskazał palcem zaobserwowany budynek, po czym trójka podróżujących od razu skorygowała kierunek jazdy z zamiarem zrobienia sobie małej przerwy. Im bardziej zbliżali się ku budynkowi, tym więcej rzeczy dało się wokół niego zaobserwować. Od strony zbiornika znajdywała się przystań na łódki, lecz co bardziej zwracało uwagę, zabudowania były otoczone przez prowizoryczną palisadę.
Sielankowy krajobraz w pewnym momencie został zaburzony przez stłumione krzyki. Edwin niespokojnie ruszył dłonią, która automatycznie sięgała ku rękojeści dwuręcznego miecza, jednak na razie jeszcze się wstrzymał - Słyszycie? - spytał od razu kompanów, widząc po nich podobną reakcję co u niego samego. Momentalnie pośpieszyli swoje konie, aby znaleźć się jak najszybciej pod budynkiem. Im bliżej byli, tym bardziej Edwin stawał się pewien, że w środku działo się coś niedobrego. Przed bramą praktycznie już cwałowali i zakładając chwilę wcześniej hełmy, zatrzymali się swoje wierzchowce tuż przy scenerii, która miała miejsce pod wejściem do gospody. Blondyn nawet nie bawił się w podchody czy jakiekolwiek ostrożności. Nie zważając na rzeczy dziejące się wokół zeskoczył z konia i błyskawicznie wyciągnął zza pleców miecz, następnie prędko nacierając na bandytę trzymającego zakładnika. Tamten miał do wyboru albo ją puścić i się bronić, albo zostać pociętym przez niezważającego na dziewczynę Edwina. Nie sprawiał wrażenia jakby przeszkadzała mu obecność niewinnej osoby w zasięgu rażenia, chcąc wymusić tym szybką reakcję brutala. Zamachnął się ostrzem w taki sposób, aby móc w każdej chwili zmienić jeszcze jego kierunek, prowadząc je od dolnej strony nieco po ukosie. W międzyczasie obu jego kompanów już gotowych do walki zachodziło mężczyznę od obu stron, aby nie dać mu szansy na ucieczkę i przy odrobinie sprytu zadać powalający cios.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Paź 03, 2020 5:08 pm

Bandzior nie bardzo nie miał wiele opcji, spostrzegając już, że towarzystwo zbrojne zaraz dołączy do zabawy. Wziął tedy dziewkę pchnął w ich kierunku a on ku nim rzuciła się ze łzami w ochach, pewnikiem ratunku oczekując. Bandyta natomiast rzucić się chciał w kierunku drzwi.
- Kłopoty idą! - Ryknął na cały głos. Czy go usłyszano? Cholera wie, w końcu z karczmy też raban dochodził. Niemniej, na pewno nie udało mu się uciec. Próbował, ale najbardziej chyży i dysponujący najlepszym refleksem towarzysz Edwina rzucił się ku bandycie i w dwóch susach dopadł go, zadając cięcie w nogę. Zbir, choć krzyknął z bólu, nie zamierzał popuścić. Już szykował się, co by toporkiem oddać, ale po ręku ciął go drugi z towarzyszy Reyna. Kolejny ryk wściekłości i bólu.
- Kurwa!... - Zawył zbir. W przypływie wściekłości zamachnął się toporkiem i trafił, ostawiwszy zapewne siniaka na przedramieniu drugiego z rycerzy. Tymczasem dopadł doń sam Edwin, ostatni w kolejce, i uderzył swym dwuręcznym orężem z wielką siłą. Przeciął gambeson i ostrze wgryzło się w bok. To jednak sprawy nie kończyło. Zbir cofnął się o krok i złapał za bok wolną ręką.
Towarzysz co pierwszy w ataku był, znów do uderzał. Zbir jakimś cudem zbił atak toporkiem i spróbował się zemścić, ale wyszło mu tylko nieporadne machnięcie, co nikomu krzywdy nie uczyniło. Drugi z kompanów zaś w udo zbira mieczem uderzył, co owego do przyklęknięcie zmusiło. W końcu wszedł Edwin i potężnym uderzeniem wbił się w bark. Bandyta padł, głośno rycząc i ciągnąc dwuręczny miecz ze sobą na bok. Żył czy też był martwy? Czy to ważne?... Edwin mógł dobić dla pewności, albo ostawić - tak czy siak raczej jego los był przesądzony.

Co teraz? Z karczmy nikt nie wyszedł, ale krzyki ucichły. Bandyci w środku już pewnie o nich wiedzieli.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Sob Paź 03, 2020 6:31 pm

Widząc wypchniętą w jego stronę dziewkę, bez słowa zszedł jej w toru na bok, starając się nie stracić na swojej prędkości. Następnie kontynuował natarcie, koordynując atak wspólnie z zaprzysiężonymi mu kompanami. Posiadanie zwinnych towarzyszy było niezwykle przydatne w potyczkach, gdyż szybko przejmowali oni inicjatywę, a chrakteryzujący się dużą krzepą Edwin, mógł wykańczać wrogów potężnymi uderzeniami dwuręcznego miecza.
O ile Reyne spodziewał się, że w trójkę chłopa szybko dopadną zbója, tak kompletnie zaskoczony był jego wolą walki i jak wiele cięć był w stanie wytrzymać zanim padł unieszkodliwiony. Rycerz wyłożył nieco siły w wyciągnięcie swojego oręża spod zawalonego na ziemie faceta, nie przejmując się zbytnio czy dodatkowo go przy tym porani, a następnie kopnął go jeszcze w żebra, aby dostarczyć mu nieco atrakcji oddechowych na wypadek gdyby nudziło mu się na glebie.
- Wypierdalać stamtąd kmioty, bo spalę was żywcem - wrzasnął poirytowany, wiedząc z doświadczenia, że do prostych ludzi najlepiej trafiał prosty język. Jeden z kompanów, ten nieco inteligentniejszy, szybko wyczuł co się święci i rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu łatwopalnych materiałów takich jak siano. Następnie ułoży je pod paroma oknami na bezpieczną odległość i przy pomocy krzesiwa utworzy jak najwięcej dymu, co z wnętrza budynku powinno wyglądać jakby gospoda zajmowała się ogniem. Jeśli słowa nie pomogły, być może wizja palonego mięsa przemówi zbójom do rozsądku.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Paź 03, 2020 7:21 pm

Przez chwilę nikt się nie odezwał, ale nim towarzysz zdążył do stajni podbiec po słomę czy siano, otworzyły się na pięterku dwa okienka, z impetem, że aż okiennice drewniane o ściany trzasnęły. Dwóch kuszników się wyłoniło i pociski posłało w Edwina. Oba jednak chybiły. To im jednak nie przeszkadzało wysuwać żądań.
- Pierdol się! Spierdalaj, albo dupę ci tym naładujemy! - Ryknął jeden z kuszników, chowający się za oknem, co by pewnikiem kuszę znów załadować. Widać, groźby ognia się nie przestraszyli. Albo może ją na poważnie wzięli i teraz coś knuli, by temu przeciwdziałać.

Na pewno groźbę na poważnie dziewka wziął. Przypadła pod nogi Edwina i ze łzami w oczach poczęła go błagać.
- Nie palcie karczmy, dobry panie... Nie palce! Tam moja rodzina jest! Proszę... - Zawyła, płaszcząc się i zanosząc się szlochem. - Proszę... - Wyła, głośno i irytująco. Tymczasem jego towarzysze schowali się za stajnią, ażeby ofiarą kuszników nie paść. Raz chybili, ale za kolejnym mogli trafić. On w sumie też nie powinien tak stać i czekać, co nie? Dziewka też narażała się w tym miejscu, ale przecież Edwin do bohaterów nie należał, prawda? No, tak czy siak dogodnie mógł się skryć tam gdzie kompani lub spróbować forsować drzwi przybytku i pójść na rozliczenie z bandziorami. Ewentualnie machnąć na to wszystko ręką i w pizdu odjechać.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Sob Paź 03, 2020 9:13 pm

No nie. Tego już było za wiele. Grupka bandytów robiła sobie rozpierdol w gospodach, z których to Edwin miał duży pożytek.. ale to było tylko jedno. Kiedy dodać do tego fakt, iż do nogi przyczepiła mu się właśnie jakaś narośl, a moment wcześniej zaczęto do niego pruć z kuszy, przebrało już miarkę - Schowaj się idiotko! - krzyknął starając się strącić nogą dziewkę i zejść z linii strzału. Za każdą chwilą był coraz bardziej poirytowany sytuacją. Coś w nim rosło. Widząc jak jego kompani czmychają, nie zamierzał dłużej bawić się w podchody.
- DAWAĆ KURWA! - wrzasnął wściekle do swoich, po czym korzystając z tego, że kusze potrzebowały dłuższej chwili, aby przeładować, zrównał się z linią budynku i zatrzasnął z powrotem okiennice. Nawet jeśli zostaną one powtórnie rozwarte przez strzelców, będą oni potrzebowali chwili, aby połapać się gdzie kto jest. Kompani Edwina, zmotywowani lub przestraszeni jego nastawieniem wykorzystali ten moment, by obejść stajnie dokoła i dojść do budynku od drugiej strony, podobnie jak Edwin przyciskając się do ściany. Jeden z nich od razu zaczął szukać innego wejścia, natomiast drugi próbował przeskoczyć przez jedno z bocznych okien, w którym nie było żadnego zbira. W międzyczasie blondyn skulony pod oknami szybko podreptał do drzwi, aby po chwili potraktować je z kopniaka - Do dupska im te bełty wpakuje - nakręcał się coraz bardziej. Jeżeli te okażą się zabarykadowane, jak najszybciej padnie na ziemie pod potencjalnym ostrzałem lub schowa się za rogiem budynku i podąży za kompanem, któremu uda się znaleźć wejście.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Nie Paź 04, 2020 2:03 pm

Kobieta rzuciła się do ucieczki, kryjąc swą osobę w stajni. Okien zaś zatrzasnąć nie było można, ponieważ te akurat znajdowały się na pięterku i żeby tam sięgnąć, musiałby chyba mieczem tego dokonywać. Co zresztą byłoby bez sensu z racji na fakt, że okiennice zamykane były - norma - od środka i niezamknięte miały tendencję do samoistnego odchylania się. Może więc lepiej było od razu drzwi wywalać, co? Skoro kusze ładowali i była okazja...

Jakby nie było, jego towarzysze poszli robić swoje. Jeden szukał sobie okna do wskoczenia a drugi poleciał na tyły, żeby tam wejścia poszukać i jakby co to z niego skorzystać. Edwin usłyszał jakieś takie coś jakby wtaczanie się przez otwór okienny - szelest blach i łupnięcie o podłogę. Usłyszał też rejwach na tyłach, więc pewnie tam inny jego kompan w walkę się sam wdał.
On spróbował się z drzwiami i wszedł w nie z buta. Niestety nie puściły, więc zapewne ktoś je zablokował lub trzymał. Ewentualnie źle kopnął i skobel nie puścił. Takie życie, czasem tak się zdarza. Mógł próbować dalej, lub poszukać innych opcji jak okno czy sprawdzenie co u drugiego z towarzyszy. Pierwej jednak... Zwrócił uwagę kuszników, którzy wychyliwszy się przez okna na pięterku oddali strzały. Dwa poszły i dwa celne były. Jeden drasnął go po nodze a drugi wbił się w nią, na szczęście nic ważnego w udzie nie uszkadzając.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Nie Paź 04, 2020 2:34 pm

Całe te podchody trwały zdecydowanie za długo. Mógł od razu wjeżdżać w środek zamiast bawić się w inteligenta i wykurzać bandytów na zewnątrz. Nie od dziś wiedział przecież, że dane mu było pracować mięśniami, a nie głową. W momencie, gdy zdecydował się na rozwiązanie siłowe, było już kapkę za późno. Drzwi były nie pozwoliły się kulturalnie sforsować, a zanim się zorientował, z jego uda wystawał jeden z trafionych bełtów. Obsrane pokraki nawet nie potrafią w łeb przycelować - skomentował mierny w jego ocenie strzał, który trafił go ledwie w nogę. W tym momencie, dopóki mógł się w miarę sprawnie poruszać, nie obchodziły go jakiekolwiek konsekwencje. Liczyło się tylko przelanie łachmyckiej krwi.
Edwin wiedział, że teraz musi już działać szybko. W mig skręcił za rogiem, gdzie znikli jego towarzysze i szybko zaczął szukać miejsca, w którym któremuś z nich udało się przejść. Ze względu na kawałek drewna, który wystawał mu z uda, rzecz jasna większym dla niego priorytetem stanie się tylne wejście. Z wnętrza budynku dało się już słyszeć odgłosy walki czy inne stukoty, toteż blondyn musiał się śpieszyć, aby jak najprędzej wspomóc towarzyszy w walce.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Nie Paź 04, 2020 7:14 pm

Edwin obiegł budynek i usłyszał rumor dobiegający zza okna. Tam chyba wskoczył a teraz walczył jego kompan. Ten bardziej doświadczony. On jednak postanowił zwrócić się ku tylnym drzwiom i może lepiej, gdyż dobiegając tam, zoczył już dwa bandyckie ścierwa. Z rozciętym gardłem i wieloma ranami kłutymi leżał tutaj zbir w kolczej koszulce i z kapalinem na łbie. Drugim trupem był jegomość w szyszaku i jeno w gambeson ubrany. Szybko jednak jego uwagę odwróciło co innego, bowiem był tutaj też jego mniej w wojaczce oblatany kompan... Stał i opierał się ścianę. Krwawił z paru ran i ewidentnie nie miał się najlepiej. Szczerze? Pewnie najwyższym wysiłkiem mógłby jeszcze zapędzić się do boju, ale wiele ryzykował. Zapewne szybko padłby ofiarą zbirów.

Z karczmy usłyszeli dźwięki walki i szybko przyszły pierwsze krzyki. Nie należały raczej do ich kompana, więc pewnie sobie chłopak nieźle radził. Tymczasem jednak u drzwi pojawiła się krzepka postać w kolczudze. Kapalin miała na łbie i oburęczny młot w łapach. To chyba był herszt i bynajmniej nie miał dobrych zamiarów wobec Edwina. Zrazu, szybko się ku niemu rzucił.
- Giń, chuju! - Ryknął, rzucając się w bój. I bój stoczyli, przy czym ranny kompan dopomagał. Stawili czoła jegomościowi z młotem i... Ciężko było, oj ciężko. Ciosy ostro wymieniali i choć sam jeden herszt był, to on prowadził. Finalnie zaś towarzysz Edwina poświęcił się, odepchnął i przyjął na siebie cios młota, który miał wykończyć pokrwawionego Reyna. Czy przeżył ów towarzysz? Cóż... Na chwilę obecną trudno było powiedzieć. Edwin też nie miał się najlepiej, choć dość w nim było siły, by pochwycić miecz i rzucić się na przeciwnika. Cena tego jednak mogła być ogromna.
Mógł też liczyć na przyjaciela, wiernego kompana, który pojawił się w drzwiach. Tak, to był ten lepszy towarzysz. On z pewnością sobie poradzi...



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Nie Paź 04, 2020 8:13 pm

Budynek nie był specjalnie duży, toteż jego obejście zajęło Edwinowi niedługą chwilę. Zaraz przy tylnym wejściu zauważył też dwa trupy i co gorsza, rannego towarzysza. Ilu tych skurwysynów jeszcze jest - zadawał sobie w głowie pytanie, biorąc pod uwagę, że w środku aktywnie walczył też drugi z jego kompanów. Blondyn nie zdążył jeszcze odezwać się do rannego, a w wejściu pojawił się sporych rozmiarów bydlak dzierżący młot będący zapewne dowódcą szajki.
Następnych kilkadziesiąt sekund z pewnością nie należało do najłatwiejszych w jego życiu. Bandzior z młotem był szybki i niezwykle silny. Mimo wyszkolenia Edwina na lordowskich dworach, warunki przeciwnika i zapewne odrobina szczęścia był przytłaczające. Rycerz starał uchylać się przed potężnymi uderzeniami młota, w międzyczasie wyprowadzając swoje własne ciosy, jednak herszt bandytów nie ustawał w ciągłych atakach. Sytuacja zaczęła robić się powoli krytyczna. Mimo iż młodszy z kompanów dopomagał, zasięg ramion oraz samej broni bandyty górowały w tej potyczce. Na ciele Edwina pojawiało się coraz więcej ran, które przeszkadzały w skutecznym prowadzeniu dalszej walki. Kiedy miał nadejść decydujący cios, jednooki poczuł silne odepchnięcie, a w jego miejsce wskoczył zaprzysiężony mu żołnierz, gotowy poświęcić dla niego własne zdrowie lub może i nawet życie - Kurwa... - jęknął, podnosząc obolałe kończyny. Uklęknął na jedno kolano w celu złapania tchu i ewentualnego przeturlania się na bok w ucieczce od młota. Czy miałby to być jego upragniony koniec? Tak długo robił wszystko byleby przyśpieszyć ten proces, ale kiedy stanął oko w oko ze śmiercią, resztki dumy lub czysta pogarda wobec przeciwnika zaczęły do niego przemawiać. - Nie od takiego łachmyty... nie od takiego - przekonywał się w myślach zawzięcie. Śmierć w bitwie to było jedno, ale zostać pokonanym przez zbira, któremu najchętniej naszczałby na mordę, godziło w jego honor.
Wtem w tylnych drzwiach od gospody pojawił się drugi z jego kompanów. Stojąc tuż obok walczących mógł szybko zakończyć tę paradę kalectwa. Edwin liczył na to, że zareaguje on w miarę szybko i wbije ostrze w cielsko niepowstrzymanego jak dotąd herszta, zanim ten dolezie do rannego Reyne i wyprowadzi kolejny cios. Zacisnął dłoń na glebie, wyrywając z niej palcami jak największą ilość ziemi, po czym energicznie wyrzucił ją przed siebie, prosto w oczy bandziora - Lambert! - w tym samym momencie krzyknął zachrypniętym od zmęczenia głosem, dając mu znak do natychmiastowego ataku.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Paź 05, 2020 12:45 pm

Niestety, poraniony i niezbyt zręczny Edwin rzucił kupką ziemi już po tym, jak jego towarzysz zaatakował banitę a ten z kolei na nim skupił swą uwagę i grudką dostał gdzieś w plecy, czego w ferworze walki może nawet nie poczuł, nazbyt pochłonięty obroną życia. Także...
Rzucili się ku sobie, jegomość z dwuręcznym młotem i jego kompan, z tarczą oraz mieczem. Zrazu widać było, kto umiejętnościami góruje! Lambert bronił się skutecznie i równie skutecznie przeszedł do ataku. Pewność siebie i przewaga chyba jednak go co nieco tutaj zgubiły, bowiem wielki zbir obronił się trzonkiem broni i stuknął rycerza przez głowę. Potem wierny kompan ser Edwina już pamiętał, że z tym oponentem, choć krwawiącym z wielu ran, nie ma żartów. Chwilę zatem jeszcze bój toczyli, acz w końcu musiał ulec zbir i skończył się jego żywot marny. Padł czy to ranny czy zabity - nieważne. Lambert w złości i tak miecz w leżącego wraził i sprawę ostatecznie rozwiązał.

Edwin tracił już przytomność. Jego rany były bardzo poważne a napędzająca go do tej pory adrenalina opuszczała ciało. Obudził się kilka godzin później w jakimś łożu. Ciemno już się raczej robiło a on miał strasznie sucho w ustach. Obok niego siedział Lambert, gotowy mu w tej kwestii usłużyć.
Był słaby, ale szybko mu wyjaśniono, iż bandytów pokonano. Kusznicy tylko uciekli, ale nie było to specjalnie ważne. Przyjaciel co mu życie ocalił, przeżył i jego stan był w miarę stabilny. Edwin zaś... No z nim było sporo kłopotów w leczeniu. Zielarka i znachorka sprowadzona z wioski nieopodal nie była najlepszym medykiem, ale zrobiła co mogła i cudem udało jej się go uratować.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Pon Paź 05, 2020 2:13 pm

Rany, których doznał Edwin były zdecydowanie bardziej rozległe, niż ten był w stanie wytrzymać podczas jednej potyczki. Jego świadomość ulatywała z każdą chwilą, a zanim pochłonął go mrok, ostatkami sił widział kompana, toczącego pojedynek z osiłkiem. Nie wiedział już kto wyszedł z tego starcia zwycięsko. Zastanawiał się czy to już jego koniec, czy tylko padał z wycieńczenia. Przez ból pochodzący z licznych ran nie był w stanie tego stwierdzić, jednak na zastanawianie się nie było już sposobności - Przynajmniej napierdalanka była sroga - pocieszył się ostatecznie, a po chwili odpłynął.
Nie spodziewał się obudzić. Przez chwilę myślał, że to sen, jednak ciepło łóżka i coraz więcej bodźców dochodzących z zewnątrz sprawiało, że wiercił się niespokojnie, aby po chwili otworzyć oczy. Otaczał go mrok oraz świadomość czyjejś obecności, ale nie był jeszcze w stanie stwierdzić kim była ta osoba - Wody.. - jęknął osłabionym głosem. Dopiero gdy Lambert dał o sobie żywszy znak, Edwin rozpoznał jego pancerz, a następnie znajomą facjatę.
- Co z Osvalthem? - spytał po łapczywym napełnieniu gardła wodą z bukłaka. Blondyn dobrze pamiętał jakim poświęceniem wykazał się młodszy z kompanów i zamierzał spłacić ten dług. Żywił ogromną nadzieję, że przeżył on potyczkę, aby móc z nim jeszcze porozmawiać - Dobrze się spisałeś - pochwalił następnie Lamberta, pełen podziwu jego umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Co prawda już wcześniej wykazywał się ponadprzeciętnymi zdolnościami, jednak tego dnia prawdopodobnie uratował im obu życie.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Paź 05, 2020 4:06 pm

Towarzysz pomógł mu się napić i odjął bukłak od ust, kiedy pić Edwin skończył. Pierwszy dzień po trudnych zabiegach miał być wyjątkowo trudny i bolesny, ale z czasem się to poprawi. O ile oczywiście do rad się dostosuje i odpoczywać będzie, tak jak mu przykazano. Zielarka dała też ziółka, które miały wspomóc jego ciało i takie też, które miały podziałać coś na ból, gdyby stawał się nieznośny.
Lambert podniósł rękę i wskazał na zalegającego na sąsiednim łóżku Osvaltha. - Żyje. Było jednak blisko... - Oświadczył z pełnym spokojem. Sam też był cokolwiek zmęczony. Odniósł rany jako i oni, jeno jego były powierzchowne i z łatwością się kobieta nimi zajęła. No, prawie z łatwością. Po dwóch ciężkich pacjentach miała prawo do zagapienia się, niemniej Lambertowi nic w tej chwili nie groziło.
Na wspomnienie, że dobrze się spisał, uraczył Edwina uśmieszkiem. Co fakt to fakt... Poskładał dwóch zbirów bez większego problemu a potem równie sprawnie zajął się hersztem tej posranej bandy. Niestety nawiali mu kusznicy. No, ale miał do wyboru albo za nimi gonić, albo ratować kompanów. Gdyby nie zdecydował się na to pierwsze, istniała całkiem spora szansa, że po prostu by się wykrwawili. Przynajmniej Osvalth, bo Edwin to miał głównie rany tłuczone od młota.
- Spędzimy tu kilka dni... Póki nie wydobrzejecie dość, by w siodle się porządnie trzymać. - Stwierdził. Edwin był niby przywódcą, ale przeciwko słowom Lamberta mógłby jeno protestować, jeśli tego by właśnie chciał. Na dzień dzisiejszy chodzenie mogłoby go przerosnąć. - Na szczęście gospodarz jest nam wdzięczny. Ocaliliśmy jego i rodzinę. Wyżywi nas i zatrzyma tu darmo. A skoro o tym mowa... Piwa? Jeść? - Zapytał.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Pon Paź 05, 2020 4:48 pm

Obserwował pustym wzrokiem poruszające się usta kompana, podczas gdy ten streszczał mu ostatnich kilka godzin. Edwin miał problemy ze skupieniem i był wymęczony na tyle, że czuł jakby zaraz miał znowu zasnąć. Bólu jeszcze tak mocno nie czuł, bo nawet nie spróbował jak dotąd poruszyć swoimi kończynami, jednak dobrze wiedział z doświadczenia że przygoda z tym związana dopiero się zacznie, gdy będzie chciał się obrócić na bok, lub oddać mocz do nocnika.
Reyne odetchnął z ulgą na wieść o tym, że Osvalth przeżył, gdyż wiele mu on zawdzięczał. Chociaż Edwin twardym chłopem był, to zawsze starał się dbać o swoich kompanów. Trudna byłaby dla niego strata wiernego towarzysza, który własnym ciałem osłonił go przed prawdopodobną śmiercią. Obrócił głowę w kierunku wskazanego przez Lamberta łóżka i uśmiechnął się kącikiem ust na ten kojący widok.
Mimo iż bywał niecierpliwy i pełen zapału, blondyn miał świadomość tego, że odniesione rany należało wyleczyć, bo potem mogło się to na nim mścić. Nie protestował na wieść o tym, że spędzi w łóżku następnych kilka, a może i kilkanaście dni - Daj mi piwa na sen - odparł od razu słysząc kuszącą propozycję - Zmęczony jestem, muszę się jeszcze przespać - wytłumaczył, nie mając w tym momencie jakiegokolwiek apetytu. Najtrudniejszy miał być dopiero następny dzionek, gdy organizm będzie już na tyle przebudzony, aby uruchomić żołądek i podokuczać właścicielowi bólem.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Pon Paź 05, 2020 6:37 pm

Lambert przytaknął krótko, powstał i udał się po piwo. Tymczasem Edwin i Osvalth zostali sami w pokoju. Niestety drugi kompan pozostawał nadal nieprzytomny i partnerem do rozmowy był właściwie żadnym. Jeśli ciekawiło to Edwina, dlaczego jeden pokój mieli, to Lambert by wyjaśnił, że nie wynikało to ze skąpstwa właściciela, który obiecał ich przyjąć i żywić, ale z jego własnej prośby. W ten sposób łatwiej mógł nad oboma czuwać i łatwiej by mu było ich bronić, gdyby zjawiły się tutaj jeszcze jakiś bandziory. No i nikt samotny nie zostawał...

Dostał swe piwo i wkrótce pogrążył się we śnie. Nie pamiętał, by coś mu się śniło, ale obudził się mało wypoczęty i obolały. To jednak była norma, do której będzie przez następne kilka dni przywyknąć. Tak jak się też spodziewał, zgłodniał... Może i ból trochę to uczucia zagłuszał, ale przecież żeby żyć, trzeba też jeść. No, częściej pić, ale tę akurat sprawę załatwiał dzbanek z piwem postawiony na stoliku przy łóżku.
Lambert aktualnie zajmował się zmianą opatrunków u ich kompana. Tutaj akurat roboty było sporo, bowiem zszyte rany należało mazidłami smarować, by lepiej się goiły.
Lamber zasupłał wiązanie na bandażu i obrócił spojrzenie na Edwina, zapewne usłyszawszy, że się porusza.
- Wszystko w porządku. - Rzucił. - Zmieniałem opatrunki. - Dodał.

Jeśli Edwin chciał zjeść, to przyniósł mu czego tam sobie życzył ale oczywiście w granicach rozsądku, bo to przeciętna karczma była a nie lordowski dwór. I mogli pomówić, co dalej... Znaczy jak już będę mogli się stąd ruszyć.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Pon Paź 05, 2020 8:50 pm

Otrzymawszy piwo, Edwin delikatnie sprawdził, która z jego rąk nadaje się do użytku. Na szczęście jedna z nich nie była w jakikolwiek sposób uszkodzona, toteż mógł chociaż sam sobie nalać alkoholu do gęby, nie prosząc nikogo o pomoc. Gorzej już było z ustawieniem głowy do pionu, przez co odrobina płynu ulała się po bokach, gdy mężczyzna przechylał łapczywie kufel. Tą samą ręką wytarł więc szyję i podbródek przy pomocy pościeli, po czym odetchnął z ulgą. Momentalnie poczuł w osłabionym ciele lekkie uderzenie alkoholu, które pozwoliło łatwiej mu zatopić się w łóżku. Po chwili powieki same się zamknęły, aby pomóc oddać mu się w objęcia morfeusza.
Obudził się później, nie wiedząc ile dokładnie minęło czasu. Człowiek niby wiedział, że bóle nadejdą, ale jednak mimo wszystko się łudził; "może rany nie są tak rozległe", "może zastosowane leczenie pomoże". Niestety ale rany rozległe były, a zastosowane leczenie pomoże, ale dopiero po dłuższej kuracji. - Ja pierdole... - skwitował to krótkim wulgaryzmem. Cóż innego mu w końcu pozostało poza zastosowaniem się do porad i pomaganiem sobie siarczystym klnięciem. Edwin miał problemy ze złapaniem głębokiego tchu, a niektóre kości sprawiały wrażenie jakby przejechał po nich koń bojowy - Pieprzony młot - skomentował na głos, dając obecnym w pokoju kompanom znak, że się przebudził. Nie wiedział w sumie co gorsze; mieć pogruchotane kości, czy liczne rany sieczne jak to chyba było w przypadku Osvaltha. Z całą pewnością cieszył się jednak, że nic mu nie przebito w okolicach brzucha. Tego typu obrażenia były niezwykle niebezpieczne, szczególnie, gdy trafiały w najważniejsze dla życia organy pod skórą.
- Ile spałem? - spytał od razu, widząc że Lambert skierował swoją uwagę ku niemu. Niezależnie od odpowiedzi, poprosi go od razu o coś łatwego do strawy. Nie miał ochoty bawić się z jedzeniem dłużej niż było to koniecznie. Być może jakieś kartofle z pulpetami w sosie... byle nie za dużo i nic wykwintnego. Kto jak kto, ale Edwin nie wybrzydzał. Kiedy dostał już wyczekiwany posiłek w jakiejkolwiek formie, poprosił Lamberta, aby pomógł mu ułożyć się nieco wyżej. Przez następnych kilkanaście, jak nie więcej, minut powoli przeżuwał otrzymane jedzenie. Co prawda był głodny, jednakże apetyt dalej miał dosyć parszywy. Zapewne gdyby przy każdym przełknięciu nie uderzał go przenikliwy ból w okolicach żeber, opędzlował by to dwa razy szybciej.
- Więc jakie są prognozy? - spytał, mając rzecz jasna na myśli czas ich wyzdrowienia. Lambert jakimś specjalistą w dziedzinie medycyny nie był, toteż blondyn wydedukował, że ktoś ich doglądał wcześniej jak jeszcze spali. Jeśli uda im się wydobrzeć w mniej niż dwa tygodnie, Edwin zapewne będzie chciał ruszyć. Nie było jednak wątpliwości, że dopóki nie będzie czuł się w pełni sił, jakiekolwiek walki mógł sobie wybić z głowy.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Wto Paź 06, 2020 3:01 pm

15/09/10 - przedpołudnie

Obudził się jakoś tak przed południem - czyli od wieczora spał dość długo. I faktycznie każda kostka w ciele go napieprzała. No, ale lepsze były złamania, przynajmniej nie te otwarte, od ran ciętych, które potrafiły brzydko się paprać i oczywiście kosztowały często sporo krwi.
- Od wczorajszego wieczora. - Oznajmił mu Lambert, zamaczając ręce w misce z czystą wodą, by opłukać je z juchy opatrywanego kompana. - Obecnie mamy dzień następny a porę, o ile się nie mylę, przedpołudniową. - Wyjaśnił, zbierając zakrwawione opatrunki i wrzucając je do drugiej miski. - Osvalth się budził w nocy. Pić wołał. Znaczy to chyba, że poprawia mu się. - Rzekł tak jeszcze, informacyjnie.

Jedzonko przyniósł, ale składało się ono z gotowanego mięsa kury, chleba i lekkiego wina. Był tam także napar z ziół, który choć trochę miał łagodzić bóle. Lambert położył miskę z jadłem na przystawionym stoliku i przyciągnął sobie zydel, co by usiąść bliżej.
- Cóż... - Mruknął, pociągając wina ze swego kuba. - Dwa tygodnie w łożu, nim będziecie się mogli spokojnie podróżować. Acz całkowicie to tak trzy tygodnie około. - Odparł i rozłożył ręce. Cóż, nijak tego nie przeskoczą.
- A jak już dojdziecie do siebie, to co? Dalej ten sam kierunek? Ludzie mawiają, że na wschodzi może być gorąco. - Taki miał pytanie.



Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Wto Paź 06, 2020 4:47 pm

Czyli przespał całą noc i większość poranka - wykalkulował. Całkiem nieźle biorąc pod uwagę jego stan. Na szczęście nie budził się, ani nie dokuczały mu też nocne poty, które na pewno przeszkodziły by w wypoczynku. Edwin co prawda miał świadomość wpadających przez okiennice promieni słonecznych, jednak często zdarzało się, że ranni potrafili nie budzić się nawet przez parę dni.
Ucieszył się na wieści o tym, że Osvalth również powoli dochodzi do siebie. Ponadto dowiedział się, że za parę tygodni ich grupa będzie gotowa do ruszenia znowu w trasę - Rozumiem - odparł lakonicznie, przygotowując się mentalnie na długą rehabilitacje. Nie miał ochoty na zbyt długą gadkę, toteż był dosyć oszczędny w słowach. Na zadane mu pytanie zastanowił się chwilę, męcząc się w międzyczasie z jedzeniem.
- Muszę to przemyśleć - stwierdził samemu nie wiedząc jeszcze jak postąpi. Jedyne czego się obawiał to tego, że wojna przyjdzie do nich, a nie oni do wojny. Ponadto przydałby mu się na taką okazję płytowy pancerz, który zostawił w Castamere. Przyjechał do dorzecza na krótki rekonesans, jednak różne czynniki oraz sam fakt, iż na tutejszych ziemiach wrzało, spowodowały że będą musieli zostać na spornych terenach niemalże miesiąc.
- Myślę o ruszeniu bezpośrednio na południe, gdy zdrowie pozwoli - rozwinął się nieco, porzucając kompletnie swój pierwotny cel, którym był Maidenpool. Na terenach Burzy zamierzał poszukać jakiejś decyzyjnej postaci, której będzie mógł zaoferować swój miecz w tym konflikcie.

Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Wto Paź 06, 2020 8:01 pm

Towarzysz uśmiechnął się i pokiwał głową. Więc mieli szukać okazji gdzieś na południowych ziemiach, co? No i dobrze, wszak to lepiej niźli próbować się pod sztandary tych Żelaznych psów zaciągać, co to wybrzeża ziem Zachodu od dawien dawna łupili. W służbie im, jeśli w ogóle Edwin brał to pod uwagę, jeno niesławę i pogardę w oczach pobratymców można było zyskać - tak przynajmniej Lambert twierdził.

W kolejnych dniach podawane jadło było podobne a Edwina coraz częściej nachodził apetyt. Czyli zdrowiał. Za dwa dni ich kompan też już się przebudził na dłużej i choć jemu dojście do siebie również nieco czasu zajęło, wkrótce mogli normalnie pomówić i jeśli tego chciał Edwin, mógł też wyrazić swoją wdzięczność.

27/09/10 PZ - poranek

Po dość długim czasie rekonwalescencji obaj wojacy byli gotowi wstać z łóżek i trochę więcej się poruszać. Od jakiś paru dni już mogli próbować nieco powalczyć z ograniczeniami osłabionego ciała, ale do tej pory lepiej to było czynić z dużą dozą rozwagi i ostrożności. Od tego poranka jednak czuli się lepiej, na tyle "lepiej", że pomimo wyraźnego jeszcze bólu mogliby zacząć robić coś więcej. Oczywiście każdy medyk bez wyjątku by powiedział, że należy odpoczywać, ale... No cóż, wojownicy nie słynęli zbyt często z rozsądku, przynajmniej nie w tej części świata. Za to gdzie by nie poszedł, wprawieniu w wojaczce ludzie uczyli się, jak okazywać bólowi pogardę.

Lambert od dawna już wychodził ćwiczyć. Od momentu, gdy nie było konieczne, aby nad kompanami czuwał, co i raz znikał na dwie czy trzy godziny, by pomachać mieczem lub zaznać przyjemności z córką karczmarza. To drugie naturalnie ukradkiem, co by ich gospodarz nie wiedział.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Pią Paź 09, 2020 9:31 pm

Mijające dni dłużyły się niemiłosiernie, kiedy to spędzać należało je w łóżku. Szczególnie męczącym to było dla osoby, co na dupie wysiąść nie może dłużej niż kilkadziesiąt godzin, a co tu gadać o paru tygodniach rekonwalescencji. Taką osoba bez wątpienia był Edwin. Pierwszy tydzień zdecydowanie należał do najtrudniejszych ze względu na bóle spowodowane doznanymi obrażeniami. Nie to, aby później przestał je kompletnie odczuwać, ale gdy do nocnika nie da się normalnie odlać, to nawet najtwardsi przeklinali wszystko wokół, prosząc aby to już się skończyło. Przez cały ten czas Edwin miał okazje więcej porozmawiać z Osvalthem, dziękując mu za uratowanie życia. Nawet zamierzał zwolnić go z przysięgi, na co tamten jedynie wzruszył ramionami twierdząc, że z własnej woli tu jest, a nie pod przymusem. Mimo iż znacznie ustępował on umiejętnościami Lambertowi, nie ulegało wątpliwości, że serce do walki miał równie duże, co oni dwaj.
Widząc jak ranni powoli dochodzą do siebie i nie potrzebują tyle opieki, starszy z kompanów Edwina coraz częściej wychodził na zewnątrz ćwiczyć z mieczem. Blondyn niezmiernie mu zazdrościł tej możliwości i mentalnie przymuszał swoje ciało, aby regenerowało się szybciej. Czy miało to jakieś skutki? Wątpił, ale spróbować było warto. Już po tygodniu przy pomocy stosunkowo zdrowych ramion wykonywał serię ćwiczeń mających na celu poprawę ich siły. Praca nad tricepsem oraz bicepsem mogła być wykonana z łóżka, a ponadto Edwin starał się, aby reszta jego ciała nie napinała się przy tym zbytnio. Najgorzej na walce z wielkim osiłkiem ucierpiał jego korpus co miało swoje plusy i minusy. Dzięki temu bowiem, już po niecałych dwóch tygodniach był w stanie poruszać się na własnych nogach, a nawet truchtać w okolicach karczmy, aby poprawić swoją wydolność. Możliwość opuszczenia czterech ścian znacznie poprawiła jego motywację do robienia rzeczy; zamienił parę zdań z gospodarzem, któremu wcześniej pomógł, podpatrzył jak Lambert smali cholewki do córki karczmarza, żałując z głębi ducha, że to nie on był pierwszy... no i co najważniejsze mógł już nieco pomachać mieczem, pracując nad techniką wyprowadzanych uderzeń. Pomijając treningi nad tym aspektem, Edwin skupił się przede wszystkim na poprawieniu swojej kondycji. Jego biegi z każdym dniem były coraz dłuższe, a wraz z regeneracją ciała, poprawiała się też jego wydolność. Co ciekawe, Reyne ograniczył również alkohol i nawet dietę obrał nieco zdrowszą. Zamierzał dojść przez ten czas do szczytu formy, aby sytuacje takie jak ostatnia nigdy już nie miały miejsca.
Jezioro nieopodal było miłym uatrakcyjnieniem dla nietypowych "wakacji" trójki kompanów. Edwin akurat brał kąpiel o poranku, podczas to której doszedł finalnie do wniosku, że czuje się na tyle dobrze, że będą mogli niebawem wyruszyć. Co prawda tu i ówdzie nadal dokuczały mu bóle, jednak z każdym dniem malały one coraz bardziej, co napawało go optymizmem. Jego ciało przyzwyczajone było do nieudogodnień, więc w głowie rycerza zapewne był już całkiem zdrowy. Dni też nie liczył dokładnie, jak to mu lekarz zalecił, ale co on tam mógł wiedzieć; przecież to nie jego organizm. Po kąpieli Edwin wkroczył do gospody, od razu skupiając swój wzrok na siedzących przy stoliku kompanach, popijających właśnie piwo z kubków. Nabuzowany energią klasnął w dłonie, aby przykuć ich uwagę - No, panowie! Coś czuje, że trzeba się stąd w końcu ruszyć - oznajmił, siadając następnie tuż obok nich - Zbieramy się za parę godzin, jakieś obiekcje? - spytał retorycznie, chociaż wiedział, że Lambert to chętnie zabawiłby nieco dłużej w towarzystwie kształtnej córki gospodarza. Dziewka jak dziewka jednak, w Westeros takich były tysiące. Zaraz znajdzie sobie nową, a o tej zapomni rychło.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Czw Lis 12, 2020 10:21 pm

Ruszali. Czy były co do tego jakieś obiekcje? Cóż... Pewnie, jego druh chętnie by zabawił w towarzystwie swej nowej panny, ale przecież od początku tej znajomości miał świadomość, że w końcu będzie trzeba odejść. Gotów był zatem odejść, chcąc jedynie mieć dość czasu, by się "pożegnać". Tłumacząc to na męski: szło o to, żeby pod pozorem ckliwego pożegnania jeszcze zamoczyć. Koc, polana, wino oraz "idę walczyć" - to zazwyczaj działało. Z perspektywy obserwatora kicz jak nic, ale... działo.

Dokąd zaś mieli ruszać? No bo jak już chciało się ruszyć, to wypadało mieć plan, gdzie.

Pod Kamiennym Septem ponoć zbierało się wojsko Żelaznego Króla. Spora liczba ludzi i potencjalne niebezpieczeństwo, jeśli tym razem okażą się oni jednak zbyt podejrzliwi. Kierunek na Wschód oznaczał zapewne spotkanie z innymi siłami, które zmierzały - a może już tam gdzieś dotarły - w kierunku ziem Darrych, Maidenpool lub też Sow's Horn. Tam, poza ryzykiem związanym z nieufnością naturalną w czasie wojny, mogli mieć też do czynienia z działaniami wojennymi. Oczywiście w Kamiennym Sepcie także, ale tenże wydawał się być bardziej punktem organizacyjnym - zbyt oddalonym od granicy najbardziej oczywistego oponenta, by tak szybko dotarły tam walki. Okolice Zamku Darry czy Sow's Horn zaś były położone bardzo blisko z granicami ziem Burzy i niewykluczone, że zajazdy już się zaczęły. Wcale nie byłoby to dziwne.
Spokojniejszym kierunkiem wydawałoby się być wrócenie wprost na Zachód lub dążenie dalej na Północ, ale czy on tam miał czego szukać? Może zaś i tam doszły jakieś niepokoje. Może o czymś plotki, jak to jeno plotki, nie wspomniały.

Początkowo chciał iść w kierunku Maidenpool. Czy zasłyszane plotki coś w tych planach pozmieniały, czy też jego wola była nieugięta i jak postanowił, tak chciał uczynić?

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Edwin Reyne Pią Lis 13, 2020 4:15 pm

Po wstępnych ustaleniach grupka zaczęła ślamazarnie się szykować do odjazdu. Lambert miał niecałą godzinę ku temu by zniknąć gdzieś ze swoją koleżanką, a przez ten czas reszta uzupełniła zapasy i skompletowała wyposażenie. Po umówionych paru godzinach wszyscy byli już niemalże gotowi do drogi, sprawdzając uprzęże koni i żegnając się z właścicielem przybytku - No, dzięki za gościnę. Zadbajcie o siebie bo wojna idzie - rzucił, a po chwili cała trójka już w siodłach przejechała przez drewnianą bramę w palisadzie.
Rany Edwina nie odwiodły go od początkowego celu podróży, czyli znalezieniu jakiejś większej bitki. Jedyną decyzją, którą musiał wcześniej podjąć to czy dołączyć do Żelaznych, czy Burzowych, jednakże ta kwestia również wydawała mu się oczywista z wielu wcześniej wymienionych powodów. Podążając za plotkami odnośnie rzeczy dziejących się na południowych granicach Dorzecza, wyruszył wspólnie z kompanami dalej na wschód.
Droga jak droga; mimo iż monotonna, a po pewnym czasie wybitnie nudna, była bardzo miłą odmianą dla tak długiego siedzenia na dupie. Morale szybowało, natomiast lekki wietrzyk pochodzący z okolicznego jeziora uprzyjemniał im podróż. Musieli jechać wzdłuż jego linii jeszcze jakiś kawałek, aby wyjść w końcu na całkiem zielone tereny. Edwin pozostawał wciąż czujny, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że bandytów może być więcej, a w tych czasach nietrudno będzie o kłopoty większe niż zgraja obdartusów.
Edwin Reyne
Edwin Reyne

Liczba postów : 74
Data dołączenia : 23/09/2020

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Czeladnik Gry Sob Lis 14, 2020 12:19 am

Grupka trzech wojaków zebrała się zatem i poczęła przygotowywać. Pakunków nie mieli wiele, zaś zapasami chętnie się wdzięczny gospodarz podzielił, tak, iż nie ponieśli żadnych kosztów. Jakby nie było, uratowali życie jemu i jego rodzinie a także ocalili biznes. Lambert zabawił się ze swoją lubą w skrytości, gdy ojczulek szykował im pakunki jadła na drogę. Gospodarz wręczył im też trzy bukłaki najprzedniejszego piwa, jakie posiadał w piwniczce. Oczywiście był to prezent poza ofiarowanymi już zapasami, taki od serca.

01/10/10PZ

Zmierzali w kierunku wschodnim, ku Maidenpool. W pobliżu Miasteczka Lorda Harroway'a usłyszeli, iż zostało ono na początku dziewiątego księżyca splądrowane i prawie do szczętu spalone przez - i tu wersje były różne - bandytów lub najemników na usługach Króla Burzy. Tak czy siak, z ognia ocalały nieliczne budynki na podgrodziu oraz sama lordowska siedziba, która była wieżą zbudowaną z kamienia. Tutaj kolejną ciekawą informacją było, iż lord podobno niedawno wrócił do miasteczka po sromotnej porażce w akcie zdrady. Tak jest... Lord Darry zdradził i urządził pod murami swego zamków krwawą łaźnię zgromadzonym tam poplecznikom Harwyna - a przynajmniej tak mówiono.
Cóż... Do samego miasteczka nie warto było zaglądać, szczególnie, iż obecnie pokonany lord mógł żywić wielką nieufność wobec każdego, kto przywlecze się pod jego siedzibę i nie będzie potrafił potwierdzić swych niegroźnych zamiarów.

Będąc już na ziemiach Darrych spotkali patrol jeźdźców. Naturalnie... Zdradziecki lord musiał pilnować, czy aby w jego kierunku nie zmierzają jakieś siły Żelaznych. Oczywiście nie szło raczej, aby w tak krótkim czasie nawet ktoś o zaradności Harwyna zorganizował kolejną armię i zdążył ją tutaj przysłać, ale niewykluczonym było, iż w jakiś sposób byłby w stanie zorganizować zajazdy.
Tak czy siak... Był jeden rycerz w kolczudze z herbem Oraczy na jace. Było też czterech poborowych na koniach, którzy mu towarzyszyli.
- Stać. - Zakrzyknął głośno, zbliżając się do nich. - Skąd i po co przybywacie na te ziemie?! - Dodał, również głośno i wyraźnie.

Wujas
Czeladnik Gry
Czeladnik Gry

Liczba postów : 1650
Data dołączenia : 07/03/2018

Powrót do góry Go down

Drogi Dorzecza - Page 2 Empty Re: Drogi Dorzecza

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach