Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Brama

Go down

Brama Empty Brama

Pisanie  Mistrz Gry Pią Maj 11, 2018 11:22 pm

***
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Brama Empty Re: Brama

Pisanie  Mistrz Gry Pią Maj 11, 2018 11:25 pm

20/04/336 AC

Negocjaje odnośnie losów Wysokiej Wieży nie odbyły się wewnątrz zamku, a przed samą bramą. Główną rolę w rozmowie odgrywał król Arbor, jako przedstawiciel agresorów. Na polecenie Harrasa wystosował propozycję względem kasztelana odnośnie poddania się i oddania całego złota, które pokrywało podłoże kamiennej konstrukcji. W obliczu liczebności przeciwnika, a także możliwości ujścia z życiem, nie tylko swoim, lecz wszystkich ludzi znajdujących się w mieście i na wyspie, zgodził się. Była to decyzja nie zwykle trudna do podjęcia. Wpierw wahał się między niezgodną, a zgodą, jednakże przemówiła wewnętrzna litość. Czuł na sobie gniew króla, lecz dbał także o dobro wszystkiego dookoła. Nie mógł bowiem patrzeć jednocześnie na rzeź dokonywaną na prawym brzegu Starego Miasta. Arbor, tę wyspę przeklął raz i do końca swego życia przeklinać będzie. Niech tylko król się dowie.
Szept.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9646
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Brama Empty Re: Brama

Pisanie  Dorian Hightower. Pon Cze 25, 2018 9:16 pm

27 kwietnia 336 AC
Po południu

Nadszedł czas żeby wracać do domu. Trzeba było sprawdzić jak ma się Stare Miasto i uporządkować kilka spraw. Dorian wraz ze wszystkimi chorążymi zwinął obóz o świcie. Jednakże dzień wcześniej udał się jeszcze raz pod bramy Horn Hill, aby oświadczyć iż Wysoka Wieża zgadza się na warunki kasztelana odnośnie połowy złota w zamian za wycofanie się z wojny. Dokonali też niezbędnych formalności, zapisali zapewnienia, po czym odebrali złoto.
Nazajutrz przed południem całe wojsko rozpoczęło wymarsz. Tysiące ludzi wymaszerowało na południowy zachód zostawiając po sobie puste pole ubitej ziemi. Dorian jechał z wojskiem przez kilka godzin, ale zaraz potem ruszył przodem z konnicą w towarzystwie Laury (i stryjków też, jeśli chcą być szybciej na miejscu).
Spędzili sześć dni w siodle. Sześć dni na szlaku. Dorian miał mnóstwo czasu na myślenie o tym co zaszło pod Horn Hill. O tym co zrobił... i tym co dopiero miał zamiar uczynić.
Jego umysł starał się wyprzeć za wszelką cenę wspomnienia o sposobie w jaki zginął ojciec. Nie chciał o tym pamiętać. Nie chciał się obwiniać, choć bez wątpienia winę ponosił. Momentami myślał, że w tamtym momencie podjął decyzję zbyt pochopnie, bez pomyślunku. Czasem też myślał zupełnie odwrotnie... że postąpił słusznie i nie było innego wyjścia. Sam już nie wiedział, która wersja prawdy jest tą właściwą.
Już w odległości dwóch dni drogi od miasta docierały do nich wieści o lądowaniu żelaznych. Dorian tego właśnie się obawiał... ataku pod ich nieobecność, kiedy miasto będzie pozbawiona wojska i niemal bezbronne. Koszmar się ziścił. Gdy zobaczyli Stare Miasto na horyzoncie, spostrzegli też niewielkie strugi dymu unoszące się do nieba. Na bogów... Pomyślał. Niezwykle rzadko wzywał Siedmiu. Robił to tylko, gdy coś naprawdę go uderzyło.
Nie mógł znieść myśli, że Stare Miasto - jego miejsce na świecie, najokazalsza metropolia w Westeros - zostało ograbione przez tych dzikich wyspiarzy. Świeżo upieczony król wkurwił się niemiłosiernie. Miał zamiar zemścić się i zrównać Żelazne Wyspy z ziemią... albo i z morzem, jeśli da radę.
Wjechali do miasta główną bramą. Ich orszak kilkunastu koni przemierzał ulice szybko. Ludzie patrzyli na przybyłych nie wiedząc do końca co myśleć. Chyba sądzili, że wróciły tylko królewskie dzieci a król jest za nimi lub został na wojnie. Dorian pomyślał, że będzie musiał przemówić do mieszkańców na głównym placu i poinformować o wszystkim co się stało. No może nie dokładnie o "wszystkim", no ale jakieś wyjaśnienia się im należą.
Im bliżej portu się znajdowali, tym większe zniszczenia miasta mogli zobaczyć. Lewy brzeg był w ciężkim stanie, prawy zniósł atak o wiele lepiej. Dorian patrząc na to wszystko pałał coraz większą nienawiścią do żelaznych. Po co niszczyć miasto? Nie mogli po prostu zabrać złota i kosztowności? Na cholerę im równać budynki z ziemią? Król Harlaw musiał być jakimś cholernym zapaleńcem. Dorian pomyślał, że kiedyś z przyjemnością skróci go o głowę.
W końcu dotarli do portu. Wsiedli na barkę i udali się do Wysokiej Wieży. Po drodze Dorian zobaczył, że na zewnętrznej ścianie Wieży widać rysy i pęknięcia, których wcześniej nie było. Czyżby ten szaleniec Harlaw próbował zburzyć też jego dom? Walił z katapult do Wieży? Czy on kompletnie zwariował? Na co to mu było? Potrzebował gruzu czy co?
Gdy wysiadali niedaleko bramy podbiegł do nich kasztelan i opowiedział wszystko co zaszło. Żelaźni rzeczywiście strzelali w Wieżę. Spalili kilkanaście budynków w mieście i ograbili podgrodzie wraz z najbliższymi wioskami. Ich łupem padły też kupieckie statki zacumowane w porcie. Zabili również Wielkiego Septona... Szkoda. Dorian nawet go lubił, mimo, że nigdy z nim nawet nie porozmawiał. Z opowiadań kasztelana wynikało, że stary Peter bronił miasta jak lew a z ostrzy jego zakonników padło wielu żelaznych. Trzeba będzie zrobić mu ładny pogrzeb... może też pomnik.
Na końcu Dorian usłyszał, że całe złoto Wysokiej Wieży zostało oddane żelaznym. CAŁE ZŁOTO JAKIE MIELI. Czy ten kasztelan postradał zmysły? Miał pełną świadomość tego, że jego król ruszył na wojnę a mimo to oddał jego cały majątek. Wojna kosztuje i złoto było w niej potrzebne jak nigdy. Dorian prawie wykrzyczał rozkaz zabicia kasztelana na miejscu, ale powstrzymał się w porę. Zamiast tego poklepał go po ramieniu mówiąc:
- Dobra robota.
I poszedł dalej. Pierwszy raz wkraczał do Wieży jak jej król. To było miłe uczucie, choć doprawione odrobiną goryczy.
Pierwsze co zrobił to zwołał naradę w Sali Tronowej. Sytuacja diametralnie się zmieniła i trzeba było dostosować do niej działania. Oczekiwał obecności swoich stryjów i Florenta, który był świeżo upieczonym Namiestnikiem.
Dorian Hightower.
Dorian Hightower.

Liczba postów : 254
Data dołączenia : 05/12/2017

Powrót do góry Go down

Brama Empty Re: Brama

Pisanie  Garlan Hightower. Pon Cze 25, 2018 11:28 pm

Garlan chciał jechać z armią, Król chciał jechać przodem i być jak najszybciej w Starym Mieście. Co można było zrobić? Oczywiście ruszył z Królem.
Nie zmarnował jednak tych kilku godzin przez które podróżowali razem z armią.
Użył wszystkich swoich zdolności by jak najlepiej zorganizować marsz i przekonać ludzi do jak najforsowniejszej podróży. Informacja, że Żelaźni mogą zagrażać Staremu Miastu, a więc rodzinom żołnierzy powinna w tym bardzo pomóc.
Swoją rodzinę zostawił z wojskiem i tylko w towarzystwie Bharbo ruszył z Dorianem.
Z jednej strony żałował, że nie będzie mógł prowadzić armii z drugiej strony cieszył się, że spędzi czas z tymi, których tak dawno nie widział.
Kiedy usłyszał o Żelaznych był wściekły, choć się tego spodziewał. Dziękował też Siedmiu, że nie zostawił rodziny w Mieście.
Po dotarciu na miejsce zaczął oceniać straty. Tak jak sądził, Żelaźni chcieli złamać potęgę Wysokiej Wieży, by nie byli wstanie odbić Arbor. Widział tylko jedno wyjście z tej sytuacji, podporządkować WSZYSTKO wojnie. Jeśli Żelaźni chcieli wojny totalnej to ją dostaną... Trzeba było z nimi skończyć setki lat temu. Pora ten błąd naprawić.
Gdy dowiedział się, że Żelaźni wzięli CAŁE złoto chciał kazać Bharbo przynieść głowę głupca mieniącego się kasztelanem. Do prowadzenia wojny potrzebował ZŁOTA! 3 razy ZŁOTA! a teraz mieli pół złota... Ale skoro Król zdecydował inaczej, nie pozostało mu nic innego jak namawiać go by zdjął idiotę ze stanowiska.
Udał się na naradę myśląc tylko o jednym. Jak zniszczyć żelaznych raz na zawsze, nie jak pokonać ich flotę, jak odbić Arbor, ale jak zlikwidować żelaznych jako nację. Uważał to za jedyne wyjście, w przeciwnym razie kiedyś znów będą stanowić zagrożenie.
Garlan Hightower.
Garlan Hightower.

Liczba postów : 90
Data dołączenia : 10/06/2018

Powrót do góry Go down

Brama Empty Re: Brama

Pisanie  Lucas Hightower. Wto Cze 26, 2018 9:44 am

Gdy podróżujących Hightowerów dobiegły wieści o ataku na Stare Miasto, pierwszym o kim Lucas pomyślał była jego córka i żona. Szybko całe szczęście dowiedział, się że Wysoka Wieża, choć bynajmniej nie nienaruszona, trzymała się mocno i nie została zdobyta. Gdy wjechali za miejskie mury, ich oczom ukazało się miasto spustoszone i wymizerniałe. Słyszeli różne wersje, które pozornie sprzeczne układały się w jedną całość. Miasto zaatakowali ludzie w mundurach i na statkach Wingron z Arboru, ale styl w jaki zostało ono splądrowane wskazywał na inną morską nację, znacznie bardziej lubującą się w grabieżach... Tak też niektóre opinie głosiły. Cóż. W najbliższych dniach wszystko się wyjaśni.

Tymczasem Lucas myślał tylko o tym by spotkać się z rodziną. A potem... Kimkolwiek był ten, kto ośmielił się podnieść rękę na Stare Miasto, drogo za swoją bezczelność zapłaci. Stracili złoto i statki, ale jeśli agresor myślał, że ich ot złamie to srogo się mylił. Ta wojna dopiero się rozpoczyna, a teraz nie będzie w niej żadnej litości. Nawet w zazwyczaj spokojnym Lucasie widok spustoszonych ulic, które dawniej były tak kolorowe i pełne straganików, myśl o córce, o zamordowanym jak byle wieprz bracie, wszystko to nawet w nim wyzwalało ogromny gniew i żądzę krwi. Może nie był już naczelnym dowódcą wojsk, ale wciąż znał się na wojaczce. Hightowerowie wzięli swoje nazwisko od Wysokiej Wieży i byli jak Wysoka Wieża. Jej fundamenty wciąż trzymały się mocno i tak jak wciąż dzielnie stała ona, tak oni stać będą i odzyskają co swoje. I z takim nastawieniem miał zamiar stawić się na naradzie.
Lucas Hightower.
Lucas Hightower.

Liczba postów : 45
Data dołączenia : 03/01/2018

Powrót do góry Go down

Brama Empty Re: Brama

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach