Przedpola

Nie wszystko szło po myśli króla Żelaznych Wysp. Po drodze nie spotkali żadnego z ludzi Redwynów. Wszyscy chłopi pouciekali, z dala od jego drogi na wprost na zamek. Cokolwiek to znaczyło - czy uciekali od tak, czy może to była zorganizowana akcja... Musiał coś zrobić. Teraz jednak dotarł pod zamek Redwyne. A to oznaczało dodatkowy problem... ale i dodatkowe środki. Blokada miasta się udała, Vinestown także zostało zdobyte. Jedynie flota z Starfish Harbor jeszcze nie przybyła. Harras jednak miał zaufanie w swoich ludziach, a w Blacktydzie szczególnie. Był spokojny, że jego podopieczny sobie poradzi.
Kazał rozłożyć trebeusze, przyniesione z armią z Vinestown. Strzelać miały od strony zachodniej. Wysłał też swoich konnych, wszystkich, na zwiady i patrole po wyspie. Za zadanie mieli teraz podporządkować sobie każdą wioskę jaką znajdą oraz zlokalizować i od razu donieść królowi o wszelkich zgrupowaniach wrogich sił. Chciał też posłać paru konnych do Starfish Harbor, żeby upewnili się, jak dobrze stoi tam sytuacja jego sił. Jedyne co teraz pozostawało, to czekać na możliwość przeprowadzenia szturmu. Zanim jednak to, posłał wiadomość na zamek. Postanowił dać szansę królowi... Warunki były proste: Król miał poddać zamek i wpuścić armię do twierdzy , zrzec się korony, i zaprzysiąc wierność królowi Żelaznych Wysp. Bez dalszych strat pozostałby panem na swoich ziemiach, na równych prawach do innych Żelaznych lordów. Nie musiałby płacić przez podatków przez pierwsze 10 lat, a przez następne 10 płaciłby połowę ich normalnej wartości, zachowałby jedną trzecią swojej floty i jedynie winien był udostępnić swoje porty do dowolnego użytku statkom Żelaznych Ludzi. Miałby w zamian dostarczane żelazo i sól z Wysp. Mógłby nawet tytułować się "księciem" Arbor, a jedynie dla zabezpieczenia wierności, po złożeniu broni przez wszystkie jego armie załogi Żelaznych Ludzi pozostałyby jedynie w portach (zamek byłby od nich wolny) i oddałby swego syna na wychowanie do Dziesięciu Wież. Sam stanowiłby także prawo na swoich ziemiach, zapewniona zostałaby wolność tradycji i wyznania. Harras miał nadzieję, że takie warunki zmiękczą króla, szczególnie w tak niekorzystnej sytuacji. Oczywiście w razie odmowy czekałaby go śmierć i zagłada rodu...