Przedpola Lannisportu III

Zebrał on szesnastu chętnych rycerzy do walki w wojnie z Dorne. Liczba tak żałosna, że Arjan ledwo ją przełknął. Darowanemu koniu w zęby się nie zagląda. Skwitował w duchu, kiedy jego giermek siodłał konie. Czekała ich cholernie niebezpieczna przeprawa przez Królestwo Równin do Nighsong. W teorii mogli po prostu każdy nieproszony zwiad po prostu przegonić argumentem żelaznej rękawicy, ale byłoby to zbyt ryzykowne. Tak czy siak, zakupili oni w workach odpowiedni prowiant na podróż i omówili plan, jak będą jechać. Na pewno będą uważać na grupki żołnierzy, bandytów oraz dezerterów. Trzymać się z dala od miast, zamków oraz głównych traktów. Wysyłać przy tym parę osób naprzód na czujki, by to na wszelki ostrzegli oni grupę Arjana przed zagrożeniem bądź pytali oni we wsiach, co w okolicy słuchać, w końcu będą wybierać najbardziej bezpieczną drogę, a nie pchać się na główny front. Zdjął on przy okazji z siebie wszelakie okazy swego herbu rycerskiego. Zakupił on także mapy na temat okolic, którymi będą podróżować. Znał on się na sztuce wojennej, więc ciche przejechanie taką małą grupą powinno pójść jak bułka z masłem. Dzięki mapom nie powinien mieć kłopotu z nawigacją, bo znał się na żeglarstwie. Pora ruszać.