Ziemie Haka
Strona 1 z 1 • Share
Re: Ziemie Haka
26/10/7 PP
Kolejny dzień zapowiadał się całkiem normalnie dla Harwina. Niczym specjalnym nie wyróżniał się od pozostałych ot kolejny tydzień na usługach. Po porannym rytuale trzeba było coś przekąsić przed kolejnym zajęciami, a już z oddali było czuć dobrą jajecznice, a jak jeszcze kucharz dodał do niej mięsiwa to było by to niebo w gębie. Po zjedzeniu trzeba było wstawić się na ranne ćwiczenia - zachowanie formy i siły w jego fachu było tak istotne jak dla Maestra czytanie ksiąg z tą różnicą, że jak uczony czegoś nie będzie wiedział w danej chwili to może się douczyć, a Harwin jak popełni jakiś błąd to może skończyć zakopany kilka metrów pod ziemią... W dobrych okolicznościach.
Po ćwiczeniach zapowiadało się, że nie będzie zbyt wiele do roboty, ostatnie czasy były całkiem spokojne, więc i roboty dla rycerza nie było za wiele. Trzeba było w takim razie znaleźć sobie zajęcie, wszak bezczynność zabija człowieka, a Vance nie miał zamiaru spędzić całego dnia w zamczysku. Pacnął swoich towarzyszy, z którymi od dawna już podróżował - Sandor i Denysa i zaproponował im, aby przepatrzeć okoliczne tereny, taki patrol - jakieś możliwe zajęcie, pomoc zwykłym żołnierzom w pełnieniu ich obowiązków. Na taką chwilę trzeba było się jednak bardziej oporządzić niż zwykle, mając w głowie, że mogą wpaść na jakiś zbójów. Po osiodłaniu koni wyruszyli poza bramy zamkowe, mały objazd po okolicznych ziemiach nikomu nie zaszkodzi, prawda?
Harwin Vance- Liczba postów : 9
Data dołączenia : 25/09/2022
Re: Ziemie Haka
Ostatnimi czasy było spokojnie. No, przynajmniej tutaj! Jakby tak wybrać się do królestwa Duskendale, to sprawy miały się nieco inaczej i zdecydowanie ciekawiej dla kogoś, kto szuka emocji oraz łupów. On jednak był tutaj, na spokojniutkim czubeczku Haka. Zjadł sobie śniadanko, oderwał kompanów od zbijania bąków i ruszyli poza zamek. Tam zaś przed nimi rozciągały się ziemie należące do Bar Emmonów.
No to ruszyli w podróż po ziemiach swego chlebodawcy. I trzeba przyznać, że nie były to ziemie ani żyzne, ani bogate w zasoby (a przynajmniej nikt o takowych nie wiedział), ani też specjalnie ludne. Można śmiało powiedzieć, że nie był to raj dla przybyszów zza morza. No ale cóż... Zawsze kawałek własnej ziemi na której było się panem, prawda? No właśnie! Tak czy siak, robili sobie taki objazd, mijając wsie oraz przysiółki i przypatrując się, jak mieszkańcy włości króla zmagają się z trudami dnia codziennego. I tak do wieczora. Niestety, na nic ciekawego nie trafili. No przykra sprawa, ale cóż... Nie zawsze po krzakach czają się zbóje i nie zawżdy jaka kreatura z gór zejdzie, by zjadać hodowcom ich zwierzątka. Takie życie.
No to ruszyli w podróż po ziemiach swego chlebodawcy. I trzeba przyznać, że nie były to ziemie ani żyzne, ani bogate w zasoby (a przynajmniej nikt o takowych nie wiedział), ani też specjalnie ludne. Można śmiało powiedzieć, że nie był to raj dla przybyszów zza morza. No ale cóż... Zawsze kawałek własnej ziemi na której było się panem, prawda? No właśnie! Tak czy siak, robili sobie taki objazd, mijając wsie oraz przysiółki i przypatrując się, jak mieszkańcy włości króla zmagają się z trudami dnia codziennego. I tak do wieczora. Niestety, na nic ciekawego nie trafili. No przykra sprawa, ale cóż... Nie zawsze po krzakach czają się zbóje i nie zawżdy jaka kreatura z gór zejdzie, by zjadać hodowcom ich zwierzątka. Takie życie.
Wujas
Mistrz Gry- Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017
Jonos Hood
5-30/11/7PP
Przed paroma dniami w Sharp Point dowiedzieli się o bandzie banitów dokuczającej ludności na włościach króla Togariona. Mimo pewnej ociężałości Jego Miłości oddział do łowów na zbójców zebrano całkiem sprawnie. Grupa ta była też całkiem pokaźna - dziesięciu zbrojnych zamkowych, dwudziestu mężnych prostaczków i dzielny rycerz-dowódca. Cel skomplikowany nie był - łotrów znaleźć i wymierzyć im sprawiedliwość.
Kilkanaście dni pościg bawił się ze zbójnikami w kotka i myszkę, aż w końcu dopadł ich w pośród porośniętych lasem wzgórz na zachodnim wybrzeżu Haka. I szybko tego pożałował. Bandyci okazali się sprawnymi wojownikami. Skuteczność ich musiała zaskoczyć ludzi Bar Emmona, którzy liczyli na szybkie zwycięstwo nad zbójnicką hołotą, a to doprowadziło do ich sromotnej porażki. Jedynie rycerz dowodzący oddziałem przeżył z "litości" okazanej przez banitów. Ich przywódca - Jonos - wyciął pasowanemu panu swoje imię na lewym pośladku, po czym puścił go nago na powrót do Sharp Point. Miał przekazać królowi, aby nie wchodził im w drogę...
Maester (Los)
Mistrz Gry- Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017
Jonos Hood
17/03/8PP
Król Togarion uniósł się gniewem po zniewadze ze strony bandytów, a ci, nie przejmując się tym, przez kolejne księżyce nękali jego prostaczków. W końcu władca Haka zorganizował kolejny oddział, liczniejszy, który posłał w ślad za rozbójnikami. Pięciu mężnych rycerzy, dziesięciu zbrojnych i cztery dziesiątki poborowych. Przyzwoita siła do takiego zadania.
Niestety Bar Emmonowie, przeklęci chyba przez los, po raz kolejny poznać mieli gorzki smak porażki. Niesławny Jonos unikał goniących za nim zbrojnych niczym najchytrzejszy lis, a kiedy wymknął się im wyczekał okazji i opadł na nich pod osłoną nocy. Tym razem nie był litościwy. Przeżyło jedynie czterech prostaczków, którzy wysoko cenili swoje życie i mniej mieli skrupułów, tak więc dołączyli do bandytów. Wszystkie ciała obrabowano z broni, pancerzy i wszelkich kosztowności. Na sam koniec zbóje zawiesili rycerskie truchła na przydrożnych drzewach jako ostrzeżenie dla każdego, kto chciał rzucić wyzwanie bandzie Jonosa.
Maester (Los)
Mistrz Gry- Liczba postów : 9616
Data dołączenia : 20/11/2017
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|