Dziedziniec Zamkowy
Legends of Westeros :: Westeros :: Reach :: Honeyholt
Strona 1 z 1 • Share
Re: Dziedziniec Zamkowy
02/06/7PP
Lata temu w rodzie Beesburych żył sobie młody chłopak z bocznej gałęzi rodu. Ów młodzieniec, pulchny i leniwy, kompletnie nie znał dyscypliny a ostrza ćwiczebnego lękał się, niczym skazaniec obawia się katowskiego topora. Próbowano nie raz zrobić z niego prawdziwego mężczyznę, ten jednak uparcie zawodził swoich rodzicieli. Ojciec wreszcie, zdesperowany i prawie pozbawiony nadziei, poprosił swego przyjaciela, całkiem zacnego woja oraz wędrowca, by wziął chłopca pod opiekę i uczynił z niego mężczyznę, który rodowi by ujmy nie przynosił. Oczywiście chłopak nie był temu chętny, zawodził głośno a już w drodze próbował uciekać, by powrócić do domu. Bez skutku... W końcu musiał przywyknąć. I tak mijały lata.
Dziś do domostwa Beesburych witał doświadczony wojownik. Ze swą kompanią wiernych kamratów zwiedził wiele krain na całym Westeros. W wielu potyczkach przyszło im brać udział i tym samym nielichą sprawność w boju uzyskać. Pomyśleć tylko, że kiedyś dowódca tych kompanionów był płaczliwą łajzą... Teraz jednak był dumnym mężczyzną i ofiarował swe usługi rodowi, który niegdyś musiał opuścić.
Wujas
Mistrz Gry- Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec Zamkowy
04/08/7 PP
Ziemie rodu z Honeyholt słynęły wyśmienitym miodem. Miód ów często przerabiano na napitek, który gościł na stołach zarówno ludzi możnych, jak i też prostaczków. Tak zaś było, że dekadę temu na pańskim dworze rezydował mistrz miodosytnictwa, Ruther ze Słodkich Łąk. Fachowiec był to powszechnie znany i szanowany, acz na stare lata przyszło mu się trochę zbiesić, bowiem za często do pucharu zaglądał i zbyt zagorzale jął trunków próbować. Niemniej, z zapału do czynienia swych cudów nic mu nie ubyło i raz po raz nowe próby czynił, by trunek ulepszyć. Dnia pewnego jedną partię półtoraka na lata do piwnic odstawił, aby tam leżakowała. Choć wiekiem już niemłody, miał nadzieję swego dzieła spróbować. Jednakże nie miało być mu to dane, albowiem lata dwa potem na śmierć się zapił, gdy nałóg jego postąpił za bardzo. Uczeń przejął po nim schedę, ale choć był utalentowany, wiele mu do doświadczenia i pasji swego nauczyciela brakowało. Na świat posyłał przedniej jakości trunki wedle sprawdzonych receptur, ale nie było to nic wyjątkowego.
Tymczasem czas stosowny upłynął i długo leżakujące arcydzieło było gotowe do wypróbowania. Pierwej sam aktualny mistrz fachu spróbować musiał, aby lordowi czegoś niegodnego aby nie podać. Wziął zatem kubeczek, nabrał trochę i wychylił. Dwóch asystentów mu się przypatrywało a kiedy ten się dłuższy czas nie odzywał, jeden z nich w ramię go klepnął. Mistrz miodosytnictwa odwrócił się i ze łzą w oku rzekł.
- O kurwa, ale to dobre... - Tak właśnie powiedział. Po czym jeszcze trochę wychylił, powstrzymać się nie mogąc i nakazał, by lordowi miód podano. Wyszło takoż, że pan na zamku w swych piwnicach prawdziwy skarb płynny miał mieć. Szkoda, że stary pijaczyna receptury nigdy nie spisał, ni się nią nie podzielił. Dzieło jego życia, miód nad miodami miał zniknąć ze świata, gdy opróżniona zostanie ostatnia beczka. Tymczasem jednak Beesbury miał do dyspozycji smakołyk godny tego, by z dumą obdarować nim wasala lub uczynić ucztę niezapomnianą. To jest coś wartę, prawda?
Wujas (Los)
Mistrz Gry- Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017
Re: Dziedziniec Zamkowy
15/09/7PP
Los to przewrotne bydle. Bywa, że w jednej chwili daje nam kufel pełen pyszniutkiego napitku, aby zaraz potem rzucić nam pod nogi wystającą deskę, o którą się potkniemy, dany nam napój rozlewając. Podobnie, ale nie dokładnie tak samo, było w przypadku domu Beesburych. Ostatnimi czasy wspomniany los pchnął w ich ręce dzielnych wojaków a także ostatnią partię specjalnego miodu wykonaną przez zmarłego już mistrza miodosytnictwa. Tym razem miało już nie być tak kolorowo i pasmo szczęśliwych wydarzeń zostało przerwane. Cóż, jak śpiewała pewna trubadurka: "nic nie może przecież wiecznie trwać".
Pech uderzył w zamkowe zapasy żywności. Okazało się, że pomieszczenie w którym składowana była żywność nie było do tego tak dobrze przystosowane, jak zakładano. Czyżby głupota? Cóż, niekoniecznie. Skład sam w sobie był kiedyś dobrze przysposobiony, ale w życiu to tak jest, że rzeczy się psują. No i budynek też może ulec owemu zepsuciu. Coś się obsunie, coś pęknie, gdzieś woda przeniknie. Tak... W tym wypadku była to sprawka wody właśnie a uszkodzenie sprawiło, iż część zapasów przegniła w skutek działania wilgoci. Co prawda dla zasobnego w żywność domu z Reach nie był to nazbyt wielki problem, ale mimo to... Strata to strata.
Wujas (Los)
Mistrz Gry- Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017
Legends of Westeros :: Westeros :: Reach :: Honeyholt
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|