Ziemie Wielkiej Wyk

Tego popołudnia głowa rodu Humble miała powody do radości. Czemóż to? Otóż wczoraj doniesiono włodarzowi o drakkarze, który w pewniej ukrytej - nie dla ludzie, którzy mieszkają tutaj całe życie - zatoczce na jego włościach na brzegu wytoczony był sobie jakiś drakkar. Postanowione zostało, że wysłani zostaną zbrojni, by sprawdzić, co to za jegomości sobie z gościny tak korzystają. A nuż to jacyś przemytnicy! Nie żeby na jego marnych włościach przemyt robił komukolwiek szkodę... Niemniej, przemytnicy zwykle coś ze sobą ciekawego mają a to można by im odebrać i wziąć dla siebie. Wspaniale!

Zbrojni wyruszyli a lord, ciekawy wieści, wypatrywał ich powrotu. I wreszcie się doczekał. Z początku, gdy tylko jeden ze zbrojnych począł zdawać raport, twarz Humble'a nieco skwaśniała. Na nikogo nie trafili jego ludzie. Ale nie na nic... Bo jednak coś znaleźli. I tutaj było się z czego cieszyć, albowiem znaleźli kuferek z pokaźną ilością pieniędzy oraz kosztowności, które można było na pieniądze wymienić. Ale zaraz... Dlaczego była tam sam ten kuferek? Otóż był niedbale zakopany. Dokładnie tak! Ktoś zgromadził takie bogactwa i jak ostatni kretyn zakopał je w jakieś zatoczce. Ludzie pewni nie byli, czy zrobił to człowiek chory na umyśle czy dekiel opił się słonej wody, ale wyszło jak wyszło i Humble miał się z czego cieszyć.