Lord łajza i zabójczy paw
Strona 1 z 1 • Share
Lord łajza i zabójczy paw
Rzecz dzieje się w roku 8 Po Zagladzie na jednym z meliniarskich przyjęć Lorda Darklyna.
Ach co to był za festyn, wszyscy walili wódę ze smakiem i uśmiechami na gębach. Trzech bardów przygrywało szlagiery idealnie wchodzące "pod nóżkę". Kto chciał ten pląsał, a kto nie to i tak mimowolnie potupywał nogą obserwując wystrojone Panie. Jak to w Duskendale alkohol lał się strumieniami, a przy stole w Sali Balowej siedziało kilku lordów, w tym: Redfort, Darklyn i Rosby. Wszyscy porobieni niczym szesnastolatek startujący w alkocyvase do Graftona.
Ktoś krzyczał, chciał pić zdrowie Leonarda, który to tłukł piratów jak tylko mógł, ktoś inny chciał łoić do dna zdrowie gospodarza, jeszcze inni strzelali kielich za kielichem niezależnie od toastu i innych biesiadników. Wszystko jak zwykle szło gładko, a przyjaźnie się pogłębiały przy jadle i gorzałce, gdy nagle gospodarz, który delikatnie mówiąc nie słynął ze swej zręczności postanowił wskoczyć na stół. Dlaczego to zrobił? Nikt nie pytał, ponieważ pierdoła, jaką niewątpliwie był Lord Duskendale zdołał jedynie dotknąć blatu prawym butem, po czym ześlizgnął się i z impetem wyjebał wprost w dębowy stół rozwalając sobie ten głupi ryj. Nim ktokolwiek zareagował jucha już dobrze sączyła się z głowy Asgara. Zebrany tłumek wiwatował i śmiał się, a że sprawa jest poważna zorientowali się dopiero, gdy Lord stracił przytomność i jego głowa bezwładnie wpadła w miskę wypełnioną kaszą. Jakby tego było mało Redfort rzucił się jako pierwszy by wspomóc kompana, pośliznął się na mieszance krwi i kaszy tak niefortunnie, że wyrył nosem w krzesło, na którym siedział Darklyn wywracając siebie i jego, teraz obaj tak sobie leżeli koło siebie nieprzytomni.
Radosna atmosfera towarzyszyła również ludziom zgromadzonym pod zamkiem, wśród których napatoczyła się Ruth. Stragany wypełnione gównianymi pamiątkami, mieszały się z tymi wypełnionymi alkoholami i żarciem. Każdy spity, każdy szczęśliwy. Gdy nagle przez bramę zamku wypadł jakiś zbrojny drąc się:
- Medyka! Kurwa medyka! Szybko! -
Asgar Darklyn- Liczba postów : 119
Data dołączenia : 24/05/2020
Re: Lord łajza i zabójczy paw
Leo przypłynął do Duskendale - można powiedzieć - spontanicznie; akurat wrócił z kolejnej wyprawy jakichś łowców piratów; tym razem na Morzu Dreszczy. Po powrocie do portu i opiciu sowitego grosza zdobytego na wyprawie, Redfort usłyszał, że ktoś szuka ochrony dla statku płynącego do Duskendale.
Lord od razu pomyślał, że dawno nie widział tego drania Asgara i z kilkoma ludźmi postanowił podjąć się tego zlecenia. Przypłynął do jego miasta i od razu udał się do zamku, chcąc spotkać swojego dobrego kolegę od kufla. Naturalnie nikt mu nie uwierzył, że zna się z Darklynem - zwłaszcza, że stał się on teraz lordem. Udało mu się jednak jakimś (legalnym) sposobem wejść do środka i los chciał, że akurat rozpoczynała się uczta.
Zaczęto srogo pić, do tego stopnia, że już po pewnym czasie zdarzył się wypadek. Darklyn rozbił sobie ten głupi ryj, wówczas wraz z innymi gromko się roześmiał, gdy jednak zobaczył, że jego przyjaciel dłużej nie wstaje to spróbował mu pomóc. Los chciał, że poślizgnął się na czymś i równie mocno wyjebał nosem i szczeną. W głowie mu się zakręciło, zdążył jeszcze krzyknąć.. - O kurwa! - i upadł na ziemię obok lorda, czekając na jakąś pomoc.
Lord od razu pomyślał, że dawno nie widział tego drania Asgara i z kilkoma ludźmi postanowił podjąć się tego zlecenia. Przypłynął do jego miasta i od razu udał się do zamku, chcąc spotkać swojego dobrego kolegę od kufla. Naturalnie nikt mu nie uwierzył, że zna się z Darklynem - zwłaszcza, że stał się on teraz lordem. Udało mu się jednak jakimś (legalnym) sposobem wejść do środka i los chciał, że akurat rozpoczynała się uczta.
Zaczęto srogo pić, do tego stopnia, że już po pewnym czasie zdarzył się wypadek. Darklyn rozbił sobie ten głupi ryj, wówczas wraz z innymi gromko się roześmiał, gdy jednak zobaczył, że jego przyjaciel dłużej nie wstaje to spróbował mu pomóc. Los chciał, że poślizgnął się na czymś i równie mocno wyjebał nosem i szczeną. W głowie mu się zakręciło, zdążył jeszcze krzyknąć.. - O kurwa! - i upadł na ziemię obok lorda, czekając na jakąś pomoc.
Leonard Redfort- Liczba postów : 304
Data dołączenia : 19/08/2020
Re: Lord łajza i zabójczy paw
Ruth niedawno zawędrowała w okolice Duskendale. Zasłyszała o wielkim festynie, więc uznała, że będzie to idealne miejsce, aby trochę zarobić. Zbierze się tam najróżniejsza hołota, która rozsądnie spędzać swojego czasu raczej nie będzie. Na takich wydarzeniach zazwyczaj pełno przypadkowych ofiar, a ser Keith umarł tak nagle, że nie zdążyła odebrać swej wypłaty. Czekała na nią tam też niezła zabawa.
Alkohol uderzył do głowy. Ruth wirowała do muzyki nieznanego grajka, od czasu do czasu popijając butelkę wina, którą cały czas miała w dłoni. Obijała się o rozmazane sylwetki innych biesiadników, w końcu wpadając w ramiona jakiegoś mężczyzny. Zdezorientowana odwróciła się przodem do niego, by określić, czy była z tego zadowolona. Skrzywiła się patrząc na jego szkaradną mordę, a także wielkie cielsko. Nie zamierzała odtrącić go od razu. W końcu najpierw trzeba było uświadomić go, gdzie jest miejsce dla takiego oślizgłego stworzenia. Ruth zawsze miała przy sobie parę ostrych narzędzi.
Wtem nagle przez bramę zamku wybiegł zbrojny, krzycząc. Nie myśląc za wiele, pijana medyczka zdecydowała się odpowiedzieć:
- Tak mnie zwą!
Nie wysłowiła się o sobie za dobrze, ale wiedziała, że zbrojny zrozumiał. Wyrwała się więc ze szponów grubasa, który nie chciał sprzeciwiać się właścicielowi tych ziem i lekko chwiejnym krokiem podążyła na zamek. Podczas przechadzki zastanawiała się, dlaczego w zamku nie ma żadnego maestera, który mógłby zająć się, nieznanym na razie Ruth, problemem.
Dziewczyna ujrzała już drzwi od sali balowej, ale zatrzymała się chwiejnie. Spojrzała na butelkę z winem, napiła się ostatniego łyka i wrzuciła w donicę z jakąś rośliną. Musiała wyglądać mniej więcej profesjonalnie. Szybciutko dogoniła zbrojnego i weszła do pomieszczenia.
Na swej drodze zauważyła zbiorowisko wokół głównego stołu. To tam musiało się coś stać.
- Więc... kto jest ranny? - spytała, a oczy zebranych skierowały się na nią.
Nie minęła chwila, a ludzie rozsunęli się, jakby właśnie chcieli jej pokazać niezwykle znalezisko, czy też cud narodzin. Jednak to, co ujrzała, żadnym cudem nie było. To lord Duskendale rozbił sobie swój głupi ryj, a inna ważna osobowość - swój głupi nos.
Ruth szybko podbiegła do lorda, choć w pewnym momencie o mało co nie straciła równowagi, wyciągnęła jego głowę z kaszy i sprawdziła, czy oddycha. Okazało się, że tak. Uniosła więc górną połowę ciała rannego, po czym oparła go o krzesło, każąc jakiemuś zbrojnemu go przytrzymywać. Następnie wzięła do ręki serwetkę ze stołu i starała się zatamować krew. Tę czynność przejęła służka, ponieważ dziewczyna musiała się teraz zająć Redfortem. Mężczyzna nadal krwawił, więc musiała go usadowić głową w dół i jakąś szmatą ucisnąć skrzydełka nosa. Wszystkie te ruchy wykonała dosyć sprawnie, choć niezbyt delikatnie i czasem lekko chwiejnie.
- Nie macie tu maestera? - spytała, kierując te słowa do jakiegokolwiek z zebranych.
Alkohol uderzył do głowy. Ruth wirowała do muzyki nieznanego grajka, od czasu do czasu popijając butelkę wina, którą cały czas miała w dłoni. Obijała się o rozmazane sylwetki innych biesiadników, w końcu wpadając w ramiona jakiegoś mężczyzny. Zdezorientowana odwróciła się przodem do niego, by określić, czy była z tego zadowolona. Skrzywiła się patrząc na jego szkaradną mordę, a także wielkie cielsko. Nie zamierzała odtrącić go od razu. W końcu najpierw trzeba było uświadomić go, gdzie jest miejsce dla takiego oślizgłego stworzenia. Ruth zawsze miała przy sobie parę ostrych narzędzi.
Wtem nagle przez bramę zamku wybiegł zbrojny, krzycząc. Nie myśląc za wiele, pijana medyczka zdecydowała się odpowiedzieć:
- Tak mnie zwą!
Nie wysłowiła się o sobie za dobrze, ale wiedziała, że zbrojny zrozumiał. Wyrwała się więc ze szponów grubasa, który nie chciał sprzeciwiać się właścicielowi tych ziem i lekko chwiejnym krokiem podążyła na zamek. Podczas przechadzki zastanawiała się, dlaczego w zamku nie ma żadnego maestera, który mógłby zająć się, nieznanym na razie Ruth, problemem.
Dziewczyna ujrzała już drzwi od sali balowej, ale zatrzymała się chwiejnie. Spojrzała na butelkę z winem, napiła się ostatniego łyka i wrzuciła w donicę z jakąś rośliną. Musiała wyglądać mniej więcej profesjonalnie. Szybciutko dogoniła zbrojnego i weszła do pomieszczenia.
Na swej drodze zauważyła zbiorowisko wokół głównego stołu. To tam musiało się coś stać.
- Więc... kto jest ranny? - spytała, a oczy zebranych skierowały się na nią.
Nie minęła chwila, a ludzie rozsunęli się, jakby właśnie chcieli jej pokazać niezwykle znalezisko, czy też cud narodzin. Jednak to, co ujrzała, żadnym cudem nie było. To lord Duskendale rozbił sobie swój głupi ryj, a inna ważna osobowość - swój głupi nos.
Ruth szybko podbiegła do lorda, choć w pewnym momencie o mało co nie straciła równowagi, wyciągnęła jego głowę z kaszy i sprawdziła, czy oddycha. Okazało się, że tak. Uniosła więc górną połowę ciała rannego, po czym oparła go o krzesło, każąc jakiemuś zbrojnemu go przytrzymywać. Następnie wzięła do ręki serwetkę ze stołu i starała się zatamować krew. Tę czynność przejęła służka, ponieważ dziewczyna musiała się teraz zająć Redfortem. Mężczyzna nadal krwawił, więc musiała go usadowić głową w dół i jakąś szmatą ucisnąć skrzydełka nosa. Wszystkie te ruchy wykonała dosyć sprawnie, choć niezbyt delikatnie i czasem lekko chwiejnie.
- Nie macie tu maestera? - spytała, kierując te słowa do jakiegokolwiek z zebranych.
Ruth- Liczba postów : 20
Data dołączenia : 20/06/2021
Similar topics
» Alester Florent - Lord
» Eiddwen Yronwood - Lord
» Retrospekcja - Zawód lord. [Zakończone]
» Lyn Tully - Lord Riverrun
» Port Pentos
» Eiddwen Yronwood - Lord
» Retrospekcja - Zawód lord. [Zakończone]
» Lyn Tully - Lord Riverrun
» Port Pentos
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|