Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ogrody zamkowe

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Ogrody zamkowe Empty Ogrody zamkowe

Pisanie  Leslie Royce Wto Lip 13, 2021 6:24 pm

Ogrody zamkowe Orlego Gniazda.
Leslie Royce
Leslie Royce

Liczba postów : 30
Data dołączenia : 21/08/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Leslie Royce Wto Lip 13, 2021 6:41 pm

Leslie Royce
Leslie Royce

Liczba postów : 30
Data dołączenia : 21/08/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Leslie Royce Nie Lip 18, 2021 11:14 pm

Leslie Royce
Leslie Royce

Liczba postów : 30
Data dołączenia : 21/08/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Pon Sie 09, 2021 8:22 pm

24.10.11 - przed świtem

Na zewnątrz panował jeszcze mrok, jednak to jej nie przeszkadzało, potrzebowała pobyć trochę sama. Spędzić nieco czasu w samotności i przemyśleć to wszystko co usłyszała. Krocząc jak to ona miała w zwyczaju w dopasowanej do niej sukience, która w kroku była dopasowana jak spadnie. Uśmiechnęła się pod nosem do siebie i spacerowała po prostu w takim odzieniu chcąc nieco odetchnąć. Nie mogła spać, przez to wszystko, więc postanowiła przejść się do ogrodów, tam nikt nie chodził, przynajmniej nikt tak wcześnie.
- Nie wiem już co myśleć...jeśli...jeśli macie taką władzę, jeśli istniejecie...dajcie mi znak, zróbcie coś by ma wiara nie upadła.
Westchnęła cicho nie mając pojęcia co ma o tym wszystkim myśleć. Słowa jakie ciągle się odbijały echem były jak nieznośna czkawka, która nie chce ustąpić. Przysiadła z podciągniętymi nogami pod brodę niedaleko małego paletka kwiatów, które w mroku wyglądały zdecydowanie bardziej ciekawie. Przymknęła powieki na chwilę rozmarzona by zaraz potem podnieść się na własne nogi. Cisza i pustka jaka panowała powodowała, że Rowena czuła się zdecydowanie nie tak jak by tego chciała. Ciągle miała wrażenie, że jest obserwowana, ale to pewnie przez słowa siostry, która jakby nie było, uparcie żądała od niej przysięgi, że nie będzie się wymykać. A tym czasem starła tutaj, zastanawiając się nad wszystkim, poniekąd też nad tym, czy znów nie wymknąć się i nie spędzić tej chwili na pomocy i przemyśleniach. Jednak czas był nie taki jak powinien. Przetarła twarz i powolnym krokiem ruszyła do swoich komnat. Może tam przyjdzie oświecenie co by począć dalej. Może Siedmiu pokieruje nią tym razem dając konkretne wskazówki.


Ostatnio zmieniony przez Rowena Arryn dnia Pią Sie 27, 2021 12:24 am, w całości zmieniany 1 raz
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Findis Arryn Sro Sie 25, 2021 10:47 am

06/11/11 PZ


I wszystko nagle zaczęło się walić... Gdy księżniczka Findis była już prawie pewna, że dokona się jej zemsta na tym zapijoczym kurwoarzu Graftonie, ten idiota zasłonił się nagle nietykalnością zapewnioną mu przez króla i jak prawdziwy tchórz uciekł z Orlego Gniazda. Królewna była trochę zła na brata, iż na to wszystko zezwolił, ale wiedziała również, że inaczej uczynić nie mógł. Najbardziej w tym wszystkim poszkodowany jednak został lord Belmore, jej bliski krewniak, któremu Sebastion odmówił satysfakcji.
Na to wszystko Findis nie wiele mogła jednak poradzić, aczkolwiek zdecydowała się nie opuszczać Doliny, póki sprawa Gulltown nie zostanie wyjaśniona. Osobą, która również na to czekała, była lady Melody, jej dawna znajoma, która od wczorajszego dnia prawnie powinna być zwana lady Gulltown. To właśnie był jeden z powodów, dla których księżniczka zdecydowała się zaprosić ją na rozmowę. Poza tym zainteresowała ją pewna kwestia, którą, jak liczyła, Melody będzie w stanie wyjaśnić. Wybór ogrodów nie był przypadkowy. Dawały one jakieś poczucie bezpieczeństwa i ludzie zwykle lubili w nich przebywać.
-Melody - przywitała dziewczynę po imieniu, gdy ta już się zjawiła na miejscu. -Mam nadzieję, że w niczym ci nie przeszkodziłam. Musisz się teraz czuć... bardzo nieswojo - zaczęła delikatnie, by jej nie przestraszyć. -Dawno się nie widziałyśmy. Nie chcę ci tutaj mówić pustych frazesów typu "Wiele się zmieniło", ale muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, iż zabierzesz wczoraj głos. W dodatku taki głos - zagaiła, by zachęcić lady Grafton do mówienia. W sumie to niespecjalnie interesowały ją rodzinne niesnaski rudego rodzeństwa, ale jakoś trzeba było zacząć rozmowę, a że Findis miała z Melody raczej dobre wspomnienia, to postanowiła być też bardziej otwarta.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Melody Grafton Wto Sie 31, 2021 6:48 pm

Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż Melody mogłaby się spodziewać. Dostała tytuł i władzę nad swym domem, a Sebastion stracił wszystko i uciekł. Co prawda, to on zmierzał do Gulltown, kiedy lady sama czekała na rozwiązanie sprawy, pozostając w pewnego rodzaju zawieszeniu.
Różne emocje kłębiły się w dziewczynie - ugla, żal, niepokój, a też zadowolenie. Nie do końca dowierzała, że teraz przejdzie na nią tyle odpowiedzialności. W nocy nie spała, martwiąc się o przyszłość, jak i samego Lamberta, który nie opuścił swego brata. Nie liczyła na to, że kiedykolwiek wybaczy jej zdradę. Jednak to nigdy by się nie stało, gdyby Sebastion nie udawał nietykalnego i przyjął swą karę. Straciła rodzinę dosyć impulsywnie, lecz musiała się z tym zmierzyć. Nie było już odwrotu.
W pewnym momencie do jej komnaty zawitała służka z informacją, że ktoś chce się z nią widzieć. Melody nie czekała zbyt długo i ruszyła w stronę ogrodów.
- Księżniczka Findis - odpowiedziała podobnym przywitaniem, jednak nie zapominając o tytułowaniu. - Nie, jestem do dyspozycji - poinformowała ją krótko, choć na ogół nie miało to znaczenia przy woli kogoś wyżej urodzonego. - Jeśli jest to komplement - dziękuję. To prawda, ja przed przyjazdem do Orlego Gniazda również nie spodziewałabym się tego po sobie. Jednak już od dawna niepokoiło mnie zachowanie mojego brata, który tylko pogarszał nasze stosunki w Dolinie praktycznie z każdym. Poza tym, nigdy nie byliśmy zgodnym rodzeństwem - wyjaśniła, pozwalając sobie na trochę szczerości i nie wchodząc zbyt głęboko w rodzinne dramaty. - Jak przypuszczam, nie zostałam wezwana tu na same pogaduszki - mówiąc to, postanowiła przejść do rzeczy.
Lady Gulltown starała się zachować, jak najbardziej profesjonalnie. Musiała dopasować się do swej nowej roli. Co prawda, Findis poznała i zaprzyjaźniła się podczas pamiętnej uczty w Gulltown, jednak niczego nie mogła być pewna. Bardziej swobodną rozmowę mogła zacząć jedynie księżniczka.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Findis Arryn Wto Sie 31, 2021 10:57 pm

Findis, gdy tylko usłyszała, jak Melody ją tytułuje, machnęła ręką. Naprawdę, będąc tutaj tylko w swoim towarzystwie, mogły darować sobie podobne grzeczności.
-Na osobności możesz mi mówić po imieniu - zwróciła się przyjaźnie do rudowłosej, informując ją jednakże, że w większym i szacowniejszym gronie będą musiały niestety używać bardziej oficjalnego tonu. To nie wynikało z żadnych uprzedzeń, ale Findis nie lubiła ujawniać swoich sympatii poprzez spoufalanie się z każdym napotkanym człowiekiem. Mogła lubić Melody, ale najlepiej by było, gdyby tylko sama zainteresowana o tym wiedziała.
-Tak, oczywiście, to komplement - potwierdziła słowa lady Grafton. W istocie królewna niespecjalnie umiała prawić komplementy, nawet mimo swych najszczerszych chęci. -Nie tylko ciebie niepokoiło zachowanie twojego brata - rzekła po wysłuchaniu odpowiedzi. Nie zamierzała jej ciągnąć za język, zwłaszcza że to wciąż były świeże sprawy. Melody wciąż mogły targać bowiem pewne emocje.
-Skąd taka pewność? Czy księżniczka nie może już porozmawiać ze starą znajomą? - zaśmiała się delikatnie, po czym nagle spoważniała. Cholera, ta dziewczyna była całkiem sprytna i dosyć dobrze umiała sobie radzić w rozmowie. -Ale masz rację, nie chodzi o zwykłe pogaduszki. Widzisz, poznałyśmy się dawno temu, a potem nie miałyśmy długo ze sobą kontaktu, ale chyba dalej mogę ci zaufać, prawda? - poczekała na potwierdzenie i kontynuowała. -Twój brat niezbyt dobrze dogadywał się z moim panem ojcem. Teraz jednak mamy nowego króla, a także nowego władcę Gulltown. Ciebie, Melody - mówiąc to, ujęła pannę Grafton pod ramię i zaczęła z nią spacerować. -Nowy król, nowe czasy, jak to mówią. Powiem wprost - bardzo bym chciała, by za twoich rządów Graftonowie naprawdę byli wiernymi wasalami mego brata. By byli po prostu wierni Dolinie - wyznała, a następnie poczekała chwilę na reakcję. Nie przypuszczała, iż nowa lady Grafton byłaby teraz w stanie powiedzieć coś innego niż zapewnienie o swej wierności, ale Findis starała się uważnie przyglądać swej rozmówczyni, a w tym także jej gestom.
To wszystko było księżniczce potrzebne do tego, aby mogła spać spokojnie. Nie chciałaby bowiem potem znowu słyszeć, co też nie wyprawia się w jej rodzinnych stronach i jak to głupi nie jest jej brat, iż daje sobie wchodzić na głowę kolejnym lordom. Na koniec została jednak jeszcze jedna sprawa, zdecydowanie bardziej podyktowana już samą ciekawością niż interesami.
-Wczorajszego dnia spotkałam starego znajomego z czasów uczty w Gulltown. Uwierzysz, że ten rycerz, co go twój brat do nas sprowadził, Walder mu chyba było, to w rzeczywistości książę Durwald z rodu Durrandonów? Dziwnie, nieprawdaż? W dodatku co też Durrandon miałby robić w Orlim Gnieździe? Jakimś dziwnym też trafem jego przybycie zbiegło się z waszym - powiedziała, patrząc się bystro na Melody. Nie była w żadnym wypadku zła, nie chciała też młodej lady grozić, ani nic w tym guście. Była zwyczajnie ciekawa, dlatego też mówiła spokojnie i trochę rozbawionym tonem. Żelaźni mogli się żreć z Jeleniami i fukać na nich, ile tylko chcieli, ale teraz mieli pokój i przecież księciu nic nie groziło, aczkolwiek jego ewentualna znajomość z Graftonami mogła być w przyszłości nieco niepokojąca... Findis nie uważała tego jednak za swoje osobiste zmartwienie, dlatego też nadal mogła próbować przynajmniej przyjaźnić się z lady Grafton.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Wto Lis 09, 2021 1:46 pm

19.12.11 - samopołudnie

KLIK

Rowena musiała przyznać, że poznanie Horrmunda nie było takie złe. Poznanie Żelaznego w przeciwieństwie do innych mężczyzn (których w sumie było tyle co by kot napłakał) było całkiem miłym doznaniem. Chociaż pogłoski o ich barbarzyństwie nieco ją odpychały, to jednak nie można było oceniać księgi po jej okładce prawda? Nic więc dziwnego, że Rowena mile zaskoczona przyznała, że jednak nie każdy Żelazny to gbur i mruczek. Mile zaskoczona jeszcze bardziej poczuła się połechtana, gdy Alys powiadomiła ją, że Lord Horrmund prosił o obiecany spacer o ile miała na to czas. Czyż nie miała? Oczywiście, że miała. Miała go aż nad to. Uśmiechnęła się lekko na swoje odbicie poprawiając nieco włosy i gotowa w końcu skinęła Alys, by przekazała gdzie będzie czekać. Oczywiście jej Tarcza maszerował za nią. Gdyby miała jak się pozbyć ogona w postaci ser Gabriela, już dawno by to uczyniła, jednak może tak miało być? Nie mniej, jeśli tylko najdzie taka okazja pozbędzie się niepotrzebnych oczu, chociażby oddalając ich nieco od siebie. Bez przesady by ciągle za nią łazili. Ser Gabierl byłby jej potrzebny gdyby chciała wyrwać się za mury zamku, a nie na terenie jej własnego domu. Tutaj przecież była bezpieczna, no i potrafiła też o siebie zadbać. No ale, czego się nie robi dla dobra opinii. Trzeba zamknąć oczy, zacisnąć zęby i wytrwać.

W końcu gdy się znalazła na miejscu pozostało jej tylko oczekiwać na towarzysza wczorajszych rozmów. Gdy w końcu go ujrzała uśmiechnęła się lekko.
- Lordzie.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha, zbliżając się do mężczyzny. Skinęła głową na powitanie, a jej twarz naprawdę jaśniała radością, po takim czasie było to naprawdę coś miłego, nie tylko dla mieszkańców, ale i tych którzy znali jej podejście jeszcze przed tymi tragediami jakie spadły na jej rodzinę.
- Miemam, że noc była spokojna.
Zagadnęła przenosząc wzrok na mężczyznę. Była ciekawa, czy jej droga siostra wiedziała już o tym, że wspólnie z Horrmundem właśnie zaczęli spacerować po ogrodach. W końcu tutejsi plotkarze byli nie do wytrzymania, no i ciekawe...ciekawe czy przeklęty strażnik, który ciągle donosił jej ojcu na nią robić będzie to samo z tym że donosić będzie teraz Findis. Jeśli tak...już wie jak się go pozbyć...Jej Tarcza była po prostu darem od Siedmiu.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Wto Lis 09, 2021 3:01 pm

Podczas ostatniego wieczoru kiedy to poznał młodszą siostrę Findis, zdążył ją zarazem bardzo polubić. Pod pewnymi względami były do siebie dość podobne, przede wszystkim były jednymi z najpiękniejszych dziewcząt jakie Horrmund zdążył poznać, o ile nie najpiękniejszymi. Nie brak im było także temperamentu, błyskotliwości i charakteru, co Horrmund bardzo cenił i dzięki czemu nie nudził się w ich towarzystwie, jak to było z wieloma kobietami wcześniej. Kiedy Żelazny dostał od Roweny zaproszenie na wspólny spacer po ogrodach, nie mógł odmówić. Z racji że do wyjazdu o którym mówiła Findis było jeszcze trochę czasu, postanowił wezwać Alys oznajmiając jej, że jeśli księżniczka ma czas i nie zmieniła zdania, chętnie będzie jej towarzyszył. 
   Tego ranka pozwolił sobie na trening, więc żeby nie zniechęcić księżniczki zdążył się umyć i przebrać, zakładając skórzane buty, ciemne spodnie, białą tunikę z czarnymi obszyciami i krótki płaszcz z futra białego wilka, oraz szeroki, czarny pas z materiału. Włosy i brodę zaplótł w prosty warkocz i ruszył na spotkanie chwilę po tym jak w jego komnacie pojawiła się Alys, informując o tym gdzie będzie czekać Rowena. Kiedy wszedł do ogrodu uśmiechnął się na jej widok i zbliżył pewnym krokiem. 
   - Pani. Miło cię znowu zobaczyć. - Ukłonił się. Widząc jej uśmiech przypomniał sobie słowa Findis, o tym, że jej siostrze dobrze zrobi poznanie kogoś nowego po ostatnich wydarzeniach i miał chyba nadzieję, że w jej lepszym nastroju jest choć trochę jego zasługi. 
   - Ach tak, cisza, spokój. Tylko wiatr za oknem. Miła odmiana po moich ostatnich wyprawach. - Uśmiechnął się znowu, patrząc jej w oczy. - Mam nadzieję, że ty też dobrze spałaś. Sif dotrzymała ci towarzystwa? - Zapytał, rzucając krótkie spojrzenie w stronę towarzyszącego księżniczce rycerza i skinął mu głową na powitanie. 
    - Rozumiem że dziś nie biegamy po murach? - Zażartował w nawiązaniu do ich wczorajszych rozmów.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Wto Lis 09, 2021 3:34 pm

Nie to, by Rowena nie słyszała o treningu Lorda, skąd znowu. Słyszała o tym, że Lord Harlaw trenuje zawzięcie, przez co dyskretnie przyglądała się jego poczynaniom, oczywiście tak, by nikt jej nie dostrzegł. Jednak Ci, którzy znali młodszą z Księżniczek, wiedzieli że nie odpuści by przyjrzeć się ruchom jakie nadawał trenujący Lord. Jedni powiedzieliby, że zaprząta sobie głowę błahostkami jednak Ci co wszędzie widzieli jakieś podstępy mogli domyślać się, że Rowena obserwuje przeciwnika, ucząc się jego ruchów, notując w pamięci każdy ruch, każde cięcie, każdy wymach. Prawda była taka, że i owszem, uczyła się tego, obserwowała uważnie zapamiętując by potem móc to wykorzystać na własnych ćwiczeniach. Jednak to było na tyle, musiała też odpowiednio się zmyć nim ktoś dostrzeże jej obecność. Więc gdy tylko nadszedł czas pojawiła się oczekując na Horrmunda, jak się okazało nie musiała długo czekać. Bowiem jej rozmówca pojawił się równie prędko. Towarzystwo Żelaznego było naprawdę tym, czego potrzebowała, poznanie innych osób okazało się idealnym posunięciem. Nawet samo pojawienie się ser Gabriela było dla niej wybawieniem bo mogła dowiedzieć się czegoś więcej, poznać nieco inne rody. A skoro sam Gabriel oddał jej swój miecz czemu by nie miała korzystać z wszystkiego co tylko mogła? Był jej bliskim powiernikiem tak jak i Alys, chociaż do niego będzie potrzebowała nieco więcej czasu jeszcze by się przekonać o jego osobie nie mniej, wiedział że odwracając się od swoich i składając wierność rodowi Arrynów, składając jej wierność stał się też częścią jej rodziny, bliskich i ufnych. Chociaż sama Rowena potrzebowała jeszcze tego "czegoś", co zaczynała odbierać od ser Gabriela. Każde zadanie, każde polecenie, wszystko miało jakoś w sobie namiastkę tego czegoś, co dla innych byłoby zwykłym zadaniem, jednak dla niej było czymś więcej.
- Rowena.
Zaśmiała się pod nosem poprawiając go, wszak po co to wszystko? Jeszcze nie tak dawno zwracali się do siebie po imieniu więc po co miałaby oczekiwać by zwracał się do niej per Pani? Nie, zdecydowanie nie.
- Wyprawach powiadasz Lordzie. Hm...w sumie z chęcią bym posłuchała. Tutaj nic się nie dzieje, ciągle tylko jedno i to samo. Czasem tylko udaje się opuścić Orle, jednak nie jest to tak często jak by się chciało. Niestety.
Przyznała z westchnieniem, z przyjemnością opuściłaby to miejsce by móc pozwiedzać nieco więcej niż standardowe mury zamków. Odwiedzić kilka wysp, poczuć zapach słonej wody, kołysanie statku, czy chociażby promienie słońca na skórze, czy piasek między palcami stóp. Niestety jakoś los nie szykował jej nic czego by pragnęła.
- Oj tak. Pół nocy spędziła przy głowie mrucząc tak rozkosznie, że rychło zasnęłam. A gdy się obudziłam Sif siedziała w tym samym miejscu pyszczkiem drażniąc mój kark. Nieznośna.
Zaśmiała się pod nosem na wspomnienia kociaka. Gdyby tylko mogła, wygoniłaby ją do Findis, jednak ostatecznie tak słodko mruczała, że nie miała sumienia wyrzucić jej z posłania. Ser Gabriel odpowiedział również skinieniem głowy na powitanie. Rycerz nie odstępował swojej Pani na krok, odpowiednio dając jej jednak nieco dystansu i swobody. Jednak nie na tyle, by nie móc zareagować w razie potrzeby.
- Niestety, te przyjemności musiałam porzucić już jakiś czas temu. Ale nie ukrywam, że z przyjemnością bym znów zaczęła po nich skakać.
Zaśmiała się pod nosem.
- A jak Tobie minęła noc Horrmundzie? Mam nadzieję, że choć odrobinę wypocząłeś.
Zagadnęła przekrzywiając nieco głowę w bok i uśmiechając się delikatnie.
- Słyszałam, że sprawiłeś mej siostrze piękne szczeniaczki. Aż jej zazdroszczę. Mało kto sprawia nam upominki.
Zaśmiała się pod nosem, ale co począć? Gdy już się coś otrzymywało bezinteresownie było to podsycane stosem domysłów i myśli. No przynajmniej tak miała sama Rowena. Nic bowiem nigdy od tak nie otrzymała, zawsze była zasada coś za coś, przez co postanowiła pomagać bezinteresownie tym, którzy tego najbardziej potrzebowali. Widząc maszerującą w ich stronę Alys, Rowena się uśmiechnęła i poleciła by ruszyła znów poza mury zamku. Dziewczę wiedziało doskonale o co chodziło, a sama Rowena była wówczas spokojniejsza wiedząc, że dzieci dostaną posiłek i leki, starcy również. Mogła w końcu liczyć tylko na nią, no i teraz jeszcze na ser Gabriela. A może i w przyszłości na Lorda Harlaw. Kto to wie.
- A więc, jak się podoba Orle Gniazdo?
Zagadnęła gdy Alys zniknęła z pola widzenia.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Wto Lis 09, 2021 10:05 pm

- Oczywiście, Roweno. - Uśmiechnął się, podnosząc zgięty w ukłonie kark. - Ale w takim razie też nie musisz tytułować mnie lordem. - Zaśmiał się krótko, dobrze pamiętał że wczoraj przeszli na "ty", lecz jeśli on nie miał się do niej zwracać zgodnie z tytułem, ona nie musiała również. 
    Musiał przyznać sam przed sobą że nie wyobrażał sobie takiego życia jakie opisywała Rowena. Życie bez podróży, bez morskich wypraw by go dusiło. Żal mu było tej dziewczyny, trzymanej tak długo pod kloszem. Przecież jeszcze nie tak całkiem dawno siedział na Harlaw po ostatnich rejzach na Zachód, i przesiedział tam niecały rok już mając dość, a przecież i tak często wyrywał się na krótkie, morskie eskapady po Wyspach. 
- Mogę coś opowiedzieć, chociaż nie odbyłem jeszcze tylu podróży ilu bym chciał, w sumie nie wiem czy kiedykolwiek dam radę tyle odbyć. - Zarechotał. - Kiedy byłem mały zdążyłem objechać naszą wyspę, później wybierałem się na rejsy po wyspach, żeby poznać się z morzem. W końcu uciekłem na drakkarze na rejzę, sztorm zniósł nas z kursu, zabił wielu z załogi...namówiłem ich potem na kontynowanie rejsu dalej, na Wąskie Morze. Trochę czasu spędziłem wtedy w Essos...to było coś. - Uśmiechnął się do wspomnień. - Pamiętam jak wróciłem z ładownią łupów. Potem bywałem z ojcem w Dorzeczu, też podczas wojny. Staruszka zabili na trakcie, nie wiadomo - bandyci, buntownicy, może jeszcze kto inny. - Westchnął w zamyśleniu. - Potem pływało się jeszcze tu i tam, całkiem nie tak dawno wypłynąłem na wojnę z Zachodem u boku księcia Hallecka. Puściłem z dymem Turnie, ale zanim się rozkręciłem zawarto pokój. Cóż, Harwyn podjął jednak dobrą decyzję. - Dodał przekonany. Faktycznie, mimo sukcesów na dłuższą metę tamta wojna nie wyglądałaby dla nich najlepiej gdyby się pociągnęła. Dobrze było pod tym względem zaufać królowi. - Mam nadzieję że cię nie nudzę. - Zaśmiał się. - Na pewno wybiorę się jeszcze na Wschód, w sumie wkrótce nawet planowałem wyprawę na Stopnie. Zobaczymy jeszcze co z tego wyjdzie. Na pewno odwiedzę też Dorne, może Wyspy Letnie. - Powiedział z zamyśloną miną. - Może gdyby sytuacja się trochę uspokoiła Findis pozwoliłaby mi cię gdzieś zabrać? No, nie na rejzę oczywiście. - Zażartował. Już wyobrażał sobie minę przyjaciółki gdyby zechciał wręczyć Rowenie topór i wypłynąć na morze by łupić okręty, wioski i miasta. 
    - Nie brzmi tak źle. - Uśmiechnął się gdy opowiadała o kotce. - Raz miałem jednego kota na statku, niby łapał szczury ale nocami spał w mojej kajucie. Pamiętam, że strasznie chrapał, raz był głośniejszy od wiatru i fal. Zastanawiałem się wtedy czy nie wyrzucić go za burtę. - Parsknął śmiechem na własne wspomnienie. 
    - Findis zakazuje? Bo chyba już nie twój ojciec. - Zapytał, rozglądając się po okolicy. Gonitwy po murach i jemu nie były obce, choć sam przestał po powrocie ze swojej pierwszej wyprawy, później nie było już na to czasu, a potem już nie przystało lordowi by latał po murach własnego zamku. Choć dalej wspinał się na takielunek, musiał przyznać że różniło się to od murów górskiej twierdzy Arrynów. 
     - Dziękuję, nieźle. Surowe warunki mi nie straszne, ale umiem docenić wygodne łóżko. - Uśmiechnął się szarmancko. - Dobrze się wyspałem, macie tu całkiem przytulnie. 
     Ugryzł się w język. No tak, Rowenie nie przywiózł żadnego prezentu. Cóż, nie wiedział nawet czy młodsza z księżniczek zechce go poznać, nie znał jej gustu, a przewiezienie kolejnych szczeniaczków przez góry mogło być...problematyczne. Trzeba było jednak wziąć drakkar i coś ze sobą przywieźć. 
     - Naprawdę? Taka dziewczyna nie ma jeszcze hord zalotników z podarkami? - Uśmiechnął się spoglądając na Rowenę, jednak w jego twarzy nie dało się znaleźć nawet cienia szyderstwa czy śladu sarkazmu w głosie. - No, dopiero się poznaliśmy, ale następnym razem na pewno coś ci przywiozę. Wspominałaś wczoraj coś o kocie? - Zapytał, trochę żartobliwie, a trochę na serio. W końcu koszyk kotów też był w jego zasięgu. - Jeśli spodobają ci się lekcje rzutu toporem, mogę ci podarować mój. Wiem, że to może niegodne księżniczki, ale mam go chyba od zawsze i ma dla mnie dużą wartość. No i to zawsze prezent ze szczerego serca. - Obrócił się do niej uśmiechając się i odgarniając ruchem ręki warkocz który opadł mu na ramię. - No i wiedziałbym, że z nim jesteś bezpieczniejsza, w przeciwieństwie do plotkarzy i służących-złodziejek w twoim otoczeniu. - Dokończył żartem, śmiejąc się lekko. 
      - Ładnie tu. Macie piękne góry, piękny zamek...piękne dziewczęta. - Powiedział trochę prowokacyjnie, dodając z uśmiechem ostatnie dwa słowa i patrząc z ukosa na księżniczkę. - Przytulne miejsce, majestatyczne jak te same góry, choć trochę niewygodne z przyjazdem, ale za to pierwszy kto pomyślałby o obleganiu Orlego Gniazda machnąłby ręką na sam widok. - Zaśmiał się. - No, jedyny prawdziwy minus to odległość od morza, ale to chyba już moje osobiste skrzywienie. A gdzie to znowu wysyłasz biedną Alys? Już trochę się przeze mnie dzisiaj nabiegała. - dodał jeszcze, zaciekawiony trochę dziwnym poleceniem księżniczki.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Wto Lis 09, 2021 11:06 pm

Wyszczerzyła się w zadowolonym uśmiechu. Ona nie musiała go tytułować, jednak robiła to tylko po to by mu nieco dogryźć. W końcu czemu by nie? Lubiła droczyć się z ludźmi, którzy mieli poczucie humoru, którzy potrafili odróżniać żarty od powagi sytuacji.
- Mówisz Horrmundzie...cuż, nie mogę zatem odmówić.
Roześmiała się pod nosem. Niestety gdy jej ojciec władał Doliną, ona mogła robić co chciała, przynajmniej do czasu, aż nie uciekły z Findis, wówczas wszystko się posypało. Jej wymykania się z zamku i nieobecności na kilka dni, jej brak ogłady, dziwne pomysły. Jednak niestety i to się zmieniło. Czas sprawiał, że wszystko było inne niż tego się chciało. Oczekiwano od niej zachowania godnego księżniczki, jednak ona zawsze robiła wszystko jak na złość. Chociaż rzec można, że i do dzisiaj tak ma. Niestety jej jedynymi wypadami był zamek Graftonów czy wspólnie z siostrą przebyte okolice i przeklęty zamek Mootonów. Westchnęła pod nosem z niekrytą zazdrością.
- Ech, zazdroszczę Ci i to tak bardzo. Mnie jedynie co było wolno to w towarzystwie straży wybrać się do najbliższego miasta, czy chociażby spędzić ten przeklęty czas w zamku Graftonów. Niestety, ojciec zawsze traktował mnie nieco...inaczej. W prawdzie nie wiele mi zakazywał, miałam po prostu być grzeczną córką. No ale...nie byłam. Nie mówię, że Findis nie próbowała, ale co ona mogła...ledwo rok starsza jest niż ja. Więc tak to się zaczęło, wspinaczki, ucieczki...łatwiej było gdy ojciec przymykał na wszystko oko. Chociaż...podejrzewam, że musiał słać za mną kogoś bo jakoś nigdy nie miałam z tego powodu problemów. Do czasu...
Zaśmiała się pod nosem na wspomnienie ucieczki z siostrą. Wszak przedtem jej wybryki były traktowane ulgowo, jednak wówczas, gdy ulubienica ojca zniknęła razem z nią...wszystko się zmieniło. Ojciec stał się oschły i dał jej do zrozumienia, że wszystko wszystkim ale wybryków ma dość. A potem...jak już się z nim pogodziła dostała kasę i postanowił się zmyć...bajka. Nie to by żałowała, skąd znowu, no może odrobinę, bo przez to wszystko jej ulubieńcy zostawali sami. A lubiła spędzać nieco czasu z tymi najbiedniejszymi, przede wszystkim z dziećmi, które gdy tylko mogła kierowała do Sept, które zajmowały się nimi. W sumie...musiała by pomówić z siostrą w pewnej kwestii, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
- Te podróże...brzmi całkiem ciekawie. Żałuję, że nie mogę poczuć tego na własnej skórze. Słyszałam, że piaski Dorne są tak przyjemnie ciepłe. Czasem zastanawiam się jak tam jest.
Przyznała rozmarzona. Na pytanie czy jej nie zanudza pokręciła żywo głową. Słuchanie go było przyjemne, a to co opowiadał, było niemal jak odtworzenie sceny zdolnych aktorów. Mogła wszystko sobie wyobrazić! Jednak w rzeczywistości zapewne wyglądało to bardziej...przerażająco jak dla tak młodej damy.
- Nie zanudzasz mnie skąd ten pomysł! Lubię słuchać jak opowiadasz. Słychać w Twoim głosie wówczas tęsknotę gdy mówisz o falach, morzu...oraz miłość do tego co tak nieznane.
Przyznała z powagą na twarzy i uśmiechem na ustach, szanowała takich ludzi, którzy potrafili być szczerzy i ta szczerość aż ciekła z każdym wypowiadanym słowem. Jednak nie wszyscy tacy byli, no i nie każdego można było tak rozszyfrować.
- Wojny pochłaniają wiele niewinnych ludzi. Nigdy nie byłam ich zwolenniczką. Jednak wiem, że nie zawsze sojusze są skuteczne i wówczas sporo zdolnych wojów zabiera Nieznajomy. Również wiele dzieci pozostaje bez rodziców, tracąc jedynych zdolnych ludzi, którzy mogą ich wykarmić. I nie tylko...
Dodała z nikłym uśmiechem, wojna zabierała wielu niewinnych jak i winnych, pochłaniała tysiące rycerzy, nic nieznaczących ludzi, dzieci, starców. Ale też sporą ilość zostawiała na pastwę ulicy i ludzi im przychylnych.
- Findis...możesz próbować, chociaż wątpię by się zgodziła. Obawiam się też, że i na mnie niebawem nadejdzie czas. Dolina potrzebuje sojuszy, wsparcia. A niestety dla Doliny zostałam tylko ja. Ale oponować nie będę, jeśli Ci się uda przekonać Findis by mnie wypuściła z Orlego razem z Tobą...hm...będę Twoją dłużniczką.
Przyznała zadowolona a mała iskierka nadziei gdzieś tam się pojawiła, chociaż świadomość małżeństwa i tego co ją potem czekało...oj, lepiej by Horrmund zabrał ją czym prędzej, wówczas będzie mogła uciec, zniknąć z Doliny, przybrać nowe imię, udać kogoś innego. Zniknąć na dobre i żyć tak jak ona tego będzie chciała. Może i dużo nie miała, jednak na początek jakiś pieniądz posiadała. A wybierając się w daleką podróż, wiadomym jest, że zabrałaby ze sobą nie tylko suknie ale i biżuterię, którą mogłaby sprzedać gdyby potrzebowała pieniędzy. No i ochronę też miała...w końcu...miała możliwości. Miała okazję! Tylko pytanie czy to w ogóle miałoby prawo bytu...
- Uwierz, by wyrwać się z Orlego, jestem gotowa nawet na te całe...rejzy płynąć.
Zaśmiała się pod nosem w sumie domyślając się o co chodzi, jednak dla niej kiedyś Żelaźni byli potworami i nie słuchała zbytnio uważnie tego czym się pałali i co robili, nie przyswajała wagi do nazw. Jedynie mogła się domyślać o co chodzi.
- Oj na szczęście dla Findis, że jej kociak tak nie robił inaczej znalazł by się na pewno za drzwiami. Nie znoszę jak mi coś nad uchem chrapie. Przyzwyczaiłam się do spokoju i samotności.
Zaśmiała się na samą myśl, co by było "gdyby".
- Poza tym, już samo jego mruczenie było tak hm...kojące, że rychło zasnęłam, jednak chrapanie...nie, to zdecydowanie by się źle skończyło.
Roześmiała się totalnie rozbawiona wizją wyrzucanego kota w głębokie wody. Czy też chociażby przez okno zamkowe jej komnaty. Już to widziała...biedny kociak.
- Niestety Findis. Obecnie to ona jest regentką. No i niestety pozwolić, pozwala wyjść poza zamek, jednak w obstawie. Co nie do końca jest taka jak tego chcę. W końcu po co mi ogon kilkudziesięciu ludzi? I tak nikt nie wie kim jestem a przedostanie się w miejsca gdzie zawsze się wybieram nie mogę zabrać ze sobą straży. No ale...Findis jest dość...inna niż ja, ma inne podejście, inne poglądy. Co począć. Dobrze, że jest moja Alys. A niestety gdyby mnie Findis zobaczyła na drzewie, tak jak niegdyś, czy na jakiś murze, pewnie uznałaby, że postradałam rozum. Od zawsze krzywo na to spoglądała, ale nigdy nie ukrywała też, że jakoś jej to przeszkadza. Owszem, upominała mnie, próbowała naprostować, ale ostatecznie odpuściła. A gdy wróciła do domu...stwierdziła, że nie mam być kimś kim nie jestem...więc hm...w sumie nie wiem czy by jakoś była zła gdyby tak nagle wskoczyć na jakiś mur czy drzewo...
Przyznała rozbawiona i już w sumie myślała co by tutaj zrobić. Alys kilka dni nie będzie, ona mogła w sumie wleźć na jakieś drzewo, czy na murek i zerknąć jak sytuacja się miała. Kto wie, co jej strzeli jeszcze do głowy. Na potwierdzenie, że wszystko dobrze i przespana noc nie była tragiczna Rowena odetchnęła. Czuła się zdecydowanie lepiej wiedząc, że ich goście czują się dobrze.
- Jak widzisz nie mam ani jednego. W sumie miałam jednego...ale moja droga siostra odmówiła...na całe szczęście. Lord Templeton poprosił o moją rękę. Na Siedmiu, dobrze że mam jeszcze kuzynki inaczej nie wiem co by było. No i był głupiec, którego uznałyśmy niegdyś z Findis za przyjaciela i kompana, jemu natomiast mój brat zaproponował moją rękę. Ten wszak odmówił. No i tak oto nikt nie zainteresował się moją osobą. Ale i dobrze, nie chcę męża, przy którym mam stronić z językiem i pachnieć. Nie, to nie dla mnie. Nie jestem typową damą jak sam zauważyłeś.
Przyznała wzruszając ramionami. Nie przejmowała się tym, co o niej pomyśli.
- A Ty Horrmundzie, nie masz żony? Jak to u Was jest...skalna? Morska? A może i jedno i drugie...
Zagadnęła nagle przyspieszając nieco i idąc przed nim nieco tyłem i zadziornym uśmiechem na twarzy.
- Topór...hm...ciekawie brzmi. Jednak kompana i najlepszego przyjaciela nie odbiera się komuś, o kim ma się dobre mniemanie i o kogo będzie się martwiło. Niech broni Ciebie gdy najdzie taka potrzeba. Mnie wszak nic tutaj nie grozi, a w razie czego mam swoją tarczę. Ser Gabriela, zesłanego przez samych Siedmiu.
Przyznała z powagą na twarzy i szerokim uśmiechu. Chociaż gdzieś tam tańczyły iskierki rozbawienia.
- O tak. Kociak...
Roześmiała się i przygryzła dolną wargę.
- Kot, duży hm...tygrys, młody albo mały lew. Biały.
Zaśmiała się od ucha do ucha, nie sądzą by takie stworzenia były od tak do zdobycia, w końcu to dzikie stworzenia. A nie kryjmy, Rowena nie była typową damą, która pocieszy się zwykłym kociakiem czy szczeniaczkiem, jednak i z takich byłaby szczęśliwa.
- Dziewczęta...oj chyba nie widziałeś Horrmundzie naszych dziewcząt, chociaż nie mogę mówić...niektóre nie grzeszą urodą, ale też są i takie, na które można zawiesić oko.
Przyznała wzruszając ramionami, w końcu nie uważała, by były tutaj ładniejsze od Findis. Ona była najładniejsza z nich wszystkich.
- Niestety, najładniejsza jest mężatką...bodajże Twego kuzyna.
Zaśmiała się pod nosem. Góry może i były piękne ale i niebezpieczne.
- Owszem, góry są piękne, tak jak wszelkie okolice niestety jednak są też niebezpieczne. Skrywający się w okolicach gór ludzie atakują niewinnych i bezbronnych. Jednak mam nadzieję, że i to niebawem się zakończy.
Przyznała z westchnieniem.
- Co kilka dni Alys wraz z kilkoma służkami wybiera się do pobliskiego miasteczka i okolicznych wiosek. Są tam miejsca, gdzie są dzieci i starcy, chorzy i głodni. Przekazuje im suchy prowiant, oraz leki. Nic wielkiego. Tyle co mogę zdobyć ze spichlerzy i własnych szkatuł.
Przyznała z niewinnym małym uśmiechem.
- Nie mogę iść osobiście to robi to za mnie Alys. Gdybyś kiedyś słyszał o "czarnej damie" pewnie będzie chodziło im o mnie.
Dodała cicho tak, by nikt nie słyszał, również ser Gabriel, któremu jeszcze nie do końca zaufała. Potrzebowała nieco czasu.
- Nie będzie jej przez dwie może trzy noce. Więc jeśli byś czegoś potrzebował wiesz gdzie moja komnata.
Puściła mu oczko zadziornie kokietując z nim. Musiała przyznać, że było to całkiem fajne doświadczenie. A odwaga jaką w sobie miała niemal kipiała szukając ujścia. Czemu więc miała stronić od tego? Potrzebowała z siebie wyrzucić wszystko co ją ostatnio męczyło, a jak widać Horrmund okazał się być tą idealną osobą. Więc trzeba było skorzystać z sytuacji, bo nie wiadomo było jak długo przyjdzie jeszcze jej spędzić mile czas w jego towarzystwie. W końcu wszystko co dobrze, szybko się kończy a ona nie chciała wracać do codzienności, ze świadomością, że miała taką okazję, z Takim okazem i ją zmarnowała. Trzeba było kuć żelazo, póki było jeszcze gorące.

Zaśmiała się pod nosem bo naprawdę dziewczę ją ratowało, dużo jej zawdzięczała.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Czw Lis 11, 2021 1:00 am

    - Współczuję, ale może za jakiś czas los się odmieni? Dla Findis jesteś bardzo ważna, widać to jak na dłoni. - Uśmiechnął się, podkręcając lekko wąsa. - I próbuje cię chronić, pewnie bardzo by się martwiła jakbyś wybrała się gdzieś daleko. Świat jest duży a my mamy jeszcze kupę czasu żeby go zwiedzić. - Przerwał widząc jej zamyśloną minę i idący z nią w parze uśmiech. "Do czasu"...jak nic wspominała ich dawną ucieczkę o której tyle już słyszał. Myślał czy jej jakoś nie pocieszyć, nie wziąć za rękę czy coś...zaraza, że też nikt nie postanowił go kiedyś nauczyć jak obchodzić się z księżniczkami. 
    - Ha! Na pewno w końcu gdzieś wyruszysz, sama zobaczysz. Jesteś z rodu Arrynów, musisz też poznać w końcu resztę świata poza tą Doliną. - Zaśmiał się, nie chcąc by Rowena nabrała złego nastroju. Czuł w niej podobną tęsknotę za podróżami do tej którą sam czuł, choć różnili się tym że on tęsknił za czymś co już dobrze znał. Niewykluczone, że księżniczka miałaby dość dłuższych wojaży gdyby się z takimi oswoiła, choć Horrmund obstawiał raczej po naturze dziewczyny, że podróżowanie by się jej spodobało. - Obok Dorne na razie tylko przepływałem, ale w Essos też było trochę piasku, chociaż nie miałem dużo czasu żeby wylegiwać się na plażach. - Zarechotał. - A pustynie... ponoć bywają dość niebezpieczne. - Powiedział, gdyż mimo że widział pustynię i nie zrobiła na nim dużego wrażenia, słyszał wiele ostrzeżeń o jadowitych wężach, skorpionach i innych świństwach, a wolał nawet nie myśleć o tym co by było gdyby zgubił się na takiej, bez wody w zapasie. 
    Uśmiechnął się szczerze w odpowiedzi na jej słowa i to nie tylko dlatego że miło go połechtały, ale też że dziewczyna trafiła w samo sedno. Żelaznemu nie zależało, tak jak jego współbraciom, na rajdach ograniczanych przez Hoarów tak jak na samym morzu, dlatego też łatwiej było mu znieść te ograniczenia. A przecież morza król zabrać mu nie mógł. 
    - Dziękuję. Zdaje mi się, że dobrze mnie rozumiesz. A ty? Zdarzyło ci się być na morzu? - Zapytał z ciekawością. Wiedział że księżniczka rzadko ruszała się z domu, ale jednak - nigdy nie być na okręcie? Szczególnie że w Dolinie był, jak mu mówiono, porządny port w Gulltown, o którym ostatnio było dość głośno. 
    No proszę, taką dłużniczką Horrmund by nie pogardził. Ciekaw był, czy księżniczce chodziło o ucieczkę z Doliny na stałe, czy też na jedną ze wspomnianych wypraw. Jeśli o to pierwsze, cóż, widział pewien sposób, choć raczej nie wyobrażałby sobie Findis godzącej się na coś takiego, a i sama Rowena pewnie nie byłaby zachwycona. W końcu nie paliła się do małżeństwa, a już raczej na pewno nie z nim. Choć samemu Harlawowi taka opcja wcale nie wydawała się zła. Mimo że nie znał jej na razie zbyt długo, z żadną inną dziewczyną Horrmundowi nie gadało się tak dobrze, no może poza Findis, ale ona była już zajęta. No i Ruth, ale patrząc na dziwnie osobisty stosunek jego dworu do jego małżeństwa pewnie by go za coś takiego zlinczowano. Do tego Rowena była naprawdę piękna i zdawała się naprawdę inna niż większość kobiet, no i podzielała wiele jego spojrzeń na te sprawy. Ach, pomarzyć zawsze było wolno. - Cóż, może spróbuję coś wskórać. - Odpowiedział uśmiechając się trochę tajemniczo, wyrwany z chwilowego zamyślenia. - Chociaż nie wiem czy rejzy by ci się spodobały. - Dodał, śmiejąc się. 
   - Ha, a często zdarzało się żeby coś ci chrapało nad uchem? Findis chyba ma te koty od niedawna... - Zażartował, próbując trochę dogryźć księżniczce. 
   - E, na pewno by ci wybaczyła jakąś niewinną wspinaczkę. Zawsze możesz powiedzieć, że próbujesz dla niej szpiegować, czy coś. - Zaśmiał się. - A co do obstawy, Findis chyba ufa mi na tyle, że może zgodziłaby się na jakiś wypad bez strażników. W razie czego, obroniłbym was przecież choćby własnym ciałem. - Powiedział, żartobliwie prężąc mięśnie. 
   - Aż taka zła była z niego partia? Tempelton? Dziwne miano. Jak z jakiejś karczemnej przyśpiewki. - Zaśmiał się. - Jak "O rycerzu Tempeltonie co mu zwiały wszystkie konie", albo "O rycerzu Tempeltonie co usiadł smokowi na ogonie". - Wymienił zamyślony, mógł przysiąc że gdzieś zasłyszał już taką piosenkę. - Ach tak, ślepy by zauważył. Bo i jesteś dużo lepsza niż typowe damy.  - Uśmiechnął się szarmancko. 
   - Hmm, można mieć i jedną i drugie. - Zaśmiał się krótko, patrząc na ciekawe zabiegi spacerowe Roweny. - Ale ja tam wolę postawić na jedną, skalną żonę. Ze słonych bywają potem tylko problemy. - Dodał szybko, poszerzając uśmiech. - Uważaj, bo się przewrócisz, księżniczko. - Powiedział, zmniejszając nieco dystans między nimi, by móc ją złapać gdyby się potknęła idąc tyłem. - Ale ja jeszcze żadnej nie mam. Chociaż doradcy suszą mi o to głowę...obiecałem im wrócić na Harlaw z ich nową panią. O mały włos zaraz wybuchnie tam o to wojna domowa. - Zarechotał, choć ta sprawa akurat mało go bawiła. 
    - Oho, królewskie zachcianki. - Zaśmiał się znowu, nie spodziewając się do końca takiej odpowiedzi. - Ale kto wie...może nie całkiem poza zasięgiem. Ale chyba nie próbujesz przebić siostry w budowaniu zwierzyńca? 
    Oj, księżniczka albo go podpuszczała, albo miała o sobie zbyt niskie mniemanie. 
- No...widziałem Findis...i ciebie. Mogę już sobie wyrabiać opinię. - Zaśmiał się. - Cóż, książęce przywileje. - Westchnął z silnie wyczuwalnym, udawanym ciężarem w głosie. Dziwiło go trochę że Halleck nie próbował zbliżyć się do takiej żony inaczej niż tylko w sposób skutkujący szansą na potomka, chociaż na pewno nie dziwiło go to że próbował w ten sposób. On nie potrzebował dużo czasu by zaprzyjaźnić się z Findis, choć może miał do tego trochę talentu, albo Halleck był już tak wychowany, jak większość Żelaznych, w kulcie bezwzględnej siły i nieokazywania żadnych słabości. 
    - Ho, ho, Czarna Dama. Brzmi trochę złowieszczo. - Zaśmiał się cicho, dostosowując się do zniżonego tonu towarzyszki. - Godne szacunku. Nie każdy by się nimi przejmował...chociaż przyznaję że i ja wcześniej nie myślałem w ten sposób. A przecież z wypraw nie wraca wielu dobrych Żelaznych...może po powrocie zrobiłbym coś dla dzieciaków którzy stracili ojców na morzu. - Zamyślił się na chwilę. Nie mówił tego nawet by próbować zaimponować Rowenie, faktycznie wydawał mu się to niezgorszy pomysł. Nie wiedział nawet, ile na jego wyspie może być sierot, ale orientował się ilu Żelaznych ginęło na rejzach i wojnach. Trzeba będzie się temu bliżej przyjrzeć po powrocie. 
    - Trzy noce to dużo czasu. Czyżby to zaproszenie? - Zapytał, niemal szepcąc, z cichym śmiechem na ustach. No, no, tak bez przyzwoitki...chyba że jej rolę miał pełnić Gabriel, jednak Horrmund mocno w to wątpił. Z resztą Żelazny nie miał przecież złych intencji, nie chciał przecież skrzywdzić reputacji dziewczyny którą tak polubił. A i tak obstawiał, że w tym przypadku księżniczka trochę z niego żartuje, mimo to całkiem mu się to podobało.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Czw Lis 11, 2021 10:29 am

To, że była ważna dla Findis wiedziała o tym bardzo dobrze. W końcu gdyby nie jej siostra nigdy nie wiadomo co by się wydarzyło. A to właśnie Findis o nią się troszczyła, to ona była jej matką, ojcem i opiekunem. Mimo to lubiły się czasem podroczyć.
- To prawda, obie dla siebie jesteśmy bardzo ważne.
Przyznała z lekkim uśmiechem na ustach. Findis była dla niej wzorem, który próbowała naśladować po jej odejściu z domu, jednak nie potrafiła być identycznie jak ona. Męczyła się i to bardzo, więc cieszyło ją to, że jej siostra wolała ją taką, jaką była zawsze. Więc też nic dziwnego, że Rowena wróciła do tego, jaka była przed tym wszystkim. Była sobą, nie kimś innym.
-Wielki i niebezpieczny, jednak trzymanie ciągle pod kloszem nie jest też dobre. Chociaż nie dziwię się jej, sama gdybym miała młodsze rodzeństwo robiłabym wszystko by je chronić. Nie tylko tutaj dzieje się źle, ale i poza Doliną, poza murami. Świat nie jest tylko duży i niebezpieczny ale i przypomina dzikie i cwane stworzenie.
Przyznała z westchnieniem. Wspomnienia dawnych czasów były przyjemne i naprawdę mile się do nich wracało, no częściowo.
- Coś Ci zdradzę Horrmundzie, ale obiecaj ani słowa mej siostrze.
Powiedziała z powagą i uważnie mrożąc go spojrzeniem. Rozejrzała się dookoła czy nikogo w pobliżu nie było, również ser Gabriel był w odpowiedniej odległości więc przyciszyła głos i odezwała się tak by tylko on słyszał.
- W dniu naszej ucieczki, wspólne z Findis uciekłyśmy przez okno mojej komnaty, rośnie tam drzewo, po którym łatwo było nam się wydostać. Niestety moja droga siostra nie jest mistrzynią we wspinaniu się...gdy schodziłyśmy z drzewa, moja droga siostra potknęła się i runęła w dół, krzycząc do Nieznajomego by ją zabrał. A nie wiem, czy wiesz, ale Nieznajomy to jedyny bóg z Siedmiu, do którego raczej się nie modlimy, nie wołamy. Jest on bowiem przedstawicielem śmierci. Biedna, myślała że upadek ją zabije. Wiesz, dzisiaj to jest śmieszne, jednak wówczas...byłam przerażona, chociaż widok był totalnie zabawny.
Zachichotała pod nosem na samo wspomnienie. Pocieszać jej nie było powodu, czasem była może i przybita, zamyślona czy niepewna jednak nie umiała przyjmować pocieszeń. Dla niej to był stan rzeczy, który albo się unormuje, albo minie bezpodstawnie zmieniając swoje "ja" na zupełnie coś, co spowoduje lepsze samopoczucie Księżniczki.
- Chciałabym, jednak im dłużej tutaj tkwię, tym mam wrażenie, że nic innego poza tymi murami nie ma.
Zaśmiała się pod nosem, chociaż owszem miała marzenia którymi się nie dzieliła, wiele marzeń, które dla niej były tylko pragnieniami. A pragnienia jak wiedziała, nie zawsze się spełniają.
- O tak, słyszałam o niebezpieczeństwach jakie oferują. Jednak...czemu by nie...gdybym miała okazję spędzenia chociaż chwili na piaskach pustyni nie przejmowałabym się niebezpieczeństwami. Już samo wyrwanie się z tego miejsca byłoby nie lada wyczynem. Chociaż...już niebawem w końcu opuszczę to przeklęte i zapomniane przez Siedmiu miejsce. Może nie będzie to jakaś daleka podróż, ale jednak...to zawsze coś.
Przyznała z wielkim szerokim uśmiechem.
- O tak, byłam na morzu, raz. Podczas ucieczki. Płynęłam z Findis i naszym bratem, którego jak wiesz oczekujemy i poszukujemy...chociaż nie wiem czy to ma sens, pewnie już dawno go nie ma miedzy nami...no ale...płynęliśmy z takimi śmiesznymi karłami...brodatymi. W sumie byli całkiem mili. Chociaż głowę to oni mieli...pili i pili i jakoś nie mogli się upić za szybko. A ja z Findis i naszym bratem ledwo byliśmy w stanie na nogach ustać. Chociaż pewnie nas to i to bujanie statku nieco wycieńczyło.
Westchnęła pod nosem.
- Ale nie ukrywam, z przyjemnością wybrałabym się jeszcze raz w taką podróż. Niestety zbyt dużo to nie zapamiętałam z tej wycieczki, bo nasz brat zaprzyjaźnił się z tymi dziwnymi ludźmi i tyle go widzieliśmy...
Zaśmiała się pod nosem wzruszając ramionami. Rejs może i długi nie był, ale jednak wspomnienia chociaż z krótkiego czasu pozostały. Rowena była przeciwniczką ślubów, jednak tylko przez to, że po prostu nie znosiła gdy się ją do czegoś zmuszało. Chociaż im dłużej spędzała czas w towarzystwie Horrmunda, musiała przyznać, że gdyby miała spędzić u jego boku resztę życia, zapewne nie nudziłaby się w jego towarzystwie. Człek z niego był całkiem przyjazny, a i rozmowa z nim się kleiła i o dziwoto...wytrwał z nią dłużej niż 5 minut! Przez co Rowena naprawdę była pełna podziwu dla niego.
- Ten tajemniczy uśmiech...intrygujesz mnie Horrmundzie. A to naprawdę jest bardzo trudne.
Zaśmiała się pod nosem i przygryzła nieco dolną wargę spoglądając mu prosto w oczy.
- Dla wyzwolenia się z tego miejsca gotowa jestem nawet przekonać się do tych całych...rejzów. Naprawdę.
Parsknęła pod nosem śmiechem. Chociaż może jeśli teraz wyjdzie z Orlego wszystko się zmieni, w końcu jej siostra też będzie musiała niebawem wrócić do swego domu. No i nie wiadomo czy jej małżonek w ogóle tutaj przyjedzie. Może, jednak niewiadome są wyroki Siedmiu.
- Na szczęście nie mam takiego problemu...chociaż pewnie niebawem się to zmieni. A wówczas...przysięgam na Siedmiu, niech tylko zachrapie czy traktuje mnie nie tak jak tego oczekuję a ser Gabriel nie będzie się nudził.
Wyszczerzyła się pod nosem. Oczywiście o sobie nie mówiła bo to było oczywiste, że choć była drobną, to jednak była kobietą, wątłą kobietą. Na posunięty pomysł Horrmunda jej oczka zabłysnęły, a w głowie już pojawiły się kolejne pomysły.
- Oj Horrmundzie, dobrze że moja siostra tego nie słyszy...ale pomysł hm...całkiem intrygujący.
Wyszczerzyła się w zadowolonym uśmiechu. O tak, uwielbiała gdy podsuwano jej pomysły, z których mogła się łatwo wyłgać.
- Zapewne, skoro zaufała Ci na tyle, że nie widziała powodu byśmy nie mogli pospacerować wspólnie to hm...no raczej coś w tym jest. Nie mniej...podejrzewam, że siedzi gdzieś w oknie i obserwuje nas w oddali.
Zaśmiała się i przekrzywiła nieco głowę w bok obserwując jak pręży mięśnie. Stanęła naraz w miejscu i podeszła bliżej kładąc drobną dłoń na jego klatce piersiowej a potem na muskułach.
- Muszę przyznać, że faktycznie mięśnie masz Horrmundzie. I nie tylko je...a takiego obrońcę to ja bym wolała zawsze mieć przy sobie.
Wyszczerzyła się zadziornie i musnęła policzek mężczyzny składając na nim pocałunek. Słysząc o przyśpiewkach roześmiała się pod nosem. Coś w tym było.
- Partia okropna...zresztą...właśnie! Templeton w zamian otrzymał rękę mej ciotki, siostry ojca. Więc sam mógłbyś się przekonać co do jego osoby. Niebawem ma odbyć się ślub obojga. Liczę, że pozostaniesz i dotrzymasz mi towarzystwa na tej uczcie. Co Ty na to?
Zagadnęła z nadzieją, że jednak się zgodzi. W końcu jeśli miała już być na tym przeklętym ślubie to równie dobrze, mogła być na nim w towarzystwie przyjaciela prawda? Nie będzie się przynajmniej nudziła.
- Zawstydzasz mnie Horrmundzie.
Przyznała zmieszana i zarumieniona na policzkach, jakby właśnie przyłapała jakąś parę na igraszkach.
- Czyli nadal jesteś samotnym Lordem.
Cwany uśmieszek Roweny i błysk w oku aż korcił by dopytać o kilka spraw, ale no nie wypadało! W końcu była damą, a wiele spraw nie wypadało poruszać poza murami komnat, gdzie mogliby być sam, na sam.
- Mnie to nie grozi, a jak się potknę...to mnie złapiesz.
Dodała z zadziornym uśmiechem robiąc kolejny krok w tył tak, jakby zaraz miała runąć w tył.
- Zatem jako dobry i przykładny Lord powinieneś to zmienić. Tylko obiecaj, mi jedno...jeśli będziesz starał się o rękę swojej wybranki, niech będzie ona godną osobą z którą naprawdę czujesz się dobrze. Kobiety potrafią doprowadzić mężczyznę do totalnego...załamania nerwowego, przez co stają się oschli i nie są już tacy...jak Ty teraz.
Przyznała ze smutkiem w oczach. Trochę żal było jej utraty kolejnej osoby, którą dopiero co poznała i z którą naprawdę dobrze się jej rozmawiało, spędzało czas. Kolejna osoba, znów zniknie na długie miesiące, jak nie lata pozostawiając ją samą w tym padole. Nie mogła jednak teraz nad tymi się roztkliwiać. Obiecała sobie, że już nigdy nie będzie cierpiała z powodu rozstań bliskich jej osób i miała zamiar tego dotrzymać. Roześmiała się lekko na stwierdzenie o zwierzyńcu.
- Nie, nie bez przesady. Zresztą to tylko płonne marzenia, coś, czego nie da się od tak zdobyć. Nie będąc tutaj.
Roześmiała się pod nosem, marzenia były tylko marzeniami niczym więcej, w końcu nie mogła chcieć i żądać czegoś, czego i tak nie będzie w stanie posiadania. To tylko pragnienia, które są i pozostaną.
- Może brzmi, ale to tylko złudne wrażenia. Zwą mnie tak, tylko przez to, że nie znają mojego prawdziwego imienia, nie wiedzą kim jestem, a przebranie mi to dodatkowo ułatwia. No i przeważnie jestem wówczas w czarnej pelerynie odziana w czarne spodnie i koszulę. Wiedzą tylko, że jestem kobietą bo tego niestety nie zawsze da się ukryć.
Przyznała bo co jak co, ale głosu nie była w stanie zmienić.
- Jeśli potrzebowałbyś wsparcia, czy porady wiesz gdzie pytać.
Dodała bo z chęcią by pomogła czemu by nie?! Gotowa była pomóc w końcu chodziło o biedotę.
- Jeśli naprawdę jesteś gotów pomóc tym potrzebującym, to co mogę poradzić to hm...może jakiś przytułek...te dzieciaczki przeważnie chowają się na samopas na ulicach, głodują i chorują. Na pewno będą szczęśliwsze no i co ważniejsze...gdy podrosną, gotowi będą odwdzięczyć się za okazane serce. Hm...a możesz też zrobić tak, że chłopców i dziewczęta przygotować, wyszkolić czy coś...skoro jak mówiłeś, Żelaźni nie bronią kobietom wielu rzeczy to czemu by nie wyszkolić ich na przyszłych wojów?
Wpadła nagle na taki pomysł. Tutaj raz, że dzieci miałyby wychowanie, wyszkolenie ale i dach nad głową.
- Oj to nie aż tak dużo. Nim się obejrzysz a wnet się pojawi. A co do zaproszenia...to kto wie...kto wie...
Zaśmiała się pod nosem przekrzywiając nieco głowę w bok. A czy żartowała z niego, tego nie mógł być pewien. Chociaż czy Rowena żartowałaby z przyjaciół? Raczej nie, prędzej droczyłaby się z nimi i próbowała podkusić na różne sposoby.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Czw Lis 11, 2021 11:37 pm

   - Coś w tym jest, chociaż mi przypomina takiego na wpół oswojonego wilka. - Zastanawiał się przez chwilę, podkręcając wąsa dla lepszego myślenia. - Można się z nim niby zaprzyjaźnić, ale zawsze może dziabnąć. 
    Uśmiechnął się kiedy nagle Rowena postanowiła zdradzić mu jakąś tajemnicę, trochę bawiło go że nagle tak strasznie spoważniała i to z jaką uwagą rozglądała się za niechcianymi uszami. Ale przecież kiwnął głową, zgadzając się na dochowanie sekretu. Zachichotał razem z nią gdy skończyła, choć musiałby pewnie to widzieć na własne oczy żeby było naprawdę śmiesznie. - Wysoko tam? Jeśli to była pierwsza jej taka wspinaczka, nie dziwię się że się wystraszyła. - Zaśmiał się. - Cóż, w końcu wspinaczka nie jest chyba zwykłą umiejętnością księżniczek, może poza tobą. 
    Musiał przyznać, że był pod wrażeniem namiętnej chęci Roweny do opuszczenia domu, choć pewnie na jej miejscu równie bardzo chciałby się wyrwać na świat. Ciekaw był, czy gdyby z jakiegoś powodu ojciec chciał zatrzymać go tak na wyspie i udałoby mu się to, to czy z czasem samemu Horrmundowi odechciałoby się podróżować. Nie chciał w to jednak wierzyć, biorąc pod uwagę jak bardzo to lubił. 
- Wierz mi, coś tam jednak jest. - Uśmiechnął się do niej. - Chociaż zza tych gór ciężko to dojrzeć. Z wież Harlaw Hall dobrze widać morze, a morze do okno na świat. Może to piękne, ale trochę...odizolowane miejsce, co? - Zagadnął. Faktycznie jak na to spojrzeć serce Doliny było dość odseparowane od reszty świata, trochę jak duża klatka. 
    - Hmm...brodate karły...alkohol...to pewnie ci pokręceni rybacy z Ib! - Zaśmiał się, dużo o nich słyszał, czasami nawet mijał ale nigdy nie było okazji przetestować ich sławnej odporności na trunki. - Cholera, jeśli historie o nich to prawda, to żaden dyshonor przegrać z nimi w piciu. - Zaśmiał się szczerze i gromko. - No, ja myślę że jeszcze wróci. W moich stronach ludzie często znikają na morzu, w domu uznaje się ich już za zmarłych a oni wracają, choćby i po latach. Zawsze mają potem co opowiadać. - Uśmiechnął się do niej, nie wiedział czy wymaga pocieszenia w kwestii brata, ale zdecydował się mimo wszystko spróbować. Szczególnie że mówił prawdę, sztormy, potyczki na morzu, portowe machloje, to wszystko mogło odwieść żeglarza od szybkiego powrotu do domu. A jeśli młody Arryn pożeglował z Ibbeńczykami, tym bardziej mogło mu się trochę zejść. 
    - Skoro tak mówisz, Roweno...cieszę się, że jestem ci dobrym towarzyszem... - Wymruczał prawie jak kocur, zbliżając się jeszcze trochę. - Postaram się nie zawieść. - Dodał jeszcze z uśmiechem. - Z rejzami lepiej uważaj...może jeszcze ci się spodobają. - Zaśmiał się pod nosem. - A kogo byś chciała złupić, jakbyś mogła wybrać? - Zapytał przypominając sobie starą, dziecinną grę z Wysp w "Kogo byś złupił?"
    - Dlaczego? Może jeszcze by go podchwyciła i naprawdę byś dla niej szpiegowała? - Podsunął, śmiejąc się jeszcze z pomysłu o leczeniu chrapania mieczem sir Gabriela. - A, zapewne. Jeśli tak, ciekawe co sobie myśli. - Powiedział, przystawiając do czoła rękę jakby osłaniał się przed słońcem i omiótł wzrokiem widoczne stąd zamkowe okna, trochę udając a trochę na serio. 
    Trochę zaskoczyło go że księżniczka była tak chętna do badania dotykiem jego mięśni, ale nie zamierzał na to narzekać, wręcz przeciwnie - napiął je jeszcze bardziej pod wpływem jej delikatnego dotyku. 
    - W takim razie postaram się być twoim najlepszym obrońcą... - Uśmiechnął się po tym jak księżniczka go pocałowała, pochwycił jej małą dłoń którą go muskała i ucałował ją delikatnie. -...przynajmniej dopóki te mięśnie nie będą mogły kruszyć kamieni na twój rozkaz. - Zaśmiał się lekko. Może jednak coś mogłoby z tego być...
    - Oczywiście, robisz mi wielki zaszczyt taką prośbą. - Uśmiechnął się pod nosem, wykonując krótki, teatralny ukłon, który teraz przyszedł mu dużo łatwiej niż podczas uczty. 
    - Ano, tak się złożyło. - Odpowiedział, rezygnując jednak z dodania słów "nie spotkałem jeszcze odpowiedniej kobiety", bo zdążył już taką spotkać. Kto wie? Może jeśli szczęście mu dopisze...
    Spojrzenie na zadziorny uśmiech księżniczki i chwiejne kroki towarzyszące jej beztroskim słowom sprawiły że uśmiech na twarzy Horrmunda tylko się poszerzył i upodobnił do tego księżniczki pod względem zadziorności. Zrobił on gwałtowny krok do przodu i złapał ją w talii, lekko przechylając w stronę ziemi i patrząc jej w oczy, po czym powoli przywrócił ją do pionu. 
- Racja, złapię. - Zaśmiał się, dogryzając trochę księżniczce. - Obiecuję. - Dodał, kładąc jedną rękę na sercu a drugą wznosząc ku górze. - Ale nie martw się, obiecuję że się tak nie zmienię, nawet gdyby pech by mi tak dopiekł. - Powiedział uroczyście, śmiejąc się pod koniec. Miał nadzieję znów ją rozbawić, nie podobał mu się cień smutku który nagle zagościł w jej oczach, wolał ją uśmiechniętą...lub zarumienioną. 
    - Niekoniecznie. - Powiedział w odpowiedzi na jej słowa o płonności jej marzenia o przerośniętym kocie. - Może jakiś przyjaciel księżniczki mógłby się o to postarać, ale musiałaby mu obiecać że miałaby się jak zająć takim prezentem. - Mrugnął do Roweny, krzyżując ramiona na piersi. - Już widzę minę Findis, gdyby mi się udało. Oj zrugałaby mnie doszczętnie. - Dodał rechocząc. 
    - Nieźle sobie to wszystko zaplanowałaś, co? - Zagadnął. Czarne przebranie, anonimowość... widać było że księżniczka robi to z dobroci serca czy też z prawdziwej słabości do tych którym było gorzej. Dostatecznie intrygowało to Żelaznego. - Ale czemu się tak z tym kryjesz? Myślę że Findis by cię poparła jakby przyszło co do czego. - Powiedział, po czym myślał w ciszy przez chwilę, zastanawiając się nad jej kolejnymi słowami. Plan Roweny co do sierot na Harlaw wydawał mu się coraz bardziej sensowny, co po niektórzy mogliby chętniej brać udział w wyprawach i rejzach, wiedząc że ich dziatwa w najgorszym wypadku miałaby opiekę, i faktycznie mogło to zaprocentować w przyszłości. A jeśli dzięki temu ułatwiłoby się życie paru dzieciakom...czemu nie? W końcu i w ich żyłach płynęła żelazna krew.
    - To wcale dobry plan Roweno. - Powiedział w końcu, uśmiechając się do towarzyszki. - Wezmę się za niego kiedy wrócę. Ciekawe ile takich dzieciaków może się kryć na mojej wyspie...albo i na całych wyspach. - Dodał lekko zamyślonym głosem. To naprawdę brzmiało całkiem nieźle.
     - W takim razie będę wypatrywać znaków. - Wymruczał uśmiechając się zadziornie, naśladując zachowanie księżniczki.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Pią Lis 12, 2021 1:43 pm

- Owszem, ale takie dzikie, nieokiełznane nie jest aby bardziej...intrygujące i interesujące? W końcu może dziabnąć, ale też może być tak, że stanie się najlepszym sojusznikiem czyż nie? A odpowiednie...ukształtowanie może być idealnym posunięciem by wyprowadzić na prostą i sprawić sobie idealnego obrońcę.
Wyszczerzyła pod nosem ząbki. Po zdradzeniu słodkiej tajemnicy jej siostry i w sumie jej samej nieco się uśmiechnęła pod nosem.
- No Findis pierwsza, ona nigdy nie wspinała się na nic, nawet na proste małe murki. Zawsze chciała zostać Septą więc wiesz...to nie wypada...
Parsknęła śmiechem i roześmiała się pod nosem na samo wspomnienie.
- No niby nie, ale czyż nie jest ta cała wspinaczka również potrzebna? Nie umiejąc się wspinać, nie ucieknie się przed przeciwnikiem jeśli okaże się być w niebezpieczeństwie. Dzięki takim umiejętnościom, można wymknąć się z niejednego miejsca.
Przyznała.
- No oprócz Mootonów...tam to nawet nie ma jak się wydostać.
Przyznała rozbawiona, bo jednak co jak co nie do końca wszystko było tak jak sobie zaplanowały. No ale co począć? Ten przeklęty ród był na pierwszym miejscu do likwidacji, nie przez to, że polecieli donieść Twardorękiemu, ale już samo to, że śmieli zamknąć je w komnacie! I ta obleśna Lady...fuj...aż wzdrygnęła się na same wspomnienie.
- A no nie jest, ale jak zauważyłeś nie jestem standardową księżniczką. Wolę ubrudzić sobie rączki po same łokcie byle czuć satysfakcję nie tylko ze wspinaczek.
Przyznała z uśmiechem na ustach. Wszak nie każda dama postępuje tak jak ona. O czym doskonale wiedział już Horrmund. Była sobą, przestała udawać kogoś kim nie była. W końcu poczuła, że żyje. Fakt, że śmierć brata i niemal siostry doprowadziła ją do skraju to jednak dzięki rozmowie z siostrą, dzięki rozmowie z Namiestnikiem i Horrmundem, czuła się naprawdę dobrze, dużo lepiej. Wysłuchała słów Horrmunda z uwagą odnośnie gór i tego co za nimi.
- Możliwe, z tego co słyszałam nie jest tam bezpiecznie, jednak mimo wszystko nie odciąga mnie to od tego, by kiedyś przemierzyć tamte strony i zobaczyć co jest za górami. Stanąć na szczycie i zobaczyć wszystko z wysokości.
Uśmiechnęła się tęsknie do własnych myśli i cicho westchnęła. Miał rację, Orle było piękne, tak jak jego okolice ale wszędzie było daleko. By dojść do wioski najbliżej położonej musiałaby spędzić poza zamkiem cały dzień. Kiedyś i owszem nie było to problemem, jednak teraz...teraz wszystko się sypało nie tak jak powinno, ale co miała począć? Od zaprowadzenia porządku byli władcy nie ona. Ona jedynie co mogła to wesprzeć tych najbardziej pokrzywdzonych i skrzywdzonych przez życie.
- Niestety a szkoda, może gdyby nie było to wszystko tak daleko może byłoby zdecydowanie lepiej? Większość potrzebujących mogłaby mówić o tym głośno, nie baliby się prosić o pomoc a tak...siedzą w swoich norach czekając w sumie na śmierć która jest im zdecydowanie łaskawsza niż ostatnie czasy.
Przyznała z westchnieniem i zawodem jednocześnie. Nie tylko przez to, że tyle osób było pozostawionych na samopas, ale też że tylu po prostu nie było w stanie prosić o pomoc z obaw o to jak zostaną potraktowani, a i Lordowie czy Królowie nie wnikali w to ile takich osób potrzebuje pomocy.
- Ib...
Zamyśliła się na chwilę i pacnęła się w czoło rozbawiona, no przecież że to oni!
- Właśnie to oni! Ludzie z wysp Ib...czy jakoś tak. I zgadza się, piją do nieprzytomności, chociaż...w sumie to nas spili do nieprzytomności bo ich to nic nie brało. Aż dziw, że tacy mali a mają takie zdolności picia...
Przyznała zachwycona jednocześnie bo no jednak, mali ludzie a pili na równi z nimi, a do tego oni ciągle pili i pili i nic im nie było i jak skończyli to dalej pili...no.
- Oj to prawda, pamiętam jak z Findis i naszym bratem wspólnie z nimi piliśmy. Upili naszego brata, potem Findis i mnie...a oni. Normalnie nic im nie było! A co dziwne, jak się obudzili rano to dalej ciągnęli z tych swoich bukłaków. Na Siedmiu że też oni tak mogą!
Przyznała przenosząc wzrok na mężczyznę przed nią.
- Miałam taką nadzieję, jeszcze nie tak dawno temu, jednak kolejne księżyce mijają, kolejne noce a jego nadal nie ma, nadal nie ma żadnej wieści o nim, czy od niego. Jednak jeśli wróci, na pewno będzie miał sporo do opowiadania. A ja z chęcią go wysłucham, tutaj w końcu nic ciekawego się nie dzieje.
Przyznała chociaż gdzieś w sercu była iskra że jej brat wróci cały i zdrów w końcu był jej bratem, jedynym jakiego miała.
- Hm...powiedzmy kogo bym złupiła...Mootona...tak, zdecydowanie jego.
Przyznała z cwanym uśmieszkiem i niewinnym spojrzeniem wodząc po twarzy Horrmunda.
- Myślisz? W sumie...
Błysk w oczach młodszej z księżniczek niemal rozbłysł jeszcze bardziej przez to Rowena niemal jaśniała na twarzy. Od dawna nie była taka wesoła, rozluźniona i nie czuła się tak dobrze. Powędrowała wzrokiem na Horrmundem śmiejąc się jednocześnie.
- Oj pewnie się zastanawia co też odstawiam za niestworzone rzeczy.
Przyznała rozbawiona badając jego mięśnie. Miała gdzieś co inni powiedzą gdyby ją przyłapano. W końcu był ser Gabriel, nie działo się nic co nie powinno prawda. Przecież nie rzucili się na siebie i nie doszło do wojny między nimi, nadal wspólnie się śmieją, rozmawiają. Czują się swobodnie. A czy coś z tego mogłoby być? Zapewne tak...
- Nie oczekuję kruszenia murów, nie oczekuję oddawania życia jedynie dobrego towarzysza, który nie zdradzi w najmniej oczekiwanym momencie. Prawdziwy towarzysz, prawdziwy przyjaciel jest lepszy od rycerza, który oferuje tylko swój miecz.
Przyznała z lekkim uśmiechem na ustach. Na jego ukłon tylko roześmiała się pod nosem, pamiętała doskonale pierwsze spotkanie i fakt, było zdecydowanie lepiej.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Puściła mu zadziornie oczko lekko dygając. Gdy celowo pochyliła się w tył jakby miała upaść poczuła jego dłoń na swojej talii a jego twarz na wysokości swojej. Serce podskoczyło nieco mocniej uderzając a ona jakby nigdy nic zarzuciła mu na szyję swoje dłonie łapiąc się jego karku gdy ją podnosił.
- Trzymam za słowo.
Uśmiechnęła się pod nosem. Chrząknięcie ser Gabriela sprowadziło ją nieco na ziemię na co tylko wywróciła niewinnie oczyma.
- Ser Gabrielu, czyżby jakiś owad wleciał do gardła drażniąc przełyk?
Odezwała się niewinnie doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nieco przegina, ale co jej tam. Raz się żyje. Dopiero wówczas dotarło do niej, że w oddali zbliżała się służka w ich stronę. Całkiem zapomniała o obecności innych. Więc uśmiechnęła się lekko do Gabriela i podziękowała mu skinieniem głowy za czujność.
- Dobrze, mieć kogoś kto pilnuje otoczenia.
Zaśmiała się pod nosem i skinęła na służkę prosząc by przyniesiono do altanki coś do przekąszenia i popicia.
- Mam taką nadzieję, nie chcę stracić dobrego rozmówcy, oraz przyjaciela. Takiego towarzystwa nie można zdobyć wszędzie.
Przyznała z westchnieniem, bo dzięki właśnie takiemu Horrmundowi i chociażby ser Gabrielowi czuła się naprawdę spokojnie i pewnie.
- Naprawdę? To byłoby świetnie! Jak widzisz sam, miejsca tutaj jest dużo. Opiekę zresztą też by miał zapewnioną i to osobiście z mojej ręki, nikt by nie miał do niego dostępu.
Przyznała z uśmiechem na ustach. O tak, takie zwierzę byłoby idealne. Zapewniłoby jej bezpieczeństwo nie ważne gdzie by była. Odpowiednio wyszkolone, odpowiednio karmione...nie tylko bestia, ale i przyjaciel, gdzie przyjdzie jej być w obcym miejscu między obcymi ludźmi. Przyjaciel, którego otrzymałaby od przyjaciela.
- Oj przeszłoby jej to szybko. Uświadomiłabym ją, że dzięki takiemu podarunkowi jestem bezpieczniejsza. Przestałaby się może tak obawiać. No i gdy nadejdzie czas, gdy uzna że na mnie pora...może i ja będę spokojniejsza wiedząc, że gdy coś pójdzie nie tak, mój czteronożny obrońca stanie po mojej stronie broniąc mnie.
Dodała przenosząc wzrok na Horrmunda.
- Nie mam wyjścia. Ujawnienie się mogłaby nieco...pokrzyżować plany. Sieroty i ludzie starsi nie ufają wysoko urodzonym. Boją się ich, stronią od takich. Nawet swoich Lordów się obawiają, a co dopiero gdyby dowiedzieli się, że służy im sama córka ich Króla? Nie sądzę, by chcieli przyjąć pomoc obawiając się gniewu nie tylko władcy, ale i wrogów otaczających ciemne zacisza. Nie jestem głupią gęsią, jak sądziło i sądzi wielu. Wiem doskonale czym grozi samopas. Ujawniając swoje pochodzenie mogłabym narazić na niebezpieczeństwo własne życie i wolność. Wielu jest łakomych na tron, wielu wrogów Arrynów krąży po Westeros. Gdy dowiedzieli się, kim jestem i co robię moje życie byłoby zagrożone, a tak...nikt nie wie kim jestem podaję się jako Alysa, zwyczajna chłopka oczywiście o ile ktoś zapyta. Jednak mało kto pyta, cieszą się z pomocy jaką otrzymują.
Przyznała z uśmiechem na ustach. Bycie tajemniczą damą w czerni było lepsze niż ujawnienie siebie i to kim się było. Lepsze podejście dla ogółu niż oficjalne zdradzając własną tożsamość i tracąc profity.
- No i dużo mówią, nie wiedząc kim jestem mogę dowiedzieć się więcej niż inni. A Findis na pewno by mnie poparła. I popiera, tyle że woli bym poruszała się w obstawie a nie bez niej. Jednak nie mogę, sieroty i starcy nie wyjdą widząc obstawę straży obawiając się o własne życie i zdrowie, wolą siedzieć w ciemnościach i głodować niż pokazać swoje lico nieznajomym i ryzykować życie. Nie ufają straży. Ale nie dziwię się...w straży może być zdrajca, sprzymierzeniec przeciwnika. Lepiej baczyć na wszystko i wszystkich.
Zapewnienie, że Horrmund się weźmie za to samo w sumie co i ona, tyle że zapewne z większą werwą mając teraz naświetlenie na to jak może wykorzystać swoją pomoc, zapewniło też Rowenę, że mężczyzna nie jest złym człowiekiem.
- Niezmiernie mnie to cieszy. Może kiedyś będę mogła Ci pomóc. Zobaczyć postępy jakie wprowadzisz na swoich terenach. Ech...zazdroszczę kobiecie, którą poślubisz...trafiając na takiego człowieka jej życie nie będzie monotonne i szare. Jesteś inny Horrmundzie. I cieszę się, że mogłam Cię poznać.
Uśmiechnęła się wesoło. Naprawdę cieszyło ją to, że mimo wszystko nie każdy Żelazny jest taki sam, nie każdy jest gburowaty i markotny jak małe dziecko, ciskając toporami gdzie popadnie jak nie dostanie tego, czego chce. Musiała przyznać, że w towarzystwie Żelaznego, mogła czuć się zdecydowanie swobodnie, niemal jakby rozmawiała z siostrą, nie obawiając się o to co powie wiedząc, że to co powie zostanie między nimi.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Nie Lis 14, 2021 1:59 am

- O tak, zgadzam się. - Powiedział z niewinnym uśmieszkiem. Dzikie, nieokiełznane, niebezpieczne i obce było zawsze intrygujące. - Pomyśl, gdyby nie to, Pierwsi Ludzie dalej siedzieliby...cholera wie gdzie, tak jak Andalowie. A skąd przyszli tam gdzie siedzieli przed Westeros? Ciekawe gdzie skończyliby ludzie gdyby świat, to co za horyzontem nie byłoby takie ciekawe. - Rozwinął, trochę bardziej niż to planował, wpatrując się jednocześnie przez tę chwilę w niebo. - Coś w tym jest, chociaż bardziej kształtuje się chyba ludzi na tym świecie. Ale niektórzy mogą chcieć cię skrzywdzić zanim zdołałabyś ich oswoić. - Powiedział, w końcu też swoje widział na tym świecie, a i sam przecież swoje robił. 
     Zaśmiał się wraz z Roweną na myśl o Findis biegającej po murach i skaczącej po drzewach. Może i marzenia o byciu septą jej się odwidziały, ale i tak takie zachowania do niej nie pasowały. Parsknął kolejny raz na słowa księżniczki o wspinaczce jako umiejętności przydatnej dla księżniczek. W sumie, gdyby niektóre panie na zamkach mogłyby wspiąć się na mury i z nich zejść przed atakiem Żelaznych ludzi, pewnie uniknęłyby niewoli. Ale co potem? W programie powinien być jeszcze trening przetrwania. Nagle coś to Horrmundowi przypomniało. 
- No tak, jak tak o tym mówisz ciężko się nie zgodzić. Chyba że przeciwnik ma siekierę, jeśli uciekniesz na drzewo niewiele ci ono pomoże, chyba że przeskoczysz na drugie. - Powiedział śmiejąc się. - Ale przypomniałaś mi o historiach o kobietach z Niedźwiedziej Wyspy. Sam tam jeszcze nie byłem, ale podobno kobiety stamtąd pod nieobecność mężów bronią swojej wyspy tak samo zawzięcie jak oni. - Uśmiechnął się do księżniczki. - Ponoć mają bary jak drwale, a do bitwy ruszają z niedźwiedziami u boku i noworodkami przy piersiach. One pewnie by doceniły twój trening dla dziewcząt, albo i same go praktykują. 
    Kiwnął głową ze śmiechem, potwierdzając że przekonał się o jej niezwykłości. Sprawiała że myśl o tym że miała zostać tutaj, a on w końcu wrócić na Harlaw wywoływała w nim chęć pozostania na dłużej...albo starania się o zabranie jej ze sobą. 
- Tutaj chyba i tak patrzysz na wszystko z góry. - Odparł trochę uszczypliwe, z zadziornym uśmieszkiem pod nosem. - A poza murami i drzewami...próbowałaś wspinać się na góry? - Zapytał, choć spodziewał się odpowiedzi. Bo skoro księżniczkę trzymano w zamku, rugano za wspinaczki i ucieczki i trochę izolowano, wątpił by dawano jej narażać bezpieczeństwo w górach, ale biorąc pod uwagę jej awanturniczy charakter wszystko było możliwe. 
    - No, może trza im dać przykład. Chociaż z tym też trzeba ostrożnie. Chociaż przecież po to jesteśmy, żeby dbać o naszych ludzi. - Powiedział z przekonaniem. W końcu może faktycznie mógłby się bardziej angażować w zarządzanie Harlaw, ale też próbował dbać o wyspę i poddanych, jakby były jakieś problemy postarałby się je rozwiązać. 
    - Tak, to by się zgadzało. - Powiedział, rozbawiony reakcją księżniczki. - Ha, sam nie wiem jak oni to robią, o tych ich mocnych łbach krążą legendy. Chociaż picie po dniu picia to znana sprawa, tak zwany klin. - Zaśmiał się, przypominając sobie pierwszą noc kiedy on się tak strasznie spił. Nie było tam co prawda Ibbeńczyków, ale też było to na statku, morze już nigdy się tak nie kołysało. - Niektórzy mawiają, że nadzieja rodziny w domu jest jak światło latarni morskiej dla zaginionego marynarza. - Mruknął, a jego uśmiech lekko pobladł. - Inni powiedzą że nie ma co się żywić fałszywą nadzieją. Ale ja jako żeglarz powiem ci tyle, że ludzi na morzu często wiatr znosi dalej niż myśleli, wiatr albo rządza przygody. - Poszerzył uśmiech i położył prawą rękę na dłoni Roweny. - Nie powiem ci w co powinnaś wierzyć, ale nadzieja na jego powrót do domu na pewno mu nie zaszkodzi. - Powiedział cicho ale pewnie.
    - Uhuhu, Mooton też nieźle zaszedł ci za skórę. - Harlaw parsknął śmiechem. Księżniczka mogłaby zrobić listę wrogów, ale po tym co mówiła Mooton mógłby chyba konkurować spokojnie o pierwsze miejsce z Graftonem. A to już coś. 
    - Cóż, jeszcze nie ma tu pełno straży, ani samej Findis, więc jeśli faktycznie nas podgląda chyba nie jest tak źle. - Zarechotał, chyba co najwyżej zbierze od przyjaciółki burę przy jakiejś okazji. Z resztą żarty na bok, nie robili przecież chyba nic złego. Z tego co mówiła Findis Rowena była ostatnio w słabym nastroju, on próbował ją lepiej poznać i sprawić by czuła się lepiej. Musiał przyznać samemu sobie, że od kiedy ją zobaczył nie widział jej chyba w złym nastroju, co wróżyło raczej dobrze. A i on dobrze się przy niej czuł. Na jej dalsze słowa poczuł się nawet trochę onieśmielony. Nie wiedząc do końca co odpowiedzieć uśmiechnął się, przymykając oczy i skłonił lekko głowę w geście wdzięczności. Czuł że niewiele brakuje by zaoferować Rowenie to wszystko czego oczekiwała i czego nie oczekiwała.  
    Przez chwilę gdy trzymał Rowenę, ich twarze były tak blisko siebie a jej ręce niespodziewanie dla niego splotła mu na karku, przez głowę przemknęła mu myśl by ją pocałować, ale powstrzymał się. I to jak się szybko okazało, chyba w dobrym momencie. Z resztą, mogło to być już trochę za szybko. Zganił się w myślach za porywczość, chociaż patrząc na reakcje księżniczki, nie żałował dotychczasowych posunięć. On również skinął w podzięce rycerzowi. 
    - I wzajemnie Roweno, gdybym wiedział wcześniej że spotkam tu taką wyjątkową dziewczynę, przyjechałbym wcześniej. - Przyznał ze szczerym uśmiechem. 
- Dobrze, dobrze. Na razie obiecuję tylko tyle że się rozejrzę. Kiedy nadarzy się okazja - Powstrzymał dalsze zapewnienia o opiece nad kocurem z udawaną surowością w głosie po czym mrugnął do niej. No to wkopał się w znalezienie lwa, lub czegoś podobnego. Cóż, co poradzić, miał widocznie do dziewczyny słabość. 
     Wysłuchał wyjaśnień księżniczki co do szczegółów jej tajnej tożsamości i pomocy której udzielała potrzebującym, tylko w kilku momentach przytakując, zachęcając ją do mówienia dalej. Intrygowała go pasja w głosie Roweny którą wyraźnie było słychać kiedy mówiła o swoim sekretnym zajęciu. Dziewczyna naprawdę była w to zaangażowana i podchodziła do tego ze sprytem, potrafił to docenić. Szczególnie że faktycznie robiła dla ludu więcej niż niejeden lord czy nawet król, niejednego mogłaby tym zawstydzić, w tym i jego. 
    - Widać że bardzo ci na tym zależy, i bardzo sprytnie do tego podchodzisz. Dobrze wiedzieć że zachowujesz ostrożność. - Przyznał poważnie, choć z lekkim uśmiechem na ustach, bynajmniej nie drwiącym a pełnym podziwu dla jej zapału. - Postaram się. Też cieszę się, że cię poznałem...jesteś naprawdę niepowtarzalna. - Odwzajemnił uśmiech towarzyszki. Pomyśleć, że gdyby żył jak co poniektórzy Żelaźni, Zielone Krainy odwiedzałby tylko z żagwią w ręku. Po raz kolejny przekonywał się że podejście Hoarów ma jednak sens.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Pon Lis 15, 2021 6:27 pm

Wszystko nie tylko zwierzyna była intrygująca. Nieznane, coś czego się przedtem nie miało w zasięgu ręki, czy też chociażby sama kobieta, która odstawała od wszystkich znanych dotąd kobiet była czymś ciekawym. Inność niby była niefajna, ale jednak cholernie kusząca i ciągnęła do siebie jak najlepsze ciasto. Zapach, smak...jego inność była ledwo początkiem. Horrmund oznajmił głośno to, o czym myślała od zawsze Rowena, o czymś czego nie mówiła głośno by nie zostać uznaną za nierozsądną. Chociaż czy by to ją jakoś ruszyło? Raczej już teraz nie, obecnie miała w nosie to co mówiono na jej temat, chociaż to właśnie o Findis słyszała najwięcej nie o sobie. Czyżby była zbyt spokojna? A może nie była godna ludzkich plotek? Kto to wie. Tak czy inaczej, było jej to na rękę.
- Coś w tym jest, samej krążyły mi ostatnio takie myśli, ale no...nie mówiłam głośno by nie uznano mnie za nierozsądną i nieroztropną.
Westchnęła pod nosem i wzruszyła ramionami, przeniosła spojrzenie w stronę Horrmunda. Niebezpieczeństwo było wszędzie, nie tylko między biedakami, ale i tutaj w zamku. Nigdy nie wiadomo czy wróg nie siedzi miedzy nimi. W końcu jej siostra z bratem byli na zamku Graftonów, to tam przecież doszło do zamachu, to tam zginął jej brat i niemal siostra. Nie mogła powiedzieć by biedacy byli tak bardzo niebezpieczni jak mówili inni, chociaż miała tą świadomość że licho nigdy nie śpi. Przygryzła nieco wargę i cicho westchnęła pod nosem.
- No niby tak...ale prawdę mówiąc wszędzie jest niebezpiecznie. Jedni są zatajeni tutaj, między swymi, inni atakują nie bacząc na nic. Sama nie wiem...może i faktycznie coś w tym jest, ale i tak nie zmienię podejścia i nie odejdę od tego co robię.
Przyznała z uśmiechem na ustach. Prawdą było to, że gdyby kobietom pozwalano na to co mężczyźnie zapewne, mało jaka kobieta dałaby siebie porwać, czy obrabować własny dom. Nie byłoby możliwości na to wszystko...niestety kobiety były częściowo uległe, częściowo bowiem większość z nich potrafiła się buntować.
- Hm...fakt, jednak wspinając się na drzewo, trzeba dobrać odpowiednią wielkość i szerokość w objętości. Na małe i cieniutkie nie ma co się wspinać, bo załamią się pod ciężarem. A jeśli oczywiście doszłoby do tego...cuż...wątpię by udało się ściąć drzewo na tyle szybko by dopaść do siedzącej nań kobiety. W tym czasie można narobić rabanu...
Zaśmiała się pod nosem. W końcu kobiety miały swój głos. Słysząc o Niedźwiedziej Wyspie Rowena aż zrobiła wielkie oczka.
- Chcesz powiedzieć, że tam kobiety są podobne do mnie? Że walczą i nikt im tego nie broni? Wspinają się nie tylko po murach? A do tego z niedźwiedziami?! To jest świetne! Zobacz jaka broń. Przecież taki niedźwiedź jest w stanie pokonać kilku mężów...
Powiedziała zachwycona i wyszczerzyła ząbki w uśmiechu.
- Aż zazdroszczę im swobody...
Westchnęła pod nosem nie mogła pojąć, czemu większość stroni od tego by szkolić kobiety w walce, a inni znowu wręcz na to naciskają. Normalnie to było niesprawiedliwe! Kobieta też powinna umieć się obronić i zadbać o własne bezpieczeństwo a nie ciągle liczyć na kogoś silniejszego.
- Niestety, tutaj nie da się patrzeć inaczej...
Powiedziała rozbawiona łapiąc jego żartobliwą docinkę. Niestety co do gór to tak jak się mógł spodziewać. Nie miała takiej okazji, w końcu wydostanie się z tego miejsca graniczyło z cudem, a chęć wspinaczek po górach...dobre sobie, prędzej by ją tam zawlekli niż pozwolili jej samej się tam wspinać.
- Niestety nie miałam możliwości, chociaż nie mówię, chciałabym tak w końcu się wymknąć, przedostać na szczyt i stanąć tam. Wtedy zobaczyć te wszystkie widoki...niestety nie jest to takie proste. Samej mi nie pozwolą, a z kimś to w ogóle...bo to niebezpieczne, bo możesz sobie krzywdę zrobić...
Mruknęła nawtarzając słowa Septy i ojca. No ale mieli rację, próbując samopasu mogła sobie zrobić krzywdę, mogła spaść z nierównego terenu i skręcić kark, mogła się skaleczyć wchodząc po skałach...nie było bezpiecznie.
- Nie każdy jest chętny do stykania się z biedotą. Dla jednych to brudasy, których należy unikać, dla innych...wrogowie w łachmanach...
Przyznała z westchnieniem, nie mogła nakazywać Lordom, czy Królom by zaczęli dbać o lud, by zainteresowali się sierotami, biedotą, starcami. Nie miała do tego uprawnień, więc starała się sama działać, na własną rękę.
- Szczerze, sama nie wiem jak oni to robią. To jest...dziwne. Rano miast zjeść suty posiłek beczka piwa jest ich. To jest po prostu nie do pojęcia.
Przyznała totalnie zaskoczona przenosząc wzrok gdzieś tam, przed siebie w dal. Dostrzegła jak niesiono jedzenie więc z zadowoleniem wskazała na służkę z tacą.
- Klin, klinem ale żołądki trzeba napełnić.
Zaśmiała się pod nosem i przeniosła wzrok ponownie na Horrmunda.
- Gdyby powiedział mi to ktoś inny, powiedziałabym że jest głupcem, jednak hm...może coś w tym jest. Może faktycznie w końcu wróci. Nie teraz, to za kilka kilkadziesiąt księżyców? Kto wie...
Przyznała z zadumą, bo faktycznie świadomość że jej brat mógłby jednak wrócić nieco faktycznie dodała jej nadziei.
- A no zaszedł...to przez niego w sumie się to wszystko zaczęło. Chodzi mi w sumie o Findis i Hallecka. Gdyby nie Mooton, pewnie wszystko inaczej by się potoczyło, ale z drugiej strony gdyby nie on, nie byłoby Ciebie tutaj. No i w sumie to bardziej chodzi mi o jego traktowanie mnie i mojej siostry...zamknął nas bezczelny w jednaj komnacie...a ta jego żona...na Siedmiu...
Jęknęła pod nosem i wzdrygnęła się lekko na samo wspomnienie. Gburowatość tych ludzi to jedno, ale podejście i traktowanie ich obu...to kolejna sprawa.
- Ale mniejsza...
Machnęła ręką obojętnie i uśmiechnęła się lekko. Gdy tak trwał w objęciach z nią Rowena nie protestowałaby gdyby tak pocałował ją, pewnie by odwzajemniła...Na wzmiankę o zwierzaku zaśmiała się rozbawiona.
- Przecież żartowałam, nie oczekuję niczego. Po prostu miło będzie jeśli jeszcze kiedyś mnie tutaj odwiedzisz. Spędzenie tutaj czasu może i się wlec niemiłosiernie, jednak chociaż trochę będzie mi miło gdy ktoś zaprząta mi czas swoją osobą.
Zachęciła. W końcu czemu by nie? Siedzenie samotnie w komnatach i ciągłe modlitwy z Septami były nużące, do takiego stopnia, że Rowena wymykała się niejednokrotnie.
- No staram się przynajmniej próbuję...bezpieczeństwo, bezpieczeństwem ale trzeba też i o innych pomyśleć. Może i Orle jest oddalone od wiosek, ale to nie znaczy że nie można im pomóc.
Uśmiechnęła się lekko i w końcu usiadła gdy dotarli do altanki.
- Tak sądzisz? Inni uznaliby mnie za rozpieszczoną i zbyt...frywolną.
Roześmiała się pod nosem.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Sro Lis 17, 2021 12:04 am

    - Nierozsądną? - Powtórzył z rozbawieniem w głosie. Rowena sprawiała dla niego wrażenie osoby raczej nie przejmującej się zbytnio opinią innych, przynajmniej do pewnego momentu. Ostatnie wydarzenia w Dolinie mogły też na to wpłynąć, w końcu poniekąd siostry tu miały głównie siebie, o ile w ogóle nie tylko siebie. Z resztą, sam miał niby gdzieś opinię innych, ale denerwowało go, że jego usposobienie i humor niektórzy brali za oznaki słabości. Był jaki był, to że lubił się napić, pośmiać i nie był cały czas równie sztywny co stalowy pal i gburowaty jak rozbudzony w zimie niedźwiedź? Cóż, jest jaki jest. - A w cholerę z tym co ktoś by uznał. Przy mnie możesz mówić co ci się podoba. - Uśmiechnął się. 
     - I bardzo dobrze, nie zmieniaj. Trzeba mieć siłę żeby zostać przy swoich przekonaniach. - Powiedział pewnie, bo i podzielał jej słowa. Co prawda również te o niebezpieczeństwach - w końcu umrzeć można było wszędzie, nawet w spokojnych czasach. Dom uznajemy w końcu za bezpieczny bo dobrze go znamy. 
     Zaśmiał się po chwili słuchania wywodu Roweny o drzewach. Mówiła o tym w taki sposób że z powodzeniem mogłaby wykładać trening wspinaczki i przetrwania dla panien, o którym pomyślał wcześniej. I bardzo dobrze. 
- Widzę, że rozmawiam z ekspertką. - Roześmiał się znowu razem z nią, kiedy skończyła.  - Mam nadzieję, że przede mną nie uciekniesz na drzewo. Chyba musiałbym się wspinać tam za tobą, pewnie niejedną szyszką bym oberwał w łeb. - Wyszczerzył się, wyobrażając sobie Rowenę na czubku drzewa, mógłby ją nazywać wiewióreczką... sam pewnie wyglądałby w tym manewrze jak gramolący się do pszczelego ula niedźwiedź. 
     - Czy podobne do ciebie...wątpię, chyba że pod względem zadziorności. - Powiedział wpatrując się w jej zaciekawione, błyszczące oczy. - Obstawiam że większość sama przypomina niedźwiedzie i niektórzy je z nimi mylą, stąd te historie o miśkach u ich boku. - Zaśmiał się. - No myślę, że w urodzie, sprycie i ostrości języka im do ciebie daleko. - Dodał, by przypadkiem nie pomyślała sobie że myśli że są lepsze od niej, co to to nie. - Ale z tą zazdrością bym przystopował...nie jestem pewien, ale to jednak Północ. Swobodę mają pewnie kiedy mężów nie ma w domu. No, ale z drugiej strony każdy by się z pomiataniem żoną zastanowił dwa razy, gdyby mogłaby mu porządnie oddać. - Uśmiechnął się, robiąc zamyśloną minę i gładząc dłonią warkocz na brodzie. 
     - No, z tym akurat mogli mieć rację. Cholernie wysokie te góry. - Powiedział, tupiąc parę razy nogą w podłoże, w końcu na jednej z takich gór stali. - Nie wiem czy sam bym się zdecydował, najwyżej wspiąłem się chyba tylko na maszt. Chociaż, fakt, widoki są...ładne. - Mruknął, patrząc na nią z ukosa. 
     Horrmund zastanawiał się nad słowami Roweny. Sam wcześniej niewiele myślał o tym którym gorzej się w życiu wiodło. Zawsze uważał, że jeśli jest się wystarczająco silnym można sobie wziąć co należne, ale widząc zapał księżniczki w niesieniu pomocy potrzebującym... na pewno wywierał na niego wpływ. Może przy odrobinie pomocy niektórych da się przekuć, jak wadliwy miecz? Czy na Harlaw byli w ogóle prawdziwi biedacy? Oprócz jakichś pijaków oczywiście, byli jeszcze niewolnicy, choć o nich nigdy nie myślał w takich kategoriach. Może powinien? Trzeba będzie się przyjrzeć temu po powrocie... Księżniczka naprawdę dała lordowi do myślenia. Szczególnie pomysł z sierotami mu się spodobał. 
     Na słowa o zmianie zdania Roweny na temat powrotu brata uśmiechnął się tylko. Nie wiedział, czy naprawdę przekonał księżniczkę, czy powiedziała to z grzeczności, ale niemniej czuł się zadowolony. 
     Uważnie wysłuchał odpowiedzi dotyczącej Mootona. 
    - No, no, że też miał odwagę tak po prostu was zamknąć. Chociaż z drugiej strony może zrobił to właśnie ze strachu. - Powiedział, choć słowa Roweny tylko rozbudziły bardziej jego ciekawość co też działo się w Stawie Dziewic. - A co z jego żoną? To znaczy, jeśli w ogóle chcesz o tym mówić. Może gdyby powinęła mu się kiedyś noga, zgłosiłbym się u Harwyna na ochotnika w wyprawie karnej. - Wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. - Zabawne, coś podobnego chyba powiedziała Findis, o tym, że byśmy się nie poznali. Może po prostu ze zła Mootona dało radę wykiełkować coś dobrego, tak na pocieszenie od losu. - Powiedział z przekornym uśmiechem.  
      No tak, teraz to żartowała. Głupio by wyszło jakby faktycznie przyprowadził jej kiedyś lwa. Ale z drugiej strony dobrze wiedział, jak to jest z kobietami... w myślach więc postanowił pamiętać o "żartobliwej" zachciance Roweny. 
- A więc chętnie pozaprzątam ci głowę, dopóki nie będziesz miała dosyć. - Zażartował, chociaż jak to mu się zdarzało, połowicznie. Dobrze spędzało mu się czas z Roweną, a jej charakter i słowa sprawiały że Horrmund nabierał pewności że wspólnych rozrywek by im pewnie prędko nie zabrakło. 
     - Frywolną? Rozpieszczoną? - Zapytał z lekkim uśmiechem siadając obok niej w altance do której dotarli, patrząc na jej oczy i usta.  - Dla mnie tam jesteś idealna. - Powiedział cicho i delikatnie pogładził wierzchem prawej dłoni jej policzek.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Nie Lis 21, 2021 1:09 pm

O tak, coś w tym było. Prawda była taka, że chciała się zmienić dla dobra ogółu, ale im bardziej starała się być kimś kim nie była tym bardziej na tym cierpiała i czuła się nieswojo. Nic więc dziwnego, że Findis dostrzegając to wszystko radziła jej się nie zmieniać. Miała rację, powinna posłuchać siostry i nie zmieniać się dla tego bo ktoś tego chce, a być sobą. Być kimś innym, być wyjątkiem wśród normalności. Odetchnęła z uśmiechem i przechyliła głowę nieco w bok.
- Zaskakujesz mnie Horrmundzie. Nie spotyka się mężczyzn którzy tolerują otwarcie zdanie kobiet. Naprawdę jesteś wyjątkowym Żelaznym.
Przyznała z uśmiechem na ustach. Zastanawiała się jaki jest Halleck, czy też jest chociaż odrobinę podobny do Horrmunda czy może nie koniecznie? A może wręcz przeciwnie, jest tym o których mówił Horrmund. Jednak nie chciała o tym myśleć teraz, teraz miała co innego na głowie, a raczej kogoś innego i tym kimś chciała się zająć.
- Jaka tam ze mnie ekspertka. Tutaj to nie jest tak fajnie od kiedy ojciec abdykował. Kiedyś to było inaczej. Więcej mogłam się wymykać, nie zwracano na mnie zbytnio uwagi, w sumie w ogóle nie zwracano. A przed Tobą czy uciekać...hm...chyba musiałabym mieć odpowiedni powód.
Zaśmiała się pod nosem bo jak na razie nie widziała powodu by uciekać przed Żelaznym na drzewo. Bo i niby po co?
- Ale wiesz co Ci powiem...chciałabym zobaczyć Ciebie wspinającego się po mnie na drzewo. Musiałoby to ciekawie wyglądać.
Zachichotała niewinnie bo już widziała scenkę jak Horrmund wspina się na drzewo tylko po to by ją z niego wykurzyć. No jakoś śmiesznie by to wyglądało.
- Ale lepiej nie próbuj jeszcze byś sobie krzywdę zrobił...
Przyznała rozbawiona i lekko szturchnęła go w bok jakby nigdy nic. Upiła nieco wina a na jego słowa zakrztusiła się ze śmiechu. Potrzebowała chwili wytchnienia nim doszła do siebie i możliwości mówienia.
- Aż tak...
Roześmiana przeniosła wzrok na Horrmunda. Co do oddawania przez żonę batów wymierzonych...cóż, sama z chęcią by oddała nie jednemu. Chociaż co się jej dziwić, ona była inna, nie była swoją siostrą czy ciotką, a już na pewno kuzynkami. Ona była zupełnie przeciwieństwem swego rodzeństwa.
- Nie jest tak źle, ja wspinałam się na drzewa i mury. Nie jest tak strasznie jak o tym mówią.
Przyznała z powagą na twarzy.
- Jest tak samo wstrętna jak on sam. Dopasowali się jak nigdy.
Skrzywiła się na samą myśl obślizgłej kobiety z którą miała okazję chwilę zamienić zdanie, chociaż to dużo powiedziane. Zdecydowanie za dużo.
- Poniekąd pewnie też, Słyszałam do czego zdolny jest Twój wuj więc...no minimalne wybaczenie ma, ale jednak...Zamknięcie nas to była przesada.
Parsknęła pod nosem bo nikt nigdy jej nie zamykał na klucz a tam...normlanie jak niesforne dziewczęta! Jeszcze czego!
- Jak to mawiają, nie życz drugiemu co Tobie niemiłe, ale szczerze...oby kiedyś...
Przyznała z zadziornością w głosie.
- O tak, obie czasem mamy podobne myślenie, jednak to tylko czasem, w większości ona jest tą starszą i mądrzejszą, a ja tą młodszą i hm...nierozsądną. Ale ona zna mnie w końcu to dzięki niej jestem taka a nie inna. Jej wsparcie i świadomość że jest obok zawsze była dla mnie ważna.
Uśmiechnęła się lekko. Wiedza, że niebawem jej siostra znów ją opuści dodawała jej nieco troski na barki. Zawsze wiedziała że ma w niej wsparcie, a teraz. Zostanie sama, w sumie całkiem sama i co dalej pocznie? Westchnęła pod nosem. Słowa Horrmunda o zaprzątaniu głowy były dla Księżniczki nie lada radochą. Towarzystwo mężczyzny dobrze jej robiło.
- Trzymam Cię za słowo. Z chęcią spędzę więcej czasu w Twoim towarzystwie wiedząc, że mam w Tobie słuchacza i zawsze dobrym słowem pocieszysz i dobrą radą wesprzesz.
Dodała z wdzięcznością kładąc dłoń na jego barku.
- Tak sądzisz? Miło to słyszeć.
Zaśmiała się pod nosem na jego słowa chociaż w oczach przez moment widzieć mógł smutek nie przez to, co powiedział, skąd jednak przez to że jego słowa były tylko słowami, bowiem co z tego że była dla niego idealna skoro on wyjedzie a ona...właśnie co z nią? Nie chciała o tym nawet myśleć.
- Obiecaj mi proszę, że jak tylko będziesz mógł będziesz mnie odwiedzał bym chociaż trochę przestała się tutaj nudzić dobrze? Miło by było oderwać się czasem od tego wszystkiego i skupić na czymś co nie jest ściśle związane z politycznymi przepychankami.
Poprosiła. Miło by było spędzić po prostu trochę czasu na wszystkim i na niczym.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Czw Lis 25, 2021 2:04 am

    - Dziękuję. - Wymruczał, biorąc ją za dłoń. - Chyba już wystarczająco przekonaliśmy się, że jesteśmy inni niż reszta. - i faktycznie, Horrmundowi nie trzeba było chyba więcej dowodów na to, że księżniczka była jedyna w swoim rodzaju, nawet jak na księżniczkę. Pod tym względem też przypominała swoją siostrę, ale jednak obie dziewczyny mimo podobieństw różniły się od siebie jak dwa górskie klejnoty, ciężko o podobne. 
    - Hmm, to jak to było, lepiej za ojca czy za Findis? - Zapytał, trochę żartobliwie, trochę uszczypliwie. 
    Zaśmiał się razem z nią, bo i jego to bawiło. Z ich obecnej perspektywy ciężko było faktycznie pomyśleć, czemu księżniczka miałaby zwiewać przed nim na drzewo, ale wyobrażenie sobie takiego widoku faktycznie go śmieszyło, szczególnie że znając samego siebie, łatwo nie dałby za wygraną w takim przypadku. Cieszyło go że i dziewczyna nie widziała powodów by przed nim uciekać. 
    - No wiesz? - Zapytał z udawanym wyrzutem przez śmiech. - Aż taką ofermą nie jestem. Z bitew się wychodziło bez szwanku, to może łażenie za tobą po drzewach też przeżyję. - Parsknął rozbawiony. - Żebyś się nie czuła za pewnie, wiewióreczko. - Pogroził jej palcem, udając że masuje miejsce które szturchnęła. 
     - Ha! Ciekawe czy udane z nich małżeństwo. - Nigdy nie interesował się co prawda sprawami małżeńskimi lordów Dorzecza, ani w zasadzie niczyimi sprawami małżeńskimi, ale ciekaw był czy dwójka odpychających ludzi siebie też wzajemnie odpycha, czy jednak się dogadują przez podobieństwo. Zarył sobie też w myślach by nigdy nie próbować zamknąć Roweny w komnacie, no, przynajmniej bez jej zgody.
     - A, nie twierdzę że jest inaczej. - Uśmiechnął się lekko. - Ale góra to jednak nie to samo co mur. Jakoś tak myślałem, u nas nie ma Żelaznego którego oswoi się z morzem, to myślałem że u was tyle gór...a, głupio jakoś. - Zaśmiał się z samego siebie, mimo całej swobody jaką teraz czuł przy Rowenie, język dalej potrafił spłatać mu figla. 
     - E, co innego jak nam coś zrobili, wtedy nawet wypada im źle życzyć. A najlepiej nie życzyć, tylko w ogóle samemu się odpłacić. - Odparł, ale zaraz uniósł kielich jak do toastu, mrugnął do księżniczki i dodał, biorąc łyk - Oby kiedyś. 
     Wysłuchał Roweny, wiedział że siostry są dla siebie bardzo ważne, ale to jak Rowena mówiła o Findis kiedy jej nie było w pobliżu było ciekawe. Aż pomyślał, co może tam broić jego rodzeństwo. 
- A jak bywało z braćmi? Z Finrodem uciekłyście, z nim też byłyście tak blisko? - Zapytał, w końcu co rodzeństwo to historia, a chciał naprawdę lepiej poznać dziewczynę. Nie wiedział za to dużo na temat jej rodziny i tego co o niej myślała, no, może oprócz ojca i Findis. 
      - Wiadomo, na tym Żelaznym możesz polegać jak na samym żelazie. - Uśmiechnął się, odwdzięczając objęciem księżniczki, jeśli nie stawiała oporu. Zdziwił go jednak przelotne, smutne spojrzenie którym go obdarowała, i słowa które po nim nastąpiły. 
      - Obiecuję. O ile cię stąd po prostu nie wywiozę. - Powiedział z uśmiechem, choć poważnie. W końcu czy nie takiej dziewczyny szukał? Pewnie, progi równie wysokie co ich dom, ale Horrmund swoje ambicje miał, a Rowena naprawdę zdawała mu się wyjątkowa i intrygująca. Może Findis by się zgodziła? W końcu byli ze sobą blisko, tylko czy sama Rowena by chciała. Niby wydawała się też nim zainteresowana, ale Horrmund jednak coś nie coś orientował się jakie bywają kobiety. - Takiego łupu zazdrościliby mi na całych Wyspach., co najmniej przez najbliższe stulecie. 
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Sob Lis 27, 2021 2:40 pm

Uśmiechnęła się tylko na jego słowa. Owszem ona była inna, również i on miał swoje zalety. Dla niej był idealnym kandydatem na męża, jednak wątpiła w to by siostra zgodziła się na ślub z Żelaznym, jak twierdziła "oni nie są dla Ciebie" nic więc dziwnego, że nieco mina Rowenie zrzedła gdy poznała Horrmunda. Wiedziała, że nie każdy jest taki jak on, ale jednak...nie oponowałaby w jego sprawie. Nie mniej, nie miała zamiaru naciskać na siostrę, a i jej do ślubu było daleko w końcu po co miała przyspieszać coś, co i tak ją nie ominie? A tym czasem mogła korzystać z życia, dalej spełniać swoje marzenia czy raczej próbować do nich dążyć. Pytanie jakie padło, nieco wybiło Rowenę z rozmyślań. Przeniosła spojrzenie na Horrmunda z uniesioną brwią i uśmiechnęła się pod nosem.
- Hm...w sumie dużej różnicy nie ma, ojciec nie ingerował w to co robiłam, czasem się burzył gdy robiłam coś, co nie przystoi córce króla...a Findis...jak to Fin...ona zawsze dawała mi wolną rękę. Ale z nią to chociaż pogadać mogę, nie to co z ojcem. Ona wysłucha, doradzi czy pocieszy a nawet pokieruje.
Przyznała z powagą, prawda była taka, że to Findis była od początku tą która ją wspierała we wszystkim. To ona dążyła do tego by Rowena była sobą, wspierała ją we wszystkim i za to była jej bardzo wdzięczna. Co do ucieczek przed Horrmundem, co poradzić, gdyby chciała mogłaby nawet teraz czmychnąć przed nim, dla zabawy jednak nie widziała powodu. Czuła się w jego towarzystwie naprawdę dobrze. Mogła otwarcie mówić co myśli, mogła robić co chciała bez obaw, że krzywo na nią spojrzy.
- Ależ nie uważam, żeś ofermą. Jednak wiesz...ja w sukniach nie wspinam się po drzewach a w spodniach jak chłopaczek, nawet byś nie wiedział kiedy to ta wiewióreczka znalazła się na drzewie. A przyznam, chciała bym kiedyś zobaczyć jak się wspinasz po drzewach nie po tych tam....sieciach na statkach.
Przyznała wyszczerzając białe ząbki w śmiechu. No, co była mały diabełkiem co to lubił kusić, więc czemu by nie zrobić tego, co lubiła najbardziej? Kusić i korcić?
- Pewno dobrane i szczęśliwe. Z tego co zaobserwowałam to potrafią się dostosować do siebie. Ale mniejsza o nich. Niech sobie wiodą życie dalej, do czasu...kiedyś powinie się im noga i wówczas będę tylko prosić Siedmiu by dało możliwość oglądania ich upadku.
Przyznała rozmarzona i cicho westchnęła pod nosem. Zamykanie w komnacie nie było takie złe jak się miało ku temu dobry cel, cel który był i przychylny dla niej samej, inaczej...oj źle to by się skończyło! Bycie dzieckiem nie przynosiło jej za dużo pomysłów, jednak im była starsza tym więcej w jej główce się pojawiało niespodzianek.
- Nie głupio...po prostu Orle leży wysoko jak zauważyłeś. Wymknięcie się niepostrzeżenie to naprawdę jest bardzo ciężko. Jeszcze za ojca było łatwiej, bo nigdy nie przykładał zbytniej uwagi na to co robię i gdzie jestem. Bardziej interesował się Findis. Ja byłam tą młodszą, nieznośną i niewychowaną pannicą, co to za chłopców się przebierała. Nie spodziewał się jednak, że dzięki temu mogłam się wymykać. Jak już się udawało, nie miałam tyle czasu by przemierzyć góry. Chociaż nie mówię, korciło i korci to do teraz. Gdyby nie obecna sytuacja pewnie by mnie już tutaj nie było. Ale kto wie...nadejdzie czas i Findis wróci do męża...znów zostanę sama. Wówczas nic mnie nie powstrzyma.
Wyszczerzyła się pod nosem. O tak, już ona miała swoje plany. Jak tylko się wydostanie z zamku miała zamiar przebyć góry, przekonać się jak to jest za nimi. Czy się nie bała dzikusów? Owszem, bała się bo słyszała że sporo się tam dzieje, jednak teraz...teraz miała swoją Tarczę i Alys do tego więc nic jej nie będzie groziło.
- Kiedyś przyjdzie czas na zapłatę...na pewno kiedyś.
Przyznała upijając również uniesiony w geście toastu kielich by towarzystwa dotrzymać Horrmundowi. Uśmiechnęła się lekko spod kielicha.
- Finrod...on jest dość...delikatnym chłopcem. Przynajmniej takiego go pamiętam. Taki...hm...ciapowaty...nie obrażając oczywiście. Jest zdecydowanie inny ale jest równie kochany co Findis, martwiłam się i martwię nadal o niego. Jednak jeśli nie zmienił się to dawno jest martwy. Życie poza murami zamku zmienia wszystkich. A on...on był jak małe dziecko.
Westchnęła pod nosem.
- Finrod uciekł z nami bo w sumie nas przyłapał. Nie mieliśmy wyjścia jak go zabrać. A co do naszego najstarszego brata...z nim nigdy nie miałam dobrego kontaktu. Przeważnie miał swoje zajęcia, ciągle krzywo na mnie spoglądał gdy ubierałam się niestosownie no i gdy tak też się zachowywałam. Jednak kochałam go równie mocno co pozostałe rodzeństwo. Niestety nie było mi dane bliżej z nim być tak jak chociażby z Findis. A ona sama...nie mam pojęcia, w sumie nigdy nie widziałam ich razem...zawsze była samotniczką.
Przyznała smutno. Jednak jego słowa o wywiezieniu i łupie nieco ją pocieszyły i rozbawiły.
- Brzmi jak obietnica Horrmundzie. Uważaj co obiecujesz...
Zaśmiała się pod nosem. O tak, ucieczka z tego miejsca i podróż w nieznane...czemu nie. W głowie jej w prawdzie siedziało, że mogłaby go poślubić, jednak nie chciała pierwsza wyciągać pochopnych wniosków. Ona może i by chciała poślubić Lordna Harlaw, jednak pytanie czy on tego samego chciał...no i najważniejsze, co na to Findis. Nawet nie chciała o tym teraz myśleć, obawiała się tego co mogłoby z tego wyniknąć...jaka reakcja jej siostry. Odgoniła myśli i chrząknęła zaraz by ogarnąć własne rumieńce na policzkach.
- Takiego łupu zazdrościli by nie jedni. W końcu Księżniczka...kolejna w kolejce do dziedziczenia...no Lordzie Horrmundzie Harlaw, miałbyś nie lada kąsek.
Zaśmiała się pod nosem rozbawiona, on miałby profity, a ona również, w końcu miałaby to czego zawsze pragnęła, wolności i swobody. W końcu!
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Sro Gru 01, 2021 9:17 pm

- To dobrze, że macie się nawzajem. - Powiedział z ciepłym uśmiechem. Zawsze dobrze było mieć kogoś na kim można było polegać i na kim się wesprzeć, Horrmund domyślał się, że szczególnie dobrze mieć kogoś takiego w takiej sytuacji w jakiej były obecnie siostry Arryn. - Mój ojciec w sumie też wszystkiego mi zakazywał. No, przynajmniej wszystkiego co nie było dla niego wystarczająco “żelazne”. - Dodał, w sumie często zastanawiał się na ile jego ucieczka z domu była jego pomysłem, czy przypadkiem nie był to plan jego ojca by go do niej zmusić żeby szybciej zmężniał.
    - Po takielunku. - Powiedział, znajdując słowo którego zapewne szukała. On zapamiętał je łatwo dzięki upadkom które zaliczył na deski łodzi lub do wody, kiedy uczył się wspinać za dzieciaka. - Ha, no to muszę być czujny na twoje zmiany ubioru. Żeby tylko ta chęć była z ciekawości, a nie z niezadowolenia. - Uśmiechnął się przekornie. - Już moja w tym głowa...
    Odpowiedź Roweny wcale go nie zdziwiła. Zdążył się już przekonać że obie siostry Arryn mają mściwe tendencje. Ciekawe, że ze wszystkich stereotypów o płci przeciwnej to akurat ten o ich mściwym charakterze miał dwie wersje.
    - Coż, jak to gad z gadem... - Pozwolił sobie na krótki komentarz w kierunku małżeństwa Mootonów. - Postaram się, żebyś miała wtedy miejsce z przodu. - Uśmiechnął się do niej z psotliwym błyskiem w oku.
    Horrmund odetchnął trochę w myślach, że jednak nie palnął żadnej głupoty. No, to albo księżniczka sama pomogła mu z niej wybrnąć, co w sumie jeszcze lepiej świadczyło o jego sytuacji.
    - Ano, dostać się trudno i wydostać nie łatwo. - Przyznał. - Strach pomyśleć, skąd byś uciekła skoro uczyłaś się tego na Orlim Gnieździe. - Zaśmiał się, chociaż jednak było w tym ziarno prawdy. Co prawda to był jej dom i pewnie znała go jak własną kieszeń, ale trudno było o lepsze pole do nauki pod tym kątem. - Cóż, może nie całkiem sama...? - Zapytał zagadkowym tonem głosu. Widać było, że Rowena przez lata spędzone w domu snuła pewne plany, od Horrmunda zależało tylko by je trochę zmienić.
    - Na pewno się zmienił, morze i podróże rzeźbią człowieka jak wiatr i fale rzeźbią nadmorskie fale. - Powiedział zamyślony. W końcu i jego znacznie zmieniła jego pierwsza eskapada, przeżył na niej więcej niż przez całe swoje poprzednie życie, wrócił już jako mężczyzna. Z młodym Arrynem pewnikiem będzie tak samo. Z resztą, u boku Ibbeńczyków inaczej być nie mogło, a i chyba najbezpieczniej było mu się w morze zabrać z nimi. No, jedyne co mu naprawdę groziło w mniemaniu Horrmunda to alkoholizm, ale o tym wolał Rowenie nie wspominać. - Taka samotnia jak ta sprawia pewnie, że jedni się do samotności przyzwyczajają, a inni jej unikają. - Powiedział, choć zaraz pomyślał czy nie lepiej byłoby zostawić takiej myśli dla siebie? Z drugiej strony z księżniczką rozmawiało mu się tak miło i swobodnie, że przestawał już myśleć o tym co powinien mówić, a czego nie. A słowa te dość dobrze według niego opisywały Finids i Rowenę, a z tego co opowiadała jego towarzyszka także resztę jej rodzeństwa.
   Ucieszył się gdy udało mu się rozbawić księżniczkę po chwilowym smutku. Wyglądało na to że jednak dobrze idzie mu poprawianie jej nastroju.
   - Uważaj? No nie wiem, ciężko...chyba rzuciłaś na mnie jakiś urok. - Zawtórował księżniczce śmiechem, dumny z jej rumieńca tak jakby to już był najcenniejszy łup na Żelaznych Wyspach.
   - Oj tak, zazdrościliby, jeszcze jak. Ale nie obchodzą mnie ani oni, ani żadna kolejka do dziedziczenia. Ty mnie obchodzisz. - Uśmiechnął się. - Ale tak, kąsek nie lada... - Zamruczał po czym nagle zaczął delikatnie łaskotać księżniczkę w kilku miejscach, udając że chce ją pożreć.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Rowena Arryn Czw Gru 02, 2021 6:04 pm

Niestety każdy miał jakieś "ale" jedni przez to, że byli Żelaznymi, inni że pochodzili z linii Królewskiej. Ni jak to wszystko się dawało od tak ogarnąć. Rodząc się Żelaznym, takim się umierało, tak jak i rodząc się potomkiem królewskim, takowym się dobijało żywota.
- Niegdyś jeszcze nie tak dawno, sądziłam że czynił wszystko przeciw mnie, jednak teraz...wiem że na swój sposób chciał mnie chronić. Nie mniej, czasem miałam wrażenie że przesadza. No i ten jego strażnik...właśnie...ciekawe, czy donosiciel został czy ulotnił się z zamku. Dawno wszak go nie widziałam. Przeklęty donosił na wszystko co robiłam, z kim mówiłam, gdzie chodziłam, co robiłam. Wszystko.
Westchnęła pod nosem.
- Przez moment nawet miałam chęci się go pozbyć!
O tak, zdecydowanie tak! Nie znosiła donosicieli. Gdy udało mu się dojść do tego, o co jej chodziło przytaknęła zaraz i skinęła głową.
- O tak, właśnie po tym czymś...
Zaśmiała się pod nosem. No co poradzić, wymykanie się jakby nigdy nic, było jej ulubionym zajęciem, nie raz w końcu wymykała się gdy tylko była ku temu okazja.
- Oj to fakt, miej się na baczności bo czasem jeszcze przy powrocie znajdziesz hm...nieproszonego gościa.
Uśmiechnęła się pod nosem na samą myśl jaką by miał minę, gdyby nagle pod pokładem znalazł zabunkrowaną Rowenę pod stosem skrzyń.
- Niezadowolenie...nie, skąd znowu...nie w takim towarzystwie.
Zaśmiała się upijając nieco wina. Na propozycje o miejscu na przedzie aż wyszczerzyła białe ząbki.
- Pierwsze miejsce, jak pierwsze miejsce...wolałabym rączki pobrudzić i zabawić się tak z zemsty za wszystko...ech to by było piekne.
Westchnęła pod nosem. Wymierzenie zemsty ponoć jest kojące!
- Skąd ja bym uciekła o to jest pytanie. Jak zauważyłeś, nie byłoby raczej miejsca, z którego bym nie uciekła. Pewnie gdyby nie to, że moja droga siostra nie potrafi się wspinać to i u aligatorów nas by nie było, a tak...co poradzić. Chociaż jak już mówiłam, gdyby nie to nie poznałabym Ciebie, nie byłoby małej Astrid. A moja siostra pewnie dopięłaby swego w celu jaki obrała.
Zaśmiała się pod nosem na samą myśl, musiała przyznać, że jakoś nie widziała teraz Findis w stroju septy. Nie, zdecydowanie nie.
- Orle Gniazdo jest najlepszym miejscem na nauki ucieczek, jeśli udało się uciec z tego miejsca, każde inne to tylko kwestia czasu.
Przyznała wzruszając ramionami. No taka była prawda, tak czy inaczej gdyby trafiła w miejsce gdzie nie będzie czuła się dobrze, szybko ucieknie.
- Czyżbyś proponował mi swe towarzystwo Horrmundzie? Dwa razy mi nie trzeba mówić...
Zapytała zadziornie przekrzywiając głowę. Ucieczka w towarzystwie takiego mężczyzny...nie byłaby okazją straconą, byłoby to idealne! Jednak nie mogła mu tego zrobić, wówczas jej siostra odwróciłaby się od niego, stałby się wrogiem Doliny. A na to nie mogła pozwolić. Ba, nawet myślała, by wymknąć się przed wyjazdem Horrmunda i zaszyć się gdzieś na jego statku, jednak po przemyśleniu, zrezygnowała. Wiedziała że tym mogłaby tylko mu zaszkodzić. A był przecie jej przyjacielem.
- Tak, to prawda. Można powiedzieć, że samotność hm...powoduje obojętność i oziębienie, a u innych chęć ucieczki i posmakowania czegoś nowego, czegoś innego.
Zgodziła się z nim w końcu taka była prawda. Gdyby nie samotność, gdyby nie to że czuła się tutaj obco mimo swego pochodzenia pewnie już dawno dałaby nogi tak na zawsze, ale miała tutaj jeszcze rodzeństwo, które w sumie dawno ją zostawiło. A ona...ona została sama. Nawet jej śmierdząca matka była dziwna chociaż to dużo powiedziane.
- Ja urok...skąd znowu...to tylko hm...dary Siedmiu?
Roześmiała się pod nosem na jego słowa. Chociaż zaraz spoważniała słysząc jego słowa.
- Niestety nie mnie jest decydować o moim losie...po części. Jednak i Ty nie jesteś mi obojętnym.
Chrząknęła nieco zmieszana i czerwona po uszy. O tak, pierwszy raz miała wrażenie, że może to przy tym człowieku będzie mogła poczuć się wolna, będzie mogła robić co chce. Jedno wiedziała na pewno, jeśli ktoś zmusi ją do czegoś czego nie będzie chciała...gdzieś gdzie będzie źle się czuła, gdzie będzie niedoceniana...szybko jej nie zobaczą.
- Uważaj Horrmundzie, bo Ci ten kąsek jeszcze spod nosa zabiorą.
Przyznała rozbawiona. No dużo nie brakowało a pewnie zostałaby zaręczona z Tamponem, jak zaczęła go zwać w swoich czterech ścianach. Na szczęście, jej siostra oszczędziła jej tego. Nagłe łaskotki sprawiły, że Rowena zaczęła się pokładać ze śmiechu próbując się uwolnić od łaskotek.
Rowena Arryn
Rowena Arryn

Liczba postów : 367
Data dołączenia : 11/06/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Horrmund Harlaw Czw Gru 02, 2021 11:05 pm

    - Donosiciel? Uh, musiałaś mieć z nim ciężko. Ale chyba udawało ci się jakoś przed nim zwiać? - No, u niego też służba czy inni mieszkańcy zamku potrafili donieść ojcu kiedy coś bardziej przeskrobał, ale nigdy nie było to takie jak w tym przypadku. Ciekawe czy robił to z czystej złośliwości czy król opłacał go za szczególne stróżowanie młodszej córki? Horrmund domyślał się, że ojcowie potrafili być bardziej zapobiegawczy w kwestii córek niż synów. - Ha, może gdzieś tu dalej jest? - Zapytał, co prawda z żartobliwym akcentem, ale z drugiej strony cholera wie czy nie pracuje teraz dla kogoś innego, na przykład Jona Arryna. - Nie dziwię się, dziwię się tylko że nie wyleciał przez okno jak prawie ta jedna służąca. - Zaśmiał się wspominając historię którą poznał wcześniej przy piwie. 
    - Hmm... nieproszonych gości wyrzucamy za burtę. Ale może tym razem zrobimy wyjątek. - Zarechotał w odpowiedzi na uśmiech księżniczki, domyślając się już o co może jej chodzić. 
     Horrmund przepił do księżniczki, ot była z niej nie lada krwiożercza bestyjka. W sumie bawiła go trochę jej natura, z jednej strony bardzo miła w obyciu, wesoła i miłosierna, z drugiej potrafiła jednak pokazać ząbki. Istna sokolica. 
     - Ach tak? To co byś im zrobiła? - Zapytał biorąc łyk wina i robiąc wyczekującą minę. Ciekaw był co też ta drobna księżniczka wymyśli za makabryczne katusze dla nieszczęsnych Mootonów. 
     - No to za to co dobre ze złego. - Uśmiechnął się, upijając kolejny łyk i odstawiając pucharek. Bo i faktycznie, ile by się nie dowiedział już o tragicznej wyprawie ucieczkowej rodzeństwa Arrynów z ich domu, mogło się to dla nich skończyć dużo gorzej, a i faktycznie trochę dobrego też z tego wynikło. Szła w tym może jakaś nauka o życiu, ale Horrmund nie miał już czasu głębiej o tym myśleć. 
     - Tym lepiej dla ciebie. Może faktycznie trzeba tego nauczać panienki? Może co poniektórzy mężowie lepiej by wtedy traktowali panie żony. - Zaśmiał się, przypominając sobie małą Astrid. Miał nadzieję, że jak podrośnie nauczy się od cioci Roweny tego i owego. Jeszcze on pokaże jej jak nawigować i sterować okrętem i mała księżniczka Żelaznych Wysp będzie nieuchwytna. 
    - Zawsze. Takiego towarzystwa nigdy dosyć. - Wymruczał z uśmiechem  
     Na słowa Roweny miał zażartować o tym, by lepiej wymyśliła lepszą linię obrony kiedy oskarżą ją o czary, ale dziewczyna jakoś tak szybko spoważniała, co powstrzymało Horrmunda na chwilę. No... musiał przyznać że nawet jemu zrobiło się po jej kolejnych słowach trochę cieplej, mimo lekkiego chłodu. - Cóż, los sprzyja zuchwałym. - Odpowiedział, uśmiechając się lekko. Często słyszał to wśród marynarzy i piratów, i chyba coś było w tych słowach według niego. 
    - A niech spróbują, odrąbię im łapy przy samych łokciach! - Zawtórował, śmiejąc się. Łaskotał księżniczkę niemiłosiernie i niestrudzenie, w końcu jednak uznał że Rowena ma dość i zaprzestał dalszych tortur, wciąż trzymając dziewczynę w ramionach, na wypadek gdyby próbowała jakichś sztuczek. Wpatrywał się tak w nią przez chwilę uśmiechnięty, kiedy wracała do siebie po łaskotkach, z twarzą blisko jej twarzy.
Horrmund Harlaw
Horrmund Harlaw

Liczba postów : 134
Data dołączenia : 21/07/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody zamkowe Empty Re: Ogrody zamkowe

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach