Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ulice

Go down

Ulice Empty Ulice

Pisanie  Finrod Arryn Pią Sie 14, 2020 1:01 am

^^^
Finrod Arryn
Finrod Arryn

Liczba postów : 139
Data dołączenia : 13/06/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Mistrz Gry Sro Lis 04, 2020 1:44 am

Noc z 27 na 28 dnia 9 księżyca 10PZ

I zaczęło się... Przysłani przez Darry'ego najemnicy na spółkę z ludźmi Coxa rozpoczęli natarcie na strażników, poborowych oraz Żelaznych Ludzi zgromadzonych z Maidenpool. Dwie pierwsze grupy poległy zaskakująco łatwo, ostatnia okazała się jednak większym wyzwaniem. Żelaźni Ludzie nie dali się zaskoczyć w przeciwieństwie do pozostałych sił przebywających w miasteczku, a chociaż nie byli w pełni uzbrojeni przez wzgląd na okoliczności, to i całkiem nadzy również nie siedzieli. Do tego część zdążyła złapać trochę więcej rynsztunku słysząc jakieś zamieszanie wkoło.

Vanygg ze swoimi chłopakami natarł na Żelaznych i ubił dwóch, chociaż sam również został nieco ranny. Do tego stracił paru dobrych ludzi, a kilku jeszcze było rannych. Straty Żelaznych? Większe, acz nie na tyle większe by pokryć różnicę w liczbie jaka była między nimi. Pozostawało mieć nadzieję, że innym grupom szło lepiej. Po wyjściu z małej, oczyszczonej z wrogów tawerny na ulice Ibbeńczyk zauważyć mógł grupę poborowych w barwach Coxów dobijających parę strażników. Przebiegając obok niego powiedzieli, że straże nie stawiają wielkiego oporu, a poborowi Mootona padają jak muchy. Gorzej właśnie z Żelaznymi, którzy nie dość, że zdychać nie chcą, to jeszcze się mobilizują i tym samy dają czas reszcie motłochu od gospodarza by chwycić za broń.
Wkrótce pojawił się Bronn, który usiekł Żelaznych aż czterech, ale ze swoimi chłopakami również ponosił małe straty. Wojska Żelaznych Ludzi i Mootonów zdawały się mobilizować powoli w miasteczku, a nie wiedzieli jak miała się sytuacja w porcie oraz na zamku. A przynajmniej chwilę, walcząc ramię w ramię z grupą nadbiegających napastników, żyli w podobnej nieświadomości. Wtem dopadł ich człowiek Coxów. Zamek został błyskawicznie przejęty przez rycerzy z Solanek - lord Mooton oraz Ironmaker zostali pojmani. Ludzie Coxa chcieli wiedzieć czy potrzeba jest wsparcia w miasteczku czy też może konieczne jest wycofanie się do przejętego fortu. W końcu mając w garści dowódców można było negocjować z pozostającymi w miasteczku siłami.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Vanygg Sro Lis 04, 2020 2:39 am



Vanygg
Vanygg

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 18/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Mistrz Gry Czw Lis 05, 2020 8:50 pm

Walki chwilowo straciły na intensywności, kiedy obie grupy starały się skonsolidować swoje siły, jednak krew wciąż była przelewana na ulicach miasteczka. Ludzie Coxa i Darry'ego zwarli się z poborowymi od Mootonów w bratobójczej walce, podczas gdy najemnicy Vanygga odpędzali się zarówno od liczniejszego pospolitego ruszenia swego gospodarza, jak i od małych grupek Żelaznych Ludzi. Trzech chłopów dorzeczańskich padło od miecza Ibbeńczyka, zaś Bronn powalił pięciu innych. W pewnym momencie usłyszeli panowie też dziki, wojenny okrzyk, kiedy to Bragg powrócił z zamku i prawie natychmiast rozłupał łeb jednego z wyspiarzy.

Wkrótce patrząc w stronę siedziby Mootona mogli zobaczyć jak jego proporce zdobiące wieże stają w ogniu. Pośród obrońców miasteczka morale zaczęło się sypać. Część ludzi Mootona rzucała po prostu broń, inni brali nogi za pas i uciekali. Prawie trzecie część postanowiła jednak walczyć, a przyznać im było trzeba, że mimo przewagi w doświadczeniu i uzbrojeniu jaką mieli najemnicy stawali mężnie. Była to jedna już mała grupa, do tego niezorganizowana, więc stosowanie przeciwko nim sztuczek nie było nawet potrzebne. Ostatni z obrońców zostali otoczeni i wybici. Co z Żelaznymi? Cóż, port został przejęty wcześniej przez ludzi Darry'ego oraz Vanygga, jednak ponieśli ciężkie straty z rąk broniących go Żelaznych. Pozostali w mieście wyspiarze widząc rzucających broń sojuszników ze strony Mootona, klęskę zamku oraz słysząc krzyki o nadchodzącym Darrym i klęsce Brackena postanowili wycofać się. Żelaźni z łatwością wycięli sobie drogę do portu, gdzie wyrżnęli niszczących machiny i strzegących łodzi nieprzyjaciół, po czym złapali swoje drakkary i ruszyli ku Tridentowi. Oczywiście Vanygg z sojusznikami mogli próbować ich zatrzymać, ale patrząc na liczbę Żelaznych lepiej było pozwolić im odejść i nie uświadamiać im, że ich sytuacja w miasteczku wcale nie jest taka zła jak okoliczności zdawały się wskazywać. Tak przynajmniej twierdził w razie czego Bronn.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Vanygg Czw Lis 05, 2020 11:01 pm

Bronn dobrze mówił. Nie było co prowokować wystraszonych Żelaznych. Niech myślą, że przegrali i nie mają po co wracać. Oczywiście, jak to każdy dumny wojak wolałby wygrać ostatecznie i z przytupem, ale na pewno nie miał zamiaru tej ambicji realizować. Jeśli nie przez zaufanie do przyjaciela to choćby dlatego, że cenę tej ambicji mieliby ponieść jego ludzie. O ile w ogóle udałoby się ją spełnić.

W pierwszej kolejności należało wziąć wozy i zebrać rannych - oddzielnie ich, oddzielnie oponentów. Była to robota dla poborowych i to im ją zostawiono. Kolejną robotą dla ludzi Coxa czy tam Oracza było przeszukanie miasteczka w poszukiwaniu tych z oponentów, co rzucili broń i sprawdzenie ich jako jeńców. Zakładał, że nie wszyscy opuścili miejskie mury, ale może się mylił. Trzeba też było sprowadzić rannych z portu. W ogóle zobaczyć, czy ktoś tam żyje i jak stoją z sytuacją. No i bramy należało zająć, zamknąć i zabezpieczyć.
Jego ludzie zaś mieli inne zadania. Strzelcy zostali na miejscu a sprawni wojowie mieli na koń wsiadać i pod komendą jego Tarczy zrobić patrol po uliczkach, czy czegoś jeszcze ubić nie trzeba. Jak nie, to mieli zabezpieczyć miejskie spichrze. Jeśli obrońcy nie puścili ich z dymem, to potem się jadło będzie sprawdzać i część jeszcze do zamku się przeniesie.
Ogólnie ujmując: sytuację w mieście po nocy uspokoić, miasto zabezpieczyć, pozycje umocnić.

Kiedy mieli już wstępne raporty, rannych najciężej opatrzono a jeńców skrępowano, mogli ruszyć do zamku. Tam należało ustanowić lazaret, żeby medycy mogli działać. Bronn chciał by sprowadzono maestera, jeśli nadal żył - miał pomagać medykom. Oczywiście to już po tym, jak z nim pogadali - może człek Coxa coś tam chciał ustalić, to by mu nie wadzili. Tak... No, kobiety ze służby miały pomagać - nosić wodę, podawać opatrunki, robić to co by im medycy kazali.
Opatrywani mieli być zaś pierwej ich ludzie a potem pojmani. Z wyłączeniem Żelaznych. Jeśli żaden nie przestawiał wartości swoją osobą, to nóż w gardło i truchło za mury. No bo za murami, w pewnym oddaleniu od miasta, mieli wykopać doły i spalić trupy. Swoich, wrogich... O ile ktoś nie był szlachcic i nie zasługiwał na pochówek, to dół i płomienie.

Poza tym wszystkim musieli się na zamku rozłożyć, obronę ustanowić, raporty zebrać i posłać kogoś do Darrego, żeby poinformować go o ich działaniach i efektach tychże. Naturalnie najpierw te raporty, bo sami musieli ustalić, co wiedzą.

***

Następnego dnia mieli się brać do roboty. Zebrać ludność miasteczka i ogłosić im, jak się sprawy mają. To zostawiał temu od Coxa - jego rodacy, to niech gada. Trzeba też było żywność transportować z spichrza, jeśli na zamku dałoby się jeszcze coś upchnąć. Należało także zebrać jakiś robotników i zabezpieczyć port... W sensie przejścia do portu zabarykadować i ich strzec. Głównie na wypadek, gdyby ktoś zechciał ich od morza zaatakować. Nie sądził, by Żelaźni mieli wrócić, ale przygotować się nie zaszkodzi - barykady, stanowiska strzeleckie, kotły do gotowania i zapas piachu (tak... gorący piach  bolał w chuj). Zwiadowców swoich też mógłby rozesłać, aby rozejrzeli się na zachód od miasta - nie powinni pozostawać ślepi.

Załatwiwszy sprawę raportów i resztę tej zabawy, chciał zobaczyć się z jeńcami. Oddał im inicjatywę w używaniu jadaczki. Natomiast wziął ze sobą członka służby, aby pomógł im w identyfikacji pojmanych. Jakby nie było, człowiek może i co do swojej tożsamości kłamać.
Kwestia mało ważnych jeńców, poborowych, jego zdaniem powinna wyglądać tak, że ich rozbroją i wyślą do domów. Walczyli dla lorda, przegrali, nie ma po co ich zabijać, ani tutaj żywić. To samo uczynić z rannymi, kiedy wydobrzeją dość. Niech to całe tałatajstwo wraca do domów. Ale to było jego zdanie. Ten od Coxa więcej miał pewnie do gadania.

Vanygg
Vanygg

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 18/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Mistrz Gry Nie Lis 08, 2020 3:48 pm

28/09/10PZ

Wrogów zaczęto rozbrajać, rannych wyszukiwać i zabierać w bezpieczne miejsce, co bardziej fatalne przypadki pokiereszowanych nieprzyjaciół dobijać. Zamek znajdował się pod pełną kontrolą ludzi Coxa, lorda z rodziną uwięziono w areszcie domowym, zaś poranieni zbrojni oraz rycerze trafili do lochów. Do lochów z początku trafić mieli również Żelaźni Ludzie, ale Dorzeczanie przychylili się do sugestii najemników, aby z wyspiarzami raczej skończyć niż ich trzymać. Ironmaker i tak był już zimnym trupem, a pozostali mało im byli potrzebni.

29/09/10PZ

Powoli ulice Maidenpool wracały do stanu sprzed nocnej rzezi. Rycerze Coxa zagonili zdrowych jeńców od Mootona do pomocy w uprzątaniu trupów, a te wkrótce płonęły poza miastem. Wiatr trochę dymu zniósł na osadę, a cuchnął on niemiłosiernie, ale jednak prze większość czasu leciał w innym kierunku. Wkrótce zaczęto też wypuszczać innych chłopów Mootona, tych w gorszym stanie zdrowia, aby mogli wracać na swoje pola i do swoich domów. Nie było sensu ich żywić, a wartości jako jeńcy nie przedstawiali żadnej, kiedy ich lord wraz ze swoim złotem oraz zbrojownią wpadł już w ręce rebeliantów.
Jeśli Vanygg chciał porozmawiać z jeńcami, to strażnicy Coxa wpuścili go do lochu. Służba jednak potrzebna mu nie była. Ludzie z Solanek przebywali na zamku pewien czas i znali rycerzy Mootona, rozpoznanie ich nie było dla nich wyzwaniem.

Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Vanygg Pon Lis 09, 2020 12:00 am

Straty były spore, ale liczyli się z taką na nawet gorszą możliwością, kiedy zapadła decyzja by podjąć się nocnego ataku na wiele przeważającą liczbę wroga. Swoją drogą szkoda, że Ironmaker jednak nie przeżył... Wielce szkoda, bo to właśnie jego Vanygg chciałby obaczyć w lochach. Jeśli jednak ten wziął i nie żył, to trudno. Mógłby zajrzeć do lochu choćby po to, by zobaczyć jak na jego ibbeński ryj zareaguje Mooton.
Bardziej jednak niż jeńcy, interesowały go zyski. Skoro, jak widać, na mocy kontraktu łupy w żadnej mierze nie należały do nich - choć powalili sporo Żelaznych -, to chciał wiedzieć, jak wygląda sprawa ze skarbcem, którego część miał otrzymać w razie zdobycia miasta. Oczywiście pamiętał, że to Coxa człowiek zdobył twierdzę i przesądził o losach starcia - nawet mu tego szczerze gratulował. Tu jednak też pamiętać trzeba, że miał do pomocy jego wyśmienitego woja a fortel Bronna i umiejętne wykorzystanie zwycięstwa na zamku przyczyniły się do wygranej wcale nie mało. Także liczył, iż umowa obowiązuje - chciał, by o to w wiadomości Oracza zapytano. O kwestię umówionej nagrody dla najemników.

Poza tym odpoczywał po swojemu. Wziął i zajął sobie zamkową kuźnię, o ile taka była. Z towarzystwem czy też bez naprawiał sprzęt, jeśli coś do naprawy było. Jeśli nie było, to zajął się kwestią hełmu dla młodego Oracza - tu wiele pomiarów nie potrzebował, wiec mógł działać z pamięci czy tam na czuja. Swą Tarczę posłał zaś w obstawie dwóch wojaków ich do miasteczka, aby wypytał, czy ostali się tam jacyś wolni najemnicy. Miasteczko nie było duże a ostatnie wydarzenie zapewne pozbawiły je kontaktu ze światem, więc szybko pewnie odpowiedź będzie. Osobiście nie liczył na sukces w tej kwestii, ale na razie i tak mus im było czekać.
Bronn miał mówić z człowiekiem Coxa - jakby była potrzeba. W dowodzeniu był najlepszy z nich a zatem niech działa. Na pewno posłałby ostałych przy życiu zwiadowców na zachód od miasteczka, by tam wypatrywali sił wroga albo sojuszniczych.

W zasadzie to poza rekrutacją czy zabawą z kuciem stali nie było wiele do roboty, nie? Czekali na wieści i dalsze rozkazy. Kurowali się i gotowali do dalszej walki.

Vanygg
Vanygg

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 18/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Mistrz Gry Nie Lis 22, 2020 1:12 am

Lorda Mootona niestety Vanygg nie mógł postarszyć swym ibbeńskim licem, ponieważ pan Maidenpool wraz z rodziną nie siedzieli w lochu. Szlachtę zamknięto pod strażą w jej własnych komnatach, zapewniając jej wygodę aresztu domowego. W kwestii skarbca rycerze Coxów powiedzieli, szczerze zresztą, że oni nic o podobnej umowie nie wiedzą, ale to lordowie łupy rozliczą, więc jeżeli coś im było obiecane, to pewnie to otrzymają.

Zamkowa kuźnia - była takowa - została zajęta przez najemnika bez większych protestów ze strony kogokolwiek, mógł więc relaksować się oddając się swemu rzemiosłu. Po bitwie rynsztunek kompanii wymagał pewnych napraw, tak więc idealnie się złożyło, że takie miejsce mieli dostępne. Najemników w miasteczku niestety nie znaleźli, ale mieli teraz zarówno czas, jak i pismo od Darry'ego upoważniające ich do rekrutacji. Rycerze Coxa - jeżeli ich zapytano w ogóle - nic przeciwko nie mieli, zaś gospodarz w formie lorda Mootona nic nie miał do gadania. Szybko też się okazało, że Darry miał rację. Mieszkańcy Maidenpool zestawieni z możliwością walki "za Dorzecze" oraz godziwego zarobku licznie zgłosili się pod broń.

30/09/10PZ - poranek

Do miasteczka dotarły nowe rozkazy od lordów - zabezpieczyć teren i umocnić pozycje. Lordowie mieli zamiar połączyć siły z wojskami Burzy i usunąć ostatni lokalny punkt oporu w Sow's Horn i chcieli by do tego czasu wróg nie zdołał odbić Maidenpool, które mogło być niezwykle przydatne podczas dalszej kampanii. Bronn i dowódca sił Coxów otrzymując te wytyczne nie musieli wiele zmieniać w swoich działaniach, ponieważ dokładnie to robili do tej pory - przeprowadzali rozpoznanie i fortyfikowali miasteczko.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Vanygg Nie Lis 22, 2020 5:38 am

Co nim kierowało, kiedy w lochu chciał szukać lorda? Pewnie zwykła ociemniałość. Jasna przecież sprawa, że taki możny pan to będzie dobrze traktowany. To znaczy Oracz o nim mówił tak, jakby żadnej już nadziei nie było a sam zdrajca zasługiwał już tylko na rychły koniec, ale mimo wszystko przecież był lordem. I na pewno człek od Coxa nie mógł go bez pozwolenia lordów osądzać. Tutaj Bronn zgadywał, że najpewniej sprawą zajmie się Król Jeleń, jeśli to właśnie on ma być przyszłym panem tych ziem. Finalnie zdrajcy będą należeć do niego. O ile nie da dupy i nie przerżnie wojny, co już raz mu się udało. Znaczy to drugie, przerżnięcie wojny - to mu się udało.

Tak czy siak, były ważniejsze sprawy. Włochacz mógł się naprawą sprzętu zająć i kuciem tego hełmu takoż. Chciał jeszcze, aby kowal z zamku tym się zajął i jego czeladnicy też. Z miasta, o ile byli tam jacyś płatnerze, kowale, kolczużnicy i im podobni, to także mieli zająć się naprawą i dostosowywaniem sprzętu. Jeśli chodziło o sprzęt dla najemników - otrzymają zapłatę za swą pracę. Jeśli chodziło o resztę, to to nie była jego broszka. Naturalnie chciał by sojusznicze siły dbały o siebie i sam im przy tym dopomagał - jakby nie było, zależeli od siebie nawzajem. Niemniej, ewentualne kontakty z innymi rzemieślnikami nie były jego sprawą. No, nie sprawą jego sakiewki.
W sprawie sprzętu to chciał dla nowych rekrutów oręża oraz opancerzenia, by móc je przystosować. Na razie nie rozdawać, ale przystosowywać. Bo takie kolczugi to bajecznie łatwo przystosować - co pewnie po części wyjaśnia ich popularność na polach bitew całego znanego mu świata. Ot, dodajesz lub ujmujesz kolcze kółka - monotonne, ale i proste. Ale ten, do rzeczy... Chciał pięćdziesięciu koszulek kolczych oraz hełmów, pięćdziesięciu włóczni, tarcz oraz mieczy lub toporów a także pięciu dziesiątek lekkich kusz, które na składzie mieli chyba zbrojni lorda. Bronn tutaj zapewniał, że rozliczą się z lordem. No i warto było przypomnieć, że ci dodatkowi ludzie, nawet jeśli niewyszkoleni, mogli być w ewentualnej obronie potrzebni. O ile nie zdradzą, ale cóż... Życie, wiele się może zdarzyć.

Szkoleniem ludzi miał się zająć jego osobisty obrońca a także jacyś kusznicy z oddziału. Ćwiczyć mieli na terenie poza zamkiem, co by nie wadzić jego mieszkańcom. Najlepiej byłoby zagospodarować jakieś teren pod murami zamku. Gdziekolwiek jednak by nie ćwiczyli, mieli trenować walkę w formacji - naturalnie kijami a nie włóczniami. Indywidualne ćwiczenia oraz grupowe starcia formacji po dwudziestu pięciu. Do tego krótki trening strzelecki, aby choć wiedzieli jak się kuszę obsługuje.  
Oczywiście Bronn zdawał sobie sprawę, że na razie niczego ich nie specjalnie nie nauczy. Trzeba było czasu. Jednak kładł podwaliny i pilnował, by chłopcy chociaż wiedzieli, jak się mają zachować, kiedy dojdzie do walki. Jeśli chłopaki dobrze się spisywali, mieli wieczorem dostawać po dzbanie piwa w karczmach, co on sam zdecydował się fundować.

Zwiady dalej mieli prowadzić. Fortyfikować się - jak najbardziej. Bronn już zresztą mówił, czego wedle niego trzeba, czyli też fortyfikowania portu, żeby ich żaden desant przeważających sił nie położył. Każdego rzemieślnik co w tym mógł pomóc, należało do działania powołać. Stan bron, bram, hurdycji (jak nie ma, to choć przy bramach coś postarać się majstrować) - na to wszystko należało mieć baczenie. Także z plaż rozkazał Bronn zwozić w workach i wolnych beczkach piach (o ile to był piach a nie kamienie). Sypki piach. Olej był drogi, woda szybko stygła a gorący piach... Taki sypki olej. Oczywiście trzeba było też na bramach przygotować kotły oraz odpowiednie stanowiska i zmagazynować rzeczony piach. Należało też gromadzić kamienie i sporządzić odpowiednie drągi z widłami oraz hakami. Mniejsze drągi z widłami do odpychania drabin a większe z hakiem do unoszenia osłon tarana czy samego tarana, gdyby był prowizorycznie zmontowany. Należało też pomyśleć, czy aby jakieś skorpiony nie są w zasięgu ich rączek - choćby ich wytworzenie.

Vanygg
Vanygg

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 18/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Hej, wojenka, wojenka!

Pisanie  Mistrz Gry Sob Lis 28, 2020 2:28 am

Dogadanie się z rycerzami nie było trudne - panowie pasowani nakazali swoim pachołkom przejrzeć co zdobyli na wrogu i okazało się, że są w stanie zapewnić najemnikom praktycznie wszystko czego potrzebowali. Oczywiście część sprzętu była uszkodzona, ale od czego był Vanygg oraz rzemieślnicy z miasteczka, których do rozwiązania właśnie takich problemów wynajął? Płacić najemnicy nie musieli teraz, ale rycerze z pewnością nie zapomną przekazać swojemu panu, że dług u niego mają. Rzecz jasna panowie byli uczciwi i mocno spuścili z ceny, wszak rynsztunek był używany i często uszkodzony, ale wciąż dobre wyposażenie dla pięćdziesięciu chłopa żeby mogli się bić w zwarciu i jeszcze strzelać trochę kosztowało. Głównie to kusze kosztowały.

Bronn tymczasem wziął się za rekrutów i cóż... Naturalnie uzdolnionymi zabójcami to oni nie byli, a przynajmniej obecnie sprawiali takie wrażenie. Powoli pokazywał im co i jak, starał się też wtłoczyć w nich trochę dyscypliny, ale nie ma co, byli opornymi uczniami. Nie było jednak jeszcze powodu by ich przekreślać, trochę siniaków nazbierają podczas ćwiczeń i w końcu zaczną się bardziej przykładać.

02/10/10PZ

Tego dnia do miasteczka przybyły okręty lordów z Ziem Burzy, a także rozkazy z południa. Lord Hogg poddał się i dołączył do sił Durrandonów, broń złożyły również przebywające z nim i pozbawione teraz zarówno sojuszników, jak i lorda, wojska Mootonów. Vanygg ze swoimi najemnikami oraz część zbrojnych z Dorzecza mieli więc wyruszyć pod Zamek Darry, aby dołączyć do wojsk mających wkrótce ruszyć głębiej w zajęte przez Żelaznych Ludzi terytorium. Granica przesunęła się niezwykle szybko na niekorzyść wyspiarzy i trudno było tego nie zauważyć. Może cała ta nieprzyjemna z początku sprawa z Darrym w rzeczywistości wyszła najemnikom na dobre? W końcu gdyby szli z Brackenem chociażby, to pewnie teraz gniliby pośród trupów jego hufca, albo przebywając w innym miejscu głowiliby się czy nie są przypadkiem po niezwykle szybko przegrywającej stronie.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9611
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Vanygg Sob Lis 28, 2020 3:37 am

Wybornie, kwestia sprzętu została załatwiona i jego nowi ludzie liczyć mogli na porządne wyposażenie. Przy tym kwestia ceny była całkiem nieproblematyczna, bo starczy pewnie pogadać z Darrym i rozwiąże się ją poprzez odjęcie im części honorarium za zdobycie miasta. Vanygg mógł w takim razie skupić się na swojej pracy i w spokoju wykonywać ten hełm dla młodego Oracza. Włożył zaś w to sporo precyzji, albowiem kształt dzwonu jest bardzo istotny. Tak jest, dobrze wyprofilowane krzywizny mogą uratować czaszkę nawet przy spotkaniu z ciężkim obuchem we wprawnych rękach. No i pociski powinny gładko schodzić. Co prawda te raczej rzeczonej czaszce nie zagrożą, ale ich uderzenia mogą być irytujące, szczególnie jeśli zdarzają się po wielokroć.

Gorzej było ze szkoleniem. Rekruci się nie wykazywali, ale on tam nie tracił nadziej, że będą z nich jeszcze niezgorsze fachury. Jakby nie patrzeć, sami się zgłosili a to znaczy, że walczyć chcą. Po prostu potrzeba czasu i wysiłku, by nabyli odpowiednie umiejętności. Zaś Bronn... Cóż, on już dopilnuje, by należycie ćwiczyli - od tego przecież ich życie będzie zależało.

Jak tak te wrogie siły przybywały, to z początku - widząc statki znaczy - obawiał się, iż Żelaźni przypłynęli odbić miasto. Szybko by to było, ale on nie znał położenia konkretnych sił - czy to wrogi, czy sojuszniczych - to i powody do obaw były uzasadnione. Szybko jednak okazało się, że nie ma potrzeby sięgać po broń - wyjaśnił mu to chyba któryś z rycerzy, z dala rozpoznając już do kogo statki należą.
Także ten... Rannych wzięli na wozy. Na wozy też zebrali wyposażenie, aprowizacje oraz sprzęt po swoich poległych. Ogólnie to byli gotowi ruszać. Oczywiście do tej chwili chciałby już naprawy, nawet kosztem hełmu, skończyć a przy tym mieć rachunki z rzemieślnikami uregulowane. I ten... Nalegał, by mogli ruszyć na przedzie sił, aby badać okolicę. Trochę mu tej przestrzeni i wiatru w brodzie brakowało. Naturalnie z armią zostawali ranni, zostawali piesi rekruci, zostawało złoto i wyposażenie, więc nie spodziewał się oskarżeń o zdradzieckie zamiary.

Jeśli zaś chodzi o jego odczucia... Bronn mówił, że o Żelaznym Królu mówi się, iż jest cwany. Pewnie więc jeszcze pokaże, co umie. Może kwestia przewagi rozstrzygnie się w wielkiej walnej bitwie - tak czasem bywa. Może zaś inaczej... To się zobaczy. Jakby jednak nie było, swój los zdradą związali z tym a nie innym stronnictwem a na wybaczenie raczej nie było co liczyć.
Vanygg
Vanygg

Liczba postów : 42
Data dołączenia : 18/08/2020

Powrót do góry Go down

Ulice Empty Re: Ulice

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach