Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wybrzeża Rudej Jędzy

Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Mistrz Gry Czw Sie 13, 2020 7:42 pm

Wybrzeża jednej z dwóch wysp leżących w centrum archipelagu Stopni, tej umiejscowonej bardziej na wschodzie przy brzegach Essos. Ziemia oraz skały tej wyspy mają charakterystyczny, ciemnopomarańczowy kolor.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Mistrz Gry Czw Sie 13, 2020 7:54 pm

10/04/10PZ - okolice południa

Edwyn poprowadził swoją flotę na południe, ku dwóm innym bazom jakie zaznaczone zostały na mapie i obrane za cele ataku. Pierwsza z nich po zbadaniu okazała się kryjówką od dłuższego czasu opustoszałą, zaś druga prezentowała się jako zgliszcza, które niedawno musiała zdobyć inna część ich floty. Może to był Darklyn, albo kuzyn lorda Graftona? Chyba oni brali się za Krwawy Kamień. Coraz bardziej znudzona i zdesperowana flota z Szafirowej Wyspy obrała więc kurs na wschód, ku pirackiej sadybie zaznaczonej na zachodnim brzegu Rudej Jędzy.
Po drodze okręty rozdzieliły się na mniejsze grupy by polować i jedna z tych grup - niestety nie ta, w której znajdował się okręt flagowy - dorwała wroga. Jedna piracka koga wpadła w ich ręce, a wraz z nią czterdziestu rannych wilków morskich. Ludzie Tartha ponieśli oczywiście pewne straty, jednak nie były one duże.

Flota połączyła się na krótko przed przybyciem w pobliże miejsca, gdzie znajdować się miała piracka baza, i po krótkich poszukiwaniach odnalazła swój cel. Kryjówka nie była duża - drewniana przystań bez umocnień z kilkunastoma drewnianymi konstrukcjami. Na wodach przed nią jednak czekała na nich w końcu walka. Dziewięć okrętów - cztery galery, cztery kogi i drakkar, wszystkie pod czarnymi flagami.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Edwyn Tarth Czw Sie 13, 2020 8:30 pm

Cała ta sytuacja, zaczęła powoli nużyć Edwyna. Kolejna baza była opuszczona, a jeszcze inna dopiero co spalona. Żeby zwiększyć swoje szanse na przelanie krwi, Tarth postanowił zboczyć nieco z kursu i wybrać wcześniej niezaznaczoną bazę. Spodziewał się, że tam w końcu będzie mu dane stoczyć bitwę z piratami. W międzyczasie rozdzielili się, mając nadzieję na napotkanie piratów podczas żeglugi, ale tylko jednemu zespołowi się powiodło, w każdym razie zyskali nowy okręt i cenny towar w postaci korsarzy.
W końcu flota na nowo się połączyła i stanęła przed bazą piratów, którzy postanowili wyjść im na powitanie. Tarth stojąc w średniej zbroi, z barbutą pod pachą i swoim qohorskim kordelasem za pasem*, stanął na jakimś podwyższeniu i zadął w róg, dający sygnał do załadowania machin balistycznych. Zaraz po tym, uśmiechnął się do załogantów i wygłosił krótkie przemówienie.
- W końcu, udało nam się znaleźć szubrawców, którzy nie uciekają przed nami jak jakieś szczury, a co najlepsze wychodzą nam naprzeciw, myśląc, że mogą się z nami równać! Niedoczekanie! Żołnierze Tarth nie mają sobie równych po obu stronach Wąskiego Morza, a nie wiem, czy i dalej znajdą się waleczniejsi! Ha! Idziemy dziś walczyć, by jutro móc powiedzieć swoim dzieciom, że zrobiliśmy coś wspaniałego dla naszego królestwa. Te skurwysyny popamiętają dni, kiedy postanowili spalić Cheering Town i zaatakować naszą wyspę! Najlepsi żołnierze dostaną nagrodę w złocie lub herbie! Niech Siedmiu nas prowadzi! Na stanowiska! - wykrzyczał, chcąc podnieść morale wszystkich swoich żołnierzy, po czym, gdy katapulty i balisty zdążyły się naładować, zadął raz kolejny w róg, dając pozwolenie na rozpoczęcie ostrzału. Pierwszym celem miały być galery, które mogły odpowiedzieć im tym samym. Po zbliżeniu się statków, na odległość, która uniemożliwiałaby dalszy ostrzał, galery miały uderzyć we wroga taranem, coby spotęgować uderzenie, wioślarze mieli wziąć się do roboty. Rozłożenie floty Tartha wyglądało zaś następująco. Drakkar obsadzony w połowie łucznikami miał pozostawać z tyłu, w oczekiwaniu na odpowiedni sygnał i rozkazy. Koga wraz z dwoma galerami, miały zająć jedną z flank i płynąć na flankę wroga, próbując ich najpierw ostrzeliwać i potem staranować. Tak samo było na drugiej flance, z tą różnicą, że tam nie było kogi. Reszta jednostek płynęła frontalnie na wroga, będąc rozluźnioną, tak żeby ostrzał przeciwnika był, jak najmniej skuteczny. W chwili taranowania Edwyn złapał się czegoś porządnie i gdy doszło do abordażu, po wcześniejszym obejrzeniu sytuacji (jeśli była korzystna) ruszył do walki, prowadząc swoich ludzi.




*do walki ruszam w średniej zbroi z barbutą, qohorskim kordelasem i tarczą. Osłania mnie Ser Marchewa.

** układ sił: prawa flanka: koga, 2 galery
lewa flanka: 3 galery
Front: 9 galer
Tyły: 1 drakkar
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Durwald Durrandon Czw Sie 13, 2020 9:16 pm

No, kurwa, nareszcie! Zobaczywszy w oddali czarne bandery, Durwald aż podskoczył z podekscytowania, ciesząc się, że wreszcie będzie mógł pobrudzić ręce, zamiast powoli łapać chorobę morską, spędzając całe dnie na statku. Tak przynajmniej można było rozlać szubrawczą krew, która, jak wiadomo, miała właściwości lecznicze dla prawych rycerzy.
Podczas ich żeglarskich przygód, książę zdecydował się opuścić „Zmierzch”, przenosząc na sąsiednią galerę, broniącą prawej flanki osobistego statku Edwyna Tartha. Uznał po prostu, iż z tak liczną grupą umiejętnych rycerzy, zbyt wiele chwały nie zdobędzie, a i szans na wyczyszczenie statku własnymi rękoma będzie mało. Akurat na wyspie zobaczył takiego niezgorszego, całkiem umiejętnego płatnerza, a Rickard miał tak zajebistą zbroję, że aż mu normalnie pozazdrościł.
Walka na wodach mogła być kłopotliwą dla uzbrojonych po zęby rycerzy, którzy w zbroi na dno szli niczym kamień. Nie mniej bez niej w walce, książę czuł się jakoś tak nago, jak Melody parę tygodni temu w łóżku. W takim więc razie, Durwald postawił na kompromis i miast pełnej zbroi, postanowił nałożyć jedynie gambeson, kolczugę, napierśnik, oraz saladę zaniechawszy wkładania również naszyjnika, czy płyt ochraniających nogi, mocno krępujących ruchy, zwłaszcza na stosunkowo ciasnym pokładzie statku. Również w ofensywie postawił na maksymalną efektywność, wybierając tarczę i miecz, zwężony ku końcowi, by lepiej dźgać. Młot natomiast, wpuścił w skórzane kółeczko na plecach, aby nie zawadzał zbytnio podczas walki.
Tak oto uzbrojony, Durwald oczekiwał, aż galera staranuje wroga i załoga przejdzie do abordażu. Wtedy, miał zamiar pierwszy wskoczyć na sporą dechę, łączącą dwa statki, prowadząc żołnierzy Szafirowej Wyspy do walki.


Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Cithria Czw Sie 13, 2020 9:39 pm

Cithria, podobnie jak prawdopodobnie każdy z rycerzy biorących udział w wyprawie, była lekko zawiedziona z powodu początkowych dni dni akcji. Już na wyspie tego całego Rudego miała nadzieję na okazję do wykazania się, jednak koniec końców nie miała nawet z kim skrzyżować tam mieczy. Teraz jednak wyglądało na to, że sytuacja będzie wyglądać nieco inaczej. Niepokoił ją tylko jeden aspekt całej tej sytuacji - wszechobecna, otaczająca statki woda. Ląd owszem, był już blisko, jednak miała dziwne wrażenie, że gdyby wpadła teraz do morza w swojej zbroi, to nie dostałaby się na twardy grunt.
Wiesz, miej pod ręką jakąś linę, tak na wszelki wypadek. Może czasem to ty będziesz musiał mnie ratować - fuknęła poddenerwowanym tonem do stojącego za nią Luka. Niespecjalnie starała się być w obecnej sytuacji spokojna czy chociaż miła. W końcu wyglądało na to, że już niedługo miała brać udział w jakby nie patrzeć pierwszej prawdziwej bitwie w swoim życiu. Tak, adrenalina faktycznie zaczynała jej powoli napływać do głowy. Czy cokolwiek tam adrenalina robiła. Nie miała teraz czasu o tym myśleć. Zamiast tego po prostu poprawiła czekającą na jej plecach tarczę oraz miecz spoczywający w pochwie u jej pasa. Na pierwszy ogień zamierzała bowiem użyć swojego ukochanego wielkiego miecza. I, co tu dużo mówić, czekała na pierwsze starcie.

Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Gerold Goldberg Pią Sie 14, 2020 2:09 am

Sporo wody w Manderze upłynęło, odkąd Gerold trzymał się w okolicy lorda Tartha. Chyba obu wychodziło to na korzyść. Gerold mógł wypełniać swoje zadania w całkiem prosty i przyzwoity sposób, a Edwyn zyskiwał człowieka o otwartym umyśle do zadań wszelakich. Nieco niepokoiła myśl, że jeden z poprzednich pełnomocników wylądował z pętlą na szyi, ale trzeba być pozytywnej myśli. Nie dało się zaprzeczyć, że zbliżała się dość poważna bitwa, w której wydaje się, że Szafiry miały przewagę ilości, ale kto wie, czy nie był to tylko wybieg piratów, by zwabić ich w pułapkę? Ponoć kapitanowie i herszci nadrabiali pomyślunkiem za resztę parszywej hołoty. Nawet, gdyby przewaga była dziesięciokrotna, Goldberg nie miał zamiaru dobywać broni, ani ruszać się nigdzie z flagowego okrętu nabitego bitnymi rycerzami. Ba! Błędem byłoby odbierać im chwałę walki, czy co tam sobie roili w głowie. Można było jednak dopomóc w inny sposób, ale o tym później.

Rozkazy i dyspozycje rozdzielane były pospiesznie, a Gerold doglądał tylko wszystkiego i pochłaniał wzrokiem obie floty. To miała być chyba pierwsza bitwa morska, w której "brał udział". Ciekawe, jak z tym wpadaniem do wody? Z tego, co Goldberg widział, to chyba niewielu było gotowych iść w pełnej płycie na miecze. W takim ustawieniu podróż za burtę była pewnie zawsze w jedną stronę i za to miał duży szacunek do Żelaznych. Ci się nie pierdolili w półśrodki. Lord wszedł jednak na postument, więc wszyscy zebrali się wokół. Dał krótką mowę, a jeśli zebrani zdawali się rozentuzjazmowani, to w ogólnych okrzykach Gerold dorzucił swoje:

- Za chwałę! - przez chwilę miał w ustach "Na pohybel" ale potem stwierdził, że do chwały przynajmniej może z czystym sumieniem dołożyć rękę, a strat wśród wroga raczej nie poczyni, chyba, że na papierze. O czym pomyślał, tak zrobił i udał się do biurka w kajucie w nadbudówce, gdzie też otworzył czystą księgę na drugiej, czy trzeciej stronie oraz prywatny zeszyt zapisany gdzieś w połowie. - Rachunkowych nikt nie lubi czytać, a tak to może będzie co dla potomnych... - Stwierdził w duchu i notując w kajeciku przybliżone liczby żołnierzy, wyposażenia i tak dalej, stronicę księgi opatrzył odpowiednią datą i akapitem "Z piratami na wybrzeżu Rudej Jędzy Potyczka", a następnie zabrał się za kronikarską robotę, co by na świeżo i bez przekłamań relacjonować co się dzieje. Nikt mu specjalnie za wyolbrzymianie czegokolwiek nie płacił, więc na tym etapie starał się dochować wszelkich prawd. Nie wystawiał się z owej kajuty więcej, niżby to było potrzebne, zwłaszcza, gdyby słychać było strzały bijące o pokład, a towarzystwo i względne poczucie bezpieczeństwa zapewniał mu uzbrojony przyjaciel.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Rickard Tarth Pią Sie 14, 2020 6:09 am

Tak, tak... Ogarniająca wszystkich nuda! Od puszczenia z dymem tamtej pirackiej przystani i zrabowania odrobiny zapasów i, nie wolno o tym zapomnieć, olinowania, nie wydarzyło się już kompletnie nic ciekawego. Przynajmniej nie na okręcie na którym on był. Doszło do tego, że już sama nuda zaczęła mu się nudzić. A może to jego nuda zaczęła się nudzić... Coś tak jakoś, o.

Możliwość stoczenia wreszcie jakieś bitwy wydawała się być niczym powiew wiatru w upalny, duszny dzień. Był on niczym pozbawiony nadziei rozbitek, który po dniach wędrówki przez puste plaże odkrywa, że morze wysrało go na Wyspy Letnie a przed nim stoi świątynia miłości i wszystkie kapłanki chcą mu rytualnie dać dupy. OCH i ACH, to było wspaniałe uczucie, że aż mu się iskierki w oczach zatliły. Będzie wpierdol!

Z czym mógłby się zgodzić, to fakt, iż może jednak należałoby rozmiar narzędzia do rozmiaru problemu dobrać i część sił w odwodzie zostawić, tak jakby jacyś piraci mieli ich w dupę brać. Nie miał pojęcia jak i skąd, ale okręty ich były do walki przygotowane, to może i na pułapkę czas znaleźli.
Niemniej, on był od wykonywania rozkazów. Co myślał, to i rzekł, ale finalnie to jemu broń w łapę a nie rozkazy na usta. Jeśli zaś chodzi o to jak szedł, to nie bardzo chciał ze zbroi rezygnować. Jednakowoż... Finalnie zdecydował się tak właśnie uczynić. Oczywiście wiedział, że w płytach pływać można - sam tego dokonał. Tylko, że to była rzeka i to dość spokojna. Warunki, należy powiedzieć, kontrolowane. Wszedł, zanurzył się lekko i płynął. Tutaj, jeśli wpadnie, to to będzie morze. Będą fale, statki w zwarciu będą się kołysać w pobliżu i będzie prawdopodobnie szok. Oczywiście ufał swojej wielkiej sile i wytrzymałości. Pływać też, jak to wyspiarz, umiał. Żelaznym jednak nie jest i na spotkanie z Utopionym nie czeka. Zbroję pełną na ląd założy, tam się ona lepiej zda.
Włożył tedy napierśnik na kurtę pod pancerz zakładaną. Wziął swą wierną tarczę wytrzymałą. Miecz na golasów i kolczastą maczugę na mocniejszych oponentów. Kompanom nie mówił, co czynić w tych sprawach mają - bo im  i ich doświadczeniu ufał.
Gdzie on zaś do boju szedł? Ze swymi ludźmi obok brata, by pomóc mu natarcie prowadzić i ochraniać go. Bij i zabij, będą ludzi prowadzić!
Ach tak, jeśli szło by im taranować lub być obiektem taranowanie, to faktycznie lepiej było się czegoś pewnego łapać.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Mistrz Gry Sob Sie 15, 2020 11:29 am

Dwie floty ruszyły na siebie. Piratom wiatr wiał w żagle, Burzowcom zaś wręcz przeciwnie, co mogło dać tym pierwszym znaczącą przewagę podczas taranowania. Dowódca korsarzy liczył też na to, że do tej fazy dojdzie, ponieważ dostrzegł w niej doskonałą szansę nie tylko ze względu na pomyślny wiatr. Niestety, jego nadzieje miały okazać się płonne...
Operatorzy machin zamontowanych na statkach obu stron byli dzisiaj w świetnej formie i wykazali się wspaniałą celnością nawet w trudnych warunkach jakimi był szybki ruch łajb bujających się po falach. Na lewej flance sił Burzowców kogi zaczęły iść na dno jedna za drugą. Prawa flanka posłała na dno jedną z kog, zaś drugą uszkodziła mocno i właśnie zmierzała w jej stronę przejąć statek. W centrum uszkodzona została mocno jedna z galer Tarthów oraz jeden piracki okręt, po czym przy celniejszej salwie jednostki zaczęły iść na dno... Trzy pozostające w ruchu galery piratów zaczęły tonąć, a wraz z nimi dwa okręty z Szafirowej Wyspy. Uszkodzony drakkar będący bardziej z tyłu zawrócił by próbować swych sił w ucieczce.
Pech chciał, że na dno iść miał okręt flagowy floty oraz ten statek, na którym rezydował Durwald Durrandon. Książę problemów nie miał, złapał się za reling w momencie uderzenia i utrzymał na nogach, po czym ze spokojem zlokalizował ładną beczkę, która mogła utrzymać go na wodzie do czasy wyłowienia przez inną jednostkę z floty. Gorzej z pozostałymi... Rickard trzymał się na nogach twardo i złapał za "kołnierz" Edwyna, który zataczał się już do tyłu by się przewrócić, po czym pociągnął go za sobą do burty, gdzie udało im się przeskoczyć na nadpływający drakkar. Lord Tarth zeskakując na pokład niższego okrętu poczuł ukłucie bólu w niedawno złamanej nodze, acz było to bardziej nieprzyjemne wspomnienie niż nowa kontuzja. Cithria w ostatniej chwili osłoniła pancerną rękawicą twarz przed drzazgami z rozpadającego się obok niej pokładu, jednak pech chciał, że zwaliła się w dziurę na dół. Lucas skoczył za nią i uderzył się głową w belkę... Mimo tych przeciwności losu pani rycerz podniosła się jednak, złapała nieprzytomnego giermka pod pachę i znalazła jakąś skrzynkę, coby unieść się na wodzie i wypłynąć przez dziurę w pokładzie ponownie na powierzchnię. Młody Grafton wypadł do wody i uderzył się w głowę o dryfującą skrzynię, ale złapał go marynarz Krzepki Radell i wyciągnął nad wodę nim ten mógłby się utopić. Gerolda, na którego stół się przewrócił, wyciągnęła jego zaprzysiężona tarcza. Podobnie Rhaegara prawdziwym cudem jego przyjaciele wyciągnęli spod pokładu.
Bitwa była praktycznie wygrana, acz wszyscy pasażerowie tonących okrętów stracili dobytek, którego nie mieli bezpośrednio na sobie. Chociażby pozostałe części swoich pancerzy.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Rickard Tarth Sob Sie 15, 2020 4:10 pm

Rozejrzał się po ludziach na pokładzie drakkaru. Spojrzał potem na tonący wrak ich statku i zdał sobie sprawę, co to oznacza. Ściągnął górną część salady. Jego qohorska zbroja! Jego cenna, wykonana w Myr kusza! Wykrzywił poparzoną ongiś twarz w makabrycznie paskudnym grymasie. Wściekły jak jasny, jak rozjuszony rosomak, albo szerszeń któremu gniazdo czy tam innego gówno mieszkalne rozwalili.
- Kurwa jego w dupę jebana, pierdolona, chujem zajebana mać! Chuj, kurwa! Dupa! - Ryknął, czerwony na twarzy bardziej niż zazwyczaj. - Kurwa!... Kurwa! Jego! Kurwa! Mać! - Wylewał z siebie gniew potężniejszy od każdego zasranego sztormu na Stopniach. Gdyby teraz dorwał tych od obsługi katapulty na pirackim statku, to na żywca wyrwałby im trzewia! Wypatroszyłby ich jak zasrane flądry! Łeb jednego by wpakował do dupy drugiego i lał tego pierwszego w bebech, póki nie obsrałby drugiego! Zajebałby ich jak szmaty! Oskórował! Na ich oczach zerżnąłby każdą kobietę, którą kiedykolwiek kochali! Zjadłby ich dzieci i napluł ich resztkami im w twarze!!!
Oddychał ciężko. Chwilę później nadal ciężko, ale już bardziej miarowo.
- Gdzie Robert? Cleos i Jamie? - Rzucił, rozglądając się po pokładzie. Furia nadal w nim płonęła, ale musiał ją dusić. Musiał znaleźć swych ludzi! - Łowimy naszych! Dalej! - Widząc, że Edwyna coś tam zabolało. Piratów złapią inni, on musiał o swoich dbać. W ogóle to pomagał. Miał krzepę w łapach, to nie mógł bezczynnie siedzieć.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Gerold Goldberg Sob Sie 15, 2020 5:51 pm

Płynęli wyznaczonym kursem na tyle długo, że Gerold zdążył całkiem zacnie ozdobić pierwsze trzy litery. W którymś momencie zaczęło nieco trząść i trzeba było chronić papier przed zachlapaniem inkaustem, gdy inżynierowie Jeleni rozpoczęli ostrzał. Warte odnotowania. Wydawało się jednak, że jest zbyt spokojnie - Hmm.. Chyba jednak nie będą tarano.. - pomyślał, ale statek zgubił balans i wciąż siedzący na krześle Goldberg przejechał aż pod ścianę, której bliżej teraz było do podłogi; stolik zaś sunąć za nim wbił się niemiłosiernie pod żebra. - Ratuj - nawet nie powiedział, a bardziej złożył usta w wymownym grymasie, nie mogąc wysunąć się spod cholernego mebla. Niby taki kurwa solidny stół mają, a statku żeby na dno nie szedł nie potrafią zbudować. Wreszcie muskuły napięły się i Gerold był wolny. Naturalnie sam sobie tego nie wywalczył, ale był przyjacielowi bardzo wdzięczny za pomoc. Goldberg rozejrzał się tylko szybko po pomieszczeniu, wsunął w torbę swoje rzeczy i jeśli gdzieś na widoku leżała księga okrętowa albo kosztowności - potem się odda, a szkoda, żeby zatonęły - i czym prędzej panowie przedostali się na główny pokład.

Zapewne sytuacja wyglądała już fatalnie. Jeśli pokład był jeszcze częściowo stabilny, to należało pomóc tym, którzy tego potrzebowali i rozejrzeć się za czymś pływalnym, jeśli sojuszniczy statek nie podpływał jeszcze, by pomóc im w niedoli. Jeśli było jednak tak, że wychodząc z kajuty była już tylko woda, to jedyną istotną kwestią była walka o własne życie. Kto wie, może wtedy zabójczy stolik okaże się wybawieniem?
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Durwald Durrandon Sob Sie 15, 2020 7:53 pm

I w pizdu i wylądował. Konkretniej, to kamień, taki wielki, a wylądował on prosto na statku, na którym postanowił do walki ruszyć książę Durwald. Krzyki, huk potężnych maszyn i szum wlewającej się wody, niebezpiecznie zbliżającej do jego twarzy. Przeklął siarczyście, lecz zachował jasny umysł, nie poddając się panice. Prędko zacisnął łapska na relingu, unikając upadku, gdy statkiem szarpnęło w bok, niemal wywalając go za burtę. Ciemnoniebieskie oczy szybko zlokalizowały kawał dryfującej beczki, której czym prędzej się uchwycił, w duchu dziękując Wojownikowi, że przed bitwą przemówił mu do rozumu, nie pozwalając, żeby wcisnął się w pełną zbroję, jaka niechybnie utrudniłaby ratunek. Żelastwa nadal miał na sobie sporo, to prawda, acz zrzucenie zbędnego balastu z pewnością pomogło marynarzom, jacy wyłowili go z wody.
- Ja pierdole, kurwa. – jęknął, gdy już pewnie stanął na pokładzie. – Nowiusieńka zbroja, ledwo ze zbrojowni, psia mać.
Ściągnięte elementy pewnie poszły na dno, to i nie było co rozpaczać, chociaż tak ładnie wykute były, że aż żal serce ściskał. Ta cała wyprawa, to póki co zdawała się być kompletną porażką. Nawet jeszcze nikomu w mordę nie zdążył dać! No, ale użalanie się postanowił pozostawić na później, bo to lud tonął i pomocy potrzebował.
- Dawajcie, kurwa! W rybaków się bawimy! – krzyknął głośno, po czym zabrał się za pomoc w wyławianiu, chociaż wodę czuł nawet w gaciach. Ciskał linami za burtę, używając swojej siły, co by z wody wyciągnąć jak najwięcej załogantów, zanim się potopią.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Cithria Sob Sie 15, 2020 9:11 pm

"No, to tyle chyba, jeżeli chodzi o wykazanie się, psia mać". Takie oto myśli przemknęły przez głowę Cithri, kiedy runęła w dół. Szczęśliwie jednak nie poleciała za daleko, toteż obrażenia z powodu uderzenia ograniczyły się raczej do minimum. Przynajmniej tak pomyślała, kiedy powstała na nogi. Przypływ optymizmu skutecznie jednak powstrzymał widok Luka, który zwalił się niedaleko niej bez przytomności. Kobieta mimowolnie prychnęła z bądź co bądź komizmu tej sytuacji. Szybko chwyciła nieprzytomne ciało, po czym rozejrzała się pośpiesznie, szukając czegoś, co mogłoby ją poratować przed niechybnym utonięciem. Szczęśliwie dla niej niedaleko niej znajdowały się jakieś krzynie, na które rzuciła się z swoim cennym ładunkiem. Kiedy znalazła się na powierzchni, poczęła ruszać się w kierunku niedalekiego drakkaru, który przy odrobinie szczęścia łaskawie postanowi zgarnąć tonącego rycerza i jego giermka na swój pokład. Ruchy, ograniczone oczywiście poprzez ostrożność w obliczu groźnej sytuacji, nie były na tyle mocne, na ile mogły być, jednak nadal uważała, że lepsze to, niż dać się ponieść falom.
Ino nie wierzgaj czasem teraz - rzuciła jeszcze półgębkiem do nieprzytomnego chłopaka, chcąc w jakikolwiek sposób rozładować napięcie które stale jej towarzyszyło.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Edwyn Tarth Sob Sie 15, 2020 10:56 pm

Cóż to była za bitwa morska! Wypoczęci i żądni krwi piratów żołnierze Tarthu, wykonali swoje zadanie śpiewająco, można rzec bez najmniejszego problemu. Ostrzelali jednostki wroga, które prędko zaczęły iść na dno. Przeciwnik również się wykazał, choć dla nich stawka była większa, o: być lub nie być, więc naturalnie walczyli o swoje życie. Okręt flagowy "Zmierzch" oberwał mocno w burtę i zaczął szybko nabierać wody, Tarth był na to przygotowany, wcześniej zostawiając galerę na tyłach, właśnie w celu wyławiania tonących żołnierzy. Edwyn jednak — dzięki pomocy brata — nie był jednym z nich, za co podziękował mu skinieniem głowy i gdy zobaczył drakkar, wraz z Rickardem przeskoczył na jego pokład. Wówczas odezwała się jego — nie tak dawna — rana, ale to tylko podsyciło jego zapał tego dnia. Gdy zobaczył wkurzonego Rickarda, Edwyn podszedł do niego i ze spokojem powiedział.
- Rickardzie, nie denerwuj się, weźmiemy, pójdziemy do Vatrasa i nową Ci wykuje. Sam zapłacę, nawet jeśli chcesz. - uśmiechnął się i poklepał go po plecach, wówczas rozejrzał się po pobojowisku i nadszedł czas wydać kilka ważnych rozkazów.
- Kontynuować przejmowanie okrętów, zaoferować wszystkim bezwarunkową kapitulację. Po ich zajęciu, trzy galery pod moim dowództwem zdobędę przystań. Gerold, będziesz odpowiadał za akcję ratunkową. Która jednostka może, niech odda strzał w uciekający drakkar, to może ich jeszcze dorwiemy.  Wszystkie wolne jednostki rozpoczynają wyławianie naszych, niech skorzystają z szalup, po wyłowieniu kogo się da, bierzemy się za jeńców. Później wyławiamy dryfujące towary, jeśli jakieś będą. Od razu też trzeba opatrzyć rannych i zebrać uzbrojenie nasze i wroga. - wydał rozkazy, które miały być przekazane sygnałami, a również słownie dalej, a sam drakkar zajmował się wyławianiem topielców, Edwyn jednak miał zostać odstawiony na jedną z galer, która planowała przejąć wrogie statki. W końcu jego zadaniem było dowodzić, a wyławiać mógł już po wszystkim.
Po zajęciu bazy, kompania miała rozbić się tam na jedną noc, a dalsze rozkazy miały przyjść dopiero po postawieniu sztabu dowodzenia, prowizorycznym obwarowaniu przystani, wystawieniu wart i wysłaniu zwiadowców w głąb wyspy, nieopodal bazy.
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Lucas Osgrey Pon Sie 17, 2020 5:21 am

Biedna głowa Lucasa zaliczyła tego dnia wiele wrażeń.
Najpierw była w niej odrobinka strachu przed nieznanym, potem — ogromna ekscytacja rosnąca z każdą chwilą. Luke miał wrażenie, że to właśnie przez to całe podekscytowanie zupełnie zapomniał się martwić o siebie czy o Cithrię, jak zwykł to robić w ciągu ostatnich dni. O dziwo, nawet wyraźnie zły humor mentorki nie zachwiał go w tym zaskakująco dobrym samopoczuciu.
— Możesz być pewna, że rzucę się za tobą choćby w najciemniejszą otchłań oceanu — rzucił więc w charakterystycznym dla siebie tonie, w odpowiedzi na jej uwagę o linie, wyszczerzając się w uśmiechu.
Nie tak długo potem miało się okazać, że żart ten wcale nie był przesadzony. Niestety, los bywa przewrotny i swój heroiczny skok Osgrey przepłacił stłuczoną głową i utratą przytomności. Tak więc tym razem to nie on został rycerzem swej damy, lecz ona sama, targając jego nieprzytomne ciało i ratując ich oboje. No, typowo.
Biedny Lucas.
— Cóż... To poniekąd całkiem ciekawa sytuacja — mruknął, gdy otrzeźwiał po widocznie dłuższej chwili, bo wokół nie było już statku i wszechobecnego harmideru walk, a zamiast tego było... dużo wody. Naprawdę dużo wody. Nie na tym jednak skupił swoją uwagę, a na Cithrii, która znajdowała się tak blisko w warunkach, których zdecydowanie sobie nie wymarzył. Ale jak to mówią, trzeba brać, co dają, nie?
— To chyba nie jest dobry moment na przyznanie się, że kiepski ze mnie pływak, co? — rzucił najbardziej wymuszonym beztroskim tonem, na jaki było go stać, obejmując kobietę jednym ramieniem, a drugim pomagając jej dość chaotycznie w parciu przed siebie przez wodę, by nie musiała dłużej sama utrzymywać bezużytecznego pasażera na powierzchni. A właściwie to nawet dwóch, licząc dygoczącą jak osika ze strachu i zimna, przemoczoną fretkę, uczepioną kurczowo blond czupryny chłopaka.
Lucas Osgrey
Lucas Osgrey

Liczba postów : 71
Data dołączenia : 15/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Mistrz Gry Pon Sie 17, 2020 4:59 pm

Koga przejęta, piraci kapitulowali widząc masakrę jaka ich spotkała. To samo uczyniła załoga galery. Drakkar próbujący uciec został zmieciony z powierzchni wody przez celny ostrzał. Pozostało jedynie wyławiać swoich, co szło bardzo sprawnie, i wkrótce wszyscy Burzowcy i inni im towarzyszący bohaterowie znaleźli się na deskach wciąż całych pokładów. Dalej wyławiać można było pływających w wodzie nieprzyjaciół, którzy mogli dostać się do niewoli i których sporo pluskało się w wodzie.
Przystań, na którą ruszył Edwyn, okazała się pusta. Piraci musieli rzucić wszystko co mieli przeciwko nim, a ewentualni stali mieszkańcy najpewniej czmychnęli już głębiej w ląd w obawie przed atakiem. Tak czy inaczej było to dobre miejsce by przegrupować się, odpocząć i dokonać napraw okrętów, z których część była poważnie uszkodzona i mogła nie przetrwać dłuższego rejsu, a i musiałyby być holowane. To ostatnie zaś spowolniłoby podróż przez wody.
Rozłożenie obozu nie szło nadzwyczajnie prędko, ale ludzie pracowali jak mogli i nie ociągali się również zbytnio. Sporą pomocą było to, że mogli wykorzystać zabudowania portu, więc ważniejsi członkowie wyprawy nie musieli nawet spać w namiotach, a mogli zająć pirackie kwatery. Może nie były one bardzo luksusowe, ale część z nich była całkiem przyzwoita. Rozesłani po okolicy zwiadowcy nie donieśli o niczym co mogłoby przykuć uwagę Edwyna.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Edwyn Tarth Pon Sie 17, 2020 5:57 pm

W drodze na galery Edwyn przyglądał się tylko, jak pierzchający drakkar najpierw obrywa ogromnymi kamieniami, a potem zanurza się w odmęty morza. Był to niesamowicie przyjemny widok do oglądania. Reszta statków, również powoli znikała pod taflą wody, aż w końcu same czubki masztów zniknęły w morskiej otchłani. Trochę żal było tych statków, ale lepiej piraci niż oni. Ostatecznie i tak udało się przejąć dwie jednostki, więc niejako strata została odrobiona, teraz tylko należało zająć się rannymi i zająć przystań, którą miano obwarować. Nieszczęśliwie, rozbicie obozu nie przebiegało zbyt sprawnie, jednak można było to wybaczyć zmęczonym marynarzom, zresztą sam Edwyn nie był jakimś mistrzem w rozkładaniu obozów, znał jedynie podstawy tej sztuki. Część załogantów miała się niezwłocznie zabrać za naprawę uszkodzonych statków, tak, żeby nie rozleciały się w trakcie podróży i żeby specjalnie nie opóźniały rejsu reszty statków. Jeńcy zaś zostali podzieleni na cztery grupy i byli pilnowani przez żołnierzy. Edwyn rozkazał znaleźć wśród nich również jakichś rzemieślników, którzy mieli - pod czujnym okiem strażników - pomóc w naprawie, oczywiście, jeśli jacyś byli. Część wzięto na spytki, pytając, gdzie ukryli skarb lub gdzie są inni piraci na tej wyspie. Naturalnie, można było kilku nieco uszkodzić. Jeśli Rickard chciał się trochę wyżyć, również dostał jakiegoś pirata na przesłuchanie. Ostatecznie przyszedł też raport o stratach w ludziach, które były bardzo małe, ucieszyło to lorda bardzo mocno, ale postanowił na wieczornej kolacji uczcić ich pamięć. W tym celu postarał się dowiedzieć, jak każdy z poległych miał na imię i skąd pochodził.
Wieczorem, gdy wszystkie zdobycze zostały już przedstawione Tarthowi w raporcie, a zwiadowcy powrócili bez żadnych interesujących wieści, Edwyn wyszedł przed kwaterę główną i wygłosił mowę do swoich żołnierzy.
- Właśnie o to mi chodziło drodzy żołnierze! Nawet nie zdążyli zobaczyć, co ich uderzyło, ta bitwa dzięki waszym umiejętnościom i zaparciu, skończyła się, zanim się na dobre rozpoczęła! Dzisiaj, w objęcia Siedmiu udało się piętnastu dobrych żołnierzy, których na pewno będzie nam brakować. - powiedziawszy to, napił się ale i po kolei, wymienił ich imiona i miejsce, z których pochodzili, chcąc w ten sposób uczcić ich pamięć i pokazać swoim ludziom, że każdy z nich liczy się dla lorda. Po zjedzeniu kolacji Edwyn udał się na krótką modlitwę za poległych i w końcu położył się spać. Następny dzień miał być pracowity.

Następnego dnia...

Wstał równo z innymi żołnierzami, czyli o dość wczesnej porze, kiedy słońce dopiero co wychyliło się znad tafli morza. Prace nad naprawą okrętów trwały już od poprzedniego dnia, a tego były kontynuowane. Ponownie Edwyn rozesłał zwiadowców w głąb lądu, a także wysłał cztery galery wzdłuż brzegów wyspy* na zwiad. Najbliższe okolice wyspy, miały zostać obstawione statkami tak, żeby te od razu zobaczyły zbliżające się niebezpieczeństwo**.
W końcu Edwyn udał się na poszukiwanie kapitanów pobitych statków (jeśli jacyś przeżyli), żeby osobiście ich przesłuchać. Chciał wiedzieć wszystko o sytuacji "politycznej" na Stopniach, czy jest jakiś pretendent do tytułu króla piratów, gdzie leżą najważniejsze bazy i jak wyglądają, ilu mogą mieć ludzi i temu podobne rzeczy, a w końcu, chciał wiedzieć, gdzie ukryte są ich skarby.

*galery wypłynęły z przystani i dzielą się na dwie grupy, jedna płynie z jednej strony, druga z drugiej i w przypadku zaobserwowania czegoś, wracają do przystani.
**statki mają patrol w pobliżu wyspy i w razie czego dają znać rogami, których specjalnie wydzieleni ludzie w obozie nasłuchują.
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Rickard Tarth Pon Sie 17, 2020 5:58 pm

Posłał bratu takie spojrzenie, jakby chciał powiedzieć, że do wody jeszcze może zdążyć wpaść. Nie to, żeby gardził jego propozycją i kolejnym pancerzem, ale... No, po prostu nie lubił tego całego "nie denerwuj się". Oj nie, gniew musiał z niego ulecieć. Ujście zaś znalazł mu w wyławianiu kamratów, skoro nic innego do roboty nie pozostało. Swoją drogą to to, że ani razu zasranego miecza nie dobył w czasie tej wyprawy, też jakoś nie pomagało. Ech... Męka i straty, ot co. Oby to chociaż z jakimś pożytkiem dla ludu było - na nic innego już nie liczył.

Po wylądowaniu na wyspie to musiał sobie jakąś kwaterę znaleźć. W końcu był jednym z ważniejszych członków wyprawy, nie? Swoich kompanów do siebie by wziął, bo w końcu byli jak braty, to się nie ma co... Razem mogą pomieszkać. Żal by ich było na namioty pastwę piachu w galotach zostawiać.
Jeśli dnia stało, to na plażę by jednak wyszedł. Bukłak wina i kompanów wziął i jeńców poszukał. Musiał zapytać, czy jest tam ten, co to w ich statek kamulcem zasranym utrafił. Jakby był i by go wydali, to marny jego los. A jak nie to marny czyjś inny los. Gościa od katapulty czy też innego pirata by wzięli, spętali jak prosię i na plaży pograli w "kto dalej piatem miotnie". Można to robić innymi przedmiotami, jasne... Ale one by tak zabawnie nie krzyczały.
Wziął też łucznika czy tam kusznika jakiegoś zgarnął do zabawy. Pewno by się jaki żołdak zgodził, jak brat lorda prosi i jeszcze wino daje. Taki to miał być sędzią i asekuracją, jakby rzucany "przedmiot" wiać chciał.

Takie rzeczy jak umacnianie obozu i planowanie zwiadów czy ewentualnej obrony to bratu zostawiał.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Gerold Goldberg Pon Sie 17, 2020 7:41 pm

Gdy lord Tarth przełożył na ramiona Gerold odpowiedzialność za akcję ratunkową, Goldberg spiął się niemiłosiernie na myśl o tym, jak sam prawie zginął z ręki, czy tam nogi stołu. To też napędziło go, by w te pędy przekazać rozkazy dalej i dopilnować wszystkiego. Fakt faktem, już wcześniej pomyślano o przeznaczeniu drakkaru na poławianie pływaków, a i żołnierze sami rzucali się do pomagania zamoczonym towarzyszom, gdy tylko widmo ostrzału z pirackich statków rozmyło się na wietrze. Człek z zielonych krain zadowolony był wielce, że wszystko sprawnie się udało, choć jasnym też było, że to nie sobie przypnie order za fantastycznie wykonaną robotę.

Niemal pełnym składem udało się dobić do brzegu. Gerold już sam nie wiedział, czy w razie zasadzki woli być na statku, by łatwiej mieć odpłynąć w razie ataku z lądu, czy wyjść na plażę, gdyby ostrzelano statki od morza, ale ostatecznie wielkim wysiłkiem schował paranoję do kieszeni i wyszedł na wspaniale stabilny pomost. Nie martwił się specjalnie o miejsce do snu, za to, by nie zmarnować stojącego jeszcze słońca, poprosił dwóch uprzejmych panów o przysługę i sam biorąc pod pachę krzesło, patrzył, jak pomagają mu wynieść z kwater jakieś biurko, czy tam byle stolik na zewnątrz. W końcu pogoda była chyba niczego sobie, to można było kulturalnie siąść sobie na słoneczku i we własnoręcznie uratowanej - lub gdyby się ta akcja wcześniej nie udała, to wziętej skąd indziej - księdze, na spokojnie, bez ostrzału nad głową zabrać się za spisywanie tego, co się właśnie wydarzyło. Na sucho, tak jak stanowiły fakty. Pewnie i tak go posądzą o zakłamania, jak napisze, że na kilka galer zmarło piętnastu chłopa, ale trudno. Po godzinie zrobił sobie przerwę na spacer po obozie. Policzył sobie mniej więcej ilu tych piratów dorwali w niewolę, a jak nie mógł się doliczyć, to poszedł zagadać z nadzorcami, czy jak tam wystawiona w tym celu straż chciała o sobie mówić. Za jeden z najwyższych celów stawiał sobie bowiem nie kwiecisty język, a dane. Liczby, ale i krótką oraz zwięzłą relację. Miało powstać coś, w czym znudzony panicz nie będzie ze znudzenia przewracał po dwie strony. A i szybciej się pisało raczej bez ozdobników i ciśnięcia wazeliny patronowi. Kończąc spacer przyuważył jeszcze Rickarda uprawiającego rzut piratem.
- Eh. Kroniki chyba nie potrzebują o tym akapitu.. - stwierdził w głowie i wrócił do mebla. Wieczorem już tylko kolacja, a jeśli nie działo się nic wartego większej uwagi, to najbliższy, jak i odleglejszy czas Gerold poświęcał na spisywanie tomu.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Durwald Durrandon Pon Sie 17, 2020 11:41 pm

Wiadomym było, że kąpiel zawsze dobrą była, umysły chłodziła i rozjaśniała, acz lepsza byłaby taka bitwa porządna, z rozlewem krwi poważnym, przeciwko takim szubrawcom, jak ci piraccy chuje, co pływać tylko potrafili, miast walczyć, niczym mąż dzielny. W sumie Durwald nawet nie miał nic przeciwko, gdyby celność obsługi machin na statkach Lorda Tarth była odrobinę mniejsza, to by chociaż mogli jakiś abordaż przeprowadzić, a tak to kicha. No, ale jak to mówią po kuchniach, mleko się wylało i chuja mogli zrobić, poza pluciem sobie w brodę.
W każdym razie, wyciąganie załogantów i żołdaków poszło bardzo sprawnie, bez większych wypadków. Sam parę razy linę zarzucił, paru gagatków złowił, a i na pokład wciągnął, żeby się tam przypadkiem nie potopili. Potrzebowali w końcu każdego, bo ich „kampania” jeszcze się nie skończyła. Jeśli mieliby powrócić z tak marnymi wynikami, to Arrec zrobiłby im z dup jesień Ery Herosów. Na szczęście, ludzi stracili ledwie piętnastu, za to pojmali ponad dwie setki, chociaż mówiąc szczerze, to książę nie wiedział, na chuj im oni. Znaczy wiadomo, można było ich przepytać, co tam ziomkowie porabiają, ale poza tym to raczej wielu użytków nie mieli. Bo sprzedać ich nie sprzedadzą, tfu, Rudobrody okupu pewno nie zapłaci, a zabić jeńców to przecież niehonorowo.
Tak też dumał jeleń, gdy statki zacumowały przy przystani Rudej Jędzy, celem koniecznych napraw, spytków i odpoczynku, chociaż nawet się spocić nie zdążyli. Dystansowa broń mogła być czasem poważnie wkurwiająca, acz przydatna. Osobiście, Durwald uważał, że najlepiej było sobie pomachać porządnie młotem, rozbić parę zbroi i dopiero wtedy z satysfakcją można paplać o wygranej.
Zszedłszy na ląd, książę postanowił pomóc, tam gdzie mógł, siedzieć bowiem nie za bardzo mu się chciało. Tak więc krzątał się pośród prostaczków, to znosząc łupy w jedną kupę, to przenosząc ciężkie dechy do naprawy statków, żeby tylko zająć czymś ręce.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Cithria Wto Sie 18, 2020 5:25 pm

Nie, zdecydowanie nie - zgodziła się ze słowami Luka spokojnym tonem, powoli lecz stanowczo zmierzając w stronę ich jednostki. Szczęśliwie dla nich, i zapewne dla niemałej ilości pozostałych członków wyprawy, wyławianie ludzi szło im naprawdę sprawie, toteż już po jakimś czasie, wspólnymi siłami zainteresowanych oraz samej Cithri, zakutej w stal kobiecie udało się wejść na pokład. Z tego miejsca rozejrzała się przemoczona po "polu" bitwy, zaciskając usta w wąską szparę. Dość powiedzieć było, że była co najmniej lekko poirytowana tym, że nie miała do tej pory nawet najmniejszej okazji się wykazać. Chyba, że za wykazanie uznać można skuteczną ucieczkę z tonącego statku z giermkiem na ramieniu.
Tak więc wyszło, że na ląd zeszła w nie najlepszym humorze, nie zamieniając słowa z nikim. Nie licząc tylko Luka, któremu poleciła przygotować im jakieś nadające się do spoczynku na nockę miejsce na tej zapomnianej przez Siedmiu wyspie. Sama natomiast przyglądała się pracującym żołnierzom. W tym również zabawiającego się na plaży Rickarda, którego rozrywki na wieczór skomentowała jedynie kwaśną miną. Nie w jej stylu było znęcanie się nad pokonanymi. Ale cóż, o gustach się nie rozmawia.
Rankiem następnego dnia wstała chyba nieco wcześniej niż większość żołnierzy. Toteż wolny czas postanowiła spędzić na plaży, przyglądając się morzu. No i czekała sobie na rozkazy, jak to na rycerza niskiej rangi przystało.
Cithria
Cithria

Liczba postów : 121
Data dołączenia : 14/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Mistrz Gry Wto Sie 18, 2020 9:50 pm

11/04/10PZ

Piraci musieli być w okropnym stanie psychicznym, ponieważ wielkiego oporu nie stawiali zwycięzcom. Wręcz przeciwnie... Rickardowi szybko wskazano jakiegoś członka obsługi machin, chociaż nie wiadomo było czy to na pewno był ten właściwy. Inni piraci natomiast sprawnie pomagali w naprawie okrętów, a że znali się na tym nieco lepiej niż poborowi z Tarthu, to prace miały iść znacznie szybciej. Innych ludzi na wyspie nie było poza jakimiś może miejscowymi wieśniakami, trochę ich było w tej wioseczce, ale zwiali. Piraci nie tykali takich, ponieważ przydawali się coby świadczyć różne usługi, kiedy zatrzymywali się w takich kryjóweczkach. O żadnych zakopanych skarbach nikt nic nie wiedział, o ukrytych inaczej też nie, to wszystko były jakieś mity i bujdy, w które wierzyli tacy co z morzem mieli zazwyczaj niewiele do czynienia. Trochę ich za to poszło na dno z pirackimi łajbami i trupami.
Naprawa zakończona miała być za półtorej dnia, a okręty wysłane na opłynięcie Rudej Jędzy wrócić miały po dniu. Nie znalazły nic godnego uwagi. Dwie wioseczki rybackie, które zostały sprawdzone i niewątpliwie nie były kryjówkami żądnych krwi i złota wilków morskich.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9625
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Edwyn Tarth Wto Sie 18, 2020 11:28 pm

11-12/04/10 PZ

Gdy okazało się, że piraci są chętni do współpracy, Edwyn odpuścił sobie nawet męczenie ich psychicznie i fizyczne, próbując wyciągnąć niepotrzebne mu informacje o rzekomym skarbie. Niemniej z zainteresowaniem i uśmiechem na ustach, popijał ale z bukłaka i oglądał, jak jego brat "przesłuchuje" jednego z inżynierów z pirackiej załogi. Po znalezieniu pirackich rzemieślników, początkowe szacunki spędzenia czasu na wyspie, zmniejszyły się, dzięki czemu już następnego dnia w południe można było wyruszyć w drogę powrotną do domu. W końcu, raporty statków zwiadowczych i ludzi wysłanych wgłąb wyspy, nie przyniosły żadnych ciekawych informacji, także należało się spodziewać, że piratów albo tutaj już nie było, albo bardzo dobrze się chowali.
Dwunastego dnia tego księżyca, w południe skończono naprawiać statki i były one gotowe do rejsu. Nie było czasu do stracenia, Edwyn zarządził złożenie obozu i zaokrętowanie się na jednostki. Jeśli — według doświadczenia marynarzy i Tartha — pogoda była dobra na rejs, wyruszyli w stronę Północnych Stopni. Po drodze się jednak rozdzielili na mniejsze grupy, po trzy statki, przy czym za lordem podróżowała zarówno galera, jak i drakkar, który służył w wiadomym celu. Wszyscy mieli spotkać się za trzy dni w bazie, którą wcześniej zastali spaloną. W razie kłopotów statki miały od razu się tam skierować. Priorytetem było przejmowanie wrogich okrętów, ich zawartości i branie jeńców, jednak w przypadku beznadziejnej sytuacji, kapitan statku miał prawo zniszczyć wrogi okręt lub się wycofać. Miano również wypatrywać galer innych lordów, a także drakkaru z Ser Rufusem i kierować ich do wspomnianej bazy.
Edwyn Tarth
Edwyn Tarth

Liczba postów : 272
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Sie 19, 2020 12:13 am

Z nieco przymuszoną pomocą od pojmanych, pirackich załóg, naprawa statków poszła znacznie szybciej. Skrócili czas odbudowy o połowę, co było bardzo dobrym czasem, według skromnego zdania Durwalda. Nim się obejrzeli, ponownie pakowali zapasy i ładunek na statki, gotowi do wypłynięcia. Tym razem, strategia była inna – mieli rozdzielić się na mniejsze grupy i polować, niczym prawdziwe wilki morskie, trochę tutaj ściągając taktykę od swoich ofiar. Zdecydowanie zadowoliło to księcia, albowiem dawało to większą szansę na prawdziwą bitkę, której zdecydowanie mu brakowało w tej całej wyprawie.
Postanowił więc, iż dołączy do innej grupy, miast płynąć wraz z Edwynem i jego ludźmi. Oczywiście, rola, jaką piastował w królestwie Burzy, czyniła z niego dowódcę całej wyprawy, acz już przedtem postanowił wyjaśnić z kapitanami statków, jak będą działać, żeby mieć najlepsze efekty.
- Na bitwach morskich się szczerze nie znam, jeno bitka mi w głowie. – przyznał przed mężczyzną, kiedy statki już wypłynęły z przystani, ruszając na północ Stopni. – Tak więc to pozostawiam wam, dobry człowieku. Doprowadźcie mnie burta w burtę ze statkami piratów, a szepnę o was dobre słówko Lordowi Tarth.
Zapewnił. Gotów był poprowadzić załogantów do abordażu, kiedy drewniane dechy już opadną i przyjdzie czas walczyć wręcz. Oczywiście, nie miał zamiaru zmieniać swego abordażowego uzbrojenia. Napierśnik, salada, miecz i tarcza, oraz w razie czego, młot wiszący na plecach. Taki ekwipunek był zdecydowanie najlepszy w walce na morzu, przynajmniej dla niego samego. Tak zrobiwszy, dołączył do Lamberta Graftona, którego zabrał ze sobą. Preferował walczyć z nim ramię w ramię, mieć go na oku i w razie czego osłonić. Czułby się okropnie, gdyby zginął, lub został ranny, a on nie mógłby nawet tego zauważyć.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Rickard Tarth Sro Sie 19, 2020 8:38 am

Przesłuchiwał?... Przesłuchiwał... Hmmm... Nie, raczej nie przesłuchiwał. To znaczy jakby tam pirat miał coś o swoich konfratrach i innych pirackich ostojach do powiedzenia, chętnie by go wysłuchał i podał wieści dalej. Niemniej, jeśli śpiewać nie chciał, to wiele to rycerza nie obeszło. On tylko sport uprawiał i ciśnienie z siebie spuszczał, nie zakopanych skarbów szukał. Zresztą i tak nikt nic się o nich nie dowiedział, bo i ich nie było. Nie dziwota zresztą, w końcu pirat taki to morski bandzior a bandzior jak ma, to wydaje a nie po krzakach chowa. Ewentualnie, jak rozumny bardziej, to dużą kwotę zainwestuje. Lepiej to burdelik sobie jakiś sprawić czy inne wsio i żyć z tego, niźli w stare lata dalej trakty przemierzać z nadzieją, że ty ich a nie oni ciebie. Tak przynajmniej większość ludzi chyba działała, bo on to akurat walczyć najmocniej lubił i walcząc zdechnąć by wolał, niż powoli się w niedołęstwo staczać, choćby wino i cycki przy tym miały mu towarzyszyć.

- Jak rozumiem, braciszku, ja i moi ludzie z Tobą mamy płynąć, ha? - Zapytał przy okazji, od tak by coś zagaić, skoro już się na siebie napatoczyli. Odpowiedź raczej znał - on i trzech bitnych ludzi z Ziem Burzy miało iść z Edwynem. Zaś jeśli szło o to, jak walczyć chcieli to cóż... Swoim nie mówił, jak robić to mają. Znają siebie i warunku, dorośli są i coś we łbie mają. On sam walczył w tym, co mu się ostało. Jeśli zaś o to się rozchodzi, gdzie walczyć mieli, to Edwyn decydował. Oby wokoło niego proponował. Skupić siłę w jednym punkcie i uderzyć na wroga, wycinając sobie drogę do wrogiego kapitana, by w trymiga opór złamać i rzezią krwawą, i dowódcy ubiciem.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Gerold Goldberg Sro Sie 19, 2020 7:06 pm

Noc na brzegu była dla Gerold niespokojna. Szum fal przekształcał się w wizg rozrywanych na strzępy okrętów, odgłosy ptactwa mutowały w wycie przygniecionych drewnem i topiących się, a widok rzucanego, związanego pirata odcisnął się wymyślnym koszmarem, gdzie Rickard karmił ludziną jakieś wodne monstra. Źle Goldberg sypiał na tej wyspie, oj źle. A pewnikiem miało to związek nie z wyspą jako taką, a wydarzeniami uprzednimi. Skłonny wierzyć, że potopi się tu w tym lub następnym starciu, ze słowa przez to nie wywiąże a i profitów nie otrzyma, o życiu straconym nie wspominając.

Goldberg miał zamiar zapakować się na statek wraz z lordem Tarthem, by być na wyciągnięcie ręki oraz.. fakt faktem znajdować się w największym skupisku sojuszniczych statków. Najlepsze z tego było, że większość strat czyniły skalne bloki i inne pociski miotane z potężną siłą, a rycerstwo cierpiało ogromny niedosyt wrażeń. Dziw bierze, że między sobą nie tłukli się na statku dla wprawy.
Gerold Goldberg
Gerold Goldberg

Liczba postów : 320
Data dołączenia : 12/08/2020

Powrót do góry Go down

Wybrzeża Rudej Jędzy Empty Re: Wybrzeża Rudej Jędzy

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach