Przedpola Banefort

W przeciwieństwie do lorda Goodbrothera, który postanowił zaatakować Turnię szybo i gwałtownie, poświęcając setki swoich ludzi podczas szturmu, lord Wynch był rozsądnym człowiekiem. Po ogołoceniu okolicy z wszystkiego co cenne i umocnieniu swoich pozycji nakazał szykować powoli szykować sprzęt do uderzenia na zamek. Kryty taran, dziesiątki osłon, drabiny oraz katapulty, które miały zmiękczyć trochę obrońców. Po ponad dwóch tygodniach i utworzeniu jednego wyłomu, Żelaźni Ludzie w końcu mieli zdecydować się na uderzenie. W końcu ich atak na pewno nie pozostał niezauważony, nie wiadomo kiedy lannisterskie ścierwo zbierze się by ruszyć na odsiecz obleganym.

Początek ataku nie był pomyślny dla najeźdźców. Ostatnie deszcze namoczyły ziemię utrudniając marsz, zwłaszcza z machinami, i wystawiając Żelaznych na ostrzał łuczników z Banefort. Pierwsze próby uderzenia na wyłom oraz mury również okazały się kosztowne. Po trudnym podejściu losy bitwy zaczęły się jednak powoli odwracać. Żelaźni Ludzie wykazywali się o wiele większą zaciekłością, a pośród swoich szeregów mieli wielu weteranów, którzy nie raz przelewali już krew ludzi z zielonych krain. Lord Wynch niewątpliwie znał się też na sztuce wojny lepiej od Baneforta, posyłając swoich ludzi tam, gdzie mieli okazję zdziałać coś pożytecznego, podczas gdy lord z Zachodu wydawał się raczej zagubiony.
O ile żołnierze Zachodu na murach dawali radę odpierać najeźdźców, to walka w wyłomie nie szła po ich myśli. W pewnym momencie Żelaźni naparli zdecydowanie na obrońców i przełamali ich szyki, wdzierając się na dziedziniec. Lord Banefort nakazał odwrót do wnętrza zamku, acz wykonanie tego rozkazu nie było łatwe... Wyspiarze prowadzeni przez swoich weteranów brutalnie rozprawili się z pozostałymi obrońcami, wielu zarznięto podczas odwrotu, zaś pozostałych podczas krwawych walk na korytarzach i w komnatach.

Po bitwie Żelaźni Ludzie ograbili zamek i podpalili go przed udaniem się w stronę swoich okrętów. Jednego jednak nie osiągnęli - lord Banefort jakimś cudem im się wymknął...