Burdel "pod upadłym Słońcem"

Weszli do meliny, a Asher od razu wypatrzył wolny stolik. Co zresztą nie sprawiało mu wielkich kłopotów, bo klientela do najliczniejszych nie należała. - Jakieś dobre piwo - rzucił Sworn, przywołując do siebie jakiegoś pracownika przybytku. Rozsiadł się wygodnie na zajętym miejscu. W pomieszczeniu panował półmrok, a delikatne światło pochodziło od wiszących na ścianach pochodni. - Bałbym się na Twoim miejscu - powiedział Asher i zaśmiał się, nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy. - Jeśli szybko czegoś nie wymyślisz, to tej bandzie debili nieprędko wbijesz do głowy co mają robić. Ucieczka to może być Twoje najlepsze wyjście - powiedział i znowu się zaśmiał. Tymczasem ktoś przyniósł mu i jego towarzyszowi alkohol, które zamówili. - Sam zastanawiałem się, czy nie wyjechać. Może i przyjemnie tu macie, ale brakuje mi jakiejś akcji, przygody, no i przede wszystkim zarobku. Poza tymi Twoimi zabawami z końmi, nie mam co tu robić. Nudzę się. To chyba nie dla mnie.