Trakt Oceaniczny

Pośród lasów w okolicy Crakehall, które sąsiadują z wybrzeżem Morza Zachodzącego Słońca, a tym samym z Traktem Oceanicznym, osiadła spora i wyjątkowo złośliwa grupa rozbójników. Banici ci nie szczędzili sił w uwalnianiu podróżujących traktem handlarzy oraz zwykłych wędrowców od ich kosztowności oraz wszystkich przydatnych towarów, a chętnie też gwałcili mniej brzydkie kobiety jeśli jakieś nawinęły się pod rękę. Zdarzyło im się nawet zaatakować niewielki patrol ludzi miejscowego lorda, których niefortunnie było jedynie trzech. Dwóch zginęło, trzeciego zaś porwali. Wkrótce powrócił on na zamek nagi i związany, jadąc przewieszony przez grzbiet swojego konia. Jedyne co posiadał to swój zmięty w kulkę i obszczany tabard z dzikiem Crakehallów wepchnięty w usta. Jedna grupa rozbójników może nie była wielkim kataklizmem, ale mogła mieć niewielki i niekorzystny wpływ na okolicę.

Występki banitów bardzo rozgniewały kasztelana Crakehall, który po otrzymaniu w podarku swego poniżonego żołnierza postanowił stanowczo zareagować. Patrole zostały wzmocnione, kilka grup zbrojnych z łowczymi ruszyło przeczesywać lasy, a i pułapkę zastawiono na rozbójników. Wkrótce szajka została pochwycona. Połowa bandytów padła w walce, druga zaś została powieszona po pobliskich wioskach ku uciesze gawiedzi. Problem banitów został szybko i skutecznie rozwiązany, natomiast ich łupy - odnalezione w ukrytym w leśnej gęstwinie obozowisku - szybko znalazły dobry użytek w rękach miejscowego zarządcy. Wypłacono odszkodowania poszkodowanym kupcom jacy przetrwali napady, aby ci dalej prowadzili swe podróże handlowe przez tereny Dzików. Natomiast złoto oraz kosztowności martwych ofiar przysłużyły się kilku drobnym inwestycjom na terenie domeny lorda Lerrisa. Crakehallowie pokazywali ostatnimi czasy prawdziwy talent do rozprawiania się z różnego rodzaju zdrajcami, spiskowcami i banitami. Ciekawe...