Przedpola zamku

- Lordzie Darry! Nie ma nawet pewności, że Uzurpatorka maszeruje na twój zamek! A wracając na północ stracimy cenny czas i element zaskoczenia nad Lyonelem! - Rąbnęła zdenerwowaną pięścią w stół, a potem złapała jego brzegi i wywróciła wściekła. Była wściekła. Czemu każdy robił jej pod górę?! Czemu jej ojciec-tchórz zbiegł do Essos?! Czemu!? Miała ochotę zabić Dennysa tu i teraz! Wyrwać mu język, wydłubać oczy i ściąć głowę! Omiotła swoim wściekłym spojrzeniem zebranych. Nawet nie zdała sobie sprawy z tego co robi. Odetchnęła głęboko raz, drugi, a potem odchrząknęła. - Nie możemy rozdzielać naszych sił i dać się pobić kawałek po kawałku. Nieważne czy przez Koniec Burzy, czy tą francowatą kurwę. - Spojrzała się raz jeszcze z wściekłością na Dennysa. Wielki jej lord... Ten, który nie robił jej problemów, teraz robił je wciąż... Niech go Inni porwą. - Muszę mieć Antlers i Buckwellów po swojej stronie. Dość złego się stało, że nie mam Mormontów i oparcia w Białych Murach... - Dotknęła skroni swojej głowy i zaczęła je intensywnie masować, starając się zebrać myśli. - Jakieś pomysły co powinniśmy zrobić? Jesteście od radzenia, więc radźcie! A ty, lordzie Darry, jeśli masz zamiar radzić natychmiastowy powrót na północ... Powstrzymaj się, proszę. - Jeśli lordowie mieli coś do powiedzenia, to zdecydowała się ich wysłuchać i rozważyć ich słowa, a następnie przedstawić swoją propozycję. W innym wypadku sama zasugerowała dalsze działania.
- Shireen postawiła nas w ciężkiej sytuacji... - Popatrzyła się gniewnie na Denysa. Prawda była taka, że to on postawił ich w tej sytuacji. -Antlers musi zostać przez nas opanowane. Proponuję by Lord Whent, udał się do Buckwella ze skromną częścią naszych sił - Będzie miał on przekonać lorda do lojalności, a także wzmocnić zamkowy garnizon. Jeśli zaś Lyonel się stawi pod zamkiem, to wytrzymać dostatecznie długo aż przybędziemy z odsieczą. Jeśli trzeba, to udzielisz lordowi rad co do obrony. Zamek ma się utrzymać do naszego powrotu! Proponuję ci jednak samemu się tam nie zamykać, możesz się nam przydać...Jeśli Shireen będzie pod Darry, to ją rozbijemy i zawrócimy natychmiast na południe. Jeśli zaś jej tam nie będzie... - Popatrzyła się wściekle na Darry'ego. Jeżeli zmarnuje tyle czasu na kluczenie między zamkami, bo się bał o swój dom bezpodstawnie, to nabije go na pal.

Nie potrzebowała uspokojenia, sama się opanowała dość szybko. Nie była w końcu wariatką, która potrzebowała pomocy za każdym razem, gdy się denerwowała. Odtrąciła więc Quentyna, który starał się ją uspokoić ze słowami, że nic jej nie jest. Nie potrzebowała niańki. Dość złego się stało, że straciła nad sobą kontrolę. Widziała to po reakcji jaką wywołała. Ciekawe, czy przeszło im przez głowę, że nosi sobie pierwiastek szaleństwa swego dziadka i pradziada. Zlustrowała ich uważnie, zatrzymując się dłuższą chwilę na Whencie. Być może... "Naradę" przerwał im giermek, który na życzenie Dennysa ogarnął bałagan, którego narobiła, wkrótce zaś wrócili do rozmowy.
- Na Maidenpool? - Spojrzała się na mapę z uwagą. - To stąd kawał drogi...Osiem, może dziesięć dni. Z drugiej strony, za kilka dni marszu, znajdziemy się idealnie między Maidenpool, Sow's Horn i Darry. I najprawdopodobniej wtedy się wszystko wyjaśni. - Wysłuchała słów kolejnych lordów z uwagą. Większość tego co mówili wydawało się jej dość rozsądne. - Lordzie Whent, w kwestii sił musisz rozmówić się z Luthorem. Pewnym jest, że Buckwell najpewniej stracił sporą część swoich sił w walkach na południu więc jego zamek może mieć braki w obrońcach, musisz też mieć odpowiednią świtę... Albo zrobić wrażenie elokwencją i pewnością siebie... Pewnie minimum, to kilka setek, który wymiernie wzmocni obronę jego warowni. Na miejscu możesz też się rozejrzeć za Lyonelem. Ale jak powiedziałam, Luthor będzie wiedział najlepiej jak ci pomóc w tej kwestii. - Potem jej uwaga została skupiona na lordzie Roote. - Byłabym chętna przekupić jej najemników, byleby ściągnąć ich pod moje skrzydła. Pozwoliłabym im nawet złupić Królewską Przystań, ale nie mam pieniędzy. Skąd miałabym je mieć? - Spojrzała się po lordach, szczerze wątpiła, że byliby gotowi się zrzucić na pokrycie kosztów przekupstwa żołnierzy Shireen. Szczerze wątpiła. - Myślałam co prawda nad pozyskaniem środków pieniężnych... Żelazny Bank w Braavos lub myryjskie czy tyroshkie kompanie handlowe mogłyby nam udzielić pożyczki, ale jest jeden problem - Jesteśmy odcięci. Duskandele, Królewska Przystań, Maidenpool, wszystko w rękach wroga. Nie wątpię, że Żelazny Bank byłby w stanie dostarczyć nam pieniądze, nikt nie ośmieliłby się tknąć ich wysłannika, ale ktoś musiałby do nich dotrzeć... Może w Królewskiej Przystani byłby ich wysłannik. Może. Ale i tak upłynęłoby dużo czasu, co nie zmienia faktu, że można byłoby spróbować... Gdybym tylko miała odpowiednią osobę do udania się do stolicy lub za Wąskie Morze. - Jeśli lordowie mieli jakieś sugestie bądź zdanie na ten temat, to ich wysłuchała. W innym wypadku musiało to pozostać tylko w sferze pomysłów. Nie miała nikogo odpowiedniego, kto byłby w stanie prowadzić negocjacje w jej imieniu. Jeżeli więc i sami lordowie nie mieli nikogo do zaoferowania lub nie poparli jej pomysłu, to mogła go sobie odpuścić. - Co zaś się tyczy reszty twych pomysłów, zrobimy tak jak mówisz. Ruszymy na północny-wschód. Za jakieś cztery-pięć dni znajdziemy się idealnie między Białymi Murami, Maidenpool i pozostałymi zamkami. Wyślemy też posła do Sow's Horn i zwiadowców - Im szybciej dowiemy się gdzie jest Shireen, tym lepiej. Tak samo jak i żołnierzy, którzy skrzyknęliby dodatkowych ludzi. Może i powiększymy swe szeregi choć o kilka setek, zawsze to dodatkowe siły. - Wzruszyła ramionami - Mam na swoich usługach błazna, dość bystry jak na wykonywany zawód. Mógłby ruszyć z żołnierzami i ośmieszać Shireen. Może to odrobinę ułatwi im zadanie. - Zamyśliła się na moment. - Co do naszej ostatniej rozmowy, lordzie Roote, zdecydowałam się, że wygospodaruję pół tuzina złotych płaszczy z mojej świty. Myślę, że ser Alran, który najlepiej się zna na mojej ochronie, będzie w stanie wytypować dość bystrych, a przede wszystkim lojalnych ludzi. Wyślemy ich dwójkami do Królewskiej Przystani, choć raczej bez ich umundurowania, rzucaliby się w oczy tak daleko od stolicy. Wypytają się o sytuację i wykonają inne zadania o których rozmawialiśmy.

- Dobrze. - Skinęła głową do Whenta i Roote. - Co prawda Torrhen mówił, że nie powiadomi Jeleni o naszym położeniu, ale zawsze to lepiej dmuchać na zimne. Proponuję więc byś pojechał kawałek z nami Symonie i potem odbił w kierunku Antlers bądź wyprawił się z ludźmi pod osłoną nocy. Przynajmniej tyle możemy zrobić by ukryć nasze plany przed Lyonelem. Zrobisz jednak jak uznasz za najbardziej rozsądne, w końcu znasz się na tym znacznie lepiej ode mnie... - Wydawało się, że wszystko zostało już dopięte na ostatni guzik, kiedy to Dennys zdecydował się zwrócić swoją uwagę chrząknięciem. Zwróciła na niego swoje oblicze. Wciąż była na niego zła, szczęściem jednak zdołała się już uspokoić i nie gromiła lorda wzrokiem, przynajmniej nie tak jak do tej pory. Jednak po jego propozycji twarz się jej nieco wypogodziła i spojrzała z zainteresowaniem na pozostałych lordów. Wszystkim tutaj przyobiecała już tyle rzeczy, że zaciągnięcie pożyczki u jednego z nich ze spłatą po wojnie, nawet z procentami, nie wydawało się jej wcale inną obietnicą. Gdy już pokona Baratheonów, odzyska Królewską Przystań i tron, będzie się martwiła wtedy wypełnianiem wszystkich postanowień i układów, które zawarła, w tym spłat zadłużenia. Jeśli zaś zdołaliby przeciągnąć chociaż część najemników Shireen na swoją stronę, to zawsze było to mniej ludzi po jej stronie, łatwiejsza bitwa dla nich i dodatkowe mięso, które rzucą na Lyonela. Czyż nie mogło być lepiej? Pewnie, że mogło, ale nie miała zamiaru narzekać. Będzie dość czasu na biadolenie jeśli przegra wojnę i zostanie zamknięta w Dziesięciu Wieżach... Albo w jakimś zapchlonym lochu Końca Burzy.... Brrr! - Cóż... Nie pozostaje mi w takim razie nic innego jak przyjąć twoją hojną ofertę, lordzie. Na słowie Żelaznego Tronu można polegać, było to udowadniane wiele razy. Po wojnie wszystkie zobowiązania zostaną spłacone, a umowy wypełnione. Cóż... To chyba wszystko, zgadza się? Czy może jeszcze powinnam się czymś zająć? - Spojrzała się po zgromadzonych. Jeśli nie, to nie miała potrzeby im przeszkadzać w dalszym planowaniu, już w większych szczegółach, dalszych ruchów. Nie znała się na dowodzeniu, więc zostawiała to im...