Port Wschodniej Strażnicy

Lord Gaemon Targaryen nie miał zamiaru długo trzymać Sebastiona w swoim lochu. Bo i po co? Wkrótce lord Gulltown został wyprowadzony z cel i zakuty w kajdany zaprowadzony został na okręt, który zabrać go miał na Mur. Płynęło z nim kilku zbrojnych Smoczego Lorda, którzy mieli dopilnować, aby na pewno tam dotarł. Niektórzy powiedzieliby, ze marna to obstawa. Co jednak Grafton miał zrobić? Na zucha i wojaka nie wyglądał, a obecnie nie posiadał ani złota, ani ludzi, a i pewnie miasto wkrótce utraci. Tak więc - żeglowali. Na miejsce dotarli bez żadnych przygód, chociaż nie byli świadomi nawet jak blisko takowych mogli przepłynąć.
Na miejscu ludzie ze Smoczej Skały rozmówili się z dowódcą Wschodniej Strażnicy, po czym wyprowadzili Sebastiona spod pokładu i zdjęli mu z rąk kajdany. Ręce miał od nich obtarte, może nawet zostaną jakieś ślady na przyszłość, a bycie w końcu wolnym przyniosło mu wielką ulgę.
- Witamy na Murze, he... - przywitał Sebastiona odziany w czerń mężczyzna, który był dowódcą zamku. Ton głosu miał wesoły, uśmiechał się serdecznie, ale w jego oczach było coś, co budziło w Graftonie niepokój. Wyglądał jakby miał trochę nierówno pod sufitem... - Zobaczy lord, że mu się tu spodoba - zapewnił. - W końcu nigdzie nie jest lepiej niż pośród braci.
Lord Dowódca Wschodniej Strażnicy wyglądał na postawnego chłopa, chociaż wzrostu był średniego, a okrągłości jego brzucha były lekko zarysowane nawet pod grubym ubiorem. Nie był stary, ale jego ciemnobrązowe włosy oraz brodę przetykały już siwe pasemka.
- Żyłeś nad morzem, to zostaniesz z nami - oznajmił Sebastionowi. - Przyda nam się tu ktoś, kto zna się na łajbach, a po ataku Dzikich potrzebujemy rekrutów, aby odbudować pełną siłę Wschodniej Strażnicy.
Ludzi Smoczego Lorda to co się działo z Sebastionem dalej już nie obchodziło, więc, o ile nikt ich nie zaczepiał czymś co by zwróciło ich uwagę, odeszli z powrotem na okręt, aby szykować się do drogi powrotnej. Piździło tu strasznie i chcieli jak najszybciej wracać na Smoczą Skałę.

Żadnego statku Nocnej Straży na chwilę obecną w porcie nie było. Wszystkie wypłynęły na dłuższy rejs w celu unieszkodliwienia licznych łódek Dzikich, które ostatnimi czasy próbowały przepłynąć przez okoliczne wody. Bracia byli więc zdziwieni, kiedy dostrzegli kilka okrętów zbliżających się do ich portu. Natychmiast posłano gońca do dowódcy, a także postawiono na nogi kilku dodatkowych strażników, aby ktoś wyszedł na przystań i zobaczył kogo to do nich przywiało. Symboli z daleka nie poznawali, ale może ktoś wynajął kilka jednostek z Essos do transportu więźniów lub jeńców na Mur?
Jak wielkie było zdziwienie Czarnych Braci, kiedy ich ludzie na pomoście zmienili się w jeże naszpikowani strzałami, a machiny na okrętach uderzyły w ich zabudowania. Pojebani jacyś... Kto normalny z południa atakował Nocną Straż? Twór apolityczny, zapewniający wspaniałe miejsce do usuwania niechcianych indywiduów, a do tego strzegący krain przed inwazjami Dzikich, snarków oraz grumkinów! We Wschodniej Strażnicy wzniosły się okrzyki i zagrały rogi - atak! Niby nie byli to Dzicy, ale sygnał jak na nich poszedł, bo w końcu co innego mieli zagrać? Zwiadowcy nie wracali, a o nadpływających z południa na dromonach Innych nikt chyba nie słyszał.
Dźwięki rogów i zamieszanie z oddali usłyszeć mógł również Kjolv, którego siły szykowały się do natarcia. Najwyraźniej czas był na wkroczenie do akcji, jednak niefortunne zgranie w czasie sprawiało, że Czarni Bracia mieli czas na reakcję nim dotrą do nich przebywający na lądzie Synowie Wojny.

Tymczasem wewnątrz zamku Sebastion Grafton, wraz z innymi rekrutami, dostał rozkaz pędzić po łuk i strzały do zbrojowni, i szykować się na dziedzińcu!

*Kjolv jeżeli chce coś pisać możne na Przedpolach;
*Sebastion jeżeli chce robić coś ponad rozkazy lub jakoś skomentować sytuację może pisać na Dziedzińcu.

Maester