Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ogrody

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Ogrody Empty Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Pią Maj 15, 2020 6:46 pm

***
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Pią Maj 15, 2020 7:01 pm

10/02/10 PZ, wczesny wieczór


Przybycie wcześniej miało swoje plusy, ponieważ Findis miała teraz kilka chwil wolnego. Oczywiście nie mogła przebywać całkowicie sama, bo rodzice zaraz by dostali napadu histerii, ale przynajmniej nie zmuszali jej do przebywania w swoim towarzystwie. Toteż odpocząwszy po podróży, oświadczyła parze królewskiej, iż idzie się przejść do septu. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu Findis często całe dnie spędzała na modlitwie. I rzeczywiście najpierw księżniczka w towarzystwie kilku dwórek wybrała się do septu. Kiedy dziewczęta były dalej skupione na modlitwie, Findis zabrała swoją najukochańszą Elię i zostawiły resztę panienek w świątyni. Arrynówna miała dziwne przeczucie, że część z tych dziewek jest nasłana przez ojca lub matkę i opowiada im wszystko, co ich córka robi. Tylko że życie Findis raczej nie było za ciekawe, a skoro nie było nic ciekawego do oglądania, to księżniczka równie dobrze mogła sobie pójść.
Po drodze dziewczęta spotkały Jaskra, który namówił je na odwiedzenie ogrodów. Może nie były one nadzwyczajne, ale przynajmniej ciche i spokojne. Będąc na miejscu, Jaskier zaczął komponować nową balladę, natomiast Elię zmorzył sen. Findis znowu została sama ze swymi myślami. Usadowiwszy się na wysokim murku, ściągnęła lekkie pantofle, w które założyła tuż po przybyciu do Gulltown. Machając zgrabnie nogami, nuciła sobie coś pod nosem. Teraz przynajmniej była szczęśliwa. Gdyby nie potężny siniak na lewej nodze z wielką chęcią zatańczyłaby wśród woni kwiatów i cichutkiej muzyki Jaskra.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Pią Maj 15, 2020 9:47 pm

Po długim namyśle Melody stwierdziła, że czas na siebie założyć coś ładnego. Niestety, wciąż nie była to suknia, ale bardzo ładna koszula i eleganckie spodnie, oraz szykowne buty. Wolała zachować ciekawszy ubiór na ucztę. Już miała plan co do swego uczesania. W końcu to była jej ulubiona część strojenia się. Resztę mogłaby pominąć.
Dziewczyna chciała przemknąć przez korytarze i spokojnie dotrzeć do ogrodów. Po małych oględzinach dowiedziała się, gdzie kto jest. Wydawałoby się, że nikogo po drodze, ani na miejscu, nie spotka.
Po krótkiej i uważnej wędrówce, dotarła do celu. Szła tak z lutnią w ręku i beztrosko nuciła pieśń, którą ostatnio ułożyła. Kierowała się do swego ulubionego miejsca. Była zbyt zajęta sobą, by zauważyć, że ktoś tu jest. Nie usłyszała jak Findis nuci, ani jak nieznany jej bard coś powoli komponuje. Dopiero kiedy stanęła z nimi prawie twarzą w twarz, ocknęła się. Szybko zamilkła.
- Witaj Pani - odpowiedziała po chwili zastanowienia. - Jakiż to miły mamy wieczór. Idealny na spacer po ogrodach - uśmiechnęła się ciepło, ukrywając lekkie zażenowanie.
Nie spodziewała się jej tu spotkać. Dostała zupełnie inne informacje co do aktualnej lokalizacji Arrynów.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Waymar Lynderly Pią Maj 15, 2020 11:54 pm

W końcu preludium turnieju dobiegało ku końcowi. Nastała wigilia pierwszego dnia zmagań, a zamek stał się o wiele bardziej ruchliwy, od kiedy pojawiła się w nim świta Króla. Lynderly cieszył się, że w końcu nie był jedynym gościem na miejscu i nie przyciągał już właściwie żadnej uwagi. Wszakże kim był w porównaniu do Króla Doliny, nikim ważnym. Z uwagi na jutrzejsze rozgrywki, pozwolił większości ze swych ludzi, udać się na spoczynek wcześniej, tak by jutro byli w pełni sił i gotowi do rywalizacji. Kiedy więc zdecydował się na wieczorny spacer i opuszczenie swych komnat, zamiast zwyczajowej eskorty złożonej z trzech rycerzy towarzyszył mu tylko milczący, lecz zawsze gotowy do obrony swego pana Ser Brandon, postawny niczym niedźwiedź, gotów pochwycić w swój uścisk każdego, kto zechciałby narazić się jego mocodawcy. Za cel obrał miejsce, które nie odwiedził jeszcze ani razu od początku swego pobytu w Gultown. Początkowo chciał, by w Ogrodach towarzyszyła mu Dynah, zniknęła jednak ze swych komnat, a Lord nie miał czasu ani ochoty jej szukać. W Snakewood nie było ogrodu, zamek był surowy i stworzony na modłę włości jego pana, był pełen łowieckich pamiątek i pamiątek po licznych osiągnięciach jego przodków, próżno było w nim jednak szukać delikatnego piękna czy subtelności. Tym bardziej ciekawił go wygląd zielonych terenów w zamku Graftonów.
Kiedy dotarł na, miejsce wcale się nie zawiódł, choć nie wiedział zbyt wiele o tym, jak powinien wyglądać ładny ogród, to wydawało mu się, że ten może spełniać ewentualne wymagania. Kiedy tak przechadzał się między kwiatami, w ciszy wdychając ich przyjemny zapach i delegując się rześkim, wieczornym powietrzem usłyszał znajomy głos, w którego kierunku zdecydował się skierować. Kiedy Melody znalazła się w zasięgu jego wzroku, okazało się, że nie była sama. W towarzyszącej jej pannie rozpoznał księżniczkę Findis. Czuł się nieco niepewnie, był bowiem ubrany dość frywolnie, biorąc pod uwagę, to z kim przyszło mu się spotkać. Miał na sobie wysokie skórzane buty, w które wpuszczono bufiaste spodnie o odcieniu głębokiej czerni, jego pierś zakrywała luźna biała koszula, jak większość jego garderoby przyozdobiona haftem węża, podkreślającym jego przynależność. Nawet jego włosy, na ogół rozpuszczone i opadające na ramiona, były związane dla wygodny z tyłu głowy, odsłaniając w ten sposób większą część jego twarzy. Przez chwilę rozważał nawet niewłączanie się do rozmowy, kiedy jednak został dostrzeżony, nie miał wyboru i musiał do nich dołączyć. Brak reakcji byłby afrontem zdecydowanie większym niż frywolny ubiór. Energicznym krokiem podszedł do obu panien, a kiedy znalazł się już wystarczająco blisko, skłonił się kolejno, z zachowaniem hierarchii, księżniczce, a następnie Melody. To samo też uczynił Ser Brandon, on jednak czekał z odgięciem swego karku na sygnał swego Lorda. Mimo tego zwrócił się najpierw do rudowłosej.
-Pani Melody, miło mi znów cię zobaczyć- To powiedziawszy, posłał jej delikatny uśmiech, jednak nie zwlekając zbyt długo, zwrócił się w stronę jej towarzyszki. Zapewne w bardziej oficjalnej sytuacji, ucałował by jej dłoń, jeszcze za nim wydobył by z siebie słowo, aktualne spotkanie nie wydawało mu się jednak takim, które by tego wymagało.
-Pani, nie mieliśmy wcześniej okazji. Jestem Waymar Lynderly, chorąży twego ojca... - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów pozwolił swej tarczy na wyprostowanie się i dał mu delikatny znak ręką, by nieco się oddalił i pozostawił ich samych sobie. Nie przystroiło by uzbrojony mężczyzna przebywał tak blisko księżniczki. -Mam nadzieje, że moja obecność nie wadzi szanownym paniom? Chciałem jedynie zobaczyć słynny ogród Graftonów wieczorową porą i choć sam ogród jest wyjątkowo piękny to zarówno ty Księżniczko, jak i ty Melody, zdecydowanie owe piękno uzupełniacie.- Oczywiście młody Lord nie byłby sobą, gdyby nie zdobył się na nieco wymuszony, choć płynący ze szczerej dobroci serca komplement. Uczono go, by do dam zwracać się z szacunkiem.
Waymar Lynderly
Waymar Lynderly

Liczba postów : 73
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Sob Maj 16, 2020 12:33 am

Findis coraz mocniej pochłaniały jej myśli. Nie przeszkadzała jej nawet muzyka Jaskra, który właśnie przebudził śpiącą do tej pory Elię. Dwórka posłała mu niezbyt przyjemny grymas i zobaczywszy, że księżniczka nadal jest blisko, oddaliła się nieco, by móc spokojnie drzemać pod dalszym drzewem. Z zamyślenia wyrwał Findis dopiero zaskakujący komunikat Jaskra.
-Księżniczko... - nie zdążył, bo w tym momencie stanęła przed nią młoda dziewczyna o uroczej, rudej czuprynie. Widziała ją wczorajszego dnia, kiedy Graftonowie ich powitali. Biedna wydawała się być speszona. Arrynównie trochę to przeszkadzało, że niemal każdego peszył jej widok, ale może w tym wypadku nie chodziło wcale o jej osobę. Nie chcąc wpędzać dziewczyny w jeszcze większe zakłopotanie, zeskoczyła zwinnym susem z murku i podeszła bliżej. Niestety zapomniała założyć na stopy pantofli, których wcześniej się pozbyła, toteż przed Melody stała bosa księżniczka. Komiczna sytuacja.
-Lady Melody, prawda? - odezwała się cichym, spokojnym głosem. -Nie miałyśmy jeszcze okazji się oficjalnie poznać. Jestem Findis Arryn - celowo pominęła tytulaturę. -Idealny, zaiste, ale ja ci chyba zajęłam miejsce. Przepraszam najmocniej, myślałam, że o tej porze nie spotkam tu nikogo - uśmiechnęła się bardzo szczerze. Naprawdę nie chciała zajmować nikomu miejsca. Przypomniała sobie teraz, że nie jest jednak sama. -Poznaj, proszę, to Jaskier, towarzyszący mi bard - mężczyzna z przesadną dbałością schylił się przed Melody. -A tamto śpiące dziewczę - wskazała na leżącą w oddali Elię -to moja dwórka, Elia, ale może nie budźmy jej. Wszyscy jesteśmy zmęczeni po podróży... - nie dokończyła, gdyż kątem oka dostrzegła przechodzących obcych. Czy ja wybrałam najchętniej odwiedzane ogrody w Dolinie? Kiedy mężczyźni zbliżyli się, od razu poznała, z kim ma do czynienia. Wyszyte na koszuli węże jednoznacznie wskazywały na ród Lynderly. Co jak co, ale heraldykę to Findis znała nie najgorzej.
-Tak, wiem, kim jesteś, lordzie Lynderly - wypaliła. -To znaczy rozpoznałam cię po ubiorze, choć osobiście nigdy cię nie widziałam. Chyba nie gościłeś jeszcze w Orlim Gnieździe? W każdym razie miło mi cię poznać. A kim jest towarzyszący ci rycerz? - powiedziała śpiewnym głosem i skłoniła głowę na znak szacunku. Także ten... co powinna zrobić? Nie zna się na gościach, na rozmowach z lordami... Może mogłaby uciec? Nie, chyba nie wypadało. Już i wyglądała jak zwykła dziewka. Aż dziw, że ją poznawali. -Wybaczcie mi niestosowny ubiór, ale nie oczekiwałam żadnych gości. Przyszłam tu tylko poćwiczyć śpiew z moim bardem - Jaskier przywitał się z lordem Lynderly, ale pozostawał w cieniu swej pani. Księżniczka natomiast zarumieniła się na słowa Arryna. Nie lubiła komplementów, nie wiedziała, jak ma na nie reagować. Poza tym zachwycanie się urodą to cecha próżnych. Mimo wszystko wypadało podziękować. -Dziękuję, lordzie, nieczęsto słyszę takie miłe słowa. A twoja obecność, ani obecność lady Melody mi absolutnie nie przeszkadza. Jeżeli natomiast ja wam przeszkadzam, to mogę... wrócić do swoich komnat. Pan ojciec zresztą pewnie i tak się już martwi - i to była cała Findis Arryn. Zmieszana tym, że ktoś ją zauważył, rozmawiał i jeszcze na dodatek komplementował. Choć była królewską córką, naprawdę unikała dworskich spotkań, jak tylko mogła.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Sob Maj 16, 2020 2:01 am

Melody z tego wszystkiego zapomniała się przedstawić, ale na szczęście zrobiła to za nią księżniczka. Nie wydawała się tym przejmować. Zareagowała normalnie, pominęła również tytuł. Był to dobry znak, ponieważ sytuacja wyglądała teraz na bardziej rozluźnioną.
- Nic się nie stało - pośpiesznie stwierdziła. Dziwiła się, że w ogóle pojawiło się sformułowanie "zajęte miejsce". Ogrody były na tyle duże, aby pomieścić dodatkową osobę. Chwilę później została zapoznana z towarzyszami księżniczki. - Miło mi - uśmiechnęła się delikatnie. Wyglądali na ciekawych ludzi. W szczególności bard, z samego faktu jakie posiadał zajęcie.
Kiedy Findis przerwała, Melody szybko zlokalizowała wzrokiem przybyszów. Kolejni przyszli, by podziwiać ogrody Graftonów.
- Mnie również, panie - rzekła i odpowiedziała uśmiechem na uśmiech.
Przez chwilę przysłuchiwała się dalej rozmowie Findis i Waymara. Kolejne zwyczajne wymienianie się informacjami, chociaż lekkie potknięcie księżniczki ubarwiło to odrobinę. Same słowa mogłyby zabrzmieć srogo, gdyby nie łagodny ton, jakim się posłużyła. Cóż, trudno. Może gdyby miała niższy głos, pomyślała dalej pozostając w ciszy.
Zdziwiła się na sformułowanie Arrynówny. Niestosowny ubiór? Melody wydawało się, że księżniczka wciąż pozostawała tu jako jedna z najbardziej poprawnie ubranych osób. No, nie wliczając tego, że tylko ona nie miała butów. Ale, jak kątem oka zauważyła Mel, znajdowały się mniej więcej w zasięgu Findis.
Kolejno po księżniczce znów odezwał się lord Snakewood. Nie dziwiła się tym, że mężczyzna okazał się być wrażliwy na piękno. Wywnioskowała to już po ostatniej rozmowie. Bynajmniej nie chodziło o urodę dziewcząt, a o sam ogród. Stosowane zwracanie się do panien było zupełnie inną rzeczą.
Interesujące było obserwowanie reakcji Findis na komplement. Zarumieniła się, a później ładnie podziękowała. Melody miała lekkie wątpliwości co do liczy osób chwalących jej urodę. Gdyby nie młody wiek księżniczki, mogłaby się założyć, że jest to mocno naciągane. Rudowłosa prawie zapomniała o tym, że również dostała taki sam komplement. Uśmiechnęła się ponownie, by na niego odpowiedzieć. Chyba za drugim razem już wypadało zareagować jakkolwiek.
Po namyśle nie dziwiła się reakcji księżniczki. Melody na samą myśli o komplemencie, który miałby coś znaczyć, mogłaby się zaczerwienić. Ale tylko i wyłącznie w takim wypadku.
Dalszy ciąg wypowiedzi Arrynówny brzmiał bardzo zabawnie. Trzeba to było jakoś ratować.
- Dodając moje zdanie - zaczęła powoli wtrącać się w wypowiedź księżniczki. - Nikt z obecnych nie ma niczego przeciw przebywaniu tu określonych wcześniej osób. - Trochę żałowała, że nie będzie dane jej poćwiczyć. Ostrożnie i powoli, aby na to nikt nie zwrócił uwagi, usunęła z zasięgu wzroku lutnię. Teraz znajdowała się odrobinę za nią. Była widoczna, ale nie na tyle, by przykuwała mocno uwagę. Istniała wtedy szansa, że zostanie pominięta w rozmowie. - Myślę również, że jest to dobry wieczór na rozmowę, a nowe znajomości zawsze się przydają - mówiła trochę ogólnie, by mieć czas na wymyślenie tematu. - Mam nadzieję, że czas spędzony w Gulltown upływa wam oboju miło i na przyjemnym odpoczynku - rzekła. Był to zapewne nudny temat, ale jako mieszkaniec zamku, chyba już taki miała obowiązek.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Waymar Lynderly Sob Maj 16, 2020 12:15 pm

Ego Waymara zostało przyjemnie połechtane, przez fakt, że ktoś w zamku Graftonów, potrafił rozpoznać jego barwy i herb, a fakt, że była to księżniczka, czynił to jeszcze przyjemniejszym. Lynderly był szczerze dumny ze swego rodu, choć wiedział, że rodzina ze Snakewood nie należała ani do najznaczniejszych, ani najpotężniejszych, to irytowało go, jak bardzo ja pomijano i umniejszano, wszak byli szlachcicami jak wszyscy inni.
-To zaszczyt, nie każdy rozpoznaje czerń i zieleń mojego domu. Niestety nie miałem jeszcze okazji gościć w Orlim Gnieździe, Króla poznam dopiero na uczcie mam też nadzieję spotkać się z nim, by odnowić przed nim przysięgę wierności Rodu Lynderlych, od czasu śmierci mego ojca nie miałem takiej sposobności.- Nieco zdziwiło go pytanie o jego tarcze, na ogół ludzi niezbyt interesowała tożsamość kogoś tak prostego, jak strażnicy. Przez chwilę nie wiedział, czy przedstawić Ser Brandona, czy pozwolić by zrobił to sam. W końcu dał rycerzowi znak, a tamten przemówił swym niskim głosem.
-To zaszczyt, zwą mnie Ser Brandon z Zatoki.- Po tych słowach rycerz skłonił się jeszcze głębiej niż za pierwszym razem i z lekkim uśmiechem na twarzy oddalił się na bezpieczną odległość. Najwidoczniej jego ego również przyjemnie połechtał fakt, że został zauważony przez księżniczkę. On sam jednak nie poszedł w jej ślady, a Barda zaszczycił jedynie krótkim skinieniem głowy. Następnie cicho się roześmiał i posłał Findis uśmiech. -Biedny Ser Brandon, odkąd pamiętam mieszka w Snakewood, a teraz zwróciła na niego uwagę Księżniczka, doprawdy pani jesteś łaskawa, zapewne na mych usługach nigdy nie zazna już większego zaszczytu. Nie ma też oczywiście potrzeby przepraszać za ubiór, ja również nie spodziewałem się, by w ogrodzie towarzyszyła mi obecność kogo innego niż mej tarczy i ubrałem się co najmniej frywolnie.- Reakcja na jego komplement nieco go zaskoczyła, wydawał mu się tak oczywisty i typowo dworski, że nie spodziewał się, by był czymś innym niż jedynie dodatkiem do całości wypowiedzi. Oczywiście nie mógł ująć obu panną piękna, nie myślał jednak, że pochwalenie ich walorów byłoby, tym od czego by zaczął, gdyby nie ich pozycja. Cała ta rozmowa, jak narazie sprowadzała się tylko i wyłącznie do pozycji. Niezmiernie się ucieszył, gdy Melody delikatnie rozluźniła atmosferę i pozwoliła na zakończenie wymiany formalności.
-Oczywiście masz rację Lady, teraz w zamku jest jeszcze na swój sposób spokojnie. Cisza przed burzą, która tu jutro rozgorzeje, kiedy zaczną się turniejowe zmagania i w zamku zaroi się od ludzi we wszelkich barwach i stanach. Co się zaś tyczy mego pobytu to nie mam prawa na nic narzekać, co prawda nie jest to cichy i dziki las Snakewood, jednak Gultown też ma swój urok. Jedynym, na co muszę się poskarżyć, jest wasz gajowy Hagritt, wyobrażasz sobie pani, że wpadł z psami do mojej komnaty? Najgorsze jest to, że te piekielne ogary zniszczyły moją suknię i na jutrzejszą ucztę będę musiał się udać w innym stroju.-
Waymar Lynderly
Waymar Lynderly

Liczba postów : 73
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Sob Maj 16, 2020 1:27 pm

Zaszczyt? Naprawdę ludzie dziwnie podchodzili do tego, co mówiła. Może i była córką króla, ale poza tym (prawie) zupełnie normalną dziewczyną, która nie miała o sobie wygórowanego mniemania. Findis starała się traktować wszystkich z taką samą uprzejmością, chociaż jej ojciec mógłby mieć na ten temat pewnie odmienne zdanie. Cóż, nie była jego wierną kopią, jeśli chodziło o charakter. Z wyglądu już prędzej, mieli podobne rysy twarzy, podobnie zarysowaną szczękę.
-Jeżeli chcesz, lordzie Lynderly, to mogę wspomnieć o twoim odnowieniu przysięgi - zaproponowała ze zwyczajnej dobroduszności. Co prawda nie specjalnie lubiła rozmawiać z królem, ale Alester kazał jej ze sobą i z resztą rodziny jadać wspólne posiłki, więc pewnie i tak o coś zapyta. To nawet lepiej, że będą mieli inny niż zwykle temat do rozmowy. -Zaszczytem jest cię poznać, ser Brandonie - odparła zupełnie szczerze. Od dawna nie miała okazję spotkać żadnego nowego rycerza. Tych wszystkich z Orlego Gniazda znała już na pamięć z imienia, rodu, a nawet niektórych upodobań.
-Nie zawstydzaj swego rycerza jeszcze bardziej, panie. Gdyby nie fakt, że moim ojcem jest król, byłabym zwyczajną dziewczynką, naprawdę. - Nie miała nigdy potrzeby się wywyższać. Wszyscy byli dziećmi Siedmiu i to dla niej było istotne. Krótka pogawędka jednak nie zanosiła się na taką krótką, a Findis martwiąc się, by Elia nie zaziębiła się, śpiąc na zwykłej trawie, dała znak Jaskrowi, by zabrał dziewczynę do zamku. Bard przeprosił zatem towarzystwo, następnie pożegnał się z nimi i podniósł delikatnie śpiącą dziewczynę. Na odchodnym mrugnął jeszcze do Melody i powiedział przyciszonym głosem: -Największych skarbów nie chowa się za plecami, moja droga. Liczę na rychłe spotkanie, być może będę w stanie ci coś pokazać - Findis kompletnie nie wzruszyły jego słowa. Jaskier był bardem, kochał muzykę i kochał ludzi umuzykalnionych. Księżniczka liczyła, iż Melody nie uzna tego za obrazę i spotka się z nim jeszcze. Przysłuchując się wymianie zdań między lordem Lynderly a dziewczyną Graftonów, zapragnęła, by taki Hagritt wtargnął niespodziewanie do jej komnaty. Przeraziła ją natomiast sugestia Waymara, iż teraz jest jeszcze spokojnie, a dopiero jutro zacznie się prawdziwe zbiegowisko. Jak to? Nie, nie była na to gotowa.
-Gulltown to piękne miasto, bywałam już wcześniej tutaj z ojcem, ale dopiero teraz mogę się bliżej zamkowi rodu Graftonów, który zaiste w niczym nie ustępuje siedzibom innych szlachetnych rodów Doliny. A tobie, lordzie Waymarze, naprawdę zazdroszczę. Taki gajowy mógłby wpaść i do mojej komnaty, a jego psy mogłyby mi zniszczyć nawet wszystkie suknie. Przynajmniej pan ojciec nie kazałby mi uczestniczyć w ucztach i zabawach - ten nagły przypływ szczerości zaskoczył samą Findis. Nie zwykła zwierzać się dopiero co poznanym osobom. Musiała szybko się wytłumaczyć.
-Nie zrozum mnie źle, lady Melody, Gulltown jest naprawdę cudowne, ale widzicie... ja mimo swojej pozycji nie jestem zbyt towarzyską osobą, a król Alester jakoś nie chce tego zauważyć i każe mi uczestniczyć w dworskim życiu. Po prawdzie to bym była szczęśliwa, gdyby zgodził się wysłać mnie do septu, ale wciąż boję się go o to zapytać. A może ty, lordzie Lynderly podsuniesz mu ten pomysł? Jesteś wszakże lordem i pewnie Jego Wysokość bardziej się liczy z twoim zdaniem niż zdaniem 14-latki. Albo ty, lady Melody? Zauważyłam, że masz dobry kontakt z bratem, a lord Grafton to licząca się osoba... Och, przepraszam, nie powinnam was o to prosić, ale naprawdę potrzebuję pomocy - postanowiła pójść za ciosem. Chyba sama nie wierzyła, by ich wstawiennictwo coś dało, ale warto było spróbować. Desperat w końcu chwyta się każdej deski ratunku.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Sob Maj 16, 2020 10:46 pm

Melody udało się "ukryć" przedmiot przed oczami rozmówców, jednakże innej osobie to nie umknęło. Był to owy bard. Równie dobrze mogła się tego spodziewać. Początkowo samo mrugnięcie nie zdawało się być zbyt jasne, dopiero po chwili uświadomiła sobie, że chodzi o lutnię. Uśmiechnęła się niezręczne, zostając przyłapaną. Prawie automatycznie instrument wrócił do wcześniejszego umiejscowienia. Kiwnęła jedynie głową. Działo się to jedynie chwilę, więc zbyt wiele nie zdążyła zrobić. Gdyby bard nie przybył z księżniczką, łatwo byłoby go posądzić o bardziej niecne plany. Śmieszna sytuacja.
Szybciutko stała się z powrotem członkiem rozmowy. Była zadowolona, że goście czuli się tutaj dobrze. Dodatkowo Gulltwon dostało pochwałę od samej księżniczki. Mimo że był to dom Melody, to według niej zbytnio się nie odznaczał. Tym bardziej była zaskoczona tym, że Findis chciała mieć najazd gajowego na jej komnatę. Czy to jakiś fetysz? Okazało się, że nie, co nie było zaskakujące.
W tym momencie Mel chciała wytłumaczyć i przeprosić za zachowanie Hagritta. Pomijając to, że przed chwilą próbowała ukryć swój cichy śmiech. Ledwo otworzyła usta, a księżniczka kontynuowała swoją wypowiedź. Był to wręcz potok słów, w którym wolniej rozumujący człowiek mógłby się utopić. Temat dotyczył tego czego nie znosi, kim chciałaby zostać i złego ojca. W skrócie. Melody odrobinę zamurowało przez to, że Findis od razu stała się tak wylewna i poprosiła ich o pomoc. Wyglądała na naprawdę zdesperowaną.
- Uczenie czyjegoś ojca jak się wychowuje dzieci, nigdy dobrze się nie kończy - stwierdziła od razu, by nie trzymać dziewczyny w niepewności co do ich reakcji. - Rozumiem Twój ból, ale nie wiem, czy mój brat posunąłby się do czegoś takiego, bo mógłby mocno narazić się królowi - powiedziała to otwarcie. Cóż innego mogła zrobić tak naprawdę? Była to beznadziejna sytuacja. - Myślę, że jedyne osoby, które mogłyby na to wpłynąć, muszą znajdować się w twoim otoczeniu. Zależy też, jak bardzo Twój cel jest podatny na manipulacje. Podejrzewam, że niezbyt. Musiałabyś zaplanować to bardzo dokładnie i mieć kogoś zaufanego przy sobie, jak i przy królu. Kogoś, kto podsuwałby tę ideę delikatne i stopniowo, z wyczuciem.
Czekała na dalsze reakcje. Wyczekiwała też na sposobność, by wytłumaczyć swojego gajowego. Liczyła, że temat powróci do czegoś weselszego.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Waymar Lynderly Nie Maj 17, 2020 12:04 pm

Oczywiście odnowienie przysięgi miało być tylko formalnością, był wiernym i dobrym poddanym od pierwszych minut objęcia władzy w Snakewood. Musiał jednak stawić się przed królem osobiście by w uroczysty i tradycyjny sposób wypowiedzieć słowa przysięgi i przyklęknąć. Jej propozycję można było nazwać dobroduszną, jednak Lynderly jako szanujący lord w żadnym wypadku nie mógł się na nią zgodzić.
-Doprawdy pani, bardzo miło z twej strony, lecz cóż byłby, zemnie za lord, gdybym swe sprawy przed królem przedstawiał przy pomocy jego córki. Nigdy jednak nie miałem okazji rozmawiać z mym władyką.... i byłbym zobowiązany, gdybyś mogła mi doradzić jak wypaść przed nim najlepiej, wszak jesteś jego dzieckiem, znasz go.- Pierwsze wrażenie było bardzo istotne, szczególnie gdy miało się po raz pierwszy rozmawiać z kimś, kto ma nad tobą kontrole i jedną decyzją może pozbawić cię życia. Kolejne słowa, które padły z jej ust, uznał za żart i cicho się roześmiał, szybko jednak dostrzegł, że mówiąc je była w pełni poważna, dlatego lekko zmieszany począł się tłumaczyć.
-Wybacz pani, lecz powiedziałaś o tym w taki sposób, jak gdyby urodzenie się w rodzinie królewskiej nie było czymś niezwykłym...- On sam nigdy nie wypowiedział takich słów. Był członkiem rodu Lynderly i czyniło go to wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. W pełni zasługiwał na władzę która przypadła mu w udziale, czemu miałby sobie umniejszać w sposób, jaki zrobiła to właśnie Findis. W milczeniu obserwował jak bard i służka księżniczki opuszczają ogrody, a słowa grajka skierowane w stronę Melody nie zrobiły na nim większego wrażenia. Nie był utalentowany, nie potrafił na niczym grać, a w Snakewood rzadko kiedy dało się słyszeć inne instrumenty niż łowieckie rogi. W przypadku Waymara, za prawdziwą sztukę uznawał sposób ubierania się i prowadzenia rozmów. Najbardziej cenił ludzi o nienagannej aparycji, złotoustych zdolnych wybrnąć z każdej sytuacji... Nim zdążył jednak na dobre się zamyślić, nad tym, jak pojmował, sztukę Findis zaczęła swój długi monolog, w którego czasie Waymar pobladł jeszcze bardziej, niż miał to w zwyczaju. Dziewczyna tylko utwierdziła go w przeczuciu, które wzbudziła wcześniejszymi wypowiedziami. Nie potrafił zrozumieć, czemu nie mogła docenić tego jaki los ją spotkał. Każda dziewczyna w Dolinie chciałaby być na jej miejscu, a ona z taką łatwością była gotowa to wszystko zostawić, by zamieszkać w Sepcie. Ciekawiło go, w jakim stopniu zdaje sobie sprawę, jak drastycznie zmieniłoby się jej życie.
-Obawiam się, że moje zdanie znaczy dla Króla tyle, co nic. Nie można mu tego mieć za złe, szczególnie gdy idzie o jego dzieci, prawda jest taka, że w tak delikatnej kwestii bałbym się doradzać komukolwiek... Jesteś córką króla, a to znaczy, że poza zaszczytami i wystawnym życiem, ciąży na tobie także odpowiedzialność. Wybacz mi pani, lecz każdy z nas ma w życiu rolę którą musi spełnić. Nie możemy się po prostu od tego odwrócić i zostawić samemu sobie. Cóż mieliby zrobić moi ludzie, gdybym pewnego dnia opuścił swe włości, by zostać wędrownym rycerzem.-Z przerażeniem słuchał jak w jednej wypowiedzi Melody łączy słowo manipulacja z osobą króla. Rozejrzał się po ogrodzie, by upewnić się że w najbliższym otoczeniu nie ma nikogo poza Ser Brandonem którego lojalności był pewien.
Waymar Lynderly
Waymar Lynderly

Liczba postów : 73
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Nie Maj 17, 2020 3:23 pm

Jak wypaść dobrze przed królem? Dobre pytanie, a Findis bardzo chciałaby znać odpowiedź na nie. Tak, była jego dzieckiem i znała go pewnie bardziej niż którykolwiek z jego chorążych, ale on też traktował ją inaczej. Chociaż... w przeciwieństwie do Lynderly'ego przynajmniej znała charakter króla, a ten, co tu dużo mówić, być co najmniej nietuzinkowy.
-Przede wszystkim musisz wiedzieć, panie, iż mój pan ojciec ma ogromne poczucie humoru. Uważaj na to, bo może z ciebie zażartować. Ważne, byś się tym nie przejął i umiał na to odpowiedzieć. Szanuje osoby z mocnym charakterem - odpowiedziała. No cóż, pewnie i tak Alester Arryn zrobi z Waymarem, co tylko będzie chciał, ale tego postanowiła już nie mówić swojemu rozmówcy. Lord Lynderly chyba zresztą nie do końca rozumiał jeszcze, że Findis zdecydowanie nie odziedziczyła poczucia humoru po swoim rodzicielu i praktycznie zawsze bywa śmiertelnie poważna.
-Cóż, pewnie masz rację, lordzie Lynderly. Nie myśl, że nie dostrzegam, że mimo wszystko spotkało mnie szczęście, że mogę żyć w dostatku. Grzechem byłoby być za to niewdzięcznym. Ale wszystko ma swoje jasne, jak i ciemne strony - nie, byłaby głupia, gdyby nie dziękowała Siedmiu za danie jej takiej pozycji. Dzięki temu mogła przynajmniej wspomagać biedotę i sieroty. Ale nie mogła decydować o swoim życiu. To była ta ciemna strona. Poza tym Lynderly nie wiedział za dużo o królu Alesterze, który miewał ciężką rękę dla swej córki. Tego lepiej jednak nie mówić dopiero co poznanym osobom.
Findis wiedziała, że zarówno Melody, jak i Waymar nie mogą jej pomóc, ale mimo to zasmuciła się, kiedy usłyszała ich odpowiedź. No tak, tylko kogo miała poprosić o pomoc? Pomyślała wpierw o septonie z Orlego Gniazda, ale on mógłby nie mieć takiego wpływu na króla. A może by tak użyć swych znajomości wśród Najpobożniejszych? To nie był chyba taki głupi pomysł.
-Rozumiem was. To była głupia prośba, ale niestety, Melody, nie mam zbyt wielu sprzymierzeńców w najbliższych - zauważyła. -Lordzie Lynderly, nie porównuj bycia głową rodu do bycia księżniczką. Ty pełnisz ważniejszą rolę. Ale ponownie masz rację, ja mimo wszystko znam swoje obowiązki i nie sprzeciwię się ojcu - z przerażaniem dostrzegła, że atmosfera zrobiła się niezbyt wesoła. Nie chciała zasmucać towarzystwa, a przypominając sobie sugestię Jaskra do Melody, wpadła na pewien pomysł.
-No już, nie miejcie takich min. Skoro ma być uczta, to może poćwiczymy przed nią? - zaproponowała zagadkowo, by następnie bez uprzedzenia chwycić za ręce lorda Waymara. -Melody, chyba nie jest ci obca muzyka, może zagrasz nam lub zaśpiewasz coś? A ty lordzie Waymar, zatańcz ze swą księżniczką - puściła nagle mężczyznę, by podbiec do jego towarzysza i jego chwycić za ręce. -Albo ty, ser Brandonie? - ponownie puściła kolejnego mężczyznę, by stanąć przed wszystkimi, pewnie nieco zaskoczonymi jej nagłą zmianą nastroju. Zrzuciła też płaszcz, którym dotychczas się otulała. Teraz mieli przed sobą nową Findis - radosną dziewczynę z uroczo roześmianą twarzą, włosami rozwianymi przez wiatr. Bosą i w zwiewnej sukni koloru nieba.
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Nie Maj 17, 2020 5:43 pm

Melody wiedziała mniej więcej, gdzie przebywała królewska para i ich ludzie. Więc nie za bardzo bała się wypowiadać takich słów na głos. Z drugiej strony, obecność kilku osób w ogrodach już ją zaskoczyła. Cóż, liczyła trochę na szczęście.
Natomiast księżniczka szybko zrozumiała, że zrobiła coś głupiego. Tyle dobrze. Posłuchała też pouczenia przez Waymara. Było ono typowo szlacheckie, choć niestety prawdziwe. Każdy miał swoją rolę... Chociaż gdyby nie buntownicy, nie zaistniałyby i ciekawe historie. Aż tak wielu ich nie było. Melody nie zamierzała się dzielić tymi przemyśleniami, ponieważ nie były one na miejscu.
Cisza trwała chwilę, ale została przerwana przez Findis. Szybka zmiana nastroju była nieoczekiwana. Na twarzy Melody namalowało się zdziwienie. Dlaczego? Jak poćwiczmy? Przez chwilę bała się, że księżniczka zacznie ich uczyć etykiety. Okazało się, że miała na myśli coś zupełnie innego. Może nawet gorszego.
Melody patrzyła na to, jak Findis łapie za ręce lorda Snakewood. Właściwie, już okazała się być bardzo wylewna, to późniejsza niestosowna śmiałość odrobinę mniej dziwiła. Rudowłosa zrozumiała też, że sama nigdy nie trzymała za rękę żadnego mężczyzny, a Findis już łapała się za drugiego.
- A, um... - to była jedyna odpowiedź na pytanie księżniczki.
Normalnie Melody nie miała nic przeciwko muzyce, lubowała się też w tańcu, ale wszystko stało się tak szybko. Po chwili namysłu, kiedy to Findis zaczęła się rozbierać, stwierdziła, że nie jest tak źle. Mel miała za zadanie jedynie grać i śpiewać. Czuła tremę, ale mogła to jakoś przeboleć. Spojrzała na Waymara, wzruszyła ramionami i posłała mu zwycięski, lekko zawadiacki uśmiech. Miał on zdecydowanie gorzej.
Postanowiła, że usiądzie na ławce. Dla bezpieczeństwa. Chwilę myślała nad tym, jaką pieśń zagrać. Niestety, wolała nie śpiewać jeszcze nic swojego. Ponadto to pieśń, którą napisała o matce, była zdecydowanie za smutna. Wybrała więc coś, co nauczyła się od pewnego barda. Zaczęła śpiewać swym wysokim, delikatnym, choć lekko chrypliwym głosem dla księżniczki, która wydawała się być teraz jak bosy, niedoubrany oszołom.

Zapachniało powiewem jesieni
Z wiatrem zimnym uleciał słów sens

Tak być musi
Niczego nie mogą już zmienić
Brylanty na końcach twych rzęs

Tam, gdzie mieszkasz już biało od śniegu
Szklą się lodem jeziora i błota

Tak być musi
Już zmienić nie może niczego
Zaczajona w twych oczach tęsknota


Planowała na razie zagrać tylko jedną pieśń.


Ostatnio zmieniony przez Melody Grafton dnia Pon Maj 18, 2020 10:51 am, w całości zmieniany 1 raz
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Waymar Lynderly Pon Maj 18, 2020 1:37 am

Poczucie humoru? Oczywiście Lynderly lubił żartować, kto nie lubi żartować, nie wyobrażał sobie jednak, by miał sobie żartować z Królem, którego nie znał i któremu ślubował posłuszeństwo. Zbyt łatwo mógł przekroczyć granicę lub powiedzieć o słowo za dużo. W przypadku kogoś tak niepewnego można jedynie głośno śmiać się z jego kawałów i mieć nadzieje, że śmiech nie brzmi zbyt sztucznie. Rada, tak samo, jak wcześniejsza propozycja wstawiennictwa, płynęła z dobrego serca, Waymar nie miał jednak odwagi, by ją wykorzystać. Mimo tego posłał dziewczynie uśmiech.
-Dziękuje, mam nadzieje, że choć trochę ułatwi mi to pierwszą rozmowę z twym ojcem. Wyjątkowo się nią przejmuje.-
Pokora, z jaką przyjęła jego słowa, nieco go zdziwiła, nie zakładał, że księżniczki należą do osób dobrze znoszących krytykę ich postępowania czy poglądów. Ona jednak bez większych oporów przyznała mu racje. Waymar w duchu odetchnął z ulgą. Gdy wypowiadał słowa krytyki, odrobinę się zapomniał i nie pomyślał, do kogo je kieruje. Gdyby księżniczka była kimś innym, mógłby mieć nie lada problemy, przez to, że pierwszym co zrobił po jej poznaniu, było prawienie jej morałów. Jej kolejne słowa sprawiły, że tym razem to on musiał przyznać jej rację.
-Masz rację pani, moja realna rola jest większa, wciąż jednak sam fakt, że jesteś księżniczką, wiele znaczy, nawet jeżeli nie ma to realnego przełożenia na władzę, jaką dzierżysz.- To powiedziawszy, na dłuższą chwilę zamilkł. Atmosfera zrobiła się nieco gęsta i Waymar szczerze rozważał taktowne, acz szybkie opuszczenie ogrodów. Tematy poruszane przez Findis sprawiły, że miast się odstresować i w świetle gwiazd odpocząć przed ucztą i turniejem, jedynie bardziej się zestresował i przestraszył. Jeżeli zaś, księżniczka myślała, że zmiana tematu na taniec i muzykę go uspokoi, to nie mogła się bardziej mylić. Zaproszenie do tańca sprawiło, że na co dzień blada twarz Waymara, stała się właściwie biała, nie lepiej zresztą wyglądał Ser Brandon, który przez całe życie był przyzwyczajony nie do tańca, a walki. Fakty były proste i niepodważalne, obaj mieli w ciągu swego życia do czynienia z kobietami mniej więcej tyle samo, czyli wcale. Przez krótką chwilę spojrzenia rycerza i Waymara się spotkały. Był to pierwszy raz od dawna, gdy Ser Brandon wychynął ze swej skorupy obojętności. W końcu Lynderly cicho westchnął i spojrzał się to na Melody to na Findis. Kiedy dostrzegł triumfalny uśmiech, który wykwitł na ustach tej pierwszej, posłał jej wiele mówiące spojrzenie. Następnie nieco niepewnie skłonił się księżniczce i w oczekiwaniu aż Melody zacznie grać, starał się przypomnieć ruchy taneczne, które kiedyś starała mu się wbić do głowy matka i Dynah.
-Musisz mnie poprowadzić pani, nie jestem wytrawnym tancerzem...- Kiedy tylko zdążył to powiedzieć, wieczorną cisz przecięła muzyka i śpiew płynący z ust Melody, a on sam lekko niezdarnie ujął Findis i zaczął tańczyć, starając się jej nie zadeptać.
Waymar Lynderly
Waymar Lynderly

Liczba postów : 73
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Pon Maj 18, 2020 2:14 am

Na słowa podziękowania odpowiedziała prostym uśmiechem. Chociaż tyle mogła zrobić dobrego dzisiejszego dnia. Niewiele, ale zawsze coś. Tak bardzo źle jej ostatnio było, że bała się, iż przenosi smutek na innych ludzi. Musiała to zmienić, ale nie miała w sobie na tyle siły. Władzy nie pragnęła, więc słowa Waymara jej w ogóle nie zasmuciły. On chyba nie do końca wiedział, że pozycja Findis zmuszała ją do robienia czegoś, czego nie akceptowała, czego nie lubiła. Ale nie chciała już tego mówić, dosyć smutków! Ku uciesze księżniczki Melody niespecjalnie protestowała. Co prawda nikt, a już w szczególności panowie, nie wykazywał entuzjazmu co do jej pomysłu, ale co tam. Niech zobaczą, że taniec może być prawdziwą radością. Prawdę mówiąc, była pewna, iż lord Lynderly skaże swego rycerza na towarzyszenie księżniczce w kroku, ale on dzielnie wziął ten obowiązek na swoje barki.
-Nie przejmuj się krokami, nimi zajmę się ja. A twój taniec niech płynie z serca - odparła na obawy mężczyzny. Kiedy muzyka i słowa pieśni zabrzmiały w ogrodach Gulltown, Findis wprowadziła Waymara w najprostszy taniec, jaki był znany wśród możnych Doliny. Tempo było umiarkowanie wolne, więc lord Snakewood nie powinien był się pogubić. Zresztą Arrynówna miała już doświadczenie z nieumiejącymi tańczyć, uczyła bowiem tej sztuki swoich opornych braci. Sama poruszała się bardzo zwinnie i z wyjątkową gracją, a na jej twarzy można było zobaczyć wreszcie prawdziwą radość. W tamtym momencie pomyślała, że dla takich chwil warto było przyjechać do Graftonów. Trochę pewnie wyglądało to, jakby niedźwiedź tańczył ze znaną z ballady dziewicą cud, ale Findis to nie przeszkadzało.
-Ciekawe, co by król powiedział, gdyby się dowiedział, że tańczyłeś z jego córką w ogrodach - zaśmiała się, choć w żadnym wypadku nie miała nic złego na myśli. Nie widziała w tym nic niestosownego, choć pewnie wiele osób miałoby inne zdanie. Dla Findis to był tylko taniec, a ona zatańczyłaby niemalże z każdym w tamtym momencie. Kiedy Melody zbliżała się do końca, księżniczka spojrzała się na nią znacząco. Jeżeli wyprosiła dalszą część, to tym razem chwyciła ser Brandona. I nie zamierzała przyjmować odmowy!
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Pon Maj 18, 2020 11:20 am

Melody była zadowolona z tego, że Waymar zdecydował się zatańczyć. Co do umiejętności Findis Arryn nie miała żadnych wątpliwości, zachowywała się jak prawdziwa dama - z pewnymi odchyłami - więc i tańczyć powinna dobrze. Natomiast lord Snakewood wyglądał na trochę wystraszonego, więc wywnioskowała, że nie jest to jego mocna strona.
Nie wiem czy tak wygląda taniec z serca, pomyślała żartując sama do siebie. Ta niezdarność była nawet urocza. Mel miała nadzieję, że pamięta jeszcze kroki. Oficjalnego tańca uczyła się dosyć dawno. Na szczęście poczucia rytmu dziewczynie nigdy nie brakowało, więc planowała to poćwiczyć przed ucztą. Na razie, w swoim aktualnym miejscu, czuła się najbezpieczniej. Była wygadana i pełna energii, kiedy wiedziała na czym stoi i co potrafi. Dlatego trochę obawiała się Findis, która posiadała dosyć niespodziewane pomysły.
Księżniczka zdawała się być dobrą nauczycielką. Wyglądało na to, że ta próba może naprawdę coś dać.
Tak czy siak, jej szesnasty dzień imienia okazał się całkiem przyjemny. Spodziewała się krótkich ćwiczeń gry na lutni, a potem snu. Z jednej strony byłby to i tak dobry dzień, z drugiej trochę zbyt samotny. Nie miała za złe braciom, skoro aktualnie wszyscy przygotowywali się do uczty i turnieju, a Lambert dopiero wrócił do domu. Po prostu cieszyła się na tę miłą odmianę.
Tak to rozmyślając, Melody skończyła już śpiewać pieśń. Przyłożyła się, więc liczyła na jakąś małą pochwałę. Jednak przy odkładaniu lutni, ujrzała wzrok księżniczki. Mówił on "graj dziewczyno, mam tu kolejnego mężczyznę do obrotów", a przynajmniej tak to sobie chciała odebrać rudowłosa. Wzrok Findis był zdecydowanie na to za łagodny.
Znów powtórzyła pieśń, tym razem jedynie nucąc. Melody wypiła zbyt mało wody, więc czuła po śpiewaniu suchość w gardle. Nie chciała też popsuć atmosfery możliwymi, nieprzyjemnymi dźwiękami.
Oczekiwała, że obserwowanie rycerza i księżniczki będzie równie ciekawe jak poprzednie przedstawienie. Na pewno był to przełomowy moment w jego życiu. Taniec z pięknością z wyższych sfer. Spojrzała też na Waymara, sprawdzając jaka to mina jawi się teraz na jego twarzy. Poza tym, wciąż była ciekawa jednego. Wczoraj Sebastion przechodząc obok niej, rzekł "Waymar czyha na" i zniknął w ciemnościach, idąc załatwiać swe sprawy. Czasami chciałaby by jej brat nie oczekiwał, że będzie mu czytać w myślach. Mógłby się chociaż zatrzymać.
Kiedy taniec się skończył, a muzyka ucichła, postanowiła się odezwać.
- Mam nadzieję, że podobała wam się wybrana pieśń - rzekła do wszystkich, nie pomijając wzrokiem rycerza.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Waymar Lynderly Wto Maj 19, 2020 5:54 pm

"Nie przejmuj się krokami", łatwiej powiedzieć niż zrobić, szczególnie gdy przejmowanie się, jest jedynym, co kojarzy się z daną czynnością. Słowa o sercu tym bardziej nie były pomocne, był człowiekiem kierującym się głosem rozsądku nie serce. Nie potrafił jednak odmówić księżniczce, w końcu była księżniczką, z reguły dostawała, to czego chciała. Starał się wypaść jak najlepiej, cokolwiek to znaczyło. Całe szczęście księżniczka poprowadziła go wprawnie i nienatarczywie, udało mu się więc zatańczyć, nie odczuwając przy okazji, że było to dla niej męczące. Piosenka zagrana przez Melody, nie dość, że była bardzo przyjemna dla ucha, to do tego niezbyt długa. Gdy tylko się skończyła, Waymar delikatnie odsunął się od Findis, delikatnie skłonił i zasiadł obok Melody, tylko po to, by zobaczyć jak na podobne tortury, którym go poddano, zostaje również skazany Ser Brandon. Co by nie mówić, z perspektywy obserwatora obserwowało się to dość zabawnie i dość szybko na zawstydzonym i pokrytym pąsem licu Waymara pojawił się uśmiech rozbawienia. Zabawnie było obserwować, jak dumny i postawny rycerz, z trudem stawia kroki prowadzony przez w zasadzie dziewczynkę. Dopiero teraz dotarły do niego słowa, które wypowiedziała zaraz po skończeniu tańca i znowu pobladł, a uśmiech zniknął z jego twarz. Zdecydowanie nie chciał, by król dowiedział się o tym spotkaniu, wszystko, co tu robili, było dość frywolne i niestosowne... Postarał się jednak nieco rozluźnić i gdy druga pieśń się zakończyła, począł bić brawo dla umiejętności Findis i Melody, jak i dla odwagi swojej i Ser Brandona.
-Skoro wszyscy zaprezentowaliśmy się już z najlepszej strony wieczór można chyba uznać za udany. Księżniczko, musisz jednak rozsądzić, który z nas jest lepszych tancerzem, ja czy Ser Brandon? Oczywiście, że pieśń mi się podobała, może gdybym nie był tak przyjęty odpowiednim stawianiem kroków, mógł bym się na niej bardziej skupić i doceniłbym ja tym bardziej.
Waymar Lynderly
Waymar Lynderly

Liczba postów : 73
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Findis Arryn Wto Maj 19, 2020 7:19 pm

Taniec z ser Brandonem nie należał do najłatwiejszych. Jego poprzednik, Waymar, był przynajmniej drobniejszy i łatwiej dało się go poddać swojej woli. Rycerz nie miał też tyle ogłady, co jego pan. Mimo wszystko Findis i z tym gagatkiem jakoś dała sobie radę. Po skończonym tańcu puściła ser Brandona, dygnęła w teatralny sposób, po czym przysiadła zmęczona na trawie. Była lekko spocona i zdyszana, a na policzkach pojawiły się jej niewielkie czerwone plamy świadczące o niedawnym wysiłku.
-Mam być waszym sędzią, lordzie Lynderly? - zapytała ze śmiechem w głosie. Odpowiedź była nader oczywista, niemalże nasuwała się sama, ale księżniczka nie chciała urazić ser Brandona. Dla niego jako rycerza musiało być to niemałe wyzwanie. -Cóż, muszę przyznać, iż oboje tańczycie na podobnym poziomie... ale to ty, lordzie Waymarze, radzisz sobie ciut lepiej. To nic osobistego, wybacz, ser Brandonie. Widocznie Siedmiu stworzyło cię do innych rzeczy niż taniec - wyjaśniła łagodnie. Nie chciała im mówić, że mimo wszystko żaden z nich nie ma szans zostać mistrzem tańca. Ale przecież każdy zostaje obdarzony innymi talentami.
-Co do pieśni to nie mogłaś wybrać lepiej, Melody. Znałam już wcześniej ją, ale nie w takiej aranżacji. Muszę przyznać, że masz niezwykły głos - powiedziała całkowicie szczerze. Naraz naszła ją pewna myśl. -Mam ze sobą zbiór pieśni z całego kontynentu. Ja już większość z nim znam, a myślę, że tobie bardziej, by się przydały, hm? Poza tym Jaskier może cię nauczyć wielu rzeczy, póki jest ze mną w Gulltown - zaproponowała. Bez względu na to, czy Melody zgodziła się, czy też nie, Findis bardzo chciała jej to ofiarować. Księżniczka spojrzała na powoli zachodzące słońce. Wspaniale, zbliża się wieczór, a jej nikt nie pilnuje. Wprost wybornie, ojciec z matką będą z pewnością zachwyceni.
-Robi się późno, a ze mną nie ma nikogo z królewskiej świty. Jeśli ktoś się o tym dowie, a ja zaraz nie wrócę, mogę mieć problemy - wyjaśniła. -Czy mogłabym was prosić o jeszcze jedną przysługę? Odprowadzicie mnie do komnat gościnnych?
Findis Arryn
Findis Arryn

Liczba postów : 900
Data dołączenia : 08/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Wto Maj 19, 2020 8:25 pm

Po ocenie tańca obu panów, z którym Melody nie mogła się nie zgodzić, wysłuchała wyczekiwanej pochwały. Pomyślała sobie, że całkiem nieźle jak na pierwszy występ.
- Dziękuję bardzo - rzekła od razu z uśmiechem na twarzy. Następnie dostała ofertę nie do odrzucenia. - Byłoby mi niezmiernie miło. Na pewno przyda mi się kilka lekcji od utalentowanego profesjonalisty. I chętnie przyjmę ten zbiór - dodała jeszcze. Zazwyczaj bardziej by się wahała, ale w końcu dzisiaj był jej dzień imienia.
Księżniczka miała całkowitą rację. Było późno. Melody sama czuła się już śpiąca. Ledwo powstrzymywała się od ziewania. Oczywiście, zgodziła się na to, by odprowadzić Findis. I tak wszyscy zmierzyli w stronę komnat gościnnych.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Wto Cze 09, 2020 11:33 am

czas wieczornej uczty, 11/02/10 PZ


Reszta działa się na dziedzińcu, a zainteresowanie mimowolnie prysło. Sam początek pojedynku odebrał Melody chęci do oglądania tego pokazu. Miała do wyboru zostać lub wrócić na ucztę. Żadna z tych opcji nie wydawała się zachwycająca. Wiedziała, że dopóki król nie wróci, to planowane przedstawienia nie odbędą się. Westchnęła.
Równie dobrze mogła siedzieć ze swoją lutnią w ogrodzie i ćwiczyć. I właśnie w tym momencie zrodził się w jej głowie pomysł. Zaczęła powoli się wycofywać. Wtem zrozumiała, że ser Walder koniec końców nic nie opowiedział. Grzecznie spytała się, czy nie zechce udać się z nią do ogrodu. A bardziej zasugerowała gestami, które wyszły odrobinę niejasno, za to jakimś cudem zostały zrozumiane. Opowiedziała rycerzowi o co chodzi, kiedy tylko oddalili się od tłumu.
Plan również zawierał zaopatrzenie się w dwa dzbanki wina. Tym również miała zająć się ona. Misja trudna nie była. Dziewczyna weszła do kuchni i powiadomiła służbę, iż Sebastion potrzebuje wina. Nie tłumaczyła się, dlaczego to ona musi mu to zanieść. Sam zniknął z uczty, więc równie dobrze mogli pomyśleć, że jego aktualna lokalizacja musi pozostać tajna. Ciekawiło ją, czy aby nie jest z kobietą. Oczywiście, że jest z kobietą, odpowiedziała sobie od razu i wzdrygnęła się na tę myśl. Widziała, jak próbował "uprowadzić" małżonkę Belmore'a.
Kiedy dotarli do ogrodów, coś nie grało. Dosłownie, ponieważ zapomniała zabrać lutni ze swojego pokoju.
- Przeproszę Cię na chwilę - rzekła i bez zbędnych wyjaśnień udała się do swej komnaty po lutnię.
Szybko znalazła ów przedmiot. Suknia odrobinę ją spowalniała, ale musiała się pogodzić z noszeniem jej. Nie miała pewności, czy aby nie przyjdzie im powrócić na ucztę. Nie natknęła się na szczęście na żadnych ludzi po drodze. Była ciekawa, czy tak samo dobrze radził sobie Walder, który osamotniony czekał na nią w ogrodach.
- Powróciłam - oznajmiła, jak tylko ujrzała sylwetkę Durwalda. - Widzę, że nadal całkiem tu spokojnie. Obawiałam się trochę, że natkniemy się na jakiś romans między krzakami - zażartowała, jednak czując lekki niepokój. Liczyła, że braciszek wybrał tradycyjne miejsce do zabaw, czyli swą sypialnię. Chociaż to też nie byłoby za dobre, skoro teraz urzędował w niej król.
Melody podeszła do jednej z ławek i usiadła. Nie bała się lekko ubrudzić sukni, jednak uważała, aby czasem nie porwać materiału. Nigdy nie przykładała uwagi do tego typu ubioru, a jednak ten strój wielce spodobał się rudowłosej.
- Przyniosłam lutnię. Może  dźwięk muzyki jeszcze bardziej ubarwi twe historie - wytłumaczyła, choć tak naprawdę chciała poćwiczyć grę. Praktyka czyni mistrza. - Hm... To na czym stanęliśmy... A, tak. Opowiadałeś o swych towarzyszach z Nocnej Straży, którzy zostali pochłonięci przez ruchome piaski. Więc... Jakie to straszne uczynki popełnili, aby się tam dostać? - Zapewne nie o tym chciał dalej opowiadać rycerz, ale na tym spoczęła uwaga Melody. Lubowała się w strasznych historiach. Cóż, tutaj ludzie występowaliby w roli potworów, co zdawało się zwyczajne, ale wystarczające.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Durwald Durrandon Wto Cze 09, 2020 4:09 pm

Powędrowali więc we dwoje do ogrodów. Walder został puszczony przodem, po tym, jak pierw wskazano mu odpowiedni kierunek, żeby po drodze się nie zgubić, zamku nie znał bowiem ani trochę. Ostatecznie, każdy wieczór mógł być umilony odrobiną alkoholu, którą z chęcią by skonsumował, chociaż wmawiał sobie, że będzie to co najwyżej parę szklanek. W końcu nazajutrz, z samego rana, rozpocząć się miały główne atrakcje, w postaci rycerskich pojedynków na kopie. Nawet walka zbiorowa, przypominająca prawdziwą bitwę, nie wywoływała takich emocji, łącząc wysoko i nisko urodzonych, a także ludzi z gminu, w entuzjazmie. Śpiący Rycerz musiał więc być w jak najlepszej formie, żeby pokazać się z dobrej strony i zdobyć trochę pieniędzy, które pozwoliłyby mu na dalsze, komfortowe podróże.
Dotarł wreszcie do wskazanego mu przez Lady Grafton miejsca. Usiadł na kamiennej ławeczce, pośród bluszczu, zdobione czerwonymi kwiatami, których nazwy jakoś nie mógł przywołać. Tworzyło to iście poetycki obrazek, zapewne było to miejsce inspiracji wielu Graftonów o artystycznych duszach. Czekając na powrót towarzyszki, zabawiał się, ciskając kamykami do małej fontanny nieopodal.
Uniósł wzrok, ponownie dosłyszawszy głos rudowłosej panny. Zmarszczył brwi, widząc instrument w jej dłoniach, zaraz jednak twarz młodzieńca rozświetlił lekki uśmiech. Zawsze to jakaś dodatkowa rozrywka.
- Och, przybyła tu taka jedna parka. Na całe szczęście, mam bardzo wredną twarz, a więc prędko postawili na relokacje. - rzucił własnym żarcikiem, robiąc jej miejsce, w dłonie biorąc jedno z przyniesionych naczyń. Oba natomiast wypełnił winem, bezzwłocznie wypijając już swój piąty pucharek, zwilżając gardło przed kontynuowaniem historii, którą tym razem miał zamiar opowiedzieć w całości.
- Jeden z nich należał do zbójeckiej hanzy, swego czasu grasującej pomiędzy ziemiami Zachodu, a Dorzecza. Obrabowali sporo kupców, wycięli kilku ludzi w dwóch wioskach, aż w końcu trafiła kosa na kamień.. Zrobili się odważniejsi, przydybali mały orszak któregoś z pomniejszych Lordów, imię wypadło mi już z głowy. Wszystko poszło ładnie, pięknie, przejęli błyskotki i dalej, hulaj dusza, piekła nie ma. – ponownie zwilżył gardło przed dalszą kontynuacją. – Chcieli się zabawić, na jakimś wiejskim weselichu. Herszt powołał się na prawo pierwszej nocy, w końcu teraz miał tyle pieniędzy, że mógłby wykupić całą wieś z ludźmi w środku. Część została rozniesiona na widłach, reszta spier.. to jest, uciekła i wpakowała się prosto w łowców nagród. Pięciu powieszono, najmłodsi mieli po szesnaście lat, to wysłali ich, żeby odmrozili sobie jaja na Północy.
Złapał dech, robiąc sobie krótką przerwę w opowieści, żeby ponownie napełnić pucharek, zarówno swój, jak i Melody, jeśli tamten też był pusty. Zaraz jednak kontynuował, albowiem miał jeszcze sporo do opowiedzenia.
- Drugi był bratobójcą. – powiedział. Doświadczony obserwator mógł zapewne zauważyć, jak twarz rycerza pochmurnieje, wzrok ucieka gdzieś w dal, głos natomiast zabrał odrobinę ciężej, niczym u starca. – Brat był małym właścicielem ziemskim, weteranem spod Fairmarket. Po powrocie z wojny, napotkał braciszka, który rozpanoszył się po jego ziemia. Temu drugiemu, rzecz jasna, nie na rękę był nagły, bohaterski powrót, skrzyknął więc paru chłopców i zamordował go, w biały dzień, ciało wrzucając do stogu ściana. Sfajczył całe pole, usiłując ukryć dowody, ale najwyraźniej mu nie wyszło, skoro został wyciągnięty z lochów i odesłany na Mur.
Pociągnął spory łyk wina z gorzkim wyrazem twarzy, wciąż z spojrzeniem wbitym w jakiś nieokreślony punkt. Dopiero po dłuższej chwili odchrząknął, powracając do rzeczywistości.
- Wybacz. O czym jeszcze chciałaś usłyszeć? Wyspiarzach, tak?
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Wto Cze 09, 2020 11:08 pm

Melody nawet nie zwróciła uwagi na to, jakie miejsce do siedzenia wybrał Walder. Dopiero później spostrzegła werbenę. Kto by się spodziewał, że usiądzie akurat na ławce, na której lubowała przesiadywać jej matka. A przynajmniej tak wynikało z relacji jej ojca. Dodatkowo włosy i suknia dziewczyny idealnie wpasowywały się w scenerię.
Melody zaśmiała się na żart rycerza. Zastanowiła się przy tym, czy przypadkiem nie potrzebuje zaprzeczenia. Na szczęście nic na to nie wskazywało.
Właśnie zaczynała już pić czwarty pucharek wina. Była odrobinę bardziej rozweselona, ale nadal nic nie czuła. Istniało duże prawdopodobieństwo, że geny pijaństwa odziedziczyła po ojcu. Właściwie liczyła na to, że będzie w stanie przepić większość napotkanych mężczyzn.
Wzięła kolejnego łyka i zaczęła słuchać opowieści. Rycerz przestał się hamować i zdradził dziewczynie, jakie to złe uczynki popełnili jego świętej pamięci towarzysze. Początek brzmiał bardzo łagodne. Trochę zbójeckiej praktyki, rabowanie kupców i, już gorsze, zabijanie niewinnych ludzi we wioskach. Nieznanego lorda próbowała skojarzyć, ale za nic nie mogła. Zresztą, nie wydawało się to takie ważne. Za to dalsza część historii była dużo bardziej ciekawa. Dostali to, na co sobie zasłużyli. I to jeszcze w jakim stylu! Kiedy Melody usłyszała słowo "widły", prawie się zadławiła winem. Mimowolnie uznała to za śmieszne.
W przerwie między opowiadaniem, Durwald zabrał się za polewanie wina. W piciu wydawał się naprawdę szybki. Melody tylko spojrzała na dno swego pucharka. Cóż, zdecydowanie nie było go jeszcze widać. Rudowłosa musiała jeszcze się wiele nauczyć. Za to pozwoliła na wypełnienie kufelka.
Nadeszła następna część związana z drugim złoczyńcą. Po reakcji Waldera domyśliła się, że nie będzie to nic wesołego. Opowieść dotyczyła dwóch braci i morderstwa. Ta historia mówiła więcej dziewczynie, niż poprzednia. Niestety, nie było to nic konkretnego. Bardziej zaintrygowało ją, jak rycerz do tego podszedł. Dodatkowo nastała podejrzana cisza. Melody dokładnie obserwowała zmiany na twarzy mężczyzny.
- Czy ta historia jest Ci bliska? - Spytała, formując dosyć dziwne pytanie i ignorując zupełnie to zadanie przez niego. Wścibskość nie zawsze popłacała, ale mogło jej się poszczęścić. Tylko czy na pewno chciała rozdrapywać stare rany?
Nieważne co odpowiedział mężczyzna, postanowiła zmienić temat. Nie chciała, aby Walder czuł się niekomfortowo. Równie dobrze mógłby zaraz uciec, a Melody wtedy zostałaby sama. Ta wizja zdecydowanie nie przypadłaby do gustu dziewczynie.
- Znasz może kwiaty, przy których siedzimy? - Wypaliła z tym pytaniem nagle. - To werbena. Co ciekawe, wielu twierdzi, że ich kolorem jest płonąca czerwień. Trudno się nie zgodzić. - Posłała niezręczny uśmiech Walderowi. Dlaczego akurat "botanika"? Nie wiadomo. Sama Melody pewnie nigdy się tego nie dowie. Znała jedynie podstawowe rzeczy na temat kwiatów i miała nadzieję, że nie zacznie dopytywać się o inne. Z drugiej strony, wydawało się to mało możliwe, bo zazwyczaj nie to interesowało mężczyzn.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Cze 10, 2020 12:55 am

Sam nie wiedział, skąd tak nagle był skory do opowieści, które chyba wychodziły mu całkiem nieźle, bo uwagę Melody miał pewną. No, prawie, w międzyczasie przygrywała bowiem na swojej lutni i to  bardzo ładnie, skromnym, niedoświadczonym zdaniem młodego rycerza. Spotkał kiedyś takiego trubadura, którego muzykę porównać można było do pierogów bez farszu. Śpiew panny Grafton był natomiast, jak pierogi z ziemniakami i serem.. tak, zdecydowanie. Jego ulubione.
Wino też tak jakoś lepiej smakowało w dobrym towarzystwie, chociaż to pewnie dlatego, że zwykle walił prostą gorzałę i ale, który Lordowskimi dzbanami raczej równać się nie mogły, chociaż sponiewierać mogły nawet lepiej, a zwykle przecież o to chodziło. Wyjątkiem były takie sytuacje, jak ta, gdy alkohol jedynie umilał i nakręcał rozmowę. Był to jeden z powodów, dlaczego polewał tak często i gęsto – drugim był fakt, że cholernie schło mu w gardle przez te wszystkie słowa, a przez to ciężko mu było kontynuować historie!
Trudno było odgadnąć, czy opowiastka o niedoszłych rekrutach Nocnej Straży spodobała się, czy też nie. Walder średnio potrafił czytać z twarzy, ale nawet każdy głupi mógłby dojrzeć wyraźne zainteresowanie bratobójczą opowiastką. Następne pytanie, było spełnieniem wszystkich obaw Burzowca, który swojej mimiki kontrolować niestety nie mógł, przynajmniej nie w takiej sytuacji. Po tysiąckroć przeklął swój długi język, modląc się do Nieznajomego, żeby jak najszybciej mu go zabrał, coby nie musiał się już z nim użerać. Cholera, mógł opowiedzieć o tej porypanej wiedźmie, co to kiedyś ją w Dorzeczu spotkał! Historia znacznie mniej i ryzykowna, także ciekawa, albowiem każde legendy, których głównymi bohaterami byli rycerze, oraz wiedźmy, były interesujące.
Zmiana w ekspresji mężczyzny, była drastyczniejsza niż wcześniej. Szczęka poruszyła się pod brodą, gdy zacisnął zęby, wzrok znowu uciekł w bok, zatrzymując tym razem na kwiatach. Na myśl przywodziły mu jedynie krew, chociaż kolor nie do końca się zgadzał.
- Zabójcy własnej krwi są potępiani zarówno przez Siedmiu, Starych Bogów, a nawet Utopionego tych barbarzyńców. Nic nie zadośćuczyni za podobną zbrodnię, nie chwalebna śmierć, nie całe życie spędzone na Murze, nie otworzenie serca na Wiarę. Nic. – odparł, unikając bezpośredniej odpowiedzi. Sam jednak ton głosu, był pewną wskazówką, co do prawdziwych odczuć Śpiącego Rycerza. W obecności Melody, nigdy jeszcze nie mówił z tak gorącym przekonaniem, chwilowo kompletnie odrzucając fasadę skromnego, nieco nieśmiałego rycerzyka. Nie mówiąc już nic, nalał sobie kolejny puchar, wypełniając go czerwoną cieczą po brzegi, po czym odrzucił głowę do tyłu, pochłaniając alkohol jednym, sporym haustem.
Domysły Lady Grafton były trafne, przynajmniej w przypadku akurat tego mężczyzny. Wald pojęcia nie miał o kwiatach, zwykle dzieląc je na żółte, zielone, czerwone i tak dalej. Te akurat były czerwone. I ładne. Pasowały do wieczornej kompanki. Następne słowa rycerza, były więc tak niezręczne, jak można było się spodziewać
- Tak, werbena.. Rzeczywiście, przypominają płomienie.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Sro Cze 10, 2020 2:29 pm

Melody nawet nie zauważyła, kiedy rozpoczęła swą grę na lutni. Czyżby to instynkt muzyka przejmował władzę na całą świadomością? Innego wytłumaczenia być nie mogło. Słodki śpiew wypłynął z jej ust w ten sam sposób. Właściwie to nucenie, ponieważ słowa mogły jedynie zaburzyć całą opowieść. Poza tym, mimo dosyć dobrej podzielności uwagi, nawet Melody nie potrafiłaby dać sobie z czymś takim rady.
Pytanie zadanie przez lady Grafton zmieniło atmosferę ponownie. Zrobiła się jeszcze cięższa, co oznaczało, że musiała uderzyć w bardzo czuły punkt. Z jednej strony czuła się głupio i niezręcznie, a z drugiej wyczekiwała w milczeniu na dobrą odpowiedź. Zachowanie trochę okrutne, ale nie mogła się powstrzymać. Rozmówca i tak miał ostatnie słowo. Mógł nawet zamilknąć na dalszą część wieczoru. Byłoby to niezmiernie nudne, ale Melody nie przywykła do odbierania ludziom wolnej woli. Zdarzało się to tylko, kiedy z niepewności nie chcieli wziąć od niej chleba czy innych tego typu rzeczy. Wtedy to potrafiła być bardzo stanowcza.
Oparła brodę na dłoni i czekała dalej. Jak tak wpatrywała się w rycerza, to wyglądał on, jakby właśnie przechodził retrospekcję. Co jeśli trauma do niego wróciła i już nigdy nie zatańczy? Nie, bądź poważna Melody, skarciła samą sobie. Cieszyła się, że tym razem pozostawiła to w swych myślach. Jej niezdrowe stawianie czoła, a raczej uciekanie, problemowi humorem rzadko wprawiało kogoś w dobry nastrój.
W końcu odpowiedź na pytanie została uformowana. Nie była niczym więcej, jak przyjęciem stanowiska wobec problemu bratobójstwa. Związał je z wiarą, której Melody nie posiadała. Słowa o potępieniu nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Nawet nie wiedziała, czy coś takiego może istnieć. Wierzyła jedynie w konsekwencje, a akurat ten człowiek niewątpliwie ich doznał. Określenie kary bywało trudne, ale według niej dostał to na co zasłużył. Cóż więcej człowiek mógł zrobić?
Mimo wszystko w głosie Waldera było czuć przejęcie, ale Melody zdołała "zręcznie" zbić go z tropu. Te kwiaty zdawały się mu zbyt wiele nie mówić. Wykrzesał również niewiele na ich temat. Ale co teraz? Mogłaby opowiedzieć parę historii, lecz nie za wiele ich posiadała.
- Płomienie... - powtórzyła cicho, próbując połączyć to słowo z następnym tematem, którego jeszcze nie wymyśliła. - Chciałabym móc odwdzięczyć się opowieścią, ale nasze doświadczenia są zupełnie nieporównywalne, ser Walderze. Ty jesteś wielkim podróżnikiem, a ja jedynie wysoko urodzą damą... Która raz czy może dwa coś przypadkowo podpaliła. - W tym momencie Melody uśmiechnęła się zawadiacko. Wiedziała, że dwoma prostymi zdaniami, z zaskakującym zwrotem, zaciekawi rozmówcę.
- Ale to mniejsza - rzekła, teatralnie ignorując reakcję mężczyzny i traktując to wyznanie jako błahostkę. - Na pewno Twoja klamra na pasku, niesie ze sobą coś dużo ciekawszego. - Niby zażartowała, ale nikt nie zaprzeczyłby, że jest to interesujący przedmiot.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Cze 10, 2020 4:02 pm

Rozmowa odrobinę podupadła, wraz z przywołaniem historii o rekrucie bratobójcy. Walder nie miał większej ochoty dalej zagłębiać się w ten temat, miał jednak spore szczęście, albowiem Melody chyba nie miała zamiaru go drążyć, przynajmniej w tej chwili. Kwiaty być może nie były najlepszym tematem, zważając na to, że oboje najwyraźniej nie znali się na nich jakoś specjalnie, zdecydowanie był jednak lepszy od jakże filozoficznych rozważań, w które zapewne by się wplątali. Nie był wielkim fanem podobnych debat, zwłaszcza pod wpływem alkoholu.
Zerwał jeden z kwiatów, podkładając go pod nos i zaciskając się słodkim, dość egzotycznym zapachem. Wywołał on delikatny uśmiech mężczyzny, chociaż humoru wciąż nie miał najlepszego, co dość łatwo było zobaczyć. Twarz Burzowca nie kryła zbyt wiele. Przez zadane pytanie rzeczywiście przeszedł przez retrospekcje dawnych wydarzeń, bynajmniej nie takich, które mógłby nazwać przyjemnymi. Na chwilę powrócił do czasów sprzed swej tułaczki, czując się, jakby wspominał inne życie. Ciekawiło go, kiedy dokładnie książę i błędny rycerz stali się dwiema różnymi osobami?
Słowa i melodyjny głos towarzyszki, ponownie przywołały go do teraźniejszości. Nieznacznie uniósł kąciki ust w drobnym uśmiechu, dzięki żartom Melody, której humoru najwyraźniej nie dało się tak łatwo zepsuć. Cóż, warto było wiedzieć, tak na przyszłość.
- Jestem pewien, że znalazłoby się parę ciekawych historii, które mogłabyś opowiedzieć. Życie w mieście nie może być przecież tak nudne, prawda? – zapytał, wydając się być autentycznie ciekawym. W Starym Mieście spędził ledwie parę tygodni, smakując odrobinę tego przepychu, chciał jednak poznać opinie kogoś, kto w podobnej lokacji mieszkał całe swoje życie. – Na przykład chętnie usłyszałbym, jak podpaliłaś coś „przypadkiem”. Raz czy dwa.
Chwilę później zdał sobie sprawę, że popełnił również drugą gafę, mianowicie zapinając pasek jelenią klamrą, częściowo wskazującą na prawdziwe pochodzenie Waldera spod Czerwonych Gór. Nie znał żadnego innego rodu, który za swój rodowy herb przyjął. Jedynie królowie Burzy z rodu Durrandon, utożsamiali się z leśnymi monarchami świata zwierząt. Miał jednak jeszcze pewną szansę, żeby wykpić się z tej całej sytuacji, musiał tylko gładko skłamać. Nie uśmiechało mu się to, ale cóż, jest jak jest.
- Hmm, historia nie jest tak ciekawa, jak mogłoby się wydawać. Mój mentor Brom, o którym już Ci wspominałem, spędził okrągły rok w służbie księcia Ericha w Końcu Burzy, gdzie dostałem tą błyskotkę. Widzisz, giermkowałem wzorowo. – odrzekł w nadziei, że Graftonówna te odpowiedź zaakceptuje, albo jeszcze lepiej, porzuci temat, jak ten poprzedni. Żeby się nie zdradzić, po raz siódmy sięgnął po pucharek, napełniając go alkoholem i popijając, tym razem powoli, bez pośpiechu.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Melody Grafton Sro Cze 10, 2020 5:37 pm

Co do życia w mieście miał po części rację, chociaż związane z tym historie były raczej tajemnicą dziewczyny. Bycie małym złodziejem nie wiązało się w sumie ze zbyt wielką sławą... Ale po co od razu zdradzać swą tożsamość? Za to mogła opowiedzieć mu parę ogólnych wydarzeń z minionych lat.
Prośba o historię z płomieniami została zaakceptowana jedynie poprzez kiwnięcie głowy. W tej chwili priorytet przeszedł na klamrę. Zignorowałaby ten temat, gdyby nie ton głosu rozmówcy. Mężczyzna nie brzmiał tak pewnie jak wcześniej, a odpowiedzi towarzyszyła kolejna dłuższa przerwa. Skoro temat wiązał się z czymś przyjemny i był łatwy do opowiedzenia, to dlaczego ograniczał się jedynie do trzech zdań?
Melody zauważyła również, że nawet alkohol zaczął popijać inaczej. Wolniej. Przypominało to teatralne gesty, które zdążył tego wieczora zaprezentować. Równie dobrze mogła się mylić, ale czuła, że postąpiłaby podobnie, gdyby miała kłamać. Rycerzykowi nie wyszła ta naturalność, którą tak bardzo chciał przekazać.
- Rozumiem... - rzekła, dając mu nadzieje na to, że odpuści. - Ale na założę się, jest to równie ciekawa historia jak poprzednie. I na pewno musiały być to pamiętne lata, skoro tak się wyróżniłeś. - Uśmiechnęła się zadziornie, kładąc mu rękę na ramieniu. Chciała zobaczyć, czy jego wiarygodność jeszcze bardziej się załamie.
Po odpowiedzi, jakakolwiek ona by nie była, Melody miała w zanadrzu prośbę. Liczyła na to, iż zostanie spełniona.
- Czy mogłabym przyjrzeć się ten klamrze? - Spytała, już gotowa wyciągnąć rękę po ową rzecz.
Melody Grafton
Melody Grafton

Liczba postów : 217
Data dołączenia : 26/03/2020

Powrót do góry Go down

Ogrody Empty Re: Ogrody

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach