Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Gospoda Pod Głową Dzika

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Sro Mar 25, 2020 8:29 pm

First topic message reminder :

Duży, trzypiętrowy przybytek w samym centrum miasta z dwoma pierwszymi piętrami i parterem zbudowanymi z kamienia, najwyższym zaś całkiem drewnianymi. Od frontu prezentuje się całkiem elegancko, z szyldem przedstawiającym głowę dzika nad dębowymi drzwiami. Do samych drzwi prowadzą trzy kamienne schodki w dół, a sam budynek zdaje się być umiejscowiony jakby w dołku. Od środka bywalcom prezentuje się przestronna sala zastawiona stołami i ławami na kozłach, na których często panuje ścisk w godzinach wieczornych. Po drugiej stronie od wejścia znajduje się kontuar, za którym karczmarz Gilbert ma swoją przestrzeń do pracy i antałki z kranikami pełne wina i ale. Obok takiej ilości trunków jest pozbawiona drzwi framuga, zza której wiecznie dolatują niesamowicie smakowite zapachy pichconych tam potraw. W najbliższym kontuarowi rogu budynku znajduje się klatka schodowa, prowadząca do góry do pomieszczeń sypialnych i w dół, do piwnic. Oprócz tego przez kuchnię można przejść na niewielkie podwórze, gdzie mieści się ogródek warzywny i kompostownik.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down


Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Durwald Durrandon Pią Lip 17, 2020 6:29 pm

Prychnął cicho pod nosem. Górale straszni mu nie byli. Żaden prawdziwy rycerz nie powinien bać się bandy obdartusów, używających złupionego z dobrych ludzi uzbrojenia. Zwykli tchórze, napadający na opasłych kupców i bezbronne damy, dodatkowo wyznając drzewa, jako swoich bogów. Pomimo swych dość stanowczych opinii, nie miał zamiaru prowadzić dalszej dyskusji na ten temat, miast tego zwilżając gardło kolejnym kuflem dobrego ale.
Historię o rycerzu Podbiośce, rzecz jasna, znał już nieźle, chociaż pewne detale były dość zamglone, ze względu na ilość skonsumowanego alkoholu, kiedy Melody opowiadała mu o kurzym wojowniku. Zapamiętał w każdym razie większość, acz dzięki wrodzonej grzeczności, po zakończeniu opowieści, zawtórował Lordowi śmiechem, mając szczerą nadzieję, że nie wyszło mu zbyt sztucznie. Grafton był doprawdy nieobliczalny i mógł uznać coś takiego za prawdziwy afront, wymagający pomszczenia.
- Cóż, wasz Lordowski ojciec podjął świetną decyzję, moim skromnym zdaniem. Co to za sztuka, ściąć trzy głowy kurakom, jeśli są przywiązane do klatki? – powiedział rzeczowym głosem, kiwając przy tym głową. Cały ten Podbiośka, brzmiał niczym typowy, błędny rycerz, jak ich wielu, usiłujących tylko znaleźć sobie miejsce, żeby obrastać w sadło i chlać wino.
Podrapał się w zastanowieniu po głowie, usiłując przywołać jakiś zabawny żart, czy inną opowiastką, która przypasowałaby obecnemu tu Sebastionowi. W końcu wybrał jedną z nich, którą kiedyś zasłyszał w jakiejś tam karczmie, zapewne w Ziemiach Burz.
- No dobra. Jeden z moich kamratów, zawsze robił mi ten sam żart, kiedy polowaliśmy w lasach. Nagle zamierał w bezruchu i zaczynał gapić się w dal, jakby coś zobaczył pomiędzy drzewami. – zaczął odrobinę złowieszczym tonem, dramatycznie falując przy tym palcami, jak gdyby miał zamiar opowiedzieć straszną historię. – Nie odzywał się wtedy ani słowem, tylko czasem rzucał mi takie krótkie spojrzenie, jakby chciał powiedzieć „Kurwa, Durwald, widziałeś to?”. Zwykle stałem obok niego, jak idiota i gapiłem się w to samo miejsce, zastanawiając się, czy coś jest nie tak z moimi oczami. Po chwili odrywał wzrok i bez słowa wracał na szlak, a ja nie mogłem nawet zapytać go co zobaczył, by był psem.
Wyszczerzył od razu zęby, mając nadzieję, że ta krótka historia towarzyszowi się spodobała. Nie była to co prawda legendarna opowieść, pokroju tej o rycerzu Podbiośce, ale zawsze był to jakiś temat do rozmowy przy alkoholu.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Sob Lip 18, 2020 4:23 am

- Ano, chujowa to sztuka, hue - zarechotał jeszcze i upił piwa, uderzając otwartą dłonią w blat stołu. - Ale przynajmniej jak teraz mam zjeść kurczaka to mi się to wszystko przypomina i nie mogę powstrzymać śmiechu, więc jest z tego wszystkiego co najmniej jedna pozytywna sprawa, hehe - zaśmiał się. A potem Walder zaczął swoją historię. Z początku trochę nie rozumiał co się dzieje. Był towarzysz, który się gapił na coś w lesie i nie mówił ni słowa co widzi. Sebastionowi brzmiało to trochę jak straszna historia jakowa, ale w końcu rycerz dostarczył mu idealne zakończenie, które go zaskoczyło. Przez kilka uderzeń serca siedział, nie wiedząc o co chodzi. Potem się uśmiechnął, uśmiech przeszedł z rozdziawioną gębę, a oczy przymknął i z jego gardła wydobył się ciężki śmiech, który szybko przerodził się w dźwięki jakby ktoś się dusił.
- Pies! O kurwa, ale dobre! Hehehehehe - ochryple zaśmiewał się do rozpuku po wcześniejszym ataku kaszlu i przepłukaniu gardła piwem.
- Ja razu pewnego, jeszcze gówniarzem co nawet czytać nie potrafił, usłyszałem od jednego z rycerzy ojca historię - zaczął kolejny wywód zaraz po tym jak się uspokoił ze śmiechem. - Otóż u żelaznych jest taki zwyczaj jak taniec palców, nie? Rzucają w siebie toporkami, łapią je w locie i rzucają dalej, a często robią to kompletnie pijani. Stąd nazwa, że przy okazji niektórzy tracą palce jak nie potrafią dobrze złapać, ale chyba się tym za bardzo nie przejmują, bo wciąż to robią. I w tej historii właśnie kilku takich żelaznych grało sobie w taniec palców. A tu jeden pierdoła w pijanym zwidzie nawet nie zauważył kiedy coś w jego stronę poleciało i toporek trafił go w głowę, w sam środek normalnie! Toporek to tę głowę tak idealnie wzdłuż rozciął i poleciał dalej, a głowa się rozeszła na dwie części i opadła na boki. I ze środka wypadł mózg - posłużył się fachową nazwą organu używaną przez maesterów, bo od ostatniego razu wbił sobie to do głowy. - A ten żelazny to zaskoczył wszystkich, bo podniósł ręce, złapał się za głowę i złożył ją ze sobą, wciąż dociskając ręcoma i czekając aż się zrośnie. Pozostali mu wtedy pokazali to coś i mówią, że wypadło, a ten wtedy woła "A po chuj mie to? I tak nie używam a głowa przynajmniej lżejsza bez tego", hehehehe - zarechotał na koniec, kończąc trzecie piwo jakie wypił podczas opowiadania tej historii.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Durwald Durrandon Sob Lip 18, 2020 10:22 pm

Opowiedziana historia najwyraźniej przypadła Graftonowi do gustu, co nawet ucieszyło burzowca. W końcu z Lordami powinno się mieć dobre relacje, zwłaszcza będąc błędnym rycerzem i to takim na usługach jednego z nich,  przynajmniej póki co. Starsi koledzy po fachu opowiadali mu, jak to nie raz, nie dwa musieli spieprzać z pewnych regionów, gonieni przez strażników i ich wierne, krwiożercze ogary, przygryzające pęciny ich koni.
W każdym bądź razie, Durwald przez dłuższą chwilę miał wrażenie, że przesadził ze swoim opowiadaniem, bo Lord Seba wyglądał, jakby się dusił. Już wychylił się nad stołem, kilkakrotnie uderzając go wielkim łapskiem w plecy. Na szczęście, to tylko piwo wpadło mu złą dziurkę i już po chwili kontynuował swe rechotanie, nadal żyw, zdrów i do piwa nie zrażony.
W przerwie pomiędzy kolejnymi pijackimi historyjkami, gulnął sobie z kufla, opróżniając już chyba piąty od początku spotkania. Niby miał pić mniej niż na uczcie, ale kij z tym. W tutejszej gospodzie robili naprawdę dobre trunki. Poza tym, towarzystwo wąsacza było przyjemniejsze, niż można się było spodziewać. Przekonał go do siebie następną opowieścią, której głównym bohaterami byli znienawidzeni Żelaźni.
Gdy nadszedł czas na puentę żartu, parsknął głośnym, tubalnym śmiechem, aż mu piwo nosem poszło, wylewając na stół. Otarł nochal wierzchem dłoni, jeszcze się przy tym chichrając.
- Bezmózgi Żelazny, a to dobre! I jakie trafne! – pokiwał głową z aprobatą. Szkalowanie tych chujów, zawsze było na miejscu, jeśli spytałby Durwalda o zdanie. – No dobra, to teraz moja kolej. Wchodzi Żelazny do burdelu z plastrem miodu i osłem. Burdelmama pyta go, czego chce. Żelazny odpowiada, że chce wymienić plaster miodu na posiłek, a osła na noc z najpiękniejsza kobietą, jaką mają. Burdelmama pyta więc, dlaczego po prostu nie zjadł plastra? Żelazny odpowiada: „Z tego samego powodu, dlaczego chce wymienić osła. Mam dość tego samego każdej nocy!”
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Pon Lip 20, 2020 9:21 pm

Do odpowiedniego stanu udało mu się doprowadzić nawet szybciej dzięki klepaniu go po plecach przez Waldera. Szybciej mógł się zabrać za swoją historię, która jak widać spodobała się rozmówcy, bo została nagrodzona tubalnym śmiechem. Z kolei rycerz opowiedział swoją historyjkę o żelaznym, plastrze miodu, ośle i burdelu. Tak jak wcześniej słuchał uważnie i opłaciło się to, ponieważ końcówka była iście genialna.
- HAHA, bo osła rucha! Dobre! - ryknął śmiechem i dopił drugi kufel piwa jaki w ciągu słuchania zdążył wychylić. Zaraz mu się też przypomniało, że prostaczkowie w Dolinie ruchają owce, więc pochichrał się jeszcze trochę, ale tą ciekawostką się nie podzielił. Trochę byłoby mu wstyd coś takiego mówić, bo część z tych prostaczków to jego prostaczkowie.
- A słyszałeś to - zaczął kolejną historię i kolejne piwo. - Że jak żelaźni zdobyli Dorzecze od króla Burzy to nowy władca tych ziem ustanowił garnizony w tych zamkach? No wyobraź sobie, że tych żelaznych zakwaterowano w zamkach i ja już sam nie wiem czy dalej w tych zamkach nie siedzą. U takiego lorda Mootona w Maidenpool to jeden żelazny miał pilnować lordowskiej sypialni, żeby nawet za zamkniętymi drzwiami lord nie miał aby przypadkiem buntu planować, a tylko na noc za drzwi wychodził. I tak się złożyło, że stał sobie taki żelazny na warcie w sypialni lorda, kiedy lorda nie było w środku. Patrzy na stół, a tam piwo w kuflu. Jemu się akurat pić chciało to podszedł i po prostu ordynarnie wypił co nie jego. A potem w brzuchu mu zaburczało i ogarnął jaki jest głodny. Spojrzał dalej, a tam niedokończony kapłon na talerzu, tylko zimny już trochę, bo jakiś czas tam leżał. To też go chwycił i zeżarł całego do końca. Ale wiesz - tu spojrzał Walderowi prosto w oczy. - To był jeden z tych sprytniejszych żelaznych. Po jakimś czasie domyślił się, że jak wejdzie lord i spojrzy, że kapłona nie ma, a on ma umorusane tłuszczem dłonie to będzie wiedział, że to ten żelazny mu go zjadł. I w tej sytuacji niechybnie by się dowódcą tych żelaznych ugadał, żeby lordowskich komnat pilnował taki, co mu obiadu nie podjada. To ten nasz sprytny żelazny rozejrzał się dalej po komnacie i zauważył na klepisku miskę z wodą. Podszedł i se w niej ręce obmył, a dziwił się przy tym jaka czysta. Wrócił na swoje stanowisko i wtedy do sali wszedł lord, a żelazny odetchnął z ulgą, bo mu się udało dokonać wszystkiego niezauważonym i bez pozostawienia dowodów. We krwi mają chyba tę kradzież, nie? He - zaśmiał się trochę i dopił trzecie już piwo podczas opowiadania tej historyjki. - A lord podszedł do tej miski z wodą do mycia rąk i się do niej wysikał, bo to był nocnik, hueue - zarechotał tryumfalnie z dobrze doprowadzonej do końca historii i nagrodził się czwartym piwem.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Durwald Durrandon Czw Lip 23, 2020 8:12 pm

Ryknął śmiechem, kilkakrotnie uderzając drewnianym kuflem o stół, nie zważając przy tym na kropelki piwa, wylewające się na wszystkie strony. Okazało się, że towarzystwo Sebastiona Graftona nie było takie złe, jak mogło się wcześniej wydawać. Jeśli chodziło o pierwsze wrażenie, zdecydowanie nie był w tym najlepszy, lecz przy bliższym poznaniu, okazywał się być całkiem zabawowym mężczyzną. Durwald rozluźnił się więc odrobinę, ponownie oddając się w miłe objęcia alkoholu.
Odrzucił głowę do tyłu, opróżniając szósty kufel, stłumił beknięcie i postanowił spróbować przebić historię Graftona, chociaż łatwym to nie było. Lord Gulltown najwyraźniej miał całkiem niezłą pamięć, pomimo konsumowania całych litrów piwa i ale.
- No, to teraz wiadomo, dlaczego Żelaźni tak śmierdzą. – zarechotał jeszcze, wierzchem dłoni zgarniając pianę, która osiadła mu na brodzie. Postukał palcami o szczękę w zamyśleniu, usiłując przywołać odpowiednią opowieść, najlepiej taką z przyszłości. – A, już mam!
Rzucił triumfalnie. Zwilżył jeszcze gardło szóstym kuflem, beknął i rozpoczął swą historyjkę.
- Odwiedziłeś kiedyś Reach, Lordzie? Podobno o poranku, tamtejsze gospodynie wychodzą na pole, coby pozbierać świeże ślimaki na śniadanie. Tego dnia, gospodyni była zajęta. Na obiad przyszli rodzice, więc na pole wysłała męża. – zwilżył łyczkiem gardło, po czym kontynuował historię. – Mąż nazbierał ślimaków i wpada do gospody, chcąc wypić sobie kufelek. Pije jeden, pije drugi, potem trzeci, czwarty i tak dalej i tak dalej. Wychodzi, a tu jeb, ciemno, jak w dupie Dornijczyka. Niewiele myśląc, mąż biegnie do domu, wypuszcza ślimaki na ścieżkę i dynda głośno dzwonkiem. Rozsierdzona na poważnie żona wypada z chałupy i do niego z mordą, a mąż, mądra głowa, macha do ślimaków i krzyczy: „Chodźcie, chłopaki, już prawie jesteśmy!”
Parsknął jeszcze śmiechem, chichocząc do swojego kufla z własnego, całkiem niezłego żartu, jego osobistym, bardzo skromnym zdaniem.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Pon Lip 27, 2020 5:55 am

Walder zaśmiał się potężnie, czyli Seba ewidentnie dobrze historię opowiedział. Zauważyć tu mógł pewien schemat, że ewidentnie historie o głupich żelaznych wywoływały u niego salwy śmiechu. Grafton zdawał sobie sprawę, że żelaźni ludzie to zapewne obiekt żartów całego Westeros jakie miało z nimi nieprzyjemną styczność, jednak tu w Dolinie zasłyszeć mógł je jedynie od przyjezdnych. Znacznie więcej humoru oscylowało wokół wiecznie rezydujących wśród gór barbarzyńców góralami zwanych. Jednakże nie było czasu na dalsze zastanawianie się nad tym, gdyż rozmówca zaczął już opowiadać swoją historię. Chop w Reach - Seba już się uśmiechnął na samą myśl. Dalej już było zabawniej, bo odwołujące się do jego codzienności zasiedzenie się w gospodzie przy piwie. A na końcu genialna pointa.
- HEHEHE! - zarechotał tubalnie, krztusząc się trochę piwem, ale szybko mu przeszło. Rzeczywiście była to zabawna opowieść, ale samemu już miał w zanadrzu lepszą.
- Słyszałeś kiedykolwiek legendę o Yoricku drugim tego imienia Yronwoodzie, Królewskiej Krwi, Władcy Zielonych Wzgórz? To był bardzo podstępny i przebiegły skurwysyn z czasów sprzed przybycia do Dorne Rhoynarów, gdy wciąż było tam wiele zwaśnionych ze sobą królestw. Niestety miał jedną poważną wadę. Pomimo bycia bardzo przebiegłbym i podstępnym był też potwornie głupi, hue - zarechotał krótko i przepił swe słowa piwem. - Któregoś razu uknuł arcysprytny plan. Bo normalnie to Dornijczycy przyłażą tam na Pogranicze do Królestwa Burzy kraść i mordować, nie? To Yorick stwierdził, że po co łazić przełęczami i ogólnie pierdolić się z przenoszeniem łupów przez góry, jeśli można obejść góry od dołu. I ten niesamowicie przebiegły król poprowadził cały zastęp budowniczych wyposażonych w łopaty, taczki, kilofy i oskardy ku podstawie gór. "Kopcie stąd prosto jak w mordę strzelił na drugą stronę" rozkazał swoim ludziom - rzekł wysokim, nieco ochrypłym głosem, którym naśladował przebiegłego, aczkolwiek potwornie głupiego króla. - I kopali, i łupili skały narzędziami, i wywozili wszystko na jedną stertę. Ale kopanie się dłużyło, a Yorick był nie taki cierpliwy jak o sobie uważał. Także robotnikom załatwił zapasy tego ich dornijskiego wina, bo był dobry dla swoich ludzi, a wtedy powszechnie uważano, że Dornijczyk na winie po prostu szybciej zapierdala. No i kopanie tunelu ruszyło szybszym tempem. Tak szybkim, że po pięciu latach stanął przed nim jeden z budowniczych i rzekł "Khróluuuu" - zaakcentował ostatnie słowo znacznie niższym tonem i czknął dla oddania powagi ówczesnej sytuacji. - "Kopańsko skończon" tak królowi powiedział. A król Yronwood się ucieszył, klasnął w dłonie i kazał czym prędzej zmobilizować wszystkie swoje siły. Nie było potrzeby zostawiać nikogo na swych ziemiach, bo przemieszczając się tunelami żodyn by nie zauważył nawet jego wyruszenia. Jak już ich zebrał to im jasno do zrozumienia dał, że pod ziemią mają nawet słówka nie pisnąć, bo się echo niesie i jeszcze zaalarmują przedwcześnie Burzowców. I ruszyli tunelem, ale po kilku godzinach zabrakło im światła, bo król w swej głupocie zapomniał kazać zrobić więcej pochodni. Nic to jednak nie strwożyło naszego dzielnego Dornijczyka. Szli gęsiego to po prostu kazał swoim żołnierzom wyciągnąć prawą dłoń coby ściany dotykali i szli sobie tak dalej po ciemku ze swym piekielnie upartym monarchą na przedzie. He, Walder, ty to się pewnie już domyślasz, że słuch po nich zupełnie zaginął, nie? - zagadnął nagle kompana, przerywając narrację celem konsumpcji piwa. - Ale setki lat później znalazł się jakiś wszędobylski podróżnik, który to przemierzał Góry Czerwone. U stóp jednego ze wzniesień znalazł całkiem regularnego kształtu tunel, co na pierwszy rzut oka jaskinię przypominał. Zrobił sobie całą stertę pochodni, bo nie wiedział jak daleko ów tunel sięga, a bardzo chciał się dowiedzieć czy gdzieś prowadzi. I jak do niego wszedł, to nie oglądał się za siebie, tylko odpadał kolejne pochodnie. Pierw go zdziwiło, że jak tunel wcześniej był prosto, tak po jakichś dziesięciu milach zaczął zakręcać nieco w prawo. A jak dotarł do końca to się bardzo zdziwił, bo przed sobą miał może, a on wyglądał ze środka bardzo wysokiego klifu. Z kolei jak spojrzał w dół, to ujrzał całe mnóstwo szkieletów w dole, tysiące wręcz, zupełnie jakby maszerowała tędy jakaś armia i wychodząc na zewnątrz w nocy wszyscy się spierdolili w dół. Hehehe - zaśmiał się na konie, dokańczając już drugi kufel piwa jaki pochłonął od początku historii.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Durwald Durrandon Sro Lip 29, 2020 9:48 pm

Rzeczywiście, Durwald bardzo lubił szkalować Żelaznych, jak nikogo innego. No, może poza Dornijczykami i kwiatuszkami z Reach, ale z tego to akurat mniej przyjemności wyciągał.
Następna historia Seby była długa, nie ma co, acz Burzowiec słuchał wytrwale, od czasu do czasu tylko rozjaśniając umysł łykiem piwa, albo takim potężnym ziewnięciem, co całą japę mu rozwierało. Legendy o Yoricku nie słyszał, a więc opowieść była dla niego kompletnie świeża, to też, kiedy dotarli do spierdolenia się bohaterów w dół, aż ryknął śmiechem, tragicznie wylewając resztki piwa z kufla, czego jednak zdawał się nie zauważać. Kilkakrotnie pieprznął jeszcze naczyniem o stół, upewniając się tym samym, że usłyszy go cała gospoda.
- No, a jak to mówił mój świętej pamięci tatuś, tera ja. – rzekł, powstając prędko na równe nogi. Historia bowiem, jaką miał zamiar opowiedzieć, była długa i pierwszoosobowa, to też wymagała trochę narracyjnej gimnastyki, żeby przekazała przekaz, jaki miała do przekazania. Podniósł jeszcze świecę, dodając swemu wyglądowi dramatyzmu i aury starego bajarza.
- Mamy rok 31 przed Zagładą. Głównym bohaterem historii, jest niejaki Jonos, potocznie zwany Januszkiem, zwykła serwatka spod chwosta, co to na karku ma już lat 17. Razem z całą drużyną przybocznych pilnuje namiotu swego pana, Lorda Morsa Umbera, przyjmującego poselstwo od tęczowych kapłanów. Januszek, mądra głowisia, trochę się ich boi, albowiem niegdyś stary, jednooki Ned opowiadał, że bogów tęczowych kapłanów jest aż siedmiu. Kiedyś nawet zapytał o to lokalnego znachora, ale ten napluł mu w pysk i zagroził, że jeśli jeszcze raz zapyta, to chwost mu oparszywieje i odpadnie, jak żołędzie na południu. Jonos dygał się o chwosta, więc nie pytał. – rzekł, gulnąwszy sobie z kufla, opróżniając tego wieczoru już ósmy. – Nagle z namiotu słychać głos septona: „Wszystkie święte drzewa zrąbiecie i w ogniu żywym spalicie” no to Januszek pomyślał sobie, chędożyć drzewa. Każdy przecież wie, że bogi wchodzą do drzew na chwilę. Tęczowy kapłan skrzeczy dalej: „Wszystkie znaki bożków w jeziorach potopicie” no to Januszek pomyślał sobie, że chwosta kładzie na posągi, bo bogi i tak mają ich za kiepów. „Prawo pierwszej nocy odrzucicie, rytuał ten jako obrzydliwy znać będziecie i Siedmiu niemiły!” no to Januszek machnął ręką, bo po powrocie z wypraw i tak siedzi w ziemiance, gapiąc na pajęczyny, bo białogłowy z nimi nie chcą z nim gadać, a i on konwersować tez nie chcą, bo trochę mu to nie idzie, a trochę nie ma śmiałości. A, myśli sobie sprytnie nasz bohater, targania chwosta do giezła siostry przecież i tak mu nie zabronią, bo i skąd mieliby o tym wiedzieć.
Znowu zaschło mu w gardle, łyknął więc piwa, coby mógł wytrwale kontynuować, bo do końca było jeszcze daleko.
- Kapłan za to, nieugięcie kontynuuje: „A i te wasze zimowe obozowanie, bezpowrotnie zakończycie!” wyrzekł tęczowy. Ręka Januszka sama powędrowała do głowni miecza. Willam, syn Roberta, wyszarpał czekan zza pasa. Jon, leśna znajda, dobył krzywego noża, a Krzywogęby, zakląwszy szpetnie, złapał cep bojowy i zakręcił młyna, aż powietrze zafurczało. Cała banda, jak jeden mąż, wpadła do namiotu gotowa zabijać. A Lord Umber, widząc co się dzieje, krzyczy: „STAĆ! WSTRZYMAĆ SIĘ!” – tutaj rozłożył szeroko ręce, symulując to, co zrobił północny możny. - Dla pewności huknąwszy jeszcze Krzywogębego pięścią w łeb, aż się sfajdał w szarawary i padł na ziemie, niczym Żelazny po kuflu piwa. Mors tymczasem, z podniesioną głową, łypnął na tęczowego kapłana i powiedział: „Nie będzie więcej zimowego obozowania” . Biedny nasz Januszek, aż zaniemówił, jakby ziemia się pod nim rozwarła i wpierdoliła w same czeluści piekielne. Zanim dobudzili Krzywogębego, wrzuciwszy go do strumienia, tęczowi kapłani wsiedli na wóz i pojechali. Całe wojo chodziło zasępione po obozowisku, jakby im ktoś szczyn dolał do przydziałowej porcji piwa. Po zmroku, gdy wszyscy, wliczając w to Lorda, zasiedli wokół ogniska, młody Rysiu nie wytrzymał i zapytał: „Ale Lordzie, to już od tego roku nie będziemy zimować? Nawet na dwa dni?” oczy wszystkich skierowały się na młodego zuchwalca. Na karku miał ledwie 15 lat i nie wiedział jeszcze ten teges, ale Mors był miłościwym Lordem i tylko złamał mu rękę kopniakiem. Później wszyscy zaczęli się chichrać, bo Rysiu po kopniaku wpadł do ogniska i szarawary zapłonęły mu na dupie. Zaraz po tym, Rysiu zaczął wymachiwać złamaną ręką i wołać: „O nie.. jestem Żelaznym i przeszkadza mi złamaną ręka.. Ojojoj.. Na Utopionego” przykładając sobie przy tym palce do głowy, udając, że ma hełm z rogami. Januszek, razem z innymi wojami prawie tarzał się ze śmiechu, tak dobrze udawał Żelaznego. Kiedy śmiechy ucichły, Mors wstał, powiódł po nich wzrokiem i rzekł: „Wojowie, przelewałem z wami krew naszych wrogów, wznosiłem z wami rogi z miodem z naszych barci. Dziś rozmawiałem z tęczowymi kapłanami nowych bogów, którzy przyszli do nas z Zachodu. Zdecydowałem, że wyrzeknę się starej wiary i przyjmę nowych wrogów, tak potężnych, że mają aż siedem twarzy. To oznacza, że wiele się zmieni.” wojowie kiwali głowami, a książę ciągnął dalej. „Zmieni się wiele, ale nie wszystko.” – tutaj Durwald, niczym Lord Mors Umber, wzniósł w górę prawicę, w której wyraźnie widać było skrzyżowane palce. – „Jasne, że kurwa będzie zimowe obozowanie! Znachory mówią, że w górach żaden bóg nic nie widzi! Nawet ten, co ma siedem twarzy!” Januszek, wraz z innym, aż zawrzeszczał z radości. Pochwycili Lorda i jęli podrzuca go w górę, wiwatując przy tym niczym nie ludzie, a wilki.
Tą doniosłą chwilę uczcił chwilą ciszy, tak naprawdę chcąc wydłużyć odrobinę historię, żeby już zniechęcić Graftona do tej głupiej zabawy, bo brakło mu już opowieści.
- Dni stawały się już coraz krótsze, śnieg gęsto pokrył ziemie. Dzień przed wymarszem, Mors wysłał tęczowych kapłanów nowych bogów z misją do oddalonego o tydzień drogi zamczyska, tak, żeby niczego nie podejrzewali. Następnego dnia po ich zniknięciu, całe wojo, w tym Jonos, karnie ruszyło w kierunku gór. Dwa dni maszerowali zaśnieżonym traktem, aż nie dotarli na miejsce, gdzie byli już całe towarzystwo. Starkowie, Karstarkowie, Lord Glover ze świtą, górskie klany i generalnie cała ferajna. Wpierw, towarzystwo zgodnie z rytuałem zdjęło tuniki i koszule, aby obmyć się w źródle żywej wody. Następnie podążyli w głąb groty, aż dotarli do podziemnego, gorącego jeziora. Tam, nie chcąc obrazić tradycji ojców, wespół ze wszystkimi, Januszek zdjął szarawary i wszedł w gorąca toń. Zanurzywszy się po pas, zauważył, że obok stoi potężny chłop. Facet spojrzał w kierunku Jonosa i oblał się rumieńcem, wyciągając do niego dłoń, wielką, jak bochen chleba. Uścisnęli łapka, aż Januszek poczuł, że robi się cieplejszy niż woda w jeziorze. Kątem oka dostrzegł Morsa, trzymającego się za ręce z Lordem Glover, schodzącego nieśpiesznie do wody. Kiedy zanurzyli się po pas, Mieszko zaczął masować mu plecy. Chłop, chcąc odzyskać uwagę Januszka, położył mu na barku wielkie łapsko. Skinieniem głowy wskazał na Lordów, dając naszemu bohaterowi do zrozumienia, że też może go wymasować. Januszek, zawsze człowiek przyjazny, pozwolił poddać się ów zabiegom. Dookoła aż zgęstniało od par, trójek, a czasami czwórek. Chłop, masujący barki, naprał na nie, zmuszając Jonosa do pochylenia. Nagle, Januszek poczuł tworzące się ognisko bólu, w miejscu poniżej pleców: „Ten zdrajca przemycił włócznię!” przemknęło mu przez myśl. Po chwili zrozumiał jednak, że to wcale nie włócznia, a już na pewno nie taka, jak Wojownika, o której tyle prawili tęczowi kapłani nowych bogów. – opowieść te, jakże błyskotliwą i długą, Durwald zakończył opróżnieniem dziewiątego kufla. – A morał tej bajki jest taki, że wszyscy na Północy, lubią polerować cudzę włócznię. Dziękuję za uwagę.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Sro Lip 29, 2020 10:49 pm

Zadowolony z tego jak śmieszną historię opowiedział obserwował jak Walder daje wyraz swemu uznaniu i uderza kuflem o blat ławy. Potem zaś przyszła jego kolej na opowiadanie historii. Zaczęła się dziwnie i trochę niemrawo, ale pełno było w niej absurdu, który podobał się Graftonowi zwłaszcza po pijaku. Popijał sobie piwo i ryczał ze śmiechu jak lord tylko złamał chłopakowi rękę, bo był miłościwy taki, a potem chichrał się niemożebnie, gdy chłopiec odstawiał swoje tańce. Niestety w dłuższej perspektywie historia się dłużyła i była raczej nudna, ale przynajmniej miała śmieszną końcówkę przy której ze śmiechu prawie wypluł piwo z piątego kufla jakiego podczas słuchania wypił.
- Ja żem słyszał raz - zaczął, gdy już ochłonął. - Że na Żelaznych Wyspach to chłopcy udowadniają jacy to są męscy poprzez płynięcie daleko, bo milę, przez wzburzone wody morza na taką śmieszną wysepkę, skąd mają zabrać kraba i wrócić - wyjaśnił tło. - I wyobraź sobie stoi sobie takich pięciu chłopaczków, każdy głupszy od poprzedniego, i towarzyszy im kapłan tego ich utopca, żeby nadzorować czy nie oszukują jakoś. Pierwszy wskakuje do wody i płynie, a reszta patrzy. Wziął se przepłynął tak ze czwartą część mili, opadł z sił i się utopił. Kapłan zaś na to stwierdził, że trudno, ale przynajmniej chłopak będzie ucztował z ich bogiem. Wchodzi do wody drugi i zaś to samo, tylko po połowie dystansu. Znowu pierdolenie o ucztowaniu i tak dalej. To dowody wskakuje trzeci i prawie dopłynął na wysepkę, ale opadł z sił i się utopił. Ponownie kapłan gada nabożny tekst i popycha do wody czwartego. A ten czwarty płynął, płynął zawzięcie i dopłynął. Tylko jak wylazł na brzeg wysepki to kraby go oblazły i objadły z mięsa aż zostały tylko żółte kości, hue. I kapłan wtedy coś tam cmoknął, coś tam pierdnął i coś tam pojojczył, że niestety dla tego ucztowania u boku boga nie będzie, bo mu pół jarda zabrakło coby się jego zwłoki do wody osunęły i dlatego się nie liczy. No to płynie piąty, debil największy, i powiem ci nawet szybko dopłynął. Kapłan pacza tam w oddali swymi starczymi oczami i niedowierza, bo widzi jak chłopak spuszcza wpierdol wszystkim krabom co go chciały obleźć i całkiem szybko wraca do wody, żeby płynąć z powrotem. Płynie, płynie i dopłynął. A kapłan wychodzi na brzeg, gratuluje mu i mówi jaki to z niego męski chop jest. I ten chłopak wtedy się tak strzelił w pysk, o tak o - tu Sebastion uderzył się wnętrzem otwartej dłoni w twarz jakby się nagle zorientował w czymś bardzo głupim. - I mówi "Kurwa, zaś kraba zapomniałem" hehehehehe! - zaśmiał się na koniec mocno i dopił do końca drugi kufel piwa.
- No, ale ogólnie to ja bym był za wracaniem już na zamek, bo późno - podsumował.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Durwald Durrandon Nie Sie 02, 2020 12:15 am

Wysłuchał cierpliwie kolejnej, ostatniej już chyba historii, ponownie o Żelaznych, co mocno rozbawiło Durwalda, albowiem wszyscy wiedzieli, że wyspiarze to barbarzyńcy o bardzo małych móżdżkach, którzy zwycięstwa odnosili tylko i wyłącznie dzięki oszukiwaniu i skurwesyńskich taktykach, takich, co nie użyłby żaden szanujący się rycerz. Zwykli piraci, od tych ze stopni różniący się tylko znacznie gorszym zapachem, jaki za sobą „rozpylali”.
Zarechotał więc ponownie, gdy opowieść potwierdziła stereotypy o inteligencji poddanych tego cwela Harwyna. Kto udowadniał swoją męskość za pomocą pływania? Jak Cię ktoś pieprznie młotem przez łeb, to pływanie chuja pomoże, według skromnego zdania Durrandona.
- Kraba zapomniał, idiota! – zaśmiał się tubalnie, wspierając plecami o oparcie krzesła, uderzając dłonią w swój spory bęben. Tusza zdecydowanie mu się powiększyła podczas pobytu w Gulltown, tu codziennie miał dostęp do dobrych, alkoholowych trunków i mięsiwa, a wiadomo, że każdy szanujący się chłop potrzebował go do życia. Na drodze żywił się często tym, co zebrał w lesie, jeżdżąc często ze szczawiem w gębie, który głód zaspokajał, ale za to niemal mu szczękę z zawiasów wyjebał.
Gdy Seba wspomniał o powrocie do zamku, skinął zgodnie głową, jeszcze unosząc dziesiąty już kufel do ust, opróżniając go kilkoma haustami. Wtedy, do lekko podchmielonej głowy przyszedł mu całkiem niezgorszy pomysł, wywołany dzięki rzępoleniu trubadura, dochodzącemu gdzieś z kąta gospody. Podrapał się po karku, po czym z impetem postawił kufel na stół.
- Mam pomysła, zara wracam. – powiadomił druha do bicia, żwawym krokiem ruszając w stronę faceta, zawiązując po drodze portki, bo chyba mu się w międzyczasie rozwiązały. – Ej, Ty! Pożycz mi tę bała.. bałała.. łaba.. no te lutnię trójkątną, no.
Poprosił i to tak najładniej, jak potrafił, pokazując trzymany w jego rękach instrument. W razie czego, gotów był włożyć w łapę kilka złotych monet, albo ewentualnie jebnąć mu w mordę i wziąć przedmiot siłą, a co. Na szczęście, trubadur zdawał się być całkiem bystry i wręczył zwalistemu rycerzowi swój instrument, oczywiście wcześniej wyciągając obietnicę, że zostanie oddany i to tak w miarę nie uszkodzony.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Sro Sie 05, 2020 12:35 am

Widząc jak ser Walder z Gór Czerwonych odchodzi w stronę jakiegoś barda albo może Angrona, Seba samemu podszedł do Hagritta, który to przez cały czas był obecny w karczmie i pił z innymi ludźmi. Grafton był tak dobrym lordem, że zapłacił również za piwo dla niego i coś do jedzenia jakby chciał.
- Hagritt, wracamy. Weź no idź do karocy i nas zawieziesz na zamek. Tylko bez nas nie ruszaj, najpierw musimy wsiąść - wydał mu polecenie i jednocześnie go przestrzegł. Samemu zaś udał się na zaplecze nad kompostownik gdzie ulżył swemu pęcherzowi. Potem wrócił i akurat natrafił na Waldera, który dzierżył jakiś instrument w dłoniach.
- Ło kurwa - zareagował instynktownie. - A po co ci taki drewniany trójkąt ze strunami? - zdziwił się, usiłując ogarnąć rozumiem jak on to zdobył. To najprawdopodobniej miało związek z podchodzeniem do barda wcześniej, jeśli dobrze rozumiał.
- Dobra, hehe, najebany jesteś to jedziemy do domu - zarządził i wyprowadził Waldera na zewnątrz. Posadził go w karocy i samemu też wpakował się do środka.
- Hagritt, ruszaj! - zakrzyknął.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Mistrz Gry Pon Sie 10, 2020 9:17 pm

Hagritt, równie podpity co jego pan, zapakował się ciężko na swoje miejsce i poczekał na znak do odjazdu. Kiedy magiczne słowa wykrzyczane zostały przez lorda Sebastiona, gajowy strzelił lejcami i począł popędzać konie jak tylko mógł. Na początku prędkość wydawała się wszystkim podchmielonym panom wspaniała, zwłaszcza przyzwyczajony do takich powrotów Grafton był ucieszony. Później jednak nadszedł pewien dość ostry zakręt i wcale nie taka solidna ściana drewninego magazynu. Rozpędzony powóz nie wyrobił się ze skrętem, konie się zerwały, a pasażerowie i woźnica uderzyli wraz ze swoimi siedziskami w budynek, wlatując do środka. Jakaś cudowna siła, albo też bóg pijaństwa, czuwała nad Sebastionem i Hagrittem, którzy posiniaczyli się i pocięli płytko na całym ciele, ale jakimś cudem obeszli się bez znaczniejszych obrażeń. Najwyraźniej alkoholizm niósł ze sobą pewne profity. Durwald za to prawie pożegnał się z życiem, kiedy duży odłamek ostro zakończonego drewna minął ledwie o milimetry jego gardło. Jedynie szczęśliwym zbiegiem okoliczności uderzyła w niego sakiewka Graftona, która uwolniła się od swego właściciela i zbiła zabójczy pocisk z toru. Poza tym Durrandon również mocno się poobijł i pokaleczył, a kilka większych drzazg wbiło mu się w bok wymagając w miarę prędkiej uwagi maestera. Ostatecznie nie było to jednak nic z czym medyk Graftonów by sobie nie poradził. Poza tym każdy z panów zwrócił też to co miał obecnie w żołądku.
Straż miejska pojawiła się prędko i jeszcze prędzej odstawiła swojego pana oraz jego kompnów na zamek, gdzie zaspny maester udzielił im koniecznej pomocy.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9650
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sebastion Grafton Nie Sie 16, 2020 7:25 am

Ruszyli. Rzecz jasna Sebastion podniósł drewnianą zasuwkę okienka obok siebie, żeby móc poczuć na swej przepitej twarzy rześki chłód nocy. To pomagało mu nie myśleć o tym, że napić się piwa będzie mógł dopiero, gdy wjedzie na zamek i dotrze do swych komnat. No chyba, że rozkaże komuś natychmiast podać mu kufel piwa, to wtedy wcześniej. I właśnie wtedy z rozmyślań-nierozmyślań wytrąciła go sytuacja bieżąca, ponieważ Hagritt postanowił bez zwalniania wejść w ostry zakręt. Czas jakby zwolnił, a Sebie natychmiast zrobiło się bardzo niedobrze, gdy całe piwsko w jego trzewiach przelało się nagle na jeden bok, więc zaczął rzygać. A wtedy karoca mówiąc kolokwialnie przypierdoliła z hukiem w ścianę drewnianego magazynu, rozpadając się na kawałki, a oni całą trójką wlecieli do środka. Grafton obrzygiwał każdy kawałek terenu, nad którym przeleciał, a w pasie poczuł szarpnięcie. Po uderzeniu w ziemię przetoczył się jeszcze z rozpędu kilka razy i zatrzymał. Do kroćset beczek piwa - pomyślał i od razu zaniepokoił się czy coś mu się nie stało podczas tego wypadku. Najpierw poruszał palcami rąk, a potem nóg. Czuł ból, więc było dobrze. Uff, czyli nic mi nie jest. Doskonale, zatem wciąż mogę samodzielnie pić piwo - przyszło mu na myśl, gdy wstawał z ziemi i otrzepywał swe ubranie z brudu.
- Hagritt, do siedmiu piekieł, musisz pić więcej piwa. No zobacz coś narobił jak ty taki prawie trzeźwy jesteś - ze śmiechem opierdolił swego poddanego, gestem omiatając pobojowisko celem wskazania mu co zrobił. Był rozbawiony, bo przecież nic im się nie stało, a zabawę miał przednią. Nawet pomimo całego rzygania. A gdy pojawiła się straż miejska, to kazał im zaprowadzić ich do zamku, gdzie dostał wreszcie piwo i maester Fleton opatrzył całą trójkę.
Sebastion Grafton
Sebastion Grafton

Liczba postów : 235
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Durwald Durrandon Nie Sie 16, 2020 7:17 pm

Już wsiadłszy do karocy, Durwald czuł prawdziwą rewolucje w swoim żołądku, gdy skonsumowane wino podchodziło mu do gardła, domagając się powrotu na łono Siedmiu. Znaczy się, rzygać mu się chciało.
Na szczęście, beknęło mu się porządnie, to też spodziewał się, że wszystko będzie w porządku, oczywiście jakoś specjalnie nie rozmyślając nad tym, iż pijany gajowy będzie dzisiaj ich woźnicą. Nagle huk! jak coś nie rypnie, aż ich na chwilę ogłuszyło, posyłając całą trójkę w stan nieważkości. Karoca wpierdoliła się prosto w ścianę magazynu, a cała trójka wylądowała wśród rumowiska, okryci tym, co z tego wszystkiego zostało.
Durwald nie miał tyle szczęścia, co jego kamraci. Lecący ku niemu kołek niemal otworzył mu gardło, szczęśliwie zbity przez pękatą sakiewkę Seby, nieumyślnie ratującego mu życie. W boku czuł coś lepkiego, przez chwilę myśląc, że jakiś alkohol tutaj przechowywano, to też pomacał się tam i uniósł ubrudzone palce do ust, niestety czując jedynie niemiły, metaliczny posmak, co to wcale z nudnościami nie pomogło. Nim ktokolwiek zdążył do nich dotrzeć, rycerz przechylił się w bok i głośno zwrócił całą zawartość swego żołądka, brudząc podłogę wymiocinami.
- Ło kurwa.. – dosłyszeli pozostali gdzieś z gruzów, gdy burzowiec uniósł się do pozycji siedzącej, plując pyłem i zrzucając z ramion ciężką dechę, co mu na barki spadły. Czuł się gorzej niż po całodziennym treningu sprzed kilku dni, gdzie dostał ostry wpierdol, przez następne kilka godzin chodząc niczym stara babuleńka, albo dziad po lewatywie. Na szczęście, straż miejska prędko przyszła im z pomocą i odprowadziła trzech alkoholików do zamku, gdzie maester powyciągał mu drzazgi i opatrzył porządnie bok.
Durwald Durrandon
Durwald Durrandon

Liczba postów : 242
Data dołączenia : 09/05/2020

Powrót do góry Go down

Gospoda Pod Głową Dzika - Page 2 Empty Re: Gospoda Pod Głową Dzika

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach