Legends of Westeros
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Areny Volantis

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Areny Volantis Empty Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys. Pon Mar 09, 2020 10:53 pm

Wprawdzie nie są tak wielkie i popularne, ani też nie tak sławne, jak te w Meereen, ale i w Volantis można znaleźć areny zapewniające gawiedzi rozrywkę poprzez prezentowanie krwawych walk, w których udział biorą zarówno udział ludzie wolni, jak i niewolnicy, a także dzikie zwierzęta.
Aemion Belaerys.
Aemion Belaerys.

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys. Wto Mar 10, 2020 12:39 pm

02/02/10PZ


Aemion przybył na areny w towarzystwie Regongara, Trystanea'a i Shaesprya, wszyscy pozostawali dyskretnie skryci za ciemnoszarymi, noszącymi ślady lekkiego znoszenia płaszczami. Do walki na arenie stanąć mieli najemnicy z Żelaznych Wsyp, których ostatnio wynajął. Był to dobry test na sprawdzenie ich umiejętności, a także nie najgorszy sposób by trochę zarobić. Przybysze byli w mieście nieznani, a Aemion wysłał dodatkowo swojego uzdolnionego artystycznie przyjaciela by w kręgach korzystających z areny wytworzył im mało pochlebną opinię. Ot, rozpieszczone i zbyt pewne siebie paniczyki z Westeros, drudzy synowie i bękarty szlachciców, którzy ruszyli szukać szczęścia, kiedy w domu nie chcieli ich przez to jak zbędni byli. O wiele mocniejsi w gębie niż w realnej walce. Oczywiście mijało się to z prawdą, a przynajmniej powinno mijać się z prawdą, ale o tym przynajmniej na razie nikt nie musiał wiedzieć.
Wybór walk pozostawił już najemnikom. Walka jeden na jeden, w grupach, w pełny rynsztunku, z bronią na gołe klaty, na pięści, z najsłabszymi, średnimi lub najgroźniejszymi przeciwnikami czy też może ze zwierzętami. Osobiście doradzał walkę z kimś o średnich zdolnościach by nie ryzykować, ale też przyciągnąć więcej ludzi niż walka amatorów.
W ostatniej możliwej chwili, tuż przed zamknięciem zakładów postawił na wysłanych przez siebie ludzi sto złotych honorów.
Aemion Belaerys.
Aemion Belaerys.

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Aeron Drumm Wto Mar 10, 2020 1:07 pm

Nie dawno przybył do Volantis po swoich wędrówkach, przygodach. Został dosyć szybko wychwycony przez tutejszy szlachetny ród Belarysów, może już wcześniej o nim słyszeli, a może reputacja Żelaznych Ludzi dotarła tutaj, tego nie wiedział. Chciał go już teraz wysłać na arenę. Aeron nigdy dotąd nie stawał do walki w takich miejscach, ale skoro to miał być "łatwy" zarobek jak i pewnie sprawdzenie umiejętności nowo zatrudnionych najemników. Oczywiście wszystko było w mirę ustawione, została puszczona plotka o niezbyt pochlebnej opinii na temat ich samych, ale szczerze Drumm miał teraz na to wywalone. Każdy szybko zrozumie kim on jest i jakie umiejętności posiada.
Gdy dotarł do odpowiedniego miejsc zapisu do walk już widział na sobie wzrok innych, szepty i szyderstwa, najśmieszniejsze było w tym wszystkim dla niego, że wszystko doskonale rozumiał, każde ich słowo, każde oszczerstwo. Padł wybór walk, spojrzał na swoich towarzyszy kiwnął tylko głową, zrozumieli. Nie chciał ujawniać póki co innym, że potrafi mówić w ich języku więc posługując się wspólnym i gestami chciał zapisać się na walkę jeden na jednego w pełnym rynsztunku z kimś średnio zaawansowanym póki co... Kiedy tylko to potwierdzono odpowiednio zaczął się przygotowywać. Nałożył najpierw na siebie gambenson, a zaraz potem przy pomocy swojego towarzysza nałożył na to kolczugę, kilka razy poprawił ją, aby dopasować tak, żeby nie czuć się niekomfortowo i aby ruchy nie były w jakiś sposób ograniczane. Zaczesał włosy do tyłu, było to jego pewien rytuał przy przygotowaniu się do walki. Założył rękawice, sprawdził czy jego toporek dobrze trzyma się za pasem, zaś miecz i tarczę położył koło siebie. Z hełmem pod pachą oczekiwał wywołania na arenę.
Aeron Drumm
Aeron Drumm

Liczba postów : 70
Data dołączenia : 05/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Wto Mar 10, 2020 8:06 pm

Na walkę w rynsztunku Aeron musiał poczekać z dwa-trzy kwadranse. Na najbliższy czas zaplanowane były już inne walki, a pojedynki w rynsztunku nie cieszyły się aż takim zainteresowaniem - z tego względu, że nie widać było ściekającej po gołych ciałach krwi.
W końcu do walki z Aeronem wywołano Davosa Sanda. Śniadej skóry mężczyzna nosił się dość lekko, na piersi miał tylko brygantynę, a oczy od słońca osłaniał lekko zardzewiały kapalin. Twarz miał trochę posiniaczoną bliznami, w lewej ręce ściskał długą włócznię (i dwie kolejne zawieszone na plecach), a w prawej - trochę mniejszą, okrągłą tarczę. Obaj panowie wkroczyli na arenie przy niezbyt entuzjastycznej reakcji trybun.
Walkę zaczęli spokojnie, powoli okrążając się, idąc wzdłuż areny. Dzień był parny, tedy słońce parzyło ich niemiłosiernie. Stawiali ostrożnie kroki na piasku, szukając okazji do ataku. Jako pierwszy naskoczył Dornijczyk, trafił tylko w tarczę Aerona i odskoczył przed kontratakiem. Po paru sekundach uderzył znowu, nie trafił. Aeron zamachnął się mieczem i zarysował krwią jego ramię. Sand wykorzystał chwilę, w czasie której Drumm opuścił gardę i sam celnie trafił włócznią w bok Żelaznego; znowu uskoczył.
Na następne dwie, trzy minuty walka znowu zwolniła. Obaj próbowali co rusz uderzyć, żaden z nich jednak nie był w stanie trafić. Dornijczyk poruszał się zbyt niezgrabnie jak na swoją broń, ale i Aeron nie był w stanie go dosięgnąć, gdy do niego podchodził, albo może wyczekiwał tylko dogodnego momentu do ataku... Widownia zaczęła już buczeć, gdy Żelazny Człowiek przystąpił wreszcie do ataku.
Wyprowadził uderzenie od lewej. Znowu przyjął włócznię w brzuch, potężnym uderzeniem złamał ją w pół. Odepchnął przeciwnika, zachwiał nim, ciął. Krew spłynęła po spodniach Sanda, tymczasem Aeron wyprowadził kolejne cięcie - senatorskie. Dornijczyk przyjął je w podbrzusze, odskoczył i próbował ściągnąć włócznię z pleców. Nie zdążył. Drumm znowu ciął mieczem, uchylił się, uderzył na odlew. Sand zatoczył się; Aeron wyprowadził kolejne dwa cięcia. Prawie miał już przeciwnika w garści, ale kilka chwil nieuwagi i dał mu wyciągnąć włócznię. Na niewiele się to zdało - gdy Żelazny znowu ruszył do ataku, nie miał nic do powiedzenia, szczególnie wobec odniesionych ran. Kolejne dwa ciosy postawiły Davosa pod ścianą, który krwawiąc z prawie całego ciała był na skraju wyczerpania. I wtedy okazał się najgroźniejszy. Zaatakował z dzikim szałem, spychając Żelaznego do defensywy. Nagle, z człowieka ledwo słaniającego się na nogach, stał się dziką bestią. Zarysował mu zbroję, wbił włócznię w lewe udo i jeszcze raz w bok. Wydawało się, że nic go nie powstrzyma. Aeron sprawnie jednak wykorzystał jego furię - podłożył mu nogę, przewrócił i przyłożył miecz do gardła.
Zwycięstwo odnieśli także dwaj kolejni czempioni z Żelaznych Wysp. Donnel i Erich przeważali cały czas, choć zdarzały im się przestoje, tak jak Aeronowi. Skrzętny plan Aemiona również zadziałał kapitalnie - jego bard skutecznie rozsiał o nich negatywną opinię i naciągnął "spryciarzy", którzy liczyli na łatwy zarobek... A także odwiódł innych, którzy chcieli stawiać zakłady, a w konsekwencji pozostał jednym z niewielu, którzy zyskali na zwycięstwie Żelaznych. Ostatecznie zarobił na całej operacji 50 honorów. Każdy z walczących również otrzymał drobną sumę za zwycięstwo - po 5 honorów oraz równowartość uzbrojenia pokonanych przeciwników. Poinformowano ich, że o wiele lepszy zarobek można uzyskać za walkę z lepszymi przeciwnikami, w walce bez pancerzy lub za walki z bestią, do czego gorąco ich zachęcono. Wszyscy ponieśli drobne rany - Aeron na ten przykład miał przebity bok i kolano. Lekki ból wymagał zapewne tylko drobnej opieki medycznej.





Ojciec
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9639
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Aemion Belaerys. Wto Mar 10, 2020 8:42 pm

"Średni" przeciwnicy okazali się nie prezentować zbyt groźnie. Brygantyna i kapalin zżerany powoli przez rdzę. Wyglądało na to, że umiał się jednak bić przynajmniej na tyle dobrze by ranić Aerona. Chociaż też nie na tyle dobrze by z nim wygrać.
- Zabiłbyś tego z włócznią? - rzucił i zerknął na barbarzyńcę zza Muru, który z kamienną twarzą obserwował walkę.
Odpowiedzią było coś co zdawało się być nieznacznie rozbawionym prychnięciem. Regongar najwyraźniej nie miał żadnych wątpliwości jeśli chodziło o zwycięstwo.
- Dobrze - mruknął i uśmiechnął się lekko, spoglądając na kolejnych wchodzących na arenę.

~~~

Po walce zyskał z zakładów pięćdziesiąt honorów. Nie najgorzej, chociaż mogło być lepiej. Dobrze będzie wyrobić Żelaznym Ludziom trochę renomy, a później znaleźć kogoś na małe "ustawienie" walki. Chociaż może w najbliższej udałoby się jeszcze trochę zwieść konkurencję w kwestii ich realnej siły. To były jednak plany na odrobinę dalszą przyszłość, ponieważ nie było sensu wysyłać do walki rannych i tracić dobrych ludzi.
- Weź to dla naszych gladiatorów - powiedział i wręczył Trystanowi* sakiewkę zawierającą piętnaście złotych honorów. - To ich wynagrodzenie, zajmij się też ich ranami. Wstyd by było umrzeć po zwycięstwie od paskudnego zakażenia - stwierdził. - Powiedz im również, że jutro wypływamy na zachód, będzie w tym się zawierać okazja do walki na jednym z etapów podróży.
*Znany Medyk

(z/t)
Aemion Belaerys.
Aemion Belaerys.

Liczba postów : 353
Data dołączenia : 26/10/2019

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Nie Sie 30, 2020 2:17 pm

04/09/10 PZ

Wreszcie dotarli do Essos! Zupełnie innej krainy, którą dotąd znał tylko z opowieści a tymi przecież nigdy specjalnie się nie fascynował. Niemniej, język już jako tako umiał i choć kaleczył dość mocno, to o kurwę, piwo i temu podobne rzeczy niezbędne do życia poprosić umiał. Jedną z takich niezbędnych do życia mu rzeczy była walka i to akurat w tej krainie było wspaniałe, że walczyć można na arenach i kompletnie nie trzeba się niczym związanym z prawem przejmować. Kurwa, takie coś jakby turniej na co dzień. Wchodzisz i masz, bez żadnego rzucania rękawic czy czekania, aż wreszcie jakiś turniej zorganizują.

- Ty, patrz... - Stuknął pancerną rękawicą w ramię kompana. Jamiego konkretnie. - To tutaj napierdalać się można. Kurwa, ale to wspaniałe. - Rzucił, szczerząc się jednocześnie i radośnie, i makabrycznie. Ręką pokazał plac areny, który podziwiali z jej trybun.
- No ta. Ale ja słyszałem, że oni pancernych nie poważają... - Odparł kompan, masując podbródek i ewidentnie nad czymś dumając.
- No niby ta. Grunt jednak, żeby dobrze się zbawić i żeby zapłacili. - Odpowiedział, dalej się ciesząc. Poklask to już była dlań taka drugorzędna nagroda. Sama satysfakcja z walki wiele była warta, zaś pieniążki jak nic się przydadzą.

Parę chwil później znaleźli kogoś w rodzaju mistrza gier czy coś. Znaczy osoby, co to można było z nią pomówić, żeby się z możliwościami zapoznać.
- Witam... - Rzekł z wyraźnym akcentem osoby wychowanej na języku Westeros. - Zgłosić się chcieliśmy. Zawalczyć znaczy. Pierwej jednak co i jak poznać. - Wyjaśnił. Wolno nieco, by zostać zrozumianym. No i ten... Czekał, żeby mu powiedzieli o stawkach i z kim lub czym tam walczyć mogą. Jak się dowie co w trawie piszczy, to wtedy zdecydują, jakie wyzwanie podejmą.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Nie Sie 30, 2020 9:54 pm

Mężczyzna jakiego panowie z Westeros zaczepili w sprawie walk spojrzał na nich i ocenił fachowym okiem, po czym uśmiechnął się serdecznie. Brakowało mu dwóch zębów, zaś jeden był z litego złota. Odziany był w luźne i przewiewne szaty, dobrej jakości, acz niezbyt wytworne. Doskonałe odzienie do panującego w Volantis klimatu oraz miejsca pracy - komfortowe, porządne i nie będzie wielka szkoda jak coś się z nim stanie. Aparycję miał dornijską - lub myryjską - ciemna karnacja, krótka, czarna broda i sięgające ramion włosy tej samej barwy. Oczy miał piwne i dostrzec w nich można było drapieżny błysk, kiedy zaprosił świeżą krew na rozmowę by wszystko panom wyjaśnić.
Walczyć mogli jeden na jeden lub w grupach. W pełnym rynsztunku, albo też z orężem lecz bez pancerzy. Możliwe były również walki na pięści. Próbować mogli się z amatorami, sprawdzonymi wojownikami, albo też weteranami areny. W grę wchodziły również walki ze zwierzętami. Stawki były różne. Walcząc w pełnym rynsztunku ze sprawdzonymi wojownikami mogli liczyć na coś w okolicy pięciu honorów jeżeli widowisko będzie dobre. Walki weteranów i czempionów były lepiej opłacane, tak samo jak starcia bez pancerza, gdzie lało się więcej krwi ku uciesze tłumu.
Najbliższe planowane walki były tymi bez pancerzy, a brać w nich udział mieli weterani aren i najbardziej kochani gladiatorzy. Mężczyzna zarzekał się jednak, że na pewno udałoby się wcisnąć gdzieś westerosyjczyków jeżeli chcieliby zawalczyć. Stawka zależała oczywiście od tego jak wspaniałe będzie to widowisko. Wymagali od startujących wolnych zapewnienia rozrywki bardziej niż od niewolników, ponieważ niewolnikom nie musieli płacić przecież nic. Liczyć jednak mogli pewnie na przynajmniej kilkadziesiąt złotych honorów. Byli też nowi i nieznani, więc to z pewnością obniżało możliwe zarobki, ponieważ ich nazwiska nie przyciągną tłumów.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9639
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Nie Sie 30, 2020 10:20 pm

- Mhm... - Skwitował słowa rozmówcy. Przekazał mu też, że musie pomówić z kompanami i przekazać im, co też jest w ofercie, bo oni jeszcze z językiem nieotrzaskani. Także ten... Przeprosił i odeszli lekko na boczek, by mógł im w rodzimym języku wyjaśnić, jakie są opcje. Zaraz przy tym doszli do porozumienia, że bez pancerzy to jakoś tak sprawy nie widzą za bardzo, bo nie do tego byli szkoleni. Może z czasem - jeśli zabawią na arenie, albo stwierdzą, że lokalny klimat wymusza na nich częstsze rozstawanie się z pancerzem i warto by było jednak umieć obyć się bez niego. Niemniej, teraz to jednak by się na blachy decydowali.

Z ustaleniami powrócił do jegomościa ze złotym zębem. I rzekł mu, iż walczyć będą w blachach. On by wziął sobie czempiona jakiegoś do walki, jeśli takowego w blachach mieli. Kompani zaś wzięliby weteranów, też opancerzonych. No i ten... Walczyć mogli osobno, jeśli jednak lepszym - i lepiej płatnym - widowiskiem byłaby walka grupowa, to na coś takiego też mogli przystać. Wtedy to nawet by można jeszcze dwóch jakiś leszczyków, takich świeżych albo nawet średnich, na stronę wroga dołożyć, coby było fajniej.
Ach tak, na przyszłość to też chciał wiedzieć, jakie te zwierzęta oferowali. No bo może coś ciekawego będzie... Jakaś bestia a nie zwykły lew czy inne takie. Na lwy to dzikusy ponoć i z nożem dla sprawdzenia odwagi polowali. Ponoć, tak słyszał od kogoś kiedyś. Chyba jak był pijany... No ale taki długi nóż przeciw pazurom to równa w miarę walka jest. Zaś jak blachy i miecz to nie. Tu w ogóle by się jakieś wyzwanie przydało. Może misiek opancerzony, albo coś takiego.

To ten. Jak osobno walczyli, to sprawdzian indywidualnych umiejętności. Jednak jak razem i by tych jeszcze dodatkowych dali, to z początku plecami do siebie. Jednak nie do ściany, coby publika ich nie zwymyślała.

Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Pon Sie 31, 2020 1:07 am

Mężczyzna z wyraźnym żalem przyjął wieści od Rickarda. Walki dające więcej krwi były o wiele bardziej widowiskowe i o wiele bardziej opłacalne. Ale cóż... Co tam ci Westerosyjczycy chcieli. Na walki w pancerzach musieli trochę poczekać, ale też uda się coś zorganizować skoro zgłosiło się czterech pancernych rycerzy! Jegomość ze złotym zębem i dwoma dziurami zapytał o ich godność by mogli ich zapowiedzieć na arenie - a kto wie, może i sławę na niej zdobędą - i chętnie zgodził się na propozycję Tartha by wrogiej grupie kogoś dorzucić. Nieproporcjonalna walka mogła być bardziej widowiskowa. Zwłaszcza jeżeli ci tutaj byli tak jej pewni. Oczywiście też uprzedził uczestników o ryzyku trwałych ran lub zgonu, ponieważ nie bili się bronią stępioną jak to czynili westeroscy rycerze na turniejach.

Kiedy przyszedł ich czas i wypuszczono ich na arenę, mężczyzni z Ziem Burzy stanęli naprzeciw sześciu oponentów. Czterech z nich również zdawało się być Westerosyjczykami. Trzech raczej niezbyt doświadczonych i bogatych rycerzy lub zbrojnych - pewnie ci słabi, co dorzucenie ich Rickard zaproponował - uzbrojeni w koszulki kolcze na gambesonach, kapaliny, tarcze oraz topory. Czwarty zaś wyglądał już na rycerza bardziej zaprawionego w boju - pełna zbroja płytowa, hełm garnczkowy, tarcza oraz pewnie dzierżony w dłoni morgenstern. Pozostali dwaj wojacy nie pochodzili z Westeros. Jeden z nich odziany był w kolczugę, z barbutą na głowie, w dłoniach dzierżył zaś halabardę i wyglądał na kogoś pochodzącego z Zatoki Niewolniczej. Drugi zaś był wysokim i masywnym Letniakiem w pełnej zbroi płytowej. Na łbie miał przyłbicę, której zasłonę po obejrzeniu wroga opuścił - wykonana była na wzór trupiej czaszki. W jednej dłoni dzierżył on oszczep, zaś druga trzymała oparty na ramieniu wielki młot. Wróg nie stanął plecami do siebie jak Rickard z kompanami, a rozdzielił się i zaczął obchodzić ich półkolem. Wielki Letniak szedł środkiem, rycerz-weteran z jednym żółtodziobem z lewej, zaś halabardzista z dwoma żółtodziobami z prawej. Panowie od Tartha mieli czas podzielić się celami i przygotować do ewentualnego starcia, acz wydawało się, że przeciwnik nie rzuci się na ich małe zgrupowanie obronne niczym wściekłe zwierzę. Tłum zaś czekał na rozlew krwi.

Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9639
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Pon Sie 31, 2020 11:38 am

Więc walka bez żadnych ograniczeń, tak? Nie ma że boli, że już?... Może być. Oni wszyscy jak tutaj stali, bitni są mężowie! Pola nie oddadzą! Jeśli jednak już grupowo mieli walczyć, należało ustalić, że wspierać się będą i grupą działać. Przeciwnik pewnie tak zrobi - poza tym, że więcej krwi to sens walki zbiorowej taki jest, że wspierać się trzeba i właśnie zbiorowo walczyć.
Zarówno on, jak i jego kompani wiedzieli, jak pracować ramię w ramię. Mieli doświadczenie w walce z przeważającymi siłami. Znali się na rzeczy.

To tak... Trzymali się plecami do siebie, ale też bez zbytniej przesady, żeby nie wchodzić sobie w paradę w czasie walki. Nie wejść kompanowi w plecy czy coś. On to obserwował tego wielkiego z młotem i oszczepem. Nie bardzo miał ochotę na to, by ów oszczep mu w tarczy utknął, więc poruszał nią troszkę i czaił się, że jakby oszczepnik uraczył go ciśnięciem tej broni, to by nastawiał się raczej na odbicie jej a nie przyjęcie frontalnie na płat jak jakiś amator.
Tamci ich okrążali... Cóż, przez chwilę przyszło mu do głowy, że mogliby rzucić się na kompanię z halabardnikiem-weteranem i spróbować ich zmieść, nim wywiązałaby się dłuższa walka. Niemniej, podobno chcieli tutaj bardziej widowiskowo, wolniej i efektowniej. Dobrze zatem, ograniczą się trochę ze współpracą.
W rodzimym języku wydał krótkie rozkazy. Cleos i Robert mieli zaszarżować na formację z halabardnikiem. Jamie miał zająć się rycerzem i jego cieciem - też zaszarżować, jeśli można było. Rickard natomiast zaszarżowałby na tego z młotem i oszczepem. Jeśli była możliwość to faktycznie by zaszarżował. Zgadywał przy tym, że Cleos i Robert najwcześniej skończą, więc jeśli tak będzie, to pomóc mieli temu, któremu pomoc najbardziej będzie potrzebna.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Pon Sie 31, 2020 1:59 pm

Walka się rozpoczęła. Rickard wystrzelił jak z procy w stronę Letniaka, który niestety źle ocenił odległość i miast rzucić swym oszczepem rzucił go na ziemie by dobrze złapać młot i przygotować się do odparcia błyskawicznego ataku. Tarth uderzył pierwszy, dotkliwie w bok. Letniak zaś zamachnął się młotem i z wielką siłą rąbnął w tarczę. Westerosyjczyk poczuł jak uderzenie boleśnie rozchodzi się po jego ciele, zaś w osłonie pozostało dobrze widoczne wgniecenie. Kompanii Tartha także ruszyli - Jaime ranił żółtodzioba idącego z rycerzem, Cleos i Robert razem zaczęli zaś grzmocić zachodzącą ich trójkę jednego po drugim. Dwójka z żółtodziobów dała za to radę trafić boleśnie i Jaimego, i Cleosa.
Tłum darł się i ekscytował wokół, kiedy potyczka trwała w najlepsze. Rickard i wielki Letniak okrążali się wymieniając raz za razem ciosy, acz Tarth trafiał zdecydowanie częściej i umiał też zminimalizować obrażenia jakie zadawał mu przeciwnik mimo posiadania przez niego groźniejszej broni. Duet Cleosa i Roberta świetnie radził sobie ze swoimi trzema oponentami, chociaż halabardzista okazał się mieć zdolności jakich nie należało lekceważyć. Jaime tymczasem... Trzymał się, acz walczący z nim żółtodziób okazał się mieć większe zdolności niż zakładano, albo o wiele więcej szczęścia niż doświadczenia, zaś towarzyszący mu rycerz zdecydowanie był groźnym wymagającym przeciwnikiem.
Dwóch ciężko rannych, początkujących rycerzyków postanowiło w końcu się poddać i chociaż Cleos zdecydował się ich oszczędzić, to Robert miał inne zdanie. Kolce morgensternu przejechały po plecach czmychających zbrojnych, acz bez pomocy zajętego już w pełni halabardzistą Cleosa nie udało się ich zatrzymać i dobić. Tłum zaczął gwizdać i buczeć, acz jego gniew wymierzony był w tchórzliwych żółtodziobów, którzy ratowali życie zamiast walczyć do końca. Rickard tymczasem szedł łeb w łeb z Letniakiem, wciąż młócąc swoją bronią i unikając ciosów młota, zaś Jaime próbował nie dać się zbyt szybko zamordować swoim dwóm oponentom.
W końcu halabardzista padł na ziemię, ciężko ranny i krwawiący z licznych ran. Jeden z ciosów Roberta złamał mu nogę w kolanie, toteż nie był już w stanie nawet ustać. Panowie jednak nie dobili go, pędząc szybko na pomoc Jaime'mu, co zapewniło widowni rozrywkę w postaci czołgającego się po piasku areny i łkającego halabardzisty, który zostawiał za sobą obfity ślad z krwi. Zabójczy duet dołączył wówczas do ciężko rannego kompana, który mając zapewnione wsparcie cofnął się do tyłu pozostawiając dalszą walkę im.
Dwóch na dwóch rycerze wymieniali teraz ciosy. Cleos i Robert z początku nastawieniu na podśmiewanie się z Jaime'go za to jak sobie poradził przekonali się teraz na własnej skórze, że ich przeciwnik był równie dobrym wojownikiem, a może i lepszym, co oni sami. Morgenstern Celosa rozłupał jednak sprawnie łeb pomagającego rycerzykowi żółtodzioba i szala powoli zaczęła przechylać się na korzyść przyjaciół Tartha.
Rickard w tym czasie toczył wciąż zaciekły pojedynek z Letniakiem, prawdopodobnie najgroźniejszym ze wszystkich posłanych przeciwko czwórce rycerzy gladiatorów. W końcu jednak ciężko ranny i ledwo łapiący oddech wróg opadł na jedno kolano, podpierając się na swoim młocie i plując krwią na ziemię. Szanując dobrego wojaka i będąc radym z dobrej bitki Tarth zrobił jedyną rzecz jaką uważał za słuszną - oszczędził.
- Dz... dziękuję... - wykrztusił z siebie Letniak.
Odwróciwszy się zobaczył jednak Rickard swoich kompanów, każdy obficie pokryty krwią i zmachany, Cleos i Robert wciąż zmagający się z nieugiętym rycerzem. Skoczył więc Tarth naprzód by zakończyć walkę i jak się zamachnął morgensternem na zajętego pozostałą dwójką wroga, jak rąbnął z góry prosto w hełm, tak go na durszlak przerobił! Rycerz zachwiał się na nogach, po czym zwalił się jak długi na piach, powolutku krew zaczęła spod hełmu wypływać.
Tłum... Poderwał się i zaczął wiwatować. Ktoś rzucił z tłumu srebrnika, który niefortunnie odbił się od hełmu Roberta i spadł na ziemię. Wyglądało na to, że podobało się widowni.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9639
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Pon Sie 31, 2020 4:03 pm

- Dobry bój! - Skwitował w bękarcim i głośno, by przebić się przez raban. - Mimo wszystko przyniósł Ci honor! - Dorzucił jeszcze, również nie w rodzimym języku i tak samo jak poprzednio, próbując przekrzyczeć tłuszcze na trybunach. Tyle jednak tych uprzejmości... Stanie tego słodzenia, bo robotę miał gdzie indziej. I zoczył właśnie, iż ludzie jego, kompani oddani, maja problem wielki z jakimś rycerzem. Kurde, bawili się tak, że normalnie to rzec by się chciało, iż widzi trzech impotentów i cipę, której nie mogą podołać. Dobrze, że się ludzie jeszcze śmiać nie poczęli miast wiwatować.
Z kopyta poleciał, jak wkurwiony ojciec do dziecka, któremu krzywda się dzieje. Zamachnął się i jebnął! Koniec z tym, psia mać! Nie ma takiego bicia! - Waaagh! - Ryknął i z kopa frontalnego pocisnął trupa, którego właśnie uczynił na oczach gawiedzi. Szybko paseczek od hełmu potem odpiął i zdjął górną część salady swej. Pokazał wszystkim swój spalony ryj. Rozłożył szeroko ręce.
- WAAAGH!!! - Zaryczał, uznając, że dobre "Waaagh!" mówi więcej, niż tysiąc słów. No ale, w tak doniosłej chwili wypadałoby też coś powiedzieć. Po tubylczemu oczywiście. - NIECH BÓG WOJOWNIKÓW SIĘ RADUJE! DZIŚ WALCZYLIŚMY DLA JEGO UCIECHY! - Ryczał. Tak założył, że jak każdy chyba lud, mają kogoś, kto wojnie i wojownikom patronuje. Tyle było z tego przedstawienia... Musieli zebrać się i iść, by rany lizać.

Każdemu z kompanów z areny pozwolił zejść godnie, o własnych siłach. Jednak jeśli szczególnie poraniony Jamie potrzebował pomocy, to ramieniem mu dopomógł, gdy zniknęli z oczu publiczności. Zaraz potem udali się odebrać nagrodę i prosto do medyka. Podział ustalą później, zaś teraz to potrzebowali, by rany im oczyścić a pozszywać, kości nastawić i opatrunki założyć. Kasy na to nie żałował, acz raczej na wstępną pomoc liczył bardziej - szczególnie w swoim przypadku. Potem jeszcze poszukają fachurów-medyków, takich bardziej zacnych. Chyba, że ci na arenie zacni byli to jasne, też mógł im zapłacić. Grunt, żeby opieka i medykamenty były możliwie najlepsze.
Jak już wszyscy rany mieli opatrzone i swój los znali, to przyszła pora podziału. Dałby im po piętnaście złotych monet, za to jak się spisali. Przy okazji to ze swoich płacił za medyków i ich usługi, także raczej uczciwie postąpił. Reszta była dla niego i miał już nawet pomysły, jak to weźmie i wyda. Przynajmniej część.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Mistrz Gry Pon Sie 31, 2020 6:50 pm

Oczywiście, gdzie jak gdzie, ale przy arenie znaleźć można było paru zdolnych i dobrze zaopatrzonych medyków - tych najdroższych. Oferowali oni świetną pomoc już na miejscu, ale jak to na wykwalifikowanego rzemieślnika przystało liczyli na sowite wynagrodzenie. Skoro jednak Rickard z kompanami nie chcieli skąpić, to rzucili po pięć złotych honorów za głowę i natychmiast zostali opatrzeni.
Wszystkie rany oczyszczono, te wyglądające gorzej potraktowano myryjskim ogniem - popiekło to trochę, ale przecież każdy z rycerzy był dużym chłopcem - po czym przystąpiono do nałożenia szwów oraz bandaży. Rickard, Cleos i Jaime, chociaż ten ostatni najgorzej wyglądał, zostali opatrzeni najlepiej. Robertowi nic nie zagrażało, ale medyk ocenił, że jego rany będą gonić się odrobinę dłużej.

Podział panowie uznali w sumie za uczciwy, w końcu to Rickard wziął na siebie najgorszego przeciwnika i to dzięki jego decyzji o oszczędzeniu go wpadło im do sakwy dodatkowe złoto za wdzięczność właściciela Letniaka. Zdobyli też chyba trochę sławy. Niby byli tu nowi, ale skoczyli do walki z doświadczonymi gladiatorami i poradzili sobie całkiem dobrze. Tłum wydawał się zadowolony. Złotozęby mężczyzna odwiedził ich kiedy byli opatrywani i polecił gorąco częstsze odwiedzanie aren.



Maester
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 9639
Data dołączenia : 20/11/2017

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Wto Wrz 01, 2020 2:02 am

Pewnie, że jak o zdrowie chodzi to z kasą się nie szczypał. Kalectwo w formie utraty kończyn czy jakiś niedowładów wcale mu w smak nie było! Żyć by tak nie mógł wcale. Bo i paść w boju lepiej niż z jednym tylko kulasem kicać, litość czyjąś znosić i nie móc w walce godnie stawać!

Dobra jednak! Rany opatrzone były a złoto w sakiewkach, toteż w takim wypadku udali się na trybuny, by inne walki poobserwować. Wiadomo, że odpoczynek był im potrzebny - tego żadni bogowie świadczyć nie muszą. Toteż można było odpoczywać i pooglądać trochę, nim na powrót do karczmy się zdecydują. Można też było kufelek jakiś piwka czy kielich wina wypić, o ile w tym miejscu na to można było liczyć. Zaś jak nie można było to... To, kuźwa, powinni się postarać, żeby można było, bo inaczej to słabo bardzo. O!
- Uhh... - Stęknął, siadając. - Starość nie radość... - Zakpił człek przed trzydziestką i uśmiechnął się, trochę jednak wykrzywiając usta z bólu. Jeśli jednak dostał coś do wypicia, to od razu by raźniej mu było. Popić, z kompanami pogadać, potencjalnych rywali na później pooglądać - ot, miłe spędzanie czasu. No i kto wie... Może ktoś ich docenił! Może z jaką propozycją się ktoś nawinie? Ha... Dlaczego nie? Co prawda Tarth jakieś tam plany, założenia i oczekiwania miał, ale od przybytku opcji krzywda mu się nie stanie. Głowa rozboleć może, jak za dużo myśleć by musiał, ale krzywda się raczej nie stanie.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Wto Wrz 01, 2020 12:53 pm

Po wyjściu z rezydencji Vaelarosów Rhaegar wskoczył na konia i udał się ulicami miasta, w poszukiwaniu jakiegoś celu, chciał po prostu coś porobić. Przejeżdżając obok areny, zatrzymał się i pomyślał chwilę, w sumie miał zamiar zrekrutować nowych ludzi, a gdzie znaleźć najlepszych, jeśli właśnie nie w takim miejscu. Podjechał jak najbliżej wejścia, żeby dopiero wtedy zejść z konia, w końcu nie wypadało dla wysoko urodzonego chodzić o własnych nogach po tym mieście, jak jakiś robak. Wszedł do środka i zajął miejsce na widowni, gdzie mógł obejrzeć zmagania najlepszych żołnierzy. Wkrótce zobaczył pewne niesamowite widowisko, gdzie kilku opancerzonych — chyba jakichś rycerzy — pokonało większą grupę i to w dodatku wyglądającą o wiele groźniej. To byli idealni ludzie na jego statek! Gdy tylko zeszli z areny, Rhaegar wraz z kilkoma ludźmi udali się na ich poszukiwanie i długo znaleźć nie mogli owych panów, aż nagle białowłosy nie stanął jak dęba i z pół zdziwioną, a na wpół rozbawioną miną wykrzyczał. - Rickard pierdolony Tarth! - uśmiechnął się. - Każdego bym się spodziewał w Volantis, ale nie Ciebie, nie was. - spojrzał na resztę jego kompanów. - Miałem zamiar zaproponować zwycięzcom z areny pracę, ale kurde, teraz to się chyba nie uda, co? Bo wolnymi strzelcami jesteście, czy jakoś tak. W każdym razie, co tutaj robicie? - zapytał zaciekawiony, cóż to było za niesamowite spotkanie. - Idziemy się gdzieś napić? Znam dobry przybytek, chyba że chcecie w ciszy to zapraszam do rezydencji.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sro Wrz 02, 2020 1:09 pm

Posiadywali sobie z kubeczkami wina czy tam cydru, wygodnie rozpostarci na siedziskach. Oglądali, jak inni się zarzynają dla poklasku tłumu i przyznać musiał, że całkiem te walki bez pancerzy są ciekawe. Bardziej emocjonujące i widowiskowe, chociaż mało praktyczne na pole bitwy. Strzelcy podziurawiliby ich, że aż miło... Niemniej, to była arena i miło się oglądało.

Zaczepiony, obrócił spojrzenie na zaczepiającego. Lekko się zdziwił, ale bez przesady... W końcu jegomość mówił, że jest z Volantis, toteż spotkanie go tutaj wielkim dziwem nie było.
- Pierdolony? - Zapytał, uśmiechając się. - Może trochę popierdolony, ale nikt mnie nie pierdolił. - Podał dłoń na powitanie. Tak samo uczynili jego kompani.
- Siadaj... Musimy odsapnąć trochę, po walce. - Rzucił, wskazując miejsce na ławie obok siebie. W końcu nie było co się forsować czy turbować, aczkolwiek jak mieli gadać to faktycznie lepiej byłoby zaraz gdzieś indziej iść. Inaczej będą musieli krzyczeć przez tłum. Tak czy siak... Odchrząknął. - Nie najgorsza to praca... - Wskazał na arenę. - Zarobiliśmy więcej na jednej walce, niźli byśmy w miesiąc na służbie u jakiegoś lorda wyciągnęli. I to dużo więcej. - Uśmiechnął się.
Skoro zaś była mowa o pracy, to mógł wyjaśnić o co mu chodzi. Rickard nic nie obiecywał, ale o tym, że może szuka zysku to już wspomniał. I... Mogli iść do jakieś karczmy, tylko powoli, bo poobijani byli i wory ze sprzętem musieli tachać. Chociaż te mogli podrzucić do miejsca kwaterunku a potem iść do tego "dobrego przybytku".
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Czw Wrz 03, 2020 3:44 pm

Uśmiechnął się na komentarz starego kompana, o osobliwym przywitaniu Rhaegara. Szybko też uścisnął dłoń Rickarda, a potem każdego z jego kompanów po kolei i w końcu usiadł na ławce obok nich.
- Ano opłacalna robota, tylko dużego ryzyka. - powiedział i właśnie w tej chwili, czyjaś głowa potoczyła się metr dalej od ciała, no ale cóż, ryzyko zawodowe. - Ja za to, postanowiłem wejść w interes łowców piratów, widzisz, ostatnio jak byliśmy na Stopniach, to nie miałem okazji się wykazać, zresztą jak wszyscy poza operatorami machin. - uśmiechnął się na wspomnienie, gdy został otruty. - Pierdolony Rudobrody i jego trucizny, w każdym razie od kilku miesięcy wraz z ekipą, pływamy na dromonie i atakujemy wszystko, co ma piracką banderę, przy okazji szukam tego Edwarda Torcha czy jak mu było. Ogólnie to da się z tego dużo wynieść, poza łupem w postaci złota i towarów, to na przykład dziś "sprzedałem" dwie kogi i kilkudziesięciu niewolników, za sumę ponad ośmiuset honorów. - opowiedział. - Po święcie, mam zamiar zebrać nowych rekrutów i wyruszyć do Westeros, z czego ostatnio Rufus mi mówił, to szykuje się wojna. Więc w sumie najmę się u któregoś króla czy lorda i będę łupił wrogie wybrzeża lub brał udział w bitwach morskich. Łatwy zysk. Brakuje mi tylko ludzi na dromonie. - wyjaśnił, mając nadzieję, że zainteresuje tym Rickarda i jego kompanów, w końcu mieć takich wojowników, a nie mieć to już coś.
- A swoją drogą, co u reszty? Cithrii i Rufusa w sensie? Bo nie widziałem ich od Estermont, może spotkalibyśmy i ich i gdzieś razem wyruszyli.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Czw Wrz 03, 2020 4:39 pm

Siedział, słuchał i oglądał spektakl. W sumie taka kariera łowcy piratów to nawet interesująca byłaby, tylko kuźwa już więcej pełnych blach na statek nie miał zamiaru brać. Tak to jednak zgarnąć choćby cząstkę z tych łupów i zarobić z dwieście złotych monet... Albo nawet sto. To i przygoda jest, i zabawa, i dla nich duży zysk. No ale ten, oni póki co musieli się tej rekonwalescencji poddać, czy jakkolwiek to odpoczywanie zwał.
- Zawzięliście się na tego Edwarda, co... - Nie pytał, stwierdzał. Uśmiechnął się szeroko i popił sobie z kubka. - W sumie nie dziwi mnie to, nie dziwi... Gdyby mnie ktoś trucizną taką poczęstował, to też doń miałbym żal srogi. - Stwierdził, dalej wesoły. On to tam nie miał z tym piratem jakieś specjalnej zwady. Znaczy porwał mu barta, tak... Ale on na razie u brata nie robił.
- Nie wiem, czy iść pod westeroskich lordów Ci się opłaci bardziej, niźli robienie dla swoich. Wojny, prawda, być mogą, ale czy dorobisz się na tym na jednym stateczku? - Rzekł. - Znaczy się, jo... Zarobisz, ale czy tak dobrze jak tutaj na niewolnikach. Bo wiesz, u nas to niewolników nie można brać. Jakby ktoś się zwiedzał, że bierzesz, spod prawa byś wyjęty był. - Upomniał go. Może najmądrzejszy nie był, może się mylił. Sam jednak do Essos za zyskiem przybył i do Westeros mu śpieszno nie było, by tam wracać.
- O nich nic nie wiem. Ja na Tarth byłem, oni w swoją stronę ruszyli. - Odparł w sprawie dawnych kompanów. - Rufus tylko, tak mi się zdaje, do Dorzecza poszedł, do jakiegoś lorda z donżonem drewnianym. - Dodał i uśmiechnął się, znowu pijąc.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Sro Wrz 16, 2020 2:50 pm

- Kto podnosi rękę na członka rodu Vaelarosów, musi liczyć się z tym, że ta ręka zostanie mu odjęta, w przypadku Rudobrodego będzie to głowa. - uśmiechnął się, szybko też się rozmarzył o tym, co zrobiłby z przebrzydłym piratem, gdyby tego udało mu się dorwać. Rickard miał rację co do opłacalności wojowania w Westeros, jednakże był jeden mały problem.
- Widzisz, bo z czego wiem, w Essos nie zapowiada się na żadną wojnę, w której mógłbym użyć siły swojego okrętu. Naturalnie mam już pewne plany na przyszłość, ale najpierw chciałbym ruszyć z powrotem do Westeros i wziąć sobie tych niewolników, bo cóż, póki nikt nie widzi to, co komu żal, a żebyś tylko widział te strumienie złota, gdy się takich sprzedaje. - wzruszył ramionami, niewolnictwo było prostą koleją rzeczy, było po prostu naturalne, więc czemu by z niego nie korzystać i na nim nie zarabiać, jeśli w koło robią to wszyscy.
- Dobrze by było ich wszystkich spotkać, może nawet wyruszylibyśmy wspólnie na jakąś wyprawę. Słyszałeś o Gogogos? Takie miasto w Sothoryos, ponoć sporo w nim czarnoksiężników, ale słuchaj, żebyś tylko wiedział, co dzieje się na kontynencie! Wielkie opuszczone miasta i nieprzebyta puszcza. Jeszcze rozmyślam nad tym, płynąć tam teraz czy po Westeros... - podsumował i też uśmiechnął się na myśl o drewnianym donżonie, a wtem przypomniał sobie o lordzie kurze, który był mu dłużny sporo pieniędzy.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Sro Wrz 16, 2020 8:40 pm

Zamrugał i spojrzał na rozmówcę. Wyszczerzył się szeroko. - Czyli co... Głowę bo Ci z czółka pojechał? - Zapytał, dalej się uśmiechając. - Kurde, mnie to wyglądało na otrucie, ale ja się na medycynie nie znam. - Zaśmiał się i klepnął Rhaegara w ramię. Tak se dworował, bo specyficzne poczucie humor prostaka miał.
- Wygląda na to, że wiele masz planów i wiele spraw Twą głowę zajmuje. Niewolnicy tu, piraci tam i jeszcze wyprawa. - Odparł, już poważniej, rozsiadając się się na widowni. Nie był pewien, czy jest tym wszystkim szczerze zainteresowany. Choć to Golasos, Gososeososo... A chuj, to miejsce na "G" być może kryło jakiś nowych oponentów. Tajemnicze stwory do pokonania, trofea do zdobycia. Niemniej, to były tylko obietnice a nadstawić by trza było uszu, czy prawdziwe choć częściowo. - Nie słyszałem o takim miejscu. O wielu miejscach nie słyszałem lub z głowy mi wyleciało, że ktoś mi o nich mówił. - Wzruszył ramionami. - Tak czy siak... Być może kiedyś będzie ku temu okazja, tylko nie przeceniaj siły znajomości naszej turniejowej grupy. Oni, tak zgaduję, swoje mają sprawy i swoje obowiązki. - Powiedział. Nie to, że niemiły chciał być, jeno napomniał, że ich znajomość nie wiąże się z taką zażyłością. Chyba ich wszystkich. On tam cenił ich umiejętności, ale kontaktu nie szukał. Z tamtą dwójką to w ogóle by się raczej nie dogadał... Zbyt pobożni byli jak na jego gust.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Pią Wrz 18, 2020 1:49 pm

- Żebyś tylko wiedział, jak mnie głowa bolała gdy leżałem pod pokładem. - na samo wspomnienie bólu, który wówczas przeżył, aż przeszły go ciarki. Tym razem za żadne skarby nie da się nikomu wysłać na żadne negocjacje z piratami, nawet jeśli poprosi go o to brat jego kolegi. Nie wystawi się drugi raz na takie głupie cierpienie i to za darmo.
- Trzeba coś robić w życiu, a ja mam plan kupienia sobie kawałka ziemi, co by finansowała moją małą kompanię, a na to, trzeba dużo pieniędzy. - wyjaśnił, w Volantis trzeba było się brać za robotę, bo inaczej było się nikim.
- No nic to nie szkodzi, że nie znasz, żebyś tylko widział te wszystkie miasta w Essos. Największe Westeroskie, nie umywa się do tych w Essos. U was to chyba.. Stare Miasto jest największe albo Lannisport? - zapytał, w sumie to w żadnych z tych dwóch nie był, ale i tak na pewno nie były blisko takiego Lorath.
- No w sumie racja, pewnie mają co robić... ale gdyby jednak nie, a ja ich spotkam, mógłbym ich zabrać do Volantis. A jeśli nie chcesz wracać do Westeros, to słuchaj, gdy wrócę, mam zamiar płynąć na Wyspę Cedrów, mam tam pewną sprawę do załatwienia i mordy do obicia, gdybyś chciał się zabrać, to znam kogoś, kto dobrze zapłaci za nasze usługi. - pomyślał naturalnie o swojej kuzynce, która raczej nie była skąpa i dobrze by im zapłaciła za rozwiązanie jej kłopotów.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Pią Wrz 18, 2020 3:44 pm

- Kawałka ziemi... - Powtórzył. Cóż, różnie to z tymi kawałkami ziemi bywało, a że o jaki kawałek chodziło i po co on dokładnie miał być nie wiedział, to nawet się wypowiedzieć nie mógł. Nie żeby się na kawałkach ziemi i ich zagospodarowywaniu znał. - Skoro tak mówisz, to powodzenia życzę w szukaniu właściwego kawałka ziemi. - Rzucił, uśmiechając się. On sam to może kiedyś... Jeśli dożyje starości i zasługami sobie na to zarobi, to być może i tak, że tam gdzie go ta sytuacja dopadnie, to i tam też osiądzie. Przydałoby się jeno wcześniej jakiegoś bachora zrobić, co by to całe posiadanie czegoś nie było na próżno. Uhh... Straszna perspektywa dla osoby w jego wieku.

- Hm... Widziałem to. Volantis znaczy. I jest ogromne, to fakt. - Musiał to przyznać i przyznał bez żadnej niechęci. Jak dotąd nie czuł potrzeby gloryfikowania osiągnięć kulturowych swych krajan czy też innych królestw w Westeros. Nie czuł się też gorszy, bo stamtąd pochodził. Zwyczajowo dla siebie, lał na to wszystko i robił to, co robić przybył.
- Tak czy inaczej... Póki co nie śpieszy mi się, by wracać w rodzinne strony. Niedawno przybyłem i trochę zamierzam pobyć. Niemniej, być może dopomogę Ci w tej sprawie z Wyspą Cedrów. Jednak pierwej byś powiedzieć mi musiał, gdzie ta Wyspa jest i co mielibyśmy tam załatwiać. - Powiedział. No, wiedzieć wolał, w cóż to miałby się wpakować.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Pią Wrz 18, 2020 4:10 pm

-Właściwy kawałek ziemi, to ten, co nie będzie przynosił mi strat, a przy okazji zapłaci żołd za moich ludzi, więcej mi nie potrzeba. Może być gdziekolwiek, nawet w Westeros, tam pewnie nawet tańsza będzie. - wyjaśnił, wobec tego, na razie nie miał żadnych większych ambicji, po prostu nie chciał martwić się tym, skąd weźmie złoto na następny miesiąc dla swoich żołnierzy. Co do syna, to Rhaegar rzeczywiście chciał mieć potomka, któremu mógłby zostawić to, co udało mu się zgromadzić, ale to dopiero w nieokreślonej przyszłości.
- Ahh, żebyś widział miasta Valyrii przed ich upadkiem, Volantis przy nich to mała kropka na mapach. Minęło tyle lat, ale ciężko wyprzeć z pamięci te ogromne iglice, pałace i wszędobylskie smoki. To było coś pięknego, cóż szkoda, że nikt już tego nigdy nie zobaczy. - wzruszył ramionami, nie było co rozczulać się nad przeszłością, należało iść do przodu i starać się przywrócić kiedyś to, co rzekomo zostało utracone na zawsze.
- Szczerze mówiąc, to mnie trochę zdemotywowałeś do tego, żeby płynąć do Westeros. Poważnie. Będę musiał to jeszcze przemyśleć. A co do Wyspy Cedrów, to moja rodzina ma tam pewien kłopot z jakimiś wichrzycielami, konkrety miałem poznać po swojej wycieczce do Westeros lub Sothoryos. Powiedz mi, gdzie mogę Cię znaleźć, gdy wrócę ze swojej wyprawy? Bo nie ma chyba sensu, żebyś przychodził co dzień do pałacu i pytał, czy już wróciłem. Jeśli gdzieś ruszysz, to możesz mi też zostawić wiadomość. - zasugerował.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rickard Tarth Pią Wrz 18, 2020 4:50 pm

- W Westeros? - Zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Uśmiechnął się lekko. - To chyba nie będzie możliwe. Jeśli nawet któryś lord zgodziłby się odsprzedać Ci kawałek swojej domeny, to zważ, że sprawę jeszcze z jego seniorem musiałbyś zapewne omówić. Jakby nie było wasal przysięgę z ziemi składa a na podstawie tego, jego zobowiązania są określane. - Tarth kształcony nie był, ale takie rzeczy to jako możny musiał wiedzieć. - Załóżmy jednak, że by Ci się udało. Nabyłbyś legalnie kawałek ziemi, dość spory by utrzymać kompanię. Wątpliwe to, ale nawet jeśli, to znasz naszą gościnność wobec plugawych innowierców. Doświadczyłeś już jej, prawda? Pomyśl co będzie, jak nasi świętojebliwi mężowie dojdą do tego, że na naszej ziemi utrzymujesz swoją bandę pogan... I tak dalej, i tak dalej... Pożar murowany, w najlepszym wypadku. - Powiedział mu prawdę. Jedno to mieć magazyn swojej kompanii w dużym, chronionym prawem mieście. Jasne... Ale tak się osiedlać? Hmm, raczej nie.

- Co było a nie jest... - Wzruszył ramionami na wspomnienie czegoś, co już upadło. Być może faktycznie było czego żałować, ale teraz już się tego nie odwróci.
- Jeśli będziesz mnie szukał, to na chwilę obecną przebywam w karczmie "Zachód". Nic specjalnego, ot przyzwoity przybytek. Tylko... Nie wiem, ile tam zostanę i gdzie będę, jeśli się przeniosę. Lubię się włóczyć, ot co. - Odparł i wzruszył ramionami. W końcu to on próbował go skaptować a nie na odwrót. - Jakby co to dam znać.
Rickard Tarth
Rickard Tarth

Liczba postów : 390
Data dołączenia : 10/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Rhaegar Vaelaros Czw Wrz 24, 2020 2:52 pm

- Jeśli nie odsprzeda, to wydzierżawię i będę mu płacić podatki. Myślę, że to nie jest niemożliwie. A do pracy najmę lokalnych, co by nie było problemów z tymi pieprzonymi fanatykami. - wyjaśnił. - A jeśli będą tam ludzie wierzący w jedyną słuszną wiarę, w sensie moją, to po prostu najmie się najemników, którzy będą wszystkiego pilnować. Bez obaw, jak mi spalą ziemię, to ja im spalę septy. - powiedział coś radykalnego, ale w sumie bardziej w formie żartu, co podkreślił rozbawionym uśmiechem, a nuż, żeby nie urazić żadnego z towarzyszy Rickarda czy jego samego.

- Ale znowu będzie! Patrz, jak Volantis się prężnie rozwija, dopiero co podbiliśmy Mantarys, a jutro kto wie może Elyria, Tolos, Tyrosh i jeszcze dalej! - rozmarzył się, sen o wielkim Volantis, które stało by się Nową Valyrią, był nadal żywy w sercu młodego Valyrianina, który utracił dom.
- Jak będziesz gdzieś migrował, poślij gońca czy list do pałacu Vaelarosów, tam mnie już słudzy poinstruują i będę wiedział gdzie Cię odnaleźć. - wyjaśnił i jeśli nie mieli więcej tematów do rozmów, Rhaegar porozmawiał z Rickardem o jakichś pierdołach i w końcu po obejrzeniu ostatniego widowiska, młodzieniec pożegnał się z dobrym znajomym i poszedł załatwiać jakieś sprawy, szukał jakiegoś prezentu na urodziny swojej kuzynki. Pieniędzy nie miał zbyt wiele, ale postanowił wydać około 20 honorów na jakiś ładny naszyjnik.
Rhaegar Vaelaros
Rhaegar Vaelaros

Liczba postów : 89
Data dołączenia : 19/03/2020

Powrót do góry Go down

Areny Volantis Empty Re: Areny Volantis

Pisanie  Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach