Komnaty Gartha

Wkrótce w komnacie Gartha pojawił się kasztelan zamku, a wraz z nim przybyli młody zarządca - syn poprzedniego, który przed miesiącem zmarł na suchoty - oraz dość maester. Raport rozpoczął pierwszy z wezwanych zdając relację z garnizonu Horn Hill, który stanowiła jego standardowa załoga trzech setek lordowskich zbrojnych, a poza nimi dwudziestu rycerzy domowych, dziewięć setek pieszych oraz pięć setek strzelców. Uzbrojenia w zbrojowniach zostało jeszcze dla siedmiuset piechurów, ale nie było już kogo ściągać pod broń poza starcami oraz zielonymi chłopaczkami, którym jeszcze wąs nie rósł. Zarządca poinformował, że zapasów w zamku jest na sześć i pół miesiąca dla załogi tysiąca ludzi, więc ich obecnej powinno starczyć na prawie cztery miesiące. Magazyny oraz spichlerze są pełne, a zapasami wypełniono jeszcze kilka nieużywanych komnat. Poza tym zamkowe zapasy smoły, oleju oraz amunicji również zostały uzupełnione, zaś na murach ustawiono dziesięć skorpionów. Jeśli Garth chciał wiedzieć, to zameldowano mu, że w skarbcu mają niecałe piętnaście tysięcy złotych smoków. Mury były w dobrym stanie, nastroje również. Żywność zebrano już dawno, a przez niespokojny, acz niezakłócony obecnością wrogich armii czas prostaczkowie ogołocili resztę pól i ukryli również własne zapasy. Wszystko inne co mogłoby się zaś Hightowerom przydać w jakikolwiek sposób - spalono przed ich marszem. Kowali mieli trzech, każdy miał dwóch czeladników. Jeżeli chodzi o medyków, to zamek miał maestera. Potwierdzał on jednak, że dwie starsze służące znają się dobrze na ziołach i są w stanie pomóc co nieco.