Świątynia R'hllora

***

Odnalezienie świątyni nie stanowiło większego problemu. Wszakże znajdowała się w samym centrum Braavos, na Wyspie Bogów. Illar opłacił odpowiednio przewoźnika, który zabrał trójkę poszukiwaczy przygód wprost pod bramę. Jako, że młodzieniec nie był kapłanem, ani nikim kojarzonym z tymże Bogiem, zapewne nie mógł wejść do środka, ot tak.
Znalazł się zatem przed bramą, w miejscu dostępnym dla każdego. Gdy zaś jeden z kapłanów był skłonny wyjść mu na przeciw, Illar nie szczędził swych słów. By wzbudzić odpowiednie zaufanie opowiedział o przygodzie z Selhorys, gdzie poznał jednego z uczniów R'hllora. Powołując się na tamte wydarzenia, pomoc kapłanowi oraz początki swej nauki, liczył na wsparcie w zakresie poszerzania swej wiedzy o magii. Oczywiście gdzieś głęboko wewnątrz umysłu wiedział, iż na świecie nie ma nic za darmo. Wszystko ma swoją cenę. Zostało jeno pytanie, jaką będzie musiał zapłacić tym razem? Przyjąć wiarę w tegoż Boga? Cóż, nawet jeżeli... w obliczu młodego przywódcy nie był on złym autorytetem. Na wiele poświęceń był teraz gotów.

Trójka poszukiwaczy ruszyła pod rezydencję nijakiego Cossomo. Czy był to człowiek wierzący, przesadnie bogaty, nie wiadomo. Illar nigdy nie słuchał plotek. Dopiero po zapoznaniu się z magistrem, będzie w stanie ocenić, czy słusznie skierował tu swą załogę.
– Elo, mordo. – Bąknął Illar do niskiego, lekko otyłego mężczyzny. Przynajmniej nie śmierdział. – Przychodzimy do Ciebie z dobrymi intencjami i wielką nadzieją kapłanów tutejszej świątyni. Zapewne obowiązki spędzają im sen z powiek, dlatego poprosili nas o pomoc. Brakuje pieniędzy. Ostatnimi czasy datki są coraz mniejsze, a utrzymanie domu dla Pana Światła coraz droższe. Jeżeliś człek szlachetny i wierzący, wspomóż swych bliźnich. Każda złota moneta będzie dla wiary olbrzymią przysługą. – Dodał spokojnym głosem, nie wzbudzającym złych intencji.