Wyspa Hańby

18 czerwca 336

Ludzie oraz statki Baelora w końcu wpłynęły w tereny Stopni. Jednak najlepiej było to zrobić do jednej z wysp. Opierając się na swoich zdolnościach nawigatorskich oraz dowodzeniu, Baelor pokierował ze środka kolumny jak mają układać się statki. Miały stworzyć blokadę patrolującą przeciw ucieczce statków, a ewentualnie i nawet ścisnąć jakichkolwiek piratów, którzy tam przebywali. Lepiej było to robić od razu, a dopiero zaraz potem przechodzić do kwestii dyplomatycznych. Baelor pokierował swój dromon blisko terenów wyspy, aby w razie bezpieczeństwa zejść z niej. Oczekiwał czy ktoś w ogóle przyjdzie do niego. Jakaś szumowina czy ktoś inny. Towarzyszyć miała mu jeden z jego towarzyszy, który przy okazji służyć miał za jego miecz.

Podpływając do wyspy Baelor i jego ludzie nie zauważyli żadnych okrętów czy ruchu na wybrzeżu. Wyspa wydawała się pusta. Przynajmniej ze strony, z której podpływali. Bez przeszkód mogli zakotwiczyć swoje statki i udać się na ląd. Oczywiście o ile mieli taką ochotę. Jeżeli zaś postanowili okrążyć wyspę w poszukiwaniu wroga ich oczy natrafiły jedynie na wioskę z przystanią, w której cumowało kilka niedużych łódek rybackich. Nie wyglądała na siedlisko piratów, chyba że opatentowali oni nowe taktyki skutecznej grabieży z użyciem rybackich łódeczek.

Baelor patrząc na to, że nie chciał póki co ryzykować swoich wojsk, postanowił rozbić obóz na wymienionej zresztą wyspie. Mimo tego nadal chciał się dowiedzieć czy są w tu pobliżu jacyś piraci, albo ci ogólnie występuje tutaj zagrożenie. W tamtym momencie była to jednak sprawa póki co nie aż tak ważna, aby postawić ją na pierwszym miejscu. Baelor postanowił wysłać jeden ze swoich statków do Dorne, a konkretnie Słonecznej Włóczni. Jego ludzie mieli przekazać do rąk własnych tamtejszemu księciu lub księżnej list o zaistniałej sytuacji, czyli wylądowaniu na Wyspie Hańby. Miało to być też zaproszenie do negocjacji w ramach pomocy walki ze Stopniami. Cóż, wszystko zależało teraz od jego ludzi, list jedynie posiadał wszelkie zasady etykiety jakie panowały na dworach i miały być przychylne dla sprawy. Sam postanowił wysłać kolejny ze statków wokół wyspy, aby ludzie poszukali jakiejkolwiek żywej duszy i sprowadzili ich do niego w swoim imieniu. Póki co... Czekał.

Statek wysłany z listem powinien wrócić za około czterech dni.

No powrót posłańców z listem będzie trzeba trochę poczekać. Ściągnięcie mieszkańców wysepki przebiegało jednak o wiele sprawniej. Jeden z okrętów udał się do osady i ściągnął z niej grubszego mężczyznę o bujnej czarnej brodzie ze znakami siwizny oraz z drewnianą nogą. Podpierał się on na eleganckiej drewnianej lasce z metalową gałką. Jak się okazało prowadził on karczmę oraz pędził bimber, co czyniło go znaczącą personą w wiosce. Właśnie dlatego został wysłany rozmawiać z kolejnymi dupkami, którzy mieli kij wepchnięty zbyt głęboko w dupę żeby przepłynąć na drugą stronę wyspy, a zamiast tego zmuszali ciężko pracujących ludzi do marnowania czasu.
- Dobra, czego chcą? - zapytał, widać było, że nie jest zbyt ucieszony. - Ludzie mają robotę do odwalenia, więc bym był wielce - kurwa... - wdzięczny za streszczanie się.

Kiedy faktycznie jeszcze ludzie nie wracali z Dorne, Baelor siedział w swoim namiocie czekając na jakikolwiek odzew z pobliskiej wioski. Jak się okazało - faktycznie była zamieszkana, bo oto stał przed nim grubawy jegomość, którego język wskazywał, że raczej przerwał mu coś ważnego. Nie chciał sobie jednak zajmować więcej czasów, więc przeszedł do konkretów.
- Jak mniemam mam przyjemność z mieszkańcem tej wyspy. Jestem Baelor Longwaters, kapitan kompanii oraz kaper, łowca piratów. Skoro jesteśmy na Stopniach to prawdopodobne jest to, że są tutaj piraci. Chcę póki co, panie, dowiedzieć się informacji. Czy przepływało tutaj dużo statków o podejrzanych banderach lub miałeś przyjemność z dziwnie zachowującymi się jegomościami? Każda, ważna według ciebie informacja, będzie przydatna. Tak więc?

Mężczyzna patrzył na Baelora jak na idiotę... po prostu i bez ukrywania tego w żaden sposób. Kiedy ten zaś skończył mówić, lokalny mieszkaniec roześmiał się w głos.
- Ha! To są pieprzone Stopnie, a ty, kurwa, pytasz czy widujemy tutaj piratów!? Czy przepływają tędy statki? - wybuchł rozbawiony. - Żeby dostać się z Wąskiego Morza na Morze Letnie trzeba przepłynąć przez naszą kupę skał, pełno tu okrętów, a za cholerę nie wiem co to jest "podejrzana" bandera. Bandera to bandera, jakaś szmata co powiewa sobie na wietrze i kapitan wymalował na niej co mu się tam po pijaku w oberży wymarzyło - odpowiedział. - A jak się, kurwa, zachowuje "dziwnie zachowujący się jegomość", co? Prowadzę karczmę, goście wchodzę, chleją, obłapiają kelnerki, rzygają za okno, a co gorzej wychowani na stół. Raz ktoś komuś da w mordę, czasem ktoś rozwali komuś krzesło na łbie, a czasami ktoś ma szczęście i Lizy weźmie go na siano... Obecnie żadnych statków poza waszymi tu nie ma, co zresztą powinniście zauważyć, boście opłynęli wyspę. Chyba że piraci zaczęli się nie tylko zachowywać w "dziwny" sposób, a nie jak inni ludzie, ale jeszcze popierdalają teraz w łódkach rybackich.

Mężczyzna wkurzał Baelora. Może swoimi słowami, może ogólnie tym jak się zachowywał.  Nie ukrywał nawet traktowania go jak idiotę. To chyba najbardziej podnosiło mu ciśnienie. Mimo to po usłyszeniu tych słów po prostu rozkazał odesłać go z powrotem do jego karczmy. Reszta statków, oprócz dromonu, miała za zadanie patrolowania dookoła wyspy w celu wyczekiwania na powrót statku z Dorne. Zależało mu tak naprawdę na tym, aby nawiązać pozytywny kontakt z Martellami. Jeśli w ogóle będą chcieli to zrobić. W międzyczasie Baelor zajmował się kolejnymi czynami jakimi były na przykład przygotowywanie ewentualnych planów na zapas.

//Można skipnąć do momentu powrotu, chyba, że masz jakiś plan.

Mężczyzna został wedle rozkazu kapitana odprowadzony do swojego przybytku. Dromon czekał u brzegów wyspy, zaś pozostałe okręty patrolowały jej okolice. Niestety nie pojawił się nawet jeden ślad pirackich okrętów, które zmierzałyby na Wyspę Hańby.


Do rąk Baelora dostarczono list z odpowiedzią od księżnej Neve Martell. Władczyni Dorne dziękowała mu za powiadomienie o przybyciu jego "floty" oraz zapewniała, że jak każdy rozsądny władca popiera jego chęć walki z piratami zamieszkującymi Stopnie. Niefortunnie Dorne nie było teraz w stanie zajmować się podobnymi sprawami i wystawiać wojsk do walki, ponieważ istniały pewne niedomknięte sprawy jakimi księżna musiała się zająć. Życzyła jednak z całego serca powodzenia Baelorowi oraz zapraszała jego ludzi do Miasta Cieni jeśli będą potrzebowali zakupić zapasy podczas swoich zmagań z korsarzami.

Puste słowa, ale nawet takie wystarczyły, aby w pewnym momencie móc zagościć w Dorne. Tam też można było znaleźć potencjalnych kamratów do jego misji. Póki co jednak postanowił przenieść się wraz ze swoimi ludźmi na kolejną z wysp, oddaloną nie tak daleko od ich miejsca. Jednak jakiś dystans także był do pokonania. Baelor rozkazał wszystkim ludziom spakować się na statki, jeszcze raz zresztą sprawdził za pomocą szkła powiększającego czy gdzieś nie czai się na nich zagrożenie. Widać było, że mężczyzna raczej nie kłamał. Dlatego też pozostawało już nic innego jak przenieść się na Słoneczny Kamień.