Sala Tronowa
Strona 1 z 1 • Share
Re: Sala Tronowa
24/04/336AC - Popołudnie
Po opuszczeniu swojej samotni, Blackwood wraz z dwójką swych rycerzy, udał się do sali tronowej. Długo nie widział tego miejsca, gdyż po odbiciu siedziby rodu z rąk Brackenów, nie udało mu się zabawić w niej długo. Tym razem jednak miał okazję spędzić w niej dużo więcej czasu. Po przybyciu na miejsce jego oczom ukazała się chłodna, sporych wymiarów sala. Próżno było szukać tutaj bogatych zdobień, złota czy diamentów. Nikłe światło jakie wpadało do wnętrza sali tronowej przez niewielkie okiennice, padało na podobizny Starych Bogów wyrzeźbione w kolumnach podtrzymujących sklepienie. Można by powiedzieć, że skryta w półmroku sala tronowa odpowiadała nieco usposobieniu jej nowego rezydenta. Sam tron nie był wykonany w sposób nadzwyczajny. Chodzi tutaj oczywiście o niepotrzebne zdobienia, gdyż jakość wykonania i jego prostota była nadzwyczajna. Wykonany był z czardrzewa o białym kolorze. Blackwood spokojnym krokiem podszedł do tronu i delikatnie, jakby bał się że zapadnie się pod nim, usiadł na nim delikatnie. Położył dłonie na gładkich, drewnianych oparciach i już nieco pewniej, rozsiadł się na tronie wygodniej. W tym momencie odesłał również towarzyszących mu rycerzy, by przekazali Lady Marion zaproszenie na spotkanie. Blackwood chciał rozmówić się najpierw z wnuczką Lorda Tullyego, gdyż bardzo interesowały go nie tylko wieści z zachodu ale także sama osoba młodej damy. Blackwoodowi pozostawało więc teraz czekać.
Myle Blackwood.- Liczba postów : 129
Data dołączenia : 25/02/2018
Re: Sala Tronowa
Dwa dni po przybyciu do Raventree Hall Marion otrzymała wiadomość, że Blackwood wrócił na swoje włości. Nie minęło dużo czasu kiedy dostała kolejną wiadomość, tym razem zapraszającą ją na audiencję czy też spotkanie z samym królem. Lady Tully nie musiała poczyniać szczególnych przygotowań, bowiem tak się składało, że zawsze wyglądała dobrze i nigdy nie można było jej zastać nieprzygotowanej do takiej okazji.
- Wreszcie - odparła do strażnika przynoszącego wiadomość, a potem odesłała go gestem dłoni. Odczekała jeszcze kilka minut nim opuściła komnatę, w końcu nie chciała sprawiać wrażenia jakoby siedziała na tyłku i czekała tutaj na przybycie Blackwooda przez dwa dni, chociaż w istocie tak było. Bez pośpiechu ruszyła do sali tronowej gdzie znajdował się już pan tego zamku. Podeszła przed jego oblicze i dygnęła dystyngowanie jak na damę przystało, a korzystając z tej okazji przyjrzała się dokładnie młodemu władcy Raventree Hall. Pierwsze co rzuciło się lady Marion w oczy to fakt, że był on naprawdę wysokim młodym człowiekiem, prawie czterdzieści centymetrów większym od jej samej. Starała się jednak nie sprawiać wrażenia przytłoczonej wzrostem.
- Wasza wysokość, przybywam do Ciebie z ramienia mojego dziadka, jego wysokości króla Edmure Tully z Riverrun - zaczęła dość oficjalnie gdy już się wyprostowała. Nadal nie spuszczała oka z Blackwooda. Nie zauważyła przy wejściu Arrynów co ją ucieszyło, wolała nie mieć publiki podczas tego, co miała dzisiaj powiedzieć. - Doszły nas słuchy odnośnie wojny, która wtargnęła niespodziewanie na Twoje ziemie, a także o miażdżących zwycięstwach jakie odniosłeś na innych ziemiach. Chciałam wyrazić swój głęboki podziw z tego tytułu - ciągnęła bardzo uprzejmie z zachowaniem wszelkiej grzeczności. Marion pomimo bycia rozpieszczoną przez dziadka i ojca znała dobrze zasady panujące na dworze królewskim oraz wymagane maniery. Poza tym nie można było jej odmówić zdolności oratorskich. - Ze względu na zaistniałą sytuację, w której ziemie Dorzecza są obecnie zjednoczone tak jak nie były od wielu lat, mój dziadek ma dla jego wysokości propozycję, która mogłaby przynieść wiele korzyści zarówno rodowi Blackwoodów jak i Tullych, a także całemu Dorzeczu. Jego wysokość proponuje zawarcie mariażu pomiędzy Tobą, a jego najstarszą wnuczką, córką jego dziedzica - zakończyła, obserwując Blackwooda uważnie. Aby uniknąć jakiegokolwiek nieporozumienia, jednocześnie z zachowaniem całkowitej oficjalności, Marion dopiero na końcu dodała:
- Ze mną.
- Wreszcie - odparła do strażnika przynoszącego wiadomość, a potem odesłała go gestem dłoni. Odczekała jeszcze kilka minut nim opuściła komnatę, w końcu nie chciała sprawiać wrażenia jakoby siedziała na tyłku i czekała tutaj na przybycie Blackwooda przez dwa dni, chociaż w istocie tak było. Bez pośpiechu ruszyła do sali tronowej gdzie znajdował się już pan tego zamku. Podeszła przed jego oblicze i dygnęła dystyngowanie jak na damę przystało, a korzystając z tej okazji przyjrzała się dokładnie młodemu władcy Raventree Hall. Pierwsze co rzuciło się lady Marion w oczy to fakt, że był on naprawdę wysokim młodym człowiekiem, prawie czterdzieści centymetrów większym od jej samej. Starała się jednak nie sprawiać wrażenia przytłoczonej wzrostem.
- Wasza wysokość, przybywam do Ciebie z ramienia mojego dziadka, jego wysokości króla Edmure Tully z Riverrun - zaczęła dość oficjalnie gdy już się wyprostowała. Nadal nie spuszczała oka z Blackwooda. Nie zauważyła przy wejściu Arrynów co ją ucieszyło, wolała nie mieć publiki podczas tego, co miała dzisiaj powiedzieć. - Doszły nas słuchy odnośnie wojny, która wtargnęła niespodziewanie na Twoje ziemie, a także o miażdżących zwycięstwach jakie odniosłeś na innych ziemiach. Chciałam wyrazić swój głęboki podziw z tego tytułu - ciągnęła bardzo uprzejmie z zachowaniem wszelkiej grzeczności. Marion pomimo bycia rozpieszczoną przez dziadka i ojca znała dobrze zasady panujące na dworze królewskim oraz wymagane maniery. Poza tym nie można było jej odmówić zdolności oratorskich. - Ze względu na zaistniałą sytuację, w której ziemie Dorzecza są obecnie zjednoczone tak jak nie były od wielu lat, mój dziadek ma dla jego wysokości propozycję, która mogłaby przynieść wiele korzyści zarówno rodowi Blackwoodów jak i Tullych, a także całemu Dorzeczu. Jego wysokość proponuje zawarcie mariażu pomiędzy Tobą, a jego najstarszą wnuczką, córką jego dziedzica - zakończyła, obserwując Blackwooda uważnie. Aby uniknąć jakiegokolwiek nieporozumienia, jednocześnie z zachowaniem całkowitej oficjalności, Marion dopiero na końcu dodała:
- Ze mną.
Marion Tully.- Liczba postów : 28
Data dołączenia : 14/12/2017
Re: Sala Tronowa
- Wygląda na to, że oboje mamy zatem kwestie do przemyślenia - odparła z lekkim uśmiechem słysząc jego zapewnienia o tym, że nie musi koniecznie zostawać jego żoną w zamian za to, aby Blackwood wszedł w porozumienie z jej dziadkiem. Marion jednakże zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiała znaleźć męża i wyjść za kogoś, a tym kimś równie dobrze mógł być Myle, który wywarł na niej dość pozytywne wrażenie. Poza tym, czyż to nie ona była tą, która podsunęła dziadkowi ten pomysł? O tym jednak Blackwood wiedzieć nie musiał.
- Nie, wydaje mi się, że omówiliśmy już wszystko, co było do omówienia. Nie zabieram Ci już więcej czasu, sir - powiedziała, po czym dygnęła przed nim z gracją nim ruszyła w stronę wyjścia z sali tronowej. Poprosiła strażników aby pokazali jej komnatę gdzie urzędować miał maester Raventree Hall, którego zaś poprosiła o wysłanie listu do Riverrun.
- Nie, wydaje mi się, że omówiliśmy już wszystko, co było do omówienia. Nie zabieram Ci już więcej czasu, sir - powiedziała, po czym dygnęła przed nim z gracją nim ruszyła w stronę wyjścia z sali tronowej. Poprosiła strażników aby pokazali jej komnatę gdzie urzędować miał maester Raventree Hall, którego zaś poprosiła o wysłanie listu do Riverrun.
Marion Tully.- Liczba postów : 28
Data dołączenia : 14/12/2017
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|