Port Sarys

Trzy dni do Sarys i na grzbiecie wiwerny, i na barce. Mogli więc z Rickardem i jego ludźmi opuścić Mardosh tego samego dnia. Dziwne? Raczej nie. Bestia musiała odpoczywać, natomiast łódź mogła płynąć z nurtem potężnej rzeki przez całą dobę. Zdecydowanie te dodatkowe godziny wyrównać mogły różnicę w prędkości. Jeżeli na targowiskach miasta Belaerys znalazł coś co przykuło jego uwagę i zakupił to, to powierzył to na czas podróży ich opiece.

Na miejscu nie mieli zabawić długo, ponieważ od przynajmniej kilku dni powinna przebywać już w Sarys posłana przodem grupa. Podarki dla króla winni już przekazać zgodnie z rozkazami, tak samo jak wcześniejsze dary dla władców Hornoth i Kyth. To co musieli zrobić to zaokrętować się na wynajętą jednostkę i przygotować do podróży na północny-wschód, do dalekiego Portu Ibben. Belaerys słyszał co nieco o tej odległej, położonej na uboczu cywilizowanego świata krainie, jednak niewiele było o niej wiadomo za sprawą skrytości Ibbeńczyków. Liczył jednak, że wizyta zakończy się pomyślnie.

Wieczorem dwudziestego dnia księżyca miał do zrobienia jeszcze jedną rzecz, czy to zasiadając w kajucie czy jeszcze w wynajętym pokoju...



(z/t)